dariuszsz Napisano 9 Sierpień 2018 Autor Napisano 9 Sierpień 2018 Podobnież 14 lipca 1951 roku miała miejsce na dworcu w Żyrardowie katastrofa kolejowa, w której zginęło około 20 osób. Według relacji osób dwa mijające się pociągi pośpieszne wciągnęły pod koła osoby znajdujące się pomiędzy torami na niewielkim, wąskim peronie. Niestety nie znalazłem żadnej wzmianki w internecie na ten temat. Czy ktoś z was słyszał o tym wypadku?Kilka osób potwierdziło ten fakt i podało nawet okoliczności i datę więc jest pewność co do tego wydarzenia, a prasa jakby o nim zapomniała. Dziwne to zwłaszcza, że 28 grudnia tego samego roku w Dębicy zginęło 11 osób i o tym wydarzeniu można znaleźć informacje od ręki.
wojtek1972 Napisano 1 Marzec 2020 Napisano 1 Marzec 2020 Witaj Dariuszsz! Tak słyszałem o tym zdarzeniu. Opowiadał mi mój ojciec, ale z jego opowieści wynikało ( a w 1951 roku miał 19 lat) że owe zdarzenie miało miejsce w zimę i to przy ogromnej zamieci. Peron ponoć nie dosyć, że był wąski ,to praktycznie rzecz ujmując w ogóle go nie było. Znajdował się na poziomie zerowym tj. na równi z torami. Stąd taka tragedia. Zaraz po tym wypadku podniesiono i poszerzono peron. Mam zdjęcie z zimy 1958 roku które robili sobie goście weselni moich rodziców i tam już jest normalny wysoki i szeroki taki jaki pozostał do 2014 do remontu.
abcd Napisano 4 Marzec 2020 Napisano 4 Marzec 2020 Zatajona katastrofa kolejowa 27 lutego 2020 D.S. komentarze 3 Żyrardowski dworzec nie zawsze wyglądał jak dziś. Wysokie perony ułatwiające wejście do pociągu, przejścia podziemne, a wcześniej kładka nad torami. Wystarczy jednak spojrzeć na stare zdjęcia i możemy zauważyć, iż nie zawsze świat ułatwiał ludziom życie. Nie inaczej prezentowała się sytuacja w Żyrardowie. Jeszcze w latach 50-tych, aby wsiąść do pociągu trzeba było robić to praktycznie z poziomu gruntu, łapać się uchwytów i wspinać na schodki, które wydawać by się mogło zaczynały się zbyt wysoko. Czasem jeszcze dziś, podczas awaryjnego wysiadania z wagonu prosto na tory, można się przekonać iż nie jest to zbyt wygodne zwłaszcza dla osób starszych. Wracając jednak na żyrardowski dworzec warto przypomnieć o tragicznej w skutkach katastrofie kolejowej , o której nie znajdziemy informacji w annałach. Czasy stalinowskiego terroru, kiedy to miała miejsce owa historia pełne są ukrywanych i skrzętnie pomijanych katastrof. Polska podnosząca się ze zgliszczy wojennych pod czujnym okiem „wyzwolicieli” radzieckich nie mogła sobie pozwolić na potknięcia. Kraj miał szybko wrócić na jedyne słuszne tory, a każda sytuacja pokazująca, że nie radzimy sobie z tym była ukrywana i pomijana. Tak było również w tym wypadku. Szczęśliwie nadal żyją ludzie, którzy pamiętają tamten dzień i choć byli tylko dziećmi, obrazy tragedii widzą w swojej pamięci. Ponadto, co pewnie i tak by nie zmieniło historii, aczkolwiek lokalny tygodnia „Życie Żyrardowa”, który od dziesiątek lat, mniej lub bardziej tendencyjnie informuje o zdarzeniach, najpewniej w połowie 1951 roku nie zamieściłby żadnej informacji o katastrofie kolejowej. Nigdy się jednak o ty nie dowiemy, gdyż pierwszy numer ukazał się dopiero kilka tygodni po tejże tragicznej w skutkach katastrofie, a przesiąknięty był wszechobecną propagandą. A był to zwyczajny, choć upalny dzień 14 lipca 1951 roku. Jak co dzień wiele osób przewijało się przez żyrardowski dworzec. Trzeba w tym miejscu przedstawić obraz lokalnego woksału, który wyglądał inaczej niż obecnie. Otóż na peron wychodziło się przez drzwi od strony torów. Nie było siatki, ani płotu odgradzającego budynek od torowiska. Z dworca przechodziło się bezpośrednio po szynach na niewielki peron zlokalizowany pomiędzy torami. Czekający na nadchodzący pociąg często stali pomiędzy nimi bacznie obserwując otoczenie. Najpewniej podobnie było tego feralnego dnia. Tyle że wtedy stała się rzecz bardzo rzadko mająca miejsce. Otóż w momencie kiedy kilkadziesiąt osób czekało na osobowy pociąg w kierunku Warszawy niefortunnie w tym samym momencie, na wysokości peronu minęły się z wielką prędkością dwa pociągi pospieszne. Czy osoby stały zbyt blisko krawędzi peronu, czy może peron był zbyt wąski dla znacznej ilości osób? Tego nie wiemy, aczkolwiek skutki okazały się tragiczne. Podmuch i pęd powietrza wciągnął pod koła wiele osób, które straciły równowagę. Kiedy pociągi przemknęły, oczom pozostałych przy życiu ukazał się widok jak z horroru. Na torach i peronie wszędzie znajdowało się ciała zabitych, niektóre rozczłonkowane porozrzucane po torowisku. Osoby ranne krzyczały przeraźliwie, część straciła swoich bliskich i w rozpaczy krążyła po peronie. W skutek tej katastrofy śmierć poniosło około 20 osób, a wiele rannych trafiło do szpitala. I tu pojawia się pytanie komu zależało na ukryciu tego tragicznego zdarzenia w takim stopniu, iż próżno szukać informacji na ten temat? A przecież za kilka tygodni, 28 grudnia, w Dębicy zginęło 11 osób i na ten temat bardzo łatwo można znaleźć informacje w wielu źródłach. Ale szczęśliwie o tych tragicznych wydarzeniach nie zapomnieli naoczni świadkowie, którzy doskonale pamiętają tamte sceny i dzięki nim my również możemy sobie o nich przypomnieć i ujawnić tajemnice PRL-u. żródło http://zyrardow-miastojednejfabryki.pl/2020/02/27/zatajona-katastrofa-kolejowa/
Sowa74 Napisano 4 Marzec 2020 Napisano 4 Marzec 2020 Nie pierwsza zatajona kolejowa i nie ostatnia z tego okresu.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.