Skocz do zawartości

Co można pokazać w rekonstrukcjach a czego już nie ?


Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
W wątku dotyczącym artykułu o grupach SS, pojawił się ciekawy temat co można pokazać na rekonstrukcji. Ciekaw jestem co na ten temat myślą inni rekonstruktorzy. Jakie są granice dobrego smaku, co możemy pokazywać a czego nie. Jak daleko można przedstawiać prawdę i wydarzenia historyczne.
Napisano
Po prostu nie brutalizować - wojna jest dostatecznie brutalna.
Widzowie są przygotowani na to, że jedni goście w jakichś mundurach udają zabijanie innych gosći w innych mundurach.
Przekraczanie tej konwecji może się po prostu źle skończyć.
Napisano
Brawo! Na taki wątek właśnie czekałem. Mam nadzieję, że wyjaśni się wiele spraw a zarazem będzie to sprawdzianem na ile dojrzała jest nasza niemała już społeczność zajmująca się reenactingiem i w jakim kierunku idzie (względnie powinien iść) ruch rekonstrukcji historycznej. Dyskusja w tym przedmiocie jest potrzebna środowisku. Miejmy jednak świadomość, że treść tego wątku zostanie zapewne zgłębiona przez osoby, które nie podzielają naszego optymizmu wobec reenactingu.

Na wstępie zaznaczam, że nie rozwodzę się nad sporami semantycznymi co no nazwy zjawiska określanego jako rekonstrukcja historyczna/odtwórstwo historyczne/reenacting, czy widowisko, rekonstrukcja, impreza, projekt - wszystko dla pewnego uproszczenia ujmuję łącznie w stosunku do rekonstrukcji wydarzeń z lat 1939-1945.

Łączy nas wszystkich wspólny mianownik o nazwie „rekonstrukcja historyczna”. Wyraz „historyczna” zobowiązuje. Przez szacunek dla widzów a zwłaszcza dla historii i ludzi którzy brali udział w odtawarzanych przez nas wydarzeniach przynajmniej w GRH z której ja się wywodzę przed każdym projektem rekonstrukcyjnym przykładamy wagę do tego byśmy mieli odpowiedni podkład historyczny. Zgłębiamy, więc materiały źródłowe, ikonografię, wspomnienia, regulaminy... i na tej podstawie dbamy o prezencję dobierając kostiumy w zależności, od tego jaki temat przypadnie nam w danym projekcie przedstawić - każde zachowanie się, szczegół umundurowania/wyposażenia, fryzura, zarost słowem wszystko ma znaczenie bo tak jest poprawnie historycznie według naszej najlepszej wiedzy. W moim rozumieniu jest to cecha odróżniająca rekonstruktorów od przebierańców. To jednak wydaje się spadać na plan dalszy, ponieważ gros dyskusji i wysiłku spada zawsze na zagadnienie „Jak pogodzić prawdę historyczną z prawdą ekranu?”.

Granicą tego co można pokazać a co nie, jest w moim przekonaniu akceptacja społeczna. Problem w tym, że każdy ma swoją moralność. Trzeba założyć pewien wzorzec rozsądnego przeciętnego odbiorcy tego co chcemy przekazać na danej inscenizacji. Chodzi oczywiście o widza, który w swej większości jest laikiem i nie ma wiedzy na temat który w drodze publicznego widowiska historycznego staramy mu się przybliżyć. Trzeba jednak brać poprawkę na to, że ukazując przeszłe wydarzenia siłą rzeczy pełnimy jakąś funkcję edukacyjną względem społeczeństwa, którego jesteśmy przecież częścią. Od tego jak się zachowujemy, jak wyglądamy, co sobą prezentujemy wcielając się w role „tych dobrych” i „tych złych” podczas poszczególnych inscenizacji w dużej mierze zależy to jaki obraz „żołnierza Wehrmachtu”, czy „Powstańca Warszawskiego” jest tworzony w wyobraźni tego właśnie widza-laika często bardzo młodego nie pamiętającego okropieństw lat 1939-1945. To utrwalone pewne pojęcie o „Niemcu”, „Powstańcu” wyniesione z rekonstrukcji, będzie miało wpływ na to jak dany widz-laik będzie sobie projektował w głowie tego „Niemca”, czy „Powstańca” podczas czytania m.in. napisów na pomnikach „Miejsce uświęcone krwią Polaków...”, czy słuchania wspomnień dziadka z wojny. Istnieje ryzyko, że polegając tylko na pracy wyobraźni możemy całkiem przypadkowo nie przekazać tego co chcemy. Innymi słowy widz-laik nie domyśli się/nie zauważy tego, co chcemy by sam sobie dopowiedział –takie brutalne podanie tematu na tacy wyjaśniło by wszelkie wątpliwości i przykuło uwagę przeciętnego Jana Kowalskiego. Jeśli widowiska będą się sprowadzać do tego, że generalnie mówiąc jedni faceci w mundurach strzelają do innych facetów w mundurach jest ryzyko, że powstanie fałszywy obraz ostatniej wojny światowej rodem z „Czterech pancernych i psa”, gdzie ta wojna jest w sumie fajną przygodą, można pojeździć czołgiem, dziewczynę sobie znaleźć, dużo śmiechu, a krwi i cierpienia to w ogóle się nie dostrzega, czasem ktoś tam z naszych zginie, ale za to na jednego naszego przypada 10 tamtych. Przekładając to na nasze rekonstrukcyjne podwórko - branie jeńców przez wcielających się w Niemców zgodnie z konwencją genewską, pojenie rannych swoich czy obcych wodą z manierki...etc. Nie boicie się, że widz-laik odbierze to jako „ale ten Wehrmacht rycerski?”. Tak, tak pojenie jeńców czy opieka nad nimi to wszystko miało miejsce, ale działy się też równolegle rzeczy drastyczne, do których do tej pory nie wiemy jak właściwie się odnieść podczas inscenizacji a od tematu nie można wiecznie uciekać. Wojna właśnie była jest i będzie brutalna i wszelki jej inny obraz nie jest prawdziwy, nie jest zgodny z historią, a jak pisałem „rekonstrukcja historyczna” zobowiązuje.

Posłużę się przykładem filmu „Pasja”. Pamiętamy, jakie były wokół tej produkcji komentarze, że to profanacja, brutalizacja tematu, że to przerost formy nad treścią...etc. W każdym razie, gdy po seansie przeczytałem sobie jeszcze raz fragment Biblii dotyczący tej samej materii o której traktował film, to takie zwroty jak „Chrystus cierpiał jak go biczowano” nabrały dla mnie nowego znaczenia. Jasne, że i przedtem, gdy zagłębiałem się w lekturę to wyobraźnia pracowała, ale nie była w stanie tak sobie tego uplastycznić jak zostało to pokazane w „Pasji”. Dzięki tej odważnej produkcji filmowej to „Chrystus cierpiał jak go biczowano” przestało być takie niezauważalne, „suche”, takim „wypiciem herbatki”. Ukazano inny wymiar.
Może podam lepszy, bo bliższy rekonstruktorom przykład – film „Katyń”. Widzieliście ostatnią scenę? Jak się czuliście? Pójdźcie sobie po seansie do Muzeum Katyńskiego i sami oceńcie czy odbiór ekspozycji jest taki sam jak przed obejrzeniem produkcji Wajdy, czy nie.


Inna sprawa, kto z nas podjąłby się wcielenia w niezwykle trudną i wymagającą rolę „tych złych” podczas odgrywania brutalnych scen. Działamy razem od lat i znamy się dobrze. Nie ma wśród nas nazioli, czy takich których marzeniem jest to by właśnie zrobić rzeźnię, wymordować wszystkich na oczach widzów-laików i prasy, ale będzie fajnie! I najważniejsze!!! Odpowiedź na pytanie czy jest zapotrzebowanie i przyzwolenie społeczne by odtwarzać egzekucje, komory gazowe...etc? Czy przeciętny Jan Kowalski widz-laik chciałby coś takiego zobaczyć? Czy tylko chodzi o to by się pokazać przy pierwszej lepszej okazji nie ważne co ma być odtwarzane, w nowym kamo" oczywiście koszernym" bo ci z tamtej grupy, której nie lubimy to dziwadła" i ekokoko", wywalić masę amo", popatrzeć na piro", pochwalić się nowym deko", słowem zaliczyć jeszcze jedną imprezkę fajne reko dober repro" typu wieś tańczy i śpiewa", nie mając w ogóle podkładu historycznego a traktującej o bardzo podniosłej materii?

Jestem zdania, że wszystko (na co jest społeczne zapotrzebowanie i przyzwolenie) można pokazać, ale z głową i w sposób godny mając poparcie środowisk kombatanckich, władz samorządowych a nawet państwowych, muzeów, IPN-u czy innych poważnych instytucji. Dodatkowo zadbać o to by widzowie-laicy przeciętni Kowalscy, mieli odpowiednią wiedzę na temat tego co będziemy konkretnie pokazywać – akcja informacyjna ulotki, plakaty, ogłoszenia parafialne... Z tym ostatnim wiąże się również odpowiedni wizerunek medialny tego co robimy, a jak wiemy z obiektywizmem mediów bywa różnie i na to wpływu większego nie mamy... Od razu odpowiem, że ja nie jestem w stanie się wcielić w „tego złego”. Zwyczajnie wiem, że nie podołam i odmówię... nie jestem zdolny...jestem za pokazaniem, ale proszę mnie skierować do innych zadań, pomogę jak mogę ale nie w ten sposób. Jeśli jednak wśród kolegów znajdą się osoby które podejmą się tego tematu, a przy tym mamy do nich zaufanie i zostaną spełnione te wszystkie warunki o których mowa powyżej, to czemu nie...

Zastrzegam, że jest to tylko i wyłącznie moje prywatne zdanie.

Pozdrawiam i zapraszam do podzielenia się swoimi opiniami,
Stg.
Napisano
Nasze inscenizacje z roku na rok są coraz lepsze, w szczegółach, w dramaturgii. Sami zabiegamy o to, aby pojawiały sie epizody aktorskie, a nie tylko pukanina. To juz ludzie widzieli wiele razy.
Ja posłużę się przykładem z dwóch filmów. Najdłuższy dzień i Szeregowiec Ryan.
Sceny lądowania na plaży.
W pierwszym filmie scena lądowania wygląda troche jak western, w drugim, żeby było bardziej realnie, są już fruwające flaki.
Tak też zmieniają się nasze widowiska. Nie wymagam, żeby i u nas fruwały flaki, ale samo pojawienie się profesjonalnej charakteryzacji świadczy o pewnym podnoszeniu poprzeczki realizmu.
Co sie tyczy odbioru przez widzów, nie jesteśmy w stanie wyegzekwować np. nieprzyprowadzania małych dzieci.
Dlatego uważam, że sceny wyjątkowo brutalne pozostawmy zamkniętym produkcjom telewizyjnym i filmowym.
Zawsze można takie widowisko uzupełnic odpowiednim komentarzem.
Napisano
Pamiętam dobrze awanturę sprzed roku, kiedy organizowaliśmy „Czerniaków 1944”, jaki się podniósł raban kiedy ktoś upublicznił ( bezprawnie ) scenariusz inscenizacji w którym były sceny rozstrzeliwania powstańców.
Ile było „świętego” oburzenia, że jak tak można, przecież to za brutalne, będą dzieci, staruszkowie, że się głowy posypią za to, że afera będzie i koniec rekonstrukcji w Polsce. Pamiętam jaką walkę musiałem stoczyć już na „planie” kiedy tuż przed inscenizacją okazało się że „ktoś” wyciął te sceny. Na szczęście znaleźli się ludzie którzy mieli odwagę zrobić to wbrew wszystkim.
I co ? I nic ! Nic się nie stało ! Inscenizacja „Czerniaków 1944” zachwyciła tak widzów jak i uczestników. Scena rozstrzelania powstańców w bramie nikogo nie zaszokowała, była elementem wspaniałej, dynamicznej inscenizacji, pełnej scen pięknych jak i brutalnych. Po wszystkim zbieraliśmy tylko gratulacje. Nawet żaden pismak – aferzysta nie napisał złego słowa !
Do dziś słyszę od kolegów z innych grup że była to jak do tej pory najlepsza rekonstrukcja w Polsce ( przez skromność nie zgadzam się z tym ). Być może przetarliśmy wtedy nowe szlaki, być może podnieśliśmy wyżej poprzeczkę, ale to chyba dobrze ? Ludzie zobaczyli brutalność wojny, cierpienie ludności cywilnej, a nie tylko bezsensowną strzelankę rodem z gier komputerowych. Niektórzy mieli łzy w oczach, wielu pewnie zasłaniało dzieciom oczy ( na plakatach była informacja że jest to impreza od lat 12. ) ale przecież o to chodzi, żeby wzbudzić emocje, bo tylko wtedy widz zacznie zastanawiać się nad przedstawianą przez nas historią i być może choć przez chwilę poczuje choćby ułamek tego co przeżyli bohaterowie naszej opowieści.

Pozdrawiam !
Michał Kępiński
GRH „Czata 49”
Napisano
Cóż, dużo też zalezy od narracji i oprawy rekonstrukcji historycznej. Rekonstrukcję tragicznych wydarzeń można kończyć minutą ciszy, tak jak kończył się KATYŃ Wajdy. Gromkie oklaski, euforia, kiełbaski, piwko,wata cukrowa, lody itp pogłębiają jedynie znieczulicę na cierpienia pokolenia, które odchodzi. Im czasy dawniejsze, tym wiecej można sobie pozwolić na rekonstrukcję trochę na wesoło, ale czy to ma sens?Nie ważne czy to Cedynia, Grunwald, powstania narodowe, I i II wojna światowa, wszędzie tam ginęli ludzie, dlatego historię wg. mnie powinno się pokazywać jak najwierniej, tak jak było. Tak, żeby widz wracał do domu w zadumie, wyciągał wnioski, poznał kawałek historii,a nie przeżywał przy browcu, że fajne boom było i wesoły piknik".
Napisano
Co można pokazać a czego nie ?
A jak jest różnica pomiędzy pornografią a erotyką ? Niby to samo , a jednak się różni.
Nie znajdziedziemy złotego środka" rekonstrukcji. I nie jesteśmy wstanie wypracować żadnego schematu wg. którego należy zrobić dobrą rekonstrukcję.
Moim zdaniem jesteśmy po to aby zachęcić do głębszego zainteresowania danym problemem czy wydarzeniem.
Rekonstruując z kolegami wydarzenia z Powstania Wielkopolskiego zależy mi na tym aby nie wygasła pamięć o tamtych wydarzeniach. Aby młodzi Polacy pamiętali komu zawdziędzają pewne rzeczy.
Nie najważniejszy- w tym momencie- jest fakt iż Niemcy rozstrzeliwali w Powstaniu złapanych Powstańców. To jest problem dla badaczy i historyków.

Jacek
Napisano
Odpowiedź na nasze dywagacje jest w Życiu Warszawy.
http://www.odkrywca.pl/forum_pics/picsforum22/skanuj0002c.jpg
Niestety, wnioski są gorzkie jak piołun. Inscenizacja na Czerniakowie wyszła bardzo dobrze, wręcz wspaniale!
Za wspaniale, chciało by się rzec.
Jak widać podejmujący decyzję nie są zainteresowani widowiskami wspaniałymi w odbiorze społecznym. Ich interesują imprezy przeciętnie bezpieczne. Przy których nie trzeba podejmować odważnych decyzji...
Napisano
Sturmpionier wielkie dzięki za Twojego posta! Bardzo rozsądne podejście do tematu.

Moim zdaniem większym zagrożeniem dla społeczeństwa jest rozumienie historii II Wojny Światowej (i nie tylko) przez pryzmat filmów przygodowo-historycznych takich jak Stawka większa niż życie" czy Czterej pancerni i pies" niż zetknięcie się z drastycznymi scenami w rekonstrukcji.

Jestem wielkim zwolennikiem imprez rekonstrukcyjnych. Uważam, że ta forma przekazu najlepiej przypomina o tamtych czasach. Oczywiście uważam także, że należy starać się nie przekraczać bardzo luźnej granicy dobrego smaku i społecznej akceptacji. W plenerowych imprezach raczej nie popierał bym rozrzucania świńskich flaków dla urealnienia pola bitwy czy instalowania sztucznej nogi rekonstruktorowi, którą w czasie potyczki urwie mu mina. Ale to też zależy od widowni czy samej imprezy. Na pewno potrzeba dyskutować, rozmawiać i przedstawiać swoje racje. Nie ma nic gorszego niż ktoś kto oświeconym głosem rzeknie ie, bo nie" i zatknie piąstki w oczy.

P.S.
Bardzo lubię seriale Stawka większa niż życie" i Czterej pancerni i pies" mimo ich licznych braków i czerwonych przyjaciół" :)
Napisano
Myślę, że problemu nie należy szukać w zbyt historycznym" odwzorowaniu danej rekonstrukcji. Tych flaków" jak na razie nikt nigdzie nie rzucał, nie jest to potrzebne. Grupy rozwijają się i to całkiem prężnie, nie ma już (albo jest coraz rzadziej)dobrego reko". Dyskusja na ten temat i biadolenie niektórych Kolegów, że za mocno, za brutalnie" raczej nie zmieni nastawienia do rekonstrukcji elyty" decydującej kciukiem w górę , lub w dół. Tym rządzi faktycznie prasa, coraz bardziej to widać, i nie przepychajmy sie między sobą o to, kto robi lepsza rekonstrukcję, bo jest łatwiejsza w odbiorze", a kto nie. Tu CHODZI o to,że oni będą zezwalać na show, jaki im pasuje, czyli rozrywkę masową dla gawiedzi. Niedługo okaże się , że broń hukowa to zbyt wiele, bo tak potem łupie w głowie strasznie i dzieci krzyczą...
Napisano
Na pewno nie wolno pokazywać strony Niemieckiej gdyż to oni są ofiarami II Wojny Światowej gdyż zostali wypędzeni z ziem czysto niemieckich. Mówienie o Niemcach NAZIŚCI to skandal gdyż Hitler był austryjakiem, a obozy koncentracyjne były Polskie. Żołnierze WP współpracowali z WH gdyż Sucharski po kapitulacji Westerplatte dostał od Niemców szablę, którą pewnikiem AK z NSZ,BCh i AL likwidowali ostatnich żydów ukrywających się do października 1944 roku (koniec powstania w getcie)
Sylwetki funkcjonariuszy Policji Państwowej to dolewanie oliwy do ognia w stosunkach Polska-Ukraina gdyż Policja Państwowa w brutalny sposób gromiła ukraińską niepodległość oraz kulturę i mordowała wielkich bohaterów OUN-UPA.

Powinno zakazać się mówienia kłamstw na temat UB gdyż ta formacja broniła wszystkiego co piękne i walczyła z antysemitami- Fieldorf , Anoda", Pilecki

Osobiście w chwili obecnej zaczynam zajmować się Partyzantką ukraińsko-białoruską wyznania mojżeszowego o orientacji homoseksualnej gdyż TAKIE COŚ TRZEBA POKAZYWAĆ!!!!


Ludzie czy to nie jest chore? Jakiś szmatławiec napisze brednie o naszych kolegach nazywając ich debilami,faszystami" a my zastanawiamy się czy pokazywać swastykę czy nie.

Panowie i Panie Psy szczekają karawana jedzie dalej"!!!

róbmy swoje i óbmy" na takich pismaków

Pokazujmy prawdziwą historię!!

pozdrawiam
Napisano
Autodestrukcja narodu i zamazywanie faktów. Przez niektórych pismaków, mamy to co mamy-medilny sabotaż i uwalanie rekonstrukcji.Króluje kicz fundowany przez stołeczny ratusz, np. w planach działu promocji m. Warszawy było przygotowanie szlaku zabytków PRLu!!!!!!!!!!! Właśnie dzięki tym zabytkom" Wawa jest taka brzydka i nieatrakcyjna.
Powracając do meritum sprawy, to przez nagonkę pismaków, ważą się losy inscenizacji obrony Poczty Polskiej w Gdańsku.
Najlepiej ten fakt pokazać, że przyszli przyjaźnie nastawieni Niemcy, którzy potrzebowali tylko lokal? A może pocztowców polewali wodą? Pocztowców na poligon na Zaspie pewnie na ćwiczenia zawieźli?
Historię powinno się pisać, jak i pokazywać, taką jaka jest, bez lukrowania faktów, ale też bez przesadnego dramatyzmu. Idąc tokiem warszawskiego ratusza na poczcie w Gdańsku najlepiej zrobić wystawę znaczków i odtrąbić pocztowe hejnały. Normalnie zwala z nóg i zmusza widza do refleksji. Strach się bać, co u nas w ratuszu, pewnie tylko ECS i euro 2012!
Napisano
A przepraszam, flaki były w Zamościu, na 17wiecznej inscenizacji walk z 1648 roku. Ciach szablą i rozpruł się pęcherz z flakami zawieszony pod koszulą. Realistyczne prawda? Kogoś to raziło? Ktoś coś napisał, skomentował?
Napisano
Tak, pewnie lepiej zrobic rekonstrukcje czysta"; przyznam, ze wolalbym nie brac udzialu w takiej rekonstrukcji powstania. Malo, ze minelo by sie to z celem, jakim jest PAMIEC o tamtych wydarzeniach, to byloby mu wrecz przeciwne, i zrobiloby wiecej zlego niz dobrego. Niestety, zyjemy w spoleczenstwie massmediow i spoleczenstwie obrazu - czego sie nie pokaze, tego dla wielu - a przypuszczam takze przecietnego widza, choc nie chcialbym obrazac poziomu widzow rekonstrukcji (po prostu taka jest charakterystyka psychologi obecnego czlowieka) - nie ma. Obawiam sie, ze przy takich alegoriach" i domyslach" zbyt wiele moze zostac pominiete w odbiorze, co zakrzywi obraz historii.
Dlaczego tak sadze? Bo bralem udzial w zeszlorocznej rekonstrukcji Czerniakowa. Byla to rekonstrukcja tak realistyczna, ze nie znajdzie sie na twarzach sfotografowanych w bitwie rekonstruktorow raczej czesto zdarzajacego sie anana". Nie slyszalem tez po rekonstrukcji tekstow w stylu: e, ale jaja, goraca luska wpadla mi w gacie". I bardzo dobrze: na dobre reko" strzelanke" przebieranke" i dober zabawe" w miejscu, gdzie mialy miejsce tak dramatyczne wydarzenia ja nie mam ochoty;.
Do tej pory, gdy mysle o powstaniu widze te okopcone drzwi z rekonstrukcji, ludzi z nich wyganianych i slysze krzyki. To tez widze czytajac wspomnienia Mathiasa Schenka, Pioniera ktory wysadzal drzwi w powstaniu. To co pamietam z rekonstrukcji to nic przy tym co faktycznie dzialo sie w powstaniu, ale pozostaje w pamieci, duzo bardziej niz czarno-biale filmy czy nawet makabryczne zdjecia zabitych przez szafy". Czytalem wiele wspomnien, ale malo rzeczy tak utkwilo mi w pamieci. Stad sadze, ze obrazy z rekonstrukcji i klimat wiszacy nad rekonstrukcyjnym polem bitwy pozostanie takze w pamieci widzow. Moze w mniejszym stopniu, ale zawsze. Myslac powstanie, beda mysleli miedzy innymi o tym co widzieli na rekonstrukcji, chocby mimowolnie, i beda odczuwac ten nastroj. Gdy uslysza powstanie, beda widzieli, choc obok innych obrazow takze to. Czy jezeli uslysza zez Woli" maja widziec Niemcow zbierajacych polskich rannych? Dla mnie wystarcza slowa uznania i podziekowania, jakie padaly do nas niecaly rok temu z ust weteranow powstania. To najwieksza nagroda i najlepsza miara.

Powstanie to rekonstrukcja specyficzna; ale takie skrzywienia pojawiaja sie tez na rekonstrukcjach bitw miedzy regularnymi armiami; przez to przypominaja one niekiedy bardziej majace budzic militarnego ducha manewry przed Adolfem na polach Zeppelina w Norymberdze niz faktyczna lekcje historii majaca byc przestroga. .
Mamy robic rekonstrukcje w ktorej ulica przechodzi kilkakrotnie przy zerowych stratach z rak do rak, linia walki jest jak naciagana to z tej to z tamtej guma, a wszystko bardziej przypomina tlumienie zamieszek studenckich w Paryzu w 68? Tutaj zgodze sie choc tylko w tysiecznej czesci z pewnymi dziennikarzami - bo w niektorych przypadkach rekonstrukcja faktycznie przeradza sie w wiejski odpust z Nymcami" z plastykowymi kubkami z piwskiem w roli gownej.
Dobra jest rekonstrukcja, w ktorej po kazdego rannego przybiega sanitariusz, nie ma krzykow, Niemcy pieknie poja woda polskich jencow i sprawdzaja im tetno? Prawda jest taka, ze niejednemu mlodemu chlopakowi przyszlo umierac w blocie i wlasnych wnetrznosciach bo zaden sanitariusz nie przyszedl. A Niemcy kolbami roztrzaskiwali glowy. Nie mowie tutaj o pokazywaniu takich scen, ale nie mozna pokazywac wojny jako gry terenowej; z wata cukrowa i kramarzami, ktorzy chetnie sprzedadza potem dzieciom wiecej plastykowych MP, o wojna jest fajna". Chyba, ze naszym celem jest jej propagowanie i jej oswajanie w spoleczenstwie, a my mamy zamiar zrobic tez juz wspomnianych pancernych bis. Jak ktos juz idzie na rekonstrukcje niech zrozumie troche wiecej. Niech pomysli pod koniec; moze niech sie otrzasnie z pewnego szoku - i niech zapamieta.
Czy rzeczywiscie lepsze byloby zrobienie czystej rekonstrukcji, zrobienie pewnego rodzaju festynu ze spiewaniem /o zgrozo niekiedy na niemal discopolowa nute/ powstanczych piosenek? Koncert w stylu Opola? Kielbaski z rusztu i piwko w lapce, i niezla biesiada? No i zeby jeszcze poklaskac w rytm muzyki. Sierpniowa ciepla noc, o jak w tym powstaniu bylo fajnie.
Oczywiscie, tresc artystyczna" tez jest potrzebna, razem z tym spiewaniem piosenek. Ale w proporcjach. Ranny powstaniec z gnijaca rana pluca w ktorejs z brudnych i w polowie zawalonych piwnic raczej nie spiewal za duzo.
Reasumujac: jak pokazywac, to PRAWDZIWIE (czyli: w stopniu nie zaklamujacym i nie zakrzywiajacym obrazu), albo WCALE, juz na pewno w przypadku rekonstrukcji takiego dramatu jakim bylo Powstanie, przez wzglad na to ze byla to rzez miasta /choc kazda bitwa to rzez, smierc, flaki, brud i placz, jak madrze pisze Ostermann/.

Wiecej zlego mozna zrobic pokazujac takie zakichane manewry i robiac z powstania filmik przygodowy. Jakies sceny nie dla dzieci? Bo wojna jest nie dla dzieci. Dla dzieci mozna zrobic lekcje historyczne w ciekawej formie.
Niech rekonstrukcja powstania nie bedzie tez okazja dla niektorych do wywalenia ammo" dla rekonstruktorow ktorzy zamiast rekonstruowac powinni isc sobie na strzelnice i kupic pestek by sie wyzyc; i okazja dla taniego widowiska dla tych z widzow, ktorzy powinni sobie lepiej obejrzec jakas strzelanke" w tv.
Napisano
Odniosę się jeszcze do postu Steinera7:

Co sie tyczy odbioru przez widzów, nie jesteśmy w stanie wyegzekwować np. nieprzyprowadzania małych dzieci.
Dlatego uważam, że sceny wyjątkowo brutalne pozostawmy zamkniętym produkcjom telewizyjnym i filmowym.
Zawsze można takie widowisko uzupełnic odpowiednim komentarzem."

Przed każdą rekonstrukcją poświęcamy swój czas i energię na próby, a nawet dokładamy z własnej kasy by przygotować odpowiednie elementy kostiumów etc. Słowem wiele od siebie wymagamy to wymagajmy też od widza. Ktoś kto pomimo naszych nalegań i tak przyprowadza dzieciaki, nie jest wobec nas fair.

Tak, nie jesteśmy w stanie zapobiec temu by sceny realistyczne (jak zwał brutalne) nie były oglądane przez 12 latków - nie jest to jednak w mojej opinii argumentem by w ogóle nie pokazywać takich scen. Jedyne co możemy zrobić to dołożyć wszelkiej staranności by do takiej sytuacji nie doszło. Organizatorzy „Czerniakowa 1944” wykazali się właśnie taką starannością – była podana informacja, że widowisko jest przeznaczone dla osób powyżej 12 roku życia. Można dodatkowo tuż przed inscenizacją zaapelować przez głośniki, czy przejść się wzdłuż widowni z prośbą-przypomnieniem, że widowisko nie jest przeznaczone dla najmłodszych.

Chyba nikt sobie nie wyobraża sytuacji kiedy to rozchodzimy się do domów przez to, że jakiś uparty rodzic chce by jego dziecko i tak zobaczyło inscenizację gdzie mają być odegrane takie sceny a nie inne? Nawet na względnie spokojnych rekonstrukcjach typu zwyczajna pukanina bez brutalnych (realistycznych) epizodów, dało się zobaczyć dzieciaki w wieku 10-12 lat chowające się za spódnicą mamusi, czy płaczące, bo się wystraszyły wybuchu. Idąc tym tokiem myślenia możemy sobie darować nie tylko elementy realistyczne ale w ogóle strzały i eksplozje.

Co do wieku od którego można oglądać nasze inscenizacje to jest to kwestia bardzo umowna. Każde dziecko ma inną wrażliwość i inaczej się rozwija. Rozsądny rodzic sam powinien stwierdzić, czy jego pociecha jest na tyle dojrzała emocjonalnie by oglądać nasze przedstawienia. W zeszłym roku na Czerniakowie 1944" nawet dzieci brały udział w widowisku - pamiętamy tego dzielnego malucha małego (Wielkiego!) powstańca" w panterce.

Ostermann:

goda, Stg -nikt nie zmusza Cię do scen jatek - każdy w tym spektaklu ma/musi mieć określoną rolę.
Ty wysadzisz bramę -ok, ja wyciągnę z niej ludzi -a razem zrobimy to tak, że osiągniemy max dopuszczalnego realizmu."

– właśnie o to chodzi! Ja się czuję lepiej w tej roli, a Ty w tamtej, ale razem działamy dla realizmu.

Pozdrawiam
Stg
Napisano
Wygląda na to że prawie wszyscy wypowiadający się mówią jednym głosem i ja się dołączam. Nie ma co lukrować ludziom obrazu wojny. Wystarczy obejrzeć kilka filmów kręconych amatorską kamerą na polu walki w Iraku czy Afganistanie (masa takich filmów jest na Youtubie), żeby wyrobić sobie wyobrażenie jak wygląda prawdziwa wojna. Choć na pewno i tak nie pokazują tam wszystkiego. Pokazują jednak wystarczająco dużo, żeby zobaczyć że to nie wesołe pif paf, bohaterskie szarże itd.

Oczywiście nie chodzi o to żeby to wszystko ultra realistycznie pokazywać w rekonstrukcjach, ale zdecydowanie bardziej niebezpieczne jest przedstawianie wojny tylko z perspektywy zwycięstw naszego oręża, czy ciekawej arwy i broni". Mamy pokazywać historię, a nie ją tworzyć na nowo.

Co do przyprowadzania dzieci na inscenizacje - nie jesteśmy w żaden sposób wyegzekwować od rodziców żeby tego nie robili. Ale możemy edukowć publikę - jeśli na plakacie każdej inscenizacji zacznie pojawiać się ostrzeżenie o tym do kogo skierowane jest widowisko, jeśli tak jak napisał Stege powtórzymy to przez nagłośnienie na samej imprezie, z czasem zaczną pojawiać się efekty. Rodzic musi sam zdecydować czy chce żeby jego dziecko oglądało taki a nie inny pokaz, dlatego ja osobiście nie użyłbym na plakacie stwierdzenia ylko dla dorosłych", albo dla widzów powyżej X roku życia". Dlaczego? Bo niby kto ma ustalać granicę wiekową co wolno zobaczyć 12 latkowi, a co dopiero 16 latkowi? Napiszmy np., że widowisko nie zalecane dla małych dzieci" i niech rodzic sam zdecyduje czy jego dziecko jest małe" czy już nie.

Jednocześnie jestem przeciwny pokazywaniu skrajnie brutalnych scen wprost, trzeba to robić z klasą, ale jednocześnie tak aby każdy widz wiedział o co chodzi. Na Czerniakowie strzały w bramę były jednoznaczne, mimo że nie pokazano wprost ludzi ustawionych pod ścianą do egzekucji...

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie