Skocz do zawartości

Artykuł o poszukiwaczach w Polska The Times


KudłatyHD

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 56
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Napisano
gwoli ścisłości
the times występuje w

głos wielkopolski
dziennik bałtycki
gazeta krakowska
dziennik zachodni
gazeta opolska
kurier lubelski
gazeta wrocławska
dziennik łódzki

nie wiem jak indziej ale w głosie wielkopolskim jest ten dodatek męska rzecz
Napisano
27 października się ukaże, czyli w poniedziałek. Marecki musisz chwilkę poczekać:D Jak narazie ja go tylko mam;], troche okroili materiał, szkoda. Ale i tak jest to półtorej strony A4.

Męska Rzecz, jest dodawana do każdego dzinnika The Times.
Napisano
...czyli jutro będzie. Czuję się zobligowany do zakupu, bo widzę że tu sami swoi ;) Szkoda że w Chrobrzu nie udało się zamienić kilku słów więcej z bratnią duszą z pokoju naprzeciw.
pzdr, Art
Napisano
Wg mnie poruszone wszystkie ważniejsze sprawy, szkoda tylko że tak pocięli. To kobieta musiała być, żeby zrezygnować z tekstu na rzecz obrazka ;) Jest możliwość zamieszczenia pełnego tekstu artykułu na forum?
Napisano
Proszę bardzo:

Poruszam się powoli. Na dworze jest ciemno a ja chcę sprawdzić każdy centymetr podłoża. Spoglądam jeszcze raz na partyzancką, ręcznie robioną mapę. Jeśli jest dokładna, to kilkadziesiąt lat temu, w tym miejscu, mały oddział Armii Krajowej miał swoją zimową kwaterę. Teren jest lesisty a jednocześnie położony na wzgórzu. Stanowi doskonały i bezpieczny punkt obserwacyjny. Żołnierze mogli tutaj spokojnie odpocząć, zjeść coś ciepłego, przygotować karabiny do walki, naostrzyć bagnety.
Wyobrażam sobie jak śpiewali partyzanckie pieśni i dodawali nawzajem otuchy przed kolejną walką. Gdy do niej ruszyli na pewno nie mieli czasu posprzątać. Na obozowisku zostały strzępy mundurów, resztki zużytej broni, zapodziane naboje, orzełek z żołnierskiej czapki. Może to właśnie mi uda się odnaleźć pamiątkę tamtych czasów.
Zza drzew przenikają pierwsze promienie słońca. Chociaż w całkowity skupieniu pracuję już trzecią godzinę, nie tracę nadziei. Poprawiam słuchawki na uszach i przytykam detektor jak najbliżej ziemi. Wreszcie słyszę charakterystyczny pisk. Z bijącym mocno sercem oznaczam aktywny punkt i wyciągam z plecaka składana saperkę. Za chwilę okaże się czy natrafiłem na ślad historii czy porzuconą przez współczesnego turystę puszkę.
Tak Marcin Piotrowski z uśmiechem streszcza jedną ze swoich wypraw w poszukiwaniu skarbów. Pasją klika lat temu zarazili go koledzy, za których namową poszedł na wspólną eksploracje poniemieckiego śmietnika na wrocławskich Niskich Łąkach.
Nie znalazł wtedy nic ciekawego ale zrozumiał, że aby poczuć dreszczyk emocji i rozwiązać niejedną zagadkę historyczną nie trzeba wcale być Indianą Jones z filmu „Poszukiwacze zaginionej arki”.
Podstawowym atrybutem polskiego eksploratora jest detektor metali. Urządzenie, które za pomocą fal elektromagnetycznych lokalizuje zakopane przedmioty z cyny, miedzi, cynku, ołowiu, złota czy srebra. Jeśli detektor rozpozna metal poinformuje o tym za pomocą dźwięku w słuchawkach.
Oprócz wykrywacza warto również zaopatrzyć się w saperkę i wygodne najlepiej wojskowe ciuchy.
Jednak kupienie sprzętu i dobre chęci nie wystarczą. Zanim pan Marcin wyjdzie w teren dokładnie zapoznaje się z historią i topografią badanego regionu.
- Szukanie po omacku to strata czasu - podkreśla – Staram się dotrzeć do jak najstarszych map. Bywa, że w miejscu gdzie teraz jest łąka, przebiegała dawnej ruchliwa droga. Jeśli wyznaczę dokładnie jej trakt, mam spore szanse, wydobyć z pod ziemi rzecz, którą ówcześni ludzie wyrzucili podczas podróży albo zgubili.
Znalezienie przedmiotu to dopiero początek. Teraz trzeba ustalić czy ma jakąś wartość i z jakiej epoki pochodzi. Teraz rozpoczynają się konsultacje z historykami, muzealnikami i znajomymi.
- Dajmy na to że wykopię guzik od munduru jakiejś armii – mówi Marcin Piotrowski- Wspólnie z ekspertami do spraw wojskowości ustalam, której formacji żołnierze nosili takie uniformy. Gdy już wiem, że jest to na przykład element od munduru piechura z armii napoleońskiej, interesuje mnie jak wyglądała reszta. Czapka, buty płaszcz. Kiedy już wszystko ustalę, chce wiedzieć co wojacy Napoleona robili na moich ziemiach. Żeby to zrozumieć muszę znać szerszy kontekst historyczny. Nim się obejrzę, przyswajam sobie całą historię wojen napoleońskich.
Bywa, ze mimo dobrych map i ciekawego miejsca poszukiwania kończą się klapą.
Kiedyś Marcin wraz z archeologami prowadził badania na terenie gdzie przed wojną była niewielka osada. Po kilku godzinach bezowocnej pracy w końcu detektory wykryły, że w ziemi znajduje się coś dużego. Rozpoczęli gorączkowe kopanie, które trwało chyba ze dwie godziny. Na głębokości półtora metra ich oczom ukazał się „skarb”. Był to zniszczony emaliowany garnek, pamiętający co najwyżej epokę Gierka. Naczynie pierwszą wartość historyczną osiągnie za jakieś 100 lat.
Innym razem szczęście wydawało się być naprawdę blisko. Marcin z przyjaciółmi wyciągnął z ziemi klika ciężkich poniemieckich kanek. Niestety po ich otworzeniu znaleźli w środku przemoknięte, cuchnące zgnilizną ciuchy.
- Często naszych trofeów nie ma sensu zabierać ze sobą ale nawet dzięki nim stajemy się świadkami historii. Na przykład na terenach gdzie mieszkańcy musieli uciekać przed obcym wojskiem. Liczyli, że za kilka dni wrócą i to czego nie mogli zabrać zakopywali. Nierzadko było to jedzenie. Przez lata żerowały na tym robaki i gryzonie, chociaż ostatnio znalazłem szklaną butelkę nienaruszonego przedwojennego oleju.
Ale i przypadkowi poszukiwacze mają tez sukcesy. Jakiś czas temu znaleziono pod Płockiem bullę Bolesława Kędzierzawego z 12 wieku, dzięki akcji magazynu Inne Oblicza Historii trafiła ona do Muzeum na Zamku Królewskim w Warszawie. Na ziemiach polskich można również znaleźć wiele cennych monet nawet z początku wieku.
Najczęściej historyczne znaleziska pochodzą z XVII i XVIII wieku - prawdopodobnie dlatego, że wtedy historia Polski była bardzo burzliwa – tłumaczy Pan Marcin.
Jeśli chcemy zgłębić zagadki II wojny światowej to najlepszym terenem do tego są Góry Sowie. Niektórzy uważają, że jest to najbardziej tajemniczy obszar w Europie, skrywający wiele niewyjaśnionych zagadek Są tam niedostępne sztolnie, tunele i podziemne fabryki.
Żeby znaleźć prawdziwy skarb nie trzeba wcale natrafić na bursztynową komnatę. W Brzegu wiele cennych przedmiotów znaleziono w odkrytym...średniowiecznym wychodku. Był tam nawet pas rycerski.
Są tacy, których interesują tylko militaria. Szable, bagnety, noże, przerdzewiałe karabiny. Problem zaczyna się gdy znajda duży pocisk albo minę. Wtedy należy zawiadomić policję i saperów.
- Przygoda z czymś takim może skończyć się tragicznie. Ja na całe szczęście nie odkryłem żadnych niewypałów. Jednym z zaskakujących znalezisk był motor Harley Davidson na rosyjskich rejestracjach znaleziony w okopie niedaleko Opola. Potem w książkach historycznych przeczytałem, że amerykanie pod koniec wojny przysyłali te maszyny w ramach pomocy dla Armii Czerwonej.
Eksploratorzy z prawdziwego zdarzenia po skończeniu prac zakopują dziury a znalezione eksponaty zgłaszają do muzeum. Współpracują z archeologami i zdarza się, że są od nich dużo bardziej skuteczni. Boleją, że państwo nie chce uznać ich jako zalegalizowanej grupy poszukiwaczy pamiątek z przeszłości.
- Mogę sobie kupić, detektor, mogę nawet z nim chodzić po lesie ale teoretycznie nie mam prawa wykopać tego co znajdę. Potrzebne jest pozwolenie konserwatora zabytków a o to niezwykle jest trudno. Nawet gdy działam uczciwie mogę mieć nieprzyjemności z policją. Teoretycznie należy się znaleźne a i tak w większości przypadków możemy liczyć jedynie na dyplom – wylicza Pan Marcin.
Tu nie chodzi o zysk ale nie chce, żeby ktoś za moja pasję zamykał mnie do więzienia.
Zawodowi archeolodzy podchodzą sceptycznie do inicjatyw amatorów z grup poszukiwaczy. Twierdzą, że kradzieże zabytków są tak stare jak historia świata. Zmieniły się jedynie metody. Już w starożytności plądrowano groby faraonów. Dziś na aukcjach internetowych takich jak allegro czy e-bay można znaleźć skarby nielegalnie wykopane za pomocą detektora metali. A wystarczy zmienić prawo rodem z PRL i dużo cennych artefaktów znalazło by się w Polskich muzeach jak to jest na zachodzie.
- Pewnie, że zdarzają się nieuczciwi. Wydaje mi się jednak, że zakazy i surowe prawo powiększają tylko „szarą strefę” tych, którzy swoje trofea będą woleli schować albo sprzedać na zachód niż zgłosić się do muzeum czy konserwatora zabytków. Do państwa należy nawet to co znajdziemy na własnej działce. Jeśli zgłosimy się z jakimś znaleziskiem to donosimy sami na siebie bo w praktyce nie mieliśmy prawa tego znaleźć.
Mimo trudności i dylematów moralnych pan Marcin nie zamierza porzucić swojej pasji. Jest w tym coś magicznego – mówi – Ile razy wracałem przemoczony , zziębnięty, bez łupu a i tak byłem szczęśliwy.
W przyszłości chciałby spróbować swoich sil jako poszukiwacz skarbów w zatopionych wrakach statków. Jeśli pozwoli czas i finanse może już niebawem, przebrany w strój płetwonurka będzie penetrował dna mórz i oceanów."
Napisano
Eksploratorzy z prawdziwego zdarzenia po skończeniu prac zakopują dziury a znalezione eksponaty zgłaszają do muzeum. "
Taaaa.....

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie