Skocz do zawartości

Wiosenne odkrycie


Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

- Jak ci się chce w taką pogodę? Zimno, wilgoć, wiatr! Trzeba mieć nie po kolei w głowie, aby w takich warunkach włóczyć się po polach.
W taki to niezwykle dyplomatyczny sposób moja piękniejsza połówka powiedziała mi, co myśli o mojej wyprawie w ten pierwszy wiosenny dzień 2013 roku.
Przedłużająca się zima, chandra, wręcz rzekłbym depresja z tym związane - sprawiły, że postanowiłem wyruszyć na pierwszą w tym roku wyprawę eksploracyjną. Jako że warunki pogodowe rzeczywiście nie nastrajały zbyt optymistycznie, postanowiłem pochodzić po polach za monetkami" bardziej dla relaksu i przewietrzenia sprzętu niż dla jakichś konkretnych znalezisk. Obrałem kierunek południowo-zachodni i ruszyłem przed siebie. Już po pierwszym kilometrze zacząłem mieć dość - rozmiękła orka okleiła całe gumowce, przez co stały się ciężkie, a każdy krok sprawiał trudność. Męki mogłoby złagodzić znalezienie czegoś fajnego, ale i na tym froncie porażka! Wprawdzie wpadł jakiś medalik, łyżka..., ale ogarniały mnie coraz większe wątpliwości co do sensu poszukiwań w taką pogodę. Wreszcie stwierdziłem, że to koniec, że w dupie mam takie chodzenie i takie tam, wiecie, gdy łapie Was do czegoś zniechęcenie.
Na horyzoncie pojawiła się jednak iskierka nadziei...

Napisano

Był to pas łąk i nieużytków, ciągnący się wzdłuż małej rzeczki, a właściwie nie rzeczki, lecz rowu melioracyjnego. Gdy tam dotarłem, poczułem się, jakbym z drogi gruntowej wjechał na autostradę. Zero błota! Trawa wyczyściła gumowce, a i wykrywaczem lepiej jest wymiatać po równej jak patelnia łące. Doszedłem do wniosku, że najpierw przeszukam jeden brzeg, a gdy będę wracał, to drugi. Tak po około pół kilometrze doszedłem do dziwnego miejsca. Był to ślad, jakby po okopie i transzei. Wymiary transzei to tak - 7 m na 3 m. Znajdowałem się akurat po stronie okopu, więc go sprawdziłem, ale niestety - nic ciekawego! Szczerze mówiąc, miałem iść dalej, ale coś mnie piknęło. Nie wiem, jak to nazwać: przeczucie, instynkt poszukiwawczy.... W każdym bądź razie przeprawiłem się" na drugą stronę z zamiarem sprawdzenia transzei. Już pierwsze machnięcie nad jej skrajem sprawiło, że Argo zaczął wyć jak oszalały...

Napisano

Rzut oka na wyświetlacz. Metal. Duży metal! Kopanie szło sprawnie; tylko strasznie głęboko! Tak na około metrze łopata o coś stuknęła. Szybkie oględziny. Kurczę blade - trzeba będzie rozkopać, bo to coś długiego.
Po jakimś czasie moim oczom ukazała się taka rura... - He!He! Dobra nasza - pomyślałem - ciekawy początek!
Jeszcze tylko sprawdzenie, czy w dole nic nie pozostało. Zawalić! I jedziemy dalej! Chociaż, powiem szczerze, że nigdzie daleko nie trzeba było jechać. Wystarczyło przesunąć wykrywacz o jeden metr w bok i kolejny sygnał...

Napisano

Wyświetlacz pokazuje metal. Wsłuchując się w sygnał, można było przypuszczać, że to coś naprawdę wielkiego. Tym razem kopanie zajęło mi więcej czasu. Po około półgodzinnym zmaganiu się z ziemią na powierzchnię wyskoczyła" taka rzecz...
Poziom, na której pokazywały się te części, wskazywały na to, że transzeja musiała być głęboka na około 1 metra.
Ponieważ zbliżał się już wieczór, postanowiłem, że kopnę" tylko jeszcze jeden sygnał, chociaż całe to miejsce dzwoniło. Wybrałem najmocniejszy. Co do kopania nic się nie zmieniło. Kolejna dziura na metr w ziemię. Tyle tylko, że ta musiała być jeszcze dłuższa, bo fant naprawdę sporych rozmiarów...

Napisano

- No mam cię, cholero jedna! A więc jednak jakiś pojazd - pomyślałem.
Wcześniejszy fant pozwolił już na takie przypuszczenie, a ten dyszel (zaczep) po części to potwierdził.

Napisano

Wyraźnie widać czerwoną farbę. Po tym fancie stwierdziłem:
- Na dziś koniec!
Jeszcze tylko zamaskować znajdy", bo przecież takiemu ciężarowi nie podołam. I do domciu...
Zadowolony z miło spędzonego popołudnia stanąłem w drzwiach. A tam przywitały mnie słowa:
- Boże! Cóż ty robiłeś?
W sumie wcale jej się nie dziwię. Zerknąłem w lewo i zobaczyłem siebie w lustrze. Błotny potwór!...

Napisano
Ej, tam, takie sobie, winiu, gawędzenie w te zimowo-wiosenne wieczory.


Na drugi dzień, mając wolne popołudnie znowu postanowiłem wyskoczyć i coś pokopać. Niestety, nastąpiło kolejne tej wiosny załamanie pogody. Cóż, trzeba było odpuścić eksplorację, a zająć się przywiezieniem wykopanych i zamaskowanych rzeczy.
Zdjęcie może tego nie oddaje, ale wszystko było naprawdę ciężkie i na przeniesienie tego w rękach nie było szans. Samochód odpadł w przedbiegach. Jazda polną, rozmokłą drogą groziła utonięciem". Pozostał tylko ciągnik. Telefon do szwagra i po godzinie wszystkie fanty znalazły się w domu.
Napisano

Po dwóch dniach pogoda stała się w miarę stabilna, co pozwoliło na kolejną wyprawę. Tak, jak pisałem wcześniej, całe to miejsce dzwoniło. Zacząłem ponownie od największego sygnału. Po jakimś czasie na powierzchni ukazał się on... Właściwie to był trzeci w kolejności, ale niestety dwa poprzednie po wyciągnięciu na powierzchnię rozsypały się w rękach. Kolejny sygnał był nieco inny. Wyświetlacz pokazywał kolor. Duży kolor!...

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie