Skocz do zawartości

Kontrowersje" w sprawie Kurasia Ognia"


sebo_sek

Rekomendowane odpowiedzi

Z żołnierzami wyklętymi, to ogólnie jest problem. Jest sprawą oczywistą, że byli patriotami, nienawidzącymi narzuconej przez Stalina władzy, poza tym działali w dużym stopniu w samoobronie (KBW już w pierwszych latach po wojnie wymordowało kilka tysięcy AK-owców). Na to wszystko nakłada się jednak specyfika działalności bojowo-konspiracyjnej po wojnie. Polskie Państwo Podziemne i Armia Krajowa, były zwartymi organizmami, posiadającymi scentralizowaną władzę, sądownictwo, sprawne zarządzane. Nie można było na własną rękę wykonywać wyroków, czy akcji bojowych. Dowódcy oddziałów często rezygnowali z akcji, bo nie było rozkazu, chociaż cel był na wyciągnięcie ręki. Za każdy akt niesubordynacji, czy samowolki, groziła kula w łeb. Poza tym, była jakaś selekcja kadry dowódczej, dopuszczano do decydowania ludzi obdarzonych właściwym charakterem, mających autorytet. Po wojnie to wszystko się posypało o tyle, że wobec braku centralnego zarządzania i nadzoru, lokalni dowódcy oddziałów leśnych, czuli się panami na własnym terenie, decydującymi często o życiu i śmierci wielu osób. Taka sytuacja niestety z natury rzeczy powodowała, w miarę czasowego oddalania się od realiów bycia żołnierzem karnej, sprawnie zarządzanej armii, do częściowego upadku morale i zasad w pełni sprawiedliwego działania. Przecież to oczywiste, że nie wszyscy leśni, walczący z komuną, mieli taką samą wizję Polski i porządku społecznego. Byli bezkompromisowi, walczyli do końca, ale musieli sobie jakoś radzić, żyjąc w społeczeństwie, które coraz bardziej adaptowało się do warunków życia pod rządami komunistów. Podczas, gdy większość ludzi szukała dla siebie jakiegoś miejsca i źródła zarejestrowanego zarobkowania na rodzinę, oni nadal mieli tylko jeden cel - obalić system. Musieli przecież z czegoś żyć, coś jeść, opierać się na zaufanych ludziach, źródłach informacji. Podsumowując - pamięć o żołnierzach wyklętych w lokalnych społecznościach została taka, jaką po sobie zostawili sami wyklęci. Łatwo było się pogubić, stracić rachubę, wcielić się w rolę sędziego, kata, oceniającego kto zasługuje na kulę, a kto nie. Teraz, po latach trudno jest oceniać całą walczącą zbiorowość pod kątem czynów pojedynczych bojowców, tak jak i trudno oceniać ich samych, przez pryzmat zbiorowości. Myślę,że z czasem historycy dojdą do wniosku, że było to działanie w warunkach wojny domowej z jej wszystkimi ciężkimi i brzemiennymi w skutki wyborami. A pamięć lokalna? Pokolenie przekaże pokoleniu, czy Zdzichu, Stachu, albo Marian, co ma tablicę na urzędzie i pomnik na rynku, strzelał tylko do komuchów, czy przy okazji sprzątnął kilku niewinnych ludzi i wyrównał amunicją zadawnione konflikty z sąsiadami.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze jedna kwestia. Ludzie, zwłaszcza mieszkający przez ścianę, często mają gdzieś to, jakie poglądy ma sąsiad. Bardziej patrzą, czy pomoże w potrzebie i powie dzień dobry. Sprawy odnotowane w dzienniku bojowym, jako zlikwidowanie komucha, konfidenta, to w pamięci miejscowej często bezsensowne egzekucje ludzi lubianych i tylko mających kontrowersyjne poglądy. Podejrzewam, że tak mogło też być w poruszonym w innym wątku na forum przypadku egzekucji dokonanej na nauczycielu na oczach jego uczniów. Wrogiem NSZ był nie tyle członek KBW, czy UB, ile każdy lewicowiec, lubiący czerwony kolor.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokumentację Ognia przejął Urząd Bezpieczeństwa w Krakowie. Piszący w latach poźniejszych o Kurasiu korzystali z tej dokumentacji. Zatem można być pewnym, że dokumentacja ta istnieje a jej posiadaczem jest piszący na nowo historię IPN. W końcu lat 70-tych byłem kilkakrotnie na Podhalu i w miejscowościach często odwiedzanych" przez Ognia rozmawiałem z wieloma starszymi mieszkańcami, którzy go znali. Żadna z tych osób nie miała pozytywnego zdania o Kurasiu. Raczej słyszało się z ich ust przeróżne inwektywy. Łagodniejsze określenia to: łazik, rabuś, zbójnik ew. bandyta.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...
nie widze powodow do lubienia slowakow , nie dosc ze dolaczyli sie do blitz krigu , to jeszcze kilka dni przed 1 wrzesnia zabili w gorach Polskiego Soldata
robili to co do nich nalezalo czyli Czesto gesto doprowadzajac Polskich bohaterow w lapy niemiecie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jednocześnie właśnie przez Słowację szły polskie szlaki kurierskie, oddziały partyzanckie dosyć swobodnie działały po obu stronach granicy. Ilu karpackich partyzantów było narodowości słowackiej ? To że mieliśmy z nimi spory graniczne, a w dodatku Słowacy w krytycznym momencie po prostu nie mieli nic do gadania- musieli się Niemcom podporządkować- nie czyni z nich zaprzysięgłych Polski wrogów.
I nikogo nie upoważnia do czystek etnicznych.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie