Czlowieksniegu Posted February 4, 2010 Author Share Posted February 4, 2010 Westalki Stalina Witold Szabłowski 2010-02-02, ostatnia aktualizacja 2010-01-28 18:20:27.0Powiedziałam sobie: Tania, po cholerę ty się będziesz z pijakami użerać? Skoro możesz żyć ze Stalinem?"- o pracownicach Muzeum Stalinaw Gori pisze Witold SzabłowskiPrzychodzi do mnie nocami. Popatrzy, popyka fajkę, zakręci wąsa. Uśmiechnie się - i zaraz do drzwi. Wtedy płaczę i krzyczę, żeby został. Ale jaki chłop by się przejmował, że kobieta płacze? Gruzin to tak: napić się wódki, wejść, szybko skończyć i zasnąć. Ja pijących nienawidzę. Ale innych tu, w Gori, nie ma. Inni są tylko w amerykańskich filmach. Stalin to co innego. Pełna kultura. On wiedział, jak o kobietę zadbać, jak powiedzieć komplement, jak dobrze pachnieć. Żył skromnie, ale ubrania nosił eleganckie. I nie pił za dużo. A jeśli już, to tylko dobre, zagraniczne alkohole. Że zwyciężył faszyzm i Hitlera - nawet nie wspominam. Więc ja sobie wiele lat temu powiedziałam: Tania, po cholerę ty się będziesz z pijakami użerać? Po cholerę, skoro możesz żyć ze Stalinem?Anna Sreseli: On jest jak rodzinaStoimy przed domem, w którym przyszedł na świat Józef Wissarionowicz Stalin. Jego rodzice żyli ubogo. Matka prała bieliznę miejscowym popom. Ojciec był szewcem. Jak pan widzi, jego dom obudowano konstrukcją w stylu antycznym, a sąsiednie wyburzono. Tak, całą dzielnicę. Nie, nie widzę w tym nic dziwnego. Gdyby tu kury srały, a dzieci grały w piłkę, to byłby pan bardziej zadowolony? W jednym z tych wyburzonych domów mieszkała moja babcia. Dostała mieszkanie w bloku. Do końca życia powtarzała: 'Wnusiu, jakie to szczęście, że się urodziłam koło domu Stalina. I że wciąż mogę go oglądać z okien'.Babcia pamiętała jeszcze matkę Stalina. On tu mieszkał kilkanaście lat. Ona - prawie do końca życia. Dla nas to wielki powód do dumy. Największy. Bo w naszym miasteczku nic innego się nie dzieje. Gdyby nie muzeum, miasto dawno by zdechło.Półtora roku temu mieliśmy wojnę. Niedaleko jest granica z Osetią. Sto rosyjskich czołgów wjechało do Gori. Uciekaliśmy do Tbilisi, a ja się nie bałam, że mi zburzą blok i mieszkanie, ale że zburzą muzeum. Ale oni nic nie ruszyli. Wciąż się boją Stalina. Nie tknęli nawet skrawka trawy, tylko sobie zdjęcia robili pod jego pomnikiem. W taki sposób Stalin zza grobu nas ocalił.Jak byłam w szkole, to jedne dziewczynki marzyły o pracy w sklepie, inne wolały latać w kosmos, a ja chciałam opowiadać ludziom o naszym wielkim rodaku. Całym swoim życiem kierowałam tak, żeby to się ziściło. Zaczęłam studiować historię. A po studiach pobiegłam do muzeum zapytać o pracę. Ale wtedy już upadł Związek Radziecki. Muzeum było zamknięte i ledwo przetrwało. Dopiero niedawno znowu zaczęli zatrudniać. Byłam pierwszą osobą przyjętą w nowym naborze. Przez ten czas zaczęłam już uczyć historii w gimnazjum - w muzeum mam więc pół etatu. Na studiach uczyli mnie jeszcze, że Stalin był wybitnym mężem stanu. Ale zmienił się system, zmienił się też program i teraz mam uczyć, że był tyranem i zbrodniarzem. Ja tak nie uważam. Przesiedlenia? Były konieczne, żeby ludzie żyli w pokoju. Zabójstwa? Nie on za nie odpowiada, ale Beria. Głód na Ukrainie? To była klęska naturalna. Katyń? Wiedziałam, że pan zapyta. Wszyscy Polacy pytają. Proszę pana, Katyń to była wojna. Na wojnie takie działania są czymś normalnym. I zanim pan zacznie krzyczeć, proszę dać mi dokończyć. Już pan ochłonął? Więc Gori to miejsce niepowtarzalne na całej planecie. Więc teraz panu powiem, co myślę osobiście.Uważam Stalina za wielkiego człowieka, ale ani uczniom, ani turystom powiedzieć tego nie mogę. Mówię więc tak: 'Jedni uważają go za dyktatora, inni za tyrana, jeszcze inni za geniusza. Jak jest naprawdę - odpowiedzcie sobie sami'.Tatiana Mardżaniszwili: Boże, weź mnie do StalinkaJak patrzę, co oni zrobili z naszym Stalinkiem ukochanym, to serce mi staje! Jak tak można? Jak można z takiego dobrego człowieka robić potwora, ludożercę, jakieś monstrum? Kiedyś do naszego muzeum przyjeżdżał autobus za autobusem. Ludzie stali w kolejce po kilkaset metrów. Patrzyłam na twarze tych ludzi i widziałam, że bije z nich dobro. A dziś? Jeden by drugiego zagryzł. Ot, kapitalizm. Teraz już tam nie chodzę. Raz, bo żal. Młodości, pracy, przyjaciół. A dwa, bo nogi mam słabe. Nawet po schodach sama nie zejdę. W marcu skończę 82 lata, a trudno, żeby człowiek całe życie był zdrowy. Rano wstanę, pokroję chlebuś, herbatki zaparzę, siedzę i mówię tak: 'Dlaczego ty, Jezusie Chrystusie, dałeś mi dożyć takich czasów? Dlaczego na naszym gołąbeczku Stalinie psy wieszają?'. Ale później sobie myślę: 'Przypomnij sobie, Tania, ile się Stalin wycierpiał za ludzi. Za ciebie on też nie dojadał, nie dosypiał. Z faszyzmem walczył, żebyś ty mogła szkołę skończyć'. I wtedy biorę sobie medal z twarzą Stalina, który dostałam na odejście z pracy. Głaszczę go sobie, gołąbeczka, po wąsach i jakoś mi lżej.W muzeum pracowałam od 1975 roku. Jako bludatiej - osoba odpowiadająca za porządek i bezpieczeństwo ekspozycji. Jeżeli ktoś próbował dotykać eksponatów - musieliśmy chodzić i krzyczeć. Nie było łatwo. Stare kobiety przyjeżdżały z wiosek i się na naszego Stalinka rzucały. Każde zdjęcie z ekspozycji musiały pocałować jak ikony w cerkwi. A tych zdjęć jest ponad tysiąc! Jak cały autokar bab się zjechał i wszystkie chciały całować, to co ja miałam robić? Jak dyrektor widział - chodziłam i krzyczałam. Ale jak nie widział, to mówiłam: 'Całujcie sobie, baby, daj wam, Boże, zdrowie! Tylko nie dotykajcie maski! Pod żadnym pozorem'. Maska jest w całym muzeum najświętsza, bo to maska pośmiertna. Wcześniej pracowałam w Muzeum Narodowym w Tbilisi, ale mój drugi mąż był z Gori i udało mi się załatwić przeniesienie. Nie było łatwo. Muzeum Stalina to nie było miejsce, gdzie można było wejść z ulicy i zapytać: 'Nie ma u was pracy?'. Liczyła się opinia środowiska. Ja byłam rozwódką. Pierwszy mąż pił i bił - nie ma sensu o nim opowiadać. Wtedy bałam się, że rozwód to będzie problem. Na szczęście miałam bardzo dobrą opinię z muzeum z Tbilisi.Najelegantsi ludzie z całego świata przyjeżdżali podziwiać dom Stalina. Z całej Rosji, z Azji, z Ameryki. Dziennikarze, ambasadorzy, artyści. A ja stałam między eksponatami z karteczką z imieniem dumna jak nie wiem co. Ta praca była dla mnie wszystkim. Muzeum było dla mnie jak dom. Mąż tego nie rozumiał. Nie miałam z nim o czym rozmawiać. Ja, choć tylko pilnowałam ekspozycji, czytałam książki, poznawałam nowych ludzi. A on też pił. Bić próbował, ale już się nie dawałam. Później zachorował, poszedł na rentę. Całymi dniami siedział w mieszkaniu albo u matki. Żeby mi zrobić na złość, mówił złe rzeczy o Stalinie. Jak upadł ZSRR, pokazał mi język. Taką miał satysfakcję. A potem umarł. Szkoda, że nie dożył dzisiejszych czasów. Teraz ja bym mu język pokazała. Po co nam ten cały kapitalizm, te amerykańskie sery, soki, czekolady? Nawet mleka już nie kupisz normalnego, tylko musi być w kartonie, bo tak jest w Ameryce. Myślę sobie: 'Jezusie Chrystusie, zabierz mnie już do mojego Stalinka. Zabierz mnie z tego świata, bo dłużej tu nie wytrzymam'.Nana Magawariani: Jak go widzę, przechodzi mnie prądMoje stanowisko pracy nazywało się kiedyś 'kierownik do spraw personalnych'. Dziś się nazywa 'manager'. Muzeum ma łącznie 63 pracowników, za których nabór i pracę odpowiadam. Dziesięciu przewodników, jedenaście pań pilnujących ekspozycji, dwie kasjerki. Mamy też od zeszłego roku pionierkę - dziewczynę w mundurku i czerwonej chuście, która sprzedaje pocztówki i pozuje do zdjęć. To mój pomysł, za który dostałam osobistą pochwałę od dyrektora. Turysta, proszę pana, musi mieć się z czym sfotografować. Inaczej nie chwali naszego muzeum i przez to mamy zły PR. Wiem, bo mieliśmy specjalne szkolenia o ruchu turystycznym w kapitalizmie.Kiedyś ludzie przyjeżdżali głównie ze Związku Radzieckiego. Rosyjski nam wystarczał, ale mieliśmy dwie panie, które znały angielski i francuski. Dziś Rosjanin to wielkie święto. Pół załogi chodzi oglądać, jak się trafi. I oprowadzamy ich najlepiej. Niech widzą, że polityka polityką, a Gruzini są im przyjaźni. Dziś większość turystów to Ameryka i Polska. I jest problem, bo nie wszystkie panie znają angielski, żeby takiego turystę obsłużyć - bo u nas każdy turysta dostaje osobistego przewodnika. Co robić? Pań tuż przed emeryturą przecież ani nie zwolnię, ani nie nauczę angielskiego. One też widzą, że w nowych czasach nie są potrzebne i że są dla muzeum pewnym obciążeniem. Ale między sobą o tym nie mówimy. Ja wiem, co to znaczy stracić pracę w sile wieku. Kiedyś pracowałam w kombinacie odzieżowym. Też w dziale personalnym. Jak upadł Związek Radziecki, kombinat też upadł. I wszystko rozkradli. Nawet szyby z okien. Za Stalina coś takiego nie byłoby możliwe. Winni byliby ukarani. Więc jak dziś słyszę, co się o nim opowiada, mówię: 'Ludzie, popukajcie się w głowy. Przypomnijcie sobie Związek Radziecki. Każdy miał pracę. Dzieci miały za darmo szkołę. Od Tbilisi do Władywostoku'. Ja na przykład, gdyby nie komunizm, dalej mieszkałabym na wsi. O stanowisku kierowniczym nawet bym nie myślała, bo wcześniej wszystko było tylko dla mężczyzn. Żaden ustrój nie dał tyle kobietom.Po jego upadku wszystko jest gorzej. Kiedyś lekarze biednemu nie mogli odmówić pomocy. Dziś służba zdrowia jest prywatna i nawet jak się nogę złamie, trzeba płacić. Tak samo studia. Kiedyś emeryt miał i telefon za darmo i prąd tańszy. A dziś? 20 dolarów emerytury, a ceny jak na Zachodzie. I kobietom coraz gorzej. Bo w ZSRR mężczyznom się dobrze powodziło. Nie było wojen. A jak który uderzył, można było iść do komitetu partii i się poskarżyć. Partia przekazywała zakładowej komórce partyjnej i taki bijący mógł mieć duże kłopoty. Dziś mężczyźni nie mają pracy i się frustrują. A jak który uderzy, to nawet nie ma kto obronić. Ale w naszym muzeum większość pracowników to kobiety. Nawet w obsłudze technicznej, z czym nie spotkałam się w innych placówkach tego typu. U nas najwięcej miejsca poświęca się Stalinowi jako synowi, mężowi i ojcu. Mniej jako żołnierzowi czy strategowi. Do tego kobiety nadają się dużo bardziej. Myślę też, że działa magia tego człowieka. Kobiety zawsze za nim szalały. Żony dyplomatów pisały w dziennikach, że był bardzo pociągający. Coś z tego zostało do dziś. Jak sobie czasem stanę przy tej jego pośmiertnej masce, jak sobie na nią popatrzę, taki mnie prąd przechodzi, że muszę na chwilę wyjść na powietrze.Larysa Gazaszwili: Kocham jego wierszeMoi rodzice to Romeo i Julia w czasach stalinizmu. Dziadek ze strony ojca był gruzińskim księciem. Jeździł na białym koniu, miał wielki majątek, a w domu - zamykaną na kłódkę skrzynię ze złotem. Jak przyszedł komunizm, to go nazwali kułakiem, ziemię i złoto zabrali, a zostawili tylko skrzynię. Mam ją do dziś. Dziadek ze strony matki był z rodziny chłopskiej. Dzięki Stalinowi poszedł do szkoły. Dzięki Stalinowi został pracownikiem kołchozu, a później - też dzięki Stalinowi - jego dyrektorem. Im gorzej się wiodło pierwszemu dziadkowi, tym lepiej miał się drugi. Kiedy moi rodzice się w sobie zakochali, żaden nie chciał słyszeć o małżeństwie. Dziadek dyrektor zamykał mamę w domu na kłódkę. Później wysłał ją na studia do Moskwy. Wyszukiwał jej adoratorów wśród synów swoich znajomych. Dziadek książę szukał dla ojca kogoś z dawnej arystokracji. Później na niego krzyczał. A jeszcze później - klękał. Ale wiadomo, że jak młodzi się uprą, nie ma mocnych. Rodzice wzięli ślub, na którym nie było ani jednych, ani drugich dziadków. Nie odwiedzali się, udawali, że się nie znają. Tak było do końca ich życia. Kiedy więc dostałam pracę w muzeum Stalina, dziadek dyrektor wycałował mnie na wszystkie strony. A dziadek książę obraził się śmiertelnie.W muzeum odpowiadałam za propagandę. To była bardzo poważna funkcja. Wydawaliśmy gazetę, wiersze Stalina, literaturę. Wiersze pisał piękne. Romantyczne, chwytające za serce. Jakby nie został politykiem, kto wie, może by dostał Nobla?Gazeta nazywała się 'Biuletyn'. To znaczy kiedyś się nazywała 'Biuletyn Muzeum Józefa Wissarionowicza Stalina'. Ale jak upadł Związek Radziecki, to został tylko 'Biuletyn'. Żeby nikogo nie urazić. Z tym upadkiem ZSRR straszne było u nas zamieszanie. A to zamykali nasze muzeum, a to znów otwierali. Zmieniali ekspozycję. Wracali do starej. W końcu zgodzono się na małe poprawki. Nikt nie miał pieniędzy, żeby zmienić całą ekspozycję. Nikt też nie miał odwagi, żeby całkiem zamknąć muzeum. Zbyt wielu Gruzinów wciąż Stalina kocha. Teraz, niestety, nie ma pieniędzy na wydawanie 'Biuletynu'. A ja jestem przewodnikiem.Studia skończyłam w Kaliningradzie. Dobrze mi tam było. Pracowałam w szkole, ale mamusia poważnie zachorowała i musiałam wrócić do Gori. Znajomi powiedzieli, że jakaś kobieta z muzeum Stalina poszła na macierzyński. Więc poszłam do komitetu partii zapytać. Powiedzieli: najpierw trzeba zdać egzamin. Egzamin był ciężki. Trzeba było cytować z pamięci historię Partii Komunistycznej, życiorys Stalina, historię ZSRR. Ale ja studiowałam historię. Miałam to wszystko w głowie. Zdałam celująco. Tyle się złego mówi o komunizmie, ale kiedyś dyrektor rozumiał, że ja w niedzielę muszę mieć wolne, bo chodzę do cerkwi. A teraz mnie zapisali na niedzielę. Złośliwie, jestem pewna.Tatiana Gurgenidze: Byłabym dla niego dobraJa się urodziłam w złym systemie. Bo ja mam mentalność przodownika pracy. Jak trzeba coś zrobić społecznie, to idę i robię. Robiłam gazetkę ścienną dla pracowników. Zajęcia dla matek samotnie wychowujących dzieci. Jak była wojna, pomagałam rozdzielać pomoc. W komunizmie wszyscy by mnie szanowali. Ale mamy kapitalizm i patrzą na mnie jak na idiotkę.Więc jak już naprawdę dłużej nie mogę, przychodzę do muzeum, żeby się wyciszyć. I mówię: 'Panie Stalin, wiem, że pan by to docenił'. I pomaga. I jak mi się śni Stalin - mówiłam panu: patrzy, zakręca wąsa i wychodzi - to najczęściej kilka dni po takim wyciszeniu.Z moim podejściem do chłopów też się nie wstrzeliłam w epokę. Wie pan, w Sojuzie nie było seksu. Było pożycie płciowe. Nie było tego, co teraz młodzież ogląda w telewizji. Tych teledysków i gołych, za przeproszeniem, dup. Jeśli był pocałunek, ktoś kogoś lekko pogładził po ramieniu, to wystarczało. Kobieta miała być dobrą pracownicą, ubierać się i zachowywać skromnie. Więc jak sobie popatrzę na te dzisiejsze dziewczęta, to też idę do muzeum. I mówię: 'Panie Stalin, panu też by się to nie podobało'. I znów pomaga.Pijaków nie lubię. Ani narkomanów. Nasz prezydent mnie denerwuje, bo dlaczego on Rosję drażni? Wiadomo, że nawet z niedźwiedziem się idzie dogadać, jeśli się chce. Ale Saakaszwili się uparł, że on - mając Rosję za miedzą - zrobi tu drugą Amerykę. Mieliśmy przez niego wojnę, pewnie będziemy mieli i kolejną. Jak była wojna, muzeum zamknęli, więc przychodziłam do parku, pod pomnik, i mówiłam: 'Panie Stalin, pan byś to wszystko wziął za mordę i byłby spokój'.A czasami idę i mówię mu tak: 'Jakbyś żył, to może byśmy byli razem. Dobrze by ci ze mną było. Ugotować umiem, jestem wesoła, ładnie śpiewam'. I sobie marzę, jak by było miło być żoną Stalina. Ale takie myśli później sobie wyrzucam. Bo zachowuję się jak idiotka. Stalin nie żyje. Komunizm upadł. Było, minęło, do widzenia. Jeśli mi się przyśni w takim czasie, to jestem dla niego bardzo chłodna i oficjalna.Natia Joldbori: Synu, bądź jak StalinMoja mama mówiła: 'Córuś, nie idź do tej pracy. Stalin, owszem, był wielkim człowiekiem. Ale takie coś źle dziś wygląda w papierach. Będziesz kiedyś chciała innej pracy - nie dadzą. A poza tym to wstyd przed ludźmi tam pracować'. Ale ja mam małego synka i potrzebowałam pieniędzy. W Gori jak masz jakieś ambicje, nie bardzo jest wybór. Możesz uczyć w szkole. Iść do urzędu. Albo do Stalinlandu - tak niektórzy mówią na nasze muzeum. Zwłaszcza młodzi lubią się pośmiać. Na kobiety, które tu pracują, mówią 'stalinówki'. Albo 'westalki' - bo niby pilnują, żeby nie zgasł ogień komunizmu. Ja mam do tego duży dystans, choć widzę, że dla większości ludzi w Gori świat się skończył, jak upadł ZSRR. Jednej starszej koleżance w czasach Stalina zabili dwóch dziadków, a ona i tak będzie go bronić i kochać.Ja komunizmu prawie nie pamiętam. Urodziłam się, jak upadał. Pamiętam z telewizji czołgi w Wilnie. Jak odzyskaliśmy niepodległość, poszłam z tatą i z gruzińską flagą na główny plac miasta. To piękne wspomnienia. Tata szybko zrozumiał nowe czasy. Wysłał mnie na angielski, już jak miałam siedem lat. Dzięki angielskiemu dostałam pracę w muzeum. Tylko ja i jeszcze jedna koleżanka go znamy. Przez to mamy najwięcej grup, a te panie najbardziej w Stalinie zakochane siedzą i sobie parzą kawkę za kawką. Mój synek nie zna po rosyjsku nawet słowa. Od przedszkola ma angielski. To będzie już zupełnie inne pokolenie. Stalin? Zupełna abstrakcja. Co ja myślę o Stalinie? Tu, w Gori, jest zwyczaj, że rodzice albo dziadkowie przyprowadzają dzieci do muzeum i o nim opowiadają. Ja też swojego brzdąca przyprowadziłam. I powiedziałam mu tak, jak piszą w tych amerykańskich poradnikach sukcesu: 'On miał dużo gorzej niż ty. Ojciec pił, chałupa się waliła, a koledzy łobuzowali. Ale był pracowity. Dzięki temu po latach rządził całym światem. Jeśli będziesz się uczyć, też możesz dużo osiągnąć'.Anna Tkabladze: Rozbiór Polski bojkotujemyTu mamy jego ulubione papierosy. Tu zegarek, który dostał od matki. Był dobrym synem. Czułym mężem. Kochającym ojcem. O swoich pracowników dbał jak o dzieci. Dziś mówią, że był złym człowiekiem. A my mamy w archiwum zdjęcia, jak latem sadzi jabłonie. Ja myślę, że zły człowiek wolałby kogoś pobić albo zabić, a nie sadzić drzewa. Pan swoje. Że wymordował miliony. Nie ma na to żadnych dowodów. Wszystkie dokumenty spreparował Beria. Stalin popełnił tylko jeden błąd: był za dobry. Za bardzo ufał ludziom. Tego wszystkiego nie mogę mówić turystom. Dyrekcja nam pisze scenariusze oprowadzania. Co w nich jest? Tak, jak mówiłam: był dobrym synem, czułym mężem. Możemy jeszcze wspomnieć, że zwyciężył faszyzm. Ale wiele więcej - nic. Morderstwa? Zaczynam mieć pana dość. Mamy tu taką niepisaną umowę, że jak nam turysta naprawdę zajdzie za skórę, to możemy z nim wyjść poza muzeum i się pokłócić. Ale teraz jesteśmy w muzeum i muszę się trzymać scenariusza.Nawet tablicę o pakcie Ribbentrop - Mołotow nam zawiesili. Oczywiście jak już powiesili, to nieprawdziwą. Bo dla Polski, proszę pana, to rzeczywiście nie był dobry pakt. Ale on dał ZSRR parę lat na dozbrojenie. I tylko dzięki niemu faszyzm został pokonany. A my mamy mówić o rzekomym rozbiorze Polski. Więc omijamy tę tablicę. To taki nasz cichy bojkot.Powiem szczerze. Nie wiem, co myśleć o Polakach. Z jednej strony, jak tu była wojna z Rosją, bardzo nam pomogliście. Ciężarówki każdego dnia przyjeżdżały. Ale nikt się nie czepia tak jak wy. Każdy przejdzie, z ciekawością posłucha, a Polacy krzyczą na mnie, jakbym była samym Stalinem i wam tę Polskę rozebrała. A teraz jeszcze mówią, że Polska będzie pomagała przebudować Muzeum Stalina na Muzeum Walki z Komunizmem. Jeśli to prawda, to całe Gori stanie. Bo my tu nic oprócz naszego Stalina nie mamy.Witold Szabłowskhttp://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,7504453,Westalki_Stalina.html Link to comment Share on other sites More sharing options...
pustertal Posted February 5, 2010 Share Posted February 5, 2010 Dziwny jest ten świat. Ciężko zachować dystans, ale co innego pozostaje. Z krucjat trzeba wyrosnąć a żyć trzeba. Ciekawe byłyby też wyznania, żyjących jeszcze, miłośniczek Hitlera. I dla kontrastu i dla podobieństw.Mam nadzieję, że ten temat wzbudzi refleksje a nie emocje.Pozdrawiam Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Archived
This topic is now archived and is closed to further replies.