Skocz do zawartości

Brytyjczycy ujawniają kolejne dokumenty o gen. Sikorskim


dect

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34174,3595009.html

Brytyjczycy ujawniają kolejne dokumenty o gen. Sikorskim

Archiwa brytyjskie udostępniły dokumenty tajnych służb na temat rzekomego zamachu na gen. Władysława Sikorskiego z 1942 r.

21 marca 1942 r. wódz naczelny i premier rządu RP na uchodźstwie leciał wraz z sześcioma bliskimi współpracownikami ze Szkocji do Kanady, skąd miał następnie polecieć do USA. W pewnym momencie podpułkownik Bohdan Kleczyński, na którego w Ambasadzie Polskiej w Waszyngtonie czekała posada attaché lotniczego, zaalarmował, że znalazł na pokładzie bombę. Twierdził, że leżała obok niego, pod materacem i już się tliła, więc pospiesznie chwycił ją i wyrzucił w toalecie z samolotu.

Początkowo podejrzewano, że za próbą zamachu stali Rosjanie lub Niemcy. Jednak w toku śledztwa, które prowadził lord Rotschild, wyszło na jaw, że Kleczyński sam wniósł bombę na pokład. W lipcu 1942 r. przyciśnięty do muru lotnik wyznał, że ładunek zapalający dostał kilka miesięcy przed rzekomym zamachem od brytyjskiego żołnierza i po prostu miał go przy sobie.

"Obawiam się, że całkowicie straciłem głowę - mówił śledczym. - Mając przy sobie bombę i przebywając na pokładzie tego samego samolotu co generał Sikorski, pomyślałem, że pakuję się w poważne kłopoty. Bałem się, że ktoś mnie z nią widział, i (...) musiałem znaleźć jakieś wytłumaczenie, więc wymyśliłem historię o znalezieniu bomby.

Z dokumentów wynika, że Brytyjczycy zatuszowali całą sprawę, a premier Winston Churchill pisał do gen. Sikorskiego, by przywrócił pilota do służby. Prosił go też, by zachował wszystko w tajemnicy.

Być może ujawnienie dokumentów pozwoli historykom dociec prawdy na temat motywów postępowania rządu brytyjskiego i jego roli w tajemniczej historii rzekomego zamachu. Wciąż natomiast niewiele wiadomo o kulisach katastrofy lotniczej z 4 lipca 1943 r., w której zginął Władysław Sikorski."
Napisano
No i nie pisałem w którymś wątku, że Brytyjczycy kłamią, mówiąc, że nic nie znaleźli o Sikorskim ? Archiwa brytyjskie czekają na polskich historyków, byle tylko nam je otworzyli...
Napisano
http://www.zw.com.pl/zw2/index.jsp?place=Lead04&news_cat_id=228&news_id=87091&layout=kraj&forum_id=4028&page=text

Generała sikorskiego zabił pilot Liberatora
autor: kłos, zbyt, tp, 2006-09-07, Ostatnia aktualizacja: 2006-09-07
Wiem, kto jest jednym z dwóch zabójców generała Władysława Sikorskiego – mówi Życiu Warszawy Tadeusz Kisielewski, politolog. Opisał to w swojej książce.

Za miesiąc trafi ona do księgarń. „Zabójcy – widma wychodzą z cienia” opisuje m.in. relacje pilota, który nie zgodził się wziąć udziału w zamachu na Sikorskiego. Miał tak wodować samolot, by – samemu uchodząc z życiem – doprowadzić do śmierci pasażerów. Ostatecznie za sterami usiadł kapitan Johnson. Liberator z generałem na pokładzie wpadł do morza w Gibraltarze. Według Kisielewskiego, naczelny wódz zginął wcześniej, tuż po starcie, bo obawiano się, że przeżyje katastrofę. – Nie znam relacji, na które powołuje się pan Kisielewski, ale mimo braku dowodów nie można wykluczyć, że był to zamach – mówi nam prof. Krzysztof Komorowski, historyk, dyrektor Wojskowego Biura Badań Historycznych.
Napisano
Ktoś wymyślił i napisał:

ak wodować samolot, by – samemu uchodząc z życiem – doprowadzić do śmierci pasażerów"
-----------------------------------------------------------




Ciekawe, gdzie leży w Polsce granica tego typu bzdur? Obawaim się, że granicy takiej nie ma.

:-)
Napisano
Grzegorz Czwartosz napisał:
Ciekawe, gdzie leży w Polsce granica tego typu bzdur? Obawaim się, że granicy takiej nie ma."
--------------------------

Że to skrajny idiotyzm i bzdura, wydumana przez kogoś, kto nie ma nawet elementarnej teoretycznej wiedzy o możliwości wodowania takim samolotem, zwłaszcza tak cwanego, żeby wszystkich utopić, a samemu się uratować - prawda.

Ale co ma do tego Polska? Procent idiotów, w tym idiotów publikujących idiotyzmy, w innych nacjach jest chyba zbliżony?
Napisano
I jeszcze jedno - tamat ewentualnej winy Prhala był już wałkowany jakiś czas temu. Polecam list Okaula: http://www.odkrywca.pl/pokaz_watek.php?id=159896#160866
Napisano
Darda napisał:
I jeszcze jedno - tamat ewentualnej winy Prhala był już wałkowany jakiś czas temu. Polecam list Okaula: http://www.odkrywca.pl/pokaz_watek.php?id=159896#160866
-----------------------------------------------------------

Bo Kuba „Okaul” chociaż wie, o czym pisze i jako pilot wręcz czuje całym swoim organizmem to, o czym pisze, w odróżnieniu od tych abstrakcjonistów polskiej pseudopublicystyki „historycznej”, którzy nie wiedzą, gdzie samolot ma przód, a gdzie tył, za to wiedzą, jak upozorować katastrofę lotniczą i mnożą, mnożą, mnożą durnej gawiedzi baśnie o zabijaniu gen. Sikorskiego na raty, w odcinkach, w wielu miejscach, na wiele sposobów, przez wiele osób, a na końcu o „zabijaniu zwłok” premiera całym samolotem. Tylko jak to możliwe, że fachowa wiedza, logika, rozsądek, umiar goszczą na forum internetowym, jak w przypadku Kuby, a na rynku wydawniczym nie ma takiego szaleństwa, jakiego nie można by kupić na temat śmierci gen. Sikorskiego? Jak to możliwe, że za pisanie o katastrofie gibraltarskiej nie weźmie się żaden szanujący się poblicysta lotniczy, bo musiałby zwariować i „spalić” sobie nazwisko na rynku wydawniczym? I tu jest właśnie odpowiedź.




Darda napisał:
Że to skrajny idiotyzm i bzdura, wydumana przez kogoś, kto nie ma nawet elementarnej teoretycznej wiedzy o możliwości wodowania takim samolotem, zwłaszcza tak cwanego, żeby wszystkich utopić, a samemu się uratować - prawda.
-----------------------------------------------------------

Ano widzisz, tylko ile pokoleń Polaków kupiło już te wszystkie kosmiczne bzdury o mistrzach pilotażu samolotów czterosilnikowych, którzy podlatują do wody, walą ogonem o nią, patrzą, czy z tyłu jeszcze wszyscy żywi, widzą, że jeszcze ktoś się rusza, to wówczas zadzierają dziób i zaczynają nabierać wody częścią ogonową, żeby nieposłusznych potopić, odwracają się, jeszcze raz sprawdzają, czy już wszyscy martwi, a na koniec opuszczają nos samolotu, żeby wodować z gracją i samemu wyjść z kabiny tylko w pochlapanych pantofelkach. Ile dekad można tolerować ten bełkot, jak mały Kazio po 40 piwach wyobraża sobie wodowanie samolotu?




Darda napisał:
Ale co ma do tego Polska? Procent idiotów, w tym idiotów publikujących idiotyzmy, w innych nacjach jest chyba zbliżony?
-----------------------------------------------------------

A już Ci tłumaczę. :-)

Nie w tym jest afera, że nam zginął premier w katastrofie lotniczej. Afera jest w czymś zupełnie innym, czego Polak nawet nie ma zamiaru dostrzec, bo Polak bez swojego martyrologicznego poczucia wyjątkowości w światowej historii po prostu nie może żyć. Tak samo, jak Polak nie może żyć bez karmiącego go przeświadczenia, że spółka autorska „Los & Światowe Mocarstwa” uwzięły się na niego, zdradziły go, wykiwały, nie dopełniły sojuszów i na koniec zabiły mu premiera.

Afera jest nie w śmierci Sikorskiego, bo to jest żadna afera. Prezydenci i premierzy umierają w każdej chwili jak wszyscy inni. Wedle tej polskiej egocentrycznej, napuszonej manii równie dobrze można by powiedzieć, że tak samo wielką aferą było w Stanach Zjednoczonych skrywanie informacji o stanie zdrowia prezydenta Franklina D. Roosevelta, który umarł nagle i tak, jak Sikorski, pozostawił po sobie rozgrzebane sprawy i gigantyczną pogłoskę, że jego wylew krwi do mózgu był ponoć wylewem ropy ze źle leczonego zęba. Czyli nic, tylko wrogi agent był dentystą prezydenta największego światowego mocarstwa – tak by to było w patologicznej polskiej mentalności, tym bardziej, że przez ćwierć wieku po śmierci Roosevelta cała Ameryka profilaktycznie rwała zęby jak szalona – chore, zdrowe, nadwrażliwe, proste, krzywe, białe, żołte i każde inne, aby tylko nie zaznać tego, czego rzekomo zaznał ich prezydent. Można by usypać Wielką Górę Roosevelta z wyrwanych przez Amerykanów zębów w latach 40. i 50. pod wpływem wieści gminnej o śmierci prezydenta. I tak, jak napisałeś, odsetek amerykańskich idiotów statystycznie rzecz biorąc jest zapewne zbliżony do podobnego parametru dla polskich idiotów, ale jest jedna zasadnicza różnica między Polską a USA – idiotyzm w USA nie przenika do publicystyki historycznej.

Jedyna afera jest taka, że spadają samoloty „specjalnej troski” – te narodowe „Air Force One”, jak LB-30, AL523, gen. Sikorskiego. Że spadają samoloty, które powinny mieć poskracane resursy na niektóre podzespoły, że spadają samoloty, które powinny mieć najlepszą opiekę serwisową rozumianą i jako zespół ludzki, i jako części lotnicze, że spadają samoloty, które powinny być pilnowane z taką – prawie maniakalną – ochroną kontrwywiadowczą, jak amerykańskie bombowce z celownikami Norden M9, albo i lepiej.

I tu znowu wracamy do polskich mentalnych patologii związanych z polskim poczuciem martyrologii ogólnej, odwiecznej a wszelakiej. Gdzie ma być rzekoma „sensacja”, „afera”, mnożące się „spiski”, „bomby”, „zamachowcy”, „agenci” w przypadku LB-30 Sikorskiego? A co to on jeden z narodowych alianckich samolotów „Air Force One” zaznał katastrofy podczas II wojny? A co to on jeden z narodowych alianckich samolotów „Air Force One” został zniszczony w nie wyjaśninych okolicznościach? A co to on jeden z narodowych alianckich samolotów „Air Force One” podlega do dziś embargu informacyjnemu? A co to on jeden z narodowych alianckich samolotów „Air Force One” generuje wokół siebie wysiłki historyków o wyjaśnienie czegokolwiek z okoliczności katastrofy?

Tak samo uległ katastrofie osobisty samolot LB-30, AL504, (wręcz z tej samej serii, co samolot Sikorskiego) premiera Winstona Churchilla. Równie dobrze brytyjski premier mógł być na jego pokładzie. Nie był? Jego życiowe szczęście, którego Sikorskiemu zabrakło. Do dziś katastrofa brytyjskiego „Air Force One” z czasu II w.ś. nie jest wyjaśniona. Czy to nie „afera” taka sama, jak z Sikorskim? Taka sama, bo kto jest na pokładzie takiego samolotu to już jest drugo- albo i trzeciorzędna sprawa. Sprawą pierwszorzędną jest wyłącznie to, że taki samolot nie prawa ulec katastrofie. A tymczasem samolot LB-30 Churchilla zaginął nad Atlantykiem w maju 1945 r., mimo że był eksploatowany przez elitarną RAF-owską No. 1425 Communications Flight (późniejszy No. 511 Squadron). Lotnicza elita elit, prześwietlona na wskroś i przez władze lotnicze, i przez MI6. I co? I ma ciemną kartę w swojej historii. A jakie jest odniesienie do Polaków? Ano takie, że zdrowie psychiczne Brytyjczyków jest nieco inne, niż Polaków. Zapewne dziesiątki historyków i publicystów brytyjskich irytują się, że nic o tej katastrofie nie wiadomo (zginął w niej zresztą szanowany historyk lotnictwa), ale nikt nie publikuje obłąkańczych teorii, jak w Polsce przy okazji Sikorskiego, co mogło spowodować zniknięcie nad Atlantykiem churchillowskiego AL504.

Tak samo uległ katastrofie C-54 będący amerykańskim „Air Force One” czasu II w.ś. Samolot dyspozycyjny prezydenta, szefa FBI i sztabu generalnego amerykańskich sił zbrojnych, na dodatek samolot lecący z jedną z najtajniejszych misji tamtych czasów i nie tylko tamtych, bo FBI do dziś utrzymuje całkowite embargo informacyjne nad tą katastrofą. I co? I nic. Nikt w USA nie histeryzuje, jak w Polsce, nie snuje kosmicznych teorii spisków, macek agenturalnych, pilotów-zamachowców-samobójców. Nikt w USA nie podgrzewa takiej typowo polskiej prowincjonalnej atmosferki wyjątkowości poczucia krzywdy, choć oczywiście rodziny zabitych w tej katastrofie mają na pieńku z FBI do dziś. Tylko że w Ameryce po tej katastrofie nie obrodziło takimi pseudopublicystami „historycznymi” i „lotniczymi”, jak w Polsce, którzy zdecydowaliby się na wypisywanie fantastycznych teorii na temat tej katastrofy. A tu dopiero można by wypisywać poczytne epistoły, bo ten samolot rzeczywiście wykonywał supertajne zadanie specjalne na zlecenie Eisenhowera i Hoovera i zginęło w nim 35 osób, w tym m.in. agenci specjalni FBI z sekretarzem Hoovera na czele. Miała się ta ekipa rozprawić z konkrtetną siatką wywiadowczą i nie doleciała, żeby tego dokonać. Można by wokół tego budować literackie piętrowe konstrukcje teoretyczno-sensacyjno-czasoprzestrzenne. Nikt tego tam nie robi.


I to są widzisz Darda te różnice między egocentryczną, napuszoną polską prowincją, a normalnością świata.

:-)
Napisano
Cóż, nie jestem przekonany, że uprawianie „abstrakcyjnej pseudopublicystyki historycznej” jest polskim monopolem, a niepolskie przecież spekulacje na temat choćby śmierci Kennedyego czy Lady Diany chyba to potwierdzają. Polacy też nie mają monopolu na co bardziej z kosmosu chyba wzięte spekulacje dotyczące okoliczności śmierci Sikorskiego…

Staram się nie ulegać stereotypom ale, gdy w różnych miejscach co i rusz czytam, że „taka głupota tylko w Polsce jest możliwa”, „tylko Polak może być takim kretynem” czy coś w tym stylu (jak choćby to, że cały świat jest normalny, a tylko my apuszenie prowincjonalni"), zaczynam wierzyć, że stereotyp o polskiej megalomanii jest jednak prawdziwy :-))))

Pozdrawiam i cieszę się, że choć w bardzo wielu sprawach się zasadniczo nie zgadzamy, to na niektóre potrafimy mieć wspólny pogląd. Darda
Napisano
Witam
A jednak bardzo chciałbym się dowiedzieć jak to było z katastrofą w Gibraltarze. I nie dlatego, że gdyby Sikorski żył, toby nie byłoby Jałty, tak jak ktoś sobie to wymyślił. Chciałbym wiedzieć, jak zginął, bo zginął niewątpliwie. W łóżku na kwaterze, w samolocie od wybuchu czy od strzału. Co się stało z pasażerami i załogą samolotu, jeżeli nie można się doliczyć ich liczby przed startem, ani zwłok po starcie ? Dlaczego tak różne są zeznania Anglików i Polaków obecnych w Gibraltarze ? Dlaczego brytyjska mistyfikacja prawdziwych zdarzeń trwa do dzisiaj ?
To są pytania na razie bez odpowiedzi, nawet nie wiem czy dostanę na nie odpowiedzi w ciągu mojego życia, ale mimo wszystko chciałbym wiedzieć DLACZEGO ? I wcale nie szukam sensacji, chodzi mi, tak jak w przypadku Katynia, o poznanie prawdy. Bo, niestety, człowiek jest jaki jest, ale chce poznać wyjaśnienie rzeczy, których nie pojmuje !!!
Pozdrowienia
Badylarz
Napisano
Moim zdaniem też trzeba sprawę do końca wyjaśnić.
Przy szacunku dla Grzegorza Czwartosza ale co to za argumenty w stylu bo inni tez nie wyjaśnili i utajnili.
Co nas obchodzą Alianci". Bez względu jakiej narodowości był morderca i czym mordował - młotkiem, prętem, czy czym tam innym. Tym bardziej trzeba by wyjaśnić jeżeli by miało się okazać że mordował Polak.
Napisano
Badylarz – kto by tej prawdy nie chciał poznać?

Problem w tym, że szanse na zbliżenie się do niej powstaną po odtajnieniu przez GB wszystkich związanych z tą sprawą dokumentów, co raczej nastąpi nieprędko. Jednak również wtedy trudno będzie o 100% pewności, bo ci, których poglądy nie będą pasować do treści dokumentów zapewne uznają, że dokumenty te były spreparowane :-). I może pojawią się nowe, jeszcze bardziej księżycowe teorie…

Na razie można chyba uznać, że możliwe były następujące wersje wydarzeń:

1.Najbardziej prawdopodobna – wypadek. Można dywagować, czy wina sprzętu, czy pilota, osobiście skłaniam się do tej ostatniej – ale to żaden dowód :-)

2.Trudna do jednoznacznego wykluczenia – sabotaż w samolocie. Przez kogo dokonany? Możliwe warianty:
a) Sowietów (znów moim zdaniem, co o niczym nie świadczy, najbardziej prawdopodobna wersja z wariantów sabotażowych),
b) Niemców,
c) Anglików,
d) Polaków,
e) Inne nacje,
f) Ufoludków.

3. Absurdalna (przynajmniej, jak widać z dyskusji na tym Forum, nie tylko moim zdaniem) - zamach, dokonany przez Prchala na zlecenie kogoś z wyżej wymienionych.

4. Komercyjna – czyli co komu wyobraźnia na klawiaturę przyniesie, a żądni sensacji wydawcy na odpowiednią kasę zamienią.

5. Polityczno – psychiatryczna, czyli zasadniczo taka jak w pkt.4, ale tworzona niekomercyjnie, dla samej radości oplucia tego, kogo opluć się akurat ma zamiar.

Mam nadzieję, że niczego nie pominąłem.
Pozdrawiam, Darda
Napisano
(Widzę, że Kuba „Okaul, Darda i ja tworzymy BBWR – Bezpartyjny Blok Wspierania Realizmu :-)
-----------------------------------------------------------



Witajcie Badylarzu! :-)



Badylarz napisał:
A jednak bardzo chciałbym się dowiedzieć jak to było z katastrofą w Gibraltarze.
-----------------------------------------------------------

Od polskiego autora nigdy się tego nie dowiesz, bo nie ma na to szans, a dlaczego tak jest to można by napisać książkę na ten temat. Pisałem o tym zresztą wiele razy na tym forum przy innych okazjach. Dla zatrzymanych w rozwoju polskich historyków PSZ świat kończy się na papierach Instytutu Sikorskiego, no może w jakimś szalonym porywie na PRO. I to koniec. Że dokumenty związane z PSZ leżą w archiwach kontynentu północnoamerykańskiego – a leżą – to już nikomu nawet przez myśl nie przemknie. Tak jest taniej i wygodniej, bo w Polsce doktorat z historii można zrobić na byle czym, chociaż na szczęście, jak widzę niektóre przykłady z niektórych wydziałów historii, zaczyna to zjawisko bardzo powoli dobiegać końca.

Koniec „badań” na Londynie zachodzi u takich „historyków” między innymi dlatego, że nie ma w Polsce uczelni lub wydawców, którzy sfinansują delegację do Kanady i/lub Stanów Zjednoczonych i wielomiesięczne badania tamże. Polska publikacja o II wojnie na Zachodzie powstaje metodami niskobudżetowymi, najlepiej bez wychodzenia z domu, bo i wyjazdów do Londynu też nikt z wydawców nie sfinansuje. To i tak cud, że jest w Polsce jeden wydawca finansujący, nawet pokaźne, zakupy zdjęć i dokumentów z archiwów zachodnich.

Nie masz na taką książkę o katastrofie z Sikorskim najmniejszych szans od polskiego autora, bo chorej polskiej głowie, przeżartej na wskroś polskim piekłem hotelu „Rubens” i „spiskami”, nawet przez sekundę nie przemknie przez głowę, że na początku trzeba zbadać to, co mogło być nie w porządku z samolotami LB-30, skoro samolot tego typu zabił nawet taką gwiazdę lotnictwa, jak szefa pilotów doświadczalnych korporacji Consolidated. Ale tu trzeba innych – niewyobrażalnych w Polsce – pieniędzy na taką publikację, jak również trzeba do tego innych ludzi piszących o tej katastrofie, albo też pary autorskiej – historyk PSZ + historyk lotnictwa będący jednocześnie pilotem, albo inżynierem lotniczym. Tylko tacy ludzie mają cień szansy na napisanie jakiejś sensownej publikacji o śmierci Sikorskiego, ale i tak pod wieloma warunkami. Trzeba by pojechać do USA na wiele miesięcy, porozmawiać z pilotami pamiętającymi zabitego szefa pilotów fabrycznych Consolidated, porobić z nimi wiele wywiadów na temat tego, na co się uskarżał w samolocie LB-30, a nie był to samolot doskonały, trzeba by dobrać się w USA do statystyk i raportów wypadkowości na temat LB-30 i jemu pochodnych. W polskich warunkach to abstrakcja – nikt tego nie zrobi. Dlatego u nas wszystko się obsługuje spiskiem i agentami – widać to zresztą we współczesnym życiu publicznym. I tak samo jest na poletku historycznym z całkowitym zapomnieniem tego, że technika jest apolityczna, nie spiskowa, nie poddająca się koniunkturalizmowi i wygodnictwu oraz zerowym funduszom „publicysty historycznego”.

Jeszcze raz pytam na tle tego wszystkiego: Czy zauważasz, że za ten temat nie bierze się żaden publicysta lotniczy? A wiesz dlaczego? Też już wiele razy to pisałem – bo jeśli lotnictwo czegoś człowieka uczy, to wyjątkowej odpowiedzialności, także za słowa. Powiedziałbym, że uczy odpowiedzialności po wielokoroć większej, niż dyplomowanych historyków, którzy w Polsce a to bawią się w politykę, a to plotą o okolicznościach śmierci Sikorskiego, a to plotą inne androny o PSZ. W ramach tej nieodpowiedzialności „publicystów historycznych” za pisanie o śmierci Sikorskiego biorą się ludzie nie mający pojęcia o lotnictwie, a dzieje się to w sytuacji, gdy od olbrzymiej wiedzy na ten właśnie temat należałoby zaczynać, nie od spisków i uśmiercania Sikorskiego niczym z książek Chmielewskiej.




Badylarz napisał:
...chciałbym wiedzieć DLACZEGO?
-----------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że nie straciłem czasu pisząc posty wcześniejsze, bo odpowiedź równie dobrze może brzmieć najprościej – DLA NICZEGO. Dlatego pytanie podstawowe brzmi „Jak?”, a nie „Dlaczego?”. Rozumiesz? Może to być tak samo „dla niczego”, jak w innym Liberatorze brytyjskim z brygadierem Vivianem Dykesem i trzema wysokiej rangi sztabowcami, który to samolot się roztrzaskał. Może to być tak samo „dla niczego”, jak w Hudsonie z admirałem Ramseyem, który to Hudson runął po starcie tak samo, jak samolot Sikorskiego. Rozumiesz? Dla niczego i nikt z tego nie robi dramatu, spisku, afery, jak Polacy. To jest lotnictwo bez spisków, a nie film o Bondzie, jak widzą to polscy „publicyści historyczni” przeżarci polską spiskową mentalnością tak samo, jak nienawidzący się do dziś, i opluwający wzajemnie, kombatanci PSZ podzieleni na frakcje i kanapy – kto za kim był w 1939 plus „kto Żyd, a kto Polak?”.

Jak już kiedyś napisałem na tym forum bycie publicystą historycznym w Polsce to olbrzymi luksus. Żeby nim być trzeba mieć co najmniej jeden inny, a najlepiej dwa inne zawody, żeby mieć z czego dokładać do swoich publikacji. Dopóki się nie znajdzie sponsor i otwarty budżet na porządną książkę o katastrofie gibraltarskiej dopóty będziemy mieć premiera Sikorskiego zabijanego na dziesiątki sposobów przed lotem, w czasie lotu, a może i dobijanego po wodowaniu, a może i do dziś żyjącego w puszczy boliwijskiej razem z Elvisem.


Pozdrowienia :-)

G. Cz.
Napisano
Witam
Na wstępie powiem, że BBWR źle mi się kojarzy. A z historii wiadomo, że niczym się nie zasłużył ani w II-ej Rzeczypospolitej ani eaktywowany" w III-ej. Jeżeli chcecie tworzyć trzecią postać - proszę bardzo.
Darda - masz rację, wersji jest ogromnie dużo i prawdopodobnych i nieprawdopodobnych. Duża zasługa w tym jest, niestety, także dziennikarzy, do których grona niestety zalicza się p. Grzegorz. (Nie mam zamiaru Pana obrażać, po prostu stwierdzam fakt). Ale są dziennikarze i dzeninikarze. P. Grzegorzu, z pana wypowiedzi wynika, że jest Pan superrealistą i bardzo dobrze. Ale niestety pan również popełnia przestępstwo polegające na udowadnianiu pańskiej wersji wydarzeń.
A mi chodzi o co innego. Zgadzam się z panem, że historycy (znam paru takich i z widzenia i z publikacji) nie docierają do odpowiednich źródeł i z tego względu tworzą swoje dzieła na podstawie tego, co już inni napisali. Wynika to częściowo z lenistwa, ale też niestety z braku funduszy. Z drugiej strony, czy orientuje się Pan, ile potrzeba czasu na przejrzenie takiej ilości akt, które znajdują się li-tylko w polskich archiwach. To jest praca tytaniczna, niemalże syzyfowa, i trzeba mieć niezłe zaparcie, żeby dzień w dzień, tydzień w tydzień, miesiąc w miesiąc przeglądać dokumenty. A niestety archiwa mają to do siebie, że informacje mogą się znaleźć w teczkach, w których nikt nie szukał. Wiele razy się zdarza, że pewne rzeczy się znajduje przypadkowo. To niestety nie jest komputer, gdzie wpisuje się słowo i komputer sam znajduje, gdzie w którym pliku to jest. A i to nie zawsze.
Tak jest i tym razem z dokumentem znalezionym w brytyjskich archiwach o znalezionej bombie w samolocie Sikorskiego. Problem polega na tym, żeby się do tych archiwów dostać.
Druga sprawa - niestety bariera językowa. Nie wiem, czy nasi historycy i archiwiści są na tyle uczeni, żeby to robić w języku obcym. Łatwiej w języku polskim. Tu trzeba przytoczyć casus Emmerlinga. Jego znajomość niemieckiego pozwoliła na opublikowanie książek o lotnictwie niemieckim z września 1939 roku na PODSTAWIE ŹRÓDEŁ NIEMIECKICH, niestety przyjętych przez niego bezkrytycznie za pewnik.
Zgadzam się z Panem, że pisanie historii potrzebuje pewnych ludzi z innych zawodów. Tylko że takich ludzi nie ma. Zdaje się, że p. Matejuk piszący o wojskowej optyce okresu przedwojennego będąc inżynierem mechanikiem zrobił doktorat z historii. Ale niestety zrobił to będąc w podeszłym wieku i chyba tylko dla siebie, bo nie dla nauki. Nie wyobraża pan chyba sobie, żeby młody inżynier po politechnice poszedł do pracy do IPN. Nikt go by do pracy nie przyjął, a i on by nie poszedł, bo za mało płacą. Osobiście znam tylko jednego fanatyka", który po skończeniu studiów mechanicznych i po przepracowaniu paru lat przy obrabiarkach numerycznych, zwolnił się i zajął się, powiedzmy i najogólniej mówiąc, zwiedzaniem fortyfikacji.
Zwykły historyk po pięciu latach studiów na UW, UJ czy AON i pisząc doktorat np. o polskich czołgach, nie ma zielonego pojęcia o budowie i ruchu pojazdów mechanicznych. Więc co on może odkryć sensacyjnego we fragmentarycznej dokumentacji mechanicznej ? Inżynier może mógłby, ale nie ma do niej dostępu. I tak źle i tak nie dobrze.
Wracając do katastrofy gibraltarskiej, nie można postawić kropki nad i, jeżeli się nie pozna wszelkich możliwych źródeł. A te są ukryte i w USA i w UK i w Rosji i sam Bóg wie jeszcze gdzie.
Pozdrowienia
Badylarz
P.S. Sorry za rozgadanie. Przepraszam wszystkich, jeśli kogoś uraziłem.
Napisano
Badylarz napisał:
...pan również popełnia przestępstwo polegające na udowadnianiu pańskiej wersji wydarzeń.
-----------------------------------------------------------



Cześć Badylarzu! :-)

W zasadzie mówimy prawie to samo, a jedynie być może z zastosowaniem trochę innych wyrazów, dlatego ten cytat powyższy jest całkowitym nieporozumieniem.

Jaka moja „wersja wydrzeń”? Moja „wersja wydarzeń” jest taka, że nie ma wersji wydarzeń na skutek amatorszczyzny polskich badaczy śmierci gen. Sikorskiego oraz na skutek ich ubóstwa finansowego. To jest jak dotąd jedyna polska „wersja wydarzeń” w kwestii katastrofy gibraltarskiej. Po co się brać za bary z tym problemem, jeśli tylko się temu problemowi szkodzi, a na dodatek nie dysponuje się ani groszem na to, żeby go profesjonalnie badać? To jest jedyna „wersja wydarzeń”.

Wszystko, co jest w Polsce pisane na temat śmierci gen. Władysława Sikorskiego jest pisane od końca. Jest to atechniczne i ahistoryczne, przez co amatorskie. Czy może potem dziwić, że jeden z polskch autorów twierdzi, iż Sikorski zginął w samolocie „B-24”, gdy de facto zginął w LB-30 i to jeszcze z zamówienia francuskiego? To zupełnie tak, jak gdyby w opisach katastofy Ił-a-62, SP-LAA, „Mikołaj Kopernik” koncentrować się na biografii zabitej w tej katastrofie piosenkarki Anny Jantar i na tym, kto ją cenił, a kto nie, pozostawiając w spokoju biuro konstrukcyjne i zakłady Iliuszyna. Dokładnie tak samo groteskowo wygląda polskie pisanie o katastrofie gibraltarskiej. Kto polskim autorom publikacji na ten temat nadał prawo rozpoczynania swoich tez i opowieści hen daleko od wątków brytyjskich w sytuacji, gdy jeszcze nikt na świecie nie zdjął odpowiedzialności za tę katastrofę najpierw z Amerykanów, będących do rozpatrywania jako pierwsi w tym przypadku, zważywszy nie wyjaśnioną serię katastrof ich samolotów LB-30?

Zwróćmy uwagę na sam tylko tytuł tego wątku forum, a natychmiast ujrzymy w błasku reflektorów cały olbrzymi „sukces” polskich amatorskich „historyków” w niskobudżetowym ogłupianiu Polaków przez ponad pół wieku. Tytuł brzmi: „Brytyjczycy... itd.”. W Polsce przy okazji śmierci gen. Sikorskiego zawsze są jacyś dyżurni źli „Brytyjczycy”, którzy dzierżą klucz do skarbca z prawdą i kluczem tym nie chcą się z Polakami podzielić. Dokładnie według starej dobrej zasady: „Mówisz partia – myślisz Lenin”. W naszym przypadku będzie to brzmieć: „Mówisz katastrofa gibraltarska – myślisz Churchill”; „Mówisz katastrofa gibraltarska – myślisz MI5/MI6”; „Mówisz katastrofa gibraltarska – myślisz RAF”; „Mówisz katastrofa gibraltarska – myślisz źli brytyjscy archiwiści tający różne dane” itp. A skąd nagle Brytyjczycy jak diabeł z kapelusza? Kto zdjął odpowiedzialność najpierw z Amerykanów i ich korporacji CAC, aby można było odpowiedzialność tę przypisywać wyłącznie jakimś mitycznym „Brytyjczykom”? Śmieszne to i amatorskie na tle nie wyjaśnionej (przynajmniej publicznie) serii katastrof samolotów LB-30.

Przypomnijmy sobie, ileż to razy amerykańska korporacja Consolidated zabierała publicznie głos na temat wszystkich nie wyjaśnionych do dziś katastrof jej samolotów LB-30, bo to jest jej psim obowiązkiem, jako że to jej konstrukcja bez wyraźnych powodów waliła się do ziemi? Że co proszę? Że ani razu? Że co proszę – że siedzi cicho przez ponad 60 lat i się śmieje, jak inni się żrą między sobą o jej samoloty? Aha.

No to teraz proszę spojrzeć, jak podświadomie, by nie powiedzieć, że już podprogowo, polski czytelnik daje się nabierać przez polską historyczną amatorszczyznę z dyżurnymi w niej „Brytyjczykami”. A jaka to komisja lotnicza stwierdziła, że Brytyjczycy są jedynymi mogącymi mieć coś do powiedzenia na temat śmierci naszego premiera? A jaka to komisja historyczna stwierdziła, że Brytyjczycy są jedynymi mogącymi mieć coś do powiedzenia na temat śmierci naszego premiera?

Tak się właśnie mści niskobudżetowa praca po łebkach polskich „historyków”. Praca ludzi bez kompetencji, bez pomysłu na swój zawód i kompletnie bez pieniędzy na jego uprawianie, a wszystko z publicznym przyzwoleniem i jeszcze z wydawaniem pieniędzy na twórczość takich „historyków”. A niby dlaczego Brytyjczycy mieliby tu mieć coś do powiedzenia jako jedyni, pierwsi i ostatni? Dlaczego tak ma być, bo to jakaś farsa? A ileż to katastrof swoich samolotów LB-30 wyjaśnili Amerykanie i ile wyników śledztw z tym związanych upublicznili? Żadnego. Wszystko do dziś jest skrywane najpierw przez Consolidated Aircraft Corporation (CAC), potem Convair Company, potem General Dynamics, potem McDonnell Douglas a dziś przez Boeinga. Nikomu nie zależy, i zależeć nie będzie, na godzeniu w prestiż takich potentatów przemysłu lotniczo-zbrojeniowego. Z drugiej strony nie ma odważnych do zmierzenia się z takimi gigantami korporacjonizmu zupełnie tak, jak gdyby już „na dzień dobry” Boeing straszył badaczy śmierci Sikorskiego armią prawników. Ani tego nie zrobi, bo Ameryka ma swoją ustawę o dostępie do informacji publicznej, ani nie wiadomo, jak Boeing się zachowa. A nuż odniesie się do sprawy z wielką życzliwością. Tylko kto tego z polskich autorów spróbował? Nikt.

A tymczasem fakty są takie:

1. Samolot generała Władysława Sikorskiego to Consolidated LB-30 Liberator Mk II z krótkiej serii o numerach ewidencyjnych RAF od AL503 do AL638.

2. Samolot AL503 zabija jednego z najwybitniejszych pilotów amerykańskich lat 30./40. i zarazem szefa pilotów doświadczalnych korporacji CAC, jak również zabija całe kierownictwo służb technicznych CAC ds. prób w locie. Śledztwo w sprawie katastrofy wlecze się przez dwa miesiące, a konkretne powody katastrofy nie zostają podane do publicznej wiadomości. Jakie było zdanie ś.p. szefa pilotów doświadczalnych CAC o LB-30 to dobrze wiadomo. Uważał go za produkt rzemieślniczo poprawny, ale nie wybitny i do wielu dalszych poprawek.

3. Samolot drugi w tej serii, AL504 premiera Winstona Churchilla, z czegoś w rodzaju brytyjskiej eskadry rządowej, wpada do morza w nie wyjaśnionych do dziś okolicznościach.

4. Samolot kolejny w tej serii i nie odległy od swoich feralnych poprzedników, AL523 premiera Władysława Sikorskiego, z czegoś w rodzaju brytyjskiej eskadry rządowej, wpada do morza w nie wyjaśnionych do dziś okolicznościach.

5. W krótkim odstępie czasu w trzech różnych miejscach świata spadły na ziemię trzy nowe samoloty LB-30, mało używane, eksploatowane w warunkach nie bojowych, używane z najwyższą kulturą techniczną, używane przez najwyższej klasy pilotów.


I to jest w tym momencie koniec dyskusji o śmierci gen. Sikorskiego, a kto wierzy w powyższe „zbiegi okoliczności” tego należy pozostawić z jego radosnym przeświadczeniem sam na sam. Na powyższym tle stwierdzić można jedynie, że wszystko, co do tej pory napisano o śmierci gen. Sikorskiego w Polsce jest totalną amatorszczyzną, bo nikt nawet się nie dotknął do źródeł problemu. A źródła są nie polityczne, nie spiskowe, nie polskie, nie brytyjskie, nie sowieckie, nie niemieckie, nie agenturalne, nie dywersyjne, nie haniebno-polsko-zdradzieckie i nie żadne inne sensacyjne, jak się roi w Polsce, ale są jak fizyka – czyli piękne swoją techniczną naturą, czyste w formie i obiektywne, a przy tym definiowalne i wymierne. Kto to w Polsce zbadał, aby móc dalej pleść te wszystkie androny o śmierci generała Władysława Sikorskiego, które z roku na roku dochodzą już do granicy obsceniczności, do granicu zaniku kultury wobec zwłok premiera?

Bezmiar polskiej pustki w publicystycznej ofercie na temat śmierci gen. Sikorskiego pokazują następujące fakty:

- kto z Polaków dotarł do raportu komisji powypadkowej ws. AL503?

- kto z Polaków szukał naocznych świadków tej katastrofy?

- kto z Polaków dotarł do rodziny i znajomych pilotów zabitego w AL503 szefa pilotów doświadczalnych CAC, aby porozmawiać z nimi o tym, jakie on miał zdanie o LB-30?

- kto z Polaków dotarł do rodziny i ludzi znających zabitego w AL503 szefa inżynierów pokładowych CAC, aby porozmawiać z nimi o tym, jakie on miał zdanie o LB-30?

- kto z Polaków dotarł do rodzin i/lub ludzi znających dwóch zabitych w AL503 mechaników pokładowych CAC, aby porozmawiać z nimi o tym, jakie oni mieli zdanie o LB-30 i co być może usłyszeli od wspomnianych powyżej dwóch swoich szefów na temat LB-30?

- kto z Polaków wystąpił do Boeinga, jako spadkobiercy CAC, o udostępnienie wszystkich danych na temat katastrofy AL503 oraz danych nt. wszystkich innych wypadków i katastrof LB-30, jak również wniosków powypadkowych dla konstruktorów samolotów rodziny B-24?


I to kończy dyskusję, czy raczej pseudodyskusję o śmierci gen. Sikorskiego, bo odpowiedzi na powyższe pytania wszyscy znamy. Gdy się nie ma kompletnie nic do powiedzenia o źródłach problemu, z jakim przychodzi się zmagać, to wówczas wypisuje się rozbudowane wątki o Gibraltarze, jako miejscu przeżartym agenturą całego świata, albo o polskich zdradach i sabotażach. Szwajcaria też była przeżarta niemiecką agenturą i co z tego? Gdy zestrzelono nad nią płk. Roberta L. Cardenasa to wszystkim zagrał na nosie i z tej paszczy lwa uciekł do Wielkiej Brytanii. Gdy nie ma co mądrego powiedzieć o katalogu niedoskonałości technicznych samolotów LB-30 i ich nie wyjaśnionych katastrofach na całym świecie to wówczas – jak we współczesnej Polsce – wszystkiemu winne są zdrady, spiski i agenci. Teczka, agent i spisek w Polsce zawsze dobre na wszystko.

I właśnie dlatego takiej publicystyce już dziękujemy.

Pozdrowienia :-)

G.
Napisano
Wszystko to jest bardzo ciekawe ale właściwie to ujawnione przez Brytyjczyków „rewelacje” dotyczą wydarzenia z 21 marca 1942 r. a nie katastrofy z 4 lipca 1943r. Od tego chyba zaczyna się ta dyskusja.
Ja bym chciał tylko zauważyć że Gazeta Wyborcza odkryła rewelacje, które już dawno były odkryte (a może się mylę, że ten fakt był znany i pomyliłem go z innym faktem???).
Napisano
Skrótowy (choć jak na obyczaje tego Forum przydługi - przepraszam)opis losów Liberatorów LB-30 ze strony http://home.att.net/~jbaugher2/b24_5.html (po angielsu niestety, ale nie powinno być chyba problemów ze zrozumieniem;):

AL503 crashed into San Diego Bay during acceptance flight, killing all aboard including Consolidated chief test pilot William Wheatley.

AL504 converted to *Commando*, VIP transport for the Prime Minister. Lost over Atlantic between Azores and Ottawa Mar 27, 1945. The Prime Minister was not onboard.

AL505 nosewheel collapsed on landing at Boscombe Down Aug 17 1942 and DBR

AL506 caught fire on approach due to bomb fouling doors and damaging fuel lines and crashlanded at Brindisi Sep 25, 1943

AL507 turned over to Britain Mar 25, 1943. To BOAS Aug 1, 1944 as G-AHYC. Bellylanded Heathfield Oct 2, 1946.

AL508 (7th BG, 11th BS) arrived in Java from Darwin via Pacific route Jan 26, 1942. Based at Jogia from Jan 27, 1942. Crashed at Essendon airfield May 18, 1942 on takeoff. Condemned May 15, 1943

AL509 nosewheel collapsed on landing at Aqir Aug 19, 1942 and DBR

AL510 to civil registry Sep 19, 1946 as G-AHZP. Crashed Speke, CofA Aug 12, 1946 during flight from London to Rekhavik with Iceland Airways

AL511 shot down by Bf 110, Tripoli, May 3, 1942

AL512 hit snowdrift on night takeoff and engine caught fire, Gander Dec 27, 1943

AL513 forcelanded on ferry flight 15 m N of Rota, Spain and destroyed by crew Dec 15, 1942

AL514 to Britain Mar 10, 1942. To BOAC as G-AGJP

AL515 arrived via Pacific Route via McDill Fl, Hamilton CA, Hickam Hi, Palmyra IS, Canton Is, Nausori (Fiji), Garbutt(Townsville Qld), Darwin (NT) to Malang, Java. Last LB30A out of Java on Mar 2, 1942 in 7 hour flight to Broome, landed, refuelled and flew on to RAAF Pearce before the Broome Raid the next day. Returned to Broome to evacuate survivors of Raid to RAAF Pearce. Left RAAF Pearce to RAAF Laverton Vic Mar 6, 1942 taking 8 Hours 20 mins. Surviving 3 Pacific based LB30A's were established into a flight within the 435th BS/19thBG at Garbutt, Townsville.
AL515 eventually went on to bigger things, but bellied in at Milne Bay airstrip on the Aug 20, 1942. Was stripped, but a week later was strafed by Japanese and destroyed on Aug 27, 1942. Condemned Aug 28, 1942

AL516 to BOAC as G-AZHP. Overshot landing and crashed in sea, Gibraltar Oct 31, 1942.

AL517 to Australia as VIP transport (Dawson Air Lines") Oct 26, 1944. Later G-AGKU with BOAC. LostDec 1947.

AL518 sold to Scottish Aviation for spares Sep 19, 1946

AL519 flew into hill after night takeoff 5 m SW of Ballykelly Nov 3, 1942

AL520 hit hill descending in cloud on ferry flight 120 mi ESE of Amman, Transjordan Dec 30, 1942

AL521 to USAAF. Lost in Japanese raid on Darwin, Australia Feb 19, 1942.

AL522 to BOAC as G-AHYD Oct 1, 1944

AL523 crashed on takeoff from RAF North Front Field, Gibraltar Jul 4, 1943, killing the exiled Polish Prime Minister General Wladyslaw Sikorski. Only the pilot survived. This crash is shrouded in mystery and intrigue. Throughout World War II Sikorski tried to organize the Polish Army and constantly negotiated with Churchill and Roosvelt to circumvent any appeasement deals between the Allies, Russia, and Germany which would come at Poland's expense. By this time, the Free Poles had found out about the Katyn Massacre, and thus terminated relations with the Soviet Union on April 26, 1943. As Sikorski was the most prestigious leader of the Polish exiles, his death was a severe setback to the Polish cause, and was certainly highly convenient for Stalin. It was in some ways also convenient for the western Allies, who were finding the Polish issue a stumbling-block in their efforts to preserve good relations with Stalin. This has given rise to persistent suggestions that Sikorski's death was not accidental. This has never been proved.

AL524 (c/n 22) to BOAC Jan 31, 1946 as G-AGTJ. To Qantas Mar 1946. To civil registry as VH-EAJ.SOC Nov 1950. Broken up at Mascot, NSW.

AL525 swung on takeoff, hit pile of stones and undercarriage leg collapsed, Lydda Nov 23, 1943. To maintenance as 4218M

AL526 MIA from flare dropping mission over Burma Apr 6, 1943

AL527 to USAAF. Wrecked near March Field, CA Jul 1, 1942 when crashed and burned after takeoff

AL528 to Britain Apr 3, 1942. To BOAC as G-AGEM. Crashed on landing in icing conditions, Charlottetown, PEI Feb 22, 1946

AL529 to Britain Mar 25, 1942. To BOAC as G-AHYE.

AL530 crashed May 31, 1944 and SOC

AL531 undercarriage jammed and crashlanded at Karachi Nov 4, 1942. Not repared and SOC Jun 2, 1943

AL532 to C-87 with USAAF. To RFC at Kingman Oct 5, 1946

AL533 to USAAF. Arrived at Darwin Jan 30, 1942, to Jogia, Java. w/o in combat when strafed and destroyed at Jogjiakarka Mar 1, 1942.

AL534 MIA at Benghazi Jul 23, 1942

AL535 to USAAF. Damaged by fighters and force landed on beach at small island of Greater Mesalembo Jan 18, 1942. Crew picked up by PBY Jan 25, 1942. First USAAF Liberator combat loss.

AL536 NFT Apr 27, 1944

AL537 (159 Sqdn) shot down by AAA near Tobruk Aug 24, 1942

AL538 overshot landing in bad visibility while trying to locate Lyneham, Clyffe Pypard Oct 18, 1942 and DBR.

AL539 to USAAF. Crashed Jun 8, 1943. Condemned Jun 9, 1943.

AL540 crashed Lydda Nov 18, 1943. NFD, SOC Jan 1, 1944

AL541 (c/n 39) to BOAC Oct 8, 1945 as G-AGTI. To Qantas Nov 29, 1945. To civil registry as VH-EAI. SOC Aug 4, 1950. Broken up at Mascot, NSW.

AL542 to Britain. Nosewheel collapsed in heavy landing at Heliopolis Jul 3, 1942. Not repaired.

AL543 to USAAF. Surveyed May 29, 1943

AL544 damaged by fighters near Toungoo and crashlanded at Chittagong Apr 19, 1943

AL545 caught fire in hangar at Lyneham May 7, 1944

AL546 wing collapsed after engine fire and crashed Race Farm, Lytchett Minster, Dorset Mar 24, 1942

AL547 (c/n 45) to BOAC as G-AGKU Jul 24, 1944. To Qantas Aug 14, 1944. Nosewheel collapsed on landing at Guildford, WA Oct 16, 1944. Broken up at Mascot, NSW Jun 1947.

AL548 MIA (Maleme) Oct 28, 1942

AL549 brakes failed while taxying and ran into ditch at Polebrook Apr 23, 1942 and DBR

AL550 ditched off Sharjah Sep 8, 1944

AL551 SOC Apr 26, 1945

AL552 undercarriage collapsed in heavy landing at night, Fayid Jul 2, 1942. Later to BOAC as G-AHZR, and later F-OASS.

AL553 SOC Jul 31, 1942

AL554 ran out of fuel on return from Tobruk and forcelanded in sand dunes in Palestine Jul 19, 1942

AL555 SOC Apr 26, 1945

AL556 hit obstruction on landing and undercarriage collapsed at Thruxton Jan 26, 1942

AL557 to 224 Sqdn, then 120 Sqdn, then 1445Flt, then 159 Sqdn. Later G-AGZI with BOAC and Scottish Aviation. Later SX-DAA *Maid of Athens* with Hellenic Airways. Later with Morris-Knudson as N9981F, then N68735, then N92MK. Crashed at Kalikat Creek, Alaska in 1958. Planned recovery by Alaska Aviation Heritage Museum.

AL558

AL559

AL560 sold to Scottish Aviation for spares Sep 19, 1946. Also listed as crashing after engine failure Aug 12, 1943 at Salbani

AL561

AL562

AL563 sold to Scottish Aviation for spares Sep 19, 1946

AL564 undercarriage failed during night landing with 178 Sqdn. Tire burst on landing Apr 15, 1943 and undercarriage collapsed.

AL565 MIA Bari Apr 27, 1943.

AL566 flew first Liberator bombing mission Jan 10, 1942. Shot dow by AAA Benghazi Jul 15, 1942.

AL567 to USAAF. Destroyed on ground by strafing attack on Jogiakarta Feb 22, 1942.

AL568 to USAAF. To RFC at Walnut Ridge Jan 13, 1946.

AL569 w/o Nov 1941 in landing when ran into drainage ditch.

AL570 to USAAF. To RFC at Walnut Ridge Jan 9, 1946

AL571 to BOAC as G-AGZH

AL572 to USAAF. Hit by bomb in hangar Jogiakarta Mar 1, 1942.

AL573 wrecked Jan 1, 1942 at MacDill Field when gear unlocked during landing rollout. Repaired. Became transport in Australia as VHCBM. To RFC at Walnut Ridge Jan 17, 1946.

AL574 to RFC at Walnut Ridge Jan 15, 1946. Also have this one as crashlanding with No 108 Squadron at Fayid, Egypt Feb 22, 1942.

AL575 to USAAF. Landing gear would not extend, crew bailed out Jan 2, 1942, San Diego, CA

AL576 to USAAF. Arrived via Africa Jan 12, 1942 at Malang, Java. Later forced landed at Makassar, Jan 7, 1942. crew picked up by US Navy PBY and returned to Malang, Java.


AL577 flew into high ground in bad weather, Jenkinstown, Eire Jun 16, 1942


AL578 SOC May 30, 1946


AL579 sold Sep 19, 1946

AL580 sold Sep 19, 1946

AL581 damaged in India Mar 22,1943, and SOC.

AL582 undershot landing, swung and undercarriage collapsed 2 m S of Ghemines Jun 1, 1943 and DBR

AL583 to USAAF. To RFC at Walnut Ridge Jan 15, 1946. To civil registry as NL4674N, later RX-102.

AL584 flew into mountain on flight in snowstorm, Atun, France Nov 14, 1944. 11 killed.

AL585 sold Sep 19, 1946

AL586 to USAAF. To RFC at Kingman Jan 9, 1946

AL587 missing between Gibraltar and Lyneham Mar 23, 1943.

AL588 lost tail unit in turn and crashed 1/2 m E of Marston Moor Aug 5, 1942

AL589 off inventory by Feb 1, 1944. Also reported lost on raid from Midway to Wake Island Jun 7, 1942. MACR 600. General Clarence L. Tinker was on board.

AL590 to Britain Jul 20, 1942. Ran sort of fuel and belly landed in bad weather near Cazes, Morocco Dec 8, 1943

AL591 to BOAC. Ran out of fuel and crashlanded 10 mi NE of Gander Feb 9, 1943.

AL592 wrecked May 8, 1942 at Westover AAF, MA, repaired. To Britain as G-AYHF May 4, 1942.

AL593 to Britain Jan Nov 22, 1942. Returned to US Jan 24, 1945. Returned to Britain Jan 18, 1946.

AL594 to RFC at Kingman Oct 8, 1946

AL595 to Britain Apr 20, 1942. Flew into ground on night approach 1/2 m SE of Lyneham Nov 6, 1942.

AL596 to USAAF. Wrecked at Westover Field Jan 31, 1943, converted to ground training aircraft Feb 5, 1943.

AL597 to BOAC Mar 23, 1944, for spares source

AL598 to USAAF. to RFC at Kingman Oct 6, 1946

AL599 to Britain Apr 19, 1942. Sold Sep 19, 1946

AL600 to Britain Apr 20, 1942. SOC Nov 8, 1943
AL601 to USAAF. Crashed into hill Jun 4, 1942, Hamilton Field, CA. 14 on board killed.

AL602 to USAAF. Wrecked at Kodiak, Alaska May 22, 1942 when overshot landing and fell into ravine.

AL603 to Britain Apr 21, 1942. To BOAC Aug 8, 1944 as G-AHYG

AL604 to USAAF. Exploded in midair north of Rio Hato AB, Canal Zone Jun 15, 1943. 2 killed, 3 parachuted to safety.

AL605 to USAAF. Wrecked in landing accident Jun 17, 1943, Rio Hato AB, Canal Zone when landing gear collapsed.

AL606 to USAAF. Ditched between Palmyra and Canton Islands Jan 31, 1942. Only 2 survived. Condemned Oct 31, 1944.
AL607 wrecked 5 mi S of Hanna, WY, SOC Jun 27, 1942.
AL608 to USAAF. Used to evacuate General Wavell to Ceylon Feb 26, 1942. Condemned Oct 31, 1944

AL609 to USAAF. Destroyed in strafing attack Mar 1, 1942.

AL610 to Britain Apr 28, 1942. Used as spares, then rebuilt as transport for CVAC.

AL611 to USAAF. Salvaged Jul 31, 1945

AL612 to USAAF. Damaged Jan 12, 1942, broken left wing on landing. Salvaged for parts at Malang. Destroyed in strafing attack Feb 27, 1942.

AL613 to USAAF. To RFC at Kingman Jan 9, 1946

AL614 to Britain May 8, 1942.

AL615 to USAAF. Condemned Oct 7, 1944. AL616 to Britain Apr 22, 1942. Wrecked the same day at Montreal, Canada but repaired.

AL617 to USAAF. Salvaged Jul 31, 1945

AL618 to USAAF. Wrecked Panama Apr 9, 1943, SOC May 6, 1943.

AL619 (c/n 117) to Britain Apr 22, 1942. To BOAC May 15, 1944 as G-AGKT. To Qantas Jun 3, 1944. Inaugurated Liberator service from Perth to Colombo Jun 17, 1944. Broken up at Mascot, NSW Jun 1947.

AL620 to Britain Apr 22, 1942. Missing (Tripoli) Jan 16, 1943

AL621 to USAAF. Wrecked at Tucson, AZ during force landing and hit a house Dec 23, 1942. Surveyed Jan 1, 1943.

AL622 to USAAF. Condemned at Kodiak Oct 30, 1943.

AL623 to USAAF. Wrecked in landing in Carribean Dec 13, 1942.

AL624 to Britain Apr 22, 1942. Flew into hill in cloud, Millfore, Kirkcudbright Sep 14, 1942

AL625 to Britain Apr 21, 1942. To BOAC Dec 31, 1944

AL626 to USAAF. Wrecked Mar 29, 1942 at Patterson AAF, OH when nosewheel collapsed, but repaired. SOC as worn out by Dec 31, 1945.

AL627 to Britain May 8, 1942. to BOAC as G-AHYJ.

AL628 to USAAF as C-87. To RFC at Walnut Ridge Feb 1, 1946

AL629 to USAAF. Condemned Oct 7, 1944, Salanis, Ecuador.

AL630 to Britain Apr 22, 1942.

AL631 to USAAF. Wrecked on beach at Buenaventura, Columbia Apr 14, 1942. SOC Jun 10, 1942.

AL632 to USAAF. To RFC at Kingman, AZ Jan 12, 1946.

AL633 to USAAF. Condemned in Hawaii sometime in 1945.

AL634 to USAAF. Wrecked in landing accident Dec 31, 1942.

AL635 to Britain

AL636 to Britain Apr 27, 1942. SOC Jan 7, 1944

AL637 to USAAF. Converted to C-87. To RFC at Cincinatti, OH Jan 31, 1946

AL638 to Britain Apr 20, 1942. Missing (Naples) Mar 5, 1943

AL639 to USAAF, converted to C-87. To RFC at Cincinatti, OH Jan 10, 1946

AL640 to USAAF, converted to C-87. Salvaged as C-87 Nov 3, 1945

AL641 to USAAF. To RFC as C-87 Walnut Ridge, Ark Jan 7, 1946

AL642/AL646 not built

AL647 SOC Feb 15, 1946. Not sure if this one ever got built.

AL648/AL667 not built

Można przeczytać, przeanalizować i wyciągnać wnioski. Jakie? Cóż wedle uznania wnioski te wyciągających :-)

Pozdrawiam, Darda
Napisano
Darda napisał:
Można przeczytać, przeanalizować i wyciągnać wnioski. Jakie? Cóż wedle uznania wnioski te wyciągających :-)
-----------------------------------------------------------




Kawał dobrej roboty i porażającej w swojej wymowie.

Jeśli dodamy do tego LB-30B, AM913, który zabił sztab brygadiera Dykesa, jak również jeśli dodamy podobne zestawienie dla całej serii AM to wnioski już nie skrzeczą, ale wprost wyją i paraliżują.

Ale tak właśnie jest w lotnictwie, gdy się nie pilnuje spraw, a samolot powstaje w zasadzie nie wiadomo dla kogo i nie wiadomo pod czyje wymagania techniczne. Na dobrą sprawę nikt nigdy solidnie LB-30 nie doglądał na żadnym etapie produkcji, a dramat dodatkowy tego wszystkiego jest taki, że to ten unikatowy przypadek w Stanach Zjednoczonych, gdy jest to samolot wyjęty spod jurysdykcji USAAF przed eksportem. I widać bardzo dobrze, jak ten unikatowy przypadek się zemścił. Francuzi już LB-30 nie doglądali pod kątem swoich WT, bo im państwo zniknęło z powierzchni ziemi i nie było już żadnych Armée de l'Air do odbioru LB-30. Brytjczycy wzięli „toto” w ciemno, bo musieli, bo w ich dramatycznej sytuacji nie było możliwości wybrzydzania. Przez system kontroli techniczej USAAF nigdy „toto” nie przeszło, jak wszystkie inne samoloty (bo LB-30 nie objęła Ustawa Lend-Lease) i tak sobie „toto” beztrosko dojechało w zasadzie doglądane tylko przez CAC w ramach troski o własną reputację, ale to jest w lotnictwie o wiele za mało, bo firmy nie robią samolotów wojskowych sobie, tylko konkretnym odbiorcom z konkretnymi WT i z konkretnymi komisjami technicznymi pilnującymi produkcji na każdym etapie. Wszystkiego tego zabrakło w LB-30.

Dlatego każde polskie śledztwo w sprawie śmierci gen. Sikorskiego musi, po prostu musi się rozpoczynać w San Diego, a tymczasem jak w najgorszym historycznym kabarecie rozpoczyna się w jakichś pokojach hotelowych Gibraltaru. I tylko polski czytelnik musi jeszcze za to wszystko płacić. Gdzie leży granica nieodpowiedzialności polskich „publicystów historycznych”?

Czy naprawdę takie rzeczy trzeba ludziom pisać i tłumaczyć na forach internetowych, bo nikt tego uczciwie w Polsce nie napisze, nawet jeśli go nie stać na, powiedzmy, półroczny pobyt w Stanach Zjednoczonych i badania tamże? Oto Polska właśnie. :-(

Dzięki Darda za świetną robotę. Żeby tu przytoczyć wszystkie przebogate wady C-87, jako pochodnego LB-30 to i tak niebawem przeczytasz kolejną publikację „historyczną” z pakowaniem zwłok gen. Sikorskiego do kufra i wleczeniem do samolotu jego pompowanej lalki.


Pozdrowienia :-)

G.
Napisano
Półroczny pobyt w USA i badanie - Dobre Grzegorzu Czwartosz. Tylko kogo młodego piszącego pracę dyplomową albo publikację tuż po studiach na to stać w Polsce ???


Niestety, domniemania, wróżka, medium, kabała tańsze od od półrocznego pobytu w USA.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie