Skocz do zawartości

Policja kontra zabytki Ratuj się kto może albo zostań wspólnikiem..." Grudniowy numer Przeglądu strzeleckiego Arsenał".Tekst India


Stedke-Haemorrhage

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Witam!
Mama upoważniła mnie do wklejenia tekstu,którym chyba wszyscy będą zainteresowani.
Po reszte zapraszam do świeżego grudniowego numeru Arsenału".

Policja kontra zabytki
Ratuj się kto może albo zostań wspólnikiem...

Minęło sześć lat od momentu wejścia w życie Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami(Ustawa z dnia 23 lipca 2003 roku, Dz. U. Nr 162, Poz. 1568). Zaczęła obowiązywać,poprzedzona konsultacjami, spotkaniami, opiniami, a także nawet otwarciem na głos środowisk
poszukiwaczy skarbów oraz kolekcjonerów. W państwie, bez wątpienia europejskim, gdzie duch
zmian powinien być kluczem do lepszego jutra. Lepszego…
Zaczęła obowiązywać w zaciszu biurek policyjnych, gdzie egzekutorzy praw ustawowych tworzą swoje prawo...

Dzień 17 listopada 2003 roku dla jednych jawi się jako ostateczny termin wyścigu do skarbu czy wymarzonych militarnych zdobyczy z pól walk na dotychczasowych warunkach, dla innych jest ledwie zauważalny. Kolejni klną na czym świat stoi, słysząc tę datę, a jeszcze inna grupa, ta pokładająca nadzieje na uregulowanie norm prawnych, czuje się w równym stopniu
oszukana, co zdumiona. Pierwsi, ci najbardziej przezorni, od lat walczący z czasem i niesprzyjającymi prawami, po chwilowym otumanieniu przepisami oraz magiczną datą, zwiastującą dla nich koniec świata, przystąpili do działania. Bo jakże to tak? Nie sposób
przecież zapomnieć o ukochanych karabinach, wyrwanych z najwierniejszych banków globu, czyli ziemi. Nie można też zapomnieć, że jeszcze dzień wcześniej bez stresu szarpało się kolejny destrukt wanny od Sdkfz, czy zrzutowisko pełne blaszanej menażerii (odznak
i odznaczeń) lub, przy cichym przyzwoleniu władz gminnych, prowadziło
się zupełnie „niezauważalne” roboty ziemne na wielką skalę. Ich magiczny świat, pełen zagadek, przygód, przykurzony nieco wyzierającymi z domowych pieleszy pamiątkami historii, miałby lec w gruzach? Trudne do akceptacji, a wręcz niemożliwe. Wymóg hasła ratuj się kto może, zadziałał motywująco, by skonsolidować, czasem od lat skłóconych, poszukiwaczy. Wprawdzie grupa była niewielka, ale jednak była. Ruszyła machina finansowo-towarzysko-prawnicza. Zdołano uzyskać prawne wykładnie luk w ustawie, dające szansę na dalszy żywot, według wypracowanych wcześniej zasad. Nauczeni na pamięć definicji paragrafów, wsparci przez profesorów prawa i orzeczników, jako jedni z nielicznych, robią to, co lubią. Bez stresu. Nawet złapani na niecnych czynach, potrafią wybrnąć z kłopotów. Nie podzielą się uwagami, bo to oni zapłacili za opinie prawne.
Upubliczniając luki prawne, dadzą oręż do walki ze sobą oraz z całą resztą środowiska. Powód do kolejnej zmiany w znienawidzonej ustawie. Druga i trzecia grupa przyjęła formę
działań, polegającą, wydawałoby się na iście samobójczej postawie, na postępowaniu w myśl zasady „ jakoś to będzie”. Część udaje, że sprawa ich nie dotyczy i targa jak w dniach prosperity prawnej plecaki pełne skarbów, zarówno militarnych, jak i stricte cywilnych. A bywa, że i też archeologicznych. Czasem nawet niektórzy z nich pokrzyczą i głośno wyrażą swoje niezadowolenie. Inni, nagle po latach owocnej działalności na polu odkryć, rzucili wszystko i przebranżowili się. Jednak cóż to frajda być byłym poszukiwaczem czy byłym kolekcjonerem broni, biegającym w mundurze rekonstruktora z odlewem karabinu w ręku? Niby niezłe… Niby zabawa, nawet edukacyjna, ale jednak nie to. Półśrodek na przetrwanie. Nawet nie półśrodek. Samooszukiwanie się. Bowiem nadal gdzieś w kącie został ukochany wykrywacz, dość często wyjmowany, a ogródek ciotki służy za konspiracyjne miejsce składowania. Niekiedy brakuje ducha konspiracji i te nieszczęsne przedmioty leżą pod łóżkiem. Przecież – jakoś to będzie. I oczywiście wszystko gra, a nawet chodzi jak w szwajcarskim zegarku. Do momentu, gdy przy pełnym zaskoczeniu sytuacją rozlega się dzwonek do drzwi o 6 rano. Niestety, ta grupa jest najbardziej narażona i, o zgrozo, nie potrafi się bronić przed absurdalnymi zarzutami. Ostatni typ poszukiwaczy to ci najbardziej urażeni i zdumieni niekorzystnymi zmianami. Jak to w życiu bywa, doświadczony zbyt mocno człowiek albo niczym struś schowa głowę w piasek, albo podniesie dumnie głowę
i spróbuje wziąć sprawy w swoje ręce. Jako że nie zawsze da się tak lawirować, by robić to, co się lubi, trzeba polubić to, co można. Naprawdę można wiele. Konserwator zabytków
nie gryzie, przy odrobinie woli i chęci można się z nim dogadać. I nawet poszukiwać legalnie. Że pod kontrolą? Że nie wszystko? I nie wszędzie? I że wstrętne środowisko nazywa ich zdrajcami? Wszystko da się przetrwać… I tak, w rozliczeniu końcowym, większe szanse na przeżycie mają owi zdrajcy niż cała reszta. Powoli, ale jednak skutecznie wyłapywana. Wyłączywszy czarne owce, pozostali to wielcy zapaleńcy, nierzadko z wiedzą przewyższającą zawodowych historyków. Wydają na swoje hobby znaczne pieniądze, piszą książki, robią wystawy, prezentacje szkolne lub wygłaszają odczyty. Własnymi rękami porządkują stare wojenne cmentarze. Za własne pieniądze. Są na tyle bezczelni, że sami fundują poległym pomniki. Remontują zabytki, będące w muzeach, też na koszt własny. Sami
finansują akcje wydobycia pamiątek, które nierzadko trafiają do placówek państwowych. Dzielą się tym, co mają najcenniejszego – wiedzą… I po co? Po co to wszystko, skoro są traktowani jak stonka? Pasożytniczy organizm na zdrowym ciele państwa. Tak wyglądają siły, z którymi od niedawna bardzo prężnie i skutecznie walczy policja. We wszystkich grupach jest spory odsetek kolekcjonerów broni palnej, numizmatyki, militariów,
falerystyki czy umundurowania. O ile nie ma się co martwić grupą pierwszą i czwartą, bo te krzywdy nie dadzą sobie zrobić, to pozostali, według funkcjonariuszy, są przestępcami ,z tórymi należy się rozprawić szybko i skutecznie. 10 lat za kopanie na polu? Lepiej od razu dożywocie.
USTAWA WEDŁUG POLICJI

Brak formalnych oraz konkretnych regulacji pozwala na wybiórcze traktowanie wymienionej ustawy. Zbyt ogólnikowa definicja wyrazu zabytek pozwala na tyle niebezpieczne, co wręcz idiotyczne manipulacje. Manipulują wszyscy, także sami zainteresowani tematem, czyli archeolodzy i konserwatorzy. Manipuluje prasa, naganiając sztuczne sensacje. I do chóru opiewających manipulacje dołączyła policja. Instytucja, która powinna kierować się w działaniu wyłącznie paragrafami. A tymczasem? Po latach względnego spokoju absurd goni absurd! W programie lokalnym TV Toya rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi R. Gwis, mówiąc o poszukiwaczach, wygłosił tezę, że już samo wyjście z wykrywaczem na plażę jest przestępstwem (sic!). Wstyd, żeby rzecznik tak mijał się z prawem. Może to pomyłka? Przejęzyczenie? Pomylić może się dziennikarz, a nie pracownik komórki egzekwującej prawo. Z wykrywaczem można wyjść nie tylko na plażę, ale i do lasu. Wolno też kopać. Można też dać się złapać na kopaniu policjantowi i mając trochę oleju w głowie, wyjdzie się z opresji bez szwanku. Już parę tygodni po tej wypowiedzi, w piśmie „Policja” nr 6 z 2009 roku w dziale prawo mamy kolejną porcję wykładni spornej ustawy. Tym razem autorzy poszli dalej, niż sięgnął ustawodawca. Zrobili sami wykładnię wyrazu zabytek! Jak podają, „Należałoby uściślić grupy przedmiotów, co
do których mielibyśmy pewność, że są zabytkami ruchomymi”, a co za tym idzie, możemy się dowiedzieć, że najodpowiedniejszym podziałem zabytków jest podział ze względu na stan zachowania. Dalej czytamy:
1. Przedmioty, które bez względu na stan zachowania są zabytkami ruchomymi w myśl art.3 ust. 3 ustawy o zabytkach. (Broń biała (poza bagnetami), większa część numizmatów: monety greckie, celtyckie, rzymskie i średniowieczne, skarby monet (w tym nowożytne), srebrne i złote monety do początku XX w., nieśmiertelniki (ważne ze względuna niezakończone poszukiwania zaginionych żołnierzy z czasów wojen światowych), elementy zastawy
stołowej wykonanej ze szlachetnych metali: kubki, kielichy, talerze, sztućce – obejmujące okres do początku XX w., części uzbrojenia ochronnego rycerzy (hełmy, pancerze, naręczaki, nagolenniki, rękawice) i kunsztowne elementy uprzęży końskiej (wędzidła, uzdy)
.2. Przedmioty, które tylko w dobrym i bardzo dobrym stanie zachowania można uznać za zabytki ruchome. Bagnety (znajdowane w ziemi często są silnie skorodowane
i pozbawione okładzin), broń palną (skorodowane części oraz destrukty broni nie mogą zostać wpisane do zbiorów muzealnych), części umundurowania i wyposażenia żołnierskiego (orzełki i insygnia do czapek – do II wojny światowej włącznie), manierki, kociołki, sprzączki do pasów, biżuterię patriotyczną oraz medale i ordery (często wykonywane z miedzi, mosiądzu, żelaza lub cynku, które wskutek długiego przebywania w ziemi ulegają korozji i zniszczeniu).
3. Przedmioty, które w dobrym i bardzo dobrym stanie zachowania nie mają żadnej wartości historycznej i nie mogą być uznawane za zabytki ruchome. (Przedmioty codziennego użytku wykonane z nieszlachetnych metali, części nowożytnej uprzęży końskiej, elementy służące do
budowy domów (gwoździe, ćwieki, okucia, skoble), powszechnie występujące numizmaty, miedziane monety ostatnich królów Polski, z czasów zaborów i z okresu II RP i PRL, guziki cywilne, urzędnicze i wojskowe (maja wartość historyczną wtedy, gdy stanowią
wyposażenie zmarłego)”.
Tak podzielili zabytki autorzy tekstu „Jak kopać legalnie”. Gdyby ten tekst
ukazał się w jakiejkolwiek gazecie, a nie w piśmie „Policja”, można by przejść obok niego albo obojętnie, albo, zależnie od preferencji, zachwycić się, że idzie nowe. Jednak to czasopismo jest adresowane głównie do policjantów i w nakładzie 35 000 gzemplarzy może trafić do każdego pokoju, nawet w najmniejszym posterunku policji. A przyznać należy, że nielogiczności w podziale jest pełno. I lepiej by nie służyły stróżom prawa jako wzorzec.
Grupa pierwsza. Choćby nieśmiertelniki jako bezwzględny zabytek ze względu na poszukiwania zaginionych żołnierzy. Tyle dziwna, co nonsensowna motywacja. Na świecie w kolekcjach są setki tysięcy nieśmiertelników. W dodatku znaczna większość nie ma nic wspólnego z nieżyjącym żołnierzem. Żeby zaistniało połączenie identyfikatora ze szczątkami, musi być przy nich znaleziony! Wynika więc, że bezwzględnym zabytkiem jest nieśmiertelnik z trupa. Na przykład niemiecki WASt, zajmujący się identyfikacją żołnierzy nie interesuje się „blachami”, bez dodatku do nich w postaci tzw. gnatów.
A srebrne i złote monety do początków XX wieku? Czyli już nie ustawowe 55 lat? Zbieracze monet powinni piać z zachwytu. Zastawy stołowe i sztućce z metali szlachetnych też do początku XX w. Rozumiem, że jeśli zdarzy mi się pójść do lasu, pokopać i jeszcze znaleźć
złote kielichy carskiej Rosji z roku 1914, to mogę spać spokojnie, a nawet wywieźć je za granicę. Z jajkiem Fabergé podobnie, bo są i jaja wykonane po roku 1900. Brawo, każdy poszukiwacz pewnie poczuł się doceniony! Chyba że piszący za początek XX wieku rozumieją na przykład rok 1940? Druga grupa zabytków też budzi pewne nadzieje dla środowiska. Wszystkie wymienione elementy są zabytkami wyłącznie w dobrymi bardzo dobrym stanie. Grupa obejmuje militaria. Można kopać! Hurra! Wykopaliska przecież nie są w dobrym stanie, a co za tym idzie przestały być zabytkami. Cudowna zmiana. Szkoda, że nie zawsze uznawana przez sądy i przez konserwatorów. I skąd ten wiek ochronny dla orzełków i odznaczeń – do końca II wojny światowej włącznie? Już nie do początków XX w? Czyli jednak należy przestawić się na złoto… Zdecydowanie bardziej liberalne podejście.„Skorodowane części oraz destrukty broni nie mogą zostać wpisane do zbiorów muzealnych”. To niewątpliwie przebój. Ciekawe dlaczego we wrocławskim Arsenale wykopany karabin przeciwpancerny Ur jest prezentowany i w dodatku traktowany jak rarytas? W Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie jest cała masa destruktów, że nie wspomnę o filii muzeum w Dukli, która ocieka wręcz znaleziskami z pola bitwy dukielskiej. Podobnie jest w dziesiątkach innych placówek. Wspomniany już w tym tekście Radosław Gwis rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi ma swoja teorię na temat bagnetów z ziemi: „Policjanci, w tym archeolog z wykształcenia, monitorują nie tylko środowisko kolekcjonerów, ale również transakcje zawierane w internecie i nielegalne wykopaliska. – Za bagnet w pochwie można dostać nawet 500 zł, a zdarzają się znaleziska dużo cenniejsze. Miesięcznie taki rabuś może zarobić na wykopaliskach nawet kilka tysięcy złotych” – ITP, numer 8/2009. A co na to handlarze? Oddajmy głos Maćkowi, handlującemu militariami od 20 lat na warszawskiej giełdzie na Kole.
- To jakaś bzdura. Nie wiem, kto temu panu z policji robił wyceny wykopanych bagnetów, ale ani ja, ani żaden z kolegów nie dałby za bagnet w pochwie więcej niż 20 zł. Wykopki nie nadają się do kolekcji. Mogą mieć tylko sentymentalną wartość dla znalazcy. Tak naprawdę to szajs, nic niewart lub o znikomej wartości. Graty z ziemi kupują zwykle młodzi napaleńcy. Nie dysponują gotówką na stany kolekcjonerskie i tak naprawdę ciężko jest sprzedać nawet takim początkującym pasjonatom skorodowany przedmiot. Z monetami – to bym się zgodził, bywają o wartości nawet wielokrotnie większej. Ale bagnet? Gdybym miał odbiorców na szroty po 500 zł, byłbym bogatym człowiekiem.
Trzecia grupa zabytków też ma swoja perełkę: guziki. Stanowią one wartość historyczną, jeśli są, o zgrozo, znowu ze zmarłego. Nie za dużo tych nieboszczyków? Trzeba aż grabić trupy, by guzik zyskał na wartości? Taki z tlenkami od rozkładających się ciał jest zabytkiem, a ładny z szuflady nie? I dlaczego akurat guzik? Już karabin, klamra czy trupi bagnet nie? Gdzie tu jakaś konsekwencja? Z trzeciej grupy zabytków mogą się cieszyć tylko kolekcjonerzy monet, których hobby zostało potraktowane najbardziej ulgowo we wszystkich kategoriach. Żeby nie było tak radośnie, autorzy nie zostawiają złudzeń: „Z uwagi na dostępność wykrywaczy metali, ważne jest jak najszybsze określenie tego, co poszukiwacze skarbów i militariów mogą, a czego nie powinni zbierać”. Pachnie zakusami na konstytucyjną wolność. Czyżby ktoś chciał narzucić nowe przepisy, regulujące kolekcjonerstwo? Blitzkrieg nadchodzi… Sierpniowe wydanie czasopisma #8222;Policja” przynosi kolejne informacje, jak należy walczyć z rabusiami. Tym razem autor jest archeologiem w służbie policji, w komórce zajmującej się przestępczością przeciwko dziedzictwu narodowemu. Tej najprężniejszej w ściganiu poszukiwaczy. Łódzkiej
oczywiście. Ze znanym wszystkim archeologicznym jadem, w tekście „Nielegalne poszukiwania” wrzuca całe środowisko poszukiwaczy do jednego, wora szafując co drugie zdanie słowami rabunek, przestępstwo itp. Z jego tekstu dowiadujemy się bardzo ciekawych rzeczy:
„Poszukiwacz, który bez wymaganego pozwolenia penetruje za pomocą wykrywacza
metalu stanowiska archeologiczne, pola bitew oraz cmentarzyska znajdujące się pod prawną ochroną konserwatora zabytków, a następnie przedmioty uzyskane z nielegalnych wykopalisk zabiera w celach kolekcjonerskich lub innych, dopuszcza się przestępstwa przywłaszczenia tych przedmiotów na szkodę Skarbu Państwa”.
Otóż w Polsce mamy jedno pole bitwy pod ochroną. Jest to Pole Grunwaldzkie. I tu można by opuścić właściwie całą dalszą resztę, która jest zaprzeczeniem początku artykułu. Tekst próbuje narzucić swoisty punkt widzenia całej polskiej policji i warto parę perełek przedstawić.
Pierwsza: „Bardzo ważne podczas prowadzonych czynności jest ustalenie miejsc, na których sprawca dokonywał nielegalnych wykopalisk oraz zabezpieczenie oprócz wykrywacza metalu, map terenu oraz zdjęć związanych z tym nielegalnym procederem”. Abstrahując od tego, że samo kopanie nie jest nielegalne, z wyłączeniem zabytków, to mamy tu nonsens jakich mało. Zabezpieczenie map. Od kiedy to mapa jest dowodem? Każdy obywatel może posiadać tysiące map. Nawet poszukiwacz skarbów... Dalej autor żongluje paragrafami. O ile się zgodził z ustawą, że szukanie zabytków przy użyciu wykrywaczy i bez zezwolenia jest wykroczeniem (Art. 111 ust 1. cytowanej ustawy), to już zdanie dalej próbuje wmówić, że poszukiwania na terenach bitew, potyczek wojennych są przestępstwem (art. 108 tej ustawy) ściganym z art. 288 kk. Poszukiwania nie
są żadnym przestępstwem, ani nawet wykroczeniem! Szukać można wszystkiego – oprócz zabytków. I to tylko zabytków ukrytych bądź porzuconych. To olbrzymia różnica. Autor zapewne nie słyszał, że istnieją też zabytki zagubione oraz cała gama przedmiotów o cechach zabytków, ale nie będąca nimi. Wracając do art. 288 kk: „par.1. kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza, lub czyni niezdatną do użytku podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5;
par.2, w przypadku mniejszej wagi sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności, albo pozbawienia wolności do roku; par. 4, ściganie przestępstwa określonego w par 1 i 2 następuje na wniosek pokrzywdzonego”. Brak tu miejsca, by omawiać każde zdanie z wymienionego tekstu. Spójrzmy więc na konkluzję końcową – „Patrząc wstecz na prowadzone akcje policji, wymierzone wprost w przestępczość przeciwko dobrom
kultury, widać, że działania te są jak najbardziej zasadne, co potwierdza ujawniony w trakcie czynności materiał dowodowy w postaci zabytków archeologicznych i militariów”.
O komentarz do tego poprosiłam policjanta, który prowadził sprawy przeciwko poszukiwaczom i zgodził się anonimowo wypowiedzieć:
- Problem jest znacznie szerszy niż komukolwiek się wydaje. Poszukiwacze, podobnie jak kierowcy czy rowerzyści, są grupą bardzo łatwą do odnalezienia. Wystarczy przejrzeć ich
strony dyskusyjne, zajrzeć na serwisy aukcji i wszystko jest jasne. Wystarczy postawić zarzut. W dodatku ta grupa ludzi nie potrafi się bronić. Większość osób trafiających na przesłuchanie, broni się, ale nie poszukiwacze. Oni, zawsze wystraszeni, przyznają się od razu do wszystkiego, często nawet nie myślą, co mówią. Wynika to być może z wewnętrznej uczciwości i pośrednio ze strachu przed policją. Znamienita większość spraw dotyczących kopaczy monet czy militariów byłaby umorzona, gdyby oni [poszukiwacze] zadali sobie
trud i dokładnie przeczytali ustawę o zabytkach. Ja nie udowodnię takiemu [poszukiwaczowi skarbów], że to czy tamto, co zabezpieczono w toku czynności przygotowawczych pochodzi
z wykopalisk. Przecież rynki są pełne starych przedmiotów. Można kupić praktycznie wszystko. To oni sami mówią, że kopali. Logiczne, że następnym pytaniem policjanta prowadzącego sprawę będzie pytanie – gdzie? I tak po sznurku padają dane prowadzące do kolejnych osób. Jeśli chodzi o wypowiedź w gazecie „Policja” o zasadności ścigania, ze względu na ujawnione podczas czynności militaria i zabytki archeologiczne, mogę tylko dodać, że to kolejna nadinterpretacja. Nie ma w Polsce zakazu kolekcjonowania czegokolwiek. Wszystko, poza pornografią dziecięcą, bronią i amunicją bez stosownego zezwolenia oraz materiałami wybuchowymi, jest dozwolone. Rekwirowanie innych niż wymienione, a więc militariów oraz jakichkolwiek zabytków jest niezgodne z prawem. Nie ma paragrafu, który pozwala zabrać kolekcję bagnetów, manierek, mundurów, czy obrazów. A tak się dzieje. Zabezpieczyć w toku prowadzonych czynności można wyłącznie przedmiot, co do którego istnieje uzasadnione podejrzenie, że pochodzi z przestępstwa. Nie wystarcza, że jest zabytkiem lub wygląda jak wykopany. Musi być konkretna przesłanka prawna. Wykrywacz w domu to niestety za mało, by podjąć decyzję o zabezpieczeniu wszystkich przedmiotów. Z punktu widzenia statystyki policyjnej sprawy przeciwko poszukiwaczom to sukces. 100 % wykrycia. Ale to tylko statystyka. Przy zgłoszonych kilku sprawach, jeśli w każdej człowiek się przyznał do złamania ustawy, daje
nam to ten właśnie statystyczny wynik. A naprawdę to tylko nakręcanie szumu wokół spraw.
Rzecznik Komendanta Głównego Policji nie odpowiedział na żadne z zadanych pytań, dotyczących opisanych tu wątpliwości i absurdów.
India


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora Grzebiuszka 00:16 04-01-2010
Napisano
Wkurza mnie szalenie, ze

1. Policja probuje stanowic i interpretowac prawo i nikt z gory" tego nie zauwaza i nic z tym nie robi,
2. Ignorancja i dyletanctwo w cytowanych wypowiedziach policjantow i piszacych dla nich teksty.

Zal (.) sciska...
Napisano
Ja zrozumialem z tego tyle ,ze wdg policji mozna zatrzymac i wykopywac przedmioty o zerowej badz znikomej wartosci materialej.Taka maja wdg nich np miedziane lyzki czy widelce,miedziane monety itp chyba ze wystepuja w jednym miejscu w ilosciach hurtowych tzw skarby" Przedmioty srebrne lub zlote oraz ladnie zachowane wdg policji maja duza wartosc materialna a co za tym idzie historyczna :D. Dla mnie przekaz jest jasny-mozesz kopac smieci a konkrety nie :D Ale jaja :D Widac ze tak naprawde chodzi o kase a nie o historie wdg policji:) Pozdrawiam Vorax
Napisano
To jakaś bzdura. Nie wiem, kto
temu panu z policji robił wyceny wykopanych
bagnetów, ale ani ja, ani
żaden z kolegów nie dałby za bagnet w
pochwie więcej niż 20 zł (...)".

LOL ;]
Napisano
Nasuwa mi sie jeszcze jedno spostrzezenie.
Mysle ze ten artykul z objasnieniami jest tez swoista obrona policajantow przed naciskami archeologow.
Nie oszukujmy sie ale w naszym kraju archeologowie sa w duzej mierze traktowani jako dziwacy zyjacy w swoim oderwanym od rzeczywistosci swiecie ktorzy za wykopany 500 letni miedziany gwozdz dawaliby dozywocie .
Podobnie jak dziwakow mimo wszystko traktuja ich policjanci.
Wydaje mi sie iz Policja po kilkunastu czy kilkudziesieciu akcjach" na wykopkowcow ktorzy mieli u siebie luski czy jakies byle duperele zrozumiala ze sie osmieszyla.
Zreszta nietrudno to dostrzec i widza to nawet policjanci.
To osmieszenie policji nastapilo w duzej mierze dzieki archeologom i wkz.
Dlatego tez policja po swojemu odzdzielila ziarno od plew w mysl zasadyinterweniujemy jak beda konkretne fanty" a jak smieci to dajcie nam spokoj.Tak odbieram ten artykul z podzialem jak kopac legalnie". To moja subiektywna opinia.Pozdrawiam Vorax
Napisano
Ośmieszy się ale dopiero wtedy jak trafi na cwanego poszukiwacza który nie dosyć ze wybroni się przed postawieniem zarzutów ale założy naszej Policji jako instytucji sprawę sądową np. o najście bez powodu, zatrzymanie przedmiotów które nie powinny zostać zatrzymane np.kolekcji klamer bagnetów znaczków itp. im więcej zarzutów zostanie postawionych tym lepiej /oczywiście jeżeli sprawa zostanie wygrana przez poszukiwacza - kolekcjonera i uzyska odszkodowanie najlepiej spore za utrudnianie życia i poniesione straty oby tylko moralne, oraz uda się mu to odpowiednio nagłośnić /prasa i TV/. Nie może być tak że ludzi traktuje się jako przestępców i nie ponosi się za to odpowiedzialności.


Nie mam wykrywacza, nie zbieram przedmiotów militariów itp. po prostu lubię czytać a nie tylko oglądać telewizyjne ciągole i super produkcje typu tańce na czymś tam.

pozdrawiam
  • 5 weeks later...
Napisano
nie przeczytałem wszystkiego bo za długi wątek,ale jaki policjant ma odpowiednią wiedzę,myślę że kilku na 100 tys.a reszta to typowe matoły.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie