Skocz do zawartości

Wyzwolenie , oswobodzenie , zajęcie ...?


dawidlubsko

Rekomendowane odpowiedzi

a w naszym temacie kilka słó Normana Daviesa :
Norman Davies
- Jeśli propoagandzie komunistycznej coś się udało, to przekonać Polaków o historycznym prawie do tzw Ziem Zachodnich . Bardzo chętnie kupiliście tezę , jakoby stare piastowskie ziemie słusznie się Polsce należały .
Artur Górski
- A nie należały się ?! U swego zarania Polska sięgała do Odry i Nysy .
Norman Davies
- Widzę , że i Pan dał się przekonać , (...) . Owszem mieliście ziemie zachodnie , ale jak długo ? Kilkanaście lat , ćwierć wieku ? Nie ma mowy o jakiejkolwiek ciągłości historycznej , która uzasadniała tezę , iż wracacie na swoje. To była po prostu reparacja wojenna , a nie akt dziejowej sprawiedliwości , zdobycie , a nie odzyskanie .

cytat pochodzi z rozmowy Artura Górskiego z Normanem Daviesem , Focus Historia , Pocztówka szachrajka , nr 11/2008 , str. 80 i 81
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Davies na pewno ma racje poza jednym - nie byly to reparacje wojenne na rzecz Polski tylko na rzecz Sowietow. Uzasadnienie - (podtekst to oczywiscie moja interpretacja).

W 1939 Sowieci zastosowali aneksje w stosunku do czesci Polski ktora najechali. Granice podforteczyli i zabezpieczyli jak sie dalo. W 1941 Niemcy przejechali ten bufor w ile dni? Z pewnymn wstydem powiem ze nawet nie wiem ale raczej szybciej niz w 1939.

Nauka nie poszla w las i gdy ponownie zajeli te ziemie postanowili tym razem stworzyc bufor w formie Panstwa Polskiego. Tylko aby utrzymac to co zagrabili w 1939 trzeba bylo cale panstwo przesunac o te kilkaset kilometrow na zachod. Z ich punktu widzenia i wilk syty i owca cala.

Czy narod Polski na tym globalnie zyskal czy stracil opinie sa podzielone.... i jest na to osobny watek :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Układ Sikorski-majski uznawał że postanowienia paktu ribbentropp-mołotow, oraz wszelkie inne ustalenia sowiecko-niemieckie z 1939 r. tracą moc..[1]

Jednocześnie została ogłoszona amnestia dla jeńców polskich w zsrr[2].

______________________

[1]Ale nie uznawał za nielegalne wyborów, które spowodowały włączenie do związku sowieckiego państw jako republik radzieckich (w tym wielu terenów należących przed 1939 r. do Polski). I mimo tego że wielokrotnie głosowano tam z pistoletem przyłożonym do skroni lub w inny mało konwencjonalny sposób, na mocy postanowień układu Sikorski-majski, choć wygasły postanowienia sowiecko-niemieckie, w zasadzie nie wygasły ich skutki. Polityczny szwindel, cwana gra stalina i dziejowe szubrawstwo.

[2]Słowo amnestia" należy uznać tu za mocno obraźliwe, bo tyczyć się ono powinno bandytów, a nie żołnierzy, notabli i ludności cywilnej. Bezczelność sowiecka sięgnęła światowego rozgłosu, kiedy pozwolono sobie określać wszystkich mianem kontrrewolucyjnych bandytów, udzielając amnestii".


takie małe uzupełnienie w odniesieniu do tego, co napisał Gebhardt w sprawie państwa buforowego i przynależności ziem Kresów Wsch. do sowietów..

Poza tym zapomnieliście o tym, że ziemie zajmowane na zachodzie tłumaczono teorią panslawistyczną, czyli kreowano Polskę jako rzekomego spadkobiercę zachodniej słowiańszczyzny, a nie tej, którą mieliśmy dzięki scalenia się w państwo kilku plemion zwanych prapolskimi.

pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
  • 4 weeks later...
Wyzwolenie czy nowa okupacja ?

