Skocz do zawartości

Melno, czyli coś o walkach 3.IX.39 + trochę zdjęć z zimy 39/40


balans

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 120
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Stalowe łuski fi20 plus dużo typu mauser i łódki do naboi różnego typu.Oczywiście teren mocno oszpecony dziurami.....Wydaje mi się,że teren jest mocno przeczesany,ale i w takim terenie można trafić niezłą perełkę.Ja jestem z Lotniska.Ostatnio został między moimi kolegami poruszony temat jakiegoś klubu poszukiwacza,u nas brak takiego.Jeżeli myślisz że to dobry pomysł,to możemy być w kontakcie,paru entuzjastów już się znalazło.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam nie wiem... Trzeba się nad tym dobrze zastanowić. Jednym z minusów jest na pewno łatwiejsze namierzenie przez policję (tfu!). Nie od dzisiaj wiadomo, jak Ci panowie lubią inwigilować nasze środowisko... W razie czego pisz na michal_skrzypik@wp.pl
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym uzupełnic wiadomości. WKG właśnie ponownie została wystawiona i przetarg