Skocz do zawartości

Sylwetka żołnierza II Wojny Światowej


Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
To dobrze ze gosc z UK zauwazyl w tej mnogosci postaci wygladajace i zachowujace sie takze wyciete z regulamianu". Bylo je tak samo trudno zauwazyc jak te wygladajace i zachowujace sie jak prawdziwe forntowe wojsko", które od dnia 9 wrzesnia uczestniczylo w bitwach, marszach, czy doswiadcza tragicznego nad Bzura dnia 17 wrzesnia.

Na dzis dzien nie ma sie czego wstydzic, bo osiaganie takiego frontowego" i umocowanego w wydzrzeniach wizerunku i umiejetnosci to naprawde wysoka szkola jazdy.

Natomiast drogi do sztuki charakteryzacji i proby odtwarznia zachowan regularnych oddzialow wojskowych nie nalezy szukac w abnegacji.

wlasnie odnioslem wrazenie,ze to o czym piszemy nie intersuje Niemcow - chyba zajmujemy im watek. Dlatego koncze i pozdrawiam.

Artur
  • Odpowiedzi 67
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Napisano
Wątek zatytułowany jest Sylwetka żołnierza II Wojny Światowej", skoro autor nie zaznaczył jakiej armii to nie uważam, żeby Niemców" nie interesowały uwagi zaproponowane przez kolegów ArturaSz i jazlowiaka. Akurat problem dotyczy ogółu rekonstruktorów niezależnie od odcienia zieleni munduru.W przypadku inscenizacji bitwy nad Bzurą, w której brali udział żołnierze zaangażowani już wcześniej w działania wojenne, wygląd frontowy" jest niezwykle istotny, podobnie w przypadku innych inscenizacji, że odwołam się akurat do Berlina, garnizonowy wygląd jest sprzeczny z realiami historycznymi.
Bardzo ciekawy wątek proszę o kontynuację
Napisano

hmm
Moze nic nowego nie odkryłem

ale gdyby tak rekonstruktor, znajdował sobie frontowe zdjęcie jakiegoś wojaka. I wzorował się na tej danej postaci stosownie do czasów danej rekonstrukcji.

Zarost, brud, sprzęt arodowy" i trofiejny

Napisano
Mnie zastanawiają czołgiści sterczący na wieży lub otwarte włazy na wieżach czołgów w trakcie rekonstrukcji bitwy.
Takich zawodników w realiach pola walki odstrzelono by jak kaczki :-/
Pozdrawiam!
Napisano
Panie Nebelwerfer, rekonstrukcja to nie prawdziwa wojna!
Osoby wystające z wież czołgów czy samochodów pancernych są dodatkowymi oczami kierowców tych pojazdów. Tak jak otwarte włazy czy wizjery.
Jazda pojazdem takim jak czołg na zamkniętych włazach, tylko przy uzyciu peryskopów , wśród leżącej piechoty jest skrajnie niebezpieczna.
Nikt nie jest w stanie zapewnic bezpiecznej trasy dla pojazdów na polu bitwy.
Wielokrotnie uprzedzaliśmy piechotę, -czołgi nic nie widzą! To piechota ma na nie uważać. No i zdarzało się włażenie przed pojazd, umieranie" na trasie przejazdu, i co wtedy?
Wycieraczki i spryskiwacz?
Na szczęście coraz częściej piechota przewożona w transporterach nie wygląda jak pakistański autobus, siedzą przepisowo schowani i wystaja tylko czubki hełmów.
Napisano

Przykład nr II

Wg scenariusza, dowodzony przeze mnie czołg miał zatrzymać się na następnej barykadzie. A piechota?
Jak to Gustlik mówił:
-jak trzeba czołgi w natarciu osłaniać, to w bruzdy lezą...
-----------------
Foto: Łukasz Wojtczak
www.poloniamilitaris.pl

Napisano
Pozytywnym zjawiskiem jest w przypadku jazdy na otwartych włazach podczas bitwy, wystawienie samej głowy.
Już nie pół sylwetki wystaje, żeby jak najwięcej fotografów zrobiło zdjęcie dzielnemu czołgiście.
Takie zachowanie dowodzi o pewnej dojżałości i połączeniu bezpieczeństwa z widowiskowością. Co również można udokumentować zdjęciami z epoki.
Napisano
Jeśli chodzi o Rajd Szlakiem odwrotu znad Bzury to mogę opisać wykorzystany przez nas sprzęt. Starałem sie dobrać go z rzeczy dostępnych (replik) lub odpowiedników.

Każdy z nas dysponował:

-sukiennym mundurem wz.19 (doskonale sie sprawdza podczas marszu,w deszczu, na noclegu-jak obeschnie z potu to cieplutko)
lub wz.36 (wrażenia podobne, różnica taka ze papierosy i dokumenty było gdzie schować )
-owijacze długie- w porządku sie nosi, bez uwag.
-trzewiki- masakra ( może faktycznie z onucami w komplecie byłoby lepiej).
-tornister wz.33- do środka da sie spakować, izomatę, 2-3 t-shirty,ręcznik,3 pary skarpet,mydło,3 konserwy,chleb,koszula)+różne drobiazgi. Tornister byłby niezły do noszenia, dopięty do ładownic jest całkiem w porządku,tyle ze dla osoby max wzrost 175 cm i 80-90 obw. Klatki, potem wpina sie i nie ma czego z troków popuścić.
-manierka, menażka,niezbędnik.
-koc lub płaszcz na tornistrze- pod samym kocem śpi sie fatalnie, można się nie przykrywać równie dobrze wogóle ( a na tych cienkich, ślicznych kocach po 300zł to można piknik z wiklinowym koszyczkiem sobie co najwyżej zrobić!) , z płaszczem podobnie,chyba że sie śpi w płaszczu.
-chlebak wz.33- oby nie przepakować! Wyciąganie a potem wsuwanie manierki do chlebaka w trakcie marszu z tornistrem na plecach -niezła gimnastyka, denerwujące okrutnie!
-torba na maskę p-gaz. Dla wyrównania trzeba coś w nią zapakować. My nosiliśmy pałatki.
-na pasie zestaw: ładownice potrójne( z obciążnikami żeby wyrównać do ciężaru amunicji), bagnet, łopatka. Ciężko ale jakoś się idzie, tyle powiem na ich temat.
-pierwszego dnia broń salutacyjna (mausery), potem odlewy. ( ja i koledzy GRH ”Marienburg”z „nieodlewami”).

Ponieważ stanowimy zespół -niepełną „drużynę” piechoty potrzebny był też , wspólny ekwipunek.
- nasz sanitariusz: wyposażony był w torbę sanitarną ( w torbie full opcja) oraz 2 manierki. Za to ujętą miał łopatkę i jedną ładownicę.
-do tego rozdzielone zostały pałatki 6 szt( składaliśmy na noc z 2 pałatek namiot).
-początkowo była siekiera ale pozbyliśmy się jej po pierwszym dniu, (rąbać można bagnetem i łopatką).
-dodatkowo mapnik,2 latarki płaskie z zapasem baterii.

Wrażenia takie że wszyscy po 2 dniach marszu powrastali w mundury i wyglądali „frontowo” (chyba, bo na froncie nigdy nie byłem).TRoczenie, dosiąganie pasków, ściąganie łądownic- wszystko to jest niezbędne żeby móc się poruszać w miarę normalnie. Jeśli miałbym się pozbyć czegokolwiek to tornistra, wszystko co sie da zrolowałbym w koc, i przez pół na siebie zarzucił. Reszta do rowu.

Jestem jak najbardziej za odtwarzaniem frontowej-praktycznej rzeczywistości. Uważam że manekiny powinny stać w Muzeum, w polu wszystko wychodzi samo.
Improwizacja sie liczy:
Z braku uprzeży przy tornistrach, które dopina sie do ładownic, chłopaki z MGRH II/18 pp poprzepinali pasy od chlebaków przez kark, nie było regulaminowo ale było bojowo, właśnie tak wolimy.
W przyszłym roku planujemy dłuższą trasę.
Napisano

A to zależy od TDW (Teatru Działań Wojennych). Raz jest to Pz II, innym razem samochód pancerny SdKfz 222 lub 232. Podczas Operacji Berlińskiej dowodziłem czołgiem T-34/85 (historycznie powinien byc T-34/76), nr taktyczny 212, w malowaniu 4 Pułku Czołgów Ciężkich.

Napisano
Pojazdy nie są moją własnością, tylko zaprzyjaźnionych kolekcjonerów.

Biały pas wokół wieży oraz na kadłubie miał ułatwiać szybką identyfikację pojazdów swój - obcy.
Już w kampanii wrześniowej '39 oraz w czasie działań w Afryce, Niemcy stosowali biały pas na kadłubach pojazdów
.
Zastosowały go wojska radzieckie i polskie podczas Operacji Berlińskiej 1945.
Kolejny raz takie oznakowanie zostało zastosowane w Czechosłowacji, w 1968r.
Czy takie oznakowanie było skuteczne?
Różnie z tym bywało, nie wszystkie jednostki zastosowały sie do rozkazów wprowadzenia takiego oznakowania i zdarzały się przypadki ostrzelania własnych wojsk.
Tak w Berlinie jak i w Czechosłowacji.
Napisano
Czytam i czytam, więc czas coś napisać ;) Temat bardzo ciekawy się zrobił, to i warto go rozciągać.

W temacie oporządzenia, jego noszenia i dramatyzowania nad tym jak to współcześnie 3 dni pod chmurą i w marszu zabijają 99% męskiej populacji cywilnej zajmującej się hobbystycznie rekonstrukcją.

Po pierwsze, warto zauważyć w tej miłej dyskusji, że polski ekwipunek bojowy zapewniał żołnierzowi wszystko co potrzebne do przetrwania w polu w danej porze roku. Zabezpieczał go od deszczu, zimna, zapewniał mu dach nad głową" (płachtę), podstawę wyżywienia itp itd. Przy okazji całość zaprojektowano tak, aby była możliwie najwygodniejsza i najlżejsza ? Steiner - przy 184cm wzrostu brakuję Ci pasków do dopięcia się ? Ja mam 195 cm i kostka leży jak ulał, a na paskach mam jeszcze zapas.

Jeżeli ktoś w imię realiów" wywala kostkę do rowu, to świadomie skazuję się z góry na niedostatki związane z brakiem przedmiotów w niej znajdujących się.

Czemu większość osób próbujących marszów szybko pada jak muchy ? Bo po pierwsze - nie ma co ukrywać - nie mają odpowiedniej siły i przygotowania. Po drugie - brakiem odpowiedniej wiedzy znacznie przyśpieszają swój marszowy kres. Piechota nie łaziła jak im się poszło. Każdy marsz wbrew pozorom to spore wyzwanie. Odpowiedni podoficerowie dbali o to, aby wojsko się nie zatarło, nie zapociło i nie przeziębiło. Zainteresowanych odesłać można choćby do najbanalniejszego Podręcznika podoficera sanitarnego", gdzie cały wielki rozdział poświęcony jest higienie marszu i temu wszystkiemu czego należy przestrzegać, aby wojsko nie padło z zatarcia i wycieńczenia po 3 godzinach.

Co do zaś kondycji marszowej i tego o czym pisał Artur - o fasonie i stylu w jakim się to robi. Nigdy nie zapomnę relacji żołnierza, którą miałem okazję usłyszeć na żywo - wspominał Wrzesień i gdzieś mu tam przewinął się taki obraz: maszerują zmęczeni, wojsko utrudzone, część oporządzenia wyrzucona. Morale leży i ogólnie kiepsko. W pewnym momencie mijają się z kompanią czy batalionem - wojsko jak żyleta - czyści, ogoleni, wszystko jak niemal na defiladę, a nie połowę wojny. Wedle jego słów minął ich jeden z pułków śląskich ... Ślązacy - w ogniu od samego początku".

Reasumując - wydaję mi się, że warto spróbować zaliczyć kiedyś takie 2-3 dni ostrej jazdy". Wtedy naprawdę docenia się, że w kostkę warto zapakować płachtę, koce, płaszcze itp., a nie np. kawał styropianu czy pudło. Tylko w ramach testu - warto również nie brać izomat, namiotów, termosów itp.
Napisano
Wystarczy poczytać relacje wrześniowe, aby zweryfikować nasz hurraentuzjazm co do zdolności marszowych polskiej piechoty. Bolas poruszył bardzo dobry temat - teraz trzeba przygotować się do marszu tylko z tym co polski żołnierz miał przy sobie. Myślę, że to wyjaśni wiele z naszych wątpliwości.
Napisano

Sorki za ten mały off-topic, ale warto to przeczytać - jakiej sylwetkli żołnierza II WŚ by się nie robiło - przykład jednego z setek minimów ... jakie trzeba znać.

Napisano
W czasie marszu męczył żołnierzy "wilk oraz otarcia z powodu brudnych onuc, które prano dorywczo..." Żołnierze zmęczeni ciężkim marszem pokładli się na bruk i z miejsca zasypiali" W walkach granicznych i odwrotowych na szlaku 300 km oddziały wykruszyły się bardzo - pozostali mieli bardzo duże doświadczenie bojowe" apomniano też, że wytrzymałość żołnierza, marsz, obciążenie, brak snu, wyżywienia, ma swoje granice" żołnierz był wytrzymały na trudy marszu i głód"
Napisano
Nasza piechota celowała zawsze w długich i szybkich marszach. Mamy piękne przykłady forsownych marszów,
wykonywanych przez oddziały w ostatniej wojnie polskiej. II-a brygada 1-ej dywizji litewsko-białoruskiej we wrześniu 1920r. wykonała marsz długości 207 km z Augustowa pod Lidę, w ciągu 4 1/2 dni; 1 dywizja legionowa wykonała w ofensywie sierpniowej marsz z Lubartowa do Białegostoku, robiąc 261 km w ciągu 6 dni, przyczem jednego dnia "zjadła jak nic 55 km! Wszystkie te marsze wykonano, staczając walki z nieprzyjacielem. Podobnych przykładów można przytoczyć dużo.

Tę zaletę naszej piechoty powinniśmy zachować! Musimy więc uczyć się szybko i wytrwale maszerować i, co jest b. ważne, utrzymać się w tej sprawności długo po opuszczeniu szeregów. Wszak większość przyszłego wojska tworzyć będą rezerwiści."

Jest to fragment wiekszego i bardzo intersujacego artykulu z ZOLNIERZA POLSKIEGO nr 23 z roku 1929.

Tak wiec tekst ten pozwal zrozumiec skad wziela owa fenomelna zdolnosc marszowa polskiej piechoty w roku 1939. To tradycja i ...praca nad tym. To nie wzielo sie zniakd, to nie legenda wylacznie.
Napisano
Straty marszowe 2 PPL - 56% oficerów, 53% szeregowych, 4PPL - 75% zaginionych, 84 p.p. - 42% - oficerów, 55% - szeregowych. Zabitych i rannych w czasie marszów było niewielu - znaczne większe straty były wywołane odłączeniem na skutek okaleczenia nóg i niezdolności do marszu z powodu wyczerpania. Wynikało to także z przemęczenia, nagłymi zmianami sytuacji i upadkiem dyscypliny marszowej.

Wiele zależało od dowódców - im bardziej dowódca stanowczy i zorganizowany tym mniej mu się pododdział rozchodził.
Napisano
Bolas- racja leży po Twojej stronie.
Każdemu polecam przejść się kawałek żeby sie mundur przewietrzył:)
Ja ogólne uważam ekwipunek WP wykorzystywany w 1939 za porządny, choć miał mankamenty oczywiście.
Do tego wszystkiego dochodzi obycie z całym tym sprzętem, po to miedzy innymi właśnie się do wojska szło.
Co do pasków przy kostce-to ja tez sobie przedłuże:)

Co do wyrzucania rzeczy jw napisano Jeżeli ktoś "w imię realiów wywala kostkę do rowu, to świadomie skazuję się z góry na niedostatki związane z brakiem przedmiotów w niej znajdujących się".
NA naszym rajdzie nikt nic nie wywalił a z 11 ludzi, którzy wyszli na trasę na mete" dotarło 9 z tym wszystkim co wzięli ze soba na starcie (oprócz siekiery).
Mogę przytoczyć tutaj jeszcze pewną historie 2 chłopaków z dzisiejszej II/18pp, którzy w lipcu 2002 w ciągu 7 dni pokonali odległość 340 km pieszo. Oczywiście na sportowo i w trampkach:) Z ich relacji wynika że po drodze wywalali wszystko- włącznie ze śpiworami i do celu na Kaszubach (Łąkie gm.Lipnica )dotarli w krótkich spodenkach i t-shirtach:).
Ja z własnego doświadczenia marszowwego wiem że zabiera sie ze soba na trasę wiele rzeczy zbednych a improwizując można wykorzystać cos do zupełnie innych celów (zamiast sznurówki można zawiązać buta dżdżownicą:)).
Wydaje mi sie że myslenie po tym kontem sie od 70 lat nie zmieniło, a relacje , których miałem okazję wysłuchać na temat września tego dowodzą.
Niestety nie wiem jak odbiera rzeczywistość człowiek w warunkach bojowych kiedy na łeb co chwila grad pocisków leci, ktoś strzela seriami z zagajnika a w najblizszej wsi podobno sa juz Niemcy. Nie wiem jaki wtedy obowiazuje" egulamin.Wiem że chec przetrwania łamie wszelkie regulaminy i zasady.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie