Skocz do zawartości

broń bez pozwoleń i ewidencja zbiorów


zancus

Rekomendowane odpowiedzi

Witam szanowne grono Odkrywców,
jako twórca pierwszej pełnej procedury zakładania muzeum prywatnego, zamieszczonej również na tym forum lata temu, chcę zaproponować pomoc dwóch organizacji społecznych, których jestem prezesem. Od 2006 r. pełnię funkcję Dyrektora Muzeum Oręża i Techniki Użytkowej w Kobyłce, i nieskromnie powiem, iż jestem bodajże najkompetentniejszą osobą do udzielania pomocy przy zakładaniu prywatnych muzeów. W 2008 r. pierwszy raz pomogłem założyć prywatne muzeum. Wówczas prywatnych muzeów było około 60 jednostek. W 2018 r. jest już ponad 370, muzeów prywatnych jest więcej niż publicznych (licząc tzw. centrale). Bezpośrednio pomogłem założyć 75 muzeów prywatnych i publicznych.

Wiem, iż dwie sprawy szczególnie nurtują kolekcjonerów. Jedna to umiejętność i możliwość dobrego ewidencjonowania kolekcji, druga to prawo do legalnego posiadania militariów, w tym broni lub przedmiotów uważanych za broń w świetle obowiązującego prawa.
Stowarzyszenie Polskich Muzealników Prywatnych opracowało program KUTSOSZ24 do ewidencjonowania muzealiów/zbiorów. Jeśli ktoś z Was jest zainteresowany stworzeniem dokumentacji kolekcji na wzór muzeów zapraszam do kontaktu mejlowego kontaktspmp@poczta.onet.pl

Posiadanie wykopkowej" broni, niesprawnej (może też być w pełni sprawna), ale wymagającej pozwolenia (wg ustawy o broni i amunicji) można zrealizować bez konieczności uzyskania pozwolenia (na tego typu przedmioty raczej nie są pozwolenia wydawane, broń jest niszczona lub przekazywana muzeom), nie trzeba również zakładać muzeum. Jak to zrobić? Na to pytanie odpowie fundacja EKSPONAT lub Stowarzyszenie Polskich Muzealników Prywatnych. Kontakt mejlowy kontaktspmp@poczta.onet.pl

Z tym czym się zajmujemy możecie zapoznać się na stronie www.prywatnemuzea.pl lub na fb wyszukując nasze profile Stowarzyszenie Polskich Muzealników Prywatnych oraz fundacji EKSPONAT.

Pozdrawiam
Paweł Zaniewski
Prezes Stowarzyszenia Polskich Muzealników Prywatnych
Prezes fundacji EKSPONAT
Dyrektor Muzeum Oręża i Techniki Użytkowej w Kobyłce
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Post nr 1

Na szczęście nie wszystko w zakresie muzealnictwa związanego z historią wojskowości wiąże się z bronią palną, choć oczywiście może. Ale regułą to nie jest.

W sumie to ciekawy głos w sprawach polskiego muzealnictwa tworzonego prywatnymi rękami z całkowitym pominięciem aparatu władz centralnych lub samorządowych. Jak widzę osobiście, wręcz w sposób empiryczny dotykający mnie samego, władze te mogą być zarówno maksymalnym destruktorem prywatnych inicjatyw muzealniczych (obserwuję taki przypadek na bieżąco), jak również mogą być najwspanialszym mecenasem takich inicjatyw i znam to też z własnego doświadczenia.

Na marginesie można powiedzieć tak: Jeśli ma się ambicje muzealnicze, a żyję w środowisku takich osób, to niekoniecznie trzeba formalizować zawsze, wszystko i wszędzie. A powiedziałbym, że czasami nie ma takiej potrzeby. Wszystko zależy od tego, co dzieje się w „branży” muzealniczej oraz kto i gdzie nią zarządza? Nie ma tutaj prostych reguł.

W polskiej mentalności im większe muzeum wojskowe tym bardziej przepełnione miłością własną i zadufaniem jego szefostwa. Jest to wręcz wprost proporcjonalne – im większe muzeum z militariami tym większa pycha i groteskowe besserwisserstwo jego władz. Przykłady litościwie przemilczę, ale osoby zainteresowane tematem raczej wiedzą, które muzea zajmujące się wojskowością mają dyrektorów uważających się za najmądrzejszych i nieskorych do jakiejkolwiek współpracy z prywatnymi kolekcjonerami militariów i ich znawcami po wielokroć wybitniejszymi, niż personel tych muzeów zarządzanych przez dyrekcje o takiej mentalności.

Kiedyś grupa osób w Polsce chciała założyć prywatne muzeum alianckich wojsk szybowcowych i spadochronowych z II wojny światowej, może też z zahaczeniem o niemieckie wątki tej dziedziny wojskowości (jest takie muzeum w Belgii i jest bodaj najsłynniejsze w swojej kategorii). Są w Polsce sensowne kolekcje, które mogłyby się złożyć na taką inicjatywę. Okazało się, że niekoniecznie była taka potrzeba. Los czasami podsuwa nieoczekiwane inicjatywy wypływające od muzealników z otwartymi głowami, życzliwych, serdecznych, pragnących rozwijać muzealnictwo bez oglądania się na skostniałe ramy.

Konkretny przykład: Była kiedyś w Polsce duża wystawa poświęcona alianckiej operacji powietrznodesantowej Market Garden. Wystawa w stu procentach zorganizowana siłami społecznymi. To był właśnie ten przypadek, gdy pewne władze muzealnicze i samorządowe zgrały się idealnie i wspólnymi siłami wraz z olbrzymim i entuzjastycznym czynnikiem społecznym zrobiły wystawę o MG, jakiej w Polsce nie było i być może już nie będzie. A wszystko to siłami prywatnych kolekcjonerów skrzykniętych na tę jednostkową inicjatywę. Tym sposobem powstała wystawa niewiele gorsza od światowych poświęconych tej operacji, a może i lepsza pod niektórymi względami. To, co na temat Market Garden pokazuje np. stołeczne MWP jest kompromitacją tej placówki. Wystawa trwała długo, była olbrzymim sukcesem w swojej oczywiście kategorii, ale też nie powodowała nadmiernych formalności, konieczności katalogowania wszystkiego na poziomie superdrobiazgowym. Była ubezpieczona i kolekcjonerzy spali (chyba w miarę) spokojnie. Byli to zresztą kolekcjonerzy doświadczeni w takich inicjatywach, w tym doświadczeni boleśnie przez jedno z muzeów łódzkich, które nie do końca odpowiedzialnie podeszło do trochę podobnej, ale na małą skalę, wystawy, z której kilka rzeczy „zginęło”.

Teraz z innej beczki. Nawet najciekawsze inicjatywy i najdoskonalsze formy doradztwa formalno-prawnego (jak tu proponowane) w kwestii „jak zrobić prywatne muzeum” nie pomogą, jeśli inicjatywa zderza się z wprost niewyobrażalnym ciemnogrodem władz samorządowych zdolnych do zablokowania wszystkiego w procesie powstawania takiego muzeum. I to nawet wówczas, gdy owych władz nic takie muzeum nie kosztuje, bo sto procent kosztów pokrywają darczyńcy i sponsorzy. Ciemnogród na zasadach pozamerytorycznych mówi „nie, bo nie”, a z „nie, bo nie” jeszcze nikt nie wygrał, bo to jest najsilniejszy „argument” tego świata. Z tym „argumentem” dyskusji nie ma.

Jestem małym trybikiem olbrzymiej ogólnopolskiej (czysto społecznej) inicjatywy budowy muzeum, jakiego w Polsce jeszcze nie ma, ale od dekad czeka na nie środowisko historyczne, archeologiczne, akademickie, naukowo-techniczne, rekonstruktorskie oraz specyficzne środowisko z zakresu bezpieczeństwa państwa i obywateli. Muzeum pewnej ściśle określonej dziedziny nauki i techniki przyporządkowanej także do wojskowości i muzeum to byłoby poświęcone historii wojskowości II RP, jak również historii oficerów delegowanych do instytucji cywilnych II RP strategicznie ważnych dla kraju, aby tam należycie doglądali spraw bezpieczeństwa państwa.

Jest ziemia pod muzeum (warta miliony złotych – dar osoby fizycznej), jest wiele pomysłów na sponsoring budowy muzeum, a muzeum ruszyć z miejsca nie może. Powód? Władze samorządowe. Takiego ciemnogrodu, jak w gminie, gdzie muzeum mogłoby powstać w życiu nie widziałem, ani nie słyszałem o takiej ciemnocie. Zjawisko nie do opisania w poście, bo skala zjawiska przerasta możliwości forum. Jest to mieszanina ciemnogrodu, agresji, prymitywizmu, braku kultury historycznej i każdej innej oraz oczywiście lokalnego nędznego politykierstwa i prywaty. I ostoja oślizłej dwulicowości. Z jednej strony nikt nie zaprzecza, że muzeum byłoby dobrym projektem, z drugiej strony, za plecami, (z powodów pozamerytorycznych, a personalnych wojen podjazdowych) torpeduje się wszelkie inicjatywy budowy tego muzeum. A jego temat jest taki, że bezdennie głupia gmina miałaby gości i naukowców z całego świata. Wręcz zarobiliby na tym gminni hotelarze, restauratorzy itp., ale ważniejsze jest „nie, bo nie”.

I w takich przypadkach nie pomoże żadne doradztwo. Do inicjatywy, którą wspominam, jest dołączony sztab dobrych prawników (nie żadnych magistrów Zbyszków bez żadnej aplikacji), a i tak z ciemnogrodem władz samorządowych się nie wygra.

To tak na marginesie ciekawego postu nr 1.

Pozdrawiam :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprzedaż ziemi i wyniesienie się z ciemnogrodu nie wchodzi w grę. To muzeum ma być w tym miejscu, gdzie są relikty tego, co muzeum ma upamiętniać. A relikty są, jest ich dużo i przenieść się ich nie da, bo są w ziemi i nad nią. Ziemia pod muzeum jest tuż przy tych reliktach, więc przeniesienie muzeum gdzieś indziej w zasadzie likwiduje cały sens przedsięwzięcia.

Lud i kartki wyborcze... Lud guzik obchodzi historia II RP i historia miejsca, w którym mieszkają, i że coś unikatowego na skalę światową II RP w tym miejscu miała. Lud obchodzi tylko to, żeby było co zjeść i wypić, żeby był zasięg komórek i wi-fi. I wywózka śmieci. Koniec ambicji ludu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.wsensie.pl/polska/27510-zaniewski-dla-wsensie-pl-niszczenie-broni-historycznej-to-zbrodnia

Prezes Stowarzyszenia Polskich Muzealników Prywatnych, Paweł Zaniewski w rozmowie z red. Robertem Wyrostkiewiczem, opowiedział o interesującej dla pasjonatów kolekcjonerstwa inicjatywie prowadzenia niepublicznych domów kultury. Muzealnik wyjaśnił także wątpliwości dotyczące przechowywania broni w tego typu miejscach.

Zawdzięczamy Ci renesans muzealnictwa prywatnego, tego najmniejszego, takich dziesiątek kolekcji prywatnych funkcjonujących jako mini muzea. Teraz zarażasz osoby prywatne zakładaniem małych domów kultury. Każdy może to zrobić?

– Nie nazwałbym tego fenomenu na skalę światową renesansem. Nigdy wcześniej nie było w Polsce takiego ruchu społecznego w sferze kultury. W ciągu 10 lat ilość prywatnych jednostek muzealnych zwiększyła się pięciokrotnie. Obecnie ponad połowa muzeów w Polsce to muzea prywatne. Nie ma innej dziedziny gospodarki, w której po upływie 10 lat ilość podmiotów wynosi 500% stanu początkowego. Niepubliczne domy kultury to mój najnowszy projekt. Zapraszam do współpracy osoby, które czują się społecznikami w sferze kultury. W ramach struktur fundacji EKSPONAT lub Stowarzyszenia Polskich Muzealników Prywatnych może powstać niepubliczny dom kultury. Tę formę współpracy porównałbym do franczyzy. My, fundacja lub stowarzyszenie, zapewniamy KNOW-HOW, a osoba współpracująca lokal. Ta osoba staje się też dyrektorem niepublicznego domu kultury. Dom kultury jest częścią struktury organizacyjnej fundacji lub stowarzyszenia. Każdy może nawiązać współpracę w tym zakresie

– powiedział prezes Stowarzyszenia Polskich Muzealników Prywatnych, Paweł Zaniewski.

To prawda, że w takim domu kultury u siebie... w domu, można mieć wtedy sprawną broń i amunicję, bez zezwolenia na broń i bez szaf pancernych?

– Nie, to duże uproszczenie. Faktem jest, iż zgodnie z uzyskanymi interpretacjami dotyczącymi fundacji i stowarzyszenia, niepubliczne domy kultury założone w ramach struktury naszych organizacji mają prawo posiadania broni. Oczywiście, jeśli broń jest sprawna, to należy ją zabezpieczyć, ale te zabezpieczenia nie są tak rygorystyczne, jak w przypadku np. broni w muzeach

– zauważył muzealnik.

Nie obawiasz się wysypu domów kultury czy prywatnych muzeów, które będą tylko prywatnymi zbrojowniami bez duszy muzealnictwa czy misji kulturowej?

– Nie, nie obawiam się. Oczywiście jakiś odsetek tego typu jednostek powstaje, ale życie zweryfikuje zasadność ich istnienia. Muzea prywatne w przeważającej części powstają z pasji kolekcjonerskiej. Niepubliczne domy kultury powstają z chęci prowadzenia działalności kulturalnej, o wiele szerszej niż muzealnictwo

– zaznaczył Zaniewski.

Czyli muzealnik i właściciel prywatnego domu kultury nie musi niszczyć broni (pozbawiać cech bojowych), by ją trzymać i pieścić na swojej półce? Nic z tych rzeczy?

– Moim zdaniem niszczenie broni historycznej to zbrodnia. Decyzje o niszczeniu są podejmowane przez ludzi o niskiej wiedzy i świadomości prawnej, że o wrażliwości historycznej i trosce o bezpieczeństwo dziedzictwa nie wspomnę. Nie ma w prawodawstwie polskim przepisu nakazującego niszczenie broni znajdującej się w zbiorach muzealnych znajdujących się w muzeach lub domach kultury. Wręcz przeciwnie, wg ustawy o ochronie zabytków broń należy chronić przed zniszczeniem. Niestety pomimo już prawie 30 lat funkcjonowania Polski post PRL-owskiej nadal funkcjonuje w strukturach urzędniczych pogląd i potrzeba niszczenia broni historycznej

– podsumował muzealnik.

Robert Wyrostkiewicz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie