Ćwiczenia Bundeswehry wywołały ogromny pożar torfowisk w północno-zachodnich Niemczech - ogień objął około 800 hektarów ziemi. Niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen przyznaje, że popełniono błąd. - Naprawdę mamy tutaj szkody do naprawienia - powiedziała podczas spotkania z ze służbami ratowniczymi i mieszkańcami w Stavern w powiecie Emsland Pożar torfu na wojskowym poligonie w powiecie Emsland wybuchł dwa tygodnie temu, kiedy wojsko ćwiczyło ostrzał rakietowy ze śmigłowca. Pożar objął już powierzchnię 800 hektarów. Sprawą zajęła się także prokuratura, która prowadzi postępowanie w związku z nieumyślnym podpaleniem. Lokalne władze myślą już o ewakuacji około 1100 mieszkańców z pobliskich miejscowości. Szef centrum ochrony przeciwpożarowej w Bundeswehrze Andreas Sagurna zwrócił uwagę, że torf tli się na głębokości od dwóch do ośmiu metrów, a na poligonie znajdują się niewypały i niewybuchy. Nie można więc po prostu wjechać tam z wozami gaśniczymi. Od soboty po południu zdjęcia w podczerwieni wykonywane z myśliwca Tornado mają pomóc w lokalizacji zarzewi pożaru. Przewidziano też wykorzystanie śmigłowców gaśniczych. Minister obrony Ursula von der Leyen przeprosiła mieszkańców za
ieprzyjemności" na jakie naraziło ich działanie Bundeswehry. Armia znalazła się również w ogniu krytyki za swoje postępowanie po wybuchu pożaru. Rzecznik straży pożarnej twierdzi, że nie mógł uzyskać od armii żadnych informacji na temat zdarzenia. Rzecznik ministerstwa obrony potwierdził, że zarzuty te są uzasadnione. Minister von der Leyen obiecała, że wyjaśni, czy testy na wysuszonym torfowisku były „niezbędne i rozsądne”. To jednak nie jedyny problem Bundeswehry. Wojskowy wóz gaśniczy, który jest przystosowany do poruszania się po grząskim terenie, był zepsuty gdy wybuchł pożar. Źródło: dw.com, niezalezna.pl