Skocz do zawartości

Sensacyjne odkrycie archeologiczne w Polsce


Rekomendowane odpowiedzi

@Ilkenau: Dlatego jest w Polsce dopuszczalne poszukiwanie czegoś tam z wykrywaczem, ale za zgodą konserwatora i pod nadzorem archeologa - i wiele osób z tego korzysta, sam nawet brałem udział w takich badaniach ("Odkrywca zresztą o tym pisał - obwodnica Siewierza)."

W Polsce pozwolenie na poszukiwania z wykrywaczem wymagane jest tylko, gdy szuka się na terenach wpisanych do rejestru. Prace w Siewierzu prowadzone były, o ile wiem, w oparciu o zezwolenie na badania archeologiczne, a nie poszukiwania z wykrywaczem, choć wykrywacze były tam używane. Wydał je zdaje się, katowicki WKZ, który nie sprawia wrażenie osoby zbyt dobrze zorientowanej w polskich przepisach. Tak w każdym razie wynika z rozmowy,jaką zrelacjonował FDJ:

Jak obiecywałem tak zrobiłem i wraz z Saperem udaliśmy się z zapowiadaną wizytą do miejscowego WKZ-tu.
Po kilkugodzinnej rozmowie wnioski sa następujące:
1. Urzędnicy nie mają zielonego pojęcia jak interpretować ustawę z 2003 roku a jeszcze gorzej jest z rozporządzeniem do niej z czerwca 2004
2. Wbrew temu co niektórzy tutaj sądzą WKZty doskonale zdają sobie sprawę z tego, że działają nie do końca zgodnie z prawem wydając pozwolenia na badania archeologiczne poszukiwaczom.
3. Wiedzą, że w rozporzadzeniu nie ma procedur wydawania zezwoleń na poszukiwania wykrywaczem ale nie mając jasnej wskazówki od ministra boją się interpretować rozporzadzenie na nasza korzyść.
4. Urzędnik, z którym rozmawiałem, konsultował się z kilkunastoma swoimi odpowiednikami w kraju i nikt z nich nie wiedział co z tym fantem zrobić. Wszyscy zatem przyjęli pozycję "dupochronu
5. Prosiłem o pokazanie mi na stronie WKZtu druku, który miałbym wypełnić by uzyskac pozwolenie na poszukiwania. Jak się domyslacie nie potrafił mi takowego wskazać.
6. Wyjściem z sytuacji okazała sie moja propozycja, abym zwrócił się do nich na piśmie, a oni przekażą to prawnikom w ministerstwie.

Reasumując
Mój rozmówca rozbroił mnie stwierdzeniem, że skoro minister Merta nie wie jak to rozporządzenie stosować to skąd oni urzędnicy mają to wiedzieć. WKZty doskonale zdaja sobie sprawę, iż rozporządzenie określa dokładnie zakres pozwoleń, i że dotyczą one tylko i wyłącznie obiektów wpisanych do rejestru ale wydaje się im, że skoro archeolodzy muszą przedłożyć tyle dokumentów to niemożliwym jest by poszukiwacze mieli by tak łatwo :)
Zatem będąc cesarzami w swych imperiach naginają prawo w znaną nam stronę, a KOBiDZ utwierdza ich w tym przekonaniu organizując szkolenia dla Policji, na których wbija się funkcjonariuszom kłamstwa co do nielegalności naszego hobby.
Powtórzę jeszcze raz:
Mój rozmówca określił jako niezgodne z prawem zmuszanie nas do ubiegania się o pozwolenia na prowadzenie badań archeologicznych !!!"

http://www.odkrywca-online.com/pokaz_watek.php?id=661868#953889
Artur
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 53
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
VanWordenie, wyjaśniłeś dokładnie sposób swoich poszukiwań i wg mnie jesteś usprawiedliwiony [w kwestii stratygrafii jaskini]. Nie powinieneś jednak jednego z kolegów na forum nazywać prowokatorem. Archeologom myślę, wolno wypowiadać się na naszym forum, my również wypowiadamy się na ich forach. Dyskutujmy, a nie obrzucajmy się niepotrzebnie błotem.

Archeologom bardzo ciężko uzmysłowić sobie, że nie są sami na tym świecie. Rzecz w tym, że konserwator przyznaje kasę na badania w przypadku zagrożenia stanowiska. A jak nie ma zagrożenia, to kasę zainteresowany badaniami archeolog dostaje po staremu, czyli pomału i mało. Poza tym, w takiej jaskini nie ma za dużo miejsca, to i badań nie można przeprowadzić w jednym sezonie. A cały urobek musi być jeszcze sitowany, zabytki opisane, te czynności trwają dosyć długo.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

arturborat" - tak, zetknąłem się z niewytłumaczalnymi zjawiskami w trakcie swojej pracy, nie wstydzę się tego, że z szacunkiem podchodzę do pozostałości zwłok ludzkich, do przedmiotów kultu religijnego jak medaliki czy krzyżyki itd. W tym konkretnym przypadku chodziło o obrączkę ślubną, a więc także przedmiot poświęcony.
Możesz sobie to nazywać zabobonem, czy jak tam chcesz - dobrze, że to nie lata 50-te, bo byś mógł mnie zgłosić na egzekutywę jako element wsteczny, reakcyjny i klerykalny, hamujący rozwój materialistycznej myśli postępowej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeszcze raz do arturborat" - no nie wiem, co ty tam wyczytałeś, wiem, że w Siewierzu przez kilka dni chodziło kilku archeologów (w tym wojewódzki konserwator ds. zabytków archeologicznych) z dużą ekipą z wykrywaczami, była zgoda na te badania, ukazał się artykuł sapera" w Odkrywcy, za jakiś czas ukażą się oficjalne sprawozdania archeologów, na razie opublikowany został tylko jeden krótki komunikat poświęcony głównie monecie z XI wieku, znalezionej w trakcie tych badań.
Przecież nikt nie publikowałby w oficjalnych wydawnictwach profesjonalnych archeologów wyników badań, które byłyby prowadzone bez zezwolenia konserwatora. Żeby było śmieszniej to poszukiwacze zarobili na tych badaniach nawet jakieś (bardzo niewielkie)pieniądze, a ja działałem społecznie...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

armand - jeśli ktoś zakłada nowy nick wyłącznie po to by cytować całkowicie wyrwane z kontekstu zdania, opatrzywszy je odpowiednim komentarzem, to dla mnie jest typowym prowokatorem i szczerze wątpię żeby miał coś wspólnego z archeologią, poza może jakąś książką na półce;-)

Ilkenau - masz całkowitą rację opisując sytuację z tym pobojowiskiem, ale przecież jako znane pole bitwy, powinno ono figurowac w rejestrze zabytków i w takim razie być całkowicie niedostępne dla poszukiwaczy, bez zgody konserwatora zabytków bądź współpracy z aktywnymi" archeologami. Z drugiej strony wiesz przecież, że są całkowicie nieznane miejsca potyczek, bitew, osad czy jakiejkolwiek innej ludzkiej działalności. Gdyby istniała możliwość zgłaszania znalezisk bez ponoszenia konsekwencji, to być może na podstawie zgłoszenia o monecie, kulach i innych drobiazgach, wywnioskowanoby, że trafiono na miejsce nieznanej bitwy i zarządzono w tym miejscu wykopaliska. Dziś takie informacje nie są dla archeologów dostępne, bo wśród poszukiwaczy panuje mniej lub bardziej uzasadnione przekonanie, że zgłaszanie czegokolwiek jest groźne i nie przynosi żadnej korzyści..
Kluczem nie jest wzajemnie zwalczanie się poszukiwaczy, ale wypracowanie metody pokojowej koegzystencji, tak by wilk był syty i owca cała:)

Pozdrawiam

VW
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@: Przecież nikt nie publikowałby w oficjalnych wydawnictwach profesjonalnych archeologów wyników badań, które byłyby prowadzone bez zezwolenia konserwatora."


Chyba wyraźnie napisałem,że była zgoda WKZ? Zgoda na badania archeo właśnie. Ale nie ma to nic wspólnego z poszukiwaniami, które poza terenami wpisanymi do rejestru zgody WKZ nie wymagają.
Artur
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

VW - oczywiście pole bitwy było znane, są zachowane liczne opisy, raporty z bitwy, ryciny przedstawiające ustawienie wojsk, nawet dokumenty sądowe odnośnie chowania zwłok po bitwie (8000 poległych), ale ten grób, który kopaliśmy to dopiero drugi w Niemczech kopany metodami archeologicznymi z tego czasu. Po prostu oni - Niemcy mają tyle tego w ziemi, że kopią właściwie tylko to, co jest zagrożone zniszczeniem przy inwestycjach budowlanych, a do tego z typowo niemiecką systematycznością zwalczają nielegalne poszukiwania, do tego stopnia, że tzw. dysk z Nebra" - brązowy krążek przedstawiający mapę nieba z epoki brązu, wydobyty w trakcie takich właśnie nielegalnych poszukiwań, odzyskany został dla niemieckich archeologów przy udziale BND-wywiadu wojskowego.

U nas przy bałaganie kompetencyjnym, nieuregulowanych stosunkach własnościowych, niechęci do aparatu państwowego żywionej przez obywateli (całkowicie dla mnie zresztą zrozumiałej) itd. na wypracowanie kompromisowych rozwiązań musielibyśmy czekać wiele lat, w tym czasie niestety wiele zabytków uległoby (i ulega) zniszczeniu.
Tak, jak do tanga trzeba dwojga, to tutaj też obydwie strony muszą iść na ustępstwa. Archeolodzy są na gorszej pozycji, ponieważ nie są anonimowi (przykład arturaborata", który od razu wkleił w ten wątek moje imię i nazwisko i jeszcze mi od zabobonnych zacofańców nawtykał), a poszukiwacze jawią się jako anonimowa masa, trudna nawet do policzenia, a co dopiero do podjęcia jakiś rozmów. Osobiście uważam, że ci z was, którzy decydują się ujawnić", podjąć jakiś kontakt ze służbami konserwatorskimi czy muzeami nie są narażeni na żadne represje. Owszem, są utrudnienia, biurokracja, zezwolenia, zakazy ale taka już niestety jest cena ucywilizowania się i zerwania ze stereotypem dzikiego" poszukiwacza.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arturze!
Dyskusja kręci się w kółko wokół problemu zezwoleń, oczywiście zgadzam się, że prawo jest niejednoznaczne i trzeba będzie je kiedyś tam zmienić. Natomiast wyszukiwanie w nim luk i twierdzenie, że można szukać i kopać bez zezwolenia i nadzoru archeo wszędzie, poza stanowiskami wyznaczonymi i wpisanymi do rejestru prowadzi tylko do usztywnienia stanowiska drugiej strony i chęci zatkania" tej luki, poprzez wprowadzenie całkowitego zakazu wszędzie i zawsze.
Postaw się w sytuacji konserwatora, który ma na terenie swojego województwa np. 70% areału przebadanego AZP, naniesionych na mapy kilka tysięcy stanowisk (w 99% przypadków w żaden sposób nie oznaczonych w terenie), a do którego spływają informacje (np. z tego forum), że ktoś tam w lesie wykopał średniowieczną sprzączkę, następny z bagna wyciągnął jakiś hełm, może wehrmachtu, a może rzymski, inny spod gruszy na miedzy wykopał garnek boratynek - a on bierze pieniądze za ochronę tych zabytków. Najprostsza droga to zakazać prawnie, włączyć w ochronę policję i prokuraturę.
gdyby te znaleziska (nie można ich przecież nazwać przypadkowymi)były w jakikolwiek sposób rejestrowane, dokumentowane i zgłaszane rozmowa wyglądałaby inaczej.

Uspokajanie środowiska archeologów i konserwatorów, że przecież wy sobie chodzicie tylko poza wyznaczonymi stanowiskami i zbieracie tylko z humusu przypomina mi opis wyzwolenia Częstochowy w 1945 sporządzony przez Marka Hłaskę. Otóż opisuje on scenę gwałcenia kobiety przez sześciu czerwonoarmistów, a ich dowódca sierżant uspokaja zbitego kolbami męża słowami: ie biezpakojsia, projebiom jejo odin raz i pojdiom dalsze!"
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak tylko gwoli ścisłości - Dysk z Nebry" został pozyskany dzięki dziennikarskiej prowokacji i wyjątkowej głupocie i chciwości znalazców;-)
Z resztą wypowiedzi całkowicie się zgadzam:)

Pozdrawiam

VW
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@: Dyskusja kręci się w kółko wokół problemu zezwoleń, oczywiście zgadzam się, że prawo jest niejednoznaczne i trzeba będzie je kiedyś tam zmienić. Natomiast wyszukiwanie w nim luk i twierdzenie, że można szukać i kopać bez zezwolenia i nadzoru archeo wszędzie, poza stanowiskami wyznaczonymi i wpisanymi do rejestru prowadzi tylko do usztywnienia stanowiska drugiej strony i chęci "zatkania tej luki, poprzez wprowadzenie całkowitego zakazu wszędzie i zawsze."


Prawo jest bardzo jednoznaczne. Zezwolenie na poszukiwania wymagane jest tylko na poszukiwania w miejscach rejestrowych. I nie jest to żadna luka, tylko takie jest po prostu prawo. Kompetencje WKZ nie mogą po prostu wykraczać poza tereny objęte ochroną prawną na podstawie ustawy o zabytkach bo naruszałoby to konstytucyjną zasadę ochrony własności. Wyjątkiem są badania archeo, które mogą być prowadzone poza terenami rejestrowymi (i zawsze wymagają zgody WKZ) - ale to wynika z ratyfikowanej przez Polskę konwencji maltańskiej.

AZP nie jest zaś żadną prawną formą ochrony prawnej. Gdyby archeolodzy i sami konserwatorzy rozumieli przepisy, na podstawie których działają to być może łatwiej byłoby się dogadać,bo to oni są w gruncie stroną,która powinna zabiegać o względy poszukiwaczy, a nie odwrotnie.
Artur
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

VW - z ust osoby bardzo wysoko postawionej w niemieckim środowisku konserwatorskim wiem, co to byli za dziennikarze" i jakie były reperkusje ze strony Szwajcarii za przeprowadzenie akcji na jej terenie przez osoby powiązane ze służbami specjalnymi NATO, a Szwajcaria jest tradycyjnie neutralna.

arturborat" - toż właśnie to ci usiłuję wytłumaczyć, że konserwator nie mając pełnej wiedzy o zasięgu stanowisk archeologicznych (bo nie ma przeprowadzonych badań AZP, bo zaorane było tylko jedno pole, a stanowisko ciągnie się w rzeczywistości przez pół wsi, bo w lesie nikt nie szukał stanowisk itd.) dowiadując się o znajdowaniu tam zabytków archeologicznych pójdzie po najmniejszej linii oporu i będzie się starał o zaostrzenie prawa. To prawda, że nikogo nie można ukarać za prowadzenie poszukiwań, bo są one dozwolone, ale już za wykopanie i zabór zabytków owszem. Jak ktoś lubi chodzić z wykrywaczem po polu i słuchać dodekafonicznej muzyki wydobywającej się z niego, to proszę bardzo.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ilkenau, w ogóle nie bierzesz pod uwagę, że poszukiwacz może zabytek osobiście, dobrowolnie dostarczyć do konserwatora. To smutne, że zatarła się wśród konserwatorów" świadomość normalności społecznej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

armand" - jak to nie biorę?
toż trzeba czytać cały wątek, przecież ja właśnie do tego namawiam, żeby nawiązać współpracę między poszukiwaczami a muzeami i konserwatorami na gruncie obecnie obowiązującego prawa, które daje takie możliwości. Ba, nawet sam uczestniczyłem we wspólnych akcjach z poszukiwaczami i konserwatorem wojewódzkim.
Problemem jest tylko profesjonalizacja tych poszukiwań tzn. spełnienie kilku warunków odnośnie sporządzenia dokumentacji zgodnej ze standardami i wymogami konserwatora i tutaj konieczna jest niestety obecność archeologa, który lepiej czy gorzej, ale jednak jest jakoś tam wykształcony i przygotowany do jej sporządzenia.
Przyniesienie np. nawet najpiękniejszej i najrzadszej monety do konserwatora nie rozwiązuje sprawy, bo tak czy tak w miejsce jej znalezienia powinno się wysłać ekipę archeologów, żeby sprawdzili skąd ona się tam wzięła, bo celem archeologii nie jest kolekcjonerstwo przedmiotów, a rekonstrukcja rzeczywistości historycznej na podstawie tychże przedmiotów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Problemem jest tylko profesjonalizacja tych poszukiwań tzn. spełnienie kilku warunków odnośnie sporządzenia dokumentacji zgodnej ze standardami i wymogami konserwatora i tutaj konieczna jest niestety obecność archeologa, który lepiej czy gorzej, ale jednak jest jakoś tam wykształcony i przygotowany do jej sporządzenia."


Ilkenau, w stosunku do poszukiwań nie istnieją żadne wymagania konserwatorskie odnośnie sporządzania dokumentacji. Mylisz znów poszukiwania z badaniami archeo. Poczytaj może w końcu rozporządzenie do ustawy?

Druga sprawa jest taka, że 90 proc.poszukiwaczy w ogóle nie jest zainteresowana żadnymi zabytkami. Poszukiwacze w zdecydowanej większości zabytków nie poszukują!!! Bo chyba jesteś na tyle rozsądny, aby nie upierać się jak dziecko, że zardzewiały hełm, łuska, guziki, niemieckie seryjne odznaczenia i pospolite monetki są zabytkami? I kompromis który miałby polegać na obarczaniu tych miłośników starych gratów biurokracją polegającą na opisywaniu każdego szpargału nie jest żadnym kompromisem. Kompromis polegałby na tym, że poszukiwacze zobowiążą się do uczciwego powiadamiania służb ochrony zabytków o znaleziskach, które mogą być zabytkami i nie kopaniu w ich otoczeniu. A dokumentację to niech już sobie robią te służby - w końcu za to biorą pieniądze. I o archeologicznych przyzwoitkach włóczących się za poszukiwaczami też raczej zapomnij. Aby poszukiwacze uczciwie powiadamiali muszą mieć jednak pewność, że paranoiczne naciąganie definicji zabytku przez WKZ-ety zostanie ukrócone (te hełmy, łuski, odznaki, monetki itd.). Ci zaś, którzy pasjonują się zabytkami archeologicznymi, z pewnością pod okiem archeologów będą brali udział w badaniach archeologicznych - jak np. w Siewierzu.
Artur
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

arturborat - ja już kiedyś Ci pisałem żebyś mówił za siebie twierdząc, że większośc poszukiwaczy to zbieracze gratów":))
Bylibyśmy strasznymi hipokrytami twierdząc, że nie szukamy świadomie zabytków! Poszukiwania skarbów to nic innego jak poszukiwania zabytków i próba nakładania jakiejś przesuwalnej granicy wiekowej na artefakty i odgórne ustalanie co jest a co nie jest zabytkiem, to kompletnie niezrozumienie tematu. Bez celowego iw pełni świadomego poszukiwania zabytków, obojętnie czy są to celtyckie monety, średniowieczne miecze, pamiątki z powstania listopadowego czy II wojny światowej, poszukiwania nie mają najmniejszego sensu i stają się zwyczajnym zbieraniem złomu. Sztuka w tym by archeolodzy zrozumieli jak wielką rolę może odegrać armia amatorskich poszukiwaczy zabytków w rekonstrukcji i zachowaniu naszej historii. Nie powinniśmy się wstydzić naszej misji i pasji, lecz być dumni, że dzięki nam olbrzymia ilość zabytków jest każdego dnia ratowana przed ostatecznym zniszczeniem i zapomnieniem.

Pozdrawiam

VW
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ty swoje, a ja swoje...
Ja uważam, że jedyną drogą legalizacji poszukiwań na większą skalę jest ich profesjonalizacja", przez co rozumiem współpracę z archeologami i konserwatorami, ty uważasz, że korzystać należy z przysługujących każdemu obywatelowi praw, w tym prawa do poszukiwań. Ponieważ czasami na tym korzystaniu cierpią zabytki, strona archeologiczna" dąży do ograniczenia tych praw obywatelskich (osobiście uważam, że nie tędy droga).
Prawda jest taka, że poszukiwania są lub mogą być legalne.
Dla mnie ważniejsze jest zapewnienie ochrony zabytków zalegających w ziemi (nie tylko ruchomych, ale i tzw. kontekstu), a jeśli już zostają one wydobyte zapewnienie właściwej ich dokumentacji.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście - ja swoje, Ty swoje. Poszukiwania nie wymagają żadnej legalizacji, bo są jak najbardziej legalne w obecnej sytuacji prawnej. Zdaje się,że sam się co do tego zgodziłeś, więc odwracasz znowu kota ogonem.

@ :strona archeologiczna" dąży do ograniczenia tych praw obywatelskich

Strona archeologiczna niczego nie ograniczy, a jeśli ma takie ciągotki, to nie najlepiej o niej świadczy.

@: Dla mnie ważniejsze jest zapewnienie ochrony zabytków zalegających w ziemi (nie tylko ruchomych, ale i tzw. kontekstu), a jeśli już zostają one wydobyte zapewnienie właściwej ich dokumentacji."


Mnie zabytki tak znowu specjalnie nie interesują, ale nie widziałbym przeszkód w powiadamianiu WKZ-etów o znalezieniu czegoś, co mi podejrzanie" wygląda. Niestety, w sytuacji, gdy czytam, że te WKZ-ety (na spółkę z archeologami) wmawiają społeczeństwu, że zabytkiem jest każda łuska, boratynka, żelazny krzyż, hełm i bagnet - nie będę powiadamiał o niczym. Niech sobie żyją w urojeniu, że troszczą się o zabytki. Im to chyba wystarcza...
Artur
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A widzisz.. Sęk w tym, że znakomita większość poszukiwaczy absolutnie nie jest w stanie ocenić co jest a co nie jest zabytkiem i poleganie na tym, żeby zgłaszać tylko to co podejrzanie wygląda" nie jest rozwiązaniem, które może być akceptowalne dla drugiej strony." Musi powstać system, który będzie umożliwiał informowanie o znaleziskach i kontekście w jakim zostały znalezione.

Pozdrawiam

VW
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przesadzaj VW, znakomita większość poszukiwaczy doskonale potrafiłaby zorientować się, że natknęła się na zabytek. Nie rób już z tych zabytków takiej materii dla wtajemniczonych...

System zaś istnieje - jest to art. 33 uzoz:

Kto przypadkowo znalazł przedmiot, co do którego istnieje przypuszczenie, iż jest on zabytkiem archeologicznym, jest obowiązany, przy użyciu dostępnych środków, zabezpieczyć ten przedmiot i oznakować miejsce jego znalezienia oraz
niezwłocznie zawiadomić o znalezieniu tego przedmiotu właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków, a jeśli nie jest to możliwe, właściwego wójta (burmistrza, prezydenta miasta).


Nie jest doskonały - ale przy poważnym traktowaniu się przez wszystkie strony, zupełnie wystarczający. Uważam jednak, że poszukiwacze nie są traktowani poważnie i zupełnie rozsądnie odpłacają się tym samym.
Artur
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artur!
jak można poważnie traktować kogoś, kto działa po partyzancku", anonimowo, ukrywając się przed leśniczym, chłopem-właścicielem pola, a ileż razy nawet na tym forum zamieszczano posty: co to za moneta i ile jest warta?" opatrzone zdjęciem przysłowiowej już boratynki.
System, o którym piszesz dotyczy znalezisk PRZYPADKOWYCH, a trudno za takie uznać np. monety znalezione w wyniku przeglądania źródeł historycznych, monografii miejscowości, map z różnego czasu i różnej skali w celu zlokalizowania karczmy z powiedzmy XV-XVIII wieku, a później wyjściem z wykrywaczem w amierzone" pole.
Są to normalne, quasi-naukowe badania, których jedyną słabością jest to, że nie sporządza się z nich dokumentacji i ich wyniki nie są udostępniane społeczeństwu.
Czyli wśród poszukiwaczy możemy wyodrębnić co najmniej dwie grupy, stanowiące zagrożenie dla stanowisk i zabytków archeologicznych: pierwsza to początkujący, niedouczeni, którzy po zakupieniu wykrywacza zadają pytanie na forum: cześć, jestem z Ćmów Małych, czy w mojej okolicy są jakieś miejsca gdzie mogę znaleźć coś fajnego, najlepiej monety albo coś z SS" i druga, która amierza" miejsca historyczne (pobojowiska, cmentarzyska, ruiny zamków czy kościołów itd.) i z pełną świadomością wchodzi w miejsca, które choćby nawet nie były jeszcze oficjalnie wpisane do rejestru, to są obiektywnie stanowiskami archeologicznymi.
Na to służby konserwatorskie nie mogą pozwolić, bo właśnie do rejestracji i ochrony takich miejsc zostały powołane. Dopóki poszukiwacze z tzw. środka" czyli rzeczywiście zainteresowani zbieraniem militariów, kolekcjonowaniem nakrętek po Polmosach, meteorytów i czego tam jeszcze nie zdecydują się na ujawnienie i współpracę z konserwatorami na gruncie obecnie obowiązującego prawa nie macie argumentów na rzecz jego złagodzenia i rzeczywiście będziecie traktowani jako szkodnicy i złodzieje.

Uparcie wprowadzasz w błąd czytelników tego forum, że mogą chodzić wszędzie z wykrywaczem, poza strefami ochrony konserwatorskiej, a ukrywasz przed nimi fakt, że nie wolno im wykopywać i zabierać zabytków archeologicznych. O tym co jest zabytkiem, a co nie jest, nie decyduje poszukiwacz lecz służby konserwatorskie. Wobec tego w bardzo sprytny sposób nakłaniasz niezorientowane osoby do popełnienia przestępstwa - chodzi o to, że kolokwialnie mówiąc kopanie w ziemi w celu wydobycia artefaktów jest dozwolone tylko pod nadzorem archeologa.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Nie przesadzaj VW, znakomita większość poszukiwaczy doskonale potrafiłaby zorientować się, że natknęła się na zabytek. Nie rób już z tych zabytków takiej materii dla wtajemniczonych@

Czyżby? Może w takim razie przedstawisz swoją definicję zabytku a potem tę, powszechnie przyjętą, bo najwyraźniej są to dwie różne rzeczy? Ilu poszukiwaczy potrafi odróżnić fragment fibuli, 1/10 dirhema, średniowieczny grocik, powstańczy guzik czy nawet prototypowy nabój? Obecny system jest do dupy a problem potęguje jeszcze powszechna świadomość nagonki na poszukiwaczy i strach przed pokazywaniem swoich znalezisk innym. W ten sposób ludzie nie identyfikują wielu artefaktów i nie korzysta na tym ani poszukiwacz ani archeolog. Dlatego jakiekolwiek ewentualne zmiany prawa muszą zawierać element pozwalający na stworzenie skutecznego systemu zgłaszania znalezisk i powstanie ogólnopolskiej bazy danych, na wzór tych działąjących w innych krajach.

Pozdrawiam

VW
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dawno temu uważano że archeologia powinna służyć społeczeństwu . Że powinna zdobywać wiedzę o tym , co było kiedyś" a dzisiaj zostało zapomniane. W tym celu nauka ta wykształciła cały swój aparat badawczy. Był czas gdy doniesienia archeologów czytało się jak powieść detektywistyczną , i jak takie powieści , wywoływały wypieki na twarzy. te czasy minęły niestety , a archeologia stała się nauką hermetyczną , niedostępną dla profanów.
I dlatego nie zostałem archeologiem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytuję a archeologia stała się nauką hermetyczną ".
W księgarniach kupujesz książki archeologiczne o posklejanych kartkach, albo na bramce w bibliotece jest selekcja jak w klubach? Na archeologię przyjmują tylko z zielonymi oczami, dzieci wyłącznie dinozaurów?
Archeologia nie jest nauką hermetyczną, tylko popularyzacja archeologii nie jest dostateczna.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Archeologia stała się nauką hermetyczną" dlatego że jej wyniki przestały być skierowane do powszechnego odbiorcy , a służą jedynie zamkniętemu kręgowi ... archeologów właśnie.
Aby nie utracić (resztek) zainteresowania , wrzuca się czasem tabloidom jakiegoś mniej lub bardziej sensacyjnego ewsa" , natomiast to co się publikuje w wydawnictwach fachowych" jest skierowane i zrozumiałe tylko dla wąskiego kręgu fachowców.
Praktycznie nie pojawiają się jakieś szersze syntezy , dawna seria Ceramowska to w 99 % wznowienia - dla przykładu. Następców niestety nie widać.
Masz rację że leży popularyzacja wiedzy pochodzącej ze źródeł archeologicznych.
Ta nauka przestała dbać o swój cel nadrzędny czyli poszerzanie wiedzy , a zajęła się własnym ogonem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie