Skocz do zawartości

Pomnik z XIX wieku odnaleziony w zoo.


Rekomendowane odpowiedzi

Fragmenty nagrobków, pomników i gruz po rozbiórkach dróg i chodników leżą odłogiem w części niedostępnej dla zwiedzających, tuż za klatkami wilków. Część z nich przywieziono jeszcze w latach 70. XX wieku. Ówczesny dyrektor ogrodu zoologicznego Antoni Gucwiński tłumaczy, że przywieziono je z ulicy Legnickiej.
Ponad 40 lat temu do ogrodu zoologicznego przywieziono fragmenty nagrobków. Wśród nich mogły być resztki pomnika Zwycięstwa.

Gucwiński wspomina: Na Legnickiej wcześniej gromadzono nagrobki, pomniki i fragmenty innych zniszczonych budowli, na których wyryte były niemieckie napisy. W pewnym momencie hałda była tak duża, że postanowiono ją usunąć. - Najkosztowniejsze marmury były rozkradane przez szabrowników, a potem przewożone do centralnej Polski. Tam odwracano je napisami do dołu i mogły służyć jako nowe nagrobki - wspomina Antoni Gucwiński. Do ogrodu zoologicznego trafiły głównie granity i tu niewykorzystane leżą po dziś dzień. Część z nich miała posłużyć do budowy nowych obiektów. Antoni Gucwiński wspomina, że nie było wówczas pieniędzy na inwestycje. Odkrycie dyrektora Blokami granitu długo nikt się nie interesował. Przyjrzał się im dopiero Mirosław Piasecki, dyrektor zoo ds. hodowlanych. Znalazł fragment pomnika, który upamiętnia bohaterów wojen pruskich. Napisy pochwalne są po niemiecku, ale nazwiska poległych mają też polski wygląd (np. Czajka, Wrubel).

Kiedy Mirosław Piasecki przeczytał w naszej gazecie o historii pomnika Zwycięstwa, skojarzył fakty. Zgadzają się daty i inskrypcja - pomnik powstał w 1897 r., by upamiętnić poległych w wojnach z Danią, Austrią i Francją. W 1945 r. został rozebrany. Mirosław Piasecki nie jest historykiem, ale uważa, że pomnik się marnuje. Nikt nie był zainteresowany, żeby się nim zająć i tak leży przy płocie, obrastając mchem. Podobny los spotkał również wiele nagrobków składowanych w zoo, na części widać jeszcze napisy i krzyże. O ile fragmenty granitu bez napisów można jeszcze wykorzystać w zoo, chociażby na wybiegach dla zwierząt, to krzyży nikt tam nie ustawi. Ogród zoologiczny kryje więcej tajemnic. Ostatnio odwracając jeden z głazów odkryto, że jest to tablica upamiętniająca Fritza Grabowskiego, który kierował zoo przed II wojną światową.

http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/3803059,pomnik-z-xix-wieku-odnalezlismy-w-zoo-film-i-zdjecia,id,t.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miasto z nagrobków. Próbujemy sobie radzić z tą sprawą"


Miasto z nagrobków. Próbujemy sobie radzić z tą sprawą"


Pozostałości po niemieckich cmentarzach wciąż można spotkać na ulicach Wrocławia

Można na nich przysiąść, przejechać po nich rowerem lub karmić kaczki nad stawem, którego brzegi są nimi wyłożone - to pozostałości po niemieckich, przedwojennych nekropoliach, na które można natknąć się w wielu punktach Wrocławia. Na niektórych kamieniach wciąż widać niemieckie napisy, daty urodzin i śmierci, imiona, a czasem nazwiska. W latach 60. i 70. poddano je recyklingowi, bo były ic nieznaczącymi reliktami".

Z kamiennej płyty upamiętniającej Ellę Z. zrobiono jeden ze schodków w Parku Wschodnim, obok leży zmurszała tablica przypominająca o zmarłym Schulzu. Granitowe płyty ze startymi napisami ukryto też pod grubą warstwą ziemi i trawy na brzegu jednego ze stawów na Biskupinie.

Przeszliśmy z kamerą ulicami Wrocławia, by sprawdzić, w których miejscach miasta kilkadziesiąt lat temu niemieckie nagrobki wykorzystali pomysłowi budowniczy Polski Ludowej.

Skąd cmentarne pozostałości w miejskiej przestrzeni?

Po II wojnie światowej polskie władze zarządziły inwentaryzację niemieckich cmentarzy znajdujących się w mieście. Urzędnicy naliczyli ich wtedy 70. – Stały nieużytkowane, pełne rozmaitego rodzaju nagrobków. W tym czasie władze komunistyczne starały się zatrzeć ślady niemieckie na Ziemiach Odzyskanych. W rezultacie podjęto decyzję o zamknięciu ponad 40 niemieckich nekropolii – przypomina Halina Okólska, kustosz Muzeum Miejskiego Wrocławia.

Irytujące świadectwo przeszłości"

Gregor Thum w swojej książce Obce miasto. Wrocław 1945 i potem" stwierdza, że w latach 70. stare nagrobki nie były traktowane jak zabytki, a raczej jak ic nieznaczące relikty". Dla niektórych pozostałości po niemieckich mieszkańcach na ziemiach, które nagle stały się polskie, były nie do przyjęcia. Dla wielu (…) stanowiły one irytujące świadectwo przeszłości, której nie chciano przyjmować do wiadomości" – pisze Thum.

W końcu wojna zakończyła się niedawno, a większość Niemców, niezależnie od tego ile sami wycierpieli, wciąż postrzegana była jako okrutni pomocnicy Hitlera. Stąd częsta chęć niszczenia wszystkiego, co niemieckie.

Postanowienie o rozbiórce cmentarzy mogło być również podyktowana tym, że polski Wrocław nie potrzebował już tak wielu nekropolii. Teraz miasto zamieszkiwali głównie ludzie młodzi, a rozległe tereny potrzebne były pod budowę nowych mieszkań i zielone skwery.


Los niemieckich cmentarzy był więc przesądzony. W latach 60., niemal dwie dekady po ostatnich pochówkach, przystąpiono do ich likwidacji. W ruch poszedł ciężki sprzęt, burzono jedną alejkę po drugiej, nagrobek po nagrobku. Kamieni starano się jednak nie zniszczyć. Miały być jeszcze wykorzystane.

– Część odsprzedano zakładom kamieniarskim, a potem służyły do produkcji i wyrobu nowych. Czasami używano ich jako materiału budowlanego i dlatego do dzisiaj można zobaczyć ich resztki w murach – mówi Okólska.


W ten sposób na schody nad brzegiem Oławy w Parku Wschodnim trafiła Ella Z., czyjaś ukochana córka. Obok wmurowano płytę z grobu dziecka, które na świat przyszło w czerwcu 1936 roku, a zmarło niecałe 6 miesięcy później. Towarzyszy im częściowo porośnięta mchem i przykryta liśćmi płyta nagrobna człowieka o nazwisku Schulz. Kamienne płyty, które kiedyś ufundowali bliscy zmarłych znajdują się też w murze wokół przedszkola przy ul. Braniborskiej.


Tylko po jednej stronie naliczyliśmy kilka wmurowanych i schowanych pod płotem płyt, wśród nich tę należącą do mężczyzny o imieniu Maximilian. Większość z wyraźnymi fragmentami napisów. Jeden prawdopodobnie kuł kogoś w oczy, bo niemieckie słowa zostały przysłonięte warstwą cementu. Pozostałości po nekropoliach można też spotkać niedaleko Sky Tower i w murze na placu Powstańców Śląskich.


Na tarasie, w urzędzie, w zoo i miejskiej fosie

Kamienie z niemieckimi napisami miały trafić m.in. na posadzki wrocławskich instytucji publicznych i na przydomowe tarasy mieszkańców miasta. Dziś prawdopodobnie nie ma po nich śladu. Jednak budowniczy PRL znajdowali różne zastosowanie dla cmentarnych mogił.


Część nagrobków wykorzystana została jako materiał budowlany do umocnienia fosy miejskiej, renowacji stadionu oraz do budowy nowych wybiegów dla zwierząt we wrocławskim zoo" – opisuje Thum w swojej książce.

Czy lwy z tutejszego zoo wylegują się na płytach nagrobnych? – Oczywiście, że nie. Na pewno ani lwy, ani pawiany, czy niedźwiedzie nie chodzą po wybiegach wyłożonych płytami cmentarnymi dawnych mieszkańców Wrocławia – mówi Leszek Solski, kierownik działu marketingu i edukacji we wrocławskim zoo.

I dodaje, że zoo nie pozyskiwało nagrobków bezpośrednio z cmentarzy. Te trafiały jednak na trzy miejskie gruzowiska: wzgórze Gomułki (obecnie Andersa), Słowiańskie i dziś nieistniejące Mikołajskie, a z nich wraz z innymi materiałami budowlanymi trafiały m.in. do zoo. – Jeśli są to pod tzw. alpinarium, czyli wybiegiem zwierząt kopytnych. Z różnych elementów wybudowano też mury oporowe. Taka była polityka ogólna. Nie dojdziemy do tego, czy były to nagrobki niemieckie czy żydowskie – przyznaje Solski.

Miasto pełne nagrobków?

Nie wiadomo, ile nagrobków ukryto" na terenie miasta. – Wiele jest takich, na których napisów nie ma, pewnie są odwrócone. Ciekawe dlaczego niektóre robotnicy postanowili pokazać światu – zastanawia się Jan Jerzmański, architekt z Wrocławia.

A historycy przyznają, że płyt cmentarnych na terenie miasta są całe masy". Nie tylko tych, które zapomniane tkwią w miejskich murkach.

W Parku Grabiszyńskim, dawnym cmentarzu, do dziś można przejechać rowerem po resztkach mogił wciąż tkwiących w ziemi. Jednak są to płyty, których w trakcie likwidacji nie rozebrano i nie przeniesiono z tego terenu. To właśnie tu stanął Pomnik Wspólnej Pamięci, który ma przypominać o mieszkańcach Wrocławia, których mogiły po wojnie zlikwidowano. Część monumentu tworzą poniemieckie płyty nagrobne, które miały więcej szczęścia niż te upamiętniającą Ellę Z. z Parku Wschodniego czy Maximiliana z ul. Braniborskiej.


Konserwator zabytków: miejsce jest, brakuje woli

Co na te odkrywane w centrum miasta pamiątki po Breslau przedstawiciele stolicy Dolnego Śląska? Problem widzą, ale nie nazywają go problemem".

- Mamy świadomość tego, że tak jest. I należy podkreślić, że nie jest to wymysł powojenny. Wtórne wykorzystanie płyt kamiennych zdarzało się też przed wojną. To nie są dzieła sztuki, nie ma podstaw, by z definicji uznawać je za rzeczy o większej wartości - mówi Katarzyna Hawrylak-Brzezowska, miejska konserwator zabytków. I dodaje, że miasto w ramach bieżącego działania próbuje sobie radzić z tą sprawą".


Jedną z metod było postawienie wspomnianego pomnika na terenie Parku Grabiszyńskiego. Kolejną jest wygospodarowanie miejsca, w którym można składać" płyty cmentarne. - Wytypowaliśmy przestrzeń na przeciwko wejścia na Cmentarz Grabiszyński. Znajduje się tam cmentarz dzieci polskich i niemieckich z lat 30. i 40. Jeśli ktoś chce tam układać płyty nagrobne, których jest właścicielem to proszę bardzo. Miejsce jest, często jednak gdy przychodzi do działania brakuje woli - twierdzi urzędnik.

Zdaniem konserwator, gdy w danym miejscu złom kamienny" jest wyraźnie widoczny" to właściciel terenu stara sobie z tym radzić, np. poprzez zastąpienie innym materiałem. - Nie jest tak, że ktoś ma wolę profanowania, niszczenia, czy innego niegodnego zachowania - podkreśla Hawrylak-Brzezowska.

Element historii miasta kontra niedzisiejsze standardy

Rozsiane po Wrocławiu płyty cmentarne mogą bulwersować. Według urzędników ich znajdowanie się powtarza i będzie powtarzało się w przyszłości. - To element historii tego miasta - mówią.

A historycy dodają, że to co dziś może szokować dawniej nie oburzało. – W atmosferze likwidowania śladów niemczyzny i czasów powojennych mniej humanitarnie podchodzono do takich spraw. Takie postępowanie nie budziło wtedy ogólnego sprzeciwu. Dziś to, że nagrobki były wykorzystywane do celów innych niż pierwotne przeznaczenie, budzi oburzenie i zdziwienie – przyznaje Okólska.

Z kolei, według niektórych mieszkańców, to, co dzieje się z pozostałościami po Breslau jest niedopuszczalne. - Domagamy się szacunku wobec własnych nagrobków. Nie podoba nam się to, co dzieje się na cmentarzach na wschodzie, a tu zastosowano płyty nagrobne do budowy. To standardy nie z dzisiejszych czasów i to należałoby zmienić – mówi Jerzmański.


http://www.tvn24.pl/poniemieckie-nagrobki-we-wroclawiu,528193,s.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też przeczytałem artykuł, którego treść przytoczył sonicsquad i właśnie wysłałem maila do Gazety Wrocławskiej" w tej sprawie. Poniżej obszerne fragmenty tego listu elektronicznego - może to kogoś zainteresuje albo skłoni do własnych dociekań?

Po pierwsze - nazwy jednostek wojskowych na pomniku ewidentnie sugerują, że mamy tu do czynienia z upamiętnieniem żołnierzy pruskich/niemieckich służących w pułkach śląskich (tj. stacjonujących na terenie Śląska). Dla przykładu: wymieniony na pomniku 10 Pułk Grenadierów (GREN.-RGT. 10) stacjonował w Świdnicy, 7 pułk grenadierów (GREN.-RGT. 7) w Legnicy, zaś 6 pułk artylerii polowej (FELDARTL. RGT. 6), 1 przyboczny pułk kirasjerów (LEIB. KUR. RGT. 1) czy 51 pułk piechoty (INF.-RGT. 51) we Wrocławiu.

Po drugie - prawdopodobnie istotnie chodzi tu o upamiętnienie poległych w wojnie prusko-francuskiej 1870/71 (może to sugerować napis: Starben fuer Kaiser und Vaterland" czyli: Polegli za cesarza i ojczyznę"; nie dopatrzyłem się na zdjęciach innego napisu sugerującego datację monumentu - teoretycznie w grę może też wchodzić wojna prusko-austriacka 1866 lub I wojna światowa; najprościej byłoby to sprawdzić np. sięgając do monografii pułku, w którym dowódcą batalionu był wymieniony w napisie poległy oficer o nazwisku Priebsch - zdjęcie
http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/zdjecia/3803059,pomnik-z-xix-wieku-odnalezlismy-w-zoo-film-i-zdjecia,5084293,id,t,zid.html
jest zrobione w ten sposób, że nie jestem pewien numeru pułku), ale nie wszystkich żołnierzy z tych jednostek, którzy stracili życie w wyniku tego konfliktu, a tylko wybranych.
Jest mało prawdopodobne, by kamienny element widoczny na fotografiach dołączonych do artykułu był fragmentem Pomnika Zwycięstwa, którego pozostałość odnaleziono niedawno podczas prac na Bulwarze Dunikowskiego. Analiza zachowanych źródeł ikonograficznych (kartki pocztowe, zdjęcia etc.) nie potwierdza, by tego typu fragment co odnaleziony w zoo był składową częścią ww. monumentu. Był to raczej samodzielny pomnik, być może związany z kwaterą żołnierzy zmarłych w lazaretach Wrocławia i pochowanych na którymś z lokalnych cmentarzy, który np. dziś już nie istnieje (jak nekropolia na terenie ob. Parku Zachodniego czy też przy ul. Legnickiej na wysokości ob. ul. Inowrocławskiej).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, w każdej epoce likwidowano cmentarze które od dłuższego czasu nie pełniły swojej funkcji.
Obecnie też grób który nie jest opłacony przez rodzinę po bodajże ćwierćwieczu zostaje ponownie wykorzystany.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie