Skocz do zawartości

bodziu000000

Użytkownik forum
  • Zawartość

    62 130
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    441

Zawartość dodana przez bodziu000000

  1. ze świątecznymi życzeniami
  2. http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/czolgi-leopard-2-w-warszawie-kolejne-deklaracje-macierewicza,800471.html Jeszcze więcej czołgów w Warszawie. Kluczowa pancerna dywizja "rozbijana W podwarszawskim garnizonie Wesoła Antoni Macierewicz oznajmił, że przeniesiony tam z zachodu kraju batalion czołgów Leopard 2 jest "w pełni sprawny i w pełni zdolny do walki. Eksperci mówią jednak tvn24.pl, że nie wiedzą jak można było to osiągnąć w mniej niż rok, podczas gdy procedury mówią jasno, że batalion wymaga trzech lat szkolenia. Dodają, że w Wesołej nie ma miejsca i infrastruktury dla leopardów. Minister zapowiedział jednak, że w przyszłym roku trafi ich tam jeszcze więcej. - To rozpoczyna realizację zmiany strategii obrony Polski. Polega ona na tym, żeby nie dopuścić do zajęcia terenu Polski przez przeciwnika. Nie bazuje na hipotetycznej możliwości kontrataku - mówił w środę Macierewicz. - Jest to częścią całościowego planu, który ma zagwarantować Polsce i Polakom pełne bezpieczeństwo, który ma sprawić, że nigdy więcej już Polacy nie będą się obawiali o całość swojego państwa i bezpieczeństwo swoich rodzin - dodał. Według MON przeniesienie najnowocześniejszych czołgów z położonego blisko granicy Niemiec Żagania pod Warszawę jest elementem wzmacniania obrony wschodniej Polski, która miała zostać zaniedbana przez poprzednie rządy. Ma to być realizacja zaleceń Strategicznego Przeglądu Obronnego przeprowadzonego przez wiceministra Szatkowskiego. Konieczność przeniesienia czołgów pod Warszawę miała zostać potwierdzona w symulacjach i grach sztabowych. Gen. Skrzypczak: "to decyzja polityczna O tym jak bardzo kontrowersyjne jest przesunięcie najnowocześniejszych polskich czołgów pod Warszawę, pisaliśmy już wiosną w Magazynie TVN24. Wówczas zaczynał się ten proces. Generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca 11. Dywizji Kawalerii Pancernej, która traci nowoczesne Leopardy 2 oraz były dowódca Wojsk Lądowych, nazywał to wówczas "decyzją polityczną. Dzisiaj podtrzymuje to zdanie. - To jest decyzja polityczna, a nie wojskowa. Wszystko można zrobić, ale takie decyzje zawsze oznaczają duże koszty dla wojska - twierdzi generał w rozmowie z tvn24.pl. Dodaje, że "nie rozumie, dlaczego "rozbijana jest 11. Dywizja, która miała być do niedawna najsilniejszym odwodem polskiego wojska. Czyli trzymaną w tyle siłą, którą w kluczowym momencie wysyła się do kontrataku. Ze słów ministra wynika jednak, że obecnie w MON dominuje inny pogląd. Mianowicie, że nie można trzymać czołgów pod zachodnią granicą w odwodzie, bo w wypadku zagrożenia nie zdążą dotrzeć w rejon walk na wschodzie. Spór na szczytach wojska Jak tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl Jarosław Wolski, analityk miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa i "Wozy Bojowe Świata, taki spór ciągnie się w wojsku już od wielu lat. Już kiedy udało się kupić od Niemców setkę leopardów 2A5, dyskutowano nad tym, gdzie je umieścić. - Wówczas Warszawa też była rywalem Żagania. Ostatecznie maszyny trafiły do tego drugiego, przy akceptacji dowództwa Wojsk Lądowych, Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych i MON. Sprzeciwiał się Sztab Generalny RP, który wskazywał na Warszawę - mówi Wolski. Po kilku latach zmienił się jednak rząd, dowództwo Wojsk Lądowych zniknęło w trakcie reformy systemu dowodzenia, a nowe kierownictwo MON znalazło się w sporze z generałem Mirosławem Różańskim, Dowódcą Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych. Z drugiej strony zbliżyło się do Sztabu Generalnego. W takim klimacie zapadła decyzja o odwróceniu tej z 2013 roku. Sztab Generalny wygrał z kilkuletnim opóźnieniem, po zmianie rozkładu wpływów w MON. Przed przesunięciem leopardów 2 do Warszawy generał Różański ostrzegał niedługo przed swoja dymisją w liście wysłanym do Macierewicza. Twierdził, że taki ruch spowoduje "drastyczne ograniczenie zdolności obronnych kraju. Został zignorowany. Z drugiej strony szef Sztabu Generalnego generał Leszek Surawski wypowiadał się o przesunięciu czołgów do Warszawy pozytywnie. Zrobił to między innymi wiosną tego roku w wywiadzie dla "Polski Zbrojnej. Bardzo ważne tło. Jak mówi Wolski, w 2013 roku Żagań wygrał z Warszawą głównie z powodów logistycznych. Obok w Świętoszowie stacjonowała już pierwsza brygada przezbrojona dekadę wcześniej w starsze Leopardy 2A4. Przy pomocy Niemców powstało całe zaplecze w postaci centrum szkoleniowego i warsztatów. Pomiędzy Żaganiem i Świętoszowem znajduje się też największy polski poligon, pozwalający prowadzić intensywne ćwiczenia. W Warszawie niczego takiego nie ma. W Wesołej za czasów PRL stacjonował batalion czołgów Pułku Praskiego, liczący 40 maszyn i jak mówi Wolski, już wówczas garnizon był za ciasny. - To była jednostka na defilady i pokazy - mówi ekspert i jak dodaje, do dzisiaj niewiele się zmieniło. - Duża część przywiezionych z Żagania leopardów stoi pod chmurką, bo nie ma dla nich garaży - mówi. Minister Macierewicz zadeklarował, że w 2018 roku mają ruszyć prace przy budowie odpowiedniej infrastruktury w Wesołej. Rok po tym, jak przewieziono pierwsze czołgi. - To oznacza niestety więcej pieniędzy - przyznał. Generał Skrzypczak podkreśla, że w Wesołej nie ma prawdziwego poligonu, gdzie mogliby ćwiczyć czołgiści. Jest tylko ogryzek w postaci jednego "pasa taktycznego, gdzie pluton czołgów (cztery maszyny), może przejechać kilkaset metrów. - W sam raz na pokazy dla oficjeli - mówi Wolski. - Najbliższy prawdziwy poligon jest w Orzyszu na Mazurach. Trzeba będzie przewozić czołgi, a Leopardy 2 są duże i ciężkie. Wymagają specjalnych wagonów. To są ogromne koszty - mówi generał. Minister Macierewicz deklaruje, że poligon w Wesołej zostanie rozbudowany, jednak Wolski powątpiewa w to, na ile można to zrobić. - Wystarczy spojrzeć na mapę geodezyjną. Owszem, trochę można by go zwiększyć, ale może do poziomu odpowiedniego dla kompanii (14 czołgów - red.). W żadnym wypadku dla całego batalionu (58 maszyn - red.) - mówi. Wszystkie leopardy w szkoleniu albo w fabrykach. Poligon ma natomiast kluczowe znaczenie dla szkolenia czołgistów. Pojedyncze czteroosobowe załogi można jeszcze trenować na symulatorach (których i tak w Warszawie nie ma, mają być kiedyś), ale nie sposób ich tak nauczyć współdziałania w większych grupach (plutonach, kompaniach, batalionach). Przeniesiony do Warszawy batalion wymaga natomiast szkolenia od podstaw, bo z Żagania przetransportowano tylko czołgi i część obsługujących je żołnierzy, bo i tak była tam ich tylko garstka. Jednostka była "skadrowana i miała około 30-40 procent obsady (konkretna wartość jest tajna). - Tutaj MON stosuje mylącą retorykę. "Przeniesienie w tym wypadku nie oznacza czegoś w stylu przeparkowania samochodu. To rozformowanie jednostki w Żaganiu i sformowanie jej na nowo w Warszawie - mówi Wolski. Zgodnie z procedurami wymaga to przejścia całego procesu szkolenia od początku, aby batalion był formalnie przeszkolony. - Tu nie ma skrótów. To trzy lata permanentnego szkolenia - mówi generał Skrzypczak. Nie wiadomo więc, co miał na myśli minister mówiąc o tym, że batalion jest już gotowy do działania, choć zaczęto go formować niecały rok temu. Ukoronowaniem trzyletniego szkolenia powinno być przejście certyfikacji NATO (choć MON może zdecydować, że nie będzie się o nią starał dla tej jednostki), która dopuszcza do współdziałania w ramach struktur Sojuszu. Bez odpowiedniego zaplecza może to być trudnym zdaniem. Co więcej, minister zapowiedział przeniesienie kolejnego batalionu Leopardów 2A5 z Żagania. - Tamten już tą certyfikację NATO ma. Teraz się go rozformuje i trzeba będzie się szkolić od nowa - mówi Wolski. Jak podkreśla ekspert, w ten sposób dwa bataliony najnowocześniejszych polskich czołgów Leopard 2A5 przez kilka najbliższych lat będą się szkolić i zgrywać na nowo. W tym samym czasie drugie na liście najnowocześniejszych maszyn, Leopardy 2A4, będą przechodzić modernizację do wariantu 2PL i większość będzie stała rozmontowana w fabrykach. Porządek zostanie przywrócony gdzieś po 2021 roku. - Wszystko można zrobić. Tylko nie rozumiem po co - mówi generał Skrzypczak."
  3. http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-awaria-wojskowego-samolotu-start-z-30-godzinnym-opoznieniem-,nId,2480090 Awaria wojskowego samolotu: Start z 30-godzinnym opóźnieniem. Znamy kulisy sprawy 30 godzin później niż planowano wystartował wojskowy samolot przewożący urzędników Kancelarii Prezydenta i funkcjonariuszy BOR szykujących zagraniczną wizytę Andrzeja Dudy.Wojskowy Hercules miał wystartować wczoraj. Od tego czasu lot kilka razy przesuwano. Prezydencka ekipa miała wylecieć wczoraj o godz. 8:00 rano. Start był kilka raz przesuwany. W końcu, po ponad 10 godzinach oczekiwania, samolot wzbił się w powietrze. Po ponad godzinie lotu, maszyna z prezydenckim urzędnikami i BOR jednak zawróciła. Załoga nie podała przyczyny powrotu do bazy. Pytani o powód rzecznicy dowództw - operacyjnego i generalnego - odsyłają do Ministerstwa Obrony Narodowej. Rzecznik resortu nie odbiera telefonu, ani nie odpowiada na e-maile. Jak dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM, Kancelaria Prezydenta kilka razy bezskutecznie prosiła o zorganizowanie innego samolotu, który mógłby przewieźć urzędników i BOR. Jedną z przyczyn utrudnień w podstawieniu innej maszyny mogła być zakończona wizyta Antoniego Macierewicza w Afganistanie, w której wykorzystywano kilka samolotów dalekiego zasięgu i ekip lotniczych, zdolnych do wykonania takiego lotu."
  4. http://promilitaria21.home.pl/autoinstalator/joomla/aktualnosci-i-prawo/item/6302-20-xii-katastrofa-samolotu-mig-29-powaznym-znakiem-zapytania-o-stan-naszego-lotnictwa Katastrofa samolotu MiG 29 poważnym znakiem zapytania o stan naszego lotnictwa? Katastrofa samolotu Mig 29 jest poważnym znakiem zapytania o stan naszego lotnictwa. Eksploatujemy trzy typy samolotów bojowych – F16, Su-22 i MiG 29. Egzemplarze radzieckie są starsze od amerykańskich, dużą część samolotów MiG 29 pozyskaliśmy z Republiki Czeskiej i Republiki Federalnej Niemiec jako konstrukcje używane. Do tej pory – dzięki pracy całych zespołów doskonałych fachowców, nie było żadnego wypadku. Ten, który się wydarzył – to dowód na to, jak doskonałą konstrukcją jest ten radziecki samolot, pilot przeżył, chociaż samolot uderzył w ziemię… Ponieważ nastąpiło to w ostatniej fazie lotu – przyziemienia, było to wyjątkowo niebezpieczne. Na szczęście pilot przeżył, chociaż wiadomo że ma obrażenia. Zanim będzie zbadana przyczyna katastrofy minie trochę czasu, jednak trzeba sobie zadać pytanie generalne o stan naszego lotnictwa – ponieważ od jego możliwości bojowych w naszych warunkach zależy bardzo wiele, żeby nie powiedzieć, że prawie wszystko. Dzisiaj – to nie będzie przesadą – jedyną siłą uderzeniową naszych sił zbrojnych, którą możemy skutecznie zaatakować przeciwnika na dystansie powyżej 30-40 km są samoloty F-16. Samoloty Su-22 to piękne, wspaniałe i w swoim czasie bardzo groźne maszyny – miały służyć jako samoloty wsparcia w rejonach przełamania frontu, niszcząc mosty, przeprawy itp. Ubogo wyposażone elektronicznie (nawet jak na czasy swojej świetności) miały i mają nadal jedną wielką zaletę – potężny udźwig. Dzisiaj to zdaje się jedyne samoloty zdolne do przenoszenia krajowych bomb kasetowych, to bardzo groźna i skuteczna broń. Jednak nie można mieć żadnych złudzeń, ten samolot nie nadaje się dzisiaj na konflikt pełnoskalowy. Może wykonywać ograniczone misje, najlepiej ze wsparciem maszyn myśliwskich – jednak to nie jest samolot, który przetrwa na współczesnym polu walki jakąkolwiek misję. Jego największą zaletą jest dzisiaj to, że utrzymuje stany etatowe w lotnictwie oraz jest fenomenem na pokazach lotniczych państw NATO. To piękna maszyn, ze zmienną geometrią skrzydeł – bardzo, ale to naprawdę bardzo głośna, bardziej głośna, niż można to sobie wyobrazić. Jest to bardzo efektowne i podoba się widzom. Im szybciej te maszyny będą zastąpione np. przez używane F-16, którymi można jeszcze chwilę polatać, tym lepiej. MiG-29 to wybitna konstrukcja, bazująca na centropłacie spawanym ze specjalnych stopów z wykorzystaniem tytanu – ze skrzydłami pasmowymi (charakterystyki aerodynamiczne). Mocne silniki RD-33 (РД-33 – konstrukcji ОАО «Климов»), niestety „dymiące” dają samolotowi odpowiednią ilość mocy. Uzbrojenie myśliwskie było wystarczające. Dzisiaj te rakiety, nawet w partii kupionej niedawno na Ukrainie, to dużo poniżej standardu w NATO, mówimy o poprzedniej epoce. Można tym walczyć, ale nie na pierwszej linii. Modernizować się tego łatwo nie da, ponieważ to bardzo kosztowne, a te samoloty nie są przyszłościowe w naszych realiach politycznych. Głównie ze względu na brak dostępu do części zamiennych i wsparcia technicznego producenta. Kluczem są wspomniane silniki, te w naszych samolotach są z początku rozwoju linii konstrukcyjnej – to doskonała konstrukcja, okupiona ograniczoną żywotnością. Wymagają remontów i wymiany po stosunkowo krótkim czasie nalotu. Jedyny producent takich silników jest w Rosji. Niestety z powodów politycznych nie mamy dostępu do ich oferty, a nawet jak była przedstawiana w ostatnich latach, to koszty zakupu były niebotyczne. To znaczy, coś takiego jak silnik do odrzutowca w ogóle nie jest tanie, ale w tym przypadku miało ceny praktycznie zaporowe. Takie jest prawo monopolisty. Jeszcze kilka lat temu, w polskiej prasie fachowej, można było zobaczyć reklamy – nawet całostronicowe rosyjskich przedsiębiorstw oferujących kompleksową modernizację tych maszyn, dostawę najnowszej awioniki, oczywiście silników – w nowych doskonałych wersjach pieczołowicie rozwijanych przez długie lata. Niestety dzisiaj to jest poza naszym zasięgiem, a kupowanie uzbrojenia do głównego oręża polskiego lotnictwa – bo, to te samoloty mają służyć do obrony powietrznej kraju – u potencjalnego przeciwnika, jest najdelikatniej mówiąc trudne politycznie i wątpliwe intelektualnie. Z powyższych powodów, w Polsce rozwinięto zaplecze techniczne, umożliwiające stałe utrzymanie tych maszyn w gotowości bojowej, potrafimy sami dokonywać przeglądów i napraw silników, płatowca, nawet oferowaliśmy Bułgarii możliwość skorzystania z naszego wsparcia i technologii. Ta oferta była przyczyną kryzysu politycznego w tym kraju. W konsekwencji mamy maszyny, których wartość bojowa jest minimalna przez przestarzałe uzbrojenie – technologicznie sprzed 30 lat. Ich resursy są ograniczone, co więcej starzeją się z każdym rokiem, a do tego jest kilka zakładów i uczelni, które żyją z podtrzymywania ich jako takich zdolności do działania. Utrzymywanie tych maszyn konstrukcji i produkcji ZSRR, bez wsparcia technicznego, części zamiennych i innej pomocy ze strony producentów samolotów i podzespołów, to dowód na to że mamy bardzo zdolnych inżynierów i mechaników magików, którzy potrafią zdziałać cuda. To pierwsze zdarzenie tak poważne z samolotem MiG-29, przez prawie 30 lat eksploatacji nie było żadnego wypadku. Jednak ta formuła już się wyczerpała. Dzisiaj samolot się kupuje, wraz z pakietem wsparcia i modernizacji oferowanym przez producenta, który rozwijając konstrukcję – oferuje swoim klientom możliwość wyposażania ich w coraz nowsze i doskonalsze uzbrojenie. Jak i głębsze modernizacje np. poprzez wymianę silnika na inny typ – innego producenta. W przypadku samolotów F-16 okazało się, że ma to bardzo duże znaczenie, bo silniki jednego z dwóch dominujących amerykańskich producentów są zdecydowanie wygodniejsze w eksploatacji. Posiadanie około 30 samolotów, które mają niską zdolność bojową, po prostu się starzeją – i są ryzykiem dla pilotów, nie jest odpowiedzią na problem zapewnienia środków obrony powietrznej dla naszego kraju. Nie jesteśmy bogaci, ale kupienie drugiej 50-tki nowych samolotów zachodnich, nie wykracza poza nasze możliwości, a odejście od konstrukcji radzieckich byłoby rewolucją, której nasze Siły Powietrzne potrzebują. Należy sobie uświadomić, że tu nie chodzi o etaty, miejsca pracy w przemyśle i klepanie młotkami starych „migów”, czy „suczek”, tylko o zapewnienie maksimum efektywności w zadaniach obronnych. Dlatego lotnictwo MUSIMY MIEĆ NAJLEPSZE JAK SIĘ TYLKO DA I JAK TO TYLKO JEST MOŻLIWE. Zakup nowych maszyn to konieczność, również trzeba szkolić więcej pilotów i szkolić ich lepiej – bardziej intensywnie. Generalnie, co może zdziwić wielu czytelników, coś takiego jak wypadek samolotu myśliwskiego, po prostu jest wliczony w ryzyko tej branży. Wiadomo, że robione jest wszystko dla zapewnienia bezpieczeństwa, jednak specyfika walki myśliwskiej, to dobrowolne, celowe i zamierzone wchodzenie w ekstrema. Piloci myśliwców są szkoleni – z zasady – takie są cele – do podejmowania wręcz niemożliwego ryzyka. Walka manewrowa na nowoczesnym myśliwcu, a akurat MiG 29 się do tego DOSKONALE nadaje, to wielkie obciążenie dla płatowca i pilota. Przeciętny człowiek, nawet jeżeli miałby stosowny kombinezon, prawie na pewno by zemdlał przy średnio intensywnych i klasycznych figurach akrobatycznych. Przeciążenia jakim poddawany jest organizm pilota są ekstremalne. Wymagania stawiane tym dzielnym ludziom są olbrzymie, ryzyko jakie ponoszą – w trakcie ćwiczeń jest GIGANTYCZNE. Jeżeli w wyniku ćwiczeń, które są realizowane na krawędzi możliwości technicznych maszyny i przy skrajnym wyczerpaniu pilota – dojdzie do wypadku, to po prostu jest wliczone w ryzyko tej profesji. Myśliwce mogą ulegać wypadkom, ponieważ służą do zadań ekstremalnych, jeżeli w trakcie ćwiczenia coś się zdarzy, a nie łatwo o tragedię przy locie nisko lub po prostu w wyniku błędu człowieka. Nie ma co z tego robić zagadnienia. Inaczej jest oczywiście w lotnictwie transportowym. Z powyższych względów – ci wspaniali ludzie, kwiat naszego lotnictwa – zasługują na najlepsze maszyny, jakie tylko możemy im zapewnić. W całej sprawie, tego smutnego zdarzenia wielkie zdziwienie budzi fakt, że pilota znaleziono dopiero po około 3 godzinach, a był ok. 10 km od bazy! Mówimy o sytuacji podejścia do lotniska, gdzie w pobliżu są specjalistyczne śmigłowce ratunkowe, mające teoretycznie służyć do działań ratowniczych w dowolnych warunkach atmosferycznych i w strefie działań wojennych. Dlaczego więc pilota znaleźli leśnicy, czy strażacy? Kiedyś w bazach lotniczych, to dowódca bazy decydował o lotach maszyn ratowniczych, co więcej były specjalne naziemne grupy poszukiwawcze – wyszkolone do poszukiwania ofiar wypadków powietrznych i wstępnego zabezpieczania miejsca katastrofy. Oczywiście bardzo dobrze, że strażacy i leśnicy byli i pomogli – wielka chwała tym wspaniałym ludziom, którzy swoim poświęceniem i wysiłkiem już nie jeden raz zasłużyli na szacunek i wdzięczność Narodu. Jednak to jest wojsko, ono musi mieć możliwość ratowania własnych pilotów ze strąconych maszyn – ZA LINIĄ FRONTU! Jak ta sytuacja działa na morale pilotów, jeżeli 15 minut lotu śmigłowcem od bazy – nie są w stanie podjąć lotnika? Każdy fotel wyrzucany ma odpowiednią sygnalizację radiową swojego położenia. KILKA LAT TEMU UWOLNIONO SPECJALNE CZĘSTOTLIWOŚCI WYKORZYSTYWANE PRZEZ APARATURĘ ALARMOWĄ- ŁĄCZĄCĄ SIĘ PRZEZ SATELITY. Właśnie dlatego to tak wiele kosztuje, że ma ratować życie człowieka, którego szkolenie kosztowało kilkadziesiąt milionów Złotych. Piloci myśliwców są bezcenni, właśnie przez procesy szkoleń, które trwają długo, poza tym do tego trzeba mieć talent, w tym po prostu się nie bać ryzykować życia. Jeżeli więc nie potrafimy, czy nie mamy zdolności do działania w rejonie własnej bazy, w czasach pokoju – bo był niski pułap chmur, to co w przypadku konfliktu? Jak spadnie samolot nad naszym terytorium to może ludzie pomogą? Jakoś tam będzie? Swoją drogą, to dobrze że nie było zimno, bo pilot mógłby nie przeżyć. Mamy bogatą historię wypadków lotniczych, które przez ostatnie lata bardzo wiele zmieniły w naszych Siłach Powietrznych, coś takiego jak wypadek samolotu z kadrą dowódczą prawie wszystkich jednostek lotniczych – to fenomen, a u nas się wydarzył. Coś takiego jak wpadek samolotu Prezydenta państwa z nim na pokładzie, to również zdarzenie prawie niemożliwe, ale u nas się wydarzył… No, a śmigłowce jak mówił zdaje się pan wiceminister od obrony, nie są priorytetem? Jeżeli tak źle jest na lądzie, to lepiej nie myśleć, co jest na morzu, gdzie – do odpowiednich działań zobowiązują nas stosowne konwencje i umowy. Poza tym to wstyd, że 38 mln kraj, nie ma kilku śmigłowców ratowniczych, zdolnych do działania na terenie całego kraju, o każdej porze dnia i nocy, bez względu na warunki atmosferyczne. Takie maszyny można kupić, wdrożyć procedury – przeszczepiając najlepsze zachodnie wzorce. Dlaczego się tego nie robi? Dlaczego ryzykuje się życiem polskich Żołnierzy? Jak pilot idący w bój – na śmierć i życie, ma się czuć jeżeli wie, że nie ma szans na żadną realną pomoc w razie negatywnego wyniku walki lub wypadku? Co z morale Żołnierzy? Co z emocjami ich rodzin? O tym na ile nam wystarczy lotnictwa w przypadku konfliktu z Federacją Rosyjską mówił niedawno jeden z generałów. Jakieś wnioski? Wiadomo, że to co lata – może spadać. Tylko, że my nie mamy ani silnego lotnictwa, ani wcale obrony przeciwlotniczej, nie mówiąc już o przeciwrakietowej. Jeżeli do tego nie mamy możliwości ratowania pilotów… Bezpieczeństwo naszych Żołnierzy ZAWSZE musi być najwyższym priorytetem i bez kompromisów. Uzbrojenie to narzędzie pracy Żołnierzy, nie może zagrażać ich życiu, nie może tworzyć dodatkowego ryzyka! Poza tym jest jeszcze kwestia ubezpieczenia Żołnierzy od wypadków i ich następstw. Jeżeli po takim wypadku człowiek ma uszkodzony kręgosłup, albo np. pośliźnie się wychodząc z Rosomaka i upadając wybije sobie zęby – to kto mu zapłaci rekonwalescencję, leczenie i jak trzeba rentę? Ze względu na generalnie porażająco stary stan sprzętu wojskowego w Wojsku Polskim, Żołnierze powinni mieć dodatkowe, specjalne ubezpieczenie, właśnie od skutków wad uzbrojenia i innych urządzeń, którymi się posługują – wynikających z ich stanu technicznego. Ten samolot, który się rozbił, chyba był starszy od pilota, który nim leciał… Co mają powiedzieć Marynarze na muzealnych okrętach podwodnych? To jest dopiero praca w warunkach wysokiego ryzyka! Jeżeli wymagamy od tych wszystkich wspaniałych ludzi i ich rodzin, żeby codziennie liczyli się z ryzykiem śmierci lub kalectwa, to należy przynajmniej ich zabezpieczyć finansowo. Należy postulować wykupienie polis na życie, jak również stworzenie specjalnego podsystemu dodatkowych ubezpieczeń dla Żołnierzy, pokrywających koszty wynikające z wypadków spowodowanych złym stanem technicznym sprzętu wojskowego."
  5. http://wiadomosci.wp.pl/dwoch-pilotow-rannych-maszyna-w-kawalkach-zobaczcie-co-mon-nazwal-zdarzeniem-lotniczym-6200010880759425a Dwóch pilotów rannych, maszyna w kawałkach. Zobaczcie, co MON nazwał "zdarzeniem lotniczym Temu zdarzeniu przypisano tak zdawkowy komunikat, że niemal nikt nie zwrócił na nie uwagi. Tymczasem zaledwie kilka dni przed katastrofą samolotu MiG-29, na lotnisku w Dęblinie roztrzaskał się wojskowy śmigłowiec SW-4. Dwójka pilotów wciąż jest jeszcze w szpitalu, ich maszyna została rozbita podczas lądowania. Jako pierwsi publikujemy zdjęcia. "Do zdarzenia doszło w godzinach wieczornych, w trakcie wykonywania lotu szkolnego. Podczas lądowania śmigłowca poszkodowani zostali dwaj znajdujący się na pokładzie piloci - tak zdawkowy, trzyzdaniowy komunikat opublikowało MON. Wypadek nazwano "zdarzeniem lotniczym. Trudno się dziwić, że nie przykuł on uwagi mediów. Dopiero teraz udało nam się uzyskać zdjęcia wraku maszyny. Piloci mieli wiele szczęścia, że skończyło się na niegroźnych obrażeniach. Śmigłowiec SW-4 "Puszczyk ma poważne uszkodzenia m.in. urwany ogon i połamane łopaty wirnika. Do wypadku doszło 13 grudnia, około godziny 16.30, podczas lądowania już przy zapadających ciemnościach. Maszyna miała twardo uderzyć w ziemię i obalić się na bok. - Podczas lądowania śmigłowca poszkodowani zostali dwaj, znajdujący się na pokładzie, piloci. To instruktorzy 41. Bazy Lotnictwa Szkolnego w Dęblinie. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - mówi WP kpt. Magdalena Busz, oficer prasowy 4. Skrzydła Lotnictwa Szkolnego. Dodaje, że sprawę wyjaśnia i komisja badania wypadków lotniczych. Rannym udzielało pomocy ratownicy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Wiadomo, że piloci są jeszcze w szpitalu. O tej sprawie zrobiło się głośno dopiero po ostatniej katastrofie samolotu MiG-29. Na internetowych forach lotniczych zaczęto snuć teorie i domysły o utajnionym przez MON wypadku. To dlatego, że początkowo pojawiały się tylko zdawkowe informacje. Wciąż nie wiadomo co było przyczyną wypadku. Wyrażenie "zdarzenie lotnicze zgodnie z fachową terminologią obejmuje: "wszystko co zdarzyło się podczas użytkowania statku powietrznego,m.in. uszkodzenia sprzętu lotniczego, incydenty lotnicze oraz wypadki lotnicze. Trudno nie zgodzić się jednak , że "zdarzenie brzmi znacznie lepiej niż "wypadek i dwie osoby ranne. 41 Baza Lotnictwa Szkolnego zajmuje się przygotowaniem do służby podchorążych Wyższej Oficerskiej Szkoły Sił Powietrznych w Dęblinie. Trenują oni na przede wszystkim samolotach TS-11 Iskra, a także śmigłowcach SW-4 Puszczyk. Siły Powietrzne dysponują 24 takimi maszynami w wersji szkoleniowej."
  6. http://wiadomosci.onet.pl/kraj/gw-bron-maszynowa-dla-obrony-terytorialnej-nie-ma-certyfikatu/vw7jsfk \"GW: broń maszynowa dla obrony terytorialnej nie ma certyfikatu Resort obrony narodowej ominął kluczową procedurę, która powinna poprzedzać decyzję o wypuszczeniu broni do produkcji. Broń maszynowa, którą przekazano wojskom obrony terytorialnej, ma m.in. niedopracowany przełącznik - ustaliła "Gazeta Wyborcza. Usterki mogą zakończyć się tragicznie. Chodzi o karabinki MSBS GROT, których pierwszą partię (2 tys. sztuk) karabinków MSBS GROT szef MON Antoni Macierewicz przekazał pod koniec listopada przedstawicielom dowództwa wojsk obrony terytorialnej. Jakakolwiek broń przeznaczona do masowego użytku powinna przejść badania celem uzyskania certyfikatu Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia. Ocena Instytutu zwyczajowo poprzedza decyzję o wprowadzeniu sprzętu do produkcji. W przypadku MSBS GROT sytuacja wyglądała jednak inaczej. Zgodnie z informacją, do jakiej dotarła "Gazeta Wyborcza dzięki kontaktom z Ośrodkiem Certyfikacji Instytutu: "Karabinki GROT nie były certyfikowane (...) na zgodność z zatwierdzonymi wymaganiami MON. Jak podkreślono, to sam resort obrony w przypadku organizowania przetargu podejmuje decyzję "czy certyfikat będzie wymagany, czy nie. Zgodnie z decyzją Antoniego Macierewicza ocena radomskich karabinków "zakończyła się na wydaniu świadectwa z badań przez laboratorium akredytowane. Dziennikarzom "Wyborczej nie udało się uzyskać informacji, czy laboratorium zaakceptowało GROT-y oraz czy przeprowadzono odpowiednie testy. Szef wojsk obrony terytorialnej gen. Wiesław Kukuła w rozmowie z portalem Defense24.pl przyznał: "Przyjęliśmy jako dogmat założenie o potrzebie ciągłego doskonalenia broni, podobnie jak realizują to siły zbrojne innych państw. Z tych słów można wnioskować, że karabiny będą poprawiane w trakcie użytkowania. Największym problemem w przypadku GROT-ów jest niedopracowany przełącznik broni z ognia pojedynczego na ogień ciągły. Karabin przełącza się na serię w trakcie oddawania strzału pojedynczego. Tego typu usterki mogą mieć tragiczne konsekwencje. "Gazeta Wyborcza przypomina, że wojska obrony terytorialnej mają być używane w bezpośrednim kontakcie nie tylko z obcą inwazją, ale też np. do tłumienia zamieszek."
  7. http://www.rmf24.pl/fakty/news-wypadek-smiglowca-w-deblinie-dwie-osoby-sa-ranne,nId,2477129 Wypadek śmigłowca w Dęblinie. Dwie osoby są ranne Podczas lądowania na wojskowym lotnisku w Dęblinie przewrócił się śmigłowiec. Informację dostaliśmy na Gorącą Linię RMF FM. Na razie wiadomo, że dwie osoby zostały ranne. To piloci. Ich życiu nic nie zagraża - zostali już przewiezieni do szpitala. Do wypadku doszło podczas lądowania wojskowego śmigłowca szkolnego SW-4 z 41. Bazy Lotnictwa Szkolnego w Dęblinie. Sprawę będzie wyjaśniać wojskowa komisja badania wypadków lotniczych."
  8. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,22771138,byly-dyrektor-muzeum-ii-wojny-swiatowej-mial-uslyszec-pawel.html#Czolka3Img
  9. http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/mon-patriot-polska-zbrojeniowka-modernizacja,139,0,2393483.html Macierewicz musi przestać marzyć o super nowoczesnej broni. Zaskakujący zwrot akcji ws. Patriotów Szef MON zapewnia, że Patrioty od Amerykanów kupimy za 30 mld zł. Jednak rząd USA wycenił zakup na sumę ponad dwukrotnie większą. Jak zatem ma być to możliwe? Kluczowe jest obniżenie naszych oczekiwań. Tą drogą poszli Rumuni, rezygnując z korzyści dla swojego przemysłu i kupując podstawowe wersje systemu. My chcieliśmy jednak znacznie więcej. W poniedziałkowym wywiadzie dla Telewizji Republika szef MON Antoni Macierewicz wyjaśniał, że Amerykanie na ostatniej prostej negocjacji ”wskazali górny pułap tego, za jaką sumę Polska może kupić system”. - Nie jesteśmy zainteresowani wszystkimi jego możliwościami, w związku z tym cena za system będzie w granicach, o których od początku mówiliśmy - powiedział w Telewizji Republika Macierewicz. Szef MON skomentował w ten sposób list amerykańskiego Departament Obrony przesłany do Kongresu USA, w którym poinformował o swojej zgodzie na sprzedaż do Polski dwóch baterii zestawów Patriot."
  10. http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/szatkowski-macierewicz-zostal-wprowadzony-w-blad-w-sprawie-smiglowcow,796972.html
  11. bodziu000000

    Radiostacja Babice

    http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,laczyla-nas-z-ameryka-byla-cudem-techniki-dawna-radiostacja-zabytkiem,248199.html Łączyła nas z Ameryką, była cudem techniki. Dawna radiostacja zabytkiem Była jedną z największych i najnowocześniejszych stacji badawczych w Europie. W latach 20. pomagała utrzymać łączność ze Stanami Zjednoczonymi. Słynna dawna radiostacja, znajdującą się na północnym krańcu Warszawy, została uznana za zabytek. Aktywiści walczyli o to od miesięcy i w końcu dopięli swego. Transatlantycka Radiotelegraficzna Centrala Nadawcza - bo tak brzmi pełna nazwa obiektu - została wpisana do rejestru przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Jako powód Jakub Lewicki podał "zachowane wartości historyczne, a swojej decyzji nadał rygor natychmiastowej wykonalności. Cud techniki II Rzeczpospolitej Stacja nadawcza położona jest na pograniczu Warszawy i Starych Babic. Powstała niedługo po zakończeniu pierwszej wojny światowej. Jej budowa zaczęła się w 1921 roku, a zakończyła dwa lata później. Była wówczas największą inwestycją telegraficzną w Polsce międzywojennej. Nazywana "cudem techniki II RP. "Składała się z trzech części: Stacji Nadawczej w Babicach, Stacji Odbiorczej w Grodzisku Mazowieckim i Centralnego Biura Operacyjnego przy ulicy Fredry, gdzie depesze były nadawane i przyjmowane - opisuje biuro wojewódzkiego konserwatora zabytków. Stacja emitowała sygnały na falach bardzo długich, co umożliwiało nawiązanie łączności nawet ze Stanami Zjednoczonymi. "Początkowo można było uzyskać połączenie tylko z Nowym Jorkiem, gdyż w tym czasie na pozostałych kontynentach brak było radiostacji o światowym zasięgu - informują urzędnicy konserwatora. I podkreślają, że stacja - w chwili powstania - nadawała najsilniejszy sygnał spośród wszystkich światowych radiostacji. Sygnał nadawano za pomocą alfabetu Morse’a. Otwierana przez prezydenta Od 1 października 1923 roku Stacja Nadawcza została oficjalnie otwarta i od razu stała się samodzielnym urzędem. Jego nazwa brzmiała: Urząd Radiotelegraficzny w Babicach (została zmieniona w 1936 roku na Urząd Radiotelegraficzny w Boernerowie). W uroczystym otwarciu wzięły udział ważne polityczne persony, w tym ówczesny prezydent Stanisław Wojciechowski, który - co ciekawe - od razu wymienił depesze z prezydentem Stanów Zjednoczonych Johnem Calvinem Coolidgem. Radiostacja nie przetrwała drugiej wojny światowej, została wysadzona przez Niemców w latach 40. "Obecnie Transatlantycka Radiotelegraficzna Centrala Nadawcza jest zachowana w formie reliktów i trwałej ruiny - jako świadek historii. Zachowanymi pozostałościami po masztach antenowych są ich fundamenty, trzy betonowe wartownie i ruiny budynku nadajnika - informuje biuro konserwatora. Ruiny te - jak argumentuje dalej konserwator - mają dużą wartość historyczną i kulturową. "Są też świadectwem myśli technicznej, rozwiązań konstrukcyjnych i miejscem narodzin polskiej radiotechniki transatlantyckiej - dodaje. Apel aktywistów Wpis konserwatora Jakuba Lewickiego jest efektem wielomiesięcznych starań członków Stowarzyszenia Park Kulturowy Transatlantycka Radiotelegraficzna Centrala Nadawcza. - Ta stacja była największym polskim osiągnięciem radiotechnicznym w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Dorównywała podobnej konstrukcji, która wcześniej powstała w Stanach Zjednoczonych - mówił nam rok temu jeden z członków stowarzyszenia Stanisław Chrapek. I podkreślał, że teren, na którym znajduje się cała konstrukcja może kryć dużo nieodkrytych tajemnic. - Są przekazy ustne, ze zostały tam zakopane dokumenty, archiwum związane ze stacją badawczą. Dlatego to miejsce trzeba przebadać, a przede wszystkim chronić - przekonywał."
  12. http://www.zycie.pl/opinie/artykul/16572,w-przemyslu-zapachnialo-prochem W Przemyślu zapachniało prochem W ubiegłą sobotę, wczesnym popołudniem na ulicach było raczej pusto. Może ludzie unikali smogu. Będąc w okolicy placu Niepodległości, usłyszałem kilka krótkich serii z broni automatycznej. W tym dniu w mieście nie odbywała się żadna rekonstrukcja, więc skąd te strzały? Przyspieszyłem kroku i na początku mostu Orląt usłyszałem już wyraźniejsze – ta, ta, ta. Z góry zobaczyłem nad Sanem, od strony Piłsudskiego, kilkadziesiąt umundurowanych sylwetek. Widząc brązowe berety, domyśliłem się, że to wojsko obrony terytorialnej. Później dowiedziałem się, że ćwiczył 34 Batalion Lekkiej Piechoty WOT z Jarosławia. Tylko dlaczego w tym miejscu? Żołnierze celowali w kierunku tarcz ustawionych na skarpie, a znad skarpy ludzie przyglądali się ćwiczeniom. – Za moich czasów tak nie było – zagadnął mężczyzna w średnim wieku. Następnie wyjaśnił: – Jestem oficerem, na emeryturze. Jeszcze dziesięć lat temu też chłopaków szkoliłem ze strzelania. Dlatego oczom nie wierzę. Po pierwsze, na takie szkolenie gnałem wojsko daleko za miasto, w dobrze sprawdzony teren albo na poligon w Pikulicach. Zasada była taka, że nawet strzelając ślepą amunicją, nie wolno było kierować broni w stronę wioski, a tu na linii strzału, parę metrów wyżej kręcą się ludzie. A może od czasu, kiedy odszedłem z wojska, zmienili zasady? Emerytowany wojskowy odszedł, a ja też zacząłem się zastanawiać, dlaczego WOT ćwiczy strzelanie akurat w centrum miasta. Przyznam, że wyglądało to trochę na pokaz albo demonstrację."
  13. http://technowinki.onet.pl/militaria/norweskie-f-35-wysylaja-poufne-informacje-na-serwery-w-usa/wlztzf Norweskie F-35 wysyłają poufne informacje na serwery w USA Jak twierdzi doradca norweskiego resortu obrony Lars Gjemble wielozadaniowe samoloty F-35 komunikują się z amerykańskimi serwerami wysyłając na nie krytyczne informacje związane ze swoją działalnością w norweskiej armii. Wygląda na to, że norweskie samoloty bojowe F-35 Lightning II, które Norwegia zakupiła niedawno od USA nie do końca zerwały więzi z domem. Wszystko przez autonomiczny, komputerowy system informacji logistycznej (tzw. ALIS), który jest dostarczany wraz z tymi maszynami. ALIS ma dwojaką funkcję. Po pierwsze służy do śledzenia każdego egzemplarza F-35 podczas jego służby na całym świecie, realizuje też zadania diagnostyczne awioniki i napędu oraz zapewnia terminową dostawę odpowiednich części zamiennych. Ale to nie koniec jego aktywności. Dodatkowo, ALIS zapisuje i przetwarza o wiele bardziej krytyczne dane, jak np. przebieg misji bojowych i treningowych. Problem polega na tym, iż wg służb technicznych Luftforsvaret (wojska lotnicze Norwegii) system ALIS wysyła te informacje wprost na amerykańskie serwery, co oznacza, iż Stany Zjednoczone mogą śledzić działania bojowe czy też ćwiczenia norweskich sił lotniczych poznając ich taktykę, system działania w określonych scenariuszach bojowych, a także "bibliotek zagrożeń i celów oraz wyzwań i ograniczeń związanych z warunkami terenowymi i pogodowymi. Norwegowie chcą oczywiście, aby te dane pozostawały wyłącznie w norweskich granicach, ale na razie producent F-35, firma Lockheed Martin, ociąga się z dostarczeniem filtrów, które pozwolą na odseparowanie wrażliwych danych płynących do USA. Norwegia postanowiła zatem połączyć siły z Włochami i planuje stworzenie specjalistycznego laboratorium, które umożliwi zmianę oprogramowania w F-35. Swoją drogą ciekawe, czy polskie F-16 też mają takie ukryte "zdolności..."
  14. http://www.rmf24.pl/raporty/raport-smiglowce-dla-armii/fakty/news-macierewicz-w-przyszlym-roku-decyzja-w-sprawie-wyboru-smiglo,nId,2473167 Macierewicz: W przyszłym roku decyzja w sprawie wyboru śmigłowców ofensywnych W przyszłym roku zapadnie decyzja, która firma dostarczy Polsce śmigłowce ofensywne, a w tym roku zostanie rozstrzygnięty przetarg na kooproducentów okrętów podwodnych - zapowiedział minister obrony narodowej Antoni Macierewicz w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl. Pytany, kiedy i jakie śmigłowce ofensywne pojawią się na wyposażeniu polskiej armii szef MON powiedział, że "są wstępne rozmowy, które prowadzimy zarówno z firmą włoską, która złożyła bardzo dobra ofertę, jak i z dwoma producentami amerykańskimi. Jak wiadomo, Boeing dysponuje śmigłowcem, który przez dziesięciolecia uznawany był za najlepszy - dodał. Zaznaczył, że decyzja zapadnie "w przyszłym roku. Tak jak w tym roku zostanie wybrany koproducent okrętów podwodnych. Co najmniej trzech, a może czterech. W tym roku zamkniemy też kontrakt na następne dwa okręty klasy "Kormoran - zapowiedział Macierewicz. Dopytywany, kiedy w takim razie na wyposażeniu polskiej armii pojawią się same śmigłowce, przyznał, że "jest to przedmiotem rokowań. Termin zakreślony przez ministra obrony narodowej to rok 2019. Jest to warunek realizacji tego przetargu. Będzie to szesnaście śmigłowców - osiem dla sił specjalnych, cztery do zwalczania okrętów podwodnych i cztery ratownictwa morskiego. Z tym, że 5 polskich śmigłowców Anakonda zostało oddanych ratownictwu medycznemu już w tym roku - powiedział Macierewicz. Szef MON przypomina zarazem, że "pan minister Siemoniak chciał kupić śmigłowce transportowe i na tym polega różnica (chodzi o unieważniony przetarg na francuskie Caracale). Ten wydatek wielu miliardów złotych miał zostać skierowany na śmigłowce transportowe. Nie jesteśmy Argentyną, Brazylią czy Stanami Zjednoczonymi, gdzie przerzut wojsk jest fundamentalnym problemem, bo operacje prowadzi się na gigantycznych przestrzeniach. My nie będziemy zajmowali terenów syberyjskich - zaznaczył. Po rezygnacji z zakupu wielozadaniowych śmigłowców Airbus Helicopters H225M Caracal - przed rokiem rząd uznał ofertę offsetowa za niewystarczającą - w lutym br. MON rozpoczęło postępowania na śmigłowce w wersjach CSAR (combat search and rescue) - poszukiwawczo-ratowniczych, zdolnych do bojowego wtargnięcia na teren przeciwnika - i śmigłowców do zwalczania okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej, wyposażonych w sprzęt medyczny i zdolnych także do prowadzenia akcji poszukiwawczo-ratowniczych (ZOP/SAR). W lutym MON rozpisało postępowanie na 16 śmigłowców - po osiem w wersjach bojowego poszukiwania i ratownictwa (CSAR) dla Wojsk Specjalnych oraz do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP/SAR), wyposażonych dodatkowo w sprzęt medyczny pozwalający na prowadzenie akcji poszukiwawczo-ratowniczych. W maju Inspektorat Uzbrojenia MON po ocenie wstępnych ofert w postępowaniu na śmigłowce dla sił specjalnych poinformował, że rozpoczyna negocjacje ze wszystkimi oferentami: konsorcjum PZL Mielec i Sikorsky, WSK "PZL-Świdnik oraz konsorcjum Airbus Helicopters i Heli Invest. Te same podmioty konkurowały w postępowaniu, w którym wybrano Caracale."
  15. Gepanzerter Sdkfz Abschuss Kampfeinsatz Lubien Polen 1939"
  16. http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2017-11-30/amerykanscy-zolnierze-uszkodzili-ogrodzenie-posesji-w-toruniu/?ref=aside_najnowsze Amerykańscy żołnierze uszkodzili ogrodzenie posesji w Toruniu Amerykańskich żołnierzy, jadących potężną, wojskową ciężarówką, doprowadziła na niewielkie osiedle nawigacja - ustaliło nieoficjalnie Polskie Radio Pomorza i Kujaw. Pojazd zahaczył o ogrodzenie jednej z posesji, a to nie wszystkie zniszczenia. Amerykańscy żołnierze uszkodzili ogrodzenie posesji w Toruniu ml/hlk/2017-11-30, 20:47 Amerykańskich żołnierzy, jadących potężną, wojskową ciężarówką, doprowadziła na niewielkie osiedle nawigacja - ustaliło nieoficjalnie Polskie Radio Pomorza i Kujaw. Pojazd zahaczył o ogrodzenie jednej z posesji, a to nie wszystkie zniszczenia. Jak informuje Radio PiK, pojazd zniszczył znak drogowy i przewrócił uliczną latarnię. Nieoficjalnie wiadomo, że kierowca miał jechać według wskazań nawigacji. Nieoczekiwanie pojazd o znacznych gabarytach znalazł się na wąskich osiedlowych uliczkach. Na miejsce wezwano policję i Żandarmerię Wojskową, która przejęła postępowanie w tej sprawie. Najprawdopodobniej chodzi o tzw. ciężki ciężarowy samochód taktyczny HEMTT (Heavy Expanded Mobility Tactical Truck) produkowany przez amerykańską firmę Oshkosh Corporation. Ośmiokołowy pojazd jest wykorzystywany przez Armię Stanów Zjednoczonych od 1982 roku. Używany jest do zaopatrywania pojazdów wojskowych. Do tych celów wyprodukowano różne wersje: cysterny, ciągniki siodłowe, wozy zabezpieczenia technicznego i inne. Najcięższe wersje o długości ponad 10 metrów, wadze ponad 20 ton i mocy 450 koni mechanicznych to m.in. ruchomy most i ciężki samochód gaśniczy służący do zabezpieczenia przeciwpożarowego wojskowych baz lotniczych." cdn......
  17. http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,22710882,nie-tylko-system-obrony-patriot-usa-sprzedadza-polsce-kolejne.html#BoxNewsLink&a=66&c=96 Nie tylko system obrony Patriot. USA sprzedadzą Polsce kolejne elementy uzbrojenia Amerykański rząd sprzeda Polsce systemy artylerii rakietowej oraz uzbrojenie do myśliwców F-16. Potencjalna wartość kontraktów może wynieść pół miliarda dolarów. Z not przesłanych do Kongresu przez Departament Stanu wynika, że Polska chce kupić od USA systemy artylerii rakietowej dalekiego zasięgu HIMARS. Są one produkowane przez koncern Lockheed Martin. Kontrakt obejmie 25 ruchomych wyrzutni zdalnie naprowadzanych rakiet (GMLRS), 61 taktycznych wyrzutni rakiet ziemia-ziemia (ATACMS), a także rakiety, pociski testowe oraz systemy GPS. Wyrzutnie staną się częścią systemu artyleryjskiego HOMAR. Wartość zakupu szacowana jest przez Amerykanów na 250 milionów dolarów. Drugi kontrakt, opiewający na podobną sumę, dotyczy zakupu 150 rakiet średniego zasięgu do myśliwców F-16 (AIM-120C-7) oraz wyposażenia dodatkowego takiego jak części zamienne, kontenery i sprzęt treningowy. Producentem pocisków do F-16 jest koncern zbrojeniowy Raytheon. Żaden z zakupów nie wiąże się z porozumieniami offsetowymi. Dwa tygodnie temu amerykański rząd wyraził zgodę na sprzedaż Polsce systemu obrony powietrznej i przeciwrakietowej Patriot. Wartość tego kontraktu ma wynieść ponad 10 miliardów dolarów. Teraz czas na Kongres Zgodnie z amerykańskim prawem, Kongres musi zostać poinformowany z wyprzedzeniem o zamiarze eksportu uzbrojenia znaczącej wartości. W przypadku państw członkowskich NATO okres ten wynosi zwykle 15 dni. Jeśli Kongres w tym czasie nie wyrazi sprzeciwu, transakcja może być realizowana."
  18. http://szczecin.onet.pl/rezerwisto-oddaj-pieniadze-za-koszulke/6y7y4dt Rezerwisto, oddaj pieniądze za koszulkę Pięć dni - tyle dwa lata temu na poligonie spędził pan Marcin wraz z innymi rezerwistami z województwa zachodniopomorskiego. W ubiegłym tygodniu otrzymał wezwanie. Ma wypłacić wojsku odszkodowanie. Dokładnie 13 złotych i 20 groszy. Powód? Zniszczona koszulka. - Takie są procedury - tłumaczy rzecznik 17. Wojskowego Oddziału Gospodarczego. - To jest mienie publiczne. Wojsko zarzuca kilku żołnierzom, że zniszczyli podczas szkolenia koszulki Każdy z nich ma oddać 13,20 zł Wojsko tłumaczy, że tak wyglądają procedury Pana Marcina (dane do wiadomości redakcji) do obowiązkowych ćwiczeń powołano dwa lata temu razem z innymi rezerwistami. Przez pięć dni szkolił się na poligonie. Po wszystkim wrócił do domu i właściwie o szkoleniu zapomniał. Aż do ubiegłego tygodnia, kiedy otrzymał pismo wzywające do "dobrowolnej wypłaty odszkodowania. Podobne otrzymało jeszcze kilku innych rezerwistów, którzy na szkoleniu byli dwa lata temu. Chodzi o zniszczone koszulki, które zgodnie z procedurami żołnierze otrzymali wraz z pozostałym wyposażeniem pierwszego dnia szkolenia. Po zakończonych ćwiczeniach sprzęt zdali. I tu pojawił się problem, choć właściwie nie od razu, a dopiero po dwóch latach. Koszulki zdaniem Wojska zostały zniszczone i trzeba za nie zapłacić. Dokładnie 13,20 zł. - Nawet gdyby chodziło o trzy złote, to procedury wyglądałyby dokładnie tak samo - mówi Onetowi Andrzej Wojciechowski, rzecznik 17. Wojskowego Oddziału Gospodarczego w Koszalinie, skąd pochodzi wezwanie. - Panowie otrzymali koszulki pierwszej kategorii, czyli świeżo wyjęte z folii, nowe. Po pięciu dniach były to już koszulki piątej kategorii, czyli nadające się jedynie do wyrzucenia - dodaje. Jak tłumaczy, żołnierze otrzymując sprzęt na czas szkolenia, są za niego odpowiedzialni. - Żołnierz ma obowiązek dbać o powierzone mu mienie - tłumaczy Wojciechowski. - Nie wiem, co panowie robili z tymi koszulkami, że oddali je w takim stanie - dodaje. Dlaczego wezwanie dotarło do żołnierzy dopiero po dwóch latach? Jak się okazuje, wszystko musiało przejść przez odpowiednie procedury. Sprawę zbadał wydział kontrolny, który po przeanalizowaniu wszystkich okoliczności stwierdził, że żołnierze pieniądze za koszulki muszą oddać. My spytaliśmy rzecznika 17. Wojskowego Oddziału Gospodarczego, jak często podobne listy są wysyłane do rezerwistów. - To raczej ma charakter incydentalny - twierdzi Wojciechowski. - Sam pierwszy raz się spotykam z taką sytuacją - dodaje. Jak jednak tłumaczy, sprawa musiała się tak zakończyć, ponieważ tego wymagają przepisy. - No trudno, zapłacę. Jak bronić kraju, to do ostatniego grosza - mówi ze śmiechem jeden z rezerwistów. - Choć tak się zastanawiam, czy im się to opłacało? Sumując koszty papieru, tuszu, pracy kontrolerów i samej przesyłki, to chyba wychodzimy na "zero - dodaje."
  19. http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2017-11-22/samolot-armii-usa-rozbil-sie-na-pacyfiku-na-pokladzie-bylo-11-osob/?ref=aside_najnowsze  rozbitego samolotu marynarki wojennej USA uratowano 8 osób Ośmiu ludzi uratowano z samolotu transportowego marynarki wojennej USA C-2 Greyhound, który rozbił się w środę na Morzu Filipińskim, mając na pokładzie łącznie 11 osób - podała amerykańska marynarka wojenna. Według niej uratowani są w dobrym stanie i znajdują się na lotniskowcu USS Ronald Reagan, na który leciał ich samolot. Poszukiwania trzech zaginionych trwają.   Jak poinformował za pośrednictwem swego rzecznika minister obrony Japonii Itsunori Odonera, katastrofa nastąpiła 150 kilometrów na północny zachód od japońskiego niezamieszkałego atolu Okinotorishima w trakcie trwających tam amerykańsko-japońskich ćwiczeń sił morskich.   Według stacjonującej w Japonii VII Floty USA do wypadku doszło o godzinie 14.45 czasu lokalnego (6.45 czasu polskiego).   C-2 Greyhound to dwusilnikowy turbośmigłowy samolot przeznaczony do przewożenia ładunków oraz ludzi z lądu stałego na lotniskowce i z powrotem."
  20. http://promilitaria21.home.pl/autoinstalator/joomla/aktualnosci-i-prawo/item/6078-21-xi-pistolety-pr-15-ragun-dla-zolnierzy-wojsk-obrony-terytorialnej Pistolety PR-15 RAGUN dla żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej Wszystkim oficerom i podoficerom służącym w Wojskach Obrony Terytorialnej ( ok. 5 tys. osób) będzie przysługiwać 9 mm pistolet PR-15 RAGUN, opracowany przez Fabrykę Broni „Łucznik”-Radom Sp. z o.o Ponadto najnowsza broń krótka polskiej konstrukcji w ilości 1,5 tys. egz. trafi do wojsk operacyjnych. Te ustalenia wynikają z nowelizacji trzech załączników do rozporządzenia MON z 14 stycznia 2015 r. w sprawie rodzajów i norm uzbrojenia żołnierzy zawodowych i żołnierzy pełniących służbę kandydacką, które opublikowano na stronie Rządowego Centrum Legislacji. Ale nie są to jedyne zmiany. Potrzeba opracowania tych przepisów wynika – jak czytamy w uzasadnieniu projektu - z konieczności utrzymania tempa rozwoju Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT). Obecnie wojska te w resorcie obrony narodowej są traktowane priorytetowo, zarówno pod względem wyposażenia jak i budżetu, który rośnie szybciej niż zakładano jeszcze rok temu. Plany budżetu MON na przyszły rok przewidują 568 mln zł na funkcjonowanie jednostek WOT i ich dowództwa oraz kolejnych 776 mln zł w ramach wydatków objętych tzw. centralnymi planami rzeczowymi. Do WOT trafia najnowszy sprzęt i uzbrojenie. Dlatego w nowych normach uzbrojenia zapisano, że żołnierzom zawodowym – oficerom i podoficerom WOT będzie przysługiwał pistolet wojskowy najnowszej polskiej konstrukcji, czyli PR-15 RAGUN. Niedawno – jak poinformował producent na swoim profilu FB – pomyślnie przeszedł badania kwalifikacyjne. Jest to broń powstała w ramach projektu badawczo-rozwojowego i wdrożeniowego pn. „Pistolet”, realizowanego w latach 2012-2016 przez Fabrykę Broni „Łucznik”-Radom Sp. z o.o . w ramach programu „Tytan”. Pistolet jest automatyczną bronią samopowtarzalną, działającą na zasadzie krótkiego odrzutu lufy, dostosowaną do 9x19 mm naboju Parabellum. Niezawodność i wytrzymałość broni została potwierdzona w trakcie długotrwałych badań na trwałość. Odznacza się stosunkowo niewielką masą i wymiarami, dobrą manewrowością prowadzenia ognia, szybkością użycia oraz wysokim stopniem bezpieczeństwa eksploatacji. Więcej szczegółów na temat tego pistoletu pisaliśmy prawie rok temu w zakładce „Innowacje i biznes” na stronie portal-mundurowy.pl, a także w V wydaniu „Katalogu innowacyjnych rozwiązań dla bezpieczeństwa i obronności”. Jak wynika z uzasadnienia projektu rozporządzenia, do WOT trafi ok. 5 tysięcy pistoletów RAGUN oraz 1,5 tysiąca do wojsk operacyjnych. Koszty oszacowano na prawie 44 mln zł, co oznacza ok. 6,7 tys. zł za jeden pistolet. Ponadto oficerom i podoficerom służącym w jednostkach terytorialnych, a także w brygadach kawalerii powietrznej, powietrznodesantowej i pułku rozpoznawczego, a także na stanowiskach w batalionie, dywizjonie, grupie, eskadrze, kluczu, kompanii, baterii, szwadronie, plutonie oraz poddziałach rozpoznawczych w załogach transporterów będzie przysługiwał karabinek, także najnowszej konstrukcji z Radomia. Należy przypomnieć, że podczas MSPO 2017 w Kielcach podpisano umowę na dostawę ponad 53 tys. sztuk karabinków Grot C 16 FB-M1 należących do rodziny MSBS-5,56 za ok. pół miliarda zł. Mają one zastąpić karabinki Beryl, które są de facto modyfikacją broni systemu Kałasznikowa, produkowane w Polsce od ponad 60 lat. Jednocześnie w projekcie rozporządzenia zaproponowano, by oficerowie i podoficerowie w dowództwach korpusu, dywizji zmechanizowanych, kawalerii pancernej, brygady zmechanizowanej, piechoty strzelców podhalańskich czy piechoty górskiej zamiast karabinka przysługiwał im pistolet maszynowy lub subkarabinek. Jak czytamy w uzasadnieniu projektu, ta zmiana nie będzie skutkowała dodatkowymi obciążeniami finansowymi, ponieważ nastąpi przesunięcie sprzętu wojskowego z zapasu wojennego do użytku bieżącego. Ponadto wprowadzenie należności pistoletów maszynowych/subkarabinków dla sztabów związku taktycznego zostanie zabezpieczone z bieżących zakupów dla Wojsk Lądowych."
  21. http://www.defence24.pl/698989,mon-900-mln-zlotych-w-budzecie-wot-na-2017-r-w-roku-kolejnym-13-mld-zl MON: 900 mln złotych w budżecie WOT na 2017 r. W roku kolejnym - 1,3 mld zł Budżet Wojsk Obrony Terytorialnej na kończący się rok 2017 r. został podwyższony do 900 mln zł – poinformował szef MON Antoni Macierewicz. Plany na przyszły rok zakładają wydanie 568 mln zł na funkcjonowanie jednostek WOT i ich dowództwa oraz kolejnych 776 mln zł w ramach wydatków objętych tzw. centralnymi planami rzeczowymi. Informację o podwyższeniu tegorocznego budżetu WOT Macierewicz przekazał dziennikarzom w czwartek, podczas spotkania z okazji dwulecia kierowania MON przez obecną ekipę. Minister wykorzystał tę rozmowę do zdementowania doniesień, jakoby budżet Wojsk Obrony Terytorialnej wynosił w tym roku 1,5 mld zł. "Na Wojska Obrony Terytorialnej w tym roku wydamy zaledwie 900 mln zł. To jest troszeczkę więcej niż było przewidziane w dotychczasowym budżecie, ale więcej, dlatego że szybciej realizujemy te zadania [...], a po drugie, dlatego że wyposażamy je, podobnie jak wojska operacyjne, w najnowocześniejszą broń. szef MON, Antoni Macierewicz Ustalenie pierwotnej skali tegorocznych nakładów na WOT nastręcza aktualnie pewnych trudności, z racji rozproszenia dedykowanych wydatków w różnych kategoriach budżetu ogólnego (dopiero w projekcie budżetu MON na 2018 r. WOT pojawiają się jako osobna pozycja). Niemniej jednak, pewne szacunki były zawarte w projekcie ustawy powołującej WOT, który trafił do Sejmu jesienią 2016 r. Wówczas MON informowało, że "łączne przybliżone wydatki z budżetu resortu obrony narodowej na utworzenie, wyposażenie i funkcjonowanie WOT mają w 2017 r. wynieść 630,7 mln zł. W tym samym źródle łączne wydatki na WOT w 2018 r. oszacowano na 1,095 mld zł. Tymczasem w informacji o projekcie budżetu MON na 2018 r., jaką ministerstwo przesłało posłom i senatorom z parlamentarnych komisji obrony narodowej, mowa jest o kwotach liczących łącznie nieco poniżej 1,344 mld zł. Zgodnie z projektem w 2018 r. na finansowanie Dowództwa WOT oraz jednostek organizacyjnych tego nowego rodzaju sił zbrojnych zaplanowano 567,9 mln zł. Dodatkowo 775,8 mln zł zostało przeznaczonych "na realizację zadań w ramach centralnych planów rzeczowych na rzecz jednostek WOT. Centralne plany rzeczowe to nic innego, jak inwestycje MON i sił zbrojnych. W ich ramach trzy najważniejsze grupy wydatków to modernizacja techniczna sił zbrojnych (w szczególności zakupy uzbrojenia i sprzętu wojskowego itp.), inwestycje budowlane oraz zakup środków materiałowych (takich jak paliwa i smary, mundury, amunicja, żywność i leki). W informacji MON dla posłów i senatorów brak jest jednak bliższych danych o zakupach i inwestycjach planowanych na rzecz WOT. Natomiast wspomniane 567,9 mln zł – jak poinformowało MON – ma zostać przeznaczone na utrzymanie Dowództwa WOT, mobilnych zespołów szkoleniowych, oddziału zabezpieczenia oraz sześciu brygad OT – w Białymstoku, Lublinie, Rzeszowie, Olsztynie, Ciechanowie oraz – uwaga! – w Warszawie. Nie do końca wiadomo, skąd w informacji MON dla parlamentarzystów mowa jest, że dowództwo brygady OT znajdzie się w Warszawie, a nie, jak niejednokrotnie zapowiadano, w Radomiu. W tym mieście doszło wprawdzie do sporu o lokalizację dowództwa brygady OT pomiędzy rządem PiS, a mającą większość w samorządzie PO, ale MON zapowiadało utworzenie sztabu w oparciu o infrastrukturę bazy lotnictwa szkolnego, która już w Radomiu istnieje. Można więc przypuszczać, że informacja o siedzibie brygady w Warszawie to albo pomyłka, albo np. rozwiązanie tymczasowe. Wspomniane wydatki na 2018 r. obejmą także formowanie kolejnych brygad OT – w Gdańsku, Toruniu, Łodzi, Kielcach, Krakowie, Poznaniu i Katowicach. Planowane na przyszły rok wydatki mają zabezpieczyć uposażenia dla 2,6 tys. żołnierzy zawodowych, wynagrodzenia dla ponad 500 pracowników cywilnych oraz świadczenia dla ponad 17 tys. żołnierzy rezerwy, którym nadane zostaną przydziały terytorialne. Grupy wydatków, jakie przewidziano w budżecie WOT na 2018 r., są następujące: * Płace i pochodne żołnierzy zawodowych oraz pracowników cywilnych – 200,8 mln zł * Świadczenia pieniężne na rzecz osób fizycznych (wydatki osobowe niezaliczane do uposażeń wypłacane żołnierzom i funkcjonariuszom) – 152 mln zł * Pozostałe wydatki – 215,1 mln zł, z tego: - Zakup materiałów i wyposażenia (w tym m.in. zakup przedmiotów zaopatrzenia mundurowego nieobjętych centralnymi planami rzeczowymi) – 72,5 mln zł - Zakup usług (m.in. remonty pomieszczeń i budynków, zakup usług zdrowotnych, konserwacja i naprawa sprzętu wojskowego oraz pozostałego sprzętu, usługi serwisowe uzbrojenia i sprzętu wojskowego, opłaty za korzystanie z usług zbiorowego żywienia, usługi transportowe, wydatki związane z kontaktami zagranicznymi i inne) – 64,7 mln zł. - Równoważniki pieniężne i ekwiwalenty dla żołnierzy oraz pozostałe należności (nagrody jubileuszowe, odprawy wypłacane w związku ze zwolnieniem ze służby, ekwiwalent za niewykorzystany urlop) – 21,6 mln zł - Zakup żywności – 18,2 mln zł - Odpisy na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych pracowników – 15,8 mln zł - Podróże służbowe krajowe i zagraniczne żołnierzy i pracowników – 14,7 mln zł - Inne (głównie zakupy środków dydaktycznych i książek, ponadto wynagrodzenia bezosobowe, podatek od środków transportowych, szkolenia pracowników oraz dopłaty do leków) – 7,5 mln zł Wydatki na WOT stanowią niewielki odsetek łącznych wydatków obronnych. Podwyżka do 900 mln zł oznacza, że na obronę terytorialną pójdzie w tym roku ok. 2,4 proc. budżetu obronnego (zaplanowanego w ustawie budżetowej na 37,352 mld zł). W 2018 r., jeśli zsumować wydatki na funkcjonowanie WOT oraz przeznaczone dla nich centralne plany rzeczowe, odsetek ten wzrośnie do ok. 3,3 proc. W projekcie ustawy budżetowej na 2018 r. zaplanowano bowiem na obronność 44,144 mld zł."
  22. Kadam, przesadziłeś z pomniejszaniem zdjęcia :)
  23. http://promilitaria21.home.pl/autoinstalator/joomla/aktualnosci-i-prawo/item/6054-czy-lepiej-kupic-mniej-nowoczesnych-samolotow-czy-wiecej-starszych-i-je-remontowac Czy lepiej kupić mniej nowoczesnych samolotów czy więcej starszych i je remontować? Czy lepiej kupić mniej nowoczesnych samolotów czy więcej starszych i je remontować? To ważny problem dotyczący rozwoju naszego lotnictwa. Kupno 48 samolotów F-16 było dobrym wyborem, ponieważ kupiliśmy dość dużo nowoczesnych samolotów, pozwalających naszym Siłom Powietrznym na działanie. W skali potrzeb naszego kraju, wynikających z zagrożeń to bardzo mało. Jak również, co jest bardzo ważne, kupując samolot trzeba już myśleć o jego następcy. Pan generał Tomasz Drewniak były inspektor Sił Powietrznych odsłonił bolesną prawdę o stanie faktycznym możliwości użycia naszego lotnictwa. 4 godziny walki w starciu z sąsiednim termonuklearnym supermocarstwem to jest i tak dużo. Więcej nie mamy czego wymagać, albowiem nasze lotnictwo jest zbyt szczupłe i ma na sobie praktycznie cały ciężar obrony powietrznej, bo obrony przeciwlotniczej praktycznie nie posiadamy. Nie można mieć o to pretensji do pana generała, ponieważ to nie jest żadna tajemnica – wystarczy popatrzeć na dysproporcję sił oraz stopień profesjonalizacji i system obrony jaki tworzą Sił y Zbrojne Federacji Rosyjskiej. To bardziej, niż bardzo wymagający przeciwnik. Ma nad nami ilościową i jakościową przewagę, przy tym mogą zwalczać nasze lotnictwo kilkoma systemami broni. Poczynając od doskonałych samolotów myśliwskich, a na systemach obrony przeciwlotniczej bazujących na lądzie i na okrętach kończąc. Specyfika rosyjskiej obrony przeciwlotniczej polega na tym, że z okrętów na Morzu Bałtyckim, baz w Obwodzie Kaliningradzkim i na Białorusi – pokrywają swoim zasięgiem mniej więcej połowę naszego terytorium. Poza samolotami F-16 cała reszta to złom, służący do podtrzymywania etatów lotniczych i obsługi – w tym kontekście inne samoloty są potrzebne. Su-22 to potężna i wspaniała konstrukcja, jednak bez elektroniki na współczesnym polu walki nie ma żadnych szans na polu walki. Mig-29 to również doskonały samolot, mający bardzo duże możliwości, jednak technicznie stary i zużyty. Pozostałe konstrukcje to głównie Ts-11 Iskra – piękne i niezawodne krajowe konstrukcje niezapomnianego Tadeusza Sołtyka, już jednak nie powinny być nawet samolotami szkolnymi bo to epoka Mig-15. Warto pamiętać, że od lat nie mamy lotnictwa morskiego – przeznaczonego do walki nad morzem. Posiadanie samolotów zdolnych do prowadzenia walki nad Bałtykiem, byłoby dla nas olbrzymim wzmocnieniem, zwłaszcza jeżeli chodzi o zwalczanie okrętów nieprzyjaciela. Wymaga to jednak zakupu samolotu dwusilnikowego, samoloty jednosilnikowe są mniej bezpieczne w razie awarii jednego silnika. Nad morzem zawsze ma to olbrzymie znaczenie, jak również możliwości takiego samolotu są większe (więcej uzbrojenia, dalszy zasięg). Zakup nowych samolotów to olbrzymi wydatek. Do kosztu samolotu dochodzą koszty części zamiennych, napraw bieżących, głównych, silniki zapasowe, sprzęt do kalibracji urządzeń i uzbrojenia oraz obsługi. Szkolenie personelu obsługi, szkolenie pilotów – to są olbrzymie koszty. Do tego oczywiście uzbrojenie oraz niezwykle ważne pakiety modernizacyjne. Zachodnie uzbrojenie ma to do siebie, że co jakiś czas są opracowywane nowe warianty broni mającej lepsze parametry np. większy zasięg rakiet, lepsza precyzja trafień itp. Wymaga to jednak dostosowania samolotów nosicieli do wymagań efektorów (rakiet, bomb kierowanych czy systemów rozpoznania). Realny koszt zakupu jednego samolotu w transzy 50 maszyn (analogicznie jak zakup F-16), to koszt co najmniej 100 mln USD plus wydatki na uzbrojenie, bardziej zaawansowany serwis i modernizacje. Za te pieniądze moglibyśmy kupić kolejne F-16 lub JAS-39 Grippen – doskonały samolot ze Szwecji. Jednak na rynku są już nowe konstrukcje, w tym także maszyny dwusilnikowe, które są przeważnie droższe. Przy czym trzeba pamiętać, że nasze samoloty muszą mieć najlepsze z możliwych wariantów urządzeń walki radioelektronicznej jakie tylko możemy kupić, ponieważ przeciwnik jest bardziej niż wymagający. To zawsze będzie podrażać nasze konstrukcje o 20-30%, niestety za elektronikę – wyposażenie specjalne się płaci. Kraje zachodnie włączyły się do programu F-35 firmy Lockheed-Martin. To wspaniała amerykańska konstrukcja, samolot przyszłości pozwalający na supremację w powietrzu krajom zachodnim. Jest on jednak bajecznie drogi. Tutaj cena około 200 mln USD za egzemplarz nie powinna nikogo zdziwić i trzeba być przygotowanym na kolejne koszty związane z eksploatacją tak nowoczesnej konstrukcji. Z maszyn dwusilnikowych wybór jest dość duży. Przede wszystkim w grę wchodzą najnowsze odmiany amerykańskich F-18 Hornet. To samoloty o nadzwyczajnych możliwościach bojowych i eksploatacyjnych, których posiadanie znacząco zmieniłoby status naszych Sił Powietrznych. Jeszcze ciekawszą propozycją są najnowsze modele F-15 Eagle, to najpotężniejszy samolot o jakim możemy dzisiaj pomyśleć. Zakup nawet niewielkiej ilości – eskadry (12-16 sztuk), pozwoliłby na zupełnie nową jakość w planowaniu użycia bojowego naszego lotnictwa. Istotnie zyskałoby na możliwości prowadzenia działań ofensywnych, chociaż trzeba mieć świadomość, że w takiej ilości – to niestety nadal „jednorazówki”. Bardzo ciekawe są konstrukcje europejskie. Francuski Rafale jest bardzo drogi, w różnych kontraktach jego koszt jednostkowy to około 250 mln USD za sztukę – jednak to jest maszyna o bardzo dużych możliwościach mająca jedną fantastyczną zaletę – nie jest to samolot amerykański. Oznacza to, że mając taką maszynę jest się praktycznie niezależnym od USA pod względem sprzętowym i uzbrojenia. To bardzo ważne i to bardzo dużo, ponieważ może być różnie, w tym znaczeniu że uzależnienie się technologiczne od jednego państwa jest zawsze niebezpieczne. Chociaż trzeba pamiętać, że bardzo wiele części, pakiety modernizacyjne i doskonałe, prawdopodobnie najlepsze na świecie uzbrojenie do amerykańskich samolotów oferuje Izrael. Jednak maszyna francuska gwarantuje niezależność i z tego powodu warto ją rozważyć jako dodatkowy komponent dla naszego lotnictwa – byłby to doskonały wybór. Przy czym jak podano powyżej, to byłyby bardzo duże koszty. Jednak za jakość i niezależność się płaci. Drugim ważnym samolotem europejskim jest Eurofighter. To potężny system uzbrojenia, mający olbrzymie możliwości i poważne zdolności modernizacyjne. To doskonała konstrukcja, bardzo nowoczesna i przyszłościowa. To prawdopodobnie samolot z największym potencjałem na przyszłość, w tym znaczeniu że to maszyna na 30-40 lat do przodu. Jest jednak jeszcze droższy w zakupie, ponieważ jest produkowany w małych ilościach głównie dla państw europejskich i bogatych państw Zatoki Perskiej, które chciały mieć doskonały sprzęt – niezależny od Amerykanów. Proszę pamiętać, że do tych samolotów są oferowane całe pakiety uzbrojenia, które decydują o ich możliwościach. Tymczasem w kręgach eksperckich krążą plotki o planowaniu zakupu około 100 samolotów F-16 z amerykańskiego lub europejskiego demobilu. Byłyby to samoloty starszych serii produkcyjnych, często pamiętające jeszcze przełom lat 80/90-tych. Zdatne do lotu i wypełniania misji bojowych, jednak przy użyciu uzbrojenia i środków rozpoznania z poprzedniej epoki elektroniki. W porównaniu do tego, co mogą nasze Su-22 to i tak byłby skok technologiczny porównywalny do zamiany taczki na ciężarówkę. Jednak nie o to już chodzi, ponieważ potencjalny przeciwnik jest bardziej niż wymagający – musimy mieć pewność, że nasi piloci dostają do ręki najlepszy możliwy sprzęt. Zapewnienie pakietów modernizacyjnych i utrzymanie ich zdolności bojowych byłoby bardzo kosztowne, a przez cały czas dysponowalibyśmy ograniczonymi możliwościami tych samolotów, bo ciągle byłyby w naprawach, regulacjach i modernizacjach. Naszym problemem jest to, że potrzebujemy maszyn na wczoraj. Tymczasem cykl produkcji i dostawy nowych maszyn, na pewno będzie trwał dłużej, niż dostawa i odtworzenie podstawowej zdolności bojowej maszyn używanych. Jednak później trzeba będzie je cały czas remontować, natomiast maszyny nowe – pozwalają na racjonalną politykę eksploatacji zgodnie z naszymi potrzebami. Powoduje to dodatkową komplikację do wyboru, jednak maszyny nowe oferują jeden bardzo ważny aspekt – psychologicznie piloci mają świadomość, że dostają do ręki najnowszy i najlepszy sprzęt na jaki było nas stać. To bardzo ważne, wpływa na morale – a w ostatecznym rozrachunku przekłada się na nasze bezpieczeństwo. Ten aspekt ludzki jest niesłychanie istotny. Prawdopodobnie optymalnym rozwiązaniem dla nas byłoby wykonanie trzech kroków jeżeli chodzi o lotnictwo bojowe. Po pierwsze trzeba zmodernizować posiadane F-16 do najnowszych standardów pod względem walki radioelektronicznej i rozpoznania. Po drugie trzeba kupić dużą partię samolotów dwusilnikowych – albo F-18, albo Eurofighter/Rafale. Chodzi o co najmniej 50 maszyn, pozwalające na zdublowanie możliwości operacyjnych naszego lotnictwa. Byłoby idealnie kupić 60 maszyn, wówczas 48 byłoby do jednostek lotniczych na zastąpienie Migów i Su, a 12 pozwoliłoby na odbudowanie lotnictwa morskiego. Mówimy o szkoleniu pilotów i specyficznym uzbrojeniu. Ze względu na cenę najprawdopodobniejszy byłby F-18, uzbrojenie kupowane do F-16 byłoby z nim z zasady kompatybilne. Na 60 takich samolotów z potrzebnym oporządzeniem trzeba wysupłać około 12 mld USD. Plus później dalsze koszty – modernizacyjne, bo utrzymanie ich w najwyższej możliwej sprawności byłoby naszym priorytetem. To bardzo dużo pieniędzy, ale ten wydatek spowodowałby że mielibyśmy około 108 samolotów, nowoczesnych i zdolnych do zaatakowania przeciwnika, walk powietrznych i projekcji siły nad morzem. Gdyby do tego kupić jeszcze jedną eskadrę F-15 – nawet używanych, starszych typów i je odpowiednio zmodernizować pod kątem np. możliwości przeniknięcia przez obronę przeciwlotniczą nieprzyjaciela, to byłoby bardzo dużo jak na nasze możliwości. Jednak elementem koniecznym do obrony są systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, w tym także przydałyby się pełnowartościowe okręty wojenne zdolne do osłony przeciwlotniczej Morza Bałtyckiego – to bardzo ważne znaczenie strategiczne z naszej perspektywy. Dwa dobre okręty z należytym wyposażeniem okręty mogą zmienić sytuację strategiczną w chwili rozpoczęcia konfliktu. W ostateczności jednak decyzję powinni podjąć eksperci. Ważny w tym będzie offset, przy czym trzeba się pogodzić z tym, że tutaj „szału” nie będzie. Ponieważ tak na prawdę nie mamy z czym być partnerem dla Amerykanów. W wariancie europejskim, można pomyśleć o wejściu polskiego rządu do struktur właścicielskich koncernów produkujących europejskie uzbrojenie. W tym znaczeniu miałoby to sens i stanowiło wartość dodaną do kontraktu. Warto dodać, że w Niemczech pojawił się pomysł na zakup samolotów F-18, jako względnie tanich i o olbrzymich możliwościach bojowych. Warto pójść tą drogą, jednak w dalszej perspektywie – trzeba myśleć o F-35 jak tylko będzie nas na nie stać."
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie