Skocz do zawartości
  • 0

Żelazny dzban, garniec, wazon.


nabuh

Pytanie

Napisano

Kłaniam się towarzyszom. Przeglądając zdjęcia z lata 2011 przypomniała mi się taka zdobycz z ziemi wyrwana - czy to zwyczajne naczynie do parzenia żarcia dla np świń w starych piecach (tak mi się skojarzyło) czy jakieś inne mogło to mieć zastosowanie? Wygrzebane z okopów I wojny, leżało dość głęboko pod korzeniami sporej sosny.

15 odpowiedzi na to pytanie

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Też taki gar trafiłem
W transzei łączącej okopy.Głęboko,śniegu 20cm a sygnał śliczny.
Ziemia jak beton.po 40minutowej walce wyszedł,na dotyk"czuć było hełmik..
Jakby wyszedł cały to warto zabrać,mój nie miał dna,został.
Napisano
Hebda,trzeba było brać,kilogram żeliwka 1,20 w skupie a takie gary są ciężkie:),ale jak jest w całości to dużo więcejożna wziąć.
Napisano
Musiałeś z tym garnkiem wyskoczyć teraz nie zasnę, już dwa sezony przeszukuję pewną miejscówkę, na której zakopano garniec carskich monet jak twierdzi właściciel działki nigdy go nie odkopano, bo właściciel skarbu został zamordowany. Nie wiem, może to tylko legenda albo my szukamy za bardzo wężykiem :D
Napisano

Kłaniam się towarzyszom. Przeglądając zdjęcia z lata 2011 przypomniała mi się taka zdobycz z ziemi wyrwana - czy to zwyczajne naczynie do parzenia żarcia dla np świń w starych piecach (tak mi się skojarzyło) czy jakieś inne mogło to mieć zastosowanie? Wygrzebane z okopów I wojny, leżało dość głęboko pod korzeniami sporej sosny.

Napisano
Stary gar żeliwny,mógł służyć wojsku ale nie musiał,mógł ktoś dawno temu w okop wrzucić.Swoją drogą podobny gar+patelkę znalałem w miejscu carskiej wartowni.
Napisano
w moich okolicach nazywało się to sagan , był w użyciu jeszcze w latach 70-tych , ale w sklepach już go nie było
Napisano
Witam, moja babcia jeszcze w latach 80-tych używała takiego gara do gotowania świnkom, pamiętam jak go wdzięcznie nazywała uchac:)
Napisano
wyewoluowały" uff... szczurek, aleś zadał! To jednak dobrze z tymi świnkami przeczuwałem, dzięki za zainteresowanie błahostką. Domyślacie się jaki to dawało sygnał i jak błogo jest w upalny dzień ryć pod niemałą sosną (korzenie!)co najmniej pół metrowej głębokości jamkę...
Napisano
To jak temat tak pobudził te Wasze garnkowe wspomnienia, pozwolę sobie dodać taką historyjkę sprzed mniej więcej pięćdziesięciu lat, którą do dziś wspomina mój Ojciec: otóż w pewnych świętokrzyskich okolicach w/g wierzeń tamtejszej ludności, bodajże raz do roku (chyba w noc świętojańską), pod dwoma wiekowymi dębami, przy wtórze nieziemskich wichrów itp ukazywał się właśnie garniec pełen złota czy innych kosztowności i tu świadek tegoż zdarzenia (a śmiałkowie próbowali) mógł stać się jego posiadaczem pod jednym, dość nietypowym warunkiem - musiał bowiem pośpiesznie ściągnąć gacie i natychmiast skarb ten o...paskudzic! Problem w tym, że oprócz niesprzyjających, szczególnie demonicznych okoliczności towarzyszących, gar ów miał zwyczaj niespodziewanie znikać i to zawsze przed tym, kiedy ewentualny bohater już był gotów się, że tak nazwę - skupić... Krotko mówiąc: okazja na zdobycie kosztowności uciekała jakby spod... nosa, załóżmy. I uwierzcie, że nie jest to wymyślone pospiesznie dla żartu, ale autentyczna wiejska legenda. Widzicie więc, że nie potrzeba było wtedy wykrywek i saperek a jedynie odwagi i tego takiego farta, he he. Pozdrowionka i życzę każdemu gara pełnego drogocenności i to bez spełniania warunków jak wyżej by go zdobyć.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie