Skocz do zawartości

Las i jego mieszkańcy


DOMILUD PL

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 169
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
  • 2 weeks later...
A propos małej sarenki:
Ludzie o dobrych sercach zabijają dzikie zwierzęta

Do ośrodka dla dzikich zwierząt w Złotówku co roku ludzie przywożą kilkaset małych zwierząt, które znajdują podczas spacerów. - Myślą, że robią dobry uczynek, tymczasem narażają je na śmierć i życie w niewoli - alarmuje dr Piotr Szymański, kierownik placówki. - Grzechów ludzkich wobec dzikich zwierząt jest znacznie więce

Tylko w ciągu ostatniego tygodnia do Ośrodka Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Złotówku przywieziono dwa zdrowe koźlaki sarny, jeden miał dwa dni, drugi trzy tygodnie. Mniejszego nie udało się uratować i zdechł, starszy jeszcze długo będzie karmiony z butelki.

- Zwierzęta właśnie wydają młode na świat. Obawiam się, że zaraz tłumy będą nam zwozić młode znalezione w lesie lub na łące - mówi dr Piotr Szymański, szef ośrodka. - Ludzie myślą, że koźlę sarny zostało porzucone przez matkę, i zabierają je z sobą. Tymczasem jego matka może być kilkanaście metrów dalej i wcale nie zamierzała zostawić potomstwa. W ubiegłym roku przywieziono 20 takich małych, zdrowych koźląt, które mogły żyć sobie w lesie.

Podobnie jest z innymi małymi zwierzętami. W ubiegłym roku do podwrocławskiego Złotówka przywieziono zajączki spod Warszawy i z Krakowa znalezione na działkach. Potem ich opiekunowie" dopytywali, jak się ich zajączek czuje. Najlepiej czułby się przy boku matki. Regularnie przywożone są warchlaki dzika, jeże, ptaki.

Dr Szymański: - Widząc małe sowy pod drzewem, wiele osób uznaje, że wypadły z gniazda i są skazane na śmierć. To błąd. Podrośnięte pisklęta są w stanie wdrapać się z powrotem na drzewo.

Większe zagrożenie dla zwierząt sprowadza sam kontakt z ludźmi. Mały ptak wzięty w ręce jest w takim stresie, że może tego nie przeżyć, grożą mu różnego rodzaju infekcje roznoszone przez człowieka. Poza tym, nawet jeśli tylko pogłaszczemy małą sarnę, to zostawiamy na niej swój zapach. Matka nie podejdzie już do naznaczonego w ten sposób koźlęcia i zdechnie ono z głodu.

W tym roku szef ośrodka w Złotówku miał już 72 wyjazdy do potrąconych saren. Olbrzymia część z nich była martwa albo tak poraniona, że trzeba było je uśpić. Niektóre zwierzęta udaje się uratować. W środę dr Szymański musiał kozłowi sarny odciąć kawałek nogi pogruchotanej przez samochód.

- Sarny nie są zbyt mądrymi zwierzętami, dlatego to kierowcy powinni uważać, jadąc przez las albo drogą oznaczoną znakiem, że w pobliżu są dzikie zwierzęta. Także ze względu na swoje bezpieczeństwo. Zderzenie z dorosłym dzikiem może się tragicznie skończyć - mówi szef ośrodka w Złotówku.

Pięć razy przyrodnik wyjeżdżał do saren pogryzionych przez psy, żadnej nie udało się uratować. Jedna miała wygryziony bok, inna brzuch i narządy rodne. - Nie zagryzły ich zdziczałe psy, ale takie, które mają swoich właścicieli i którzy spacerują z nimi po lesie bez smyczy. Uważają, że tam ich psy mogą robić, co chcą - irytuje się Szymański.

Prof. Józef Nicpoń z Uniwersytetu Przyrodniczego zwraca uwagę, że Wrocław się rozrasta na tereny zajmowane dotąd przez dzikie zwierzęta. - One się przyzwyczajają do ludzi, ale powinniśmy umiejętnie je traktować. Nie ingerować w ich życie, kiedy nie jest to potrzebne. Nie zabierać do domu każdego spotkanego jeża, sowy czy sarenki. Zachować zdrowy rozsądek.

Więcej... http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,11873170,Ludzie_o_dobrych_sercach_zabijaja_dzikie_zwierzeta.html#ixzz1wx2vLYaN
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tymi sarnami to nie do końca tak. Problem leży w liczebności. W chwili obecnej na przeważającej części kraju sarny nie mają naturalnych wrogów.

Rozmawiałem kiedyś z żoną myśliwego na temat polowań. Powiedziała, że odstrzał saren to ostateczność. Jak twierdzą mysliwi, na sarenki szkoda naboju bo to żal, bo mięsa z tego niewiele itd. Tym sposobem sarny rozmnożyły sie w sposób niespotykany. U mnie na porządku dziennym są przypadki gdy np w pełni lata jak już zboża wysokie pojedyncze kozły podchodzą pod sam płot domu w środku dnia, a wieczorami już całe stadka pasa się kilkadziesiąt metrów od zabudowań.

Dwa lub trzy lata temu doznałem szoku, gdy w środku zimy podczas wieczornego spaceru zobaczyłem ogromne stado saren pasące się na oziminach. Naliczyłem ok. 100 !!!!! szt.

Stąd też coraz więcej przypadków spotkań z ludźmi, potrąceń itd.
A gdy nie dawno na środku pola dopadł mnie właściciel (okoliczny potentat ziemski) pierwsze jego słowa brzmiały: Polujecie?". Myślał i chyba liczył na to, że kłusuję sarenki. Jak później stwierdził (trochę sobie pogadaliśmy) sarny wyrządzają spore szkody pasąc się na uprawach i zadowala go każda metoda płoszenia tej zwierzyny z pól.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
  • 9 months later...

Po chwili skończyło się jak zwykle. Zryły moje niemieckie pozycje i dały dyla.

A po jakichś 10min gdy już czesałem lasek z lewej widzę że coś kica 10m ode mnie. Przeżyłem lekki szok. Maleńki warchlaczek, cichutko jak mysz kościelna przemknął obok mnie. Po prostu rozdzieliłem stadko. Stare sztuki poszły w prawo, a mały w lewo. Ale potem do nich dołączył. Był tak szybki że nie zdołałem sięgnąć po aparat. A ja w obawie przed powrotem lochy w pierwszej chwili obejrzałem się za wysokim drzewem. Po chwili usłyszałem chrząkania i trzaski. Stado poszło w las.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie