Skocz do zawartości

Refleksja na pewien temat.


Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Do administratora: Przepraszam, ale nie zdążyłem zamieścić tego posta we właściwym wątku, dlatego stworzyłem nowy.

Panowie,

Długo nie zabierałem głosu na forum, z uwagi na czynniki osobiste, a raczej całe ich nawarstwienie, jednak z początkiem tego roku zamierzam ponownie aktywniej zaangażować się w rekonstrukcję i szczególnie ostatnie miesiące, kiedy kontakt ze mną był utrudniony, postaram się szybko nadrobić. Ale do rzeczy.
Prawdę mówiąc wchodząc na niniejsze forum spodziewałem się dyskusji o tym, co może nas (czyli środowisko rekonstrukcyjne) czekać ciekawego i dobrego w nadchodzącym roku, a tu proszę, kolejne tąpnięcie. Projekt pewnej unifikacji dotyczącej stopni, zszedł na dyskusję o tym, kto lubi lub nie lubi pewnej (lub pewnych) fundacji, o ludziach z nimi związanych nie wspominając. W tej sytuacji i ja chciałbym wtrącić coś od siebie, bo szereg zarzutów, których trochę się tutaj zebrało, jest głównie osądzaniem pewnych działań, a nie obiektywnym spojrzeniem na problem (choć głosów rozsądnych i przemyślanych trochę jednak się pojawiło).
Nie chcę tą wypowiedzią odnosić się do nikogo, mimo, iż wiele zdań z tych, które się znalazły w powyższych wypowiedziach jest mówiąc najdelikatniej, wynikiem elementarnego niezrozumienia pewnych mechanizmów, braku wiedzy, a także osobistych wycieczek. Każdy ma prawo do swoich wypowiedzi, żyjemy w końcu w wolnym kraju, ale odnoszę wrażenie, że wiele z nich jest przepełnionych czymś, co zwykło się określać: im gorzej, tym lepiej. I niestety, pochodzą od osób, które jak wynika z niektórych wypowiedzi, są stosunkowo od niedawna w temacie, a bardzo ochoczo atakują tych, którzy coś robią i przecierają szlaki (bądź przetarły) od wielu lat.

Zacznę od projektu stopni, a raczej kryteriów ich przyznawania. Sprawa jest prosta, otóż jak niektórzy zauważyli, jest to projekt (ze wszystkimi dobrymi i negatywnymi jego stronami) i jest on adresowany do osób zainteresowanych. Nie nosi znamion obowiązywania w innych GRH odtwarzających WP1939. Zainteresowani zaangażują się w niego, inni nie muszą. Prawem każdego jest wypowiedzenie się na jego temat i jak sądzę autorzy projektu szereg wypowiedzi wezmą pod uwagę, jednak tak bezprzykładny atak na nich jest zupełnie nie potrzebny, a wręcz szkodliwy, bo tylko pogłębia zupełnie nie potrzebny konflikt. Sama idea pomysłu jest ciekawa i rozumiem pobudki, które kierowały autorami tego projektu. Jeśli PM organizuje pewne imprezy i siłą rzeczy desygnuje do ich przygotowania (dowodzenia) określone osoby, to ma prawo przedstawić pewne kryteria, którymi powinny się legitymować, tak jak umiejętnościami i zdolnościami. Może to się przysłuży podniesieniu jakości rekonstrukcji, bo z pewnością wielu zaciekawi i może znajdą w tym choćby cośkolwiek, co będą mogli wykorzystać w swojej działalności. A im więcej oparcia na historycznych wzorcach (piszę tu tylko o WP), tym lepiej, a skoro jest dostęp do materiałów, do miejsc czy choćby pewien racjonalny plan działania i harmonogram rozwoju grupy, to chyba bardzo dobrze. Przecież nie każdy musi być tam, gdzie działa PM i bywać tam, gdzie są imprezy, w które jest zaangażowana. Każdy ma wolny wybór, a mówienie o monopolu w momencie, gdy w ciągu roku odbywa się kilkadziesiąt imprez, jest po prostu nie właściwe.
Zamiar powołania grupy, która ma działać w oparciu o taki a nie inny regulamin bądź rozwijać się w oparciu o taki a nie inny projekt, zweryfikuje życie. A konkretnie imprezy, gdzie ta grupa się pojawi. Jeśli będzie zbierać dobre recenzje, to chwała tym, którzy jej rozwój oparli na takich zasadach, jeśli nie, to rację będą mieli Ci, którzy mówili, iż taki kierunek jest błędny.
A to czy zasadna jest przysięga, to już sprawa do omówienia chyba jednak w nieco innym gronie i na innym poziomie, tak jak decydowanie o tym, co jest dobre a co be w tym projekcie. Osobiście proponuję, aby wypowiedzieli się w tej sprawie ludzie z grup, które mają już długi staż w odtwarzaniu WP1939 (Cytadela, Odwach, Strzelcy Kaniowscy, GO Śląsk, Wrzesień 1939, LOW). Myślę, że ich wiedza, także ta praktyczna plus zbiory historyczne do których ma dostęp PM dałyby całkiem niezły efekt, ale … musi być chęć.
Natomiast jest jeszcze drugi element, o którym chciałbym wspomnieć, a który dotyczy w całkiem dużym stopniu tego projektu, a mianowicie przewidywalność.
Rzecz w tym Panowie, że dla ludzi organizujących inscenizację, przyjazd kolegów rekonstruktorów jest nie lada wyzwaniem. Pomijając nie przespane noce związane z samymi przygotowaniami, zamartwiają się o to, by wszystko wypadło jak najlepiej i z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę, by nie było mówiąc oględnie „kwasów”. Jakich ? Już wymieniam:
-pierwszy - by np. nikt ze sponsorów nie widział pijanych ludzi w mundurach albo by policja nie musiała interweniować w wyniku zbyt intensywnych rozmów, gdzie argumentacja słowna nie wystarcza. By ludzie (lub instytucje), którzy dają na to pieniądze mieli dobre wrażenie nie tylko w czasie inscenizacji, ale przed i po niej, bo dzięki temu mogą zaproponować jej cykliczność, zwiększenie budżetu itd. Mają świadomość, że lepiej dać pieniądze na historię, bo zajmą się nią fascynaci, a zarazem ludzie odpowiedzialni, a nie na kolejne święto piwa czy koncert drugo lub trzeciorzędnej gwiazdy muzyki. Dając się poznać z dobrej strony, pokazujemy, że jesteśmy profesjonalistami nie tylko od strony mundurowej, ale także reprezentujemy sobą choćby coś, co powinno być charakterystyczne dla mundurowych, czyli względny porządek i minimum dyscypliny. O tym, że mundur (jakikolwiek) do czegoś zobowiązuje przypominać chyba nie muszę. Bowiem gdy coś nie wyjdzie, obrywają organizatorzy, czyli nasi koledzy, bo to oni przekonywali władze i instytucje by zezwoliły i sfinansowały. A wtedy klops i z kalendarza znika coś wartego uwagi. Nie mówiąc o tym, że robimy sporej grupie osób (głównie naszym kolegom) wcale nie małe nieprzyjemności.
Jest z tym dużo lepiej, ale wiele jeszcze można poprawić. Wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba wiedzieć, kiedy i ile.
-drugi – by mieć pewność, że na inscenizacji pojawi się deklarowana liczba ludzi, bo w oparciu o to, można przewidzieć ilość posiłków, ich jakość, częstość wydawania czy w końcu rozegrać samą bitwę. Nie raz były sytuacje, gdzie trzeba było modyfikować scenariusz, bo nie było tylu ludzi ilu trzeba, a na „trybunach” tysiące widzów i … nie można już niczego odwołać. Organizatorzy siwieją, a ludzie się śmieją. A sponsorzy hasło rekonstrukcja wykreślają ze swoich planów finansowych. Podobnie, gdy pojawi się więcej osób. Wtedy z całą pewnością dla kogoś czegoś zabraknie, czy to salutów, czy to jedzenia, czy miejsca do spania itd.
-trzeci – by rekonstruktorzy, którzy dotrą na inscenizację chcieli z sobą współpracować i uznać określone podporządkowanie podczas rekonstrukcji. Tego wątku nie trzeba chyba rozwijać, bo wydaje się aż nadto jasny, ale są z tym problemy. Osoby, które organizują choćby „Bzurę” wiedzą doskonale o czym mówię, bo mają ten sam problem rok rocznie.
I jeśli w tej sytuacji, fundacja, która działa dzięki określonym fundatorom organizuje imprezę i odpowiada za nią od początku do końca to chce do tego angażować sprawdzonych ludzi i sprawdzone grupy. Nie „przyjaciół królika”, jak to ktoś kiedyś określił, tylko tych, na których działaniu może polegać, i którzy będą przewidywalni, czyli chętni do współpracy, znający granice spożycia, i profesjonalni obok zachowania na polu inscenizacji tak i wokół niego. Oraz, co równie ważne, akceptujący określone warunki uczestnictwa (umundurowanie, zgłoszenie się w czasie itp.). Dla dobrze funkcjonującej grupy jest to fundament działania, który stawia ją w jak najlepszym świetle. Jeśli PM chce stworzyć taką grupę pod swoim patronatem, zdobędzie na to legalne środki i zyska poparcie odpowiednich władz, to korzyść z niej mogą mieć i inni organizatorzy, bo zyskują ludzi dobrze przygotowanych. A mówienie o tym, że Paweł chce stworzyć swoją prywatną armię jest wyrazem czyjegoś niedowartościowania i kompleksów. PM organizując jakąkolwiek inscenizację, chce po prostu oprzeć się na pewnym przewidywalnym i stabilnym fundamencie, coś przy okazji tworząc. Czy coś w tym jest nie tak ? Równie dobrze można powiedzieć, że każdy z dowódców innych grup ma swoją prywatna armię, bo przecież w dużej mierze decyduje o tym jak grupa działa, co robi, gdzie jeździ itd. Tak stawianie sprawy jest z gruntu niewłaściwe i krzywdzące, także z innego powodu. Niestety, wiele padało tu słów o finansowaniu, nieczystych czy podejrzanych wydatkach itd. I boli mnie osobiście jeszcze to, że zazwyczaj w ogniu nieuzasadnionej krytyki są z reguły Jazłowiak i Akagi.
Ano dlatego, że są to ludzie, którzy jakiś czas temu (dla wielu oponentów, ten okres jest znany z fotografii i relacji starszych kolegów) coś zaczęli robić. Wychodzili pewne ścieżki, przekonywali do rekonstrukcji wielu, wielu ludzi. Wychodziło im to tak, jak wychodziło, ale m.in. dzięki ich staraniom, zabiegom i także prywatnym (nie małym) nakładom (o których wielu zdaje się nie wiedzieć) coś zaczęło się dziać (mówię tu o rekonstrukcji II wojennej), bo potrafili nie tylko mówić, ale i działać. I co najważniejsze, przekonać do tematu także tych, którzy mają moc decyzyjną. Powołanie fundacji (teraz już dwóch, choć niezależnych od siebie), która jest wiarygodnym partnerem dla władz, której działanie to także publikacja materiałów, opracowań związanych z historią jest wynikiem nie „skoku na kasę”, jak to ktoś powiedział kiedyś w innym wątku, ale realną koniecznością do tego, aby rozwijać się w działalności rekonstrukcyjnej. A żeby było jasne, wszystkie operacje finansowe fundacji są bardzo skrupulatnie kontrolowane przez odpowiednie instytucje państwowe, więc gdyby było coś nie tak, to można by mówić chyba o skoku za kratki. Wszystkim tym, którzy tak zapamiętale zarzucają malwersacje, sugeruję poczytanie ustawy o fundacjach i jeśli mają, przedstawienia twardych dowodów, a nie opierania się na domysłach i pomówieniach. Rzekomy monopol PM, jest także bardzo ciekawym i oryginalnym spojrzeniem na sprawę. Wnioski o dofinansowanie przez MON, może przecież złożyć każdy. Jeśli będzie dobrze przygotowany, złożony w czasie i będzie odpowiadał określonym założeniom, to jest szansa na otrzymanie środków. Kto był na spotkaniu z przedstawicielami MON-u dwa lata temu w bibliotece, ten wie o czym była mowa. A to, że Bzura stała się szczególnie ważną imprezą w budżecie MON-u, to przecież efekt tego, że pomimo tylu słów krytyki z ust jej uczestników, ona nadal (wbrew opinii niektórych) się rozwija. I zyskuje uznanie, bo gdyby nie, to czy można było mówić o przeszło 20.000 tysiącach widzów, którzy mają problemy z dojazdem i wyjazdem z Brochowa, czy jej rokrocznym dotowaniu z publicznych pieniędzy ? I owszem, zmiana jej koncepcji czy odświeżenie jest konieczne. Może dyskusja o Bzurze powinna pójść w tym kierunku, a nie cały czas wylewać żółć pisząc o jej skomercjalizowaniu. Pytam, czym różni się ubiegłoroczne wydanie, o tego sprzed trzech, czterech lat ? Czy wtedy nie było stoisk z piwem, nie było kiełbas, zjeżdżalni dla dzieci ? Takie, nazwijmy je zaplecze, towarzyszy każdej tej skali imprezie w kraju, czy tego chcemy czy nie, ale tak właśnie jest. Ludzie muszą coś zjeść, czegoś się napić, czymś zająć dzieci, które nim zacznie się inscenizacja, też chcą coś robić. Mówienie o komercji jest kompletnie w tej sytuacji nieuzasadnione, bo tak naprawdę z czego wynika tak komercja ? Sponsor z browaru daje pieniądze, ale chce mieć stanowisko. Komercja, czy sposób na to, aby obok środków z MON-u pozyskać dodatkowe pieniądze. Mam wrażenie, że niektórym mylą się pojęcia i są z gruntu zamknięci na to, co się mówi, bo z Akagim czy Jazłowiakiem kłócić się i udowadniać coś trzeba cały czas. Rekonstruktorzy powinni się zająć tym, aby w polu przed widzami wypaść jak najlepiej, a nie zastanawiać się nad tym ile jest stoisk z piwem. Najlepszą nagrodą za ich wysiłek są brawa od widzów i nie rzadko łzy wzruszenia od tych, dla których historia zaczęła żyć, a nie była tylko rozdziałem w książce z ilustracjami i fotografiami.
A to, że jedzenie jest, jakie jest, to, że za karabiny trzeba było w tym roku zapłacić, że nie było gdzie się porządnie załatwić, to problem wynikający ze skali imprezy, a nie z czyjegoś zaniechania czy odpuszczenia w myśl, że i tak przyjadą. Znasz warunki uczestnictwa w Bzurze i się z nimi zgadzasz, przyjeżdżaj, nie pasują, nie przyjeżdżaj. Nikt nikomu łaski nie robi. Drugiej imprezy wrześniowej w tej skali, z taką ilością pojazdów, pirotechniki i zabezpieczenia jak do tej pory nie ma. Jeśli powstanie, to z pewnością jej organizatorzy będą mieli pełne ręce roboty, a wówczas z chęcią będzie można przyjrzeć się temu, jak z tą przykrótką kołdrą sobie radzą.
I żeby było jasne, nie ze wszystkim się zgadzam z Akagim i Jazłowiakiem. W wielu sprawach mamy całkowicie odmienne spojrzenie i jeśli mam coś do nich, to najpierw z nimi na ten temat rozmawiam. Jeśli krytykuję, to konstruktywnie i nigdy do tej pory nie spotkałem się z ich strony z brakiem szacunku czy traktowaniem gorszym, niż innych. Wszystko wymaga odpowiedniej formy, krytyka uzasadnienia i co szczególnie ważne, pozbawienia emocji, które u wielu zatwardziałych oponentów są złym doradcą. Niestety, górą są także wzajemne animozje, a te dodają tylko pikanterii, bo jest ciekawie (wystarczy spojrzeć na wątki, gdzie coś się dzieje, tam jest dopiero postów).
Brnąć w tym kierunku dłużej chyba nie można, także z innego powodu. Wielu ludzi, dla których rekonstrukcja zaczyna coś znaczyć, czy mają dylemat, wydać na koncert czy inscenizację, zaczyna przeglądać Internet by zorientować się nieco dokładniej, w czym rzecz. A jeśli trochę poczytają takich wątków, jak choćby ten, to wszelkie wnioski o dofinansowanie lub przychylną opinię schowają głęboko do szuflady.
Stracimy na tym wszyscy, a nie tylko Akagi czy Jazłowiak., I tak podziwiam ich za to, że pomimo takiej fali żółci, jaką się na nich wylewa, oni i tak coś robią.
Chciałbym też oficjalnie powiedzieć jeszcze to, że jako AA7 nie jesteśmy niczyją gwardią przyboczną, czyimiś żołnierzykami czy jak to ktoś nas kiedyś „elegancko” nazwał: pieskami. Działamy już parę lat, skład się zmieniał, taż mamy wpadki na swoim koncie, też wiemy, nad czy trzeba popracować, ale nie specjalizujemy się w krytyce, docinaniu czy bezpodstawnym jawnym czy nie jawnym atakowaniu. Robimy po prostu swoje. Na imprezy jeździmy za własne pieniądze, za własne kupujemy sprzęt i umundurowanie. Dostaniemy coś za podróż, fajnie, dostaniemy coś od organizatorów za pomoc czy zaangażowanie, fajnie, ktoś pomógł nam i możemy też komuś pomóc. Jeśli znamy reguły, to albo w to wchodzimy, albo nie. Hobby traktujemy jako płaszczyznę do porozumienia, a rekonstrukcja to chyba jednak coś więcej niż źle pojęta rywalizacja, wyścigi czy udowadnianie, kto jest bardziej wtajemniczony, w czym specjalizują się niektórzy pseudo znawcy.
I na koniec jeszcze tylko ostatnia refleksja, bo o tym chciałem już napisać jakiś czas temu. Rekonstrukcja historyczna to rekonstrukcja historyczna, a nie dobra zabawa jak to wielu nazywa. Inscenizacje są w miejscach gdzie lała się krew, odtwarzamy epizody, gdzie ginęli ludzie, działy się straszne rzeczy, sami tą śmierć nie rzadko udajemy i nie nazywałbym tego dobrą zabawą, jak wielu to ma w zwyczaju. Powinno się o tym mówić jako o rekonstrukcji historycznej, dobrze lub wiernie oddanej, tak jak o filmach wojennych nie mówi się, iż są komediami, na których widzowie dobrze się bawią. Zabawa to jest w ogródkach piwnych czy na dyskotece. My robimy rekonstrukcję historyczną (a nie REKO, które jest wyjątkowo kiepskim określeniem), a bawić się to można strzelając w Medalu czy Call of Duty. Do nas, jako rekonstruktorów należy to, aby pokazać, że to jest jednak coś więcej niż tylko nawalanka w FPP, czy spotkanie kumpli, którzy postrzelają, popiją i pobiegają wśród wybuchów. Zainteresować widzów tematem, skłonić do sięgnięcia po nie kolejny kryminał, ale po książkę historyczną. Sama rekonstrukcja, ponieważ dotyczy wydarzeń historycznych, powinna przez to być odpowiednio traktowana. Nie jako REKO, czy dobra zabawa, ale jako coś, do czego trzeba podejść z pewną powagą, wyczuciem, także dystansem ale nade wszystko z określoną odpowiedzialnością. Odpowiedzialnością za to, co się robi i mówi, bo dla mnie prawdziwy rekonstruktor to ten, który potrafi zachować równowagę pomiędzy byciem w mundurze i hierarchią (umowną) z tego wynikającą, a wzajemnym koleżeństwem ze zdrowym rozsądkiem i kulturą osobistą włącznie. Bo o słowach i idących za nimi określonymi treściami to już nie wspominam, co szczególnie osoby zajmujące się odtwarzaniem żołnierzy niemieckich wiedzą najlepiej.
Tyle od mnie, co może nieco górnolotnie kończąc, chciałem przekazać tym wszystkim, dla których wysiłki określonych ludzi są z gruntu złe i postrzegają je jako próba zmonopolizowania czy podzielenia środowiska. I Akagi i Jazłowiak ojcami rekonstrukcji nie są (jak to w swoim czasie im zarzucano), i na tokowych się nie kreują, a za to, co robią i robili należy się im, choć odrobina szacunku, obiektywnie pojmowanego, bo przecież nikt nikogo do sympatyzowania z nimi nie namawia. A wszystkim REKO-wiczom i miłośnikom dobrej zabawy życzę, aby spojrzeli na zagadnienie nieco szerzej, a nie przez pryzmat tego, co mają w menażce i aby nie tracili czasu na wieczną polemikę w sprawach, których do końca nie znają i chyba nie do końca są w stanie zrozumieć. Mniej pary w gwizdek, a więcej pracy nad sobą, bo zwracając uwagę innym, najpierw spojrzeć wypada na siebie.

Pozdrawiam i więcej spokoju, a także mniej emocji w 2008 roku życzę.
Krzysztof „Willi” Zawiliński
Napisano
Polska to wolny kraj - tak!!
istnieje wolnośc słowa - tak!!!
wolnośc wyrażania opinii - tak!!!!

ale... wolności opowiadania andronów nie ma, rzucania oszczerstw też nie!!!!!
Dyskusja - proszę bardzo, ale rzeczowo, z argumentami i konkretnie. To co napisał persecutor to plotka i pomówienie, jeżeli nie jest poparte konkretnymi faktami, tak żeby wywołany do odpowiedzi mógł się ustosunkować. Proszę się zachowywać jak dorośli albo poszukać sobie innej piaskownicy. Z resztą teraz jest zima, pokazał się śnieg, mozna sobie ulepić bałwanka albo postawić igloo. na tym forum proszę pisać bez obrażania i kulturalnie. od tej chwili bedą się sypać kartki ąz do zbanowania. Ostrzegam!!!
Napisano
Jeśli chodzi o instytucję kontrolującą finanse, to jest t o na przykład komisja nadzoru finansów, czy nik.Popieram Willego w kwestii nr. 1 jak również w kwestiach po niej następujących.
Napisano
Chciałbym być członkiem pewnej grh, ale nie mogę nim być, ponieważ nie spełniam warunków tej grupy.Czasem, w związku z pokrewieństwem z jednym z założycieli, oraz brakiem odpowiedniej ilości ludzi, odgrywam Wh, czu WP, ale zawsze jest to kompletny mundur zarówno jednej, jak i drugiej strony. Niestety nie mój.Widząc moich przyjaciół w trakcie przygotowań, zawsze im pomagam i razem przezwyciężamy niedobory kasowe itp.Dumny jestem z ich dokonań, tak jak jestem dumny w dokonań pułku, który oni reprezentują. Wiem jakie sa wyrzeczenia rekonstruktorów, a czasem i członków ich rodzin w związku ze stworzeniem takiego przedsięwzięcia.Moja" grupa, chociaż nie stara" narzuca ostry reżnim, jeśli chodzi o kwestie zwiążane z wyposażeniem, musztrą, nie mówiąc już o zachowaniu na, przed i w trakcie imprezy.Następuje dokładna selekcja poborowych.Przyjaciele grupy zapraszają ją na wiele rekonstrukcji i jeszcze nigdy na niej się nie zawiedli.Nie podam nazwy mojej" grópy, poprzez skromność jej uczestników. Powiem jednak, że są godni reprezentować formację, którą odtwarzają.
Napisano
Kolego Willi.
Ponieważ, brałem udział w poprzedniej polemice. Chciałbym się również odnieść do Twojego stanowiska i spojrzenia na sprawę. W pełni się z Tobą zgadzam. Chociaż rzuciłem kilka krytycznych uwag, to nie robiłem tego, aby komuś dokuczyć, lecz tylko po to by zwrócić uwagę na kilka aspektów i niedobre tendencje.
Twoja wypowiedź jest bardzo wyważona i rozsądna. Dużą ilość miejsca poświęciłeś sponsorom, słowo pieniądze pojawia się wielokrotnie. Może i masz rację, że takie są czasy i inaczej się nie da funkcjonować. Prosiłbym jednak o zwrócenie uwagi na te inne patriotyczne i społeczne cele, dla których cała impreza jest organizowana. Żeby nie została zachwiana równowaga. Moje obawy, co do ewolucji Bzury, miały na celu przestrzec przed kontynuowaniem tej drogi, jaką przedstawiłem. Nie twierdzę, że ta czarna wizja jest zamysłem organizatorów. Gdyby ta równowaga została zachwiana, to będzie tak wyglądało. Mamy takie czasy, gdzie wiele przedsięwzięć kulturalnych wypada ostatecznie jako farsa. Bardzo bym sobie nie życzył, aby kiedykolwiek to spotkało Bzurę.
W sprawie stopni mówiłem, że to sprawa grupy, dobrze jest dyskutować i starać się o wprowadzenie pewnego ładu. Czasami w publicznym pokazie potrzebny jest ktoś w randze generała i trudno wymagać, by miał wiedzę odpowiadającą temu stopniowi. Dla pokazu publicznego jest to bez znaczenia.
Rekonstrukcja bitwy nad Bzurą wymaga od rekonstruktorów powagi uroczystości i wyczucia chwili i miejsca. Zgadzam się, dlatego składanie przysięgi przez członków projektu pluton wydaje mi się zbyt wielkim naruszeniem zasad. Wszak nawet, jeżeli to czynimy w czasie pokazu publicznego wystarczy, że lektor odczyta treść składanej przysięgi a uczestnicy tylko zamarkują, że ją składają. Chodzi mi o to, że tej historycznej przysiędze w tym projekcie nadaje się nowy walor, w moim przekonaniu niezgodny z celem i wartością historycznej przysięgi. Prowadzi to moim zdaniem do deprecjacji przysięgi. Myślę, że wielu podzieli ten pogląd. Mam nadzieję, że władze PM odstąpią od tego pomysłu.
Jeżeli chodzi o patronat nad grupami rekonstrukcyjnymi PM, to nie miałbym nic przeciwko temu. Pod warunkiem, że staraliby się zrobić coś dla dobra wspólnego, wznosząc się ponad podziały grupowe. Nikt merytorycznie nie odniósł się do mojego pomysłu pomocy w zamówieniu materiału na mundury dla więcej niż jednej własnej grupy. Zaakcentowano jedynie, że podział jest faktem i niczyim interesie jest wspieranie innych grup czy tych, którzy zaczynają lub są poza grupami z takich czy innych powodów. Starałem się wykazać, że realizacja tego celu jest korzystna dla wszystkich. Wielkość ludzi poznaje się także po tym, jaki stosunek mają do swojej konkurencji. Konkurencji lub kolegów o podobnych zainteresowaniach. Jak kto woli ich traktować. Ja myślę o kolegach.
Tu przyznam się, że się rozczarowałem. Mam nadzieję na zmianę stanowiska PM, która już podjęła pewne działania nad zamówieniem odpowiedniego materiału. Nie podawałem konkretnych rozwiązań, bo można je omówić w przyszłości. Na pewno nikt na tym by nie stracił, co najwyżej niektórzy by nie zarobili.
Jeszcze ostatnia sprawa widowiska dla publiczności, jaką jest Bzura.
Miejsce i środki narzucają pewne ramy organizacyjne. Zbyt duża ilość uczestników rekonstruktorów jest tak naprawdę zbędna. Naturalne, że najlepiej jak wystąpią najlepsi, którzy wiedzą co robią. Niestety, jak dotąd wydaje mi się, że niektórzy jednak dostali się na pokaz, bo organizatorzy nie potrafili im odmówić (lub jak kto woli - po znajomości). Chodzi o to, że niezręcznie układ czy znajomość przeważyła nad rozsądkiem organizatorów.
Chociaż moje rady to raczej głos wołającego na puszczy, ale jednak posunę się do następnej propozycji, która mam nadzieję zostanie przyjęta przez organizatorów.
Proponuję oddzielenie Bzury jako widowiska i zorganizowanie równocześnie czegoś na kształt rekonstrukcji historycznej sensu stricte. Na szerszym terenie. Wiem, że takie działania już są podejmowane, ale oceniam, że jako bardziej uzupełnienie, niż równoległy do pokazu element programu Bzury. Można by wtedy wykorzystać wszystkich chętnych rekonstruktorów, dla których zabraknie miejsca na pokazie. Zorganizowane rekonstrukcyjnej gry taktycznej, z wyznaczeniem zadań poszczególnym jednostkom. Praca na mapie i w terenie. Tu mniejsze znaczenie ma to, jak wyjdzie to w rzeczywistości. Osoby niekompletnie umundurowane i ochotnicy mogą pełnić rolę np. obserwatorów (obserwatorów w sensie uczestników pełniących funkcje rozjemcze). Ta gra taktyczna miałaby oddawać realia bitwy i pozwoliłaby na uczestnictwo wszystkim, którzy mają na to ochotę. Rozumiem, że priorytetem jest pokaz publiczny, dlatego ten drugi element rekonstrukcji, równie ważny powinien być przeprowadzony, przez osoby, które nie będą miały na głowie spraw związanych z pokazem dla publiczności.

Rozpisałem się, aż za bardzo. Na koniec chciałbym jeszcze raz przestrzec, przed złymi tendencjami, jakie obserwuję. Oby były to tylko nieuzasadnione obawy. Mam nadzieję, ze skłoni to do refleksji organizatorów Bzury i będzie przyczynkiem do rzeczowej dyskusji bez emocji, o co kolega apelował.
Napisano
Willi ja też się z tobą całkowicie zgadzam. Też swojego czasu figurowłem w grupie, ale statut się zmienił... coż na tym świat się nie kończył. Zastanowiłem się co mam robić lepiej, jak się zachować w pewnych sprawach i doszedlem do tego samego co ty. Nawet ja to zauważylem, a bylem na kilku rekonstrukcjach, że ludzie dzielą się tam na takich którzy wkladają w to serce i takich ktorzy przyjezdzaja sie pobawic.
Mam nadzieje że wkoncu stane na polu rekonstrukcyjnym, bez żadnych obaw o opinie rekonstruktorów w Polsce.

Pozdrawiam Jacek Cielecki
Napisano
Po przeczytaniu wszystkich tematów jednak i ja pękłem.

Podzieliłem swoja wypowiedz na pięć części.
1. Rekonstrukcja/Reko
2. Konkurencja
3. Szacunek
4. Pamięć
5. Projekty

1. Do tej pory nikt w Polsce tak naprawdę nie zdefiniował owego słowa i zarazem działania. Ile grup tyle zdań. Postaram się jednak zweryfikowania słowa rekonstrukcja/reko.
Zacznijmy od słownika: rekonstrukcja [łac.], arch., szt. plast.
odtworzenie, odbudowa, uzupełnienie brakujących fragmentów budowli,
rzeźby, malowidła; wykonana zgodnie z zasadami konserwacji zabytków.
Do fachowego znaczenia dorobiliśmy ideologię i zmieniliśmy po części znaczenie. W tej chwili jest to kojarzone z jakąś tam zbieraniną, która próbuje prostować jednych lub drugich. Prześcigania się kto ma lepszy mundur lub kto ma lepsze gadżety do przebieranki. Co ambitniejsi idą w „tworzenie” nowych widowisk z zastrzeżeniem STOP – WSZELKIE PRAWA SUROWO ZABRONIONE, pod karą publicznego obrażenia, plotkowania, wyszydzania. Oczywiście nikt nikomu nic nie broni, ale ile jest POMOCY z dobrym słowem i z dobrym podejściem nie napinając się, że coś za to otrzymam? Zarazem klepanie za klawiaturą co ślina na klawiaturę przyniesie, jak ja to robię w tej chwili.
Wydawałoby się, że na tak bogaty nasz ojczysty język może budować i komunikować się. Jednak mało kto rozumie znaczenia ze słownika lub kryteria prostowania historii. I znowu zaczynamy tworzyć słowotok: diorama, wrześniowy, wrześniowiec, szeregowy, PSZ na Zachodzie, Ruch Oporu, Reko, Piro, Amo, koszerny – można by wymieniać do znudzenia oczywiście już słyszę co mam przeciwko wyżej wymienionym przykładom. Mam i nie tylko ja, ale to na inną dyskusję. Niestety większości przypadków nie jest przedstawianie historii tylko zabawa w historię. Rzucania do celu kośćmi naszych przodków. Czyli ograniczyliśmy się tylko wyłącznie do odtwórstwa militarnego i jeszcze do tego bardzo kiepskim wykonaniu. Zapominamy o ludziach którzy te mundury nosili, zapominamy w jakich czasach żyli i jakim językiem mówili. Ba, nawet jak się zachowywali.
W działaniach rekonstrukcyjnych mamy przekrój społeczeństwa od inteligentnych do prostych ludzi zajmującymi się kolekcjonerstwem, modelarstwem, filmem, teatrem, pamięcią. Tak jak napisałem na początku ILE GRUP, TYLE ZDAŃ. Od krzykaczy i wydzierania mordy do inteligentnych i dystansem ludzi. Proszę popatrzyć wokół siebie. Ilu takich przebierańców jest?


2. Konkurencja: Słowo o znaczeniu pozytywnym jak i negatywnym. Na naszym rodzimym rynku nie pojawiło się nic lub prawie nic co mogłoby podnosić poprzeczkę. Pytanie powinno brzmieć JAK. Właśnie, czy tylko do przebieranki, czy do przebiegnięcia z punktu A do punktu B, czy w „zabawy w wojnę” w „policjantów i złodziei” czy ”kowboi i Indian” z domowych podwórek? Niestety jesteśmy spaczeni i wychowani na takich filmach jak „Czterej pancerni i pies”, czy na „Stawce większej ni ż życie”. Nie piszę tutaj, że owe filmy z punktu technicznego są złe, tylko piszę, że wypaczyły one wizerunek historii który przez lata
wpajano nam do głów i nie zdajemy sobie sprawy jakie pranie mózgu nam zrobiono. Przez te lata urodziła się myśl, która towarzyszy nam do dzisiaj – „ja też tak chcę”- Dlatego też co robimy lub robiliśmy ogranicza nasz rozwój w dalsze działanie. A ludzi z pozytywnym zakręceniem, mądrych, wykształconych naprawdę nie brakuje. Tylko trzeba chcieć i czerpać wiedzę, a nie napinać się jak Paw i brać przykłady złych nawyków.
Skupiamy się ta takich pierdułach jak korek od manierki, czy kolor sukna, czy ilość plam na panterce. Prześcigamy się w „wiedzy” większości nie popartej źródłem. I żeby było jasne, ja też analizuję powyższe. Wymyślamy co lepsze brzmieniowo nazwy na nasze grupy lub podszywamy się w istniejące kontynuując – co? tradycję?, czy lansowanie się? I tutaj kończy się nasza konkurencja.
A czy nie powinniśmy działać dla historii? Czy na pierwszym miejscu nie powinny być karty z kalendarza, przedstawienie rysu historycznego? Zastanówmy się czy działamy dla siebie czy dla innych ?
Nie jest moim celem kogokolwiek obrażać, jest moim celem ukazanie różnic. Jeżeli prześledzimy strony grup ukarze nam się wizytówka ze wszystkimi niedociągnięciami i działaniami już nie wspomnę forach.

3. Szacunek: Ile to słyszałem historii z nie z tej ziemi, wykpiwanie innych, plotkowanie. Dopisywanie życiorysów itp. Tylko w czym jesteśmy lepsi?
A tak naprawdę stanąć z boku i wyeliminować te złe emocje od razu można zobaczyć ile jest pozytywnie zakręconych ludzi. Wzajemnie poznawanie pozwala tolerancji się rozwijać i pozwala na eliminowanie niedociągnięć. Dialog lub niestety w niektórych przypadkach po prostu nie wchodzenie sobie w paradę.

4. Pamięć: Niestety mało jest działań w grupach upamiętniających wydarzenia i nieważne czy jest się w grupie niemieckiej, amerykańskiej, czy polskiej. Wszystko i tak się sprowadza do pamięci. Czy odtwarzanie nie jest też taką formą upamiętnienia? Mnie się wydaje, że tak tylko trzeba najpierw o tym napisać co to jest, jak to było, jakie są wątpliwości od
czego zacząć. Kto zasługuje na pamięć? Lub co zasługuje na pamięć? Pamiętacie takie pisemka jak „Archeologia Wojskowa” czy „Mundur i Broń”. Ze swoimi niedociągnięciami jednak utrzymały poziom. A dlaczego? Odpowiedz każdy sam z nas znajdzie. Rozbudowując wypowiedz Willego napiszę - To nie my jesteśmy ważni to ważna jest historia i ludzie którzy przelewali krew.

6. Projekty: Ile dziennie powstaje pomysłów na zorganizowanie jakiegoś przedsięwzięcia - tysiące. A ile się udaje? Nie zdajemy sobie sprawy jak jest trudno coś zrobić. Zawsze oczekujemy aby to inni za nas zrobili a potem to najlepiej po tym pojechać lub podniecać się aż do bólu. Nawet jak powstaje jakiś projekt to niema wymiany myśli jest to podporządkowane jednej osobie lub jednej grupie. Potem to albo przez następne lata będziemy wspominać jak fajnie było, ewentualnie pojedziemy po tym jak po łysej kobyle
nie zostawiając suchej nitki, ale pamiętajmy, jeżeli bierzemy w czymś udział to spada na nas też odpowiedzialność. Projekt od którego zaczęła się ta cała dyskusja mnie osobiście nie odpowiada i śmieszy, przepraszam taki mam stosunek, ale czy zauważyli państwo co
stało się pozytywnego? Uruchomiło w nas emocje. Zawsze byłem za tym, że emocje wyzwolone prowadzą do działań konstruktywnych. Brak jakichkolwiek emocji powoduje
marazm. Nie bójmy się emocji, nie hamujmy tylko starajmy się opanować gniew i złość.



Na koniec napiszę lata lecą, starzejemy się i pewnych rzeczy nam nie wypada, a kombatantami ruchu reko, żołnierzami polskimi, niemieckimi nigdy nie będziemy pamiętajmy o tym, aby nie wpaść w skrajności, które mogą prowadzić do destrukcji i ponownego prania mózgu. Nie uczmy nowych pokoleń złych nawyków, starajmy się ukazać to co zostało z naszej i obcej historii prawdziwe. Nie napinajmy się na
przeginanie w drugą stronę. Nie ubarwiajmy historii, już za nas to
zrobiono. Teraz starajmy się w miarę możliwości dochodzić prawdy poprzez
żywą historię.

Życzę z nowym rokiem wszystkim lubianym i nie lubianym dystansu do samych
siebie.
Napisano
Fakt, że niektóre rekonstrukcje czy jak kto woli inscenizacje historyczne od już dawna są zamknięte tylko dla znajomych, mimo, ze na ich organizację wydawane są pieniądze publiczne. Więc pomysł PM nie jest niczym nowym, no może różni sie od pozostałych imprez tym, że podaje jasne i zrozumiałe kryteria uczestnictwa w imprezie, a nie kryteria liższych lub dalszych znajomych". Nie mnie decydować, który system lepszy, ale skoro taki został wprowadzony na imprezach, to dlaczego te organizowane przez PM maję być inne?
Napisano
Zasadniczo nie pozostaje nic innego, tylko zgodzić się z bardzo wyważonym stanowiskiem Willego. Szczególnie z tym, co napisał o tym kim, dla kogo i poco jesteśmy".
W poprzednim wątku moja krytyka skupiała się właściwie na tym czynniku przysięgowym". Może rzeczywiście parę razy coś przerysowałem", ale uważam że tak było trzeba. Jeśli pojawia się projekt na forum publicznym, to jak rozumiem jego autorzy poddają go pod dyskusję. Gdyby nie było krytyki tego czy innego rozwiązania, to ich twórcy nie mieliby powodu do reflekcji i przeanalizowania. Jest coś takiego jak odbiór społeczny" działań i zachowań i między innymi to Forum jest miejscem, gdzie można sprawdzić jaki on jest. Szkoda, że druga strona na tą krytykę eaguje tak, jak reaguje"...
Jeśli Willi pisze, że ten projekt ma na celu pewną standaryzację poziomu (a właściwie jego stałe podnoszenie), to oby miał rację i wówczas jestem w 100% za". Inna sprawa, że uważam, że konkurencja grup także mu sprzyja, ale konkurencja zdrowa, która pozwala jednocześnie i na interoperacyjność" na dużych imprezach. Wśród grup iemieckich" wygląda to wg mnie bardzo przyzwoicie, więc doświadczenie Willego i jego opinia są tu bardzo ważne. Wśród grup polskich" sprawa jest trudniejsza właśnie w związku z imponderabiliami = wartościami patriotycznymi, jakie reprezentuje Polski Mundur, Polska Przysięga Wojskowa, Polski Sztandar. To są emocje, których Polak może doświadczyć tylko w Polskim Mudnurze (piszę to z doświadczenia). Rekonstrukcja ma pewne granice. W przypadku iemieckiej" wyznacza je prawo oraz wyczucie, w przypadku polskiej" tylko wyczucie. I to czyni sprawę bardziej delikatną, wbrew pozorom. Ot konkretnie: pijany rekonstruktor w mundurze sowieckim wygląda stereotypowo, aturalnie". Pijany rekonstruktor w mundurze polskim wygląda delikatnie pisząc obleśnie...

Willi już napisał o logistyce". Zwrócę uwagę na element bezpieczeństwa. Rekonstrukcja odbywa się w warunkach dość szczególnych: pirotechnika, instalacje polowe, broń hukowa, ale także i biała. Co raz to dochodzi do jakichś sytuacji, gdy ktoś w stanie wskazującym robi to czy tamto (ekstremalne incydenty to rąbanie szablą po głowach iemieckich motocyklistów"). Można sprowadzić sprawę do o psi obowiązek organizatora", żeby tak się nie działo. Jednak nie da się fizycznie nad każdym postawić policjanta" i sprawdzać, co ma w manierce... Ogólna reakcja na takie incydenty była taka: ie zapraszać ludzi, którzy są nieodpowiedzialni". Mam nadzieję, że dla naszego wspólnego dobra (także PRowego - jak ktoś zginie, ciężko będzie uzyskiwać od państwa" środki)uda się ustalić jakąś listę" grup i ludzi, których się poprostu nie zaprasza, tak jak Willi wymieniał grupy, które ocenia jako wartościowe.

Pozdrawiam
AlexG

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie