Skocz do zawartości

Coby było gdybyśmy dogadali się z Niemcami?


Wercyngetoryks

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Tu masz wszystkie konkrety gangus1978 nie chce mi się tego wszystkiego klepać od nowa. Książek pisać też nie.
Boże igrzysko
Europa
i wiele innych...
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=12006&st=15
A co do szacunków ludności to zależy gdzie, kto i kiedy robił.
Chyba, że tam się udzielasz jako jedynie słuszny obrońca praw jak to piszesz (WIELKIMI LITERAMI) Czech przeciwko pisanymi przez ciebie z małej litery Polakami.
  • Odpowiedzi 146
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Napisano
A w kwestii żydostwa to nie histeryzujcie. Węgry dopiero pod koniec wojny, pod naciskiem Niemiec (zbiegło się odnalezienie masowych grobów w Katyniu z wizytą Horteg'o co dało hitlerowi dobry argument do przedstawienia zagrożenia bolszewicko-zydowskiego) pozbyły się ich. Czy ktos dziś pamięta że Węgry, Rumunia i Bułgaria tak ściśle współpracowały z Niemcami?
Napisano
Pokutowało takie powiedzenie, że lepiej tę wojnę było przegrać niż wygrywać. Ale to taka aluzja i czarny humor na zaistniałe po wojnie warunki i politykę. Myślę, że po hipotetycznym zwycięstwie z naszą pomocą hitler robił by swoje. Miał ściśle sprecyzowane plany co do Polski i nic nie było by w stanie odwieść go od realizacji swych celów. My jedynie moglibyśmy pomóc mu we własnej zagładzie.
Napisano
czytałem to kolego martian kilka miesięcy temu ale nic tam konkretnego nie znalazłem.Cała dyskusja wygląda tam podobnie jak tu teraz ,jeden coś napisał co sie nie spodobało a reszta go atakuje .nie zmienia to faktu ze dalej nic konkretnego nie napisałeś panie martian!Tylko krytykujesz.
pisze jeszcze raz Polskie wojsko zajęło zaolzie w 38r i nic tego nie zmieni!!!!!
poz. Dawid
Napisano
A ja ci jeszcze raz powiem, że czeskie wojsko zajęło Zaolzie i chciało zająć dalsze tereny wraz z Bielskiem, ale dostali w dupę i zaprzestali atakowania uwikłanego w konflikt z sowietami i słabszego przez to państwa polskiego, ale szkodzili na forum politycznym i gospodarczym ile tylko mogli i z sowietami sie układali i z Niemcami. Polityka czechosłowacka to tym okresie jeden stek bzdur, wpajanych antancie, ślizganie sie i wazeliniarstwo wobec wszystkich.
Jak czytałeś forum to poczytaj Daviesa. Już ci konkretnie podałem przyczyny odzyskania Zaolzia. A jak chcesz wiedzieć nazwiska daty i godziny, miejscowości to do lektury!!!
Napisano
MK sorry,ale mylisz pojęcia kacap", a olszewik" ,bo lenin wymordowal kacapów" ponieważ kacap w rosji to byl ziemianin.to bolszewicy nas męczyli(no i moskale),ale ci żolnierze slużyli carowi 25 lat- nie myl pojęć. Wytlumacz pojęcie olszewicki kacap", chyba żaden mądry znający historię czlowiek nie zrozumie tego GLUPIEGO powiedzenia. ZDROW beero
Napisano
MK poza tym jak szlak Cie trafia,to gratulacje bo masz wyznaczony.Ale mnie trafia SZLAG jak ktos pisze glupoty,majac tysiace przy nicku.ZDROW beero
Napisano
witam jeszcze jeden artykuł ,potwierdzający te wydarzenia .

We wrześniu 1938 roku pułk nasz przekroczył rzekę Olzę. Nie spotkaliśmy zbyt wiele owacji. Tam, gdzie była większość ludności pochodzenia polskiego, były uśmiech, łzy i kwiaty. Tak było w Suchej Górnej, Dolnej i Sredniej. Natamiast w Pietwałdzie czoło naszego pułku napotkało żywą barykade z kobiet czeskich, które wraz z dziećmi polożyiy się na drodze. Podniosły się i płacząc odeszły dopiero po interwencji czeskich oficerów, którzy byli obecni przy opuszczaniu terenu.



Bardzo przykry był dla mnie widok tych placzących kobiet i dzieci ustepujących nam z drogi. Maszerowałem jako żołnierz, wypełniając rozkaz przełożonych. Po objęciu całego Zaolzia, na terenie stacjonowania naszego pułku grasowaly czeskie bojówki rzucając granaty do wszystkich nowo-organizowanych polskich placówek. Najagresywniejsi byli w m. Pietwald, gdzie ludność czeska stanowila większość.



Według mojego zdania zajęcie Zaolzia nie przynioslo Polsce żadnych korzyści. Chociaż dotychczasowe stosunki z Czechami nie ukladaly się najlepiej, to jednak wkroczenie Wojska Polskiego na te tereny pogłebiło tą niechęć i zamknęło na długo drogę do lepszego sasiedzkiego współżycia między naszymi dwoma narodami. A wielka szkoda.
Napisano
A to część art. pana Zbigniewa Pruskiego,

na kturego powołuje sie pan Darda zaprzeczając sam siebie! .

Od czasu zawarcia paktu o nieagresji w 1934 r. i związanego z tym zbliżenia polsko-niemieckiego Polska zaliczona została do krajów nieprzyjacielskich, w związku z czym pogranicze polsko-czechosłowackie włączone zostało do planu fortyfikacyjnego. W pierwszych planach z wiosny 1935 r. zabezpieczeniu granicy z Polską przywiązywano stosunkowo duże znaczenie, stawiając je np. przed Austrią, później jednak realizację budowy tych fortyfikacji przesunięto na drugą połowę lat 40-tych. Wyjątkiem był tylko ich zachodni odcinek, który miał być wykonany wcześniej. Na obszarze Śląska Cieszyńskiego i północno-zachodniej Słowacji zamierzano umocnić odcinek granicy z Polską długości 90 km łączący się pod Boguminiem z fortyfikacjami odcinka ostrawskiego skierowanego przeciw Niemcom. Pozostałą część granicy miały osłaniać niezależne punkty oporu zamykające linie komunikacyjne. Zadaniem tych fortyfikacji była przede wszystkim ochrona spornego terytorium Zaolzia i Orawy, oraz osłona linii komunikacyjnych z Rumunią i Rosją Sowiecką. Ogółem zamierzano wybudować 94 ciężkie i 570 lekkich obiektów, całkowity koszt ich wykonania miał wynieść 281 mln koron.

Czyli wynika z tego że Czesi bali sie Polski ,a czas pokazał że zasadnie!!!
Napisano
Gangus1978 a czy zdajesz sobie sprawę, że Sląsk Cieszyński stanowił do rozbiorów część Królestwa Polskiego? To były ziemie etnicznie polskie, które Czesi zagarnęli w 1920 r. kiedy Polska krwawiła się z najazdem bolszewickim. Czesi nie dotrzymali też porozumienia o plebiscycie, który miał ustalic przynależność państwową Zaolzia. Czesi się bali bo zabrali nie swoje.
Przez całe dwudziestolecie prowadzili antypolską politykę starając sie wynarodowić Polaków zza Olzy aby zmienić stosunki narodowościowe. Polska miała pełne prawo aby upomnieć się o swoich prześladowanych rodaków i to zrobiła.
Napisano
Reportaż Piotra Kościńskiego z Zaolzia: Najgorsi są szkopyrtocy
Piotr Kościński
Na Zaolziu Polacy i Czesi pamiętają o datach 1920, 1938, 1945, 1968. I nie chcą zapomnieć Proti Polakum nic nemam ale za reku zvana olse by mohli odtahnout vsichni! (Przeciw Polakom nie mam nic, ale za rzekę zwaną Olzą mogliby odejść wszyscy!) – Vudce
A všichni Češi za Ostravici! (A wszyscy Czesi za Ostrawicę!) – Honza K. (forum internetowe Trinec.cz)
Huta dymi, rozsiewając wokół takie zapachy, że ulicą wiodącą od dworca trudno przejść. Koło pobliskiego ronda stoi ciemnoszary smutny dom, przy drzwiach tablica: „Szkoła Podstawowa z polskim językiem nauczania”. Ze dwa kilometry dalej, w czystszej, spokojnej okolicy, znajduje się nowoczesny budynek z takim samym napisem. Tyle, że w Trzyńcu – największym mieście na Zaolziu – polskie dzieci z pięknej szkoły przy ulicy Kopernika będą się musiały wynieść do ponurego budynku przy ulicy Dworcowej, tuż obok „Trzineckej Zelazarni”. Obie szkoły zostaną połączone.
Polska szkoła w Trzyńcu, ofiara „optymalizacji” w tutejszym szkolnictwie, stała się symbolem konfliktu na Zaolziu. Konfliktu, który nie ujawnił się nagle, tylko jakoś tam się tli od lat. Konfliktu, o którym nie chce wiedzieć ani Praga, ani Warszawa, bo jest niewygodny. Konfliktu, którego nie da się łatwo rozwiązać, bo jest następstwem wydarzeń sprzed lat. 1920, 1938, 1945, 1968 – o tych datach pamiętają tu wszyscy. I nie chcą zapomnieć. Przez Most Przyjaźni Dwie klientki za mnóm mówióm ze sobóm po naszymu. Jo z ekspedientkóm po polsku. A podczas kiedy pakujym zakup, óne do ekspedientki po czesku i ta im też po czesku odpowiado. Po czym óne zaś miyndzy sobóm po naszymu. – Siwy33 (forum internetowe Trinec.cz)
Na Moście Przyjaźni w Cieszynie czeski policjant tylko zerka na pokazywany mu dowód osobisty. Granica na Olzie to już właściwie formalność, a jak i my, i Czesi znajdziemy się w strefie Schengen, to budki strażnicze opustoszeją i pozostaną tylko tablice informujące, że opuszcza się Rzeczpospolitą Polską, wkraczając do Republiki Czeskiej.

Za Olzą można się poczuć swojsko. Na niektórych sklepowych szyldach napisy po polsku zachęcające do kupowania tanich alkoholi taniej odzieży i końskiej maści. Na niektórych urzędach widnieją napisy dwujęzyczne, czeskie i polskie. Na pozór wydaje się, że wszechobecny jest język czeski. Ale jak się dobrze wsłuchać, to się okazuje, że w powszechnym użyciu jest gwara śląsko-cieszyńska, czyli taka jakby śląska z czeskimi naleciałościami i akcentem. Trochę tak jakby Gustlik z „Czterech pancernych i psa” co czwarte czy piąte słowo mówił po czesku. Po polskiej stronie tej gwary, praktycznie rzecz biorąc, nie słychać. W Czeskim Cieszynie wystarczy się trochę rozejrzeć, by się przekonać, że to miasto szczególne. Tu – polskie gimnazjum, tam – polskie centrum kulturalne. Hotel „Piast”, którego nazwa najlepiej mówi o związkach z Polską. Podobnie jest w innych miastach Zaolzia.

Idąc od Olzy piętnaście minut spacerem, tuż za dworcem kolejowym i sklepem Billa trafić można do budynku szkoły rolniczej, gdzie w bocznym skrzydle mieści się wiele polskich organizacji, w tym najważniejsza, bo łącząca wszystkie: Kongres Polaków w Czechach. Prezes Józef Szymeczek wyciąga dane statystyczne: Gródek, prawie 43 procent Polaków. Milików 41 procent. Czeski Cieszyn tylko 16 procent, ale za to aż 4300 ludzi. No a Trzyniec prawie 18 procent, ale największe skupisko Polaków na Zaolziu – blisko siedem tysięcy ludzi! I najwięcej problemów...

Kłopoty z Trzyńcem

20 km do polski szkoły, to bydzie, jak uż je polikwidujóm, wtedy wszyscy bydom musieć jeździć do Cieszyna. Dlatego muszymy chronić polski szkoły przed zamykanim, nikierzy ni majóm na to dość piniyndzy, aby wozili dziecka tak daleko. A przi tym Czesi majóm szkoły za każdym rogym. Aji Czesi muszóm mieć świadomość, że z polskigo dziecka oddanego do czeski szkoły powstanie jynym szkopyrtok, a nie prowdziwy Czech. – francek forum internetowe Trincec.cz)

Dlaczego akurat Trzyniec? Czemu tu na forum internetowym aż wrze od emocji, czemu to właśnie tu likwidowana jest polska szkoła, czemu właśnie tu władze jakoby są niechętne polskim napisom przy ulicach i na urzędach? Polscy działacze tłumaczą to rozmaicie, wydawana w Cieszynie polska gazeta „Głos Ludu” też, a uczestnicy forum Trinec.cz – jeszcze inaczej. W sprawie szkoły jest więc wersja „biznesowa”: ktoś zainteresowany był budynkiem szkoły muzycznej (czeskiej), z ulicy Kopernika trzeba więc wysiedlić Polaków, by znaleźć dla niej miejsce.

Kolejna wersja „personalna”, niekoniecznie jest sprzeczna z poprzednią: winien jest były dyrektor szkoły przy Kopernika – Polak. A być może swój interes ma tu właściciel huty, największego zakładu pracy, zawsze mającego wpływ na miasto. Jest też tłumacząca całość problemów wersja „polityczna”: w mieście władzę objęli ludzie nastawieni szczególnie niechętnie do Polaków...

Pani Vera Palkovska, starostka (burmistrz) Trzyńca urzęduje pod portretem prezydenta Czech Vaclava Klausa. Mówi po czesku, ale polski rozumie doskonale. Wyciąga dokumenty, pokazuje: jest wiceprezesem Polsko-Czeskiej Izby Handlowej, członkiem tej izby jest też miasto Trzyniec. Przekonuje: na współpracy z Polską zależy jej bardzo, na współpracy z miejscowymi Polakami – także. I podkreśla – obie polskie szkoły w mieście są wykorzystane najwyżej w połowie. W roku szkolnym 1991/92 do tej przy ul. Kopernika uczęszczało 297 dzieci. Teraz – 90, a w przyszłym roku będzie zaledwie 82. Niestety, trzeba było dokonać optymalizacji. – Gdyby to była czeska szkoła, to już dawno zostałaby zamknięta – mówi. – A ta zresztą w ogóle nie będzie zamknięta, tylko zostanie połączona z placówką na ul. Dworcowej. I to nie pani Palkovska decydowała, a rada miejska... – Czemu nie konsultowano się z polskimi organizacjami, a taki jest ustawowy obowiązek? – pytam. Pani starostka się denerwuje. – Były konsultacje – dowodzi. Ale Kongres Polaków mówi coś zupełnie innego. – Czemu hamowano przyjęcia uczniów? – pytam. Pani starostka stanowczo zaprzecza. – Władze miasta nie utrudniały przyjęć – mówi. Ale miejscowi Polacy twierdzą coś zupełnie innego: przed wrześniem 2006 r. była informacja, że szkoła zapewne ulegnie likwidacji, to zupełnie bez sensu było wysyłać do niej dzieci. – Co pani sądzi o dramatycznej debacie na forum internetowym Trzyńca?... – Nie czytam tego forum – denerwuje się pani Palkovska. I dodaje: – Jest paru ludzi, którzy celowo ten spór wywołali.

W tym momencie na biurku starostki dzwoni telefon. Pani Palkovska podaje mi słuchawkę, mówiąc, że dzwoni jeden z rodziców: – Niech pan nie słucha tych szowinistów, którzy chcą konfliktu! – woła ktoś po polsku. – Czy pan popiera likwidację szkoły? – pytam. – A więc pan też z nimi!... – słychać odgłos rzucanej słuchawki.

– Ja nie organizowałam tego telefonu, to zupełny przypadek – mówi starostka. Już po mojej rozmowie z panią starostką powołany został miejski komitet ds. mniejszości. I – nieoczekiwanie – większość jego członków – Polacy, Grecy (w Trzyńcu mieszka kilkudziesięciu Greków i oni też mają swoją reprezentację), przedstawiciel Romów i Słowak głosowali za anulowaniem uchwały rady miejskiej o optymalizacji polskiej szkoły. W sprawę wmieszała się też Praga. Ale rada miejska jest nieugięta. I pani Palkovska też. Na kolejnej, specjalnie zwołanej sesji, postanowili nie zmieniać swej decyzji.

Trzynieccy Polacy liczą więc na interwencję na najwyższym szczeblu. Zwłaszcza, że do premiera Czech Mirka Topolanka list z prośbą o wstawiennictwo wysłał niedawno szef polskiego rządu Jarosław Kaczyński.

Polskie napisy

Jestli poláci žijící v ČR nerozumí česky, že potřebují pod českými nápisy i polský překlad? Jestli nerozumí, ať se odstěhují do PL, tam se snad konečně domluví. (Czy Polacy żyjący w Republice Czeskiej nie rozumieją po czesku, że potrzebują pod czeskimi napisami i polski przekład? Jeśli nie rozumieją, niech wyjadą do Polski, tam się w końcu dogadają) – Vandana (forum internetowe Trincec.cz)

Oprócz szkoły problemem w Trzyńcu są napisy w języku polskim. Bo w ślad za odpowiednimi dyrektywami unijnymi w Czechach wprowadzono ustawę, że jeśli w jakiejś miejscowości jest licząca co najmniej 10 procent mieszkańców mniejszość narodowa, to jej organizacja może wystąpić o wprowadzenie napisów w danym języku. Wniosek składa się do miejscowego komitetu ds. mniejszości narodowych. – W Czeskim Cieszynie wszystko idzie doskonale, w wielu innych miastach i gminach też – opowiada prezes Szymeczek. – W Cieszynie, w ratuszu jak ktoś zacznie mówić po polsku, zostanie bardzo dobrze przyjęty. A są miejscowości, gdzie w odpowiedzi usłyszy „ne rozumim”...

Wybrana w 2006 r. nowa rada miejska Czeskiego Cieszyna na pierwsze obrady zebrała się w sali w ratusza, a potem gremialnie przemaszerowała na ulicę Komenskiego, do siedziby Kongresu Polaków. – I dyskutowali tu, nad naszymi problemami – opowiada Józef Szymeczek.

W Czeskim Cieszynie polskie napisy – choć już obecnie na niektórych urzędach – na ulicach pojawią się niedługo. Bo przecież potrzeba czasu na ich przygotowanie. W Trzyńcu pojawił się problem, jednak pozornie tylko formalny: nowa rada miejska bardzo długo nie była w stanie powołać swojego komitetu ds. mniejszości. A to właśnie ta instytucja decyduje o napisach. – Nie zrobili tego przypadkiem – mówi jeden z polskich działaczy. – Bo jak nie ma komitetu, nie ma dyskusji ani o napisach, ani o polskiej szkole. Pani Palkovska dowodzi, że to nie tak. – To wszystko były problemy formalne – mówi, dodając, że były problemy ze sformowaniem tego ciała.

Ale burzliwa dyskusja w Internecie i wyraźna niechęć części mieszkańców Trzyńca świadczy o tym, że wcale nie chodzi o sprawy formalne. Pytanie, czy załatwienie kwestii prawnych (powołanie komitetu ds. mniejszości) ostudzi emocje? Czy polskie napisy się pojawią, a jeśli tak – czy nikt nie będzie próbował ich zamazywać, tak jak to ostrzegał jeden z internautów?...

Mechanizm wynaradawiania

Ile jo takich ludzi znom, co jejich ojcowie tutejsi Polocy, a jejich dziecka se im tak odwdziynczajom, ze se na czeski srodowisko wiecej orientujom! (...) To je smutne, ze ktos straci swoje polskie uczucia (...), dlo mie je automatycznie renegatym Zaolzianskim! – Benek

Wśród tzw. Szkopyrtoków jest znaczna liczba ludzi młodych, których rodzice a często dziadkowie „przekopyrtli się” niejako „przymusowo”, bo często nie potrafili wytrzymać nacisku, nie mieli w sobie dość siły. – Siwy33 forum internetowe Trincec.cz)

– W przypadku Trzyńca sytuacja jest bardzo skomplikowana. To nie tylko Czesi są winni. W trzynieckiej radzie miejskiej za likwidacją polskiej szkoły głosowały także osoby jak najbardziej polskiego pochodzenia – słyszę.

Kelnerka podchodzi, stawia kufle i na długiej kartce papieru rysuje kolejne kreski. Przy okrągłym stoliku w restauracji hotelu Piast w Czeskim Cieszynie rozmawiam z miejscowymi Polakami, w tym biorącymi udział w dyskusjach na forum internetowym Trzyńca. – Byle tylko nie ujawniać naszych internetowych pseudonimów! – zastrzegają.

Dariusz Jedzok, Czesław Kraina i Dariusz Branny są zgodni co do jednego: to nie Czesi stwarzają na Zaolziu największe problemy. Najgorsi są szkopyrtocy. – Ich dziadowie czy ojcowie byli Polakami, ale oni zostali Czechami – słyszę. Słowo „szkopyrtok” (albo „szkoprtok”) pochodzi z gwary śląskiej; oznacza „wywróconego” (od „szkopyrtnąć się”, czyli wywrócić). Ludzie ci na co dzień najchętniej posługują się gwarą śląsko-cieszyńską, czeski znają nawet nie najlepiej, ale demonstracyjnie występują przeciw polskim szkołom czy napisom. – Mechanizm wynaradawiania się jest dość prosty – opowiada Czesław Kraina. – Gdy Polak ukończy polską szkołę podstawową, może się dostać do polskiego gimnazjum w Cieszynie czy do polskiej szkoły handlowej. Jeśli będzie kontynuował naukę po polsku, ma szanse pójścia na studia do Polski. Jeśli trafi do szkoły zawodowej, będzie się uczył po czesku. Po paru latach będzie chętniej rozmawiał po czesku niż po polsku. Co oczywiście nie oznacza, że od razu zostanie szkopyrtokiem. Rośnie też liczba małżeństw mieszanych, polsko-czeskich. Dzieci z tych małżeństw trafiają zazwyczaj do szkół czeskich. Efekt: ich kontakt z językiem polskim jest coraz słabszy. To kolejni kandydaci na szkopyrtoków.

– Jeszcze kilkanaście lat temu było na Zaolziu kilka gmin, w których przeważali Polacy. Teraz w żadnej nie ma nas ponad 50 procent – podsumowuje prezes Szymeczek.

Ale za to paradoksalnym efektem takiego właśnie systemu szkolnictwa jest fakt, że Polacy przeważają w środowisku inteligencji. – Prawnicy, lekarze... i nic dziwnego, bo w swej polskości umacniają się właśnie inteligenci – słyszę. Natomiast z Czechami jest taki problem, że bardzo wielu jest przyjezdnych. Wielu nauczycieli w czeskich szkołach to przybysze zza rzeki Ostrawicy. I nie bardzo rozumieją miejscowe problemy. Czasami są po prostu nadgorliwi. – Vlastenicy, czyli „patriociki”. Dla nich tereny za Olzą są po prostu obce. Dla nas to oddzielona część Śląska Cieszyńskiego – mówią miejscowi Polacy.

Pamięć o datach


Rok 1938... určitě se mnohým vybaví radostné vzpomínky na násilný odsun, rabování a podobné věci. (Rok 1938... dla wielu są to radosne wspomnienia przemocy, rabowania i podobnych wydarzeń) – Madafaka

Armia czerwona wkroczyła 3 maja 1945 i w wielu miejscowościach ludność wywieszała polskie flagi. Czesi weszli jakieś dwa tygodnie później i od razu polskie flagi zrywali. – Tadek (forum internetowe Trincec.cz)

Zarówno mieszkający na Zaolziu Polacy, jak i tutejsi Czesi doskonale pamiętają trzy kluczowe dla tego regionu daty. 1920: wtedy to wojsko czeskie wkroczyło na polskie wówczas Zaolzie, korzystając z faktu, że nasz kraj toczył wojnę z Rosją Radziecką. 1938: wojsko polskie zajęło Zaolzie w czasie, gdy Niemcy zajmowali czeskie Sudety. 1945: Czesi ponownie zajęli Zaolzie. Do tego należy dodać jeszcze jedną datę: rok 1968, kiedy to polskie wojsko wzięło udział w radzieckiej inwazji na Czechosłowację.

– Przy każdej nadarzającej się okazji wypominają nam rok 1938 – mówi jeden z polskich działaczy. Czeska prasa pisze o tych wydarzeniach jako „polskiej agresji”; w czeskich podręcznikach mówi się o „polskiej okupacji”, sugerując, że była ona gorsza niż okupacja niemiecka. Nie wspomina się przy tym o wydarzeniach z lat 1919 – 1920, że Zaolzie – jako zamieszkana przez Polaków część Śląska Cieszyńskiego – znalazło się w Polsce i że zostało siłą zajęte przez Czechy. Czy więc, po tylu latach, jest możliwość załagodzenia konfliktu? Józef Szymeczek i inni działacze polskich organizacji podkreślają, że rolę łagodzącą odgrywają Kościoły – rzymskokatolicki i ewangelicko-augsburski. I jeśli ktoś prezentuje optymizm nie urzędowy, a prawdziwy, to właśnie księża.

– Nie przeceniajmy tego konfliktu. Na Zaolziu stosunki polsko-czeskie nie przedstawiają się aż tak źle. Dobrze współpracują ze sobą ludzie w Kościołach, tak ewangelickim, jak i rzymskokatolickim, bo jest to nam z góry dane. Współpracujemy w duchu ekumenicznym. Mamy dwujęzyczne, polsko-czeskie nabożeństwa – opowiada pastor Bogusław Kokotek z kościoła ewangelickiego Na Niwach w Czeskim Cieszynie.

I dodaje: – A Trzyniec to problem w obrębie miasta. Byłoby źle, gdyby miał wpływać na cały region.

Józef Relidzyński „Rota Ślązaków”

Nie damy Śląska, skąd nasz ród,
Gdzie dom nasz, próg ziemicy -
Śląscy żołnierze, śląski lud
Górale i górnicy;
Nie będziesz Czechu miał z nas sług,
Tak nam dopomóż Bóg!
(forum internetowe Trincec.cz)

http://www.rzeczpospolita.pl/news.rol?newsId=3843
Napisano
Wg mnie gdyby Niemcy zaatakowaliby Rosjan we wrześniu razem z nami i innymi sojusznikami to wygrana byłaby nasza... Co innego to sprawy moralne itd... Tak więc wygralibyśmy ale nie wiem jak to zapisałaby historia...



pozdro Hitboy64
Napisano
Pokutowało takie powiedzenie, że lepiej tę wojnę było przegrać niż wygrywać. Ale to taka aluzja i czarny humor na zaistniałe po wojnie warunki i politykę. Myślę, że po hipotetycznym zwycięstwie z naszą pomocą hitler robił by swoje. Miał ściśle sprecyzowane plany co do Polski i nic nie było by w stanie odwieść go od realizacji swych celów. My jedynie moglibyśmy pomóc mu we własnej zagładzie. Dla Hitboy64 powieliłem moją poprzednią wypowiedź.
Napisano
Hitboy64 rzecz w tym, że Hitler mógł wojnę z Sowietami wygrać i bez Polski gdyby tylko inaczej ją prowadził. Mówi się, że Rosji nie można pokonać bez udziału samych Rosjan i coś w tym jest. Gdyby Hitler prowadził wojnę jako wyzwolenie narodów ZSRR od komunizmu i Stalina to wojna byłaby dla niego wygrana.
Napisano
W sumie to nigdy się nie dowiemy co mu w głowie siedziało... Możliwe, że byśmy byli następnie pokonani, no i dochodzi to tego sumienie itd... Ale teraz nam jest łatwo rozsądzać co i jak bo wiemy jak to się wszystko potoczyło, wtedy Polacy mogliby wybrać złą opcję... Bo wg mnie jednak dobrze wybraliśmy...

Tak samo jak z Hołdem Pruskim, wtedy to wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Ludzie wtedy gdyby wiedzieli co się będzie działo dalej to pewnie postąpiliby inaczej...


Pozdro Hitboy64
Napisano
Rzecz w tym, że każdy wybór, który mogła podjąć Polska oznaczał wojnę, która dla nas oznaczała katastrofę. Osobiście myślę, że nasz rząd powinien podjąć jakąś grę z Niemcami aby zyskać na czasie i jak najszybciej modernizować armię. Przecież gdybyśmy zyskali choćby rok czasu nasza armia miała by znacznie nowocześniejsze uzbrojenie, myśliwce, czołgi i nasz opór byłby skuteczniejszy niż we wrześniu 1939 r.
Napisano
A wracając do Rosji to ktoś powiedział, że Rosję można próbować połknąć ale zawsze kończy się to udławieniem ;)
To sie zdarzyło nam, Francuzom i Niemcom.
Napisano
Pomsee zgodzę się z tobą ze mogli jak najdłużej grać. Ale Pamiętajmy ze Niemcy również się dozbrajali i to masowo wiec nie wiem czy by to dało oczekiwane skutki, bo chodzi żeby polska mogła jak najdłużej się bronić. A na dodatek w naszej armii nie chętnie unowocześniali nasz tabor militarny.
Wiem ze do racy Hitlera sprzeciwiali się jeszcze żeby się powstrzymać przed agresją na ościenne kraje, bo nie była armia niemiecka jeszcze tak do zbrojona …..
Jednym słowem byli my w kleszczach (((((

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie