Skocz do zawartości

nowa książka o 1AWP


rob

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Wulfgar, dzięki za ten link- czytałem całą ostatnią noc ;) szczególnie dużo ciekawych informacji o interesujących mnie stosunkach, wyposażeniu i ogólnie funkcjonowaniu batalionów sanitarnych w 1 AWP ;)
Napisano
No dobra, ktoś wyciągnął mego posta z otchłani więc odpowiem na niektóre uwagi.
Po pierwsze - nie mam w sobie nic z chorej nienawiści. Powiem szczerze. Jeszcze w zeszłym roku ceniłem i lubiłem Jaruzela. Ale spójrzmy prawdzie w oczy . Wyszło ze to wojskowy agent, teraz wyszły plany Układu W. dotyczące wojny jądrowej gdzie koledzy zza Buga chcieli sobie zrobić z Polski poligon. No sorry - dzięki za taki patriotyzm. Na dodatek gdzies mi wpadł w ręce plakat wyborcy jaruzela z 90r. Afiszuje sie na nim jako mąż stanu który szczyci się przyjaźnią z Kadaffim i Greczką. No co ja mam dziś o takim człowieku myśleć? W dodatku na ulotce prezydenckiej stoi orientacja katolicka". Co ten facet suszy mi oczy katolicyzmam jak na pogrzebie własnej matki nie chciał pójść na mszę? Albo w jedną albo w drugą. Kmicic chciał żeby Szwed sobie poszedł precz i w cholerę ale jaruzel wręcz odwrotnie - jemu sen z powiek spędzała wizja rozłamu sojuszu sowiecko polskiego. Za taki patriotyzm dziękuję serdecznie. Berlingowi również.
Polska tak, ale tylko socjalistyczna"- to wypisane mieli na sztandarach
Po drugie: Nikt przed wyborem Syberii stawiać mnie nie chce i wystarczy tego w rodzinie. Po kolei: Pradziadek od matki z całą rodziną - Nowosybirsk. I tak miał szczęście bo jako tzw gajowy" miał wszelkie szanse na Ostaszków.Przerzucony z Andersem do iranu umiera na tyfus. Syn zatłuczony prawie na śmierć gdzieś w Uzbekistanie. Odnaleziony w latach 70 - niesprawny umysłowo na skutek pobicia. Córki z matką wywiezione do Afryki - jedna z nich została żołnierką RAF. Ich wybór był taki zeby wrócić do Polski . Co też się stało. Dziadek ze strony matki żołnierz pod Walterem. Cudem przeżył wyprawy na Budziszyn i Nysę. Przeżył pewnie dlatego że nie był piechocińcem tylko jakbyśmy to powiedzieli dziś - logistykiem. Woził skrzynki z amunicją na linię frontu. Z jego i babki opowiadań pamiętam tylko że wbrew pozorom była to robota w pewnym okresie dość niebezpieczna. Mianowicie Niemcy jak mieli jeszcze lotnictwo to polowali na transporty z zaopatrzeniem dla wojska. jakos tam udało mu sie przeżyć ale najbardziej pamiętał to jak mu kiedyś kazali załadować wóz skrzyniami po plandekę. jak mówił to do końca zycia tak sobie rąk nie pourywał. Po wojnie osiedlil się w Gubinie a potem na Pomorzu Zachodnim. Zmarł na wojenne wrzody w 83.
Pradziadek ze srony ojca zabity prez sowietów. Dziadek wywieziony na roboty przez Niemców wkraczających na Ukrainę.Wracać nie mieli dokąd. Mąż siostry dziadka - weteran Lenino który doszedł aż pod Berlin. Kopalnia wiedzy frontowej. Ja głupi nie spisywałem tego co opowiadał. Byłaby piękna kronika frontowego życia. Kiedyś pamiętam pokazywał mi jakąś odznakę. Kajtek byłem i nie wiedziałem o co chodzi a to był z tego co pamiętam krzyż zasługi za Lenino właśnie. opowiadał że tam zginał też jego brat a to jak nimi dowodzono i co z nimi zrobiono to pamietam że jak o tym mówił to dostawał białej gorączki a człowiek był do rany przyłóż. A co do samej bitwy to mówił że wtedy panował jeszcze mit romantyczny polskiego żołnierza i stąd te durne pomysły na natarcie w pozycji wyprostowanej(piechota szła wyprostowana bo to wstyd się kulić pod kulami). No wiadomo że czołgi nie poszły bo nikt nie rozpoznał właściwie terenu a dywizje radzieckie zostały na czas ataku po prostu zluzowane.
Wiec raczej o tych wyborach miedzy Syberią , scianą a czymś tam trochę wiem i z tego co wiem to wyboru żadnego ne było. Jak miałeś iść pod tą ścianę to szedłeś choćbyć na kolanach przysięgał że kochasz Stalina. Choć wyjątek w mojej rodzinie był. Mojego dziadka (tego od Waltera) w 39 soviety już postawiły pod ścianą, ale moja prababka miała złoty rodowy zegarek a że to byli zwykli łapserdacy i nie było enkawudzisty to wzięli i za kawałek złota dziadek przeżył trochę dłużej. Jego kuzyn stryjeczny natomiast szedł w 2D.P. i padł gdzieś w okolicach Mirosławca. Żona szukała go po Italii, Francji i Bóg wie gdzie jeszcze a okazało się że grób znalazła przypadkiem w Drawsku Pom. 15 czy 20 km od miejsca w którym mieszka. Pojechała kiedys na otwarcie tego cmentarza i tam męża znalazła.
Co do seksualnego zaplecza, czyli tzw Platerówek to radziłbym być ostrożny bo naprawdę można kogoś skrzywdzić. Jak wszędzie były qrwy i porządne kobiety i przyczepianie łatek całemu oddziałowi jest nieprawiedliwe. Piecuch jest pisarzem fantastą. nie w znacznie prezentowania faktów tylko w sensie ich interpretacji. To czyste fantasmagorie i nleży mieć do nich dystans, choć faktografię ma dość ciekawą i obszerną.
Co do chęci pomocy Berlinga powstaniu. My nie wiemy co tak naprawdę Berling chciał zrobić i czy rzeczywiście chciał to co sie nam sugeruje. Berling został zdymisjonowany przede wszystkim za to że był słabym dowódcą. A takich którzy wzorem oficerów IIRP wykazywali zbytnią smowolkę i ułańską fantazję to w Armii Czerwonej nie wysyłano na kursy do Moskwy tylko prosto do łagru i to jest powód do tego aby w legendę Berling nie wierzyć tak bezkrytycznie.
A co do sexu na froncie to pamietam taką historie jak leżałem w szpitalu i obok siebie miałem trzech gości: bezdomnego chorego jak się okazało na robaczycę, złodzieja samochodów który wstrzyknął sobie w noge ślinę i dziadka - dawnego frontowca AWP. I opowiadał facet historie z frontu . Na początku wydawał się chamem - klął jak szewc i chrapał jak niedźwiedź. Pewnego dnia zaczał opowiadać z oburzeniem jak to ruskie gwałcili baby mówiąc o nich swołocz. Pamietam jak opowiadał o tym że widział jak ruskie zgwałcili całą niemiecką rodzinę na oczach ojca i synów nie dośc że starucha to jeszcze butelkę jej w dupe kopem wcisneli. To swołocz jeb..na" - zakończył. Jak czytam żołnierskie wspominki to owszem byli w AWP tacy którzy chodzili cyt.gwałcić baby" ale generalnie to częściej odbywało to się na zasadzie organizowania sobie jakiegoś towaru - Niemek które nie miały co ze sobą zrobić, Polek z robót które wynagradzały swoich chłopaków i zwykłych prostytutek które nie miały dokad uciec. Natomiast krasnoarmiejcy walili wszystko co pod lufę się nawinęło nie bacząc na wiek i uposarzenie w kobiece walory. Czynili to ideologicznie - niejaki Czernichowski - szef 3 Frontu Biał. przed wejsciem do Prus zachęcał do grabieży i gwałtów więc co tam dwa rzazy powtarzać. Rozkaz - rzecz święta więc przorali Elbląg i Ostródę a rozlało się na pól Europy. Dopiero pod koniec wojny jak sztab dowiedział się że 70% żołnierzy trawi syf to wydał zakaz takich rozrywek a po wojnie to nawet za gwałt na Polce to szło się pod ścianę a co dopiero za próbe pomocy jakimś tam polskim powstańcom. Natomiast co molestowania w armiach sojuszniczych to nie potrafię sobie teraz przypomnieć gdzie ale czytałem relację mówiącą mniej więcej: która chciała to dawała a która nie to nie. Ponoć w Red Army żołnierki wystawiały krasnoarmiejcom towar do gwałcenia. Niemki z tego co czytałem z przerażeniem relacjonują opisy jak sołdatki namiętnie patrzyły na gwałcone gwałty. Najlepiej przeczytać Beevora Fall of Berlin" to jakieś pojęcie się będzie miało o tych mrocznych historiach. A miarodajną relację usłyszałem kiedyś w przedziale pociągu jak starsi państwo zeszli na tematy polityczne Panie gwałcili i Polaki I Ruskie I niemcy. A panny same chciały często - róznicy zadnej nie było kto".
Inna sprawa. Nie było tak panowie jak nam Jaruzel wmawia że istniało braterstwo broni między polakami a sowietami. to było zupełnie inaczej. Braterstwo broni to było między polakami-komunistami a sowietami. Pospolite chłopstwo, inteligencja która też walczyła w AWP nie znosiła sowieckiej mentalności i czytać to można w wielu pamiętnika ch gdzie w zawoalowanej formie (taka wówczas była tylko wtedy możliwa)ta niechęć jest ukazana. Zwłaszcza w gronie dawnych akowców. Zrozummy że zwykli żołnierze a ich zindoktrynowani dowódcy to dwa światy. Takiemu Jaruzelskiemu na plus można jednak zaliczyć że był oficerem który szanował podwładnych i zdarzył się przypadek kiedy wyciągnął kilku szeregowców spod lufy nkawudzistów. Zresztą w AWP pisała niepisana zasada - ukradłeś coś a ja wiem to sie odkup a będziesz miał spokój. jak byśmy to dziś nazwali ? Korupcja? Do kompanii karnej trafiali ci którzy rzeczywiście zawinili ciężko i bardziej w sprawach wojskowych niż powiedzmy sobie cywilnych bo w sprawach wojskowych decydowali Sowieci a nie Polacy. Zresztą nie wiem dokładnie czy kompanie karne były łączone, ale z tego co czytam to polska kk. była bajką w porównaniu do sowieckiej. Zresztą ze wspomnień peerelowskiej generalicji wynika że w ogóle oficerowie (na przykład) polscy byli traktowani zupełnie inaczej niż ich radzieccy odpowiednicy. kiedyś Kuropieska bodaj pisał że nigdy nie doświadczył tego aby na nich sowiecki generał warknął albo zbeształ co w stosunku do oficerów sowieckich było normą. NIe zmienia to faktu że i tak polscy żołnierze frontu wschodniego byli traktowani i tak jak mięso armatnie
Sorry - rozpisałem się i zgubiłem wątek.
  • 9 months later...
Napisano
Zaczepiony inteligentnie-inaczej wyjaśniam:
M. Reniak był moim przyjacielem przez 30 lat. Tyle czasu zajęło mi rozszyfrowanie gry operacyjnej ukrytej pod kryptonimem Cezary". Sprawa jest znana w historiografii jako V Komenda WiN. W moim działaniu chodziło nie o rozwiązywanie łamigłówek operacyjnych, a o bardziej przyziemne sprawy, czyli o sprawy rodzinne. W wyniku gry mój ojciec trafił na kilka sezonów do kopalni uranu w Kowarach. Chciałem wiedzieć jak było. Po dotarciu do archiwów okazalo się, że istotną, acz paskudną rolę w grze odegrał agent ps. Karol". Jeszcze trochę grzebaniny w szpargałach i udało się ustalić, że Karol" to nie kto inny jak mój przyjaciel - M. Reniak vel Ryszard Stróżyński. Odbyłem z nim dość gwałtowną rozmowę i dałem mu dwa lata czasu na opisanie całej sprawy i przyznanie się do swojej roli. M. Reniak obiecał napisać na ten temat, tym razem już prawdziwą książkę. Gdy minęły dwa a następnie trzy i cztery lata, a MR nie tylko, że nic nie napisał, ale rozgłaszał na mój temat nieprawdziwe informacje opisałem sprawę w książce Akcje specjalne". Tak, to ta sama książka w której fragment dotyczący SBK im. E. Plater był przedmiotem procesu. Kto czytał całą książke [łącznie z przypisami] zrozumie, że chodziło mi o obronę żołnierek, a nie o atak. Niestety, moje intencje odebrano inaczej, uznano książkę za książkę o prostytutkach frontowych". Niedługo pojawi się na rynku książka A. Zasiecznego przedstawiająca całą sprawę w świetle dokumentów, wówczas można będzie podyskutować. I na koniec odpowiedź Lokomotywie: proszę przestać łgać, w latach 70 nie wydałem żadnej książki, natomiast w latach 80. ukazało się kilka moich pozycji, bolszewickich w formie i socjalistycznych w treści, w których... starannie przemyciłem sygnały dla opozycji nformujące, że bezpieka prowadzi ogromną grę operacyjną z Solidarnością" oraz zamieściłem instrukcje w jaki sposób wykonywać bardzo prosty tajnopis. Dziś widzę, że nie było to mądre z mojej strony. Przypominało całowanie tygrysa w d... Ryzyko spore, a przyjemność żadna. Cenzura dała się jednak nabrać, ale, co widzę, co więksi inteligenci w rodzaju Lokomotywy, także. Czy ja zmieniłem poglądy? Nie, nie zmieniłem. To życie się zmieniło. Aczkolwiek nie widzę niczego złego w fakcie, iż ktoś, zdobywając wiedzę i nabierając rozumu, zmienia nie tylko zdanie, ale także światopogląd. Aby postawić kropkę nad i wyznam, że moje poglądy w sferze ustrojowej były i są liberalno-demokratyczne, a w sferze ducha agnostyczno-chrześcijańskie. Pozdrawiam serdecznie Henryk Piecuch
Napisano
Witam,
Nie spodziewałem się takiego finału wątku.

Czyli Panie Henryku sam Pan dokonał lustracji Mariana Reniaka vel Karola".
Napisano
No proszę....
Panie Henryku, czy ktos poza Panem opisał jeszcze historię Czoty Czumaka"? Może jakies wspomnienia uczestników? Strasznie mnie intryguje ten temat.
Pozdrawiam.
Napisano
Przykro mi, ale nie lustrowałem Karola". Sprostowałem jedynie jego kłamstwa. Zrobiłem to w imię prawdy historycznej, aczkolwiek nie sądzę, aby wszystko w tej sprawie [gry Cezary"] było już wyjaśnione. Ten temat jeszcze czeka na swojego odkrywcę, myślę, że jest tu pole dla jakiegoś młodego naukowca. Byłem i jestem dziennikarzem, moją rolą nie jest wyjaśnianie tajemnic, a jedynie sygnalizowanie niektórych tematów. Temu poświęcone są moje książki. Nie stać mnie na metodyczne badania. To działka naukowców. Dlatego moje sugestie należy traktować jako hipotezy, a nie prawdy naukowo objawione. Spotykałem jakieś wzmianki na temat Czoty czumaka", ale już nie pamiętam w jakich publikacjach. To także jest jedna ze spraw, którym warto poświęcić jakiś program badawczy, wiąże się bowiem z tzw. grupami pozorowanymi, które w latach 80. zasłynęły jako działania tzw. nieznanych sprawców. Tropy wiodą na Rakowiecką i sięgają pewnego dwugwiazdkowego generała. Pozdrawiam Henryk Piecuch
Napisano
Panie Henryku
Ponieważ Życie pełne jest dziwnych zbiegów okoliczności, korzystając z możliwości chciałbym zadać Panu pozornie bzdurne pytanie: Czy według Pańskiego wrażenia - pisarz M.R. (lata 70-te) pracował jeszcze dla Firmy?
Napisano
Panie Piecuch przykro mi to stwierdzić ale

[usunąłem część wypowiedzi gdyż nic nie wnosiła do dyskusji a miała tylko i wyłącznie na celu obrażenie Pana Henryka.]


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora ZOCIK 07:29 09-09-2006
Napisano
Parowóz toś sie wysilił-z tego co widze żadne publikacje obnażające poprzedni system ci nie odpowiadają !Myślę że jedyne słuszne publikacje do których się odniesiesz to Pamiętniki Lenina i życiorys Stalina-no cóż widzę- jeszcze że już zaczynasz tak obrażać ludzi żeby cię nie zbanowali-doświadczenie nie idzie w las –prawda ??-pozdrawiam Pana Piecucha
Napisano
M. Reniak nigdy nie ukrywał swoich związków z resortem [MBP/MSW]. Tak jak wielu funkcjonariuszy, najpierw był szeregowym agentem, następnie ukadrowiony. Brał udział w bardzo ryzykownych akcjach. Wedle dzisiejszej wiedzy bardzo niesłusznych [aczkolwiek np. sprawa z Ogniem" budzi wiele kontrowersji i historycy nie są zgodni, co do oceny niektórych faktów]. Dosłużył się stopnia kapitana i na fali czyszczenia" resortu w latach 1954/56 został zwolniony. W sprawie ponownego powołania do służby pisał do W. Gomułki [dokument w tej sprawie odnalazł prof. A. Paczkowski]. Już w rezerwie MR został awansowany na stopień majora. Cały czas zajmował się pisaniem i, praktycznie była to stale ta sama książka, acz uzupełniana. Osobiście uważam, że jego książki czytało się dobrze, a że były to sprawy oparte o przeżycia MR miały walor autentyzmu. Zrozumiałe jest, że do lat 90. MR nie mógł napisać całej prawdy o tym co przeżył. Gdy już mógł to zrobić, myślę, że chyba nie chciał, albo nie potrafił się przełamać. Do końca Peerelu miał w niektórych departamentach MSW przyjacół, a w niektórych wrogów. Co w resortach siłowych, ale chyba nie tylko, nie jest niczym nowym. W latach 80. napisał wspólnie z płk. Pudyszem książkę o KPN. Była to chyba najgorsza praca MR. W sumie uważam, że MR to tragiczna postać. Myślę, że gdyby nie uwikłania systemowe, MR miał szansę zostać dobrym pisarzem. Pozdrawiam HP
Napisano
A jak Pan Panie Henryku ocenia wspomnienia innych wysokich funkcjonariuszy resortu MBP, potem MSW ? np. Takiego Stanisława Wałacha, ongiś szefa ezpieki" w Krakowie, Kielcach i Białymstoku ?

Co do Pana Reniaka - Czy on w latach średniego i późnego PRL byłby jeszcze w stanie być Oficerem operacyjnym do zadań specjalnych" ? Czasy Gierka to już nie metody przekraczania granic jak z jego opowieści.
Pomijając aspekt oceny moralnej postaci faktem jest że w zasadzie Marian Reniak tak naprawdę napisał jedną książkę uzupełnianą co jakiś czas w nowych wydaniach.

W ramach operacji Cezary" wspominał Pan o dużej roli Pana Boryczko jako kuriera z zachodu. Może nie doczytałem, ale nigdzie nie pisze się przy sprawie cezary o zrzutach skoczków, o których tak trąbiła propaganda PRL. W Kronikach Filmowych" uwieczniono nawet rzekomo sprzęt, ubiór i wyposażenie skoczków, których miano zrzucać gdzieś w Koszalińskim.
Interesujące to bardzo wziąwszy pod uwagę, że w innym miejscu swojej książki wspominał Pan, że w ramach aktywizacji podziemia UPA zrzucono w rzeszowskim skoczków spadochronowych, których potem KBW osaczyło i zlikwidowało, a także o podjętej udanej próbie wysadzenia agentów z okrętu podwodnego na wybrzeżu. Agentów tych, również miało wojsko zlikwidować.
To też był fikcja literacka - czy też tak było ?
Napisano
1. Jak oceniam twórczość byłych funkcjonariuszy? Niestety, nie najlepiej. Po pierwsze, aby pisać trzeba posługiwać się przynajmniej logiką. Po drugie - warto mieć coś do powiedzenia. I po trzecie - należy jak ognia wystrzegać się ideologii. Trudno np. wymagać uczciwych relacji od takiej postaci jak np. płk Wałach, szwagier F. Szlachcica, którzy realizowali wiele zbójeckich akcji przeciwko uczciwym ludziom. Czy warto więc czytać te książki? Myślę, że tak. W jednym celu - aby poznać z kim mieliśmy przyjemność i kto nam urządzał Peerel. Nigdy nikomu nie wystawiam cenzurek moralnych. Opisując fakty mam nadzieję, że każdy wyrobi sobie własne zdanie. Obawiam się niestety, że i dzisiejsze wspomnienia kombatantów bojów z bezpieką nie są wolne od tych ułomności. Po prostu wahadło dziejów przesunęło się na przeciwległą stronę. Cała nadzieja w naukowcach młodego pokolenia, ale pod warunkiem, że nie będą traktować zasobów zgromadzonych w IPN jak prawdy objawionej.
2. W latach 70.- 80. w służbach specjalnych nie było już potrzeby zatrudniania takich ludzi jak M. Reniak do ryzykownych akcji. Takie akcje prowadzono innymi metodami [zob. M. Zacharski w USA]. Co nie wyklucza wykorzystywania podobnych osób w innych sprawach, np. w rozpracowywaniu ZLP. Mam na ten temat własną hipotezę, ale jej rozwinięcie wymaga zbyt obszernego tekstu, co wyklucza przedstawienie jej w tym miejscu.
3. Inne sprawy związane z operacją Cezary" oraz sprawami odpryskowymi [było ich wiele] opisałem w Tajnej historii". Cykl ten, oparty o archiwalia, relacje uczestników wydarzeń, własne doświadczenia itp. ma jedną wadę - liczy 15 tomów, w których znajdują się powtórki [w miarę uzyskiwania nowych materiałów widziałem konieczność przypominania poprzednio opisanych faktów]. Ponadto książki te, w większości były pisane w latach 80., ale wydane dopiero po roku 1990, po likwidacji cenzury. Dziś napisałbym je znacznie krócej, co nie oznacza, że da się to zrobić w internecie.
Pozdrawiam Henryk Piecuch
Napisano
Pozdrawiam serdecznie Panie Henryku. Ja z kolei mam pytanie odnośnie sprawy Mutzenmachera: czy planuje Pan napisac coś nowego na ten temat? ukazała sie wprawdzie ostatnio pozycja Zasiecznego na ten temat ( ktora nieco rozczarowuje) ale może by tak coś wiecej...?

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie