Szanowni... Nie każdy spotkany na ulicy Ukrainiec jest dekownikiem. Część przekroczyła granicę legalnie, są takie możliwości. Część przebywała w Polsce długo przed wybuchem wojny, przypominam, jaki język można było często usłyszeć choćby na budowach. Jeżeli, któryś powinien się obawiać, to taki który np. dał komu trzeba kilka tysięcy zielonych. Tyle, że to trzeba udowodnić a później wdrożyć odpowiednie procedury. Zważywszy na te okoliczności nie liczyłbym na powstanie wielu dekowniczych brygad albo dywizji. Mało tego- obstawiam, że owych ludzi starczy w najlepszym wypadku na kilka kompanii.
Nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka.