Skocz do zawartości

Znikające wraki okrętów.


Rekomendowane odpowiedzi

Start Der Spiegel Süddeutsche ZeitungThe GuardianThe Telegraph New York Times

Znikające wraki Azji



To bezprecedensowa i największa na świecie cmentarna kradzież: z morskich głębin wydobywane są i sprzedawane na złom całe kadłuby okrętów zatopionych w czasach drugiej wojny światowej. Tymczasem każdy z tych statków jest mogiłą.

Na całym świecie wraki okrętów wojennych traktuje się jako ważne pamiątki historii


Rabusie liczą przede wszystkim na zdobycie cennej, wolnej od promieniowana stali
Zniszczone wraki mogły być mogiłą nawet dla 4500 żołnierzy, którzy zginęli w czasie II wojny światowej
Azjatyckie rządy - ale również armia amerykańska - starają się chronić wraki przed pocięciem na złom
Dziesiątki okrętów wojennych prawdopodobnie zawierających szczątki tysięcy brytyjskich, amerykańskich, australijskich, holenderskich i japońskich żołnierzy poległych w drugiej wojnie światowej zostały dosłownie rozerwane na strzępy przez podmorskich złomiarzy, wynika ze śledztwa Guardiana". Z analizy, jakiej dokonali nurkowie wrakowi oraz historycy morza wynika, że w tym procederze częściowo lub całkowicie zniszczono nawet 40 statków. W ich kadłubach mogło być pogrzebanych nawet 4500 członków załogi.


Teraz rządy obawiają się, że inne nieoznakowane mogiły mogą zostać w ten sam sposób sprofanowane. Setki innych okrętów, głównie japońskich, z tysiącami ofiar drugiej wojny światowej na pokładzie, wciąż zalegają na morskim dnie. Zardzewiałe ponad 70-letnie wraki raczej można spieniężyć tylko jako złom, choć zawierają one też droższe materiały, jak miedziane kable czy śruby napędowe z fosfobrązu.

A eksperci podejrzewają, że podmorscy rabusie liczą na cenniejsze skarby: stalowe powłoki produkowane jeszcze przed erą testów jądrowych, które zanieczyściły atmosferę promieniowaniem. Zatopione okręty byłyby więc jednym z ostatnich źródeł tzw. stali o niskim promieniowaniu tła (low background steel), całkowicie wolnej od radiacji, znajdującej zastosowanie przy produkcji sprzętu medycznego i naukowego.

W ubiegłym roku Guardian" ujawnił wiadomość o sprofanowaniu wraków kilku spośród najsłynniejszych brytyjskich okrętów wojennych, co doprowadziło do fali gniewu w środowisku weteranów i archeologów oskarżających teraz brytyjski rząd o nie dość energiczne działania na rzecz ochrony podmorskich mogił. Trzy statki (HMS Exeter, HMS Encounter i HMS Electra) zawierały ciała ponad 150 marynarzy. Wszystkie zatonęły podczas operacji na Morzu Jawajskim w 1942 roku, gdzie doszło do jednego z najbardziej śmiercionośnych dla aliantów starć.

Z kolei w 2014 roku zniszczono wraki HMS Repulse i HMS Prince of Wales, miejsca spoczynku ponad 800 członków Królewskiej Marynarki Wojennej. Na wieść o tym brytyjskie ministerstwo obrony wezwało Indonezję do ochrony statków spoczywających w jej wodach. – Wojskowy wrak winien spoczywać nienaruszony, aby ci, co w nim zostali pogrzebani, także spoczywali w pokoju – zauważył rzecznik ministerstwa.

Znikają całe okręty

Od tamtej pory nurkowie z Malezji wysłali jednak Guardianowi" fotografie ukazujące zniszczenie trzech japońskich okrętów zatopionych u wybrzeży Borneo w 1944 roku podczas wojny na Pacyfiku. Jeden z najbardziej cenionych statków Australii, krążownik lekki HMAS Perth, również został poćwiartowany.



Australijski minister zajmujący się sprawami weteranów Dan Tehan skomentował to tymi słowy: HMAS Perth stał się miejscem wiecznego spoczynku dla przeszło 350 Australijczyków, którzy stracili życie broniąc australijskich wartości i swobód, dlatego wieści o tym rabunku przyjęliśmy z głębokim smutkiem i wielkim zaniepokojeniem."

James Hunter, z Australijskiego Narodowego Muzeum Morza, był jednym z nurków, którzy odkryli, że Perth zniknął w 60-70 proc.". Amerykanin pochodzący ze Środkowego Zachodu USA już jako dziewięciolatek nurkował ze swoim ojcem i przez blisko dwie dekady pracował jako archeolog, wchodząc m.in. w skład zespołu badającego okręt podwodny HL Hunley, który zatonął podczas wojny secesyjnej. W tamtych latach Hunter słyszał czasem o rabunku metalowych części z wraku – kradzieży śrub czy broni, a niekiedy też przedmiotów osobistego użytku należących do załogi. Jednak w ubiegłym roku po raz pierwszy Muzeum Morza w Sydney doszły słuchy o tym, że okręty są dosłownie rozkradane w całości. – Działam w tej branży od 20 lat i nigdy wcześniej nie słyszałem o historycznym wraku, a już na pewno nie o dużym kadłubie ważącym 8000 ton, który zostałby całkowicie usunięty – zauważa badacz. – Dlatego z początku nie chciałem w to wierzyć. Byłem niemalże gotów temu zaprzeczać.

Jednak miesiąc później, w mulistych wodach Morza Jawajskiego, Hunter mógł już na własne oczy obejrzeć, jak nurkowie-rabusie wypatroszyli (Perth - red.) od rufy po sam dziób". – To tak jakbyście poszli na jakikolwiek wojenny cmentarz i wszystko stamtąd wykopali. Nie widzę żadnej różnicy (między tymi aktami rabunku - red.) – ocenia Hunter, sam pochodzący z rodziny wojskowych. – Byłem tym całkowicie zaszokowany - podkreślił.

Amerykańska armia oddelegowała więc do Indonezji własnych ludzi mających wraki chronić. Na wodach, pod którymi spoczywają statki, sfotografowano olbrzymie dźwigi pływające", niekiedy z dużą ilością zardzewiałej stali na pokładzie. Na dnie morskim znaleziono okręty przecięte na pół. Niektóre wraki zostały całkowicie usunięte, pozostawiając za sobą jedynie wyżłobienia świadczące o tym, że kiedyś tu spoczywały. W okolicach miejsca, gdzie dokonano tego rabunku, widziano statki zarejestrowane w Malezji, Kambodży i Chinach. W kilku przypadkach aresztowano całe załogi. Przy jednej okazji rabusie posiadali list od pewnej malajskiej uczelni stwierdzający, jakoby prowadzone we wraku prace były uzasadnione celami adawczymi".

Nielegalny proceder, który najwyraźniej nasilił się w ostatnich miesiącach, do pewnego stopnia pozostaje zagadką: część archeologów sugeruje, że sprzedaż skorodowanego metalu nie pokrywa kosztów związanych z pozyskiwaniem tego materiału z morskich głębin. – Jeśli uwzględnicie pieniądze, jakie trzeba zainwestować w prace prowadzone na taką skalę, po to, by wydobyć na powierzchnię stertę zardzewiałego metalu, to się zwyczajnie nie kalkuluje – przyznaje Hunter, podwodny archeolog.

Cenna stal i ołów

Nie wiadomo też, jak wyjaśnić, dlaczego morskich rabusiów nie zainteresowało mnóstwo innych, nowszych wraków. – Jak szukasz stali do przetopienia, radziłbym ci pozyskać ją raczej z bardziej współczesnego okrętu… Trudno mi pojąć, czemu w tej sytuacji ktoś wolałby rozkradać 75-letni wrak, na którym aktywność biologiczna odcisnęła ślady, a jego metalowe części wszystkie skorodowały – ciągnie Hunter.


Tykające bomby na dnie Bałtyku i Morza Północnego

Archeolodzy podejrzewają, że złomiarze-przestępcy mogą mimo wszystko dobrze na rozbieraniu wojennych wraków zarobić, gdyż te zatopione okręty byłyby jednym z ostatnich źródeł metali o niskim promieniowaniu tła". Uzyskana przed zdetonowaniem bomb atomowych w 1945 roku i kolejnymi próbami jądrowymi stal byłaby całkowicie wolna od promieniowania. Co sprawia, że nawet niewielkie ilości takiego materiału, któremu udało się przetrwać w słonej wodzie, byłyby nadzwyczaj użyteczne przy produkcji czułych urządzeń w rodzaju liczników Geigera, czy sprzętu do obrazowania medycznego. Także niektóre rzymskie statki, liczące sobie wiele stuleci i spoczywające w europejskich wodach, zostały rozebrane w poszukiwaniu ołowiu, również o niskim stopniu promieniowania, wykorzystywanego później w elektrowniach atomowych.

Martijn Manders, kierownik programu morskiego w Agencji Dziedzictwa Kulturalnego Holandii, od jakieś czasu bada zagadkę trzech holenderskich wraków, które zniknęły z głębin Morza Jawajskiego. – Wciąż są wśród nas ludzie, którzy pamiętają bitwę na Morzu Jawajskim bądź uczestniczyli w niej – zauważa. – Było im bardzo przykro, gdy dowiedzieli się, że zatopione wtedy okręty zostały rozkradzione.

Choć wraki z drugiej wojny światowej także mogą zawierać niewielkie ilości cennego ołowiu, przestępcy zdają się bardziej zainteresowani grubymi stalowymi kadłubami tych statków, dodaje Manders, przypominając, jak to złomiarze zostawili dużą część okrętu HNLMS Kortenaer na morskim dnie – statek ten okazał się niszczycielem lżejszego typu, o cieńszym i bardziej skorodowanym kadłubie. – Wszystko było w nim skrajnie zardzewiałe i nie przedstawiało sobą żadnej wartości – twierdzi Holender.

Inni są zdania, że w sytuacji rosnącego popytu na złom w Chinach działalność podmorskich piratów byłaby opłacalna w każdych warunkach, bez względu na obecność niepromieniotwórczej stali. Niektóre szacunki mówią, że za budulec z wraku można otrzymać około miliona funtów, zwłaszcza jeśli uda się spieniężyć jeszcze mosiężne rury (w cenie 2000 funtów za tonę) i miedziane przewody (5000 funtów za tonę).

Jakie by nie były kierujące rabusiami powody, setki innych statków spoczywających w wodach Południowo-Wschodniej Azji znalazły się w niebezpieczeństwie. Liczne okręty zatopione w latach drugiej wojny światowej znajdują się na głębokości kilkuset metrów, tam, gdzie nie dopływają nurkowie: niektóre z nich poszły na dno z 5000 ludzi na pokładzie. Hunter ostrzega, że opracowano już oprzyrządowanie umożliwiające dotarcie do tych wraków. – Dysponujemy technologią, dzięki której można odnaleźć i potencjalnie rozkraść wraki znajdujące się na skrajnie dużych głębokościach – zauważa. – Ryzyko (rabunku - red.) wzrasta. A w miarę jak technologia się rozwija, staje się tańsza i jeszcze bardziej dostępna, co – moim zdaniem – tylko zwiększy problemy.


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora Czlowieksniegu 17:32 12-11-2017
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Bałtyku szabrunek starych wraków pod kątem surowców wtórnych także odchodzi,absolutnie tego nie pochwalam niechaj sobie wyławiają gadżety do własnych kolekcji albo na rynek kolekcjonerski ale nie na złom jak ostatnie chamy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie