Katani Napisano 9 Czerwiec 2004 Autor Napisano 9 Czerwiec 2004 Nikt nie wspomniał, o dzielnych ludziach, którzy walczyli o naszą lepszą przyszłość. Ja wiem, wiele jest kontrowersji na ten temat, ale ile głów to tyle zdań. Jedno jest pewne MŁODZI LUDZIE dali swoje życie za wolną POLSKĘ. Na powązkach jest ich ślad. Pozwólmy sobie na polemikę, w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Jak zawsze w postach mało o ważnych wydarzeniach, a dużo o pirdołach.
michalczewski Napisano 9 Czerwiec 2004 Napisano 9 Czerwiec 2004 ale do tej daty jeszcze prawie dwa miechy.
michalczewski Napisano 10 Czerwiec 2004 Napisano 10 Czerwiec 2004 No pewnie ze mozna :) Ja zawsze chetnie pogadam na ten temat bo jest bardzo bliski memu sercu... Tyle tylko ze jezeli mialo to by byc przy okazji rocznicy to trzeba bybylo poczekac. Na marginesie mam pytanie nie zwiazane z postawa walczacych a raczej z ich uzbrojeniem.Mianowicie czy macie fotki na ktorych widac powstancow (ewentualnie niemieckich zolnierzy walczacych przeciwko naszym )uzbrojonych w G41W, G43, Stg43 (lub jak kto woli: MP44) i inne tego typu zabawki.Bardzo popularne sa fotki niemieckiego pioniera obslugujacego Goliata. Na tej fotce ma on na plecach G41M czyli ta bardzo zadka gietke. W kilku ksiazkach wyczytalem o zdobyciu przez powstancow przy Moscie Poniatowskiego karabinka samopowtarzalnego 10 strzalowego. Odebralem to w sumie jako zaznaczenie ograniczenia pojemnosci magazynka dla mnie brzmi to jak brak mozliwosci zmiany magazynka. (jak w opisach mausera 98k) To sugerowalo by G41 tylko jaka? Raczej G41W bo jest o wiele bardziej popularna od G41M. Z drugiej strony z powodu swojej wrazliwosci wycofano G41M z pierszej lini i przesunieto do oddzialow tylowych. (znane sa fotki wloskich zolnierzy uzbrojonych w ten sprzet). Podejrzewam ze w obstawie mostu (na poczatku sierpnia) znalazly sie oddzialy zabezpieczenia (tylowe). Czyli raczej G41M ale kto to tak naprawde moze wiedziec...O kura ale sie rozpisalem :))) obiecuje ze to ostatni raz :)
Katani Napisano 11 Czerwiec 2004 Autor Napisano 11 Czerwiec 2004 Ze zdjęciami kruchu, w moim mieście żyje jeszcze paru Powstańców, muszę pogadać może mają zdjęcia z gorącego okresu. Nie którzy historycy, sugeirują, że wybuch powstania był celową likwidacją POLSKIEJ inteligencji. Rząd emigracyjny nie wiedział, że angole dogadali się ze stalinem, dla nich Polska bez inteligencji to Polska słaba, jeżeli tak było to szkoda pokolenia Kolumbów. Oni mogli mieć dzieci, a te dzieci w komunie mogliby więcej zdziałać naukowo niż bojowo.
Katani Napisano 11 Czerwiec 2004 Autor Napisano 11 Czerwiec 2004 http://wilk.wpk.p.lodz.pl/~whatfor/kris_1.htm
michalczewski Napisano 11 Czerwiec 2004 Napisano 11 Czerwiec 2004 Eee myslalem ze jakies fotki ciekawe beda bo te to bardzo popularne ujecia zwlaszcza te z Blyskawica ktore jest najbardziej znanym zdjeciem z tym Pm. A link przewijal sie od dawna. No panowie postarajcie sie bardziej, moze jakies ujecia z MP44, G43, G41W, G41M
Gość Napisano 14 Lipiec 2004 Napisano 14 Lipiec 2004 Oddali życie za PolskęRozmowa z dr. Piotrem Niwińskim z gdańskiego oddziału IPN, autorem publikacji poświęconych Polskiemu Państwu Podziemnemu na Wileńszczyźnie i NowogródczyźniePowstanie Wileńskie? Operacja Ostra Brama"? Przeciętny Polak niewiele albo nic nie wie na ten temat. Dlaczego?- W czasach komunistycznych, zwłaszcza w okresie stalinowskim, deprecjonowano Powstanie Warszawskie. Jeśli już pozwalano o nim mówić czy pisać, to w kontekście rzekomej ezduszności" dowódców Armii Krajowej, którzy ważyli się na ten czyn. Ukazywano tragizm śmierci pokolenia Baczyńskiego, gehennę kanałów, śmierć tysięcy cywilów i totalne zniszczenie miasta. Pozwalano wydawać pamiętniki żołnierzy Armii Ludowej czy Polskiej Armii Ludowej, rzadko wydawano wspomnienia żołnierzy AK, w ogóle nie wspominano o formacjach narodowych. Jednak, mimo wszystko, Powstanie Warszawskie w świadomości społeczeństwa funkcjonowało. Natomiast w przypadku Powstania Wileńskiego, znanego bardziej jako operacja Ostra Brama", zadania cenzury były zgoła odmienne: zabić pamięć! Nie pozwolić na jakiekolwiek wzmianki na ten temat. Ten temat był zabroniony, bo Wilno to ziemie sowieckie. Nie można było ukazywać, nawet w wypaczonej" formie, działalności polskiego podziemia na ziemiach adzieckich", bo zgodnie z obowiązującą zasadą to podziemie nie miało prawa tam powstać...Celem Ostrej Bramy" było usunięcie Niemców z Wilna i wystąpienie przed nadciągającą armią sowiecką w roli gospodarza Wileńszczyzny. Czy to znaczy, że komendant Okręgu Wileńskiego AK, ppłk Aleksander Krzyżanowski Wilk" i inni dowódcy AK z tego terenu nie znali jeszcze wstępnych uzgodnień sojuszników z Teheranu? Łudzili się? A jeśli znali te uzgodnienia, to jaki był sens całej operacji? Czy było jakieś lepsze rozwiązanie?- Pomysł operacji Ostra Brama" zrodził się w kwietniu 1944 roku, a więc na blisko rok przed postanowieniami jałtańskimi. Do tej pory ani rząd Polski, ani dowództwo AK nie wiedziało, jak zachowa się sojusznik naszych aliantów". Trwano przy pomyśle realizacji planu Burza", czyli strefowego powstania, które z jednej strony pozwalało na zabezpieczenie polskich ziem i społeczeństwa przed stratami wojennymi, z drugiej - pozwalało przyjmować wkraczającą Armię Czerwoną jako gościa na naszych ziemiach. Powstanie to miało więc cel zarówno militarny, jak i polityczny. Jako pierwsze miały zetknąć się z Sowietami okręgi wschodnie AK. Tu miał nastąpić jakby polityczny test intencji ZSRS. W kwietniu mjr Maciej Kalenkiewicz Kotwicz" przedstawił pomysł skomasowania sił partyzanckich dwóch okręgów - Wileńskiego i Nowogródzkiego - w celu ukazania siły militarnej Polskiego Państwa Podziemnego. Cel akcji miał być spektakularny - Wilno! Opanowanie tego miasta było ważne ze względów militarnych (ważny węzeł komunikacyjny) i politycznych. Zajęcie miasta własnymi siłami wyraźniej ukazałoby opinii publicznej polskość Kresów.Nie wszystkie oddziały wileńskiej i nowogródzkiej AK zdążyły na czas pod Wilno. Do niektórych nie dotarły na czas meldunki. Dlaczego jednak nie uczestniczyła w operacji 5. Wileńska Brygada AK mjr. Zygmunta Szendzielarza Łupaszki", która już po wojnie, w roku 1946, zasłynęła w akcjach dywersyjnych przeciwko komunistycznym siłom bezpieczeństwa? Niesubordynacja czy inne przyczyny?- 5. brygada ruszyła w kierunku zachodnim, omijając miasto od północy. Pierwotny marsz na Wilno wkrótce zamienił się w odmarsz z Wileńszczyzny. Powodem była trudna sytuacja brygady, uwikłanej w krwawe i liczne potyczki z partyzantką sowiecką. To działanie mjr. Łupaszki" historycy oceniają bardzo różnie, często zarzucając Łupaszce" niemal dezercję. Jednak dostępne dokumenty mówią coś zupełnie innego. Zarówno z opinii ostatniego komendanta Okręgu Wileńskiego AK, ppłk. Antoniego Olechnowicza Pohoreckiego", jak i z relacji samego mjr. Szendzielarza, złożonej w grudniu 1945 roku, wynika, iż wykonywał on ustny rozkaz ppłk. Krzyżanowskiego Wilka". Nie należy w to wątpić, wszak ppłk Krzyżanowski nie nałożył nigdy żadnych restrykcji na dowódcę 5. brygady z tego powodu. Postawa Wilka" była racjonalna. Nawet uczestnictwo 5. brygady w szturmie na Wilno nie zmieniłoby decydująco losów bitwy (5. brygada liczyła 500 żołnierzy), zaś ewentualny sukces polityczny mógłby zostać zdezawuowany przez obecność uwikłanych w walkę z Sowietami partyzantów. Łupaszko" postąpił także zgodnie z ogólnymi wytycznymi Komendy Głównej AK, nakazującymi wycofanie na zachód oddziałów, mających napięte stosunki z oddziałamisowieckimi. 5. brygada wyruszyła więc na zachód, odchodząc spod Wilna, ale po drodze wykonywała zadania planu Burza". Między innymi na szosie Wilno - Podbrodzie rozbiła niemiecką kolumnę samochodową, a 6 lipca zdobyła miasteczko Suderwę, niszcząc m.in. stację nasłuchowo-nadawczą Luftwaffe.W pamięci profesora Ryszarda Kiersnowskiego, wówczas młodego żołnierza AK, utkwił Uderzeniowy Batalion Kadrowy (UBK). Został zapamiętany jako bitny i doskonale uzbrojony. Skąd warszawski oddział pod Wilnem?- Na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie cały wysiłek zbrojny podporządkowany był AK. Nie oznacza to, iż w ramach AK nie było różnic politycznych. Niektóre oddziały zdominowane były wręcz przez podziemie narodowe, w pełni jednak podporządkowane Komendzie Okręgu. III batalion 77. pp z Okręgu Nowogródzkiego powstał na bazie oddziału partyzanckiego UBK przybyłego na Kresy z Warszawy. Wywodził się z organizacji Konfederacja Narodu, założonej przez przedwojennych działaczy ONR-Falanga. Ich celem była walka o polskie Kresy. Ich aktywność w walce pozwoliła na dozbrojenie oddziału w toku bojów. Byli to w znacznej części ideowi chłopcy, którzy bez wielkich słów oddawali życie za Polskę. Ich dowódcą był Bolesław Piasecki Sablewski".Ilu Polaków zginęło podczas uwalniania Wilna od Niemców?- Nieustalona jest ciągle skala strat poniesionych przez oddziały polskie w czasie Burzy" i operacji Ostra Brama". Ciągle trwają na ten temat spory. Zamknąć można szacunkowe obliczenia liczbą około 500 poległych. Nie zachowały się bowiem żadne całościowe dane z akcji zbierania informacji o stratach w oddziałach. Wydarzenia toczyły się wówczas zbyt szybko.Jak przebiegała operacja Ostra Brama"?- Operacja Burza" na terenie Wileńszczyzny miała szczególny charakter. Do jej przeprowadzenia zmobilizowano liczne oddziały partyzanckie, razem z sąsiadującym Okręgiem Nowogródzkim liczące około 10 tys. żołnierzy (w szczytowym okresie mobilizacji stany osobowe mogły sięgać nawet 13 tys. żołnierzy). Jednak ze względu na istotny cel polityczny Burzy" - konieczność wyrazistego udokumentowania polskości Kresów Północnowschodnich - zmodyfikowano pierwotne plany, zamierzając własnymi siłami opanować Wilno. Przygotowana operacja, wobec przekształcenia miasta w twierdzę, nie miała widoków na pełny sukces militarny. Uderzające oddziały wyraziście i jednoznacznie ukazały jednak wolę utrzymania tych ziem w granicach Macierzy. Mimo krwawego zakończenia operacja Ostra Brama" stała się symbolem gotowości Polskiego Państwa Podziemnego do poniesienia każdej ofiary dla odzyskania niepodległości. Próba współpracy z sojusznikiem naszych aliantów" zakończyła się niepowodzeniem, lecz w ówczesnej sytuacji międzynarodowej nie można było liczyć na inny finał. Widać to dopiero dziś, po 60 latach od momentu podejmowania tych ważnych decyzji. Z punktu widzenia naszych polityków i dowódców, podejmujących wówczas decyzje, podjęte działania były ze wszech miar słuszne. Historycy cytują pełne optymizmu słowa ppłk. Wilka": Czego politycy nie mogli załatwić przy zielonym suknie, my tutaj załatwimy po żołniersku". Wilk" łudził się ciągle, że w Sowietach znajdzie sojusznika, a nie wroga. Jak długo trwała sielanka po usunięciu Niemców z miasta?- Ppłk Krzyżanowski początkowo był nastawiony do strony sowieckiej bardzo nieufnie. Pamiętał podstępne ataki partyzantki sowieckiej na polskie oddziały, więc nie łudził się, że spotkanie z Sowietami będzie braterskie. Starał się przygotować na najgorsze, koncentrując po natarciu na Wilno podległe sobie oddziały, aby móc przyjąć ewentualną walkę. Jednak zmienił zdanie po kilku dniach, kiedy wydawało się, że Sowieci zaczęli poważnie traktować polskie oddziały i nawiązali rozmowy odnośnie do stworzenia z nich regularnych jednostek. Jednak 10 dni po pierwszym spotkaniu sytuacja się zmieniła. Decyzje dotyczące rozbrojenia AK zapadły w dowództwie sowieckim już 14 lipca, zgodnie z dyrektywą nr 220145. Opracowano błyskawicznie plan rozbrojenia oddziałów AK. Jako datę rozpoczęcia operacji wyznaczono dzień 18 lipca, godz. 4.00 rano. Do wykonania tego zadania przybył z ramienia NKWD gen. Iwan Sierow. Skoncentrowano kilka dużych formacji NKWD w ogólnej liczbie 12 tys. żołnierzy. Pod pozorem planowego rozmieszczania" jednostek polskich na terenie przyfrontowym spenetrowano ich miejsca pobytu, szczególną uwagę zwracając na kadrę dowódczą i uzbrojenie oddziałów. Akcja rozbrojenia polskich sił rozpoczęła się 17 lipca. Wtedy aresztowano, podczas kolejnej wspólnej konferencji, ppłk. Krzyżanowskiego, a po południu rozbrojono zebranych na rzekomą odprawę dowódców oddziałów.Ilu żołnierzy wileńskiej i nowogródzkiej AK zostało przez Sowietów internowanych" i jakie były ich późniejsze losy?- Internowano" ogółem około 6000 żołnierzy, których starano się zachęcić do wstępowania do armii Berlinga. To zadanie skończyło się jednak dla Sowietów spektakularną porażką. Praktycznie wszyscy partyzanci odmówili, skandując wspólnie słowa: My chcemy Wilka". To przywiązanie do osoby dowódcy jako symbolu niepodległej Polski uświadomiło sowieckiemu dowództwu niemożność podporządkowania sobie zatrzymanych żołnierzy. Wywieziono akowców do obozu w Kałudze, gdzie próbowano ich wcielić do Armii Czerwonej. Wobec ponownej odmowy utworzono z nich bataliony robocze, wykonujące prace leśne. Oficerowie zostali wywiezieni w dużej części do obozu w Griazowcu. Zarówno żołnierze, jak i oficerowie byli zwalniani z obozów od początku 1946 r. Jednak części z nich wytoczono procesy sądowe i wrócili z zesłania dopiero po 1956 r. Niektórzy nie wrócili nigdy.Czy na sowieckich obławach z lata 1944 r. zakończyła się rozprawa komunistów z wileńską i nowogródzką konspiracją niepodległościową?- Oddziały partyzanckie, pozostałe na terenie Wileńszczyzny, prowadziły otwartą walkę jeszcze w latach 1945-1947. Połączone operacyjnie okręgi: Wileński i Nowogródzki, po 17 lipca 1944 r. ponownie zeszły do konspiracji, prowadząc głównie samoobronę, ewakuując się sprawnie w kwietniu-sierpniu 1945 r. na tereny Polski centralnej. Tam pod dowództwem ostatniego komendanta okręgu, ppłk. Antoniego Olechnowicza Pohoreckiego", Okręg Wileński wznowił działalność, kontynuując ją do lipca 1948 r. W 1945 r. mjr Zygmunt Szendzielarz Łupaszko" odtworzył 5., a następnie 6. Wileńską Brygadę Partyzancką, działając w pasie od Podlasia przez Białostocczyznę, Warmię i Mazury do Pomorza. Podporządkowany najpierw Okręgowi Białostockiemu, następnie ponownie Okręgowi Wileńskiemu (od końca 1945 r.), stał się jednym z największych zagrożeń dla owej władzy".Wiadomo, że wielu oficerów i żołnierzy z brygad i batalionów wileńsko-nowogródzkich na wiadomość o powstaniu w Warszawie ruszyło na zachód, klucząc między pozycjami sowieckimi. Czy komuś z nich udało się dotrzeć do stolicy?- Batalion stołpecki z Okręgu Nowogródzkiego przebił się przez pół Polski i wziął udział w Powstaniu Warszawskim, w składzie Grupy Kampinos. Walczył m.in. na Żoliborzu, okupując znaczną daniną krwi atak na Dworzec Gdański. Inne oddziały nie dotarły do stolicy, gdyż zmuszone zostały przez Armię Czerwoną do rozproszenia się. Wielu żołnierzy zostało aresztowanych i zesłanych na Syberię.Jakie refleksje towarzyszą historykowi zajmującemu się Powstaniem Wileńskim z perspektywy 60 lat?- Z punktu widzenia interesów Narodu Polskiego zapewne lepiej byłoby nie wychodzić z konspiracji, zachowując siłę żywą" społeczeństwa, nie narażając go na bolesne straty. Jednak należy też pamiętać, iż decyzje podejmowane w 1944 r. przez dowódców polskiego podziemia nie mogły być poparte taką wiedzą, jaką dziś posiadamy. Obecnie wiemy, jak potoczyła się sytuacja, jakie stanowisko ostatecznie zajął Stalin, jak działali alianci zachodni. W tamtym okresie tej świadomości nie było. Oceniano sytuację w sposób naturalny, kierując się kryteriami moralnymi. Nikt nie wiedział, jak ostatecznie zareagują Sowieci na walczące oddziały AK. Dopiero po pewnym czasie okazało się, że była to z góry ukartowana gra polityczna. Sowieci nie tylko zniszczyli silne zgrupowanie partyzanckie, ale też utrudnili Komendzie Głównej AK wyciągnięcie jednoznacznych wniosków. Na skutek tych gier Warszawa nie wiedziała, do chwili wybuchu powstania w Warszawie, co rzeczywiście zdarzyło się na Wileńszczyźnie. Łączność radiowa nie działała (Sowieci zajęli wszystkie stacje nadawcze), zaś łączność kurierska, ze względu na front, dotarła do Warszawy dopiero na początku sierpnia, czyli już po wybuchu powstania. Jedynymi niepokojącymi sygnałami były ostatnie depesze - bardzo dramatyczne, ale też bardzo ogólne. Dlatego podejmowano decyzje bez szerszego rozpoznania sytuacji.Zachowaliśmy jednak przy tym wszystkim honor polskiego żołnierza, bijącego się bez względu na rachuby polityczne. Zdrada na Wileńszczyźnie wyzwoliła w kresowych Polakach zdecydowaną niechęć do Związku Sowieckiego. Niechęć ta stała się zalążkiem postawy oporu wilnian w okresie PRL-u. Wielu zdecydowanie odrzucało splendory, pozostając wiernym ideałom niepodległości, utrwalonym w dniach wielkiej próby. Tacy ludzie, jak Józef Grzesiak - jeden z animatorów ruchu harcerskiego w duchu przedwojennym, czy Stanisław Kiałka, przez wiele lat zbierający materiały historyczne dotyczące wileńskiej AK, wielu innych, bliskich im ideowo, w dużej części społeczeństwa polskiego utrzymywali ducha oporu i niezgody na komunistyczną władzę.Jakie lektury można dziś polecić nauczycielowi historii oraz wszystkim interesującym się Ostrą Bramą", byśmy nie pozwolili zabić pamięci o tym, co wydarzyło się w Wilnie latem 1944 roku?- Podstawową pozycją jest pierwsza monografia na ten temat autorstwa Romana Koraba-Żebryka (notabene ostatniego dowódcy 1. Wileńskiej Brygady Partyzanckiej) Operacja wileńska AK". Książka co prawda była wielokrotnie krytykowana ze względu na nieścisłości, w tym wynikające jeszcze z interwencji cenzury (pierwsze wydanie ukazało się w 1986 r.), ale jest do tej pory jedynym kompendium wiedzy na ten temat. Prócz tego polecić należy monumentalne dzieło Longina Tomaszewskiego Wileńszczyna lat okupacji" oraz monografię Jarosława Wołkonowskiego z wileńskiego Universitas Polona Vilnensis Okręg Wileński ZWZ-AK w latach 1939-1945".Dziękuję za rozmowę.Piotr Szubarczyk
Gość Napisano 15 Sierpień 2004 Napisano 15 Sierpień 2004 Książka o kulisach Powstania Warszawskiego Czesław Ryszka Prof. Norman Davies, Anglik, wielki przyjaciel Polski, autor licznych książek o naszej historii, zaskoczył nas znakomitym, udokumentowanym opracowaniem o politycznych kulisach Powstania Warszawskiego. Prezentacja książki: Powstanie ’44 odbyła się 28 lipca br. w warszawskiej Paście. Główna jej teza brzmi: Gdyby ci, którzy obiecali nam pomoc, nie zawiedli, inaczej potoczyłyby się losy Powstania Warszawskiego, a w konsekwencji – naszego kraju, a może też losy innych państw w tej części Europy. Przypomnę, że do tej pory w sporze o sens Powstania Warszawskiego dominowało komunistyczne hasło, że ten największy zbrojny czyn Polaków podczas II wojny światowej był z góry skazany na przegraną, że było czymś naiwnym i niemądrym stanąć do walki z karabinem przeciw niemieckim czołgom i samolotom! Taki punkt widzenia propagowano w PRL-u, obarczając odpowiedzialnością za wybuch Powstania jego przywódców, powielając kłamliwe hasła o desperackiej, ale z góry skazanej na klęskę walce powstańców z uzbrojonym po zęby niemieckim najeźdźcą. Dopuszczano też do głosu tych, którzy opisywali heroizm walczących harcerzy i harcerek, bohaterstwo ludności cywilnej, która nie zastanawiała się nad tym, czy warto walczyć. Pozwalano pisać, że Polacy wiedzieli, że muszą iść walczyć, bo Niemcy to nasz odwieczny wróg. Cenzura kreśliła jednak, gdy ktoś próbował dopisać, że Powstanie było wówczas jedyną drogą odzyskania niepodległości. W takich pseudohistorycznych sporach zakłamywaliśmy jedną z największych współczesnych bitew o Polskę. Prawdę musiał za nas napisać Anglik. I napisał, że Powstanie zakończyło się totalną klęską militarną, śmiercią ok. 200 tys. Polaków, całkowitym zniszczeniem stolicy, ale to wszystko miało być inaczej, powinno było przynieść zwycięstwo. Dlaczego nie przyniosło? Ponieważ pasywnie zachowali się alianci, a zwłaszcza Wielka Brytania i Związek Radziecki. Alianci zawiedli na całej linii – pisze Norman Davies – nie potrafili się porozumieć, co do przyszłości Polski. Źle już wróżył sojusz z Francją i Anglią, zawarty niemal w przededniu wybuchu wojny. Ustalono co prawda, że państwa te zobowiązywały się do ochrony „siłą niepodległości Polski”, że reakcją na niemiecki atak na Polskę będzie francuski atak na Niemcy, ale nie poczyniono w tym kierunku żadnych szczegółowych planów. Co więcej, układ ten parafowano w odpowiedzi na pakt hitlerowsko-sowiecki Ribbentrop-Mołotow, czyli w obliczu najwyższego już zagrożenia wojennego. Jak się okazało, Polska samotnie walczyła w 1939 r. z Niemcami, a co gorsza, otrzymała cios w plecy ze strony Stalina. Później, w czasie wojny, przyszedł w stosunkach Polski z Wielką Brytanią czas prawdziwego braterstwa broni, ale była też zdrada w Jałcie – podział wpływów w Europie między wielkie mocarstwa. Czy więc nasze oczekiwania w 1944 r. były nierealistyczne, mylne? We wspomnieniach Churchilla z czasów wojny jest spory rozdział poświęcony wydarzeniom z 1944 r. Wynika z niego, że Churchill bezgranicznie wychwalał męstwo powstańców, nie dokonał jednak żadnej krytycznej analizy własnej polityki. Nie dokonał, bo musiałby pisać przeciw sobie, przeciw Wielkiej Trójce (Stalin, Roosevelt, Churchill), która uporczywie starała się zatrzymać dla siebie wszystkie strategiczne plany i wszystkie poważniejsze zwycięstwa wojskowe i polityczne. Mimo że alianci od miesięcy wiedzieli o możliwości wybuchu powstania przeciw Niemcom w Polsce, w Jałcie, na żądanie Stalina, uzgodnili zmianę granic Polski. Podejmując więc decyzję o rozpoczęciu Powstania, to nie polscy przywódcy wykazali się naiwnością czy nieodpowiedzialnością. Oni doskonale wiedzieli, że tylko samodzielne wyzwolenie stolicy mogło ujawnić działające w konspiracji legalne władze państwa polskiego i w konsekwencji doprowadzić do rewizji Jałty. Mogło się to stać, zanim ZSRR zdołałaby narzucić Polsce rząd uległych sobie komunistów. Powstanie nie było z góry skazane na klęskę. Prof. Norman Davies wyraźnie stwierdza, że siły zbrojne Polski w 1944 r. tworzyły część potężnej koalicji aliantów, która stała u progu zwycięstwa. Wszyscy członkowie sojuszu mieli wobec siebie prawa i zobowiązania. Jak przewidywano, celem powstańców było utrzymanie stolicy przez tydzień, w tym czasie miała przyjść pomoc ze Wschodu i z Zachodu. Powstańcy utrzymali się przez dwa miesiące, walcząc z doskonale wyposażonymi i liczniejszymi wojskami niemieckimi. Armia Czerwona wstrzymała w tym czasie ofensywę i stała po wschodniej stronie Wisły, oczekując na zwycięstwo niemieckie. Gdyby nadeszła pomoc, Niemcy nie zrujnowaliby Warszawy, nie wymordowaliby 200 tys. Polaków. Pozwolono im na to. Co więcej, musi zdumiewać ich nienawiść do Polaków, chęć zagłady Warszawy w sytuacji, kiedy ogromna machina wojenna Niemiec chyliła się ku upadkowi, kiedy wszystkie siły wojskowe, organizacyjne i transport kolejowy powinny być skoncentrowane na przygotowaniu do walki z oddaloną o parę kilometrów Armią Czerwoną, a także z lądującymi na froncie zachodnim – w Normandii wojskami alianckimi. Tego szaleństwa Niemców nie można do dziś zrozumieć. A właściwie można, przyjmując tezę o spisku aliantów w celu osłabienia Polski po wojnie. Książka Normana Daviesa jest szczególnie potrzebna dzisiaj Zachodowi, ponieważ większość historyków europejskich i amerykańskich uważa, że Powstanie Warszawskie odbyło się w getcie (na temat holokaustu ukazały się na Zachodzie setki publikacji, a o Powstaniu Warszawskim – kilka, i to dyskusyjnych). I jeszcze konkluzja polityczna: Gdyby nie Powstanie Warszawskie, wybuchłoby po wojnie powstanie przeciw komunistom, w konsekwencji zmiana ustroju przebiegła by jeszcze bardziej tragicznie, jeszcze więcej ofiar pochłonąłby stalinizm. Może nie byłoby nawet PRL-u, byłaby 17. republika. Chwała zwyciężonym! www.niedziela.pl
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.