kugelfange Napisano 16 Wrzesień 2010 Autor Napisano 16 Wrzesień 2010 WitamZwiązek ten znany jest od 200 lat i używany był do inicjowania wybuchu czarnego prochu w broni piechotnej i atyleryjskiej. Jak wiadomo rtęć jest pierwiastkiem niezwykle toksycznym. Chciałbym spytać osoby, które znają się nieco na tym temacie w aspekcie chemiczno-bilogicznym. Mianowicie czy posiadanie np samych wystrzelonych ołowianych pocisków do karabinu typu Dreyse (1841) albo Mauser (1871) naraża nas na jakieś niebezpieczeństwo wynikające z pozostałości na nich rtęci po spaleniu piorunianu, który w tych nabojach używano ? Wiadomo, że związek ten (jego detonacja) zapalała ładunek właściwy (proch czarny) pocisku. Co dzieje się z tym związkiem w trakcie spalania ? Czy rtęć po takiej reakcji nadal istnieje i jest niebezpieczna, czy odkłada się na pociskach ? Interesuje mnie również czy w artylerii gładkolufowej (kule armatnie, granaty artyleryjskie [kula z otworem]) czyli w latach powiedzmy 1807-1860 też używano na jakimś etapie piorunianu rtęci ? Jeśli ktoś wie coś rzetelnego na ten temat to proszę o informacje. Pozdrawiam
kugelfange Napisano 16 Wrzesień 2010 Autor Napisano 16 Wrzesień 2010 Pytam w aspekcie TOKSYCZNOŚCI RTĘCI po spaleniu się już piorunianu.
Red alf Napisano 16 Wrzesień 2010 Napisano 16 Wrzesień 2010 WitamRtęci to bym sie tak bardzo już nie obawiał, w wyniku detonacji piorunianu i spalania prochu czarnego mogą powstać miej lub bardzie skaplikowane zwiazki rtęci jakieś siarczany siarczyny azotany azotyny itd.. Hg(CNO)2 → Hg + N2↑ + 2 CO↑ Sam piorunian powyżej temperatury 50 °C zaczyna się rozkładać na rtęć, azot i tlenek węgla. Ilość rtęci i jej zwiazków które osiadły na pocisku musza być nikłe, a z czasem wrecz śladowe gdyż zostały usunięte mechanicznie. Wdychanie gazów powstałych podczas spalania mogło być niebezpieczne ale musiało by być długotrwałe.Więcej rtęci przyjmujemy do organizmu podczas spożywania ryb.Bardziej bym sie zastanowił nad oksycznością" ołowiu i jego związków powinowatości dla tkanek zwierzęcych,ktore to doskonale odkładają sie w organizmieMożna skończyć jak Neron;) ale to już inna historiaPozdrawiam i życze zdrowiaRed alf
albertus32 Napisano 16 Wrzesień 2010 Napisano 16 Wrzesień 2010 ciekawe co na to wedkarze, którzy z ołowiem maja stycznosc non stop podczas wedkowania, chyba ze chodzi o konkretny ołow z konkretnego urzadzenia..pozdrawiam
Red alf Napisano 16 Wrzesień 2010 Napisano 16 Wrzesień 2010 Toksyczność ołowiu za wikipedią, myśle ze wystarczy jak komuś mało to poręcznik toksykologi polecam;)Sole i tlenki tego pierwiastka są trucizną kumulującą się w organizmie. Toksyczne skutki działania ołowiu na organizm ludzki określa się nazwą ołowica. Zaabsorbowane związki ołowiu przenikają do krwiobiegu, gdzie ołów wbudowuje się do czerwonych krwinek - średni czas przebywania wynosi 30 dni. Stąd 25-40% jego zawartości przenika do tkanek miękkich, około 15% do kości, a pozostała ilość jest wydalana. Czas przybywania w tkankach miękkich wynosi około 30 dni, a w kościach 40-90 lat u dorosłego człowieka. W kościach kumulowany jest w postaci związków koloidalnych i krystalicznych, może być z nich uwalniany pod wpływem zaburzeń metabolicznych lub stresu. Ołów silnie wiąże się z wieloma biopolimerami, takimi jak: białka, enzymy, RNA, DNA. w ten sposób ulega zaburzeniu wiele przemian metabolicznych. Skutkami toksyczności są: zaburzenia tworzenia krwi, nadciśnienie tętnicze, neuropatia, a także uszkodzenia mózgu.Udowodniono wchłanianie ołowiu przez skórę. Alkilowe związki ołowiu łatwiej wchłaniają się przez skórę niż nieorganiczne związki ołowiu.Sam ołów jest substancją toksyczną. Po wprowadzeniu go do organizmu pojawia się znużenie, zmęczenie, porażenie mięśni, szara obwódka wokół zębów, kolka ołowicza. Jednocześnie występuje białkomocz, krwiomocz oraz zaburzenia mózgowe. Leczenie jest głównie szpitalne i polega na podawaniu odtrutek i wysokich dawek witaminy B1 i B12. Jednak najważniejsze znaczenie ma odpowiednia higiena pracy i właściwe odżywianie.
emes Napisano 16 Wrzesień 2010 Napisano 16 Wrzesień 2010 Ha,a pamiętam jak beztrosko zaciskałem zębami ciężarki ołowiane na żyłce:)
DJ MHz Napisano 16 Wrzesień 2010 Napisano 16 Wrzesień 2010 Opary rtęci są niebezpieczne, wywołują wymioty krwią, krwotok z oczu a po kilku dniach śmierć. Sama rtęć jest troszke bardziej bezpieczna, oczywiście można ją zneutralizować siarką, powstanie siarczek rtęci, dobry sposób na pozbieranie tego dziadostwa jak się wyleje na dywan lub coś, z termometru. Co do tematu, nie obawiał bym się tego. Więcej śmieci" nawdychasz i najesz się przez całe życie :). Konserwanty i inne które są wszędzie, odkładają się w organizmie i są bardziej toksyczne niż rtęć i jej pochodne z amunicji.
spartan200 Napisano 16 Wrzesień 2010 Napisano 16 Wrzesień 2010 Raczej nie obawiałbym się zatrucia rtęcią z tych starych łusek . Używano tam niewielkich ilości piorunianu rtęci , w czasie wystrzału większość rtęci wyleciała razem z gazami prochowymi . Jakaś niewielka ilość na pewno została na ściankach łuski . Czy to w formie różnych związków chemicznych powstałych w czasie detonacji i rozkładu piorunianu również w reakcji z gazami prochowymi , ale też tworząc niewielkie ilości amalgamatu stopu" rtęci z innym metalem , akurat tutaj z mieszanką metali z której zrobiono łuskę , pewnie mosiądzem . Istotne tutaj jest to że rtęć łatwo odparowuje , nawet w temperaturze pokojowej: http://pl.wikipedia.org/wiki/Rtęć i jeśli cokolwiek jej zostało w tych łuskach bezpośrednio po wystrzale to po tych dziesiątkach lat leżakowania łusek dawno już wyparowało . Bardziej obawiał bym się dzisiaj rtęci jedząc niektóre posiłki :)
rem Napisano 20 Wrzesień 2010 Napisano 20 Wrzesień 2010 Warto podkreślić, że oprócz oparów rtęci (które faktycznie trzeba wdychać godzinami, jeśli nie dłużej, niebezpieczne są przede wszystkim amalgamaty.Dlatego radzę, aby podczas zabawy z tym uroczym płynnym metalem, np. podczas sprzątania resztek rozbitego termometru pozbyć się wcześniej z paluszków wszelkich złotych ozdób.Bo to faktycznie może zabić w kilka godzin.Ale jeżeli mówimy o starych łuskach to nie widzę zagrożenia.A co do rtęci jako takiej - nadmiar zabija, ale jej całkowity brak w organizmie skutkuje u panów produkcją martwych plemników;-). Jak to w życiu;-)
Caamill Napisano 21 Wrzesień 2010 Napisano 21 Wrzesień 2010 Nie przesadzajcie ludzie tak z tą toksycznością. Rtęć, ołów i inne metale ciężkie są owszem toksyczne, ale w postaci par i soli i związków organicznych. Ołów i rtęć w postaci wolnego metalu w ogóle nie są szkodliwe przy podaniu doustnym, nie wchłaniają się. Znam przypadek osoby, która w akcie samobójczym spożyła ok. 700g czystej rtęci ... i nic jej się nie stało. Została zatrzymana na oddziale szpitalnym jedynie ze względu na konieczność zbiórki toksycznych wydalin... :)pozdro.
pi.ko Napisano 21 Wrzesień 2010 Napisano 21 Wrzesień 2010 Pracując na zecerni gorącej" (monotypy) regularnie byłem badany na obecność ołowiu w organizmie. Przez pięć lat nic się nie nazbierało. Mój Mistrz, który 35 lat pracował przy tych maszynach, również ołowicy się nie nabawił.Ale obowiązkowo do posiłku było mleko (kakao), które zapewniała firma. A to, że czasami podmienialiśmy innym mleko na chłodziwo, to już inna historia :)
Karol_K Napisano 29 Wrzesień 2010 Napisano 29 Wrzesień 2010 Jak poleżał taki pocisk to raczej się już dawno amalgamat zrobił , tak samo w spłonkach w kontakcie z cynkiem itp ... Nie ma problemu.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.