Skocz do zawartości

Odtwarzanie oficera - rekonstrukcja historyczna


Rekomendowane odpowiedzi

oficera cechowal w 2 rp honor i to on byl jego jakimś motorem napedowym dziś nawet we spułczesnym wojsku trudno o honorowych oficerow (bez obrazy bla oficerów )ale tak jest mało zostało naprawdę honorowych oficerow
a reko to już temat rzeka niekórzy poprosyu ubierają mundór oficera bo chcą spełnic niespełnione marzenia a inni chcą odtważać swoich przodków jeszcze inni spelniają ambicje ale są naprawdęe są oficerowie prawdziwi przykład ROTMISTRZ z wrzesnia 39 prawdziwy oficer 2 RP
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 60
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
No, z tymi oficerami II RP to też różnie we Wrześniu bywało,....jedni generałowie potrafili prowadzić ataki osobiście z bronią żołnierzy szeregowych w ręku
[Kleeberg, Wład, Bołtuć], inni niestety za walizeczkę.......

I na tym forum była o tym mowa.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Wątek bardzo ciekawy i chwilowo obumarł, więc ja dla relaksu oderwę się do swojej roboty i skreślę tu kilka słów.

Osobiście jestem przeciwny temu, by ktoś rekonstruował oficera II RP nie mając ku temu ani predyspozycji psychicznych, ani mentalnych, ani nie ma żadnego doświadczenia z wojskiem, czy w ogóle jakąkolwiek bronią, pomijając nóż kuchenny czy jakiś inny moździerz do masła. Rekonstrukcja postaci oficera WP II RP to moim zdaniem szczególne i wyjątkowe wyzwanie.

Osobiście razi mnie postawa niektórych rekonstruktorów-oficerów, to rzeczywiście podręcznikowe przykłady megalomanii. W domu najczęściej pantoflarze, po powrocie z rekonstrukcji bitwy zabawiają żony albo koleżanki w pracy (lub kolegów jak ktoś ma inne preferencje) wielorybniczymi opowieściami o tem, jak to dowodzili na szczeblu armii i gdyby tak w 1939 r. dowodzili generałowie jak oni, to może nasza kontrofensywa zagrażałaby nie tylko Berlinowi, czy Paryżowi, ale może nawet Nowemu Jorkowi? Pomijam żandarmów" z Bzury 2005 - przerost formy nad treścią, zero komentarza. Ale to też przykład tego jak to odbija w mózgownicy, gdy się szaty niegodne własnej osoby zakłada.
I jeśli ktoś kto jest w zwykłym codziennym życiu nikim, i to dosłownie, nic sobą specjalnego nie reprezentuje, nie jest dżentelmenem, nie reprezentuje wysokiego poziomu kultury, nie osiagnął nic; jeśli w wojsku w ogóle był, to co najwyżej skrobał kartofle albo pilnował magazynów wybrakowanych łóżek polowych na zadupiu; skończył zawodówkę po 8 latach, handluje autami, radiami, sterydami, czy czymkolwiek innym o wątpliwym pochodzeniu (więc kasa jest w portfelu na rekonstrukcje), i ktoś taki zakładać by chciał mundur oficera WP II RP to jest to oczywista pomyłka, grzech, ignorancja i farsa. I nie dziwię się, że tacy czy podobni osobnicy narażeni są na ostracyzm ze strony grh. Ze o wystawieniu na pośmiewisko nie wspomnę. Na szczęście takich pseudrekonstruktorów jest niewielu i raczej nie po stronie polskiej.

Powoli kompletuję wyposażenie piechura - materiał jest, mundur pewnie będzie z niego w przyszłym roku. W kolejnej Bitwie o Fort" będę jako zwykły strzelec gdzieś na polu walki czołgał się na pozycje z meldunkiem, strzelał, słuchał rozkazów przełożonych, dostawał od nich OPR itd. W planach dalszych chciałem też rekonstruować przedwojennego mata, jako że nasz Fort" bez postaci dowódcy mata Rygielskiego to jak wiejskie wesele bez burdy. Jak akurat będę chodził w mundurze piechura, to ktoś może będzie Rygielskim" co by mundur w szafie nie wisiał, kiedy będziemy bić się znowu na przedpolu Fortu"? Ale że polskiego piechura trudno w Polsce zrekonstruować, to już marynarza jeszcze trudniej. Takie czasy, że w tydzień można nie ruszając d. z domu umundurować i uzbroić się za SSmana każdego stopnia, a żeby zrekonstruować polskiego żołnierza to i czasem roku mało. Więc zobaczymy czy sił i środków na to starczy.
Piszę o tym wszystkim też dlatego, bo sam nie jestem bez winy". Mimo, że rozpocząłem kompletowanie wyposażenia piechura WP II RP, to - czy się to komuś podoba, czy nie (a jak dotychczas to się wielu rekonstruktorom raczej nie podoba, bo pewnie zapamiętali tych różnych oficerów" z Bzury czy skądkolwiek indziej, trauma zostaje) - to również, uwaga, będę rekonstruował oficera. I nie po to, by zadawać szyku, albo wydawać rozkazy, opieprzać niższych stopniem, żądać oddawania honorów, dowodzić kilkoma drużynami na raz np. na Mechelinkach, Bzurze, czy na Westerplatte. Powziąłem sobie już ten zamiar jakiś dłuższy czas temu. Żeby niektórych bardziej podkur***ić :) to od razu powiem, że chodzi o rekonstrukcję oficera w stopniu kapitana! :) I nie chodzi tu o ezosobową" rekonstrukcję. Ci co na mnie złorzeczą, gdy słyszą że chcę rekonstruować oficera, nie chcą już dalej słuchać dlaczego i po chcę to zrobić. Od razu jestem na marginesie i indeksie braci rekonstruktorskiej.
W grudniu zeszłego roku minęła 100 rocznica urodzin kpt. Mieczysława Słabego, lekarza z W-tte (po wojnie w stopniu majora). To jedna z najpiękniejszych, a jednocześnie najtragiczniejszych postaci Kampanii 1939 r. I to jest właśnie żołnierz, którego chciałem rekonstruować. Gdyby Słaby był na Wtte w stopniu chorążego, czy podporucznika, to rekonstruowałbym podoficera chor. Słabego lub oficera ppor. Słabego. Dla mnie stopień w tym wypadku nie gra żadnej roli. Rzecz dotyczy osoby - Mieczysława Słabego, a nie jego szarży. Na Wtte kpt. Słaby w czasie obrony był nieangażowany w żadne działania niezwiązane z pomocą medyczną. Idąc do niewoli wybrał stalag, nie oflag, by być bliżej zwykłych żołnierzy i im pomagać. Niemcy się zgodzili. Do regulaminów wojskowych miał stosunek, rzekłbym, luźny. Rogatywka na bakier, ręce w kieszeniach :) Zakatowany po wojnie w 1948 r. przez oprawców i katów z UB, zapomniany przez historię. Długo by tu pisać o nim, może kiedyś w odrębnym wątku. Może nie będę chodził w tym mundurze na Wtte, może po skompletowaniu i zrekonstruowaniu detali będzie eksponowany w Forcie" na Westerplatte? A może zrobimy na polu walki Bitwy o Fort" jakieś atelier" – rekonstrukcję jadalni w suterenie koszar, która służyła jako punkt opatrunkowy? Dla widzów dodatkowa atrakcja. Zobaczymy.
Coś tam o wojsku wiem bardziej lub mniej, nie tylko z procy i skoblówki strzelałem, parę gnatów sobie połamałem, gdzieś tam byłem, jakieś choróbska się przywiozło, gdzieś skakałem, gdzieś nurkowałem, ktoś do mnie parę razy strzelał i nie trafił. Raczej się nie nudziłem :) Czy mnie to upoważnia by rekonstruować postać oficera WP II RP? Oczywiście, że nie. Bo rekonstruktor – przedwojenny oficer to musi być też gentelmen, człowiek z klasą, taki który i bez munduru umie się godnie zachować na codzień. Pisał i rysował o tym kiedyś śp. Szymon Kobyliński w Raport – wto". To nie sztuka przez 1 dzień trzaskać oficerkami, a potem lać się z kuplami kibolami na stadionie, czy hajlować na trybunach, tłuc żonę, skopać dzieciaka bo płacze, rysować szyby w tramwajach czy na klatce, pokazywać faki przez szybę do babci (bo za wolno szła przez ulicę). Taki rekonstruktor-oficer musi pewne rzeczy wynieść z domu, wypić z mlekiem matki, obcować w tradycjach patriotycznych od dziecka i je szanować, kultywować tradycje rodzinne, pasjonować się historią Polski i wiedzieć co to znaczy Ojczyzna. I te rzeczy reprezentować na co dzień, a nie tylko wtedy gdy nosi mundur rekonstruktora. Więc skoro sam wyznaczam sobie takie obostrzenia, to myślę, że na to by przy specjalnych wyjątkowych dniach, kilka razy w roku założyć mundur oficerski tylko na Wtte - by przypomnieć postać kogoś takiego jak kpt. Słaby - zasługuję choć w minimalnym stopniu. Jakie to specjalne wyjątkowe okazje mogłyby być? Na Wtte jest ich kilka. Od razu zaznaczam, że nie wyobrażam siebie w takiej sytuacji, kiedy to miałbym w mundurze oficerskim stanąć obok westerplatczyka kpt. Stopińskiego, którego godnie z GRH 2.MPS powitaliśmy 1 września na Westerplatte. Sytuacja byłaby dla mnie więcej niż niezręczna. A przy tej okazji warto wspomnieć, że kpt. Stopiński od chłopaków z 2.MPS nie mógł oczu oderwać i chciał z nimi spędzić jak najwięcej czasu (że miał takich, a nie innych opiekunów, to poza parkingiem, WC i cmentarzykiem, na Wtte więcej 1 września nie dane mu było więcej zobaczyć – a chciał odwiedzić całe Wtte tego dnia, zdrowie i kondycja dopisała...). I warto też wspomnieć jego słowa: - Chłopcy wyglądają tak samo jak my w 1939 r., wyglądają na piątkę"! Ale żeby dać im dziesiątkę" to bym musiał zobaczyć jak się zachowują w polu. Chłopaki dziesiątkę" zarobili następnego dnia, jak wszyscy inni rekonstruktorzy, którzy dzielni bili się w „Bitwie o Fort”. No, ale niestety tego już kpt. Stopiński nie mógł zobaczyć, bo mu nie pozwolono.

Rekonstrukcja musi być pełną gębą. Chwalę tych, którzy dbają o najmniejszy szczegół: okulary jak z epoki, czy odpowiednia fryzura. Cenię ich za to, że tłumaczą się z tych detali, które nie są jeszcze jak z „epoki”, że np. nie taki odcień khaki, że np. brak ładownicy do rkm. Czar niekiedy pryska, kiedy po walce hełm już w ręce, a na głowie Jimi Hendrix niestety! :) A jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach. I tak samo z wiedzą o regulaminach i instrukcjach. Albo jest się malowaną lalą i ubiera się na godzinę, by pokazać się do cyfrówki kolegi, broń Boże się nie spocić, munduru i trzewików nie zabrudzić - albo się jest rekonstruktorem z prawdziwego zdarzenia. Wszystkiego można się nauczyć, ale też i trzeba pokazać, że chce się czegoś nauczyć, jak choćby obsługi broni, bo to widać. Widać palce na spuście podczas zmiany magazynka, sposób obsługi, trzymania broni, celowania itd, itd. Ale ludzie się uczą, to też widać. Jak ktoś tylko wyjaśni, nie mądrzy się (bo ja wiem lepiej, ale nie powiem itp.) efekty widać od razu, bo widać też, że większość rekonstruktorów WP II RP robi to na serio i z godnością.
Chwalę sobie chłopaków z GRH LOW, którzy wielokrotnie udowodnili, że są oficerami z wysoką klasą zarówno w swoich (służbowych) oficerskich mundurach, jak i cywilnym ubraniu, że o rekonstruktorskich mundurach nie wspomnę. A mimo to odtwarzają zwykłych szeregowców. Dla mnie to rekonstruktorzy pełną gębą ze wszystkimi pozytywnymi walorami, także tymi, że z wojskiem obcują na co dzień. Dla mnie GRH LOW to mocarze sami w sobie. Niskie pokłony ode mnie panowie. I jeszcze Tomek Sarna" z Cytadeli. Tomek, też krótko: chylę czoła za to co już zrobiłeś i co robisz. To wzorce do naśladowania dla innych.
Nie dziwota, że w ogóle jest niechęć do kadry oficerskiej jakiejkolwiek. Bo jak ktoś z armii zapamiętał sobie swoich oficerów, to takie negatywne nastawienie zostaje na zawsze. A nie da się ukryć, że we współczesnym WP oficerów z klasą jest niewielu. Sam znam na palcach jednej ręki policzyć takich, którzy zachowują i reprezentują się jak przedwojenny oficer. I co się okazuje po bliższym poznaniu? To są ludzie, którzy wynieśli pewne wartości z domu, gdzie jest tradycja i pamięć, poszanowanie właśnie dla tradycji i wartości patriotycznych. A niestety spora część współczesnej kadry oficerskiej WP to brzuchaci, bladzi, z zadyszką, z kłakami nieumytych i niestrzyżonych od dawna włosów jegomości, którzy stopień oficerski dostali jeszcze w czasach Układu Warszawskiego i tak naprawdę to nie zasługiwaliby nawet na to, by nosić mundur strażaka ochotniczej straży pożarnej przy obsłudze motopompy w czasie zabezpieczania ppoż festynu ludowego w Kostomłotach.
Jakoś na dniach leciał po nocy film Od D-Day do Berlina" czy coś podobnego. Jako aktorzy występowało kilka grh pewnikiem z Anglii. I co z tego, że pikne wojsko, mundury i broń, jak widać, że to niedzielne wojsko. Włosy to już bez komentarza, bo będę się powtarzał (może nie Hendrixy, ale Rick Astley z 20 lat temu na pewno), karabin traktowany nie jak broń, która może zabić, tylko ładny dodatek do munduru, wyraźnie widoczny niewojskowy dryl, bardziej odpowiada im dyskoteka niż pół dnia na polnej drodze w kurzu za czołgiem. Ot, tak wyskoczyć na weekend, porobić fotki, dać się sfilmować.
Uwielbiam scenę z Parszywej Dwunastki" jak generał" Donald Sutherland przechodzi wzdłuż reprezentacyjnej kompanii 101DPD. Idąc niedbale, w pomiętolonym mundurze polowym, nieogolony, żując gumę mówi: „Ładni, bardzo ładni, ale czy umieją walczyć?”. I taka jest przeważnie prawda o niektórych rekonstruktorach. Ładni w mundurach, wyprostowani na baczność, ale kondycja słaba, o obsłudze broni pojęcie przeważnie żadne, bo i okazji poza strzelnicą w wesołym miasteczku nie było, okazji by zgłodnieć nie było, a jak nawet to i tak po paru godzinach pizza i pepsi z lodówki, laczki, pilot i telewizorek. A ubrać się tak w jakieś łachy z demobilu, potopić się w bagienku, przejśc Puszczę Notecką ze wschodu na zachód w tydzień albo spłynąć tratwą po Noteci, stracić sadełko na mięśniu piwnym w siłowni, pobiegać co wieczór po osiedlu, zaliczyć jakiś rajd na orientację, jakiś kurs np. płetwonurka, spadochronowy. I nie o to chodzi by być zaraz komandosem, żeby być jakimś paramilitarnym oddziałem, ale by ten co nosi mundur był godny tego munduru, zwłaszcza jeśli jest to mundur polskiego żołnierza, obojętnie czy szeregowca, podoficera czy oficera. Jakiś spryt wojskowy też trzeba mieć w sobie (lub w ogóle być facetem, co choć wie którą stronę gwóźdź się wbija), albo ten spryt nabyć. Ale tego przed telewizorem albo komputerem się nie da zrobić. Bo jeśli ktoś chce być rekonstruktorem, a MON to nawet by go nie chciał nawet 5 metrowym kijem ruszać, to naprawdę musi stanąć na głowie i pokazać, że może polskiego żołnierza (a może i jakiegokolwiek innego) rekonstruować, nie tylko poprzez encyklopedyczną wiedzę na temat przedwojennych regulaminów, czy teoretyczną wiedzę nt. obsługi armaty 02/26. A nie, że w zadyszkę jegomość wpada po zejściu do piwnicy po kartofle, platfus nie pozwala stać w miejscu dłużej, krzyknąć nie można na niego bo bezstresowo wychowany - może dostać padaczki, skaleczenie od kolca róży równa się natychmiastowy wyjazd do ambulatorium. I taki ktoś jest rekonstruktorem? A potem telefon od rodziców do szefa grh, że zakatował dziecko na półgodzinnym pobycie w mundurze w parku miejskim, albo od żony, że z męża zrobił inwalidę, bo paznokcia złamał albo ma pęcherz na uchu (bo hełm ocierał).
Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte będzie chciało w najbliższej przyszłości utworzyć oddział rekonstrukcji historycznej Załogi Westerplatte. Takie przymiarki do tego już były wcześniej, ludzie maile piszą, zainteresowanie jest, w Forcie" wojsko (Załoga Westerplatte) być musi. I bardzo bym chciał, żeby to nie było takie niedzielne wojsko, tylko paru łebskich facetów z jajami :D Swoje powody rekonstruowania postaci kpt. Słabego przedstawiłem i czy się to komuś podoba czy nie, plan swój w życie wdrażam. Będę wdzięczny też za wszelkie uwagi merytoryczne.

No i tak na koniec już zupełnie. Jak sobie przypomnę, że kiedyś ktoś na tym forum ogłosił, że zakłada grupę rekonstrukcji historycznej, rany boskie i o zgrozo, SS-Heimwehr Danzig (!) i szuka chętnych, to może już lepiej niech ktoś się bawi w niedzielnego polskiego oficera niż ma na poważnie rekonstruować gdańskiego elektryka (nie mylić z b. Prezydentem RP) :) Zresztą takie to wszystko porąbane jest na tym łez padole, że zdziwienie mnie nie ogarnie jak usłyszę, że ktoś będzie rekonstruował postać Gunthera GraSSa z okresu jego służby, co to na niej nie strzelał, nic nie widział, nic nie słyszał, a że był w Waffen-SS to się po wojnie od kolegi z podwórka dowiedział.
Sorry, że może nie od razu odpiszę jakby ktoś miał do mnie jakieś uwagi. Wydawca ściga, kupa roboty jeszcze przed mną, internet to straszny złodziej czasu. Zresztą co miałem do powiedzenia, przeczytałem" – cytując Nikodema Dyzmę i jego cytatem też zakończę: Rząd zrobił jak chciał, a co z tego będzie – zobaczymy" :) Pozdrawiam. wachmistrz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...
Panie Podhorski vel Wachmistrz moze zamiast tracić czas na pisanie przez kilka godzin takich elaboratów - choc nie ukrywam , ze miejscami godnych poważania, moze bedzie pan w stanie wreszcie złożyc przynajmniej dwu - trzy zdaniowe oświadczenie dla prasy w temacie Czołgu , który stoi na Westerplatte i w związku z którym Pańskie mataczenie całkowicie podrywa Pańską wiarygodnośc i powoduje , ze powazni ludzie , nie bardzo chcą słuchac pańskich dywagacji... POkaż Pan , czynami jakie jest Pańskie podejście - już kilka redakcji domaga sie od Pana zajęcia stanowiska , a Pan jedynie piszesz i piszecz ... o sprawach, którzy wszyscy poważni ludzie w tym gronie rozumieja bez słów
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrobiło się poważnie - ale pozwolę sobie przełamać serwis i zacząć z innej beczki.

Zagadnienie pokrewne do stopni oficerskich w rekonstrukcji. Otóż cenzus.

Przyjęło się w rekonstrukcji obszywać sznureczkiem cenzusowym pagony w zgodzie z przedwojenną zasadą - kiedy obszywający jest posiadaczem matury.

Otóż głowię się, czy nie byłoby w dobrym tonie zmodyfikowac nieco tę zasadę. Warunki dziś się zmieniły i dziś matura to nie to samo, co przed wojną - wtedy to ho, ho - kawał wykształecenia, a dziś dostępność do edukacji i obniżenie wymagań powodują, że maturę ma dziś prawie każdy maciborek. Może zastosować ucieczkę do przodu" i jako podstawę do obszywania się cenzusowym sznureczkiem przyjąć posiadanie tytułu magistra? Zbliżyliśmy się trochę do przedwojennych proporcji posiadania ich przez niższe szarże...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do odkrywca7 i innych poważnych ludzi" prowadzących matactwa" w sprawie czołgu z Wtte :)
Jeszcze jakoś żadna redakcja się do mnie nie zgłosiła i ie domagała się zajęcia stanowiska" :) A dalszych losach czołgu zadecydował właściwy urząd, czyli Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w osobie pomorskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków, o czym już prasa wielokrotnie pisała, wskazując także miejsce, gdzie czołg trafi. Jak kogoś to boli, to może się odwołać pisząc do WUOZ, albo nawet do MKiDN.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja z tej i nieco z innej beczki:
Może należałoby przywrócić POS? Bo jak widzę kogoś na rekonstrukcji kto zadyszki dostaje od noszenia mausera, a ma przypiętą POS, to sobie wzdycham myśląc, jak to drzewiej się trzeba było natrudzić, żeby ją zdobyć. Może dla rekonstruktorów warto by przywrócić sprawdziany na POS?... Uważam, że fajny motywator do tego by być sprawniejszym, silniejszym etc. Z korzyścią dla rekonstrukcji i własnego zdrowia. Pozdrawiam. wachmistrz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ej, stopnie to jednak inna para kaloszy. Chyba jednak lepiej się sprawdza system powoływania oficera wewnątrz grupy z uwzględnieniem jego cech wizualnych i charakterologicznych (przez wszystkich szanowany, zdolny organizator, stworzony do kierowania zespołem itd., że użyję terminologii firmowej") Obserwacja wskazuje, że w większości grup ten system działa.
Przyznawanie stopni oficerskich jako odzwierciedlenie jakichś cywilnych" uprawnień może wprowadzić w środowisko rekonstrukcji to akurat, co najmniej udane w organizacji armii. Casus podporucznika Duba (tego ze Szwejka, gdyby kto nie kojarzył) jest wciąż żywy i bardzo pouczający. Bo wyobraźmy sobie sytuację, że przychodzę do jakiejś prężnie działającej i zgranej GRH prowadzonej , dajmy na to, przez sierżanta, gdzie zgadzają się mnie wziąć jako rekruta, a ja po pięciu minutach wyciągam dyplom i proszę o oddanie dowództwa...

Co innego cenzus - profitu z niego wyraźnego nie ma, a więc i nie grożą nadużycia, za to dzięki pojawianiu się obszywanych pagonów buduje się klimat i egzotyka amtych czasów", głównie wizualnie. Tyle, że aby egzotyka pozostała egzotyką, cenzus nie może się spospolitować - stąd pomysł podniesienia poprzeczki.

Tak to widzę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W odniesieniu do wypowiedzi vel Wachmistrza :

31 stycznia 2007 roku odbyło się spotkanie Komisji ds. Pomników i Tablic przy Biurze Prezydenta ds. Kultury, Sportu i Promocji Urzędu Miasta Gdańska. Komisja po zaciągnięciu opinii Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, Miejskiego Konserwatora Zabytków, Zarządu Dróg i Zieleni, Muzeum Historycznego Miasta Gdańska, Komisji Kultury Rady Miasta Gdańska – podjęła decyzję o pozostawieniu czołgu T34/76 na dotychczasowym miejscu na Westerplatte. Decyzje w sprawie przekazania czołgu innemu podmiotowi Komisja podejmie po zapoznaniu się z opracowaniem szczegółowej koncepcji zagospodarowania terenu Pole Bitwy Westerplatte – „Pomnik Historii 1939”.
Konserwator nie jest uprawniony do podejmowania takiej decyzji – jedynie ją opiniuje !!!. - To co pisze - jest w formie dokumentu - prosze o tym pamietać !.

Co do pytań - były zadawane na forum Odkrywcy w temacie http://www.odkrywca.pl/pokaz_watek.php?id=404547 a także jest o nich mowa na stronie portalu historycznego http://www.militarni.pl/?lang=1&cat=86&art_id=289&PHPSESSID=e9ca93924d9723546fe27a2ee409c1c0


W odniesieniu do demokratycznego wytypowania Oficera w Grupie Rekonstrukcyjnej – temat dobry i bardzo poważny ! . W TGRH problem ten rozwiązaliśmy - dopracowanym przez nas systemem mianowań, który wg. nas jest jak najbardziej demokratyczny. Poza aprobatą członków TGRH - projekt był konsultowany z kilkoma Oficerami Zawodowymi a także Psychologiem. Przedstawiamy projekt – licząc, że wykorzystacie go do swoich potrzeb. Jest autoryzowany przez TGRH – wykorzystując, prosze informować o źródle - to wystarczy. Proszę o tym pamiętać.

Z wywarazmi szacunku Stopczyk TGRH.




PIERWSZE MIANOWANIE NA STOPNIE W WOLNYCH WYBORACH
Z dniem 30.05.2006. zarządza się niejawne głosowanie mające na celu awansowanie wytypowanych członków TGRH .
Cel mianowania :

Dotychczasowa degradacja do stopnia podstawowego, obowiązująca wszystkich członków TGRH miała na celu wyeliminowanie niewspółmierności w realizowanych zadaniach – do posiadanych predyspozycji a do pełnionych funkcji w tych zadaniach. Obecny równy - poziom symbolicznej hierarchii, odzwierciedlanej w rangach na uniformach pozwala na dokonanie procesu mianowania w pierwszym stopniu - podstawowym. Manewr ten zapewni prawidłowe funkcjonowanie grupy - zgranie trzech kolidujących - w/w czynników.

Założenia:
1. Pierwsze mianowanie odbędzie się na zasadzie wyborów na które ma wpływ zdanie i ocena wszystkich aktywnych członków TGRH. Odbędzie się to w głosowaniu niejawnym na podobnych zasadach jak wybór składów Władz Stowarzyszenia na ostatnim Walnym Zgromadzeniu. Z możliwych do wykorzystania rang - ilością odpowiadających liczbie czynnych członków Stowarzyszenia - przyporządkuje się je jednostkowo w pierwszym głosowaniu każdemu z kandydatów. Każdy uzyska tą rangę – która została przy jego nazwisku najwięcej razy podkreślona.
2.Pierwsze mianowanie opieramy na stopniach podstawowych wg przedstawionych zasobów rang przewidzianych do przydziału przy założeniu, że grupa funkcjonuje w zakresie 25 do 30 aktywnych członków :
1 szt Lejtnant
3 szt Sierżant
4 szt Kapral
5 szt St. szeregowy
12 - 17 szt szeregowych
3.Każde następne mianowanie daje możliwość gratyfikacji w szerszym zakresie do przedstawionej struktury pododdziału - w linku Leszka
4.Przyporządkowania zaczynamy od rozpatrywania od najwyższych rang opierając się przedstawionych tu kryteriach.
5. Na pierwszy awans przysługuje mianowanemu prawo do odwołania na decyzję tylko raz po zakończeniu wyborów - składane na ręce Prezesa
6. Po zakończeniu wyborów – mianowań każdy ma obowiązek we własnym zakresie zorganizować sobie odpowiednie dystynkcje na posiadane uniformy – zgodnie z obowiązującymi – odtwarzanymi wzorami.
7. Nie wcześniej niż za pół roku od tego mianowania, będzie można dopuszczać kolejne awanse w odrębnym procesie przedstawionym przez Zarząd, opartym na przedstawionych tu kryteriach. Kolejne mianowania będą się odbywały indywidualnie i będą zatwierdzane przez Zarząd:
a. na wniosek Prezesa Stowarzyszenia
b. na wniosek własny lub każdego członka Stowarzyszenia


Kryteria:
Każdy wybierając kandydata na stopień powinien przestrzegać następujących wskazówek. Mianowanie na stopień nie jest wynagrodzeniem za postawę, osiągnięcia czy za sympatie czy antypatię do kandydata. Do tego celu służy odrębny proces gratyfikacji - np. odznaczenia. Należy kierować się przede wszystkim oceną kandydata pod kontem jego predyspozycji które mają korespondować z noszonymi dystynkcjami. Równorzędnie należy poddać pod subiektywną ocenę istotne cechy: operatywność, zdolność podejmowania właściwych decyzji, bystrość, abstrakcyjne myślenie, komunikatywność, aparycję – prezencję, charyzmę itp. . Trzeba pamiętać, że jesteśmy po części rekonstruktorami a po części aktorami stąd każdego należy oceniać w szerszym zakresie. To ma istotne znaczenie w późniejszym wizerunku całej grupy w oczach zainteresowanych naszą pracą.

a. Lejtnant – osoba posiadająca zdolność psychomotoryczną do koordynacji i nadzoru większej liczby osób, sił i środków przy jednoczesnym panowaniu nad założonymi celami przeprowadzanych akcji. Zdolna do elastycznego nadzoru uwzględniającego nieprzewidziane sytuację w tym nagłe potrzeby zmiany projektów z narzuceniem rozwiązań dla całego przedsięwzięcia a wszystkich uczestników. Świadoma odpowiedzialności każdego zadania. Jej głos i postawa powinna ewidentnie sugerować widzowi i uczestnikowi – jej status – Ojca i Dowódcy całej grupy. Główne role, to : odprawy, przedstawienie funkcyjnych, prezentacja grupy na rozpoczęciach i zakończeniach imprez, kontrola przebiegu zdarzeń z zachowaniem drogi służbowej. Potocznie – „fatyga i reprezentacja”
b. Sierżant – osoba posiadająca zdolność podporządkowania się Lejtnantowi oraz projektom przedsięwzięć z jednoczesnym nadzorem powierzonych obowiązków. Posiadająca cechy „nadzorcy stada” z jednoczesnym poczuciem obowiązku opiekuna przydzielonej grupy w pełnym zakresie. Skupienie się nad swoim zadaniem – swoimi ludźmi oraz wsparcie fizyczne i doradcze dla Lejtnanta na „rycerskich” zasadach. Determinacja, odwaga, operatywność, komunikatywność, zdolność dostosowania ruchów podległych ludzi do nagłych sytuacji itp. Potocznie „ręce Boga”
c. Kapral – osoba swoim doświadczeniem w rekonstrukcjach oraz w funkcjonowaniu Stowarzyszenia może spełniać samodzielne role w przedsięwzięciach a także nadająca się na osobę funkcyjną do obowiązków sierżanta włącznie. Wspierająca dowódcę grupy oraz specjalistę. Odpowiedzialna za prawidłowe funkcjonowanie zespołów poza zasięgiem dowódcy. Potocznie „szara Eminencja mrocznej strefy”
d. Starszy szeregowy – osoba funkcyjna , posiadająca zdolność nieprzeciętną– specjalizację wyróżniającą niezbędną w funkcjonowaniu całej grupy – ( kwatermistrz, kucharz, sanitariusz, łącznościowiec itp. ). Osoba mogąca wykonywać zadania specjalne – istotne dla dobra inscenizacji czy innych projektów grupy. Inaczej – specjalista. Dyspozycyjna . Potocznie „Mistrzuniu”
e. Szeregowy – żołnierz szczebla podstawowego z uprawnieniami pełnego członka Stowarzyszenia. Potocznie „Bijące serce Partii”
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie