Skocz do zawartości

Wyspa świętych koni


pomsee

Rekomendowane odpowiedzi

Wyspa świętych koni
Tekst i zdjęcia: Radosław Rzeszotek, Piątek, 17 Października 2008

Niezwykłe odkrycie toruńskich archeologów - nad Jeziorem Zarańskim odkopano pozostałości wczesnośredniowiecznego sanktuarium pogańskiego i osady handlowej. Naukowcy mówią o niej „drugi Biskupin”.

Koniec lat 30. XI wieku. Wojska czeskie pustoszą Wielkopolskę. Państwo Polan w rozsypce. Książęta, którzy kilka lat wcześniej składali hołdy Bolesławowi Chrobremu i jego synowi Mieszkowi II, przestali uznawać zwierzchność Piastów. Kraj pogrąża się w chaosie. Tymczasem na Pomorzu spokój. Żyjące tu pogańskie plemiona nie wiedzą jeszcze, że zbliża się kres ich świata. W osadach i grodach kwitnie handel. Pomorzanie przyjmują kupców ze Skandynawii, Niemiec, a nawet z Rusi. Za kilkadziesiąt lat Bolesław Krzywousty przyłączy ich ziemie do swojego państwa. Za pomocą miecza i krzyża. Kultura Pomorzan odejdzie w zapomnienie.

Tysiąc lat później. O pogańskich plemionach zamieszkujących niegdyś Pomorze historycy

nie wiedzą zbyt wiele.

Ich historia, obyczaje, życie codzienne, w znacznym stopniu pozostają tajemnicą. Skąpe przekazy średniowiecznych kronikarzy powodują, że w dziejach pomorskich plemion więcej jest zagadek niż pewników. Niektóre sformułowania są niezrozumiałe, na przykład słynny niemiecki kronikarz Thietmar pisał o „handlowych pomostach” Słowian Połabskich. Co miał na myśli? Historycy zastanawiają się nad tym od ponad stu lat.

O plemionach zamieszkujących ziemie polskie we wczesnym średniowieczu wiemy stosunkowo niewiele - mówi prof. Wojciech Chudziak z Instytutu Archeologii na UMK w Toruniu. - Dokładnych i szczegółowych badań wymaga przede wszystkim ich kultura materialna, przez pryzmat której interpretujemy obraz życia dawnych społeczności. O ile dysponujemy obszernym materiałem źródłowym w postaci ceramiki, przedmiotów kościanych czy metalowych, o tyle niewiele mamy znalezisk wykonanych z drewna. A przecież w tamtych czasach zarówno konstrukcje budowlane, jak i większość przedmiotów wykonywano właśnie z tego surowca.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczesnośredniowieczne grodzisko odkryte jeszcze pod koniec XIX w. w miejscowości Żółte nad Jeziorem Zarańskim w pobliżu Drawska Pomorskiego, nie mogło rozszerzyć wiedzę naukowców o plemionach pomorskich. Podobnych znalezisk jest bowiem wiele. Nikt jednak nie przypuszczał, że po wznowieniu w tym miejscu badań w XXI w. archeolodzy uzyskają odpowiedzi na wiele istotnych pytań, dotyczących organizacji życia Pomorzan w IX-XI w.

Zaczęło się od przypadkowego odkrycia.

Pięć lat temu

nad jezioro Zarańskie przyjechali na obóz szkoleniowy płetwonurkowie z toruńskiego klubu nurkowego „Humbak”. Piotr Białowicz, prezes tego klubu, zwiedzając okolicę trafił na wyspę znajdującą się niedaleko grodziska. Zwrócił uwagę na wystające z wody pnie, usytuowane tuż przy brzegu.

- Piotr wiedział, że zajmuję się archeologią podwodną, więc zawołał mnie i pokazał znalezisko - mówi Jacek Niegowski, doświadczony toruński płetwonurek, zarazem miłośnik archeologii. - Grzebiąc ręką w przybrzeżnym mule znalazłem mnóstwo przedmiotów...

Nad Jezioro Zarańskie przyjechał wkrótce prof. Wojciech Chudziak. Uznał, że na wyspie muszą znajdować się pozostałości ważnego ośrodka z okresu wczesnego średniowiecza. Nie przypuszczał jednak, że odkryje tak dobrze zachowane zabytki. Cztery lata temu rozpoczęły się na wyspie regularne prace badawcze.

- Badania na wyspie prowadzimy dwutorowo - mówi dr Ryszard Kaźmierczak. - Jedna ekipa prowadzi wykopaliska naziemne, a druga podwodne. Daje to nam pełniejszy obraz tego, jak wyglądało życie na wyspie w czasach jej świetności.

Przystępując do badań toruńscy archeolodzy nie wiedzieli jeszcze, dlaczego prawie tysiąc lat temu mieszkańcy Pomorza wbijali w dno jeziora potężne pale dębowe. Wokół całej wyspy odkryto ich setki. Jakby jej brzeg przebudowany został w drewniane nabrzeże. Jednak niektóre pale wychodziły na kilka metrów w głąb jeziora. Po co Pomorzanie zbudowali wokół wyspy tak dziwną i skomplikowaną konstrukcję?

Przedwojenni niemieccy badacze przeforsowali teorię, że Pomorzanie zamieszkiwali niekiedy w osadach składających się z domów na palach wbitych w dna jezior. Nie potrafili jednak tego logicznie uzasadnić. Po co budować domy na wodzie, kiedy o wiele łatwiej i bezpieczniej wznosić osady na lądzie? Znaleziska z Zarańska wskazują, że były to jednak imponujące nabrzeża i pomosty, pełniące też funkcję przystani.

Wystające z dna jeziora Zarańskiego pale nie są jedyną pozostałością z wczesnego średniowiecza. W pobliskim grodzisku archeolodzy natrafili na

resztki domów i jam

gospodarczych. Nie wykluczają, że znajdowała się tam osada obronna, połączona z wyspą mostem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kolejne etapy poszukiwań dostarczały nowych informacji - mówi prof. Wojciech Chudziak. - A im więcej mieliśmy danych źródłowych, tym odważniej mogliśmy formułować wnioski. Dziś mogę z całą pewnością stwierdzić, że wyspa nie była na stałe zamieszkała. W jej centrum odkryliśmy resztki budowli, zapewne kąciny, czyli pogańskiej świątyni, i wiele innych dowodów na to, że było to miejsce sakralne. Niedaleko stąd znajduje się źródło rzeki Regi, a w kulturze tradycyjnej źródła rzek traktowane były jako

miejsca mistyczne,

a czasem wręcz święte.

Cała wyspa została wybrukowana. Niewykluczone, że najważniejszym na niej miejscem był ogromny kamień, pełniący zapewne funkcję ołtarza ofiarnego. Jakie ofiary na nim składano?

- Nazwałem to miejsce wyspą świętych koni - uśmiecha się płetwonurek Jacek Niegowski. - Bo choć szukamy pod wodą znalezisk z przeszłości od ponad dwudziestu lat, to, co odkryliśmy tutaj, było naprawdę niezwykłe. Na głębokości kilku metrów natrafiliśmy na znakomicie zachowane

szkielety koni

wskazujące na celowe zostawienie zwierząt w tym miejscu. Wrażenie było niesamowite... W takiej sytuacji człowiek natychmiast zaczyna sobie wyobrażać pogański rytuał.

Nie wiadomo jednak, czy składane w ofierze konie były zawsze topione, czy też po ich zabiciu zjadano je podczas rytualnej uczty.

Konie we wczesnośredniowiecznych kulturach pogańskich miały szczególne znaczenie. Wierzono, że łączą one świat ludzi ze światem bogów. Używano ich do wróżb i wyroczni - jeśli przed rozpoczęciem wojny koń potknął się podczas rytualnego przemarszu, wojsko nie wyruszało do bitwy.

Metodą dendrochronologiczną, a więc datowaniem na podstawie przyrostu słojów drzew, udało się ustalić, jaka jest dokładna data budowy nabrzeża.

- Jesteśmy w stanie określić datę ścięcia drzewa nawet co do miesiąca - zapewnia prof. Wojciech Chudziak. - Choć wyspę użytkowano od IX do XI wieku, to drewno zastosowane do zabudowy linii brzegowej pochodzi z lat 1042-1082.

Wyspa na Jeziorze Zarańskim nie pełniła jednak wyłącznie roli sakralnej. Była też bez wątpienia ogromnym jak na ówczesne czasy targiem. Pomosty wybudowane przy drewnianym nabrzeżu służyły kupcom, po których zachowało się dużo przedmiotów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pod wodą natrafiliśmy na

mnóstwo zabytków

świadczących o tym, że przy brzegu odbywał się handel - mówią toruńscy archeolodzy. - Mamy wagi, odważniki, monety. O skarbach, oczywiście, nie ma mowy, choć udało nam się znaleźć jedną monetę bizantyjską. Jest bardzo prawdopodobne, że Thietmar pisząc o „handlowych pomostach” u Pomorzan miał na myśli właśnie takie miejsca, jakie udało nam się odkryć...

Naukowcy są zdania, że Pomorzanie we wczesnym średniowieczu stworzyli kulturę, w której ścierały się wpływy różnych ludów. Niewiele było jednak dowodów potwierdzających tę tezę. Toruńscy archeologowie odkryli w Żółtym znakomicie zachowane drewniane przedmioty codziennego użytku z motywami zdobniczymi typowymi dla sztuki wikińskiej. Dotychczas najwięcej takich przedmiotów na ziemiach polskich odkryto na wyspie Wolin.

- Drewno przykryte warstwą ziemi szybko ulega degradacji - wyjaśnia dr Ryszard Kaźmierczak - Ale w mule na dnie jeziora czy rzeki proces gnicia przebiega o wiele wolniej. Dzięki badaniom podwodnym odkrywamy mnóstwo zabytków, które w ziemi po prostu nie mogły się zachować.

Prowadzenie prac archeologicznych

pod wodą

jest jednak niezwykle trudne. Wyspecjalizowanych płetwonurków archeologów jest w Polsce niewielu. Specjalistyczny sprzęt jest kosztowny, a tempo prac podwodnych jest znacznie wolniejsze niż odkrywki naziemne.

- Schodzimy pod wodę na dwie godziny dziennie - mówi Sebastian Lipiejko. - Pracujemy głównie eżektorem, czyli specjalną rurą, która wysysa z dna muł odkrywając bez naruszenia to, co się w nim kryje. Najskuteczniejszym narzędziem płetwonurka archeologa są jednak jego dłonie. To, co wydaje się istotne, trzeba wziąć do ręki i ocenić, czy jest to zabytek.

Wykopaliska nad Jeziorem Zarańskim w tym roku dobiegły już końca. Opracowanie wydobytego z ziemi i dna jeziora materiału trwać będzie kilka miesięcy.

- To stanowisko trzeba będzie

badać jeszcze przez kilka lat

- stwierdza prof. Wojciech Chudziak. - Nie mam wątpliwości, że już dziś, ze względu na zachowane konstrukcje, zasługuje ono na miano „wczesnośredniowiecznego Biskupina”. Musimy jednak się spieszyć. Jeśli poziom wody w jeziorze opadnie choćby o pół metra, wszystko ulegnie szybkiemu zniszczeniu.

http://www.nowosci.com.pl/look/nowosci/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=6&NrIssue=937&NrSection=80&NrArticle=117177&IdTag=1762
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie