Skocz do zawartości

Mój polski tato


Rekomendowane odpowiedzi

http://wyborcza.pl/1,75480,10547531,Moj_polski_tato.html

Mój polski tato

Zniknął, gdy byłam nastolatką. Pamiętam go jako brutalnego i nieprzewidywalnego człowieka. Staram się dowiedzieć, kim był, zanim poznał matkę. Gdzie się urodził? Kiedy?

W 1943 roku dowódcy dywizji brytyjskich w Szkocji zauważyli, że stacjonujący tam polscy wojskowi wymagają szczególnej opieki psychiatrycznej. W tym samym roku Ministerstwo Wojny powołało dwa ośrodki leczenia zamkniętego dla Polaków. Po wojnie, kiedy tysiące Polaków osiedliły się na Wyspach, problem narastał.

W 1950 roku naukowcy brytyjscy ogłosili, że wśród nowych emigrantów z Polski jest pięć razy więcej paranoików, neurotyków i schizofreników niż wśród ludności wyspiarskiej i trzy razy więcej niż wśród emigrantów innych nacji.

W czerwcu 1947 roku w posiadłości Mabledon Park (Turnpike, hrabstwo Kent) brytyjskie Ministerstwo Zdrowia otworzyło polski szpital psychiatryczny, do którego kierowano byłych żołnierzy. Szpital Mabledon był jednostką nowoczesną. Działał w nim teatr, pracownia ceramiczna, ogród warzywny, a pacjenci składali własną gazetę. Był też polski personel, który z pacjentami łączyły wojenne traumy. Przez 30 lat leczyła tu córka marszałka Wanda Piłsudska. Jeszcze w 1995 roku w szpitalu w Dartford (przeniesiono tu pacjentów po likwidacji Mabledonu) żyli pacjenci, których przyjęto przed 1950 rokiem. Całe życie emigracyjne spędzili w szpitalu. Ale Mabledon nie rozwiązał psychiatrycznego problemu polskiego. W 1955 roku dyrektor George Bram narzekał publicznie, że liczba łóżek jest zbyt mała jak na liczbę upośledzonych Polaków. Codziennie odsyła się chorych z kwitkiem. Uważał, że na terenie Brytanii żyje cała rzesza nieleczonych, którzy nigdy nie ułożą sobie życia w angielskim społeczeństwie.

Od: Ewa Winnicka
Do: Celina F.

Szanowna Pani,

Chciałabym się dowiedzieć, jak w Wielkiej Brytanii żyli żołnierze, którzy odmówili powrotu do komunistycznej Polski. Czy mogłybyśmy porozmawiać o ojcu Pani, Ryszardzie Dębińskim? Na stronie internetowej pisze Pani, że przebywał w obozie przesiedleńczym w Diddington.

Uszanowanie,

Ewa Winnicka z Polski

Od: Celina F.
Do: Ewa Winnicka

Hi, Ewa,

Dziękuję za list. On zniknął, gdy byłam nastolatką. Pamiętam go jako brutalnego i nieprzewidywalnego człowieka. Staram się dowiedzieć, kim był, zanim poznał matkę. Gdzie się urodził? Kiedy? Ona za życia nie pozwalała na żadne kwerendy, ponieważ go nienawidziła. Teraz dopiero błądzę w Internecie. Jestem nauczycielką w małej miejscowości niedaleko Brighton, czas mam tylko w weekendy. C.

Od: Celina F.
Do: Franek Rymaszewski

Drogi Panie Franek,

Nazywam się Celina, jestem Angielką. Twoją australijską stronę internetową znalazłam, szukając śladów żołnierzy polskich na świecie. Byłam wstrząśnięta, dowiadując się, co przeżyli Polacy tacy jak Ty, zaatakowani przez Stalina. Wśród osób zarejestrowanych na Twojej stronie powtarza się trasa: Syberia, Teheran, Jerozolima, Włochy. Te nazwy geograficzne pamiętam z mojego domu, z urywanych rozmów rodziców. W latach 60. żaden nauczyciel historii nie zająknął się o losie zsyłanych na Syberię setek tysięcy ludzi ani o polityce Wielkiej Brytanii względem Polski. Jak mogę sprawdzić, czy mój ojciec był w obozie na Syberii?

Celina

Od: Franek Rymaszewski
Do: Celina

Hi, Celina,

Powinnaś wysłać zapytanie do waszego Ministry Of Defence w Londynie, nr tel.: 0181-573-3831. Wyślij formularz i bądź cierpliwa.