20 stycznia 2006 r. w Kolegium Europejskim w Gnieźnie odbyła się zorganizowana przez Radę Miasta naukowa debata pt.: Wyzwolenie czy początek nowej okupacji ? Wzięli w niej udział arcybiskup gnieźnieński Henryk Muszyński, profesorowie historii z UAM i IPN, parlamentarzyści, burmistrzowie, radni, nauczyciele i studenci oraz działacze partii politycznych. Profesorowie-historycy w publicznej, transmitowanej przez TV debacie stwierdzili, że wejście wojsk radzieckich do Polski był początkiem nowej okupacji, co nie spodobało się radnym i działaczom miejscowego SLD. Była to jedna z wielu dyskusji, które toczyły się i toczą dalej w sprawie “wyzwolenia” Polski w latach 1944/45. Nie ma bowiem zgody co do oceny 50-letniej obecności wojsk radzieckich na terytorium Polski i skutków tej obecności. Nie ma zgody mimo tego, że od dawna wiadomo iż Niemcy i Sowieci-już w 1939 roku byli w stosunku do Polski agresorami a stanu wojny po wkroczeniu Armii Czerwonej 17 września 1939 r. formalnie nie zakończono do dzisiaj.
Dyskusjom a nawet publicznym sporom towarzyszy atmosfera oczekiwanego przez społeczeństwo odkłamywania przeszłości. Wobec wielu znanych faktów z historii zdumiewa stanowisko lewicy, gdyż głównie to postkomunistyczne środowisko broni obchodów święta wyzwolenie miast uważając, że Armii Czerwonej należy się hołd i wdzięczność po wsze czasy. Inni uważają, że wprawdzie wyzwoliła ale po to, aby wejść w rolę nowego okupanta, okupanta brunatnego zastąpił czerwony. Taka jest opinia kręgów prawicowych i patriotycznych których przekonują nie tyle polityczne co historyczne racje i odpowiedzi na pytania: wyzwolenie czy okupacja ? Póki co-w gminach, gdzie władzę sprawują postkomuniści rocznice to ważne wydarzenia propagandowe. Nie bacząc, że czyni się tak z pobudek politycznych na baczność stawia się szkoły i poczty sztandarowe, zamawia wieńce i kwiaty, mobilizuje wojskowe orkiestry, wywiesza flagi czy wygłasza czołobitne przemówienia nie widząc, że przy okazji łamie się sumienia inaczej myślącym. Wydaje się nieraz, że brakuje tylko na takich uroczystościach jak kiedyś-delegacji radzieckiego garnizonu wojskowego.
Warto by więc przypomnieć dorosłym, a młodzieży przekazać fakty, które zakończyły się nie tylko militarnym wyzwoleniem, ale późniejszym zniewoleniem. W sierpniu 1941 r. Stalin podjął decyzję o utworzeniu w Polsce nowej partii pod nazwą: Polska Partia Robotnicza, wydał też polecenie budowy nowych, partyjnych struktur w Polsce. Pełnomocnictwa do utworzenia kierownictwa partii otrzymali członkowie grup dywersyjnych-tzw. grup inicjatywnych, wyszkolonych przez radzieckie służby specjalne i opłacanych przez Komintern-międzynarodówkę komunistyczną. Zrzuceni oni byli na spadochronach w różnych miejscach na ziemiach okupowanej Polski. Dowódcą grupy wysłanej do Warszawy był Marceli Nowotko, działacz WKPb i urzędnik administracji radzieckiej na polskich ziemiach okupowanych po 17 września 1939 r.
Pierwszą taką grupę zrzucono w grudniu 1941 r. w rejonie na wschód od Warszawy. Nawiązali oni kontakt z osobami związanymi przed wojną z działalnością sowieckiego wywiadu. Spotkanie organizacyjne odbyło się już 5 stycznia 1942 r. a uczestniczyli w nim również członkowie kilku rozproszonych środowisk komunistycznych z Warszawy i okolicy, którzy opowiadali się przed wojną za rozszerzeniem państwa radzieckiego na wszystkie ziemie polskie. Poglądy ich środowiska najlepiej odzwierciedla wydana w lutym 1941 r. odezwa programowa w której można wyczytać, że “...działalność i taktyka prowadzą zdecydowanie i konsekwentnie do zwycięstwa Międzynarodowej Rewolucji Proletariackiej.”(...)”...Polska Republika Radziecka wejdzie w skład Międzynarodowej Republiki Radzieckiej.”(...)”Niech żyje Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich!” Nie ma więc najmniejszej wątpliwości, że miała zamiary polityczne pozbawienia Polski państwowej suwerenności i podporządkowania jej ZSRR.
Warszawskie spotkanie było więc spotkaniem założycielskim nowej partii gdzie przekazano wytyczne co do taktyki politycznej PPR, informację o składzie władz, opublikowano gotową już, przywiezioną z Moskwy odezwę programową PPR:”Do robotników, chłopów i inteligencji, do wszystkich patriotów polskich”, a zgodnie z decyzją Stalina na czele PPR stanął Marceli Nowotko. Utworzono też Gwardię Ludową jako zbrojne ramię PPR a najważniejsze decyzje dotyczące PPR i GL podejmował Stalin osobiście. Przez cały okres działania najpierw GL a potem od 1944 r. Armia Ludowa podlegała ośrodkom dowódczym ZSRR które podejmowało decyzje organizacyjne i personalne, dostarczało instrukcje, zaopatrzenie i broń oraz środki finansowe. Mimo, że odwoływano się do narodowych haseł propagandowych ani GL ani też AL nigdy nie były częścią sił zbrojnych Polskiego Państwa Podziemnego. Przeciwnie-prowadziły działania konfrontacyjne i bratobójczą walkę z siłami patriotycznymi, robiły próby-nieudawane zresztą-przenikania do struktur legalnego, posiadającego własny Rząd w Londynie Polskiego Państwa Podziemnego. GL i AL czyniły więc wiele działań wymierzonych w podziemie niepodległościowe nie stroniąc od denuncjacji komórek konspiracyjnych u Niemców, czy prowadząc z Niemcami wspólne akcje. Przykładem może być tu operacja rozbicia archiwum Wydziału Bezpieczeństwa Delegatury Rządu, ofertę rozbicia archiwum i podzielenia się odpowiednimi dokumentami zrealizowali w lutym 1944 członkowie bojówki PPR i Gestapo, wspólnie dokonali napadu na archiwum. Gestapo wzięło materiały antyniemieckie a drugą część dotyczącą polskiego podziemia PPR przekazała niezwłocznie do Moskwy.
Po zerwaniu stosunków dyplomatycznych z Polską, po śmierci gen. Wł.Sikorskiego, PPR rozpoczęła przygotowania do budowy stalinowskich ośrodków władzy w Polsce. Inwigilacja wywiadowcza struktur Polskiego Państwa Podziemnego i zdobycie archiwum miało służyć przygotowaniom do likwidacji już utworzonej w podziemiu patriotycznym legalnej polskiej administracji po zajęciu kraju przez ZSRR i zastąpienia jej własną władzą komunistyczną. Hasła narodowo-wyzwoleńcze PPR były kamuflażem, który skrywał rzeczywiste zamiary Kominternu a przygotowywali się do modelu Polski jako republiki bezpośrednio wchodzącej w skład ZSRR, republiki sowieckiej.
I tak się stało, w latach 1944/45 pod osłoną militarną i polityczną sowieckich wojsk budowano struktury władzy zdominowane przez PPR a terror i represje w stosunku do podziemia niepodległościowego spacyfikowały w całości polskie społeczeństwo. Nastąpiło to ostatecznie po sfałszowanych wyborach w styczniu 1947 r. a droga do systemu totalitarnego była otwarta. Polityka spalonej ziemi prowadzona była przy “wyzwalaniu” kolejnych dzielnic Polski. Dochodziło do fizycznego niszczenie miast, grabieży i gwałtów, wywożenia na wschód całych linii technologicznych fabryk a oprócz typowych dla wojny grabieży osób cywilnych dochodziło do przestępstw politycznych w których dominowało nadzorowane przez NKWD polskie UB. To właśnie wtedy zniszczono ogromną infrastrukturę miast, strzelano z armat do obiektów zabytkowych i muzeów, kościołów, zamków i pałaców, niszczono po wywiezieniu sprzętu strukturę fabryk, rozstrzeliwano cywilów. Zniszczenia szczególnie dotknęły “germańskie” Ziemie Zachodnie i Północne. Optujący za obchodami “wyzwolenia” politycy lewicy powinni przypomnieć młodym ludziom, jak wyglądałyby po wojnie miasta w naszej okolicy jak Piła, Wałcz, Człopa, Szczecinek czy Kołobrzeg-których zabudowa w większości została już po zakończeniu działań wojennych zniszczona przez Rosjan, gdyby więc nie działania owych, często pijanych “wyzwolicieli”.
No powojenny użytek propagandy tworzono powszechny mit “wyzwolenia” i “wyzwolicieli” a do roku 1989 nikt nie mógł tym kłamstwom zaprzeczyć. Fałszem jest np. wyzwolenie Warszawy 17 stycznia 1945 r. Dziś powszechnie wiadomo, że Rosjanie Warszawy nie wyzwalali a ten rzekomy fakt opisany był nawet w szkolnych podręcznikach. Na internetowej stronie warszawskiego Urzędu Miasta czytamy:”Rosjanie wkroczyli do lewobrzeżnej Warszawy 17 stycznia 1945 r. Za nimi do zrujnowanego (w wyniku Powstania Warszawskiego!) i opustoszałego miasta przeniosły się proradzieckie władze polskie.”(...)”... represje NKWD i aparatu bezpieczeństwa uniemożliwiały powrót wielu żołnierzom AK.”
Wielkim propagandowym mitem było “zdobycie” Krakowa w wyniku tzw. manewru marszałka Koniewa. Okazało się, że to Kardynał Adam Książę Sapieha w wyniku zabiegów dyplomatycznych wymusił na Aliantach i Stalinie rezygnację z ostrzeliwania Krakowa i Częstochowy w wojennych działaniach i po ich zakończeniu. Podobnie było np. z wyzwoleniem Gniezna. 21 stycznia 1945 r. Niemców już w Gnieźnie nie było, nie było żadnych strzałów. Ale nie było do kogo strzelać, więc strzelano z dział do katedralnych wież które spłonęły, przy okazji zniszczono dach nad główną nawą. Tak została zniszczona katedra, jeden z najcenniejszych polskich zabytków, która jako koncertowa sala przetrwała całą okupację. Odbudowa trwała potem kilkadziesiąt lat.
Oczywiście w czasie wyzwoleńczych uroczystości dalej prowadzono propagandę “wyzwolenia”, taką samą jak na uroczystościach z okazji 1-Maja, 22-Lipca czy rocznicy rewolucji październikowej. W protokóle nr 4/70 z dnia 18.02.1970 r. z posiedzenia egzekutywy KP PZPR z troską pisano, że wałeckie obchody dnia wyzwolenia:”...wniosły sobą poważny kapitał polityczny, powiązania były tematyczne i aktualne. Swoją rolę spełniło również zorganizowane sympozjum,...” i dalej:”... zbyt mało było młodzieży szkół średnich, ...”, “... za obszerna była część artystyczna, za mało wzięło udział w uroczystej sesji kierowników i dyrektorów zakładów pracy.”
Wiele środowisk w wielu miastach czy gminach nie chce już uczestniczyć w propagandowych, organizowanych przez lewicowych samorządowców obchodach, ludzie mają dość obłudy. Kilka lat temu lewicowy prezydent m.Krakowa na uroczystość uczczenia wyzwolenia miasta zaprosił siedem najstarszych krakowskich szkół. Ale nauczyciele z krakowskich liceów wypowiedzieli się publicznie w “Gazecie Krakowskiej”, że:”...sowiecka armia połowie Europy przyniosła półwiekową niewolę, a nie wyzwolenie, zaś rocznica tego faktu była świętem komunistycznej dyktatury, a nie świętem polskiej młodzieży.” W innym liście otwartym działacze środowisk prawicowych napisali, że:”...dzisiaj znowu pod patronatem lewicowego prezydenta wracają upiory przeszłości.”.Skończyło się na złożeniu przez prezydenta miasta kwiatów pod pomnikiem pomordowanych na terenie byłego obozu koncentracyjnego Kraków-Płaszów. W wielu miastach organizuje się konferencje czy publiczne dyskusje na temat kontrowersyjnego “wyzwolenia” czy początku zniewolenia jak np. wyżej cytowana konferencja w Gnieźnie. Na internetowej stronie w Legnicy pojawiły się głosy sprzeciwu wobec fałszowania przez władze samorządowe miasta historii. Są miasta, w których postanowiono nie organizować żadnych uroczystości np. w Tarnowie. W Poznaniu np. walki zbrojne zakończyły się 17 lutego 1945 r. ale czci się rocznicę zdobycia Cytadeli-Festung Posen, w którym zginęły setki cywilnych poznaniaków zmuszonych przez Rosjan do zakopywania głębokich fos okalających Cytadelę.
A jak mimo przytłaczających i kompromitujących faktów zachowywać się będą burmistrzowie i prezydenci z Zachodniej i Północnej Polski, które najbardziej jako ziemie poniemieckie ucierpiały od rosyjskiej powojennej pacyfikacji? Czy 3 marca władze i mieszkańcy Świdwina świętować będą rocznicę “wyzwolenia” w spalonym przez Rosjan i odbudowanym potem zamku? Czy świętować będą byli żołnierze legalnego Polskiego Państwa Podziemnego? Wielu kombatantów w kraju i za granicą czci rocznicę zakończenia walk. Nie można jednak porównywać wyzwolenia np. miast belgijskich czy holenderskich przez dywizję gen. Maczka z wyzwoleniem wielu polskich miast. W roku 1993 jako radny Rady Miasta Wałcza zgłosiłem przyjętą ze zrozumieniem uchwałę o zmianie nazwy kilku ulic wałeckich, m.inn. Zwycięstwa Wojska Polskiego na bezpretensjonalną nazwę: Wojska Polskiego. Już wtedy tak jak wielu Polaków miałem wątpliwości, czy dowodzone przez Rosjan Wojsko Polskie odniosło zwycięstwo i przyniosło wyzwolenie, czy też ich męstwo zostało wykorzystane do zniewolenia Narodu Polskiego.
Nie mam nic przeciwko-a nawet uważam, że należy dozgonnie czcić pamięć poległych żołnierzy podczas walk na terytorium Polski i nie tylko. Podobnie pamięć poległych żołnierzy polskich, jak żołnierzy Armii Czerwonej czy Niemców którzy oszukani przez nieludzkie ideologie ponieśli najwyższą cenę. Należy jednak zadać pytanie, czy istnieją przesłanki do oficjalnego, instytucjalnego obchodzenia rocznic wyzwolenia polskich miast i wsi. Jak zakończyć spory-czy wejście (i pozostanie!) Armii Czerwonej było radosnym wyzwoleniem czy-równocześnie-kolejnej, po niemieckiej-radzieckiej okupacji? I jaki mieć oficjalny stosunek do owego “wyzwolenia” i poległych “wyzwolicieli”.
Najlepiej by się stało, gdyby żadna polska władza nie była organizatorem rocznicy takiego kontrowersyjnego wyzwolenia. Niech to robią dla siebie ci wszyscy, którzy uważają, że tak trzeba. Można im co najwyżej dopomóc, jak każdemu, kto zgłasza się z jakąś społeczną, środowiskową inicjatywą. Czy Niemcy świętują rocznice wyzwolenia swoich miast przez Amerykanów? Rolą historyków, polityków, pedagogów czy publicystów, ludzi pozbawionych uprzedzeń powinno być uznanie, która z wersji wydarzeń jest właściwa i która może być upowszechniona w mediach, publikacjach czy szkolnych podręcznikach. Taka powinna też być polityka informacyjna Państwa w tym zakresie.
Natomiast pamięć o zmarłych, też i tych poległych różnych narodowości żołnierzy w walkach o Polskę okazujemy przy różnych okazjach. Odwiedzamy groby przy okazji Wszystkich Świętych, hołd poległym żołnierzom polskim okazujemy w Dniu Wojska Polskiego, wszystkim poległym w rocznicę Dnia Zwycięstwa, chociaż nas Rosjanie do berlińskiej parady nie dopuścili a nasza satysfakcja z pobicia wroga na wielu bitewnych polach nie mogła być pełna. I to wystarczy !
Nie świętujemy innych PRL-owskich świąt, czy więc ostatni relikt jaki pozostał, “święto wyzwolenia” musi być okazją by okazywać wdzięczność Armii Czerwonej za wyzwolenia spod jarzma równie zbrodniczego jak system komunistyczny-hitleryzmu?
Zwolennikom tezy o wyzwoleniu Polski przez czerwonoarmistów ani nie można nakazać myśleć inaczej, ani nie można zakazać manifestowania ich przekonań. Co najwyżej można próbować ich przekonać do jakiegoś poglądu który odzwierciedlałby polską rację stanu. A jeśli chcą tak, i odczuwają wewnętrzną potrzebę to niech w dniu zaprzestania walk w skupieniu złożą hołd poległym na cmentarzach. A wielu decydentów, politycznie wykorzystując swoją nadrzędność niech nie zmusza innych, szczególnie młodzież do łamania przekonań i sumień, niech udział w tego typu uroczystościach będzie indywidualną potrzebą sumienia a nie, w imię własnych politycznych celów-obowiązkiem.

Wojciech Kulesza
http://www.rthzw.cal.pl/index.php?pokaz=dzieje&wiersz=146
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obelisk niezgody.
Obelisk z tablicą o treści: Bojownikom o polskość Radzieckim wyzwolicielom Pionierom odbudowy" - budzi skrajne emocje, od zagorzałych sprzeciwów, przez zupełną obojętność, aż po gorące zachwyty. Po raz kolejny po wielu latach Towarzystwo Miłośników Krajenki postanowiło pogodzić zwaśnione strony i - poprzez konsultacje społeczne - podjąć decyzję zgodną z głosem mieszkańców Krajenki.

- Chcemy się przekonać czy mieszkańcy zażyczą sobie, aby napis pozostał w obecnym brzmieniu, czy może potrzebna jest zmiana – wyjaśnia Beata Bieńkowska, wiceprezes Towarzystwa Miłośników Krajenki. Miejsce, które towarzystwo chce stworzyć, miałoby służyć za centrum spotkań patriotycznych, w którym składa się kwiaty, słucha hymnu. Miałoby to być także miejsce, w którym krzewi się patriotyzm.

Towarzystwo postawiło przed sobą wyzwanie, któremu nie łatwo będzie sprostać, gdyż emocje towarzyszące napisowi są skrajne. Do obrońców tablicy należy Zdzisław Pasymowski, regionalista: - Tablica powinna pozostać, ponieważ należy tych ludzi uhonorować. Przecież oni walczyli, szli na rozkaz i ginęli. A ich matki ich opłakiwały.

W opozycji do stanowiska czysto ludzkiego stoi inny krajeński regionalista, Krzysztof Waberski, który w treści tablicy dostrzega przede wszystkim zakłamywanie historii: - Krajenka nie była wyzwalana, tylko zdobywana.

Towarzystwo Miłośników Krajenki przeprowadza badania ankietowe wśród mieszkańców miasta. Już wkrótce komplet formularzy zostanie poddany analizie i towarzystwo będzie mogło podjąć decyzję - czy pozostawić tablicę w niezmienionej treści, czy podjąć prace nad jej zmianą.


http://asta24.pl/news-news-2210-Obelisk_niezgody
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...
Ruskie weszli!

Mroźna, śnieżna i tragiczna była zima 1945 roku w Krajence. Oddziały czerwonoarmistów weszły tam wcale nie w roli wyzwolicieli, ale jako zdo-bywcy. Przed wojną granica polsko – niemiecka przebiegała kilka kilometrów od miasteczka. Krajenka była już terenem upadającej III Rzeszy. Tu zdobywcom, według od wieków niepisanych praw wojny wolno było wszystko. Do dziś w Krajence trwa dyskusja, czy było to naprawdę wyzwolenie i czy pomnik radzieckich żołnierzy nadal powinien stać w centrum miasteczka.

Niemcy niemal wszystkie swoje siły skupili na obronie Piły, tworząc z niej wielką twierdzę. Miasteczka, takie jak Krajenka stanowiły jedynie przedpola, mające ewentualnie osłabić natarcie głównych sił armii rosyjskiej. Ale i tu nie obeszło się bez walk. Nim jednak do tego doszło, przez Krajenkę od połowy stycznia zaczęły przeciągać długie transporty niemieckich uciekinierów, zarówno cywilów, jak i rannych żołnierzy. Pospiesznie też ewakuowała się w głąb Niemiec niemiecka ludność miasta. Co ważniejsze osoby samochodami i specjalnymi transportami kolejowymi. Reszta ładowała się na furmanki, a niektórzy wręcz pieszo uciekali zatłoczonymi ponad wszelką miarę drogami. Obowiązywał wojenny nakaz ewakuacji. Strach przed Ruskimi był przeogromny i jak się niebawem okazało, całkiem zasadny.

Przed wojną w samej Krajence w wyniku wieloletniej germanizacji ludności polskiej było niewiele. Według spisu powszechnego, tzw. ludności „o nastawieniu polskim” - katolików było ponad stu. W czasie woj-ny liczba ta znacznie się zwiększyła o Polaków z dawnych przygranicznych terenów i jeńców wojennych skierowanych tu na roboty przymusowe w samej Krajence i w okolicznych gospodarstwach, z których mężczyźni wcieleni byli do niemieckiego wojska. Po panicznej ewakuacji w styczniu 1945 roku w miasteczku pozostała 1/3 wszystkich mieszkańców, około 1200 osób, w tym sporo Niemców, którym z różnych względów nie udało się ewakuować oraz ci, którzy mieli bronić Krajenki. A z obrońców, oprócz Volksturmu, nieliczne oddziały piechoty i artylerii złożone z Niemców, Łotyszów i Holendrów. Zakwaterowano ich w prywatnych domach.

Niemiecką obronę zorganizowano na linii wzdłuż torów kolejowych. Do dyspozycji były działa artyleryjskie, przeciwpancerne i dwa pojazdy pancerne na torach. Oddziały Białoruskiego Frontu Armii Czerwonej uderzyły w niedzielę późnym wieczorem, 28 stycznia. Zaciekły opór stawiały dwa gniazda karabinów maszynowych, jeden w nastawni kolejowej, drugi wzdłuż toru kolejowego, około 100 metrów dalej. Opór trwał prawdopodobnie do momentu wyczerpania amunicji. Zginęło kilkunastu żołnierzy radzieckich. Kilkunastu zostało rannych. Dla nich głównie zorganizowano szpital polowy przy dzisiejszej ulicy ks. Domańskiego nr 5. Ostro odpierały ataki do następne dnia dwa pociągi pancerne na torach. Wagon z amunicją jednego z nich został trafiony przez Rosjan. Wybuch był tak potężny, że jeden z żołnierzy pojazdu wyleciał w powietrze na kilkadziesiąt metrów, a jego zwłoki zawisły na drutach linii telefonicznej. Drugi pojazd odjechał w kierunku Chojnic.

Weszli „wyzwoliciele”

29 stycznia Rosjanie weszli do miasteczka. O tym pierwszym dniu „wolności” i zaangażowaniu swojej rodziny pisze Wojciech Kokowski w książce pt. „W polskim szeregu”. - Nad ranem drużyny radzieckich żołnie-rzy frontowych zaczęły przeczesywać budynki w okolicach dworca kolejowego. Napotkanych w piwnicy okrąglaka mieszkańców traktowali nieufnie, wrogo. Ich podejrzenia wzbudzała obecność ludności cywilnej tak blisko zorganizowanej linii obrony. Kiedy podczas rozpoznania zorientowali się, że rodziny Danelewicz, Gresch i Werdin nie znają języka polskiego, postanowili je rozstrzelać. Kokowscy stanęli w obronie sąsiadów, co ich tak rozwścieczyło, że zamierzali rozstrzelać wszystkich, łącznie z małymi dziećmi. Rozpoczęty później dwugodzin-ny dramat rodzin, które były kilkakrotnie narażone na utratę życia zakończył się, gdy Bernardowi Kokowskie-mu udało się przekonać dowódcę plutonu, że z sąsiadami niczemu nie zawinili.

W tym miejscu wyjaśnijmy, że na kilka miesięcy przed wybuchem wojny Bernard Kokowski jako działacz Związku Polaków w Niemczech, ścigany przez Gestapo zdołał uciec na Zachód, gdzie przebywał przez okres wojny. Do Krajenki wrócił trzy dni przed cytowanym zdarzeniem. Później jeszcze nie raz udawało mu się zażegnać widmo śmierci wiszące na mieszkańcami Krajenki polskiego pochodzenia, często jednak tak zgermanizowanych, że nie znających nawet języka polskiego. Było to możliwe, między innymi, dzięki temu, że poznał on komendanta wojennego, wykształconego oficera politycznego lejtnanta Woroncewa. Woroncew stołował się u rodziny Kokowskich. Udało mu się także uratować od zniszczenia tartak, którym później przez długie lata z powodzeniem zarządzał.

Mniej szczęścia

Nie wszyscy jednak mieli tyle szczęścia, o czym mowa była powyżej. Nieżyjący już regionalista Hen-ryk Brodziak w latach dziewięćdziesiątych o powojennych zbrodniach czerwonoarmistów zebrał informacje od 20 osób – bezpośrednich świadków zdarzeń, ich potomków lub też osób z tzw. zasłyszenia. Opisał to w maszynopisie dostępnym obecnie, między innymi, w złotowskiej Bibliotece Pedagogicznej. Wprawdzie sam autor zastrzega się, ze niektóre z relacji mogą być nieścisłe, ale to w żadnym razie nie wypacza całości obrazu zdarzeń. Po walkach 29 stycznia czerwonoarmiści przetrząsali nie tylko budynki koło dworca kolejowego, ale wszystkie budynki w mieście w poszukiwaniu niemieckich żołnierzy. 7 żołnierzy dopadli w zabudowaniach rodziny Schwanke w Łońsku. Wszystkich wraz z całą rodziną na miejscu rozstrzelano. Rozstrzeliwano też z miejsca wszystkich innych, nawet demonstracyjnie poddających się żołnierzy. W tym czasie i później spalono kilkanaście budynków mieszkalnych i zabudowań gospodarczych głównie przy ulicach o dzisiejszych nazwach: 30 stycznia, Bydgoskiej, Toruńskiej, Jagiełły oraz w samym Rynku.

Gehenna

Prawdziwa jednak gehenna nastała po kilku dniach, kiedy żołnierze frontowi opuścili Krajenkę, a na ich miejsce zakotwiczyły się tu na parę miesięcy oddziały zaplecza armii sowieckiej oraz budzącego powszechną grozę oddziału NKWD Smiersz. Przed morderstwami, grabieżami, gwałtami na kobietach nie był w stanie powstrzymać ich nawet komendant wojskowy Woroncew. A wszystko to odbywało się w przeświadczeniu, ze należy im się odwet za krzywdy doznane od Niemców w ich ojczyźnie. Z wielu takich barbarzyńskich zachowań odnotujmy tylko kilka. Z donosu Polaków pracujących wcześniej u Niemca na robotach przymusowych Rosjanie zamordowali całą rodzinę Deitel z Barankowa. Sołdaci uprowadzili młode dziewczyny Grete With i Polkę Konak. W Łońsku zgwałcono i następnie zamordowano ponad 80-letnią Niemkę Ollenburg. Taki sam los spotkał także 80-letnią kobietę o nazwisku Westwall, samotnie zamieszkałą przy ulicy ks. Domańskiego 4. W okolicy stacji benzynowej za sam wygląd zastrzelono młodego Niemca – był wysokim blondynem i z wyglądu kojarzył się z SS-manem.

Nie oszczędzano także Polaków. Feliks Sionda bronił swoją żonę przed zbiorowym gwałtem ruskich żołdaków. Zabito go bez skrupułów. Nagą żonę zamordowano w łóżku. Na samotnej Polce Zdrojewskiej – mąż był w wojsku – dokonano zbiorowego gwałtu. Zrozpaczona kobieta postanowiła odebrać życie sobie i swoim dzieciom. Kiedy podcinała żyły swemu dziecku powstrzymali ją od aktu desperacji sąsiedzi. Julian Matylis z Chodzieży pilnował młyna. Na ulicę wyszedł w butach z cholewami. Rosjanie kazali mu zdjąć buty. Gdy ten odmówił, zastrzelili go, a buty sami ściągnęli.

Wojenni rabusie

Jakby tego było mało, po Krajence i okolicach buszował uzbrojony były robotnik przymusowy Rosjanin Timoszenko. Między innymi zastrzelił właściciela sklepu Meiera. Tylko za to, że ze względu na otyłość przypominał bandycie burżuja. Tego na szczęście sami Rosjanie złapali i z rozkazu komendanta Woroncewa rozstrzelali. Powszechne były przy tym grabieże. Rabowali poszczególni żołnierze. Głównie zegarki, kosztowności i buty. W sposób oficjalny w formie reparacji wojennych oddziały wojska opróżniały domy ze wszelkich wartościowych przedmiotów, jak meble, dywany, obrazy i inne dzieła sztuki, fortepiany, itp. Część magazynowano w sali przy ulicy Jagiełły i ciężarówkami wywożono do ZSRR. Część zmagazynowana na dworcu czekała na transporty kolejowe. Nie oszczędzono także wielu fabryk i zakładów pracy.

W czerwcu zlikwidowano w Krajence komendanturę radziecką i władzę administracyjną przekazano Polakom. Po wyjściu Rosjan, czas jakiś jeszcze był problem z szabrownikami z okolic Wyrzyska, Nakła i Bydgoszczy. Grabiono wszystko co jeszcze przedstawiało jakąkolwiek wartość. Ponad 50 % przedwojennego potencjału gospodarczego Krajenki uległo rozgrabieniu bądź zniszczeniu.
Witold Poczajowiec

Żródła: Wojciech Kokowski. W polskim szeregu. Krajenka 2004.
Henryk Brodziak. Czy to było wyzwolenie? Krajenka 1999 (maszynopis)

http://www.pzl24.pl/historia-regionu/299,1,index.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie