Heruss Napisano 4 Sierpień 2004 Autor Napisano 4 Sierpień 2004 WitamJak w temacie, wczoraj w TVN24 widziałem że związki wypedzonych niemców zwracają się do polskich i europejskich sądów żeby Polska oddała im zagarnięte" ziemie. Ciekawe co odpowie na to polski rząd??Sprzedali nas jak wchodziliśmy do Unii, zapowiada się 5 rozbiór Polski, w imię praw wypędzonych. Ciekawe kto nam zwróci nasze ziemie za Bugiem hehe, Polak przed i po szkodzie glupi, tylko szkoda że to my szaraczki dostaniemy po d..pie.Jak przyznali odszkodowania Polakom repatriantom, to tym bardziej wygrają procesy niemiaszki, którzy mają więcej kasy na prawników.Heruss
Romel79 Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 rząd zpewnością będzie przweciwny, bo wypłacenie odszkodowań za te ziemie było by katastrofą dla budżetu, nie wspominając o tym że rząd byłby skończony w powoli zbliżających się wyborach.bardziej według mnie należy się bać żydów, bo oni będą więcej chcieli i nie dopuszczą do tego aby się im nie udało.pozdrRomel
IRONRAT Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 W Warszawie, urzędnicy kończą szacowanie strat wojennych. Poznań również poszedł śladami stolicy. W razie żądań zwrotu jakiś majatków miasta te zarządają odszkodowań za zniszczenia wojenne, które wielokrotnie przekraczają wartość majątku, o którego zwrot próbują dopominać się Niemcy. Szacuje się, iż reparacje za zniszczenia dla całej Polski przekroczyłyby 100 mld euro.Tak na marginesie, to chyba Hitler wydał w czasie wojny zarzązenie nakazujące przesiedlenie i zakazujące uczciwym Niemcom pozostanie za linią wojsk niemieckich. Za ewakuacją" Prus Wschodnich stał gaulaiter Erich Koch. Jako urzędnik III Rzeszy wydał taki rozkaz. Nie bez powodu bał się wracać do swoich. Został aresztowany po wojnie na terenie Polski.Fakt faktem, po wojnie działy się potem różne dziwne rzeczy, szczególnie wobec mazurów i ślązaków, ale chyba czas najwyższy uporządkować kwestie własności w tym kraju, bo zaczyna się robić b...Ironrat
IRONRAT Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 Tak na marginesie, przypomina mi się sprawa pewnego ministra sprzed kilku lat. Przyjechał do Łodzi. Wieść gminna niosła, iż chodziło o odzyskanie i rewitalizację należącej przed wojną do jego rodziny fabryki. Pan minister się zmył, kiedy ktoś przypomniał, iż część łódzkich fabryk została przejęta przez państwo za długi w okresie załamania się rynku rosyjskiego. Znam również konkretne przypadki, gdy właściciele nieruchomości przed wyjazdem (1945, 1968, itd) przekazywali ją państwu dorowolnie, a teraz pojawiają się jacyś spadkobiercy i chcą zwrotu placu, kamienicy...Ironrat
SL Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 ja mieszkam na ponimieckiej ziemi(ogólnie w okolicy są grunty pożydowskie i poniemieckie), lecz nikt sie tu nie obawia że niemcy wrócą po swoje, gdyż mają dokumenty na to że to ich ziemia... pozatym słyszałem że niemcy byli bardzo dobrymi, i często lojalnymi według rządu polskiego gospodarzami
Gość Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 Spoko. Ktoś z ziem wyzyskanych" powiedział mi, że nie boją się Helmutów" bo na nich już czeka ziemia w wymiarach 2x2.
Gość Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 Niemcy wezmą wszystko, mimo kajania się podczas uroczystości z okazji wybuchu Powstania Warszawskiego. Wielu zachwyciła gadka Schroedera nad grobami powstańców. Nie wiem ile powstańczych medali damy szkopam ile razy nasza kompania honorowa będzie bić obcasami przed Niemcami. Przed ich napaścią na Polskę w 1939 byli najlepszymi przyjaciółmi naszych polityków. Przyjeżdżali do polski na rauty i polowania, gościł ich marszałek Piłsudski, Beck i inni wielcy . Popieraliśmy aneksje Austrii i Słowacji. Rok w wcześniej u boku Hitlera zajęliśmy Zaolzie. Zabolało dopiero jak Niemcy zapragnęli korytarza do Prus. Niemiec to Niemiec, mówili tak nasi dziadowie i ojcowie, mówi historia. I przykre jest że tylu Polaków ogłupiło wystąpienie Schroedera, co niektórzy pisali że łzy zakręciły się im ze wzruszenia. Panowie patrioci, --wyciąganie wniosków z naszej historii i trochę myślenia nie zaszkodzi nikomu. Same gorące serca nie wystarczą.
Gość Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 Niemcy wezmą wszystko, polskie prawo nie wiele nam pomoże. Teraz obowiazuje u nas nadrzędne prawo unijne, które gwarantuje zwrot majątków Niemcom. Wygrają kazdą sprawe w Strasburgu, po 10-20 przegranej polski rząd odpuści.
IRONRAT Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 980 drobna poprawka:zaolzie, jeśli dobrze pamietam to bratanki zdobyli wykorzytując naszą trudną sytuację w 1920r.Jeśli chodzi o prawo unijne, to każdy z członków może zawieścić niektóre przepisy jeśli wymaga tego szczególne dobro państwa.Problemem nie jest unia, ale brak ostatecznego uregulowania prawnego tych kwestii.Tak na marginesie, to była jakaś ustawa dająca czas do maja zeszłego roku na występowanie z roszczeniami. Czy ktoś może pamięta jej szczegóły?Ironrat
Gość Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 Znowu się zaczyna.. A nasz kochany rząd znowu dał dupy. Czesi przed wejściem do Unii uregulowali to ostatecznie (że Niemcy mogą im skoczyć) a u nas się nie udało. Trzeba trzymać kciuki że się iM nie uda (a pewnie się nie uda, tylko panike sieją)
Forteca Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 980 - Zaolzie to odzyskaliśmy mocą osobnej umowy z Czechosłowacją, wbrew Niemcom (konflikt o Bogumin), nie mieliśmy nic wspólnego z Monachium.
Gość Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 12.05.1938 r. odbyła się w Warszawie narada prezydenta Mościckiego z Rydzem – Śmigłym (kontynuatorem polityki pro niemieckiej, prowadzonej przez Piłsudskiego) , Beckiem i Sławojem-Składkowskim na temat polityki polskiej w narastającym kryzysie czechosłowackim. W rezultacie konferencji rząd polski wymógł presję na rząd w Pradze, atakując go za szykany wobec mniejszości Polskiej na Śląsku Zaolziańskim. Ideolaogia tej doktryny zbieżna z żądaniami niemieckimi wobec mniejszości niemieckiej. 2 października 1938 oddziały operacyjne „Śląsk” gen. Władysława Bortnowskiego rozpoczęły obsadzanie Zaolzia. PS forteca zastrzelenie strażnika to incydent lub prowokacja różnie to przedstawiają historycy, ale nie jest usprawiedliwieniam agresja. Większe usprawiedliwienie jest w myśl prawa międzynarodowego dla agresji sowietów w 1939 niż Zaolzia. Mimo podpisania z rosjanami traktatów o nie agresji w stosunku do polski.
IRONRAT Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 Piłsudzki prowadził tak proniemiecką politykę, że w związku z rozwojem faszyzmu za zachodnią granicą proponował sojusznikom (Francja, Wielka Brytania) zrobienie tam porządków. Francja była za, ale WB przeciw, bo wtedy Francja zyskała by zbyt mocną pozycję na kontynencie kosztem Niemiec. Piłsudzki zaproponował wobec tego porządki z wykorzystaniem polskiej armii, ale z powodów powyżej nic nie wyszło.Ironrat
d007 Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 No właśnie od kiedy to Piłsudzki prowadził proniemiecką polityke ??? Chyba racze wręcz przeciwnie. A kto był autorem pomysłu o wojnie prewencyjnej ???pzodrawiamd007
IRONRAT Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 O wojnie prewencyjnej mówił mi jakieś 15 lat temu historyk, którego pasją był właśnie dziadek. Mieliśmy przyjemność rozmawiać, ponieważ miałem w rodzinie ludzi w POW i on szukał pewnych informacji. Jego zdaniem pomysł był marszałka, ale ja zakładam, iż był marszałka lub kogoś z jego najbliższego otoczenia. Sprawa jest chyba mało znana. Ktokolwiek to nie był, trzeba przyznać, iż miał dar przewidywania.Co do proniemieckiej polityki, to dla mnie żart. Jak na kogoś, kto siedział u Niemców w więzieniu...Piłsudzki miał wady i zalety, ale politykę prowadził ani prorosyjską, ani proniemiecką, ale propolską. Ironrat
Gość Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 Piłsudski jako Litwin i komunista (w młodości) widział przede wszystkim zagrożenie ze strony Sowieckiej. Do końca lat 20 prowadził politykę i ekspansję przeciw Rosji, nie uznawał zagrożenia ze strony Niemiec. Nie występował przeciw zapędom niemieckim na terenach plebiscytowych. Ostrzegał kanclerza Niemiec przed niebezpieczeństwem ekspansji rewolucji na zachód. Dążył do konfliktu z Rosją w imię obrony interesów europy a przede wszystkim Niemiec przed ekspansją komunizmu. Jego poglądy proniemieckie uległy zmianie dopiero wobec umacniania się faszyzmu, a stosunek swój zmienił do Niemiec dopiero pod koniec życia. Wtedy właśnie w 1933 zrodziła się koncepcja wojny prewencyjnej, niestety nie wzbudziła ona szerszego zainteresowania na zachodzie (tak on był jej autorem). Dwa lata później marszałek zmarł. Tylko dwa, trzy lata przed jego śmiercią zauważyć można zmianę jego stanowiska co do polityki proniemieckiej na negatywną. Było to za sprawą rodzącego się faszyzmu.
Forteca Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 Powuższe i poniższe za Z. Pruski, ajęcie Zaolzia", Forteca 3-4/98Poniżej jeszcze o Boguminie słów kilka...Do 10 października wojska polskie zajęły cały obszar objęty porozumieniem z rządem czechosłowackim. Niespodziewanie wystąpiły kłopoty z Niemcami bogumińskimi zorganizowanymi w S.A. którzy pomimo braku poparcia ze strony Berlina rozpoczęli przygotowania do obrony miasta,. Doszło nawet prawdopodobnie do starć z zbliżającymi się wojskami polskimi. W związku z zaistniałą sytuacją strona czeska zgodziła się na przyspieszenie cesji Bogumina, który według początkowych ustaleń miał być przekazany 10 października. W drugim dniu operacji wobec obawy, że Niemcy mogą uprzedzić wojska polskie, skierowano część 10 BK Panc-Mot. (24 p.uł. i bateria art. mot.) przez Rybnik na Bogumin.
Heruss Napisano 4 Sierpień 2004 Autor Napisano 4 Sierpień 2004 WitamWidze ze moj poscik wywolal mala burze i dobrze ponizej link do wiadomosci z WP na ten temat.http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?wid=5538277PozdrawiamHeruss
Gość Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 Kanclerz RFN oświadczył, że jego rząd jest przeciwny wysuwanym przez Niemców roszczeniom majątkowym i w razie potrzeby zadeklaruje to wyraźnie przed jakimkolwiek sądem międzynarodowym. Schroeder moze skaładąc takie deklaracje, ale są one bez pokrycia , bo nie ma on mozliwości i narzędzi aby zabronić swoim obywatelom dochodzenia im swych roszczeń w Strazburgu. Wie on o tym doskonale, jest to tylko gra polityczna. Inna sprawa że dziś on jest kanclerzem, jutro kto inny więc to żadna argumentacja. Niemcy od lat prą do odzyskania utraconych majątków, dlatego tak ochoczo np wypłacili odszkodowania (ochłapy) za prace przymusowe podczas wojny. Uważają że w ten sposób się rozliczyli, teraz bedą oczekiwać rozliczeń z naszej strony. Wystapienie Schroedera to tylko wybieg mający uśpić naszą czujność na okoliczność szacowania strat w Warszawie i Poznaniu wskutek działań wojennych. Rząd Niemiecki obawiał się kolejnych roszczeń Polski wobec rządu Niemieckiego.Tą obawe rozwiał w porozumieniu z Kwaśniewskim, jednak to nie załatwia roszczeń obywateli na które rząd niemiecki nie ma wpływu.
Darda Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 W pobocznym wątku tej dyskusji (dotyczącym proniemieckiej rzekomo przedwojennej polityki Polski)niezalogowany użytkownik przedstawiający się jako 980" był uprzejmy napisać: Piłsudski jako Litwin i komunista (w młodości) widział przede wszystkim zagrożenie ze strony Sowieckiej"Ciekawe to, nie da się ukryć. Wychodzi na to, że PPS (a może tylko PPS-FR?) było organizacją komunistyczną? To może SDKPiL było partią konserwatywno-narodową? Bo że komunista musiał być z założenia antysowiecki, to właściwie 980" napisał. Ciekawe to, ciekawe! Ciekawe też, gdzie takich rzeczy uczą.
HUBERTUS 1656 Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 Hoffmander napisał o czekających na Helmutów kawałkach ziemi 2x2.Coś taki rozrzutny?Po drugie jak zakopiesz Helmutów to ich potomkowie pielgrzymki będą robić na groby męczenników pomyśl o czymś nowocześniejszym-może tak kompost i mączka kostna dla krów :)))
adler153 Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 witam.sporo ciekawostek tu wyczytalem - np o niejakim Pilsudzkim" :) przepraszam, juz sie nie czepiam :1. Niemcy wystepuja o odszkodowania na podstawie aktu prawnego(Europejska Konwencja Praw Czlowieka i Obywatela), ktory Polska podpisala calkiem niedawno a jak wiadomo Lex retro non agit".2. roszczenia ze strony niemieckiej wysuwa Pruskie Powiernictwo a nie rzad Niemiec, ktory odszkodowania juz wyplacil. w tym sensie wypedzeni nie maja prawa domagac sie restytucji mienia, za ktore dostali odszkodowanie.3. podliczanie strat w Polsce przez Kaczynskiego jest glupia i pieniacka odpowiedzia, bo takie roszczenia moznaby w przyszlosci wysunac tylko wobec rzadu niemieckiego a nie ziomkostwa. a rzad niemiecki poki co nie wydaje sie byc strona w sprawie.4. mozemy podziekowac Skubiszewskiemu i jego poprzednikom w MSZ za to, ze podpisalismy traktt z Niemcami w 1991 roku, ktory nie reguluje kwestii majatkowych po zmianie granic. teraz jedyne, co moze robic niemiecki rzad to zgrabne uniki - a nasz - strugac glupa, ze pozwy jeszcze nie wplynely...5. dzialanie Kaczynskiego wydaje mi sie grozniejsze niz tych zakichanych ziomkow Pawelki, bo moze otworzyc puszke pandory - my im ziemie odzyskane, ruscy nam kresy, my Czechom kotline klodzka, Litwa nam Wilno, Gdansk - wolnym miastem, Polska od morza do morza itd, itp...pozdrawiamth.ps. zabiora mi stary, poniemiecki rower?:)
jaca2003 Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 W związku z dyskusją na temat roszczeń niemców proponuję uruchomić dawno wygasłe piece w oświęcimiu , majdanku itp. Niemcy będamieli jedyną i niepowtarzalną okazję do całkowitego i ostatecznego rozliczenia sie z historią. Unikniemy w ten sposób zwrotów ziemi 2x2 i póżniejszych pielgrzymek. Ja mogę nawet społecznie nająć się za palacza.A i trochę węgla się ostanie jak te piece wykorzystamy do podgrzewania wody. Kwestia założyc orurowanie.
IRONRAT Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 Za dz zamiast ds mea culpa.Jeśli chodzi o kwestię granic to pragnę przypomnieć mały drobiazg: dzisiejsze granice w Europie, a w szczególności granice Polski są wynikiem porozumienia mocarstw zawartym w Jałcie i później kilkakrotnie potwierdzonym. Przy okazji mam pytanie, co Jałta mówiła o ludności i jej majątku?Ironrat
Gość Napisano 4 Sierpień 2004 Napisano 4 Sierpień 2004 Czy zdrady Powstania ciąg dalszy?Dlaczego czcimy powstańców warszawskich i ich czyn zbrojny? Wobec wielkości i tragizmu ich dzieła, wobec poprzedzającej je bezpośrednio historii Narodu i sytuacji politycznej, w jakiej się dokonało, wszelkie słowa, choćby największe, muszą stracić swój blask i wydać się małe, miałkie, a może i czasem niestosowne. A jednak musimy stale stawiać to pytanie i stale sobie na nie odpowiadać, bo to jest warunek naszej tożsamości. Krótka i choćby częściowa odpowiedź mogłaby chyba brzmieć tak, iż dlatego ich czcimy, że przez swe dzieło pokazali nam, Polakom, na nowo, kolejny już raz w historii, nasze miejsce i miarę tego, kim byliśmy, kim jesteśmy i kim powinniśmy być.Aby nasze życie nie stało się nijakie, by nie rzec byle jakie, pielęgnujemy pamięć czynów i dokonań, które są i będą dla nas wzorem postępowania - niektóre już odwiecznym, punktem odniesienia do naszych obecnych i przyszłych działań, mądrością i nauką zaklętą w trudnych, ale wielkich dziejach i nieustannym wyzwaniem, by choć w części starać się im sprostać. Gdy tego nie spełnimy, staniemy się kimś innym, różnym od naszych przodków, jakimś wyrodnym potomstwem, właściwie nie wiadomo kim. Dlaczego tak długo czekaliśmy?Kolejna, tym razem okrągła 60. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego stała się najstosowniejszą okazją do realizacji tego zadania, a jej obchodom towarzyszą okoliczności szczególne: w końcu, aż po 60 latach, Powstanie doczekało się swego muzeum, a zaledwie kilka lat wcześniej pomnika. Już same te fakty mówią za siebie i każą zadać pytanie: dlaczego aż tyle lat trzeba było czekać? Odpowiedź w ogólnych zarysach jest znana i sprowadza się do stosunku byłych władz komunistycznych i obecnych postkomunistyczno-liberalnych do Powstania: przypomina ono i będzie przypominać pewne niewygodne prawdy. Dlatego w czasach komunizmu chciano je wymazać z pamięci Narodu, ośmieszyć, zakłamać. Nawet po upadku komunizmu" na wszelkie sposoby próbowano jeszcze Powstanie przemilczeć, zmienić jego sens, a nawet szkalować, m.in. zarzucając powstańcom akty nienawiści w stosunku do innych narodowości.Cóż więc takiego stało się w tym roku, skąd po latach nagłe nagłaśnianie rocznicy w mediach na skalę międzynarodową już na kilka tygodni wcześniej, nawet przez próbę łączenia jej z rocznicą zamachu na Hitlera? W tym kontekście nieodparcie pojawia się jakieś nienormalne zdziwienie. Nienormalne, bo przecież już od lat tak właśnie powinno być i cały cywilizowany świat powinien znać historię tego najkrwawszego i najbardziej tragicznego zrywu wolnościowego Narodu żyjącego w centrum Europy w czasie najstraszniejszej wojny w dziejach. Sztuczna niezwykłość medialnego nagłaśniania, odczuwana przez wiele osób, musi nasuwać z kolei jakieś podejrzenia - tym bardziej że w ostatnich latach media skompromitowały się zaangażowaniem w promocję czy też propagowanie różnych podejrzanych, a co najmniej dwuznacznych politycznie lub wręcz niemoralnych wydarzeń, akcji czy przedsięwzięć rządowych itp. Wystarczy tu podać jako przykład gigantyczną i straszliwie tendencyjną kampanię przed referendum w sprawie akcesji do UE oraz zadziwiające na tym tle znikome zaangażowanie i aż dziwne milczenie w sprawie wyborów do Parlamentu Europejskiego, co dało dramatyczną wręcz różnicę frekwencji w obydwu przecież ściśle ze sobą związanych wydarzeniach politycznych - prawie 35 procent!Ten majstersztyk manipulacji, pokazujący zatrważającą siłę i skuteczność swoistej chłosty medialnej" sprzed roku, każe zachować najwyższą ostrożność i wzbudza podejrzenia. Dzwon dlatego głośny, że pusty w środku" - pouczał Ignacy Krasicki. Tak samo dzieje się w przypadku działania mediów: gdy pokazują prawdę, ona sama niejako roni się". Nie potrzeba dodatkowego hałasu i wrzawy, bo ma ona swój blask, jak napisał Ojciec Święty - veritatis splendor". Tylko tam, gdzie sprawa jest niepewna, podejrzana, gdzie czai się kłamstwo i podstęp, trzeba wrzawy, zgiełku i krzyku, bo nie ma tego dostojnego blasku. A ponieważ media z zasady obliczone są na masowego odbiorcę, propaganda musi być dostosowana do przeciętnego poziomu odbiorcy. Tym łatwiej ją zdemaskować, im grubszymi nićmi jest szyta i wikła się w większe sprzeczności i nonsensy.Polityczno-ekonomiczna instrumentalizacjaNa obchodach rocznicy Powstania pojawili się goście z zagranicy, przedstawiciele i następcy historyczni głównych sprawców dramatu, z wyjątkiem Rosji. Oczywiście największe emocje budziła obecność kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera i spośród zagranicznych gości jemu media poświęcały najwięcej uwagi. Podnosiły nastrój nieustannym podkreślaniem, czego oczekują od niego powstańcy. Jednak jak to zazwyczaj w oficjalnych" mediach bywa, weteranom Powstania Warszawskiego, jako najbardziej zainteresowanym... nie dano głosu. A przecież żyje ich jeszcze tyle tysięcy. Zamiast tego powiedzieli nam mądrzejsi" redaktorzy i politycy, czego spodziewają się po kanclerzu powstańcy. Jak to zwykle bywa, już kolejny raz ktoś inny lepiej od samych zainteresowanych wie, co oni myślą i co jest dla nich lepsze...Czego więc zdaniem wszystkowiedzących" oczekiwali powstańcy? Oto mogliśmy się dowiedzieć, że oprócz oczywistego uznania Niemiec za sprawcę II wojny światowej i przeprosin za dokonane zło chcieli deklaracji kanclerza, iż rząd federalny nie poprze żądań majątkowych Związku Wypędzonych ani budowy Narodowego Centrum Wypędzonych w Berlinie - co Gerhard Schroeder faktycznie zadeklarował w swym przemówieniu. Ponadto opowiedział się on za pomysłem prezydentów Polski i Niemiec utworzenia tzw. europejskiej sieci. Wskazał na świetlaną przyszłość całej Europy, a szczególnie Polski w UE i NATO, co stanowi realizację celu Powstania i marzeń powstańców o wolnej i niepodległej Polsce, której bezpieczeństwo i suwerenność zapewniają przymierza równorzędnych partnerów".Otóż skandalem politycznym i dyplomatycznym było - i jest nadal - niezałatwienie i nieuregulowanie w cywilizowany sposób spraw związanych z przeszłością wojenną, natomiast skandalem moralnym i narodowym, wręcz obrazą, jest wplątywanie i wmieszanie różnych ciemnych interesów polityczno-ekonomicznych w obchody czcigodnej rocznicy. To tak, jakby w czasie pogrzebu zamiast uczestniczyć w nabożeństwie żałobnym, krewni zmarłego rozprawiali w kościele o długach lub spadku, jaki pozostawił, zamiast oddać się refleksji nad własnym życiem i sprawami ostatecznymi, jakie każdego czekają.Polacy, szczególnie ci wielcy, byli przede wszystkim ludźmi honorowymi i wielkimi idealistami, pełnymi romantycznej naiwności i wzniosłych marzeń, którzy sprawy materialne zawsze zostawiali nieco na uboczu. Może nawet za bardzo, w porównaniu z kupieckimi narodami, z wyrachowaniem wykorzystującymi nas do różnych celów i z cynizmem uwodzącymi nas szczytnymi hasłami i obłudną mową. My wierzyliśmy deklaracjom i dotrzymywaliśmy przysiąg i zobowiązań kosztem wielkich ofiar i wyrzeczeń. Inni podstępnie je łamali i nie dotrzymywali umów, handlując nami wedle własnego interesu. Wystarczy wskazać na naszą podejrzaną obecność militarną w Iraku, nie wiadomo po co i w czyim interesie. Ale tamę tym manipulacjom można postawić, głosząc prawdę. Prawdę o zdradzie, o hańbie i złu, jakie się dokonywało. Gdy zakłamiemy rzeczywistość, nie będziemy już sobą, staniemy się jak inni. Niech czynią swoje, jeśli chcą czy muszą, ale niech wszystko dzieje się jawnie. Powstanie i jego losy z całą mocą i tragizmem ujawniły wielkość powstańców (może nawet wbrew ich woli, gdyż w zamierzeniu miało potrwać kilka dni) oraz hańbę wrogów i rzekomych sojuszników". Dlatego tyle zmowy milczenia, dlatego tyle kłamstwa, przeinaczeń i propagandy.Haniebne faktyHaniebne fakty, które poprzedziły Powstanie i nastąpiły po nim, a których konsekwencje trwają do dziś, gdyż w przyrodzie nic nie ginie, są następujące: traktat pokojowy po zakończeniu I wojny światowej został złamany przez Niemców przez wywołanie II wojny światowej, co byłoby niemożliwe bez cichej aprobaty Francji i Anglii - jako zwycięskich mocarstw, i współudziału Rosji Sowieckiej - która aktywnie współpracowała z Niemcami przed wojną i włączyła się w nią 17 września 1939 r. Ten cichy współudział rozciągnął się na bierną postawę Francji i Anglii jako naszych sojuszników zobowiązanych do przyjścia nam z pomocą militarną w razie agresji. Francja wypadła z gry" po klęsce w czerwcu 1940 r., a po wyzwoleniu sama omal nie stała się krajem okupowanym z powodu kolaboracji z Niemcami, zaś jej miejsce w walce zajęły Stany Zjednoczone. Rosja, Anglia i USA dokonały podziału powojennej Europy, jeszcze zanim pokonały Niemców. Polska, już w tym czasie sojusznik wojenny, została zdradzona i sprzedana Rosji.Tym samym przyszłe Powstanie zostało skazane na klęskę polityczną, czego prostym skutkiem była - z braku wsparcia i pomocy - również klęska wojskowa. Jedyne zwycięstwo, jakie było w tych warunkach możliwe, to zwycięstwo moralne i bohaterska śmierć z bronią w ręku, a nie jak zwierząt prowadzonych na rzeź, bowiem zgodnie z rozkazami wojennymi Hitlera ludność Warszawy (czy w ogóle Polacy) i tak miała być częściowo zlikwidowana, a częściowo zniewolona, sama zaś Warszawa sprowadzona do roli prowincjonalnego miasteczka przy drodze ach Osten". W takiej sytuacji kto miał pomagać Powstaniu? Czy Sowieci, których celem było ujarzmienie i zniewolenie Polski, a zwycięstwo Powstania stanowiłoby później dyplomatyczny, polityczny i militarny problem? Czy alianci, którzy właśnie sprzedali Polskę, a pomoc Powstaniu byłaby działaniem wbrew interesowi Rosji i zaprzeczeniem decyzji o oddaniu Polski? Sami zaś w tym czasie korzystali z Armii Polskiej i jej żołnierzy, liczących na powrót do wolnej Ojczyzny.Dlatego oprócz bezpośrednich sprawców - Niemców - Anglicy i Francuzi są współodpowiedzialni za tragiczną okupację, a obok Rosji - również bezpośredniej sprawczyni, Anglicy i Amerykanie odpowiadają za okupację komunistyczną. Zapewne z ich punktu widzenia powstańcy mieli pecha", bo ie podporządkowali się" decyzjom mocarstw (o których wszak nie wiedzieli) i wystąpili zbrojnie w obronie wolności. Ale okazało się, że niestety nie walczą tylko z Niemcami, ale nieświadomie z ustalonym już wcześniej owym porządkiem świata". Po pokonaniu Niemców nie podpisano traktatu pokojowego kończącego wojnę, gdyż zaczęła się nowa, zimna wojna" między aliantami, która zakończyła się dopiero po 50 latach. Jednak sprawa traktatu dalej niejako wisi w powietrzu", zaś niektórzy ludzie twierdzą, że II wojna trwa nadal, tyle że nie toczą się działania militarne. Również wszystkie sprawy, które zazwyczaj traktaty takie regulują, a więc majątkowe, odszkodowawcze, graniczne itd., wciąż pozostają nierozwiązane. Próbowano regulować je na różnych konferencjach i w drodze różnych układów, jednak były to rozwiązania cząstkowe i prowizoryczne.I może to by wystarczyło, gdyż czas leczy rany i w końcu trzeba pogodzić się z tym, co nieuchronne, uczestnicy wydarzeń umierają, nowi ludzie przychodzą na świat, zmienia się życie i sytuacja społeczno-polityczna, przeszłość stopniowo się zaciera, a wszyscy zaczynają patrzeć w przyszłość, którą po strasznej wojnie chciano budować jak najlepszą. Nawet po okropnościach wojny okupacja komunistyczna nie była w stanie zabić nadziei w Polakach. Wybór Polaka na Papieża, powstanie Solidarności" na nowo ją ożywiły. Nie zabił jej powrót okupacji komunistów, potem odżyła po zmianach w 1989 roku. Perspektywa uczestnictwa w NATO i UE miała być drogą do lepszej przyszłości. Co się jednak stało i kto wywołał demony wojny, kto zakłóca ten długotrwały proces godzenia się z przeszłością i spoglądanie w przyszłość z nadzieją?Skandal dyplomatycznyOd kilku lat coraz głośniejsze stawały się roszczenia tzw. wypędzonych Niemców, domagających się zwrotu majątków, w wyniku wojny i powojennych ustaleń pozostawionych na ziemiach należących obecnie do Polski, lub stosownych odszkodowań. Z chwilą wejścia naszego kraju do UE podobno pojawiła się możliwość stawiania tych roszczeń przed sądami międzynarodowymi i szansa na wygranie sprawy. Oliwy do ognia dolała sprawa budowy Centrum przeciwko Wypędzeniom. Działania te natychmiast spowodowały reakcję i zaczęto stawiać sobie pytania o majątki polskich obywateli utracone w wyniku wojny, przesiedlenia z terenów wschodnich Polski przedwojennej, a dalej o reparacje wojenne, pracę niewolniczą, ofiary wojenne itd. Stosunki między obu państwami stały się napięte.Z braku miejsca i danych trudno dociekać przyczyn takiego rozwoju wypadków, np. doszukiwać się, kto podburzył wypędzonych" do ich działań, kto i jak podnosił sprawę odszkodowań itd. Można tylko odnosić się do zaistniałych faktów i oceniać realne zagrożenia. Otóż cała działalność wypędzonych" może i ma jakiś realny sens w tym znaczeniu, że faktycznie przysługują im jakieś roszczenia. Jednak ich adresatem w żadnym wypadku nie może być Polska. Albo muszą oni mieć pretensje do samych siebie, że złamali traktat wersalski, albo do własnego rządu czy mocarstw okupacyjnych. Żaden poważny sąd międzynarodowy (ani krajowy) nie może uznać ich powództwa względem Polski, gdyż obowiązujące podstawy prawne to wciąż traktat zawarty po I wojnie światowej oraz postanowienia mocarstw zwycięskich po II wojnie światowej. Natomiast pierwszą kwestią sądową byłoby ich sprawstwo zniszczenia porządku prawnego powstałego po I wojnie światowej i konsekwencje tego, w tym majątkowe czy finansowe. Wielkość roszczeń tzw. wypędzonych Niemców - nawet gdyby ktoś uznał je za zasadne - w stosunku do zniszczeń wojennych, jakie spowodowali (nie tylko w Polsce!), wywołując wojnę, jest naprawdę znikoma. Pozostaje sprawą wewnętrzną Niemców, kto i w jakim stopniu przyczyniał się do wywołania wojny, do jej prowadzenia, udziału, współodpowiedzialności, a więc jak rozłożą na siebie ciężar odpowiedzialności, również tej majątkowej. Kiedy spojrzy się z tego punktu widzenia, kierowanie czysto wirtualnych i absurdalnych żądań pod adresem Polski zakrawa na skandal dyplomatyczny.Polska natomiast została w czasie II wojny światowej i po niej unicestwiona w tym sensie, że z legalnym rządem emigracyjnym liczono się mało, zaś po śmierci gen. Sikorskiego prawie wcale, postanowienia w sprawie Polski zapadały poza plecami tego rządu, porządek ustalony po wojnie był porządkiem militarnym, zaś nowe władze powojenne nie były suwerenne, tylko w całości narzucone, a ich autorytet w całości opierał się na sile i terrorze okupanta. Polska komunistyczna była krajem okupowanym, całkowicie zniewolonym w swych decyzjach politycznych. Odzyskanie suwerenności dokonało się właściwie z chwilą pierwszych wolnych wyborów (a więc wcale nie w 1989 r.), przy założeniu, że tzw. porządek demokratyczny narzucony siłą rzeczy" po 1989 r. jest w pełni uprawniony. Jeśli tak, to odpowiedzialność zewnętrzna za wszystkie sprawy polskie pomiędzy 1939 a 1991 r. (pierwsze wolne wybory), za które normalnie odpowiada rząd, spoczywa głównie na sprawcach likwidacji naszej państwowości (Niemcy, Francja, Anglia, Rosja, USA), a częściowo na tych Polakach, którzy z nimi współdziałali.Dwuznaczne wypowiedziNieprzypadkowo dzieje się to nad grobami zmarłych i głowami żyjących powstańców. Kanclerz w swym przemówieniu zawarł jedno zdanie, które brzmi dwuznacznie. Wprawdzie wcześniej powiedział, że nie może być żądań restytucyjnych ze strony Niemiec, które stawiają na głowie historię, ale następne zdanie jest znaczące: Die mit dem zweiten Weltkrieg zusammenhaengenden Vemoegungsfragen sind fuer beide Regierungen kein Thema mehr in den deutsch-polnischen Beziehungen". Co tłumacz przetłumaczył: wiązane z II wojną światową kwestie majątkowe dla obu rządów nie są tematem w stosunkach niemiecko-polskich". A dalej, że ani rząd Niemiec, ani żadne inne poważne siły polityczne w Niemczech nie popierają indywidualnych roszczeń, nawet jeśli wciąż są podnoszone.Oczywiście kontekst zdaniowy tego podkreślonego zdania (tj. poprzednie i następne) oraz kontekst prawdy historycznej i autorstwo tych słów wskazują, że kwestie majątkowe związane z wojną nie są już więcej tematem dla rządu niemieckiego, w tym sensie, że w czasie wspólnych rozmów nie są (nie będą) podnoszone ze strony Niemiec. Ale w swym dosłownym brzmieniu zdanie to oznacza, że dla obydwu rządów kwestie majątkowe związane z wojną nie są już więcej tematem we wzajemnych stosunkach. Czyżby to miało oznaczać, że i rząd Polski wyrzeka się rozmów w kwestiach majątkowych? I idąc dalej, że nie będzie popierał żądań Polaków przed sądami międzynarodowymi?Brzmi to niepokojąco. Zdanie jest niewątpliwie dwuznaczne. Wprawdzie wypowiedział je kanclerz Niemiec, a nie premier czy prezydent Polski, ale nasuwa się pytanie: czy mimowolnie kanclerz nie zreferował niechcący stanowiska (czy przynajmniej nastawienia w tej kwestii) rządu polskiego? Czemu miała służyć cała wrzawa medialna i wyjątkowa oprawa uroczystości rocznicowych oraz niewiele znacząca deklaracja kanclerza o niepopieraniu w gruncie rzeczy fikcyjnych i całkowicie nieuprawnionych żądań majątkowych, a także w związku z tym niewiele znaczącego Centrum przeciwko Wypędzeniom? Niewiele znacząca z racji samej fikcyjności i bezpodstawności tych żądań. Dzwon dlatego głośny, że pusty"...Psychotechniczna operacjaCzy więc wrzawa medialna miała nadać znaczenie czemuś praktycznie i realnie bez znaczenia, mającemu tylko znaczenie medialne, tzn. pewnemu faktowi obracanemu w mediach i mającemu wywołać pewne nastroje czy nastawienia słuchaczy, ich lęki i fobie? Ale po co? Czyżby dlatego, żeby nas ogłupić i otumanić, byśmy poczuli się wdzięczni Niemcom za to, że łaskawie rezygnują z nonsensownych i nierealnych roszczeń, oraz za to, że ich rząd nie będzie się kompromitował popieraniem wątpliwych inicjatyw? I byśmy sami nie podnosili kwestii naszych jak najbardziej realnych roszczeń, w skali państwowej i indywidualnej, należnych nam różnych reparacji i odszkodowań? A może nawet, byśmy się ich wyrzekli i pojednali się", zapominając o przeszłości i patrząc w przyszłość? Czy taki podły geszeft chciano ubić z okazji rocznicy? Czy zatem cała działalność tzw. wypędzonych nie była jedną wielką operacją psychotechniczną? Być może chciano wzbudzić w nas strach, by potem go usunąć i byśmy mogli poczuć się szczęśliwi, że nie grozi nam nowa wojna - tym razem już nie o korytarz, a o majątki wypędzonych - zaś na horyzoncie rysuje się szczęśliwa, bezpieczna i wieczna przyszłość pod parasolem NATO i w ramionach UE. A jeszcze rok temu, przed referendum akcesyjnym, nasze media i autorytety zapewniały nas, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa związanego z roszczeniami niemieckimi. To jak to - przed rokiem nie było, a w tym roku przyjeżdża sam wielki kanclerz i uspokaja nas? Po co, jeśli niebezpieczeństwa nie było? Albo było, a politycy wespół z pacyfikującymi wtedy nasze lęki mediami kłamali.Dodatkowo na obchodach rocznicy obecni byli przedstawiciele współodpowiedzialnych za nasz tragiczny los mocarstw. Deklarowali, że tym razem jesteśmy już bezpieczni i nie pozostaniemy sami. I znowu brzmi w tych deklaracjach jakaś dwuznaczność. Bo po pierwsze, jakie mamy gwarancje, że następnym razem znowu nie zostaniemy sami w sytuacji krytycznej i nie zwyciężą czyjeś własne interesy? A po drugie, ie będziemy sami" - czy to znaczy, że ktoś nas będzie pilnował, byśmy już więcej nie porywali się", nie sprawiali kłopotu i przypadkiem ie zrobili sobie krzywdy"?Etatowy" - obecny zawsze i wszędzie delegat powstańców i kombatant Władysław Bartoszewski - wspomniał, jak prezydent Niemiec R. Herzog w 1994 r. przed powstańcami wypowiedział niezapomniane słowa, że wstydzi się tego, co Niemcy zrobili Polakom, i prosi ich o wybaczenie. Nasz powstaniec cieszył się, że logiczne wnioski z tego oświadczenia zaprezentował nam w 2004 r. kanclerz Niemiec i sprawiał wrażenie zadowolonego. Czy jednak wszystkie i czy nie zabrakło tego jednego? Bo jeśli jest wina, to jest odpowiedzialność i zadośćuczynienie. Czy zatem wszyscy powstańcy są równie zadowoleni, wszyscy poszkodowani usatysfakcjonowani wzajemnymi stosunkami polsko-niemieckimi i czy my też się cieszymy? Czy rząd w imieniu każdego z obywateli może zadowalać się przeprosinami, a zrzekać zadośćuczynienia? I ponownie można zapytać, czy stosowne było łączenie tych problemów z obchodami rocznicy Powstania, co dało w efekcie wątpliwy spektakl medialny.Zbigniew Pańpuchwww.naszdziennik.pl
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.