Klemens Forel Napisano 15 Styczeń 2011 Autor Napisano 15 Styczeń 2011 Słyszałem że wczoraj w lasach w okolicach Tomaszowa Mazowieckiego po nocy się błąkała się Jakaś :) grupa maruderów z WH...Coś komuś wiadomo o tym widmo" i jak to się skończyło? Pozdrawiam i życze zdrowia bo po nocy spędzonej w lesie się przyda:)
Hindus Napisano 15 Styczeń 2011 Napisano 15 Styczeń 2011 http://www.dobroni.pl/rekonstrukcje,zimowe-manewry-2011,6213PozdroHindus
MarcinF Napisano 15 Styczeń 2011 Napisano 15 Styczeń 2011 By obejrzeć zdjęcia trzeba się logować. Czy da się inaczej?
jacek-26 Napisano 16 Styczeń 2011 Napisano 16 Styczeń 2011 Ogniska, posiłku i gorącej herbaty nie zabrakło
jacek-26 Napisano 16 Styczeń 2011 Napisano 16 Styczeń 2011 żeby się przeprawić na drugi brzeg, trzeba było zbudować tratwę.Na chwilę obecną taka szybka relacja. Było naprawdę ekstra. Pozdrawiamy wszystkie grupy, które brały udział w marszu!Jacek i Łukasz (Junior)GRH Batalion Tomaszów
bjar_1 Napisano 16 Styczeń 2011 Napisano 16 Styczeń 2011 Kloki, widzę że się z hiwisami po lasach włóczysz ;)
Argonauta Napisano 16 Styczeń 2011 Napisano 16 Styczeń 2011 Praiwe jak w tym kawale - kto ma najwieksze kompleksy lesne na swiecie .... my mamy, ponieważ jak Fryce weszli do lasu w czasie wojny to do tej pory wyjsc nie mogą ;-).... a powaznie coraz wiecej sie tego wermachtu kreci ..... w grudniu kolo Cieszyna tez sie jacyś opłotkami przemykali ;-)))))
Slajmi130 Napisano 16 Styczeń 2011 Napisano 16 Styczeń 2011 Oto relacja z marszu na pilicka rubierz obronną. Z pamiętnika zmęczonego brudnego chorego żołnierza gdzieś na pilickiej rubieży obronnej 1945r.6 styczeńJesteśmy już w odwrocie….. nie pamiętam nawet ile czasu się już cofamy. Co się dzieje, gdzie jesteśmy. Tyle wiemy że na terenie dawnej Polski. Teraz to nasza ziemia ale na jak długo? I dlaczego do cholery musi być tak zimno. Dobrze że mamy chwilę odpoczynku. Stoimy tu już piąty dzień. Zajmujemy jakiś dom wcale nie duży ale jak na nasze potrzeby całkiem wystarczający. Pozatykaliśmy wybite okna czym się dało, dobrze że mamy piec. Ale palimy ogień tak żeby dymu nie było widać.7 styczeń Odpoczywamy, śpimy jak najdłużej, jemy co się da pijemy zdobyczną wódkę i miejscowy specjał bimbrowników, ba trafiają nam się fajki amerykańskie. Od ruskich jak się złapie woreczek z tytoniem to człowiek się zastanawia czy przypadkiem nie pali skarpetki. Ale jakoś dajemy sobie tu radę. Zawsze można też coś zwędzić od miejscowych, czasami kupić, ale chyba nas nie bardzo lubią i tolerują. Od dwóch dni raz dziennie przyjeżdża do nas kocioł z żarciem czasami nawet trafi się porządny kawał krowiny w menażce. Wóz z żarciem objeżdża cały nasz odcinek rejonu umocnionego i wraca do kuchni. Przynajmniej tyle.8 styczeń Po naszej lewej są marne resztki kompanii z pionier bataillon 42, w środku my 8 kompania II bataillonu 26 JR, po naszej prawej, kompania garnizonu z miasta Tomaszów, a koło nich pałętają się nasi „wschodni”, wszelakiej maści. Mówimy na nich mongoły bo wygladaja tak ,że na niektórych kuli nawet było by szkoda. Jeden tam jest taki szczególny typ. Z gęby wygląda na szczególnie wrednego. Ma na imię Wania a każe mówić na siebie Georg, czemu za cholerę nie wiem. Wania – kozak doński, gdzie to w ogóle jest ta kraina? Kraemer gada że za Uralem jest taka wielka dziura w ziemi i że to ponoć tam zaraz obok piekła. Wania- Georg przyłazi tu ze swoim bratem, mówią na niego Plamisty czy Łaciaty nie pamiętam. W każdym razie mówią ze są braćmi i pochodzą z jednej wsi, Skażyrskoje. To pewnie tam gdzie Kramer gada. Co dziwnego, to że prawie nie potrafią mówić, a już pisać to w ogóle, Wania i Plamiasty okazali się bardzo dobrymi i miłymi kumplami. Fakt podli byli, ale dla swoich byli do rany przyłóż , przyłożysz i od razu gangrena. O ile dobrze mieć kamratów z batalionu saperów obok siebie o tyle gorzej jest mieć wschodnich braci po prawej. Ciągle coś z nimi jest nie tak, zawsze coś chcą , zawsze pijani, zawsze niezadowoleni, a i zrozumieć ich ciężko bo po niemiecku potrafią jako tako. To że pijani to wcale im się nie dziwie, w sumie wszyscy tu pijemy z zimna przygnębienia tęsknoty ale i dla zabawy.9 styczeń Od saperów można się sporo nauczyć a i sprzętu nie skąpią, to drutu pożyczą to łopat, cęgów i innych takich maneli dzięki którym możemy polepszyć nasze stanowiska na linii Pilicy. Nasi koledzy z batalionu z Tomaszowa robią to samo. Działko PAK rozstawione, flak też patrzy na drugi koniec brzegu rzeki ,miny, zasieki, okopy. Wszystko mamy, nasz rejon jest dobrze chroniony. Dodatkowo trzy dni temu dotarły do nas ciepłe zimowe ubrania, szkoda że nie dla wszystkich starczyło. Ci co na warcie i stanowiskach bojowych ubierają się w nowiutkie zimowe ubrania reszta siedzi w swoich starych oberwanych płaszczach i czeka na swoją kolej. Kiedyś już spotkałem się z oddziałem saperów, ale jeju kiedy to było, jeszcze w 39 lub 40 roku. Obozowaliśmy razem przez tydzień, gdzieś nad rzeką w Polsce, gdzie to było to nie pamiętam, kiepski byłem z geografii. Wiem że byli z pułku saperskiego SS Deutschland. Jednego pamiętam dobrze ss schutze Rudolf Switschkowsky. Prusak ale porządny facet.10 styczeń Najgorsze jest to że jestem chory, nikomu nic nie mówię ale nasz dowódca Kraemer gapi się na mnie i cholera wie co se myśli, a ja boję się że mnie odstawią tam skąd nie ma powrotu. Szpitale zamieniły się w umieralnię, głód smród i ubóstwo wolę być tu na 1 linii i dostać czasami coś do jedzenia, niż siedzieć w szpitalu i czekać aż ruscy przyjdą i może nas oszczędzą. O tym że jestem chory wie tylko mój kumpel z plutonu, Gunter Anstrum, opiekuje się mną jak może, czasami gdzieś wyszpera jakieś lekarstwo i mi przynosi. Mam nadzieję ze się jakoś tu uleczę. Pamiętam w zeszłą zimę byłem na rekonwalescencji niedaleko miasta Posen. Tam byłem 3 miesiące, wyobraźcie sobie że byłem ranny dostałem odłamkiem od armaty trach bum bam, Wywieźli mnie ze szpitala polowego w tamte strony żeby wydobrzeć. I poznałem tam taką pielęgniarę. O jeju ale ona potrafiła człowieka wyleczyć samym gadaniem człowiek od razu lepiej się czuł, „ idź do lekarza, weź proszki, ciepło się ubieraj, załóż szalik” i tak gderanie człowieka od razu stawiało na nogi. Ale co tam dostałem od niej na odchodne parę ciepłych rękawic. Pamiętam jak machała mi chustką jak odjeżdżałem ciężarówką do jednostki….. stare dobre czasy 11 styczeńCzasami zamienia się ze mną na służbę szeregowy Vogel. To niezmordowany typ. Nie chce siedzieć w chacie i patrzeć w sufit, lata to po stanowiskach bojowych to po sąsiednich grupach naszej marnej jednostki, zawsze coś przyniesie przehandluje, zorganizuje. Maniakiem to on jest na pewno, szybko się denerwuje i wierzy w wunderwaffe. A nie daj boże mu powiedz coś na temat przegranej, to mało nie zastrzeli. Do partii powinien się zapisać i pilnować morale w naszej kompanii.12 styczeń Zbliżają się moje urodziny, są 15-tego stycznia. Matko jak to szybko czas mija już 4 lata na froncie jestem jednym ze starszych kolesi, twarze są i mijają przed oczami. Niektórych już nigdy się nie dojrzy, nie powie cześć kolego. Ale najważniejsze że będą moje urodziny. Z tego powodu zakamuflowałem bańkę bimbru. Z szefem już gadałem będzie można coś zorganizować. Poszedłem do sąsiadów i zaprosiłem na balangę. W końcu to moje 25 urodziny, ćwierć wieku kawał czasu.13 styczeń Słychać kanonady armatnie, czasami wybuchy i salwy karabinowe bliżej nas czasem dalej. Słyszy się o Rosjanach ich zwiadzie buszującym za naszymi i wokół naszych linii. Dlatego cały czas w sumie jesteśmy w napięciu, a odgłosy strzałów z każdym dniem są coraz bliżej. Na razie na szczęście nas wszystko omija, choć ostatni incydent z wczoraj był tylko kilometr od nas, i już prawie się szykowaliśmy do pomocy ale chłopaki sobie dali radę. Zakumplowaliśmy się z naszymi sąsiadami, teraz sobie pomagamy, a czasami na skrajach naszych rejonów, to zapali się fajkę, to łyknie się czegoś mocniejszego. Z lewa poznałem szeregowego Zahna i Michaela Entego, i sierżanta Maskotta, z prawej poznałem szeregowego Wolke, Kirschea, Putza i feldfebla Viburnuma i kaprala Junge. Wszystkich ich postanowiłem zaprosić na urodziny do naszej chatki. Szef Kraemer jest przychylny sam lubi walnąć kubek i pobawić się, wiem też ze szykują w niby cichości jakąś specjalną wyżerkę dla mnie. Cieszę się bo rzadko się tu bawimy…..14 styczniaWłaśnie zszedłem z warty, zdejmuję ubranie cieplutkie, szybko ściągam żeby ciepła zostało dla Ansturma którego teraz jest kolej na pilnowanie majątku. Godzina 17,jak dobrze jest znowu się położyć na wyrku w cieple. Wpada Kraemer i drze ryj - Zrywać się chołota już wstawać, zbierać manele, raz dwa raz dwa, już wynocha z wyra. Za pół godziny wymarsz !!!! wstawać ruscy walą na linię pilicy 35 km od nas!!!! Ale jak to możliwe no jak? Ledwo żeśmy tu osiedli i zaczęło się normalnie, jak to możliwe????Przecież jutro moje urodziny, miała być zabawa. I co??? I gówno!!!!Wszyscy patrzą się jak w trupa w tego Kramera, a on zaczyna kopać po tyłkach i z trzaskiem wypada na zewnątrz i mordę drze za pół godziny wyruszamy zaprzęgać działko, zabierać co możecie zabrać na sobie, resztę spalić, podłożyć ładunki. Zbieram swoje marne resztki człowieczeństwa, pakuję szybko wszystko w plecak, Wpada Ansturm i drze się żebym zabierał to ciepłe ubranie bo jestem chory, a on pójdzie w płaszczu. Nie dziękuję mu nawet, tak się wydarł że mnie przestraszył, potulnie zakładam w te pędy ciuchy i oporządzenie. Pakuję plecak biorę lampę naftową , chłopaki już zrzucaja graty które zostawiamy na stos i podpalają, Wybiegam z chaty. Widzę grupę z Tomaszowa zmierzającą już do nas, Chłopaki gadają ze saperzy już gotowi. I czekają tylko na nas żeby całymi trzema kompaniami wyruszyć na miejsce ataku. Sierżant Maskott drze się na Kraemera , ten drze się na nas a my mało se nóg nie połamiemy, żeby się wyszykować. W końcu jesteśmy wyszykowani, konik podpięty do działka, flak za nim. Ciemno jak cholera, płomienie z palnych się naszych stanowisk oświetlają nam naszą najbliższą drogę. Maszerujemy…. Nie wiem czy dojdę, matko boska 35 km nocą tam gdzie nie wiemy co nas czeka. Patrzę na gęby kolegów, miny nie tęgie. Tylko Kramer i Vogel się cieszą jakby mieli jakąś misję do spełnienia. Idziemy coraz głębiej w las, ciemno że nic nie widać. Kraemer podchodzi do mnie i gada o nie martw się Primm (to ja) wiem że schowałeś bańkę z bimbrem, wypijemy po drodze, a tu masz prezent od plutonu i ode mnie. Rozwijam papier i …….Kiełbasa, prawdziwa, i to ile???? Trzy kółeczka tam i z powrotem czyli 6 pętek. Obok w małym papierku łańcuszek z krzyżykiem, złoty…… Odwracam się i patrzę się na nich, wszystkie mordy się cieszą i błyskają srebrnymi zębiskami. Składają mi życzenia. Bracia moi dziękuję.Epilog18 tego dostaliśmy wciry, ruscy przeszli linię Pilicy. Kraemer nie żyje Vogel też. Z naszej kompanii zostało 24 ludzi i ja nadal chory. Z saperami nie wiem co się stało na nich spadł chyba grom z jasnego nieba. Garnizon Tomaszowski jest z nami, ich tez dużo nie zostało. Słyszy się że Kirsche zdezerterował, biedulka nie dziwię mu się. Reszta marne resztki, podkrążone oczy ze zmęczenia, twarze czerwone od mrozu. Gdzie teraz linia Wisły, Odry? Gdzie? Na razie myślimy o własnych tyłkach. Postaci wytępujące w opowiadaniu są realne i brały udział w marszu. Wszystkich nie sposób opisać, więc wybaczcie koledzy. Część z wydarzeń jest fikją a część prawdą.
Slajmi130 Napisano 16 Styczeń 2011 Napisano 16 Styczeń 2011 Jak sie obrobi zdjęcia to się doda do oglądania
kloki Napisano 16 Styczeń 2011 Napisano 16 Styczeń 2011 Piękne opowiadanie. Gratulacje Slajmi. Już snujemy plany na przyszły rok, na pewno będzie ciekawiej :)
maskot5pu Napisano 16 Styczeń 2011 Napisano 16 Styczeń 2011 Dzięki panowie za wspólnie spędzony czas w imieniu swoim i grh NAREW .Szczególne dzięki dla Darka za gościnne przyjęcie kolegów z kresów wschodnich i grh OWCZAREK NIEMIECKI".Pozdrawiam Ottmar H.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.