Skocz do zawartości

Łódź: znaleźli ukryte dokumenty w dawnej katowni Gestapo i UB


Rekomendowane odpowiedzi

https://www.tvn24.pl/lodz,69/lodz-znalezli-ukryte-dokumenty-w-dawnej-katowni-gestapo-i-ub,953038.html

"Przez blisko sześć lat była tu siedziba Gestapo. Po wojnie zmienili się oprawcy - Niemców zastąpili funkcjonariusze UB. Gmach przy ul. Anstadta w Łodzi doczekał się dokładnych badań archeologicznych. Są już pierwsze efekty - z ziemi wydobyto pudła z nadpalonymi niemieckimi dokumentami.

W założeniach monumentalny gmach przy ul. Anstadta w Łodzi miał być elegancką szkołą prowadzoną przez Towarzystwo Szkół Żydowskich. Prace ukończono w sierpniu 1939 roku. Miesiąc później gmach został zajęty przez Niemców, którzy ulokowali tu główną siedzibę Gestapo. Przez kolejnych 20 lat to tutaj przesłuchiwano, znęcano się i katowano ludzi - najpierw oprawcami byli funkcjonariusze niemieckiego, a po wojnie - sowieckiego totalitaryzmu. 

- Do teraz nie wiemy, ile zginęło tu osób. Nie wiemy też, czy wokół nie znajdują się groby ofiar obu zbrodniczych systemów - opowiada Krzysztof Latocha, historyk z biura poszukiwań i identyfikacji IPN w Łodzi.

Teraz ma się to zmienić. Bo od czerwca wokół gmachu trwają prace historyczne, archeologiczne i etnograficzne na dużą skalę.

- Nie ma większych publikacji naukowych poświęconych temu miejscu, ale już mamy pierwsze efekty - opowiada Olgierd Ławrynowicz z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego.

W pobliżu budynku, na głębokości około 30 centymetrów znaleziono dokumenty z czasów okupacji niemieckiej. Wiadomo, że wcześniej były w segregatorach i są częściowo spalone. Archeolodzy liczą, że mimo to uda się je odczytać.

- Może to były materiały, które pod koniec wojny usiłowano ukryć - opowiada Ławrynowicz. 

Wyścig z czasem

Archeolodzy nie są jeszcze pewni, czy w ziemi znaleźli cztery, czy pięć pudeł dokumentów. Tylko część udało się dotąd wydobyć.

- Wokół nich znaleźliśmy fragmenty drewna, czyli mogły być zakopane w skrzyni, lub walizce - opowiada archeolog.

Prace trwają w wykopie, który jest długi na kilkanaście metrów i szeroki na metr. 

- Z jednej strony musimy bardzo dokładnie dokumentować to, co zastaliśmy. Z drugiej musimy się spieszyć, bo znaleziska wykonane ze skóry, drewna, papieru czy tkanin po wydobyciu z ziemi mogą ulec przyspieszonej degradacji - mówi Magdalena Majorek z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego, która pracuje przy gmachu dawnej katowni.

Dodaje, że sam moment transportowania wydobytych dokumentów do laboratorium jest szczególnie ryzykowny.

- Trudno zachować dokumenty w takim stanie, aby miały wartość ekspozycyjną, czyli można było je pokazywać zwiedzającym. A przecież takie jest założenie - dodaje Majorek.

Opowiada, że prace przy znalezionych dokumentach są o tyle trudne, że są one bardzo mocno ze sobą zlepione.

- Były zakopane w gruncie gliniastym, który zachowuje wodę. Dlatego zabezpieczenie znaleziska jest bardzo trudne - dodaje.

Przejść przez piekło

Prace przy dawnej siedzibie Gestapo i Urzędu Bezpieczeństwa będą trwały łącznie pięć tygodni i są finansowane przez Łódzką Specjalną Strefę Ekonomiczną. Równolegle do prac archeologicznych, trwają wywiady etnograficzne.

- Docieramy do osób, które były aresztowane i przeszły koszmar przesłuchań i pobytu w tym miejscu, które niektórzy nazywają "miejscem przeklętym" - mówi Sebastian Latocha z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego.

Przyznaje, że jego zadanie jest tyleż fascynujące, co szalenie trudne dla rozmówców.

- Muszą przypomnieć sobie wydarzenia, które dla osób postronnych są niewyobrażalne - podkreśla.

Opowiada, że dotąd udało się dotrzeć do kilkunastu osób, które były katowane przy Anstadta.

- Wielu skupia się na detalach. Mówią szczegółowo o wyglądzie cel, o tym, że były one przeludnione. Opowiadają nawet o tym, że do jedzenia dostawali coś, co przypominało kawę i suchy chleb. To, jak wyglądały przesłuchania z ich udziałem często wypierają ze swojej psychiki - opowiada Latocha.

Wiadomo jednak, że zarówno Gestapo, jak i później UB stosowały nieludzkie metody - z łamaniem kończyn, wyrywaniem paznokci i zębów bez znieczulenia poprzez masakrowanie "podejrzanych" prętami.

- Wielu moich rozmówców zapamiętało, że byli sadzani na bardzo niewygodnym siedzisku. Miejsca do siedzenia było bardzo niewiele. Jednocześnie taboret często służył przedstawicielom zbrodniczego systemu do zadawania ciosów - opowiada rozmówca tvn24.pl.

Ryszard Bonisławski, znawca historii Łodzi opowiada, że w celach przy Anstadta przetrzymywany był jego ojciec. Spędził w nieludzkich warunkach cztery miesiące. Za co?

- Zatrzymał się w pobliżu jednego ze strajków pracowniczych. Jako osoba wychowana w majątku ziemskim nie spotkał się wcześniej z niczym podobnym, dlatego przysłuchiwał się wygłaszanym hasłom. Został przez UB zatrzymany jako osoba, która rzekoma podjudzała do protestów - opowiada Bonisławski. 

Miejsce przeklęte

Budynek szkoły został zajęty 10 września 1939 r. przez 2. oddział III Specjalnej Grupy Operacyjnej Policji Bezpieczeństwa (Einsatzgruppe III Sicherheitspolizei) pod dowództwem SS-Sturmbannführera Fritza Liphardta. Jego zadaniem było wyszukiwanie, aresztowanie i likwidacja polskiej inteligencji. 7 listopada 1939 r. w budynku ulokowano Tajną Policję Państwową (Gestapo). Pierwszym szefem łódzkiej placówki Gestapo został Gerhard Flesch (później funkcję tę pełnili kolejno Robert Schefe i Otto Bradfisch).

Na potrzeby Gestapo stworzono strefę zamkniętą, odgradzając z dwóch stron wjazd na ulicę. Centralę umieszczono w głównym gmachu pod nr 7. Oprócz biur, w jego piwnicach urządzono areszt śledczy. W sąsiednich budynkach zorganizowano mieszkania dla funkcjonariuszy tajnej policji. Latem 1944 r. w łódzkim Gestapo pracowało 151 funkcjonariuszy, których wspierało ok. 690 agentów zarejestrowanych w tzw. Wydziale „N” (Nachrichtendienst). W 1944 r. w siedzibie Gestapo prawdopodobnie został zamordowany w czasie śledztwa Jan Lipsz ps. „Anatol”, członek AK, działający w ramach „Akcji N”, aresztowany 13 czerwca 1944 r. 

Wśród ofiar łódzkiego Gestapo był również Zygmunt Lorentz, polski historyk i działacz kulturalny z ramienia Delegatury Rządu RP na Kraj, desygnowany na Kuratora Oświaty i Kultury Okręgu Łódzkiego, zamordowany w październiku 1943 r. w trakcie bezlitosnych przesłuchań. Placówka Gestapo funkcjonowała do końca okupacji miasta.

Dzień po zdobyciu Łodzi przez Armię Czerwoną, tj. 20 stycznia 1945 r., do miasta wraz z 94 funkcjonariuszami UB z Białegostoku przybył płk Mieczysław Moczar. W przejętym po niemieckim Gestapo gmachu, założyli oni siedzibę Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi. W piwnicach, tak jak za okupacji niemieckiej, nadal funkcjonował areszt, w którym torturowano i mordowano działaczy antykomunistycznego podziemia zbrojnego.

W 1946 r. przy al. Anstadta 7 był więziony i torturowany kapitan Stanisław Sojczyński ps. Warszyc, organizator i dowódca Konspiracyjnego Wojska Polskiego. W podziemiach budynku WUBP zamordowano m.in. Czesława Stachurę – funkcjonariusza UB, który współpracował z Zrzeszeniem „Wolność i Niezawisłość” oraz Stanisława Malickiego, również pracownika UB, który przekazywał informacje Ruchowi Oporu Armii Krajowej mjr. Adama Trybusa."

8e743344-1b57-4b2d-a986-92d84f86c436.jpg

a0d663e5-ae0d-40e3-b470-baf58cb48fc0.jpg

eea1f142-98b7-4b13-82b1-c835c52c77d5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie