Skocz do zawartości

Wojna w Mali


Rekomendowane odpowiedzi

Pierwszy zabity Francuz w Mali"

Francuskie ministerstwo obrony poinformowało dzisiaj, że 11 stycznia br., pierwszego dnia operacji Serval – wsparcia sił rządowych Mali w walce z dżihadystami – zginął por. Damian Boiteux. To pierwsza ofiara po stronie sił interwencyjnych.
W styczniu 2012 rozpoczęła się rebelia Tuaregów, stanowiących większość mieszkańców północnego Mali. Do kwietnia ub.r. udało się im zająć niemal całość terytorium, do którego rościli sobie oni prawo. Proklamowali wtedy nieuznawana przez społeczność międzynarodową republikę Azawad. Ruch partyzancki miał z początku oblicze plemienne, jednak z czasem główną rolę zaczęli odgrywać islamiści z kilku organizacji: Ansar Dine, Al-Kaidy w Krajach Muzułmańskiego Maghrebu oraz Ruchu na Recz Jedności i Dżihadu w Afryce. Przejęli oni władzę w lipcu, wprowadzając równocześnie szariat, jako podstawę wymiaru sprawiedliwości.

Latem zdecydowali się oni na zaatakowanie miast na pograniczu z Mali, przejmując kontrolę nad zarządzanymi przez lokalne milicje miastami Douentza i Menaka. W tym samym okresie wojska rządowe odzyskały miasto Konna, także z rąk lokalnej milicji. Przez kilka miesięcy ukształtowała się nieformalna linia demarkacyjna miedzy jednostkami rządowymi a islamistami. Biegła ona wzdłuż 250-kilometrowej linii, pomiędzy granicami z Burkina Faso i Mauretanią.

Na początku stycznia rebelianci zaatakowali i zajęli miasto Konna. Zginęło kilkunastu żołnierzy sił rządowych. Mimo, że Konna znajduje się w granicach, do których rości pretensje Azawad, uznano, że jest to początek islamistycznej inwazji na Mali.
Rząd w Mali uzyskał poparcie społeczności międzynarodowej już na początku konfliktu z Tuaregami. Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ otworzyła nawet drogę do międzynarodowej interwencji dla przywrócenia konstytucyjnego porządku na terenie całego kraju. Wskazano przy tym na kraje ECOWAS i Unii Afrykańskiej, jako te, które miałyby wysłać do Mali oddziały interwencyjne. Postanowiono także, że akcja ok. 3-4 tys. afrykańskich żołnierzy z kilku krajów rozpocznie się jesienią – po zakończeniu niezbędnych przygotowań – i potrwa rok z możliwością przedłużenia ich mandatu.

To jednak nie sąsiedzi Mali, ale Paryż odgrywał główną rolę w przygotowaniu rezolucji ONZ. Mali – jako była francuska kolonia – należy do strefy wpływów europejskiego mocarstwa. Francuzi posiadają kilka baz w Środkowej Afryce, mając możliwości skutecznej projekcji siły. Wystarczą do tego niewielkie siły: eskadra myśliwców Mirage F1 i 2000 oraz kilkanaście tysięcy żołnierzy, głównie sił specjalnych, spadochroniarzy i Legii Cudzoziemskiej (Francuska baza w Abu Dhabi, 2009-03-16). Według nieoficjalnych doniesień mediów, francuscy żołnierze – niewielka grupa oficerów wywiadu – byli w Mali od dłuższego czasu, przygotowując ewentualną interwencję.

Ze względu na atak na miasto Konna, Francja zdecydowała się na natychmiastowe działanie. Podstawą prawną była wspomniana już rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ i prośba o pomoc ze strony władz w Bamako. 11 stycznia prezydent Francji, Francois Hollande poinformował, że rozpoczęto akcję lotniczą na terenie północnego Mali (czyli Azawad). Obecnie na miejscu dziennikarze donosili natomiast o lądowaniu w stolicy mali transportowego C-160 Transall z żołnierzami na pokładzie, wśród których byli także biali. Typ samolotu wskazywał przy tym jednoznacznie na Francję.
Doniesienia o większym zaangażowaniu Paryża – niż tylko ataki bombowe – zostały oficjalnie potwierdzone po kilku dniach. Ministerstwo obrony Francji poinformowało dzisiaj, że rozpoczęło operację Serval. W jej ramach już w godzinach południowych 11 stycznia 4 śmigłowce Gazelle z 4. pułku lotnictwa wojsk specjalnych (4e RHFS), uzbrojone w ppk HOT i działka kalibru 20 mm dokonały rajdu w rejonie miasta Konne, niszcząc kilka uzbrojonych półciężarówek. Właśnie w czasie tej akcji Francuzi stracili pierwszego żołnierza, pilota jednej z maszyn, por. Damiana Boiteux, który został śmiertelnie ranny w wyniku ostrzału z ziemi. Rajd pozwolił jednak siłom rządowym na odbicie miejscowości.

W nocy z 11 na 12 stycznia cztery Mirage 2000D, startujące z bazy w Ndżameny, stolicy Czadu, zbombardowały wybrane cele w północnym Mali. Wiadomo, że jednym z nich były lotniska. Myśliwcom towarzyszyły dwa samoloty tankujące C135. Ich akcje były prawdopodobnie kontynuowane w następnych dniach.

Francuzi przerzucili także do Bamako, na pokładzie C-130 i C-160, formacje wojsk lądowych. Są to pododdział 21 pułku piechoty morskiej (21e RIMa) oraz pluton 1 pułku kawalerii Legii Cudzoziemskiej (1er REC). Ich liczebności nie podano. Dodatkowo 12 stycznia wyznaczono do wsparcia operacji Serval kompanię 2 pułku piechoty morskiej (2e RIMa), stacjonującą na terenie Francji kontynentalnej.

Siły te, teoretycznie niezbyt liczne (można je szacować łącznie na słaby batalion piechoty), mogą doprowadzić do całkowitej zmiany sytuacji na froncie. Obie strony konfliktu – rząd w Bamako i islamiści – dysponują bowiem zaledwie kilku tysiącami żołnierzy/bojowników. Pojawienie się kilkuset doskonale wyposażonych i uzbrojonych francuskich żołnierzy nie doprowadzi do upadku Azawad, powinno jednak zahamować wszelkie potencjalne postępy sił islamistów".
Źródło:
http://www.altair.com.pl/news/view?news_id=9473

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Francuzi rozpoczęli działania lądowe"

Wczoraj ze stolicy Mali, Bamako wyruszyły przynajmniej dwie kolumny francuskich pododdziałów wojsk lądowych, kierując się ku Diabaly, niewielkiej miejscowości zajętej przez islamistów. Trwają także naloty na cele w tym rejonie.
Według oficjalnego komunikatu francuskiego resortu obrony, francuskie myśliwce Rafale, Mirage F1 CR i Mirage 2000D wykonały 14 stycznia 8 misji, w trakcie których zbombardowano cele w rejonie Diabaly, niewielkiego miasta położonego 400 km na północny-wschód od stolicy kraju. Właśnie tam znajdowały się główne zgrupowanie islamistów – z szacowanych na ok. tysiąc bojowników sił pierwszego rzutu – które na początku stycznia rozpoczęły ofensywę w kierunku Bamako.

Już wstępne działania francuskiego kontyngentu, a konkretnie lekkich śmigłowców szturmowych, pozwoliły wojskom rządowym na odbicie pierwszego celu działań dżihadystów – miasta Konna (Pierwszy zabity Francuz w Mali, 2013-01-14). Według oświadczenia rzecznika sił zbrojnych Mali, w mieście tym zginęło ok. 100 rebeliantów, co częściowo potwierdzili mieszkańcy. Islamiści wycofali się na północ i zintensyfikowali działania w rejonie Diabaly, które jest oddalone o ok. 200 km na zachód od Konny. Jest to obecnie największe zagrożenie dla południowego Mali i pierwszy cel kontyngentu francuskiego.

Od 11 stycznia do stolicy Mali przybywali na pokładach samolotów transportowych żołnierze francuskich wojsk lądowych. Obecnie liczebność całego kontyngentu (bez pilotów i mechaników obsługujących myśliwce, które operują z Czadu) określa się na ok. 750 żołnierzy. Dodatkowe niewielkie komponenty lotnicze wystawili Duńczycy (jeden C-130J-30 z grupą 40 pilotów i mechaników przybył do Bamako wczoraj) i Belgowie (2 C-130H, 80 żołnierzy). Brytyjczycy udostępnili zaś 2 ciężkie transportowce C-17 Globemaster III, a Kanadyjczycy kolejny samolot tego typu. Wykonują one loty na trasie Francja-Mali, z zaopatrzeniem dla francuskich oddziałów.

Według informacji mediów, potwierdzonych częściowo przez Paryż, wczoraj rano Bamako opuściła kolumna ok. 30-40 pojazdów wojskowych, obsadzonych przez Francuzów i żołnierzy sił rządowych, kierując się ku miejscowości Diabaly, która – przypomnijmy – już dzień wcześniej stała się celem ataków lotniczych. Nieco później w tym samym kierunku udała się druga kolumna. Ze względu na odległość ok. 400 km, można spodziewać się, że siły te dotrą w rejon 30-tysięcznego miasta dopiero dzisiaj.

Obecnie nie można stwierdzić, czy Diabaly jest ciągle obsadzone przez islamistów. Według relacji mieszkańców, byli tam jeszcze wczoraj, jednak rzecznik prasowy największego ugrupowania rebeliantów, Ansar Dine nie był w stanie informować o najnowszych wydarzeniach z powodu zerwania łączności telefonicznej, prawdopodobnie przez Francuzów.

Można przypuszczać, że rozbicie zgrupowania w rejonie Diabaly będzie pierwszym celem działań sił interwencyjnych. Kolejnym etapem powinno być zajęcie największych miast północnego Mali: Timbuktu i Gao, które leżą nad Nigrem. By tego dokonać, koniecznym będzie poczekanie na posiłki. Paryż zadeklarował, że skieruje do Mali łącznie ok. 2,5 tys. żołnierzy. Dzisiaj do Bamako powinny też przybyć pierwsze pododdziały szacowanego na 900 żołnierzy kontyngentu z Nigerii. Zapowiadano, że będzie to kompania piechoty (ok. 170 osób), a do końca następnego tygodnia w Mali ma się znaleźć 600 Nigeryjczyków. Łącznie interwencyjne siły państw afrykańskich powinny liczyć ok. 3,3 tys. żołnierzy.

Według niepotwierdzonych informacji od mieszkańców Timbuktu, Gao i Douentzy, miasta te po atakach lotniczych zostały opuszczone przez islamistów. Jeżeli okaże się to prawdą, można spodziewać się przyspieszenia ofensywy sił międzynarodowych. Faktem jest jednak, że rebelianci mogli uczynic to celowo: zapowiadali przejście do działań partyzanckich w przypadku zagranicznej interwencji. Sprzyja temu ogromny teren – północna część kraju jest wielkości Francji. Skuteczne kontrolowanie tak rozległego terytorium przy pomocy niewielkich sił jest praktycznie niemożliwe".
Źródło:
http://www.altair.com.pl/news/view?news_id=9491
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napewno Francuzi powinni tam być, bez względu na to jaki mają w tym interes, bo wtedy mniej ludzi zginie z rąk islamistów.
Ale moim zdaniem, nad taktyką można dyskutować, myślę że powinni bardziej korzystać ze śmigłowców, a wojska pancerne wykorzystywać do ochrony baz i lotnisk i wygrywać wojnę bez wychodzenia z domu, chyba że chcą sobie poćwiczyć, ale wtedy o wypadek nie trudno.
Skuteczne kontrolowanie tak rozległego terytorium przy pomocy niewielkich sił jest praktycznie niemożliwe".
To bzdura.
Francji jak doliczyć Ocean Atlantycki, to ma ogromne terytorium, a możliwości życia w warunkach pustyni i oceanu są takie same. Mali to nie górzysty Afganistan i ludzie wyćwiczeni w boju. Przy użyciu samolotów zdalnie sterowanych, można praktycznie w 90% kontrolować terytorium. Wystarczy tylko sprawdzać wodopoje.
Polacy nie powinni tam jechać, bo nawet genetycznie, nie są odporni na takie warunki jak, choroby, owady i.t.p. , jak by im się udało to przeżyć, to by wygrali, chyba że są ciemnoskórzy, tacy mogą tam jechać.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sytuacja w Mali sprzed dwóch dni. Okręgami o kolorach czerwonym, żółtym, błękitnym i granatowym zaznaczono miasta kontrolowane przez islamistów. Żółte linie ukośne oznaczają regiony zaangażowania francuskich oddziałów wojsk lądowych, a czerwone, nieregularne gwiazdy – obszary bombardowań lotniczych. Dzisiaj wszystkie miasta frontowe, od lewej: Diabaly, Konna i Duentza znajdują się już w rękach rządowych / Grafika: France24"

Francuskie sukcesy w Mali"

Wczoraj potwierdzono oficjalnie odbicie z rąk islamskich rebeliantów miast Diabaly i Duentza w środkowej części Mali. To jeden ze zwrotnych punktów tej wojny.
Według wczorajszego, oficjalnego oświadczenia francuskiego resortu obrony, potwierdzonego przez przedstawicieli rządów w Paryżu i Bamako, 19 stycznia jednostkom wojskowym obu państw udało się zmusić do odwrotu formacje dżihadystów z rejonów niewielkich miejscowości Mopti i Sevare, w pobliżu miasta Konna. Dzień później odzyskano natomiast kilkudziesięciotysięczne Diabaly i Duentzę.

Walki o te pierwsze miasto toczono od kilku dni (Mirage w Bamako, 2013-01-18), przy czym już w sobotę przedstawiciele malijskich sił zbrojnych donosili o jego zajęciu. Informacja ta została jednak zdementowana przez Francuzów. Ostatecznie dopiero wczoraj Bamako i Paryż potwierdziły, że kontrolują Diabaly, a obrońcy wycofali się.

W codziennym sprawozdaniu resortu obrony poinformowano także o wkroczeniu kolumny wojsk malijsko-francuskich do Duentzy, która została opuszczona przez islamistów kilka dni temu, po rozpoczęciu bombardowań.
Doniesienia te świadczą o osiągnięciu istotnego sukcesu w starciu z rebeliantami. Siłom rządowym i francuskim udało w praktyce odbić największe miejscowości zajęte od początku styczniowej ofensywy islamistów, a także zająć kontrolowaną przez nich wcześniej Duentzę. Co więcej, Tuaregowie, którzy w styczniu 2012 rozpoczęli antyrządowe powstanie, a później zostali usunięci z miast północnego Mali przez dżihadystów, kilka dni temu zadeklarowali pomoc w zwalczaniu radykałów. Obecnie wycofali się oni z żądania niepodległości na rzecz autonomii. Zmiana stanowiska Tuaregów to zasługa francuskiej dyplomacji. Nie przez przypadek kluczowe oświadczenie rzecznika prasowego organizacji MNLA, Moussy Ag Assarida zostało wygłoszone w Paryżu.

Dobrym prognostykiem na przyszłość dla rządu w Bamako jest także stałe zwiększanie się liczebności zagranicznych kontyngentów w Mali. Francuski wzrósł do 2150 żołnierzy, natomiast siły afrykańskie – z Nigerii, Nigru, Togo i Beninu – do 830 żołnierzy, którzy jednak nadal przebywają w stolicy kraju, przygotowując się dopiero do prowadzenia operacji bojowych".
Źródło:
http://www.altair.com.pl/news/view?news_id=9531

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Posiadam rosyjską mapę Mali, którą nawet trudno porównywać z google maps, pod względem ilości zaznaczonych szczegółów: szlaków,połączeń między miastami i wsiami. No ale google maps chyba nie ujmuje takich dróg np. tylko dla rowerów, a tym bardziej dla wielbłądów, nie mówiąc o strukturze terenu pustynnego (kamienie, gruby żwir, i.t.p.), a miejscowi, zwłaszcza Tuaregowie, wykorzystują głównie te szlaki.
Moim zdaniem, to jest tajemnica sukcesu, a nie tam jakieś układy z Tuaregami.
Chyba, że planują cały kraj wywrócić do góry nogami, jak w Iraku, to wtedy faktycznie wojska może być za mało.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
Wydaje mi się, że zapominamy w tym wszystkim o tym, że cały bałagan w Afryce jest spowodowany idiotycznym podziałem terytoriów które poczyniono przy stole w Europie. Tam są zarzewia które bez zmian granic i na nowo napisania państwowości Afryki nie mają szans na wygaszenie. Anglicy, Francuzi a teraz i Amerykanie hołdują zasadzie : dziel i rządź ( i eksploatuj )
To że Francuzi robią sobie kolejny poligon nie świadczy o ich woli rostrzygnięcia jakiegokolwiek konfliktu. Jak mawiał Paton: Wolę mieć Niemców przed sobą niż Francuzów za sobą. Jak dostaną w kość wezwą Legię i skończy się anichilacją a nie dyplomacją. Legia to ich jedyna realna siła
Trzeba spojrzeć na to co się dzieje w Mali przez pryzmat zarówno kolonizacji i Ligi Narodów jak też i działań Międzynarodowego Funduszu Walutowego.Gdyby rzeczywiście chodziło o wygaszenie konfliktu sprawa byłaby zamknięta po tygodniu.Ogień można gasić polewając do wodą albo odcinając dopływ tlenu ( w wolnym tłumaczeniu : AK 47 i pochodne ).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
Francja zaczęła wycofywanie wojsk z Mali, gdzie od 11 stycznia prowadzi operację zbrojną, której celem jest wyparcie dżihadystów - podał we wtorek francuski sztab generalny. Z Mali wyjechało już około 100 żołnierzy z liczącego 4 tys. osób kontyngentu.

Wojskowi przybyli w poniedziałek do Pafos na zachodzie Cypru, gdzie spędzą trzy dni, zanim powrócą do kraju - sprecyzował sztab generalny.

[...]

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/francja-wycofuje-zolnierzy-z-mali,317438.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie