Kleeberczyk Napisano 8 Lipiec 2010 Napisano 8 Lipiec 2010 Hebda opowieści o swej Sraczce" mogłeś sobie oszczędzić ;). Jednakże współczuje. Moje najtrudniejsze warunki ?? w lesie upał 30 stopni, duszno jak nie wiem co, komary, kleszcze, mrówki i wiele innych potworków. Pochodziliśmy około godziny i przyszła burza, pioruny w około aż oślepiały. Ale na strachu się skończyło;).
Hebda Napisano 8 Lipiec 2010 Napisano 8 Lipiec 2010 szyszy:)dlaczego oszczędzić?dla mnie to był najgorszy wypad:) tega somaego dnia oparty o biodro smętek się przerócił i poszła rurka przy cewce,ale zawsze mam taśme izolatke więc dało rade:)
Kamil1994 Napisano 8 Lipiec 2010 Napisano 8 Lipiec 2010 Kiedyś w październiku wyszedłem sobie na zaorane pole 1km od domu. Pokazało się słońce i pogoda zapowiadała się nieźle więc nie brałem żadnej kurtki. Po około 1 godziny szukania niebo zrobiło się pochmurne i zaczęło intensywnie padać :)Wróciłem do domu cały przemoczony, ale dobrze że zapakowałem" wykrywacz przed wyjściem folią. Sprzęt nie ucierpiał a ja się suszyłem :) Najgorszy był powrót. Wszędzie błoto i woda.pzdr.
mkduch Napisano 13 Lipiec 2010 Autor Napisano 13 Lipiec 2010 11 czerwca chodze sobie po lesie z wykrywką (woj.pomorskie) a tu nagle zrywa sie wiatr wiezcie mi ledwo dobieglem do wykopanej w poblizu dziury,po tym jak zaczely łamać sie drzewa postanowilem spi*****ić z lasu po drodze do domu napotkalem pozrywane linie energetyczne,wywalone drzewa i uszkodzone budynki o teym zjawisku atmosferycznym nawet w tv mówili
Mozets Napisano 24 Lipiec 2010 Napisano 24 Lipiec 2010 Żeby nie było tak śmiertelnie poważnie zamieszczam poniżej moje płaskie i pospolite opowiadanie o wykopkach w rejonie Klewek koło Olsztyna. Było to w dawnych czasach gdy telewizor cz-b był rarytasem, komputerów i komórek nie było, a opowiadanie takich bzdetów było uznawane za pewną formę rozrywki.Mierną - ale wypełniającą czas. Dzisiaj Katonowie-krytycy tego gatunku humoresek - odsadzają je od czci i wiary. Może i słusznie. Nie wiem. Jest to gatunek humoru z tzw. koszarowego dowcipu". Nobla za to nie będzie. Chyba , że odnowię moje uprawnienia elektryczne do 1KV. D i E w grupie II i III.***************************************************Skarb w zaroślach PGR Klewki. (Proza z pogranicza faktu i paranoi) Opowiem autentyczną historię, która przydarzyła mi się w mieście, w którym w latach 60-tych byłem adeptem szkoły produkującej zawodowych oficerów. Miasto to leżało (i dalej leży) na południe od Królewca, na zachód od Mińska, nie mówiąc już o Warszawce. Szedłem przez wiadukt dzielący miasto na Zatorze (zwane Zatybrzem) i resztę. Powoli sunący biały kabriolet z szarymi, skórzanymi siedzeniami, wyraźnie hamował w pobliżu mojej prawej nogawki podchorążackiego mundurka. Za kierownicą siedziała piękna blondynka z niebieskimi oczami, w białej mini-spódniczce. Uśmiechała się ? - do... mnie... Popatrzyłem na tablice – rejestracja Nowy Jork. Dziewczyna była tak piękna i doskonale zbudowana, że wszelki opór był niemożliwy. Zjawisko po polsku, acz z obcym akcentem zapytało o drogę do Klewek. Był tam PGR, ale i Wojskowy Dom Wypoczynkowy. Zachwyt mieszał mi się pod czapką ze strachem - co będzie, - jak „określone” służby zauważą mnie w takiej sytuacji, z przedstawicielką wrogiego obozu wojskowo-politycznego? Szybko wskazałem ręką kierunek przez rondo i rozpocząłem odwrót. Nic z tego, – piękna przechyliła się, otworzyła prawe drzwiczki. To co ujrzałem w rozchylonym dekolcie bluzeczki – rzuciło mnie ogłupiałego na eleganckie, skórzane siedzenie. Owionął mnie zapach eleganckich perfum – mocnych i zniewalających jak narkotyk. Samochód ruszył z potężnym przyspieszeniem. To musiał być 12-to cylindrowy Chrysler. Właścicielka pojazdu uśmiechała się , obserwując mnie bez skrępowania. Musiałem wyglądać jak idiota. Jej noga operująca gazem i hamulcem wykonywała na pozór proste, normalne ruchy ale dla mnie była to męczarnia pożądania. Postanowiłem udać dzielnego żołnierza. - To nie ta droga... wystękałem, gdy uosobienie seksu skręciło w zarośla i polną drogą pędziło w kierunku kępy drzew. Co u licha ?! – pomyślałem. Czyżby?! – ależ skąd!!... – zmitygowałem się w myślach. Ta dziewczyna mogła mieć najprzystojniejszego faceta świata, - bez kiwnięcia palcem. Samochód gwałtownie zatrzymał się na polance. Piękność straciła miękkość ruchów i akcent. Polecenie – „wysiądź”! – wykonałem wzorowo jak na musztrze. Wyjęła z bagażnika łopatę. Ostrożnie - by nie dotknąć jej delikatnych i wypielęgnowanych rąk – odebrałem narzędzie . Nie patrzyłem już w jej oczy. Bałem się stracić zakodowany w krótkiej podróży obraz, blond – bóstwa, w moim umyśle. -Proszę kopać !- stała za otwartą klapą bagażnika. Z pewnością trzymała tam Thompsona lub Magnum. Zacząłem kopać, tam gdzie stałem, - oczekując z rezygnacją na głupi koniec przygody... Tylko 19 lat... nagle na głębokości jednego metra wyczułem ręką ni to uchwyt, ni to lewar, ni to gałki... ??? Kuferek nadziei??? Proszę Pani! – tu coś jest!!! -Niech pan wyciągnie! Jeszcze nigdy w życiu nie starałem się tak mocno ciągnąć! I gdybym się nie obudził – a śpię zawsze bez dołu od pidżamy – niechybnie urwałbym sobie pewną ważną część ciała... Autor © ® Mozets 2004r.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.