Jump to content

Bawaria boi się Hitlera


Recommended Posts

Bawaria boi się Hitlera
Piotr Jendroszczyk 13-02-2010, ostatnia aktualizacja 13-02-2010 02:37

Władze landu nie chcą, by przypominano związki kanclerza z regionem

– To absurd – mówi izraelski filmowiec Menasze Raz, któremu odmówiono zgody na kręcenie filmu dokumentalnego o Hitlerze w jego bunkrze w Obersalzbergu. – Zawiadomiono mnie, że zdjęcia z tego miejsca mogłyby się przyczynić do popularyzacji Hitlera w środowisku neonazistowskim, czego Bawaria chce za wszelką cenę uniknąć – tłumaczy „Rz”.
Jedna czwarta obywateli RFN uważa, że nazizm miał dobre strony: nie było bezrobocia, budowano autostrady
Filmowiec wielokrotnie bywał w Obersalzbergu. Widział kwiaty i znicze zapalone na cześć wodza III Rzeszy w ukochanym przez niego zakątku Niemiec. Miał tam swą siedzibę od czasu, gdy rozpoczynał karierę polityczną w Monachium w latach 20. ubiegłego wieku. Tam napisał część „Mein Kampf” i snuł plany uwolnienia ludzkości od Żydów. Po zdobyciu władzy przez nazistów cały region został przekształcony w twierdzę, w której centrum mieściły się willa Hitlera, bunkier oraz domy nazistowskich dygnitarzy. Ponad tysiąc alianckich bomb zamieniło w gruzy większość tych zabudowań, a ocalałe Amerykanie przekształcili po wojnie w kwatery dla swoich żołnierzy.
Menasze Raz chciał to przypomnieć w filmie dokumentalnym, dla którego miał już gotowy tytuł: „Camp David Hitlera”. Bawarskie Ministerstwo Finansów nie chce jednak o takim projekcie słyszeć. Izraelski filmowiec może kręcić do woli w okolicy, ale bunkier Hitlera pozostanie dla niego niedostępny.

Zakaz wstępu

– Zakaz dotyczy wszystkich, nie ma tu znaczenia narodowość autora projektu – twierdzi Ministerstwo Finansów. To w jego gestii znajduje się cały teren po wycofaniu się armii amerykańskiej kilkanaście lat temu.
– Moim zdaniem władze Bawarii obawiają się, że takie przedsięwzięcie jak moje może przypomnieć wszystkim, że to właśnie w Bawarii Hitler zaczynał karierę. Robią wszystko, by uniknąć kojarzenia zbrodniarza z tym landem – tłumaczy Raz.
Nie od dziś Bawaria czyni co w jej mocy, by zasłużyć na miano wzorowego landu, który najbardziej energicznie zwalcza wszelkie przejawy ideologii nazistowskiej. Rząd w Monachium raz po raz domaga się rozpoczęcia powtórnej procedury delegalizacji neonazistowskiej NPD. Odmawia też zgody na publikację „Mein Kampf”, do której posiada prawa autorskie. Otrzymał je od władz alianckich, które po wojnie nie wiedziały, co z tym fantem zrobić. Bawarskie władze odrzucają więc od lat projekt naukowy Instytutu Historii Najnowszej w Monachium, który zamierzał wydać „Mein Kampf” opatrzoną komentarzami wyjaśniającymi absurdalne tezy Hitlera. – „Mein Kampf” jest bublem pod każdym względem i publikacja w Niemczech przyczyniałaby się najwyżej do ośmieszenia autora – twierdzi prof. Werner Bergmann z berlińskiego Centrum Badań nad Antysemityzmem. W Monachium radzą poczekać do 2015 roku, kiedy w 70. rocznicę śmierci Hitlera wygasną prawa autorskie. Na razie za rozpowszechnianie książki grozi kara do trzech lat więzienia.

Krasnal na cenzurowanym

Gorliwość Bawarczyków prowadzi nierzadko do komicznych sytuacji. Mógł się o tym przekonać przed rokiem rzeźbiarz Ottmarl Hörl, twórca ogrodowych krasnali z ręką podniesioną w nazistowskim pozdrowieniu. Gdy jeden z takich krasnali pojawił się w galerii w Norymberdze, prokuratura wszczęła natychmiast śledztwo, dopatrując się w tym próby wskrzeszenia nazizmu. – Moją intencją było ośmieszenie nazizmu – tłumaczył Hörl, krytykując nadgorliwość bawarskich urzędników, pragnących uniknąć wrażenia, że coś się zmienia w podejściu do nazistowskiej przeszłości.
To właśnie władze Bawarii wystąpiły do sądu, próbując zapobiec w ubiegłym roku publikacji replik nazistowskich gazet przez jednego z brytyjskich wydawców. Postanowił on udzielić Niemcom lekcji historii, jakiej do tej pory byli pozbawieni. Sąd orzekł, że nic nie stoi na przeszkodzie publikacji wiernych kopii wydań gazet sprzed co najmniej 70 lat. Późniejsze są zakazane, nawet opatrzone odpowiednim komentarzem.
– Takie działania mogą utrudniać Niemcom rozliczenie się z przeszłością – twierdzi prof. Bergmann. Jedna czwarta obywateli RFN uważa, że „nazizm miał dobre strony”: za Hitlera nie było bezrobocia, funkcjonowało państwo opiekuńcze i budowano autostrady. W grupie wiekowej powyżej 60 lat takiego zdania jest jedna trzecia ankietowanych. Coraz więcej Niemców przychyla się do opinii, że III Rzesza była państwem bezprawia. Przeciwne zdanie ma co dziesiąty Niemiec.
Rzeczpospolita
http://www.rp.pl/artykul/433236_Bawaria_boi_sie_Hitlera.html
Link to comment
Share on other sites

Twierdza neonazistów

Piotr Jendroszczyk 21-02-2010, ostatnia aktualizacja 21-02-2010 00:07

Niemieccy neonaziści zamierzają przekształcić małą wioskę w pobliżu Halle w Saksonii Anhalt w swój bastion

Dwójka wysokich funkcjonariuszy Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec (NPD) kupiła opustoszały zamek na skraju liczącej kilkaset mieszkańców wioski Trebnitz. Zamek jest potężną budowlą, nieco zaniedbaną i zapuszczoną. Ma jednak 8 tys. mkw. powierzchni, której każdy metr zamierzają wykorzystać neonaziści, licząc, że z dala od wielkich miast nikt im nie będzie przeszkadzał. – Nic mi nie wiadomo o tego rodzaju planach. Zamek kupiły prywatne osoby, a nie nasza partia – przekonuje „Rz” Klaus Beyer, rzecznik NPD. Nikt w to nie wierzy. – Zapewnienia, że zamek ma służyć do prywatnych celów, należy włożyć między bajki – twierdzą zgodnie niemieckie media.

NPD ma od lat poważny problem, gdyż nie ma gdzie prowadzić szkoleń, zgromadzeń i zebrań. Trudno je organizować w berlińskiej centrali partii w Köpenick. Znajduje się pod stałą obserwacją przeciwników NPD i jest właściwie bezużyteczna, gdyż przeciwnicy są w każdej chwili gotowi zablokować do niej dostęp. Sam budynek nosi liczne ślady po atakach torebkami z farbą czy kamieniami. Wnętrza chronią pancerne szyby oraz stalowe i wąskie drzwi. – Rzeczywiście mamy problemy z wynajęciem lokalu na partyjne zjazdy – przyznaje rzecznik Beyer. Żadna niemiecka gmina nie wynajmie neonazistom publicznych lokali, a właściciele prywatnych boją się starć neonazistów z przeciwnikami.

Formalnie rzecz biorąc, NPD jest legalnie działającą partią w Niemczech. Ma około 6 tysięcy członków i wiele tysięcy zwolenników. Ma też swych przedstawicieli w parlamentach dwu graniczących z Polską landów: Saksonii oraz Meklemburgii Pomorzu Przednim. Daje tam o sobie znać przy okazji każdych wyborów, oblepiając graniczne miejscowości antypolskimi plakatami w rodzaju: „Wstrzymać polską inwazję” czy „Niemcy dla Niemców”. Ale NPD ma też setki tysięcy aktywnych przeciwników, którzy paraliżują publiczne wystąpienia neonazistów. Nie pomaga im nawet ochrona policji przysługująca w przypadkach, gdy otrzymują oficjalne zezwolenia na planowane marsze. Tak było niedawno w Dreźnie, gdzie szpaler kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców miasta zapobiegł przemarszowi neonazistów pragnących uczcić w ten sposób kolejną rocznicę „bombowego holokaustu”, jak nazywają aliancki nalot na miasto w lutym 1945 roku.

Spokój i ciszę ma zapewnić funkcjonariuszom NPD właśnie zamek w Trebnitz. Kosztował zaledwie 80 tys. euro, bo wymaga ogromnych środków na remont. Skąd nowi właściciele je wezmą, nie wiadomo. Partia ma obecnie poważne kłopoty finansowe. Zmuszona została do zapłacenia 2,5 mln. euro kary za to, że wyłudziła z kasy państwowej ponad milion euro dotacji państwowych, zawyżając w oficjalnych sprawozdaniach sumy zebranych składek członkowskich oraz darowizn. Otrzymywała tym sposobem wyższe dotacje państwowe przyznawane przez Bundestag. Ma do nich prawo każda niemiecka partia polityczna, która zdobyła w wyborach parlamentarnych co najmniej pół procentu głosów. Na NPD głosowało w ostatnich wyborach 1,5 proc. obywateli, prawie tyle samo co w poprzednich. To dużo, jeżeli pamiętać, że od 1972 roku NPD miała poparcie oscylujące wokół pół procentu głosów.

– Nie świadczy to bynajmniej, że NPD rośnie w siłę. Jest nadal partią marginalną i taką pozostanie. Im jest o niej głośniej, tym więcej zdobywa zwolenników – twierdzi prof. Klaus Schroeder, ekspert zajmujący się niemieckim prawicowym ekstremizmem. Głośno było o NPD dwukrotnie w ostatnich latach. Po raz pierwszy kiedy z inicjatywy rządu oraz obu izb parlamentu wszczęto procedurę delegalizacji partii nawołującej otwarcie do nienawiści rasowej. Trybunał Konstytucyjny odrzucił jednak w 2003 roku wniosek delegalizacyjny, gdy się okazało, że spora część przywódców NPD współpracowała od lat z niemieckim kontrwywiadem. Składali regularne sprawozdania, otrzymywali za to pieniądze, które przeznaczali zresztą na działalność partyjną i nierzadko ustalali partyjne przedsięwzięcia z przedstawicielami Urzędu Ochrony Konstytucji (kontrwywiad). Powstało podejrzenie, że kontrwywiad celowo sterował działalnością NPD w taki sposób, aby zdobyć argumenty służące jej delegalizacji. NPD triumfowała. Triumfowała i rok temu, gdy wbrew powszechnym podejrzeniom zabrakło dowodów, iż zwolennicy tej partii stali za zamachem na szefa policji w Pasawie. Został ciężko ranny, a niemieckie służby stawały na głowie, szukając na próżno zamachowców w środowiskach neonazistów.

rp.pl
http://www.rp.pl/artykul/437042_Twierdza_neonazistow.html
Link to comment
Share on other sites

Związki Hitlera z Bawarią i Bawarii z Hitlerem były bardzo silne, tutaj go wielbiono i stąd pochodzili najbardziej fanatyczni i oddani mu żołnierze. Obok zdjęcie wykonane w 1923r. w trakcie propaganowej podróży Hitlera po Bawarii. Już wtedy był witany tutaj entuzjastycznie.
Dzisiaj z tą pilotką nie wywołałby zachwytu, ale wtedy pilotki były bardzo rendi", stąd to uwielbienie Bawarczyków.

Link to comment
Share on other sites

Adolf prezentuje obowiązkowy zimny łokieć a pilotka w sam raz na dobre Elektro.
Zamek jest naprawdę piorunujący niczym Wolfenstein albo szkoła na mazurach.

No i najbardziej znamienne zdanie o NPD w całym artykule
Im jest o niej głośniej, tym więcej zdobywa zwolenników"
Link to comment
Share on other sites

Archived

This topic is now archived and is closed to further replies.

×
×
  • Create New...

Important Information