Od: Ministerstwo Obrony
Do: Celina

Droga Celino,

Dziękujemy za zgłoszenie. Musimy znać datę urodzenia Ryszarda Dębińskiego. Jeśli jej nie znasz, spróbuj znaleźć parafię, w której rodzice brali ślub. Zdjęć pana Ryszarda możesz się spodziewać, jeśli był oficerem, bo ich fotografowano. Jeśli tylko sierżantem - niestety nie.

Pozdrawiam,

Margaret, MOD, sekcja polska

Od: Celina
Do: Jayne

Droga Przyjaciółko,

Oddzwonił do mnie proboszcz z parafii St. Pancras w Ipswich. Zajrzał do ksiąg parafialnych i znalazł ich! Margaret Ellen O'Flaherty wyszła za mąż za Ryszarda Dębińskiego 27 maja 1954 r. Według ksiąg on urodził się 16 stycznia 1912 r. w miejscowości Dworzec koło Nowogródka, ochrzczony dwa miesiące później.

Ustaliłam, że po polsku Dworzec znaczy po prostu Stacja. Wyszukiwarka Google oszalała, kiedy usiłowałam znaleźć Dworzec na mapie. Prawdopodobnie mój Dworzec leży teraz w państwie Białoruś. Wiele razy, droga Jayne, wyobrażałam sobie, że nazwisko, które noszę, jest fałszywe, że ojciec podaje się za kogoś innego. Teraz wygląda, że było jednak prawdziwe. C.

Od: Ewa Winnicka
Do: Celina F.

Droga Celino,

Jak poznali się Twoi rodzice? Dlaczego Twoja mama zwróciła uwagę na ojca? Czy był czas, że byli ze sobą szczęśliwi?

Będę niezwykle wdzięczna. E.

Od: Celina F.
Do: Ewa Winnicka

Ewo,

Na początku lat 50. oboje znaleźli się w Suffolk i czuli się obco. Suffolk, musisz pamiętać, to Stara Anglia, która nie zna napływowych i gardzi nimi. Mama była Irlandką. Babcia pochodziła z całkiem niebiednej rodziny. Niebiednej jak na Irlandię w końcu XIX wieku, oczywiście. Było ich czworo rodzeństwa, trzy siostry i chłopak. Starsza siostra wyjechała do USA, jak cała wioska. Wyuczyła się na pielęgniarkę. Wróciła wyemancypowana i powiedziała do mojej babci: "Kathy, jedź ze mną do Ameryki! Brat się zaraz ożeni i jak dwa razy dwa cztery nasza nowa szwagierka wyrzuci cię z domu.

No i szwagierka rzeczywiście jej nie chciała. Tak więc zaaranżowano babci małżeństwo i był to zjazd w dół o jedną klasę społeczną. Dziadek ciężko pracował, a potem pił. Jak wracał do domu, trzeba było przed nim uciekać, bo miał pięść ciężką i bezlitosną. Babcia zdołała urodzić czwórkę dzieci. Kolejne dzieci się już nie rodziły, ponieważ dziadek zrzucił babcię ze schodów, żeby poroniła. I teraz uważaj, bo to w przedwojennej katolickiej Irlandii jest coś. Babcia Kathy bierze swoje najstarsze córki (dwie zostawia pod opieką swojej siostry) i ucieka do Cork. Ciężko pracuje, ale i tak nie daje rady, bo w Irlandii jednak jest bieda. Jeszcze przed wojną babcia z dwoma córkami ląduje w Suffolk w Anglii. Wybucha wojna i moja mama idzie do służb pomocniczych. Po wojnie zostaje w Anglii, ale czuje się obco. Nie ma szkół, musi iść o fabryki. (...) W Ipswich zaczyna się historia z ojcem. Ryszard ma już 36 lat, jest niewielkiego wzrostu, mówi komicznym angielskim. Pewnie już wtedy ludzie się z niego nabijają. Przed wojną, mówi, pracował na farmie, właśnie przyjechał z Yorkshire, gdzie pracował w cegielni. Wyrzucili go.

Pytasz, co mamę pociągało w Ryszardzie? Mama nigdy nie odpowiedziała mi na to pytanie, a i mnie trudno było zrozumieć. Może był czarujący? Może dobrze wyglądał w porównaniu z innymi robotnikami w Ipswich? Może nie był zabawowym lekkoduchem? Był za to katolikiem i też czuł się strasznie samotny. Mama nie zauważyła wtedy, że nie znosił Irlandczyków. Urodziłam się w 1955 r. i cztery lata później pojechaliśmy do Diddington. Ojciec znalazł pracę tam na farmie.

Jakie są moje pierwsze wspomnienia? Ojciec stoi nad matką i wrzeszczy, matka jest w ciąży (zaraz ma się urodzić moja siostra) i płacze. Czy już wtedy ją bił - nie pamiętam. Dlaczego mógł się wściekać? Może ja coś powiedziałam po angielsku? On tego nie cierpiał, ale wiesz, dzieci uczą się słów nie tylko w domu. Kiedy nie wrzeszczał, był całkowicie obojętny. Nie przytulał nas, nie pomagał matce. Czasem po prostu siedział, a my chodziliśmy na palcach, żeby go nie wkurzyć. Dlaczego ożenił się z moją matką? Zupełnie nie wiem. Celina

Od: Celina F.
Do: Jayne

Droga Przyjaciółko,

Peter, mój mąż, pytał, po co mi dzisiaj wiedza o ojcu. (...) Nasz młodszy syn zawsze pytał, dlaczego nie ma żadnych zdjęć dziadka (babcia Margareth podarła) ani dlaczego nie wiem, kiedy dziadek miał urodziny (nie powiedział), ani skąd pochodził (też nie mówił). Chciałabym także wiedzieć, czy kiedykolwiek był dobry. Po co ożenił się z moją matką? Czy chodziło tylko o seks? Mama raz pocałowała go w policzek, jak wychodził do pracy. Miałam osiem lat, nie uderzył jej za to. Serdeczności, C.

Od: Ministerstwo Obrony, Sekcja Polska
Do: Celina F.

Szanowna Pani,

przepraszamy za zwłokę. Wynikła ona z nieszczęśliwej awarii naszego komputera. W załączniku znajdzie pani kopię dokumentów Ryszarda Dębińskiego w stopniu sierżanta. Pierwszy to potwierdzenie wstąpienia do Polskiego Korpusu Rozmieszczenia w 1947 r. Drugi to kwestionariusz Polskich Sił Zbrojnych, który wypełniali żołnierze nieżyczący sobie powrotu do Polski w jakimkolwiek czasie. Miał on dostarczyć władzom brytyjskim koniecznych informacji o nowym człowieku. Ma się rozumieć bez gwarancji, że wyrażone w kwestionariuszu życzenia będą spełnione.

Z poważaniem

- Margaret

PS Zgodnie z Pani życzeniem informuję, że w 2002 roku informacji o ww. żołnierzu Polskich Sił Zbrojnych zasięgała p. Teodora Dębińska, zamieszkała w Polsce, podając się za żonę ww.

Od: Celina F.
Do: Jayne

Droga Jayne, Przyjaciółko.

Matka przypuszczała, że to może być prawda. Pamiętam list, który przyszedł do nas, gdy mieszkaliśmy w Diddington. Na kopercie był znak Czerwonego Krzyża. Ojca nie było w domu, list leżał na stole. Matka mogła zagotować wodę w garnku i otworzyć go nad parą, ale tego nie zrobiła. Ojciec nigdy nie powiedział, co było w liście, a matka zastanawiała się do końca życia nad jego zawartością. Kiedy byłam już dorosła, zapytałam matkę, czyby wcześniej odeszła od niego, gdyby wiedziała, że miał żonę. Nie potrafiła odpowiedzieć. Była zażartą katoliczką. On nigdy nie poszedł z nami na mszę. Tak więc w tym liście mogła być wiadomość, że ktoś z Polski go szuka. Nigdy nie dał tego po sobie poznać, a matka nie dowiedziała się przed śmiercią, że był bigamistą. Z Teodorą ożenił się w 1937 r. Nie wiesz, jak to jest po pół wieku dowiedzieć się, jak na imię mieli twoi dziadkowie. I rozrywa mi serce, kiedy myślę, że jeszcze w 2002 r. kobieta z Polski upominała się o ojca. Zależało jej na nim?


Od Celina F.
Do: Ewa Winnicka

Witaj Ewo,

Raz matka mówiła ciotce, która namawiała ją na rozstanie: "Gdyby któregoś dnia przyszli do ciebie w nocy, wyciągnęli z łóżka, wepchnęli do wagonu bydlęcego i wywieźli pięć tysięcy kilometrów do więzienia na mrozie, jaka byś była?. (...)

Kiedy się zorientowałam, że mój ojciec jest inny? Dziecko tego nie wie. Ryczałam, bo nie mogłam mieć zabawek. Nie rozumiał, że dziecko potrzebuje, żeby się rozwijać. (...) My z siostrą nie miałyśmy niczego. Kiedyś mama przyniosła drewnianą lalkę, połamał ją na naszych oczach, mogłam mieć 5 lat. Potem zabawki chowałam w szkole.

No i zaczęłam się wstydzić. Musiał być 1960 r., mieszkaliśmy już w Diddington. On pracował na farmie, był robotnikiem. Nie spotykał się prawie z nikim, a z pracodawcami też nie miał dobrych relacji. Zdarzało się, że bił ludzi. Czy ktoś go prowokował, a on tylko się bronił? Nigdy nam nie mówił. To było bardzo niebezpieczne, bo mieszkało się w budynkach gospodarskich. Jak on tracił pracę - my traciliśmy mieszkanie. Do 13. roku życia przeprowadzałam się sześć razy. Ten pięcioletni pobyt w Diddington to był wyjątek, bo w domu była elektryczność i woda w kranie. I teraz słuchaj. Był styczeń 1965 r., umarł Winston Churchill. I panie w Diddington, małej wiosce, w której jest jedna ulica i wszyscy się znają, zbierały datki, by upamiętnić Churchilla. Chodziły od domu do domu. Ojciec naprawiał zegar, siedział na piętrze. Wchodzi pani Andrews, którą znam, bo chodzę z jej córką do szkoły. Otwieram drzwi, ona mówi: "Cześć, Celina, jest tata?. Ja, że tak. On schodzi ze schodów z zegarkiem w ręku. Ona: "Hello, Richard, zbieramy na pomnik Churchilla. On stoi na tych schodach i warczy: "Sram na waszego Churchilla!. Nawet nie wiesz, co to znaczyło w patriotycznej Anglii. Przez dwa miesiące nikt się do nas nie odzywał.

No i szybko zauważyłyśmy regułę. On budził się w nocy i kazał matce lub nam biec po doktora. Mówił, że jest chory. Doktor przybiegał i badał go. Mówił: "Jesteś zdrowy jak koń. On wrzeszczał, że umiera. Potem przestawał wychodzić do pracy. Matka z drżeniem serca zostawiała nas z nim w domu i szła pracować zamiast niego. Czasem zatrudniała się w fabryce na nocną zmianę. Gdy wychodziła w piątek wieczorem, ojciec sadzał nas przed telewizorem, bo puszczali filmy o wojnie, o obozach koncentracyjnych, o zbrodniach Hitlera. (...) Nienawidził też wszystkiego, co brytyjskie. Mówił, że żyjemy w kraju bez kultury i bez tradycji. Wiesz, dziś, jak o tym myślę, to widzę, że miał trochę racji. Ten kraj przeszedł rewolucję przemysłową, jakiej świat nie widział, on w Polsce też nie. W wyniku rewolucji setki tysięcy ludzi przeniosło się do miast i zatraciło swoją tożsamość. Straciło pamięć. Jemu się to nie podobało.

Więc jak przestawał chodzić na farmę - kupował "Farmers Weekly i szukał nowych ogłoszeń. Jak gazeta leżała na stole, to było wiadomo, że się przeprowadzamy. C.

Od Celina F.
Do: Ośrodek Karta. Index Represjonowanych

Drogi Index (czy dobrze się do ciebie zwracam?)!

Nazywam się Celina F. i od roku (śmierć matki) szukam informacji o moim ojcu Ryszardzie Dębińskim, Polaku, który zniknął z mojego życia w roku 1972. Z dokumentów nadesłanych przez nasze Ministry of Defence wynika, że brał udział w kampanii wrześniowej, w 1940 roku został deportowany w głąb ZSRR. W 1942 roku dołączył do Polskich Sił Zbrojnych organizowanych w ZSRR i został przetransportowany do Iranu. 24 maja 1942 r. wszedł pod komendę brytyjską w ramach 2. Batalionu Strzeleckiego, 3. Dywizji Strzelców Karpackich w 2. Korpusie w 8. Armii Brytyjskiej. Służył w Iranie, Iraku, Palestynie, Egipcie, a do 1945 r. we Włoszech, skąd został przewieziony do Zjednoczonego Królestwa - dokładna data jest nieznana. W jego dokumentach jest napisane, że w razie wypadku zawiadomić trzeba: wujek Julian Puławski. Kto to jest? Kobieta w polskiej sekcji powiedziała, że oprócz mojej matki przed wojną miał żonę w Polsce, która jeszcze siedem lat temu szukała go z pomocą Czerwonego Krzyża. Chyba nie mieli dzieci. C.

Od: Celina F.
Do: Ewa Winnicka

Ewo,

Kilka razy w tygodniu dostawał ataku. Zrobiłaś hałas przy obiedzie - dostawałaś w głowę, skomentowałaś coś w telewizji - to samo. Spojrzałaś na niego, kiedy majsterkował - to samo. Kiedyś siostra miała paznokcie pomalowane kredką. Zauważył ją na podwórku - wziął pompkę do roweru i bił po rękach. Innym razem bił ją tak długo, aż upadła, a potem kopał. Straciła słuch w jednym uchu. Kiedy miał atak, mówił, że mnie zabierze do Polski i ja tam będę żyła. A moja siostra niech zostanie w Anglii, gdzie jej miejsce. O siostrze mówił, że nie jest jego dzieckiem, choć jesteśmy podobne jak dwie krople wody. (...) Teraz matka: bił ją na odlew. Niespecjalnie reagowała. Po prostu chciała, żeby skończył. Mnie bił najmniej, bo się broniłam. Tak, ja namawiałam matkę, żeby uciekła. Ona go nienawidziła, ale też ciągle kochała.

Do następnego razu, C.

Od: Ośrodek Karta
Do: Celina F.

Droga Pani Celino,

Chciałabym poinformować, że następujące osoby o nazwisku Dębiński zostały deportowane z okręgu Białystok do okręgu Archangielsk w 1940 r. Dnia 28.02.1940 r. dotarły do miejscowości Małyje Izby. Biogramy wymienionych są na stronach internetowych indeks.karta.org.pl. (...) Dębiński Ryszard, imię ojca Bronisław, urodzony 1912;

Dębińska Czesława, imię ojca Ryszard, urodzona 1938, zmarła 12.11.1940;

Dębińska Emilia, imię ojca Konstanty, urodzona w 1877;

Dębińska Filomena, imię ojca Bronisław, urodzona 1902;

Dębińska Teodora, imię ojca Jan, urodzona 1920;

Dębiński Jarosław, imię ojca Bronisław, urodzony 1921, zmarł 05.02.1941 r.

Pozdrawiam bardzo serdecznie,

Katarzyna

Od Celina F.
Do: Jayne

Kochana,

A więc on miał nie tylko młodą żonę. Miał też maleńkie dziecko, Czesławę, która zmarła na Syberii! Miał brata, który zmarł. I jeszcze ta jego żona. Ona też w 1947 roku przyjechała do Wielkiej Brytanii. Co się stało między nim a Teodorą? Nie mogę się powstrzymać od myśli, że kiedy wrzeszczał, że mnie weźmie do Polski i że tam zamieszkamy, to chciał mnie oddać Teodorze w zamian za swoją córkę, która umarła. Łzy zalewają mi klawiaturę, Jayne. C.

Od: Celina F.
Do: Franek Rymaszewski

Franek,

Dziękuję, że zamieściłeś mój apel na swojej stronie. (...) Żyjemy z siostrą Danutą jak w rollercoasterze, co kilka dni dochodzą nowe fakty o jego życiu. Z trudem, Franek, zdobywane. Nie mówię po polsku, a translator Google z informacji od Karty robi sieczkę, którą trudno zrozumieć. Mam tyle pytań. Ojca uwolnili z miejscowości Plesiecki na Syberii. Teodora, moja babcia i ciotka opuściły Aktubinsk. Jak to się stało? Czy nie byli więzieni razem? On w Wielkiej Brytanii nie chciał kontaktu z nikim z Polski. Mieszkaliśmy obok skupisk Polaków w Peterborough, Bedford, Londynie. Nigdy nie chciał się z nikim widzieć. Był przestępcą czy bał się, że spotka Teodorę? I będzie mu wstyd, że się ożenił z Irlandką? Może służył w oddziałach specjalnych? Wciąż brak informacji o tym, co działo się z nim do 1952 r., kiedy w Ipswich spotkał moją matkę. (...) Czy ty, Franek, który przeszedłeś drogę z Syberii, mógłbyś powiedzieć, co się mogło zdarzyć? C.

Od: Franek Rymaszewski
Do: Celina F.

Droga Celino,

Przepraszam, że nie piszę regularnie. Nie zapomniałem o tobie, ale po zawale ledwo się poruszam. (...) Oto, co myślę. Z biogramów wynika, że wywieźli całą rodzinę. Na Syberii ich rozdzielili. Już wiesz, że twoja przyrodnia siostra zmarła z głodu. Twój wuj, młodszy brat Ryszarda, też. Potem była amnestia i żeby przeżyć - trzeba było jak najszybciej uciekać ze Związku Sowieckiego. Uciekało się na wschód, ponieważ chodziły słuchy, że będzie formowana polska armia. To był wyścig ze śmiercią. Jechało się bydlęcymi wagonami, niewolniczo po drodze pracowało, żebrało o jedzenie. Żeby przeżyć, trzeba było zdążyć przed zimą. Dziesiątki tysięcy ludzi zostały w śniegach. Po drodze zmarło 40 tysięcy Polaków. Kobiety i dzieci, bez różnicy. Kwatera główna Armii Andersa kilka razy zmieniała swoją siedzibę. Byli w Kujbyszewie nad Wołgą, potem w Buzułuku, dalej na wschód, potem za Uralem, następnie kierowali się do Azji. Co się mogło wydarzyć między Teodorą a Ryszardem? Słuchaj:

Widać, że Twój tato o niej pamiętał, kiedy wstąpił do Andersa. Zaakceptowali ją w Iranie, a to znaczy, że zdążył ją zarejestrować jako najbliższą rodzinę. Sam został przerzucony do Włoch. Kobiety zajmowały się dziećmi w obozach uchodźców w Iranie, Indiach i Afryce Północnej. Młodsze dzieci wstępowały do służby pomocniczej. Po 1945 r. i Ryszard, i Teodora, jako żołnierze pod komendą brytyjską, zostali przetransportowani do Wielkiej Brytanii.

Teraz już tylko spekulacje: Nie jest trudno zrozumieć, jak twój tata czuł się w Wielkiej Brytanii. Bez ojczyzny, bez języka. Nic mu nie zostało z poprzedniego życia. Wszystko runęło. Był kawalerzystą, więc gdy walczył przeciwko czołgom, widział, że to krwawe nieporozumienie. Zaraz potem jego jednostkę rozbroili Sowieci, a po 4 miesiącach deportowali do obozów. Tam zmarła jego córeczka, potem brat, w Iranie matka i siostra. Jak byś ty się czuła na jego miejscu?

Czy Ryszard i Teodora spotkali się w Wielkiej Brytanii? Wyobraźmy sobie, że tak. Ale już nie byli takimi samymi ludźmi. Ich małżeństwo było krótkie, skończyło się tragedią. Może dla Teodory było zbyt bolesne, żeby znów wiązać się z Twoim Ojcem? Może (nie chcę być niesprawiedliwy) młoda Teodora spotkała kogoś innego? W Wielkiej Brytanii było bardzo niewiele polskich kobiet. I tysiące, tysiące mężczyzn. Kobiety mogły być wybredne i wybierać tylko oficerów. Twój tata nim nie był, niestety. Wyobraź sobie smutek twojego taty.

Pytasz, dlaczego Teodora wróciła do Polski. Być może miała rodzinę, o której nie wiesz. Może w Polsce niezagrabionej przez Sowietów żyła jej matka. Ludzie mieli nadzieję, że komuniści ustąpią, wracali i żałowali. Wkrótce spadła kurtyna i powrót na Zachód był niemożliwy. Miałem kolegę, który zabrał do Polski swoją angielską żonę. Nie mogli wyjechać. Kolega wstąpił więc do marynarki handlowej, żeby uciec. Żonę ukrył w pustych zbiornikach na wodę. Przygotowania trwały pięć lat. Pomyśl o tym,

Franek

Od: Celina
Do: Ewa

Witaj,

To ja na początku lat 70. zorganizowałam nam ucieczkę. Byłam już nastolatką, chciałam mieć koleżanki, chciałam mieć chłopaka, chciałam wychodzić z domu. Bo on nas więził. Do 15. roku życia ucieczka to były mrzonki. Zaczęłam poważnie o niej myśleć, kiedy na stole wylądował znów "Farmers Weekly i musieliśmy się wynieść do Bedfordshire. To było koszmarne miejsce. Wiesz, po Diddington już zawsze mieszkaliśmy na odludziu, on tak wybierał, ale to było straszne miejsce, nad rzeką. Bałam się, że on zamorduje matkę i utopi w tej rzece. Miałam, to jasne, nadzieję, że matka będzie się bronić. Była wyższa od niego i nie poszłoby mu tak łatwo.

Kiedyś wysłałam mamę na policję, żeby pokazała posiniaczone nogi. Żeby jej pomogli. Nie chciała iść, bo zawsze powtarzała: nie mówimy o tym, co w domu. Ale poszła, chociaż mieszkaliśmy daleko od miasta i trzeba było iść piechotą i trafić na autobus. Pokazała te nogi policji, a oni powiedzieli, że mają tu ważniejsze sprawy i jeśli przyszła na własnych nogach, to nie jest tak źle. (...) Przełom nastąpił pewnej letniej nocy. Obudziłam się i usłyszałam, jak on mówi do mamy: "Jesteś gorsza ode mnie. Nie dorastasz mi do pięt. Ona prosiła: "Richard, nie mów tak, proszę. A on nie wrzeszczał jak zwykle, tylko zimno cedził. Zaczęłam się strasznie bać, że wszyscy zginiemy.

Miałam już wtedy chłopca, który zgodził się pomóc. Znaleźliśmy dom we wsi obok, który był pusty. Pojechaliśmy do właściciela i wynegocjowaliśmy, żeby wynajął nam dom i nie brał kaucji z góry. Potem czekałyśmy na moment, kiedy on pojechał do Bedford. Wtedy zapakowałyśmy rzeczy i uciekłyśmy. Znalazł nas po dwóch dniach.

Czy chciał, żebyśmy wróciły? No pewnie: mówił matce, że są małżeństwem, grał na religijności. Ale ja za drzwiami stałam przy matce i mówiłam, żeby go nie słuchała. Przyjechała policja, a on powtarzał, że to jego rodzina, ale my się darłyśmy, że nas będzie bił. Policja go od nas zabrała. To był koniec.

Matka nie mogła wiele pracować, więc żyłyśmy z zasiłku. Nie było ciepłej wody. Prąd był drogi, więc go nie używałyśmy. Matka była gadatliwa, opiekuńcza, irlandzka pielęgniarka. Dużo z nami rozmawiała i byłyśmy ze sobą bardzo zżyte. Mówiła w niedzielę: "Dziewczyny, idziemy na rybę z frytkami?. I to znaczyło, że cztery mile jedziemy po tę rybę na rowerze. Proponowała: "Jedziemy nad morze?. I gnałyśmy rowerem, żeby złapać autobus, który wiózł nas na plażę. Ja byłam prymuską, dostałam stypendium dla ubogich. Siostrze brakło wiary w siebie. On ją zbyt długo wgniatał w ziemię. Nie poszła do college'u. Matka nigdy nie zdjęła obrączki. Czy chcesz jeszcze słuchać?

C.

Od: Franek
Do: Celina

Celino,

I jeszcze jedno. Gdyby twój ojciec był psychicznie chory, z pewnością symptomy pojawiłyby się wcześniej, gdy był w armii. Zwolniliby go lub zamknęli w zakładzie. Potem, w Anglii, mógł mieć kłopoty językowe i nie umieć wyjaśnić, co mu dolega.

Pozdrawiam,

Franek


Od: Celina
Do: Ewa

Droga Ewo,

Tylko raz jeszcze słyszałam o ojcu. Dwa lata po naszej ucieczce koleżanka z klasy pokazała mi w gazecie artykuł o bezdomnym włóczędze, który ukradł bułki z supermarketu. Opowiadał policji, że jest arystokratą. Zabrali go do zakładu dla umysłowo chorych. Włóczęga na zdjęciu w gazecie był podobny do ojca.

Ktoś kiedyś w TV powiedział, że ten kraj jest jak pacjent zakładu zamkniętego. Impulsywny, nieprzewidywalny i nieracjonalny. Bardzo aroganckie angielskie podejście. On też taki był.

Czy coś czułam? Nic.

C.

Od: Franek
Do: Celina

Celino,

Pytasz na koniec, dlaczego jego pierwsza żona szukała go jeszcze w 2002 roku? Wiesz, ludzie u schyłku życia chcą uporządkować sprawy. Ona w Polsce też żyła historią. Może okazało się w końcu, że Ryszard był jej największą miłością? Czyli pozwalał się kochać. A potem poszedł na wojnę, która zniszczyła mu życie. Twój ojciec to był już martwy człowiek, choć tragiczny bohater.

Franek

Od: Celina
Do: Franek

Drogi Franek,

Dziękuję. Muszę opowiedzieć o nim moim dzieciom. Młodszy syn dużo mówi o dziadku. Co dziadek by zrobił? Co pomyślał? Uczy się ogrodnictwa jak on. Przecież nigdy go nie znał. Ma wielką wiedzę i trudności z nawiązywaniem relacji z ludźmi. Nie mogłam przestać obwiniać Ryszarda.

Żyj w zdrowiu, Franek,

Celina

Od: Ireneusz G.
Do: Celina F.

Szanowna Pani,

Mam nadzieję, że zastaję Panią w zdrowiu. Jestem synem Teodory, Czerwony Krzyż ujawnił mi adres Pani. Mieszkam na północy Polski. Chcę zawiadomić, że mamusia moja właśnie umarła.

Ostatni raz widziała Pani Ojca na Syberii. Potem z głodu umarła Czesława. W Teheranie zmarły siostra Pani Taty oraz Jego mama. Moja mamusia mieszkała z nimi w jednym obozie. I oszukiwała ciocię Pani, która leżała w jednym szpitalu polowym i pytała o swoją mamę, czy żyje i ma się dobrze. "Coraz lepiej, mówiła moja mama, chociaż tamta już dawno nie żyła. Takie czasy.

W 1954 r. moja mamusia dostała list z Anglii od Ojca Pani, ale nie powiedziała, co zawierał. Może chciał zawiadomić, że się będzie żenił i że może mamusia chciałaby się z nim połączyć? Ale nie chciała. Mamusia nigdy nie chciała o Ojcu Pani opowiadać. We Włoszech spotkała mojego tatę. Od razu się pobrali. Wzięli ślub cywilny, ponieważ nie wiedzieli, czy Ojciec Pani żyje, żeby go prosić o rozwód. Wydaje mi się, że jej małżeństwo z Pani Ojcem było ustawione. Ona była piękną dziewczyną, a on z dobrej rodziny. Przyjeżdżał do niej na białym koniu, ale był despotą.

Mama bardzo chciała zostać w Anglii, ale mój tata nie pozwolił. Wrócili w ostatniej chwili. Potem, jak się rozpętał stalinizm, chcieli uciekać, ale się nie dało. Mój tata, proszę pani, zmarł w 1949 r. i zostawił mamę samą z dwójką dzieci. Ja nie pamiętam mojego taty. Całe życie tylko z mamusią.

No więc to nie mama chciała szukać pana Ryszarda, tylko ja. Tak dla porządku, bo lubię wszystko wiedzieć. No to mi Czerwony Krzyż powiedział, że pan Ryszard leży w Rauceby Hospital, Sleaford, Lincolnshire. Znaczy w psychiatryku, bo miał schizofrenię. Zadzwoniłem tam z pomocą tłumacza i zapytałem o Ryszarda. Powiedzieli, że on nie jest zainteresowany Polską. Najpierw byli uprzejmi i opowiadali, że posłali do niego z Londynu człowieka z jego dawnego oddziału. Ale nie chciał do niego mówić. Potem się już zdenerwowali i zapytali, czy jak ja tak wypytuję, to czy czasami nie chcę sobie go wziąć do domu. No nie chciałem, zwłaszcza że mamusia miała mi za złe, że za jej plecami szukam Ryszarda.

Ja tam zadzwoniłem jeszcze w 2002 r., też się mamusia wkurzyła. Wtedy mi powiedzieli, że zmarł na zapalenie płuc.

Jeszcze chciałem dodać, że jego brat Jarosław, który zmarł na Syberii, też był psychicznie chory.

Ja się teraz nie mogę denerwować, bo mam chore serce.

Ireneusz"
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z Wikipedii:
Zaburzenia psychiczne w statystykach (Polska).
Ponad 1,5 mln. osób w ciągu roku trafia do szpitali psychiatrycznych (wzrost o około 900 tys. od 1990 r. do 2004), największy odsetek w Europie. W 2007 roku około 100 tys. osób znalazło się w polskich szpitalach psychiatrycznych z najcięższymi schorzeniami psychotycznymi.

Dalej:
Do powstania i rozwoju choroby psychicznej przyczynia się wiele czynników zewnętrznych i wewnętrznych, które wzajemnie na siebie wpływają. Odgrywają tu role pewne właściwości wrodzone i to, jak chory rozwijał sie, jakie przeżył wstrząsy życiowe. Przeżycie choćby jednego traumatycznego zdarzenia może być przyczyną powstania choroby psychicznej.
W naszym codziennym społeczno-politycznym życiu obserwujemy wiele ekscentrycznych zachowań, które nam mogą wydawać się jeszcze mieścić w dozwolonych ramach. Ale w optyce innych społeczeństw (szczególnie zachodnioeuropejskich) często nasi rodacy (wraz z ich zachowaniem) postrzegani są jako psychicznie chorzy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
  • 2 weeks later...
A czy od samych złych wieści nie można było w tamtych czasach dostać totalnej Schizy ?
Z jednej strony nowa okupacja Kraju.
Z drugiej strony przepychanki polityczne na Wyspach.
W dodatku żołnierzom po przejściach frontowych" raczej trudno niekiedy było się znaleźć w nowych normalnych okolicznościach.

Mamy teraz poafgański syndrom pośród byłych hamerykanców.

Sami Sobie tu na Ziemi Piekło urządzamy. Za namową Polityków, Ekonomów i Służb Wiecznie Uśmiechniętych. Niestety.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chingate tamten post mi wykasowali ,powiedz mi synku co to znaczy "polactwo??,pytam się??!!!1"

erwin1,czerwony kwadracik oznacza że user dostał 4takie żółte kwadraciki które masz koło nicka i wyleciał z forum.
Więc nie odpowie Ci bo jego konto zostało zablokowane.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I dobrze że wyleciał ale jak przez tego kolegę mam otwarte konto z punktami :(

Taka sama sytuacja jest dziś w Serbii,tam po rozpadzie Federacji i exodusie setek tysięcy Serbów i stłoczeniu ich w prowizorycznych obozach przejściowych następowało gwałtowne załamywanie psychiczne i plaga samobójstw.Ludzie którzy przez pokolenia pracowali na to co mieli w ciągu paru dni tracili wszystko bez prawa powrotu,podobnie było z naszymi rodakami na emigracji .
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie