HURRICANE Napisano 3 Czerwiec 2011 Autor Share Napisano 3 Czerwiec 2011 Lubię karkołomne wyzwania. Najnowsze to Wielki Teatr Historii, czyli pięć wielkich widowisk, które zrealizuję w plenerze – mówi Bogusław Wołoszański, popularyzator historii.Newsweek: Słyszałam, że zabiera się pan za teatr.Bogusław Wołoszański: Prawda. Ale to teatr nietypowy, bo w plenerze, a do tego połączony z filmami, animacjami, szybką akcją: strzelaniny, wybuchy. W wakacje realizuję pięć widowisk, które nazwałem Wielkim Teatrem Historii. Wszystkie są oparte na faktach, wszystkie opowiadają o bohaterskich walkach i bitwach Polaków.Newsweek: Zaczynacie 24 czerwca w Wieluniu widowiskiem „Miasto niezłomne”.Bogusław Wołoszański: Tak. To historia doktora Zygmunta Patryna, dyrektora miejscowego szpitala, przez którą opowiem o tragedii tego miasta. 1 września 1939 roku, w czasie bombardowania, zginęło tam co najmniej 1200 mieszkańców. Patrynę zagra Łukasz Nowicki. Myślę, że bardzo efektownie pokażemy bombardowanie. Ale spektakl to tylko część Teatru Historii. Następnego dnia na 12-hektarowym polu zostanie uruchomione muzeum polowe czołgów, wozów pancernych i broni. A do tego pokazy kawalerii i kilkudniowy obóz historyczny dla dzieciaków. I oczywiście rekonstrukcja bitwy pod Mokrą, która toczyła się niedaleko Wielunia.Newsweek: Pokaże to telewizja?Bogusław Wołoszański: Tak, ale dopiero 1 września i tylko widowisko o doktorze Patrynie. Trzeba przecież to nagrać, zmontować, przygotować do emisji.Newsweek: A kto za to płaci?Bogusław Wołoszański: Zaczęło się od przypadku: Hirek Wrona zaprosił mnie do akcji „Bądź świadomy”, dotyczącej praw autorskich. Pojechaliśmy do Gdańska, a z nami był Krzysztof Dudek, szef Narodowego Centrum Kultury [instytucja zajmująca się m.in. edukacją kulturalną – przyp. red.]. Zaczęliśmy rozmawiać o edukacji historycznej inaczej widzianej, a on na to: „Niech pan idzie do ministra kultury i o tym opowie”. Zadzwoniłem do sekretariatu ministra Zdrojewskiego, kilka dni później poszedłem, opowiedziałem i...Newsweek: I dostał pan 1,5 miliona złotych.Bogusław Wołoszański: Tak, 1,5 miliona zł na pięć widowisk dało Ministerstwo Kultury, a do tego każde miasto wykłada ze swojego budżetu średnio ok. 150 tys. zł. Na przykład mogę podać, że budżet wieluńskiego Teatru Historii zamierzam zamknąć w 450 tys. zł.Newsweek: Czyli za pieniądze od ministra kultury i samorządów TVP dostanie od pana gotowy Teatr Historii?Bogusław Wołoszański: Na to wygląda. Na tym etapie jeszcze nie wiem, czy telewizja przyśle wóz transmisyjny i będzie nadawała relacje na żywo z Wielunia i z kolejnych miast.Newsweek: Rozumiem, że zamiast Teatru Telewizji, który właściwie umarł, będziemy mieli teraz Wielki Teatr Historii?Bogusław Wołoszański: Sądzę, że TVP dostrzega w Teatrze Historii nową formułę widowiska teatralnego, łączącą film, teatr, materiały archiwalne i animacje komputerowe.Newsweek: A w tym Teatrze Historii kim jest pan?Bogusław Wołoszański: Reżyserem, scenarzystą, organizatorem i chłopcem do bicia.Newsweek: Skoro pan tak narzeka, to może lepiej dać sobie z tym spokój i pisać książki? Przecież sprzedał pan już ponad milion.Bogusław Wołoszański: Lepiej. Ale jeśli za długo żyję w spokoju, to zaraz podejmuję się jakiegoś karkołomnego zadania. Zacząłem od próby wprowadzenia do widowiska rekonstrukcyjnego takich elementów, jak film i dramat. Opowiem pani o tym na przykładzie bitwy pod Mokrą z 1939 roku. Piękna kawaleryjska bitwa. Po jednej stronie 300 czołgów niemieckich i 11 tys. żołnierzy, po drugiej stronie 8 tys. ułanów. Jak można tę bitwę odtworzyć, mając do dyspozycji 2 czołgi i, powiedzmy, 200 ludzi?Newsweek: Nie da się.Bogusław Wołoszański: Wiernie się nie da. Ale w tej bitwie był piękny epizod: nasz kawalerzysta, porucznik Marian Morawski, zniszczył trzy czołgi.Newsweek: Szabelką?Bogusław Wołoszański: Nie. Kawaleria była zawsze przedstawiana jako głupia formacja, która idzie z szablą na czołgi. To wierutne bzdury. Ułani pod Mokrą zniszczyli 80 niemieckich czołgów. A sam porucznik Morawski dwa za pomocą karabinu przeciwpancernego, a jeden granatem.Newsweek: Rozumiem, że on będzie bohaterem pana Teatru Historii?Bogusław Wołoszański: Tak, przez niego opowiem o bitwie pod Mokrą. On miał szkaplerz ofiarowany przez matkę albo żonę. Kiedy zeskoczył z ostatniego czołgu do rowu, przysiągł, że ofiaruje ten szkaplerz Matce Boskiej na Jasnej Górze. Nie zdążył. Zginął 12 września.Newsweek: W każdej bitwie szuka pan takiej historii?Bogusław Wołoszański: Oczywiście. Inaczej bym się w ogóle za ten teatr nie zabierał. Na przykład oblężenie Malborka będzie się opierać na opowieści o zderzeniu dwóch indywidualności: Władysława Jagiełły i Henryka von Plauena, który obronił Malbork przed Polakami.Newsweek: Z Niemca zrobi pan bohatera?Bogusław Wołoszański: To nie tak. Przecież teatr to dramat, jakieś siły się muszą ścierać. Gdyby nie von Plauen, który zjawił się przed Jagiełłą, Malbork poddałby się wojskom polsko-litewskim. Historia zadaje pytanie, skąd on się tam tak szybko wziął? Dlaczego Jagiełło zwlekał z atakiem? Jedni go oskarżają, drudzy bronią. Na postaciach Jagiełły i von Plauena buduję całe widowisko. Króla zagra Karol Strasburger.Newsweek: A von Plauena jakiś Niemiec?Bogusław Wołoszański: Polak, Krzysztof Warunek, świetny aktor. Film, który będzie towarzyszyć widowisku, zrealizujemy na zamku w Gniewie. Tam będę odtwarzał pierwsze godziny po bitwie pod Grunwaldem i sceny poddawania krzyżackich zamków polskiemu królowi w drodze na Malbork.Newsweek: Skąd pan weźmie rycerzy?Bogusław Wołoszański: Wie pani, że w zeszłym roku pod Grunwaldem walczyło cztery tysiące rycerzy!? (śmiech)Newsweek: Podobno mamy najwięcej grup rekonstrukcyjnych w Europie. Nie rozumiem tych przebieranek w zbroje i mundury.Bogusław Wołoszański: A rozumie pani faceta, który łowi ryby i wydaje ogromne pieniądze na spławiki, błyszczki i co tam jeszcze?Newsweek: Ale wędkarze są wszędzie. A rycerze w takiej liczbie – mam wrażenie – głównie u nas.Bogusław Wołoszański: W tej masie są grupy bardzo zaangażowane, dbające o najdrobniejszy szczegół, jak Chorągiew Husarska w Gniewie – 51 jeźdźców, którym przewodzi Jarosław Struczyński. Ten człowiek sam odbudował wielki zamek w Gniewie. Kiedy tam przyjechał, w ruinach siedzieli młodzi ludzie i wąchali odplamiacz. Zrobił z nich rycerzy i odbudował z nimi zamek. Teraz wszyscy wezmą udział w Wielkim Teatrze Historii.Newsweek: Żołnierzy z czasów II wojny też zagrają członkowie grup rekonstrukcyjnych?Bogusław Wołoszański: Tak. Porządne grupy z II wojny światowej są wyraźnie podzielone na polskie i niemieckie. Bo tak ich członkowie dokładniej poznają komendy, uczą się, jak ówcześni żołnierze się zachowywali, jak żyli. To jest wyższy stopień zaawansowania. Poziom wyznaczają tacy organizatorzy ruchu rekonstruktorskiego, jak Jacek Haber, Leszek Kusiak czy Sławek Cisowski. Podam przykład: w polskim filmie jeździec po przejechaniu kilkunastu kilometrów po podmokłych bezdrożach jest odprasowany, czyściutki, pachnący. Człowiek z grupy rekonstrukcyjnej nigdy by na coś takiego nie pozwolił.Newsweek: A Niemców w tych grupach jest dużo?Bogusław Wołoszański: Przyznam, że na początku patrzyłem spode łba na Polaków ubranych w hitlerowskie mundury. Dopóki ich nie poznałem. Wytłumaczyli mi, że to jest tak, jak w podwórkowych zabawach w kowbojów i Indian: wszyscy chcieli być kowbojami, a nikt Indianami. Będą atakować w rekonstrukcji obrony Westerplatte.Newsweek: Nie obawia się pan, że Wielki Teatr Historii będzie podgrzewać nastroje antyniemieckie lub antyrosyjskie?Bogusław Wołoszański: Wręcz przeciwnie. Poznawanie prawdziwej historii pozwala zrozumieć świat, wymazuje nienawiść, której podstawą zawsze jest ignorancja, ciemnota. Na ścianie kościoła w Somosierze są dwie tablice, po polsku i po hiszpańsku. Na obu umieszczono ten sam tekst: „Polskim i hiszpańskim bohaterom Somosierry”. I nikomu to nie przeszkadza, mimo że Hiszpanie ponieśli w tej bitwie klęskę, a Polacy pod wodzą Napoleona byli najeźdźcami.Newsweek: Wyobraża sobie pan, że na Westerplatte jest tablica z napisem: „Polskim i niemieckim bohaterom”?Bogusław Wołoszański: Nie.Newsweek: Polacy chętnie tę historię sprzedawaną przez pana kupują? Myśli pan, że to dzięki panu ludzie się interesują historią?Bogusław Wołoszański: Myślę, że również dzięki mnie. Ludzie często mi mówią, że otworzyłem im oczy na historię. Wykorzystałem siłę oddziaływania telewizji i rozumiałem tę siłę. Wiedziałem, że nie można posadzić przed kamerą trzech nudnych dyskutantów, tylko trzeba opowiadać o dramatach, grach historii. „Sensacje XX wieku” były na antenie TVP przez 22 lata, w sumie zrealizowałem tysiąc programów, więc wydaje mi się, że przyczyniłem się do popularyzacji historii w Polsce.Newsweek: Niektórzy historycy zarzucają panu pobieżne traktowanie tematów, konfabulację, wymyślanie historii...Bogusław Wołoszański: Na przykładzie doktora Patryny z Wielunia mogę powiedzieć, że przestudiowałem wszystkie informacje dotyczące tego cichego bohatera. Pomagali mi naukowcy z Muzeum Ziemi Wieluńskiej i na potrzeby Wielkiego Teatru Historii stworzyłem bardzo prawdopodobną historię... A co do historyków – są tacy, z którymi mi się świetnie współpracuje, i tacy, którzy mnie zwyczajnie nienawidzą.Newsweek: Którzy?Bogusław Wołoszański: Co ja będę opowiadał o tym polskim piekle. Ja się z nimi nie pojedynkuję. Zrozumiałem, że jeśli chodzi o książki historyczne w Polsce, jest niezaorane pole. Ja to pole uprawiam. Moje wydawnictwo próbuje pozyskać polskiego autora piszącego ciekawe książki historyczne, ale na razie bez sukcesów. Takich książek w zasadzie się u nas nie pisze.Newsweek: Za to robi się bardzo dużo filmów historycznych. Był „Katyń” Wajdy, będzie „Bitwa Warszawska” Hoffmana, „Bitwa pod Wiedniem” ze Skolimowskim w roli głównej. Jest aż taki popyt na historię?Bogusław Wołoszański: Kiedyś „Sensacje XX wieku” były samotnym białym żaglem. Wiele lat przed Wajdą zrealizowałem w Biedrusku widowisko „Katyń”, przed Hoffmanem opowieść o wojnie polsko-rosyjskiej 1920 roku. Zrobiłem też „Obronę Westerplatte” i wiele innych widowisk.Newsweek: Pewnie się pan ucieszył, że dwa lata temu prace nad filmem o Westerplatte stanęły?Bogusław Wołoszański: Ten reżyser [Pawel Chochlew – przyp. red.] zamierzał pokazać majora Henryka Sucharskiego jako człowieka słabego, chorego, niezrównoważonego. A tych wspaniałych chłopców, którzy wytrzymali siedem dni pod niemieckim ostrzałem, jako niezdyscyplinowaną bandę idiotów wygrażającą pancernikowi i sikającą na portret Naczelnego Wodza. Jestem przekonany, że żołnierz wrześniowy nigdy by się do tego nie posunął.Newsweek: Wróci pan jeszcze do „Sensacji XX wieku”?Bogusław Wołoszański: Przy rekonstrukcjach bardzo dbam o szczegóły. Jednak w pewnym momencie zrozumiałem, że może mi się to przestać udawać. Kiedyś jechałem na poligon w Wesołej i miałem wszystko za darmo. W podziękowaniu kupowałem książki i przekazywałem jednostce wojskowej.Newsweek: Uciekł pan z TVP przez pieniądze?Bogusław Wołoszański: Zanim przystąpiłem do produkcji odcinka „Sensacji”, z budżetu – 300 tysięcy złotych – od razu traciłem 90 tysięcy. To rodzaj haraczu dla TVP na utrzymanie wielkiego urzędu, jakim stała się telewizja. Zostawało 210 tysięcy. A w „Sensacjach” grali najlepsi aktorzy: Peszek, Globisz, Lubaszenko, Frycz. U mnie debiutowali Borys Szyc, Joanna Brodzik. I tylko dzięki temu, że na przykład komendant Szkoły Policji w Katowicach Marek Zawartka wysyłał na plan swoich uczniów (miałem obytych z bronią statystów), a komendant wojewódzki policji godził się na zaangażowanie antyterrorystów (oszczędzałem na kaskaderach), udawało się zrealizować program. Ale moja pensja po 30 latach pracy i robieniu hitowego programu wynosiła 700 złotych netto miesięcznie. Nawet nie dorobiłem się swojego pokoju na Woronicza. Doświadczenie uczy, że im bardziej skomplikowane, z większym rozmachem organizowane przedsięwzięcie, tym potężniejsze są siły, które przeciw niemu działają.Newsweek: To znaczy, że ludzie pana nie lubią?Bogusław Wołoszański: To jest polska specyfika. Przedsięwzięcie, które zyskuje pomocników, automatycznie ma również takich, którzy za wszelką cenę rzucają kłody pod nogi."Żródło:http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/boguslaw-woloszanski--rezyser-w-teatrze-historii,77260,1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Slajmi130 Napisano 3 Czerwiec 2011 Share Napisano 3 Czerwiec 2011 Z taką kasą jak Boguś pisze śmiało da się zebrać więcej niż 200 rekonstruktorów. powiem nawet że na luzie Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kaes Napisano 10 Czerwiec 2011 Share Napisano 10 Czerwiec 2011 a do czego zmierzasz?że ma za dużo kasy na te widowiska? bo nie rozumiem. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Klaus BOLS Napisano 11 Czerwiec 2011 Share Napisano 11 Czerwiec 2011 Ja myslę, że Slajmi patrzy z nadzieją i zadowoleniem że przyznano tyle kasy na rekonstrukcję. Nie rozumiem innej interpretacji? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kurkow Napisano 11 Czerwiec 2011 Share Napisano 11 Czerwiec 2011 Ja rozumiem, że na wstępie już jest git, ale może być super git ;) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
acer Napisano 12 Czerwiec 2011 Share Napisano 12 Czerwiec 2011 Panie Boże szczęścia daj Panu Redaktorowi, ale znając życie, to będą dyskusje (głównie za kurtyną) o fragmencie dotyczącym tego kto wyznacza poziom" w rekonstrukcji. A jeszcze jak sobie wspomnę dyskusję po Bzurach"... :) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
boloBres Napisano 12 Czerwiec 2011 Share Napisano 12 Czerwiec 2011 Panie Kaes pewnie wierz ile kosztuje zorganizowanie rekonstukcji,więc nie dziw sie,iż pan Slajmi tak zareagował,(w sensie pozytywnym oczywiście).Średni koszt zorganizowania rekonstrukcji zanamy wszyscy i kwota uzyskana przez Bogusława Wołoszanskiego(podziw i pełen szacun)oszołamia.Dobrze,iz są tacy ludzie jak on,którzy potrafią cos pchnąć,jednak jak wspomniał pan Slajmi napewno liczba rekonstrktorów za ta kwotę może być rzeczywiście duża.Cyt.że do czego zmierzasz?,że za duzo kasy na te widowiska?bo nie rozumiem...".To ja tak lekko sie wyraże-a co mało?Reszte zostawiam do przemyślenia.Dobrze rozumiem,iż niektórzy podchodzą do tego jak do biznesu.Kiedyś było inaczej,jechało sie na rekonstrukcję za własne pieniążki,nikt nie pytał o zwroty,dietywarunki noclegowe itd.Jak słucham niektórych członkówów GRH to naprawdę kapitalizm wkrada sie duzymi krokami,(szczególnie tych znanych).Nie boję sie o tym pisać gdyż kiedyś skończą się dofinansowania a wówczas zobaczymy ktoi kogo bedzie zapraszał na wojenki.Pozdrawiam BOLO. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
zabi Napisano 13 Czerwiec 2011 Share Napisano 13 Czerwiec 2011 Dobrze Bolo gadasz, niektórzy to się minęli już dawno z powołaniem, teraz to wygląda tak spoko przyjedziemy ale płać, a jak nie ma zwrotów za paliwo, jak nie ma żarcia, kasy za sprzęt to takiego wała jak nas zobaczycie" No sorry ale to już lepiej żeby taki ktoś sprzedał szpej i siedział w chałupie, przede wszystkim robimy to dla siebie, to jest nasza pasja i musimy zdawać sobie sprawę z kosztów i je ponosić, a ci co tego nie rozumieją to niech dadzą sobie siana. Nawet tu wkradła się komercja... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
okejos Napisano 13 Czerwiec 2011 Share Napisano 13 Czerwiec 2011 a k to pamieta jak sie na bzurze płaciło za giwery i co... i kolejka stała :D Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Slajmi130 Napisano 13 Czerwiec 2011 Share Napisano 13 Czerwiec 2011 to były czasy co? spanie w stodole na sianku, za pestki trzeba było zapłacić. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gustav Hirsch Napisano 13 Czerwiec 2011 Share Napisano 13 Czerwiec 2011 Ale właściwie czego jeden z drugim chcecie od ludzi?Ktoś na takiej rekonstrukcji zarabia. Jest sobie dajmy na to piknik, z rekonstrukcją jako gwoździem. Jest od groma straganów, bufetów, wszystkie te handełesy zarabiają, zarabia na nich z kolei organizator, który przecież nie za darmo im to handlowanie umożliwia, zarabia pirotechnik, który nie pracuje za darmo... i wszyscy oni mogą zarobić między innymi dzięki rekonstruktorom. Zatem skąd pomysł, że ci ostatni mieliby nie tylko nie zarobić, lecz jeszcze do tego dokładać?Już nie mówię o sytuacjach imprezy z płatnym wstępem. Jeśli ktoś bierze pieniądze za umożliwienie ludziom obejrzenia mojego występu, to z jakiego paragrafu mam dla niego pracować społecznie? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
zabi Napisano 13 Czerwiec 2011 Share Napisano 13 Czerwiec 2011 Bo to jest twoja pasja i nie robisz tego dla kasy, jak na wykopy w las jedziesz to też ci za to ktoś płaci? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
okejos Napisano 14 Czerwiec 2011 Share Napisano 14 Czerwiec 2011 taki lekki oftopik ale z handlem związany. wczoraj jechałem przez miejscowość gdzie był odpust" szkoda ze foty nie zrobiłem bo po kościołem stały stragany pełne plastikowej broni... kosmicznie to wyglądało.. z daleka jak targi broni pod kościołem :D Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Slajmi130 Napisano 14 Czerwiec 2011 Share Napisano 14 Czerwiec 2011 No właśnie rekonstrukcja a piknik to spora różnica. Ja nie mogę się doczekać walk nad Wisłą w Warszawie na stadionie narodowym. Miejsca dla wszystkich dużo miejsca na stragany są, tylko nie wiadomo czy okop pozwolą wykopać. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Argonauta Napisano 14 Czerwiec 2011 Share Napisano 14 Czerwiec 2011 ....ooo i Gustaw trafił w sedno , co innego imprezy gdzie zaprasza mnie zaprzyjazniona ekipa na manewry czy cos w ten deseń, a event na który sie decyduje ma budzet jaki ma i jest robiony po kosztach i wtedy ma sie swiadomosc ze jedzie sie przede wszystkim dla dobrej zabawy, a ta jak wiadomo kosztować musi, a co innego gdy jade na totalna komerche ...w drugim przypadku nie widze powodu zeby robic za caritas, podczas gdy wszyscy dookoła trzepia z tego tytułu okreslone dobra materialne ;-)P.S. Zabi powiedz to gosciom co kopia tylko na handel, im sie z zalozenia wypad do lasu wrócic musi Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
zabi Napisano 14 Czerwiec 2011 Share Napisano 14 Czerwiec 2011 Trzeba odróżnić dwie sytuacje, pierwsza to wiadome że jeżeli organizator zapewnia zwrot bo ma taki a taki budżet to fajnie, nikt nie pogardzi gdy dają po dobroci prawda? Ale są sytuacje gdzie cała kasa poszła w zorganizowanie imprezy, często symboliczny poczęstunek i niestety nie ma już żeby dać na zwrot kosztów, wtedy niektóre grupy mówią sorry ale na nas nie liczcie. My chcemy jeść, kase, nocleg, Bóg wie co jeszcze. W takim razie po co oni to robią? Żeby pojechać dostać za to hajs i sie jeszcze nażreć? Dla nas największym wynagrodzeniem powinien być sam fakt że mamy możliwość wzięcia udziału w imprezie, spotkać się ze znajomymi, reszta to zbędny luksus. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gustav Hirsch Napisano 14 Czerwiec 2011 Share Napisano 14 Czerwiec 2011 Jasssne. Zwłaszcza perspektywa ażarcia się" jest atrakcyjna, myślałby kto... Nie słyszałem, żeby gdzieś karmiono rekonstruktorów indykiem w maladze. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
zabi Napisano 14 Czerwiec 2011 Share Napisano 14 Czerwiec 2011 Jak na razie to demonizuję, ale wszystko idzie właśnie w tą stronę. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Radek.s Napisano 14 Czerwiec 2011 Share Napisano 14 Czerwiec 2011 cyt Gustaw Hirsch(jasssne. Zwłaszcza perspektywa ażarcia się" jest atrakcyjna, myślałby kto... Nie słyszałem, żeby gdzieś karmiono rekonstruktorów indykiem w maladze)I tu się nie zgodzę W Nowogrodzie na kolacji (bo to raczej nie był tzw. poczęstunek wraz ze wszystkimi biorącymi w tej rekonstrukcji udział kolegami miałem okazję pałaszować łososia przyrządzonego na 4 różne sposoby i inne frykasy -W Zambrowie był bardzo konkretny pyszny 2 daniowy obiadek -jak widćc cuda się zdarzają - i nie koniecznie dieta to konserwa z zeskrobanym terminem przydatności do spożycia i sucha buła Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Slajmi130 Napisano 14 Czerwiec 2011 Share Napisano 14 Czerwiec 2011 O rany Radek nie przypominajkarp w galarecie dziczyzna w różnych sosach, wędliny swojskie, kiełbasy sałatki, nadziewana świnak. Pamiętam zresztą żarliśmy obok siebie. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
okejos Napisano 15 Czerwiec 2011 Share Napisano 15 Czerwiec 2011 pamietam na zakonczeni D day włascicel knajpy gdzie rzadzilismy cały tydzien zrobił nam takie pozegnanie.- jak małe wesele. mają czasami ludzie gest :D Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Slajmi130 Napisano 15 Czerwiec 2011 Share Napisano 15 Czerwiec 2011 Wizna roku pańskiego 2010. pan Jan i pani Ela ugościli nas jak na małym weselu, świetne jedzenie, dobry napitek, rewelacyjne warunki bytu, piękna okolica, Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dunczyk Napisano 15 Czerwiec 2011 Share Napisano 15 Czerwiec 2011 Quo vadis szanowni użytkownicy ? smacznie się zrobiło, ale kompletnie nie na temat. Wróccie na ścieżkę Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
bartek02 Napisano 15 Czerwiec 2011 Share Napisano 15 Czerwiec 2011 Jeszcze ja jeszcze ja i koniec :)Kęsowo k. Chojnic czerwiec 2007 i 2008.Śniadania na szkolnej stołówce przypominały bardziej śniadanie świąteczne. Panie kucharki uwijały się niczym najlepsze kelnerki a stoły uginały się od serów, wędlin , przekąsek, jajek z różnymi dodatkami, pieczywo takie i owakie. A kawy panie do wyboru do koloru a i to na końcu pytanie czy smakowało Panom? Jak to człowiekowi od razu miło na duszy i jaką werwą w człowieku po takim śniadaniu.przepraszam - musiałem dorzucić trzy grosze bo bardzo rzadko taka miła dyskusja i taka zgoda jest na tym forum.Pozdrawiam wszystkich rekonstruktorów-smakoszy Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
boloBres Napisano 15 Czerwiec 2011 Share Napisano 15 Czerwiec 2011 Więc krótka piłka-sa GRH(bardzo znane),ktore jezdza tylko tam gdzie jest kasa za to i wiekszośc z nas o tym wie i ich zna.Nie oszukujmy się i publicznie nie mówmy,że NIE.Boli to,że ktos ciuła na szpej,dokrztałca się,studiuje literaturę i nie ma wejscia na takie imprezy gdyz komercyjna GRH zastrzegła sobie wyłącznść.Nie bede podawał nazwy gdyz moze wywolac to burze nieporozumień,jednak wiekszośc i tak wie o kogo chodzi.Panowie ogarnijcie sie gdyz Hollywood jest troszke dalej...,niż Polska.Sam mialem to nieszczęście byc na takowej rokonstrukcji i uwierzcie mi naprawde jest przykro jak kazdy cię olewa a niektorzy nawet ręki nie podadzą,o Oni są lepsza GRH" i z byle kim sie nie zadają.Załosne lecz prawdziwe.Pozdrawiam-Bolo. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.