Gość Napisano 7 Styczeń 2003 Napisano 7 Styczeń 2003 Witam. zamieściłem galerię pod w/w tytułem.są tam zdjęcia z obozu jenieckiego w Dossel (chyba tak sie to pisze) oflag X a.pokazuja one pogrzeb polskiego oficera, ale zachowanie się niemieckiej załogi jest zgoła dziwne w porównaniu co się słysz o Niemcach. mam więc pytanie - temat Czy spotkaliście w swoich poszukiwaniach historycznych z opowiadaniami o normalnych niemcach" wyłączam przypadki pojedyńcze (szpilman)
past Napisano 7 Styczeń 2003 Napisano 7 Styczeń 2003 ogólnie oficerowie Wermahtu zachowywali się dobrze przynajmniej w pierwszm okresie wojny , szczególnie że w oflagach często siedzieli ich koledzy ze szkół oficerskich( kolegi dziadek komendant Korpusu Kadetów w Rawiczu płk Kowalski siedział u swojego kolegi ze szkoły)
Gość Napisano 8 Styczeń 2003 Napisano 8 Styczeń 2003 Znajomy, który pamięta jeszcze czasy wojny opowiadał mi jak to dostawali słodycze od niemieckich żołnierzy, stacjonujących niedaleko ich domu na wsi w 41r [wojsko stacjonowało tam kilka tygodni]. Natomiast gdy w 44r. plątali się koło kilku dział niemieckich które jak wspominał były na pojazdach i przyjechały dosłownie na chwilę, po oddaniu jednej salwy ruszyły dalej, przed wystrzałem oficer podszedł do nich i powiedział aby odeszli dalej i zatkali uszy bo będzie straszny huk i może stać się im krzywda z uszami.
Hartmann Napisano 8 Styczeń 2003 Napisano 8 Styczeń 2003 W domu dziadków przez całą okupację stał Grenschutz.Jedyną ofiarą okupacji był mój wujek,i tylko on niemców nie lubił.Otóż raz dopadł go żandarm i wlepił 25 pasów na dupę za to że wlazł w brudnych buciorach na świeżo umytą przez jego matkę podłogę.Niemiec wlepił 20 pasów za nieprzestrzeganie napisu wycierać buty" i 5 za brak szacunku do własnej rodzicielki.Leszek
Gość Napisano 8 Styczeń 2003 Napisano 8 Styczeń 2003 Moja babcia opowiadała mi jak z niemcami wymieniała jajka za chleb , była wtedy dzieckiem.Ntomiast dziadka wysiedlili z Poznania ,jego mam błagała niemca na kolanach płacząc by nie zabierali jej dziecka (10 lat miał ) ale niestety nic to nie dało.
Gość Napisano 8 Styczeń 2003 Napisano 8 Styczeń 2003 Moja rodzina pochodzila z miejscowosci niedaleko Lwowa. Po ataku Niemców na ZSRR stacjonowal u nich oficer niemiecki. Z tego co mi opowiadala ciotka, a byla wtedy dzieckiem byl w porzadku. Dawal jej slodycze, nawet grali razem w warcaby. Dziadkom powiedzial ze on nie chce tej wojny a w Niemczech ma żone i male dziecko. Niestety nigdy do nich nie wrocil. Zastrzelili go pozniej Ruscy na podwórku owego domu gdzie mieszkali.
Gość Napisano 8 Styczeń 2003 Napisano 8 Styczeń 2003 ...A moją babcię razu pewnego dwóch niemieckich żołnierzy odprowadziło do domu po tym, jak dentysta zadał jej morfiny na znieczulenie i chwiała się potem na ulicy. Niestety, babcia zmarła w maju 2002... :-( PozdroMichal
Gość Napisano 8 Styczeń 2003 Napisano 8 Styczeń 2003 Mojemu Dziadkowi Niemeicki lekarz uratowął nogę przed amputacją, zoooperował ją, złożył kości etc. Działo się to we wrześniu 1939 roku, po bitwie nad Bzurą, w żyradowskim szpitalu. Ale zanim znalazł sięw szpitalu, to opowiadał,że zbierali się do niewoli w większe grupki, bo pojedynczych żołnierzy rycerze z Wehrmachtu rozwalali na miejscu.
ZOCIK Napisano 9 Styczeń 2003 Napisano 9 Styczeń 2003 Witam! Mój dziadek pracował w jakiejś fabryczce produkującej materiały wybuchowe ( z opowiadań wynika że do pocisków altyleryjskich) i opowiadał, że byli całkiem dobrze traktowani przez nadzorców, a stcjonujący niedaleko żołnierze często dawali im coś do jedzenia w drodze do i z pracy. ci sami żołnierze rozstrzelali większość z pracujących w fabryce jeńców gdy front był blisko.... mojemu dziadkowi i kilkunastu innym udało się uciec i dotrzeć do Rosjan, a potem do Polski.pozdrZocik
KUBA_GDA Napisano 9 Styczeń 2003 Napisano 9 Styczeń 2003 z powyższych postów wnioskuję że wojka niemieckie były dobre ale tylko jeśli front był daleko;))czyżby się bali że ktoś zdradzi ruskom tajemnicę 3 rzeszy??
Gość Napisano 9 Styczeń 2003 Napisano 9 Styczeń 2003 A moja babcia dostała wezwanie na oboty". Poszła do urzędu, skąd dostała skierowanie i prosiła o zwolnienie, gdyż ma małe dzieci. Na to niemiec: dobrze, ale zamiast ciebie pójdą twoi rodzice. I oni pojechali do Niemiec.I znowu inny przypadek tym razem z ruskimi. W 1945 zatrzymali się oni w jej domu. I kazali jej pójść na pole, gdzie przed chwilą poćwiartowali krowę, żeby sobie też trochę dla dzieci wzięła. Podobno strasznie się wtedy bała, bo to nigdy nie wiadomo z żołdactwem, ale dobrze się skończyło.A jej brat w czasie okupacji brał udział w polowaniu z nagonką. Zwierza wtedy było dość dużo, zresztą niemcy nie cackali się z kłusownikami. No i po polowaniu każdy dzieciak dostał parę marek i coś do jedzenia.Pozdrawiam
Gość Napisano 9 Styczeń 2003 Napisano 9 Styczeń 2003 Jakiś czas przed rozpoczęciem wywózki ludnosci polskiej z okolic Brześcia na Syberię do mojego dziadka przyszedł oficer niemiecki i powiedział że może przejść na ich stronę Bugu razem z rodziną i luźnym dobytkiem. Kiedy dziadek odmówił no bo jak to zostawiać całe gospodarstwo to oficer mu odpowiedzial że na tych terenach i tak nie zostaną bo ich ruscy wywiozą. Pozdro
fiku Napisano 9 Styczeń 2003 Napisano 9 Styczeń 2003 Moja babcia mieszkała obok stacji kolejowej. Jak w 1945 roku Niemcy wysadzli nastawnię to przyszli im ich ostrzec żeby sobie zdjęli okna bo powypadają szyby. W ogóle Niemców pracujacych na kolei babcia wspominała dość dobrze. Czasami nawet dawali im żywność. Natomiast jak weszli Rosjanie to zabrali z domu co mogli wynieść nawet poduszki.Pewnie że to tylko epizod ale warto o tym wspomnieć. Jeden z braci babci zginął na robotach w Niemczech. To były trudne czasy.
Gość Napisano 9 Styczeń 2003 Napisano 9 Styczeń 2003 mi sie przypomniało jak moja śp. Babcia opowiadała jak w 40 roku jechała z moim ojcem tramwajem, a tatko miał 3-4 lata blondynek jasnoniebieskie oczęta, krótkie spodenki...i niemiec jadący tym tramwajem podszedł pogłaskał i dał czekolade a parę chwil potem kopem wywalił z tramwaju dzieciaka o semickich rysach.
Gość Napisano 9 Styczeń 2003 Napisano 9 Styczeń 2003 No to mi się przypomniało, jak Niemcy wysadzali składy amunicyjne blisko wsi, to też ostrzegli, że najpierw będzie mały wybuch - to należy otworzyć okna i drzwi i położyć się na podłodze. A potem będzie ten właściwy o dużej mocy. Styczeń 1945.Pozdrawiam
Grzesio Napisano 9 Styczeń 2003 Napisano 9 Styczeń 2003 Różnie to bywa.Na przykład brat mojej babci, adwokat, wylądował już na początku wojny w KL Sachsenhausen. Babcia pojechała wraz ze swoją siostrą do Krakowa, aby postarać się u władz GG o jego uwolnienie; z początku poszło im średnio - zostały z miejsca wywalone z budynku przez portierkę. Gdy tak sobie stały na ulicy i kombinowały co dalej, podszedł do nich siedzący do tej pory w samochodzie obok oficer Allg.-SS (babcia nazywała go gestapowcem") i zapytał w czym może pomóc. Gdy wyłuszczyły mu sprawę - zaprowadził je z powrotem do budynku, opieprzył portierkę, zabrał je do kogo trzeba i już. Tam z kolei okazało się, że jedyną szansą na uwolnienie brata babci może być służba kogoś z jego rodziny w armii niemieckiej - tak też było, mieli kuzyna w Wehrmachcie. Brat został uwolniony, gdy wracał do Polski wraz z dwoma innymi więźniami - jeszcze w Niemczech chcieli kupić chleb, a nie mieli kartek. Gdy ludzie w kolejce przed sklepem dowiedzieli się, że są to więźniowie zwolnieni z KL, odstąpili im kartki i przepuścili ich bez kolejki.A kuzyn z Wehrmachtu zginął w 1943 na froncie wschodnim.Z kolei babcia wraz z rodziną została w 1940 r wywalona z mieszkania, zostawiając meble itd., gdzie tworzono kwatery dla oficerów niemieckich - zakwaterowano tam lotników. Babcia często odwiedzała swoje mieszkanie, rozmawiając z nimi - nie byli bynajmniej fanami Hitlera, sami posiadając rodziny w bombardowanych Niemczech.Z kolei, gdy wuj mojej babci mieszkający w Dreźnie dowiedział się, że wykwaterowano ją z mieszkania, stwierdził o niemożliwe, twój mąż musi być Żydem". Zresztą wuj, mając kancelarię w Dreźnie, załatwiał przez wiele lat dla rodziny babci różne sprawy formalne, np. w czasie I WŚ zwolnienie z obozu jenieckiego jej szwagra, który, zwerbowany do armii rosyjskiej, dostał się tam po bitwie pod Tannenbergiem. Sam wuj zginął w nalocie na Drezno w 1945. A syn tegoż szwagra, podporucznik rezerwy 7 PAL, poległ 3.09.1939 pod Janowem. itd...
Gość Napisano 9 Styczeń 2003 Napisano 9 Styczeń 2003 U mojej Babki ktora mieszkala we wsi pod Krakowem cala wojne mieszkali niemcy. Babcia zawsze mowila ze to byli porzedni ludzie. Domu przypilnowali(z 4 dzieci) zakupy zrobili.Nie bylo terroru i nienawisci. Strach sie zaczol jak przyszly ruskie.Niemcow zabili i ograbili.Krowe z zegrody do domu wprpwadzili i zabili.Ognisko w domu rozpalili zeby mieso upiec. Dziadek zabronil imwyrywac sztachety to wymierzyli w niego pepesze. Widze ze historia mojej Babci nie jest odosobniona.
Gość Napisano 9 Styczeń 2003 Napisano 9 Styczeń 2003 No to mi się przypomniało, co opowiadała żona brata mojej babci. Otóż wracała ona ze swoim bratem (miała około 10 lat) drogą do domu z mlekiem. Jakaś Niemka przejeżdżała akurat na rowerze. Zatrzymała się i pod byle pretekstem (może się nie ukłonili, lub prostu byli Polakami) zaczęła ich okładać pięściami. A było to przy gospodarstwie Polaka ożenionego z Niemką przed wojną. Tu jego żona widząc co się dzieje wybiega na drogę i zrugała tamtą. Ta puściła wreszcie dzieci i pojechała dalej. No a pobite dzieci wróciły do domu.
Gość Napisano 10 Styczeń 2003 Napisano 10 Styczeń 2003 cześć okejos !! warto tu wspomnieć również dowudców okrętów podwodnych którzy niezawsze topili rozbitków z ich zatopionych okrętów jakto długo amerykanie podtrzymywali tą teorię niechcę w żaden sposób rechabilitować niemieckiej ubootwafe ale tak naprawdę było pozdrawiam !!
Gość Napisano 10 Styczeń 2003 Napisano 10 Styczeń 2003 ie zawsze topili" = zazwyczaj topiliChyba nie to chciales powiedziec? :-)A moze tylko raz zrobili to swiadomie i z barbarzynska premedytacja - Peleus"???Ale zgadzam sie, ze caly krzyk powstal po to, aby przymknac oczy innym na poczynania US na Pacyfiku.Wyrok dla Doenitza zostal okreslony jako policzek w twarz amerykanskich dowodcow o.p., ktorzy prowadzili na Pacyfiku taka sama nieograniczona wojne podwodna jak Niemcy na Atlantyku".A zreszta jak tu walczyc fair" gdy nad glowami niszczyciele, sonar, radar, samoloty, itp itd.A czy mozna sie spzeciwiac metodom lautlos" i mundtot", czyli oddawaniu pierwszych strzalow przez niemieckie krazowniki pomocnicze w nadbudowki statkow alianckich, po to by eliminowac mozliwosc uzycia przez nie radiostacji??? Zreszta co do U-bootow to mysle, ze juz zostaly złe opinie poodkrecane nieco poprzez dostepna teraz literature (czasami moze ciut nazbyt nachalną).
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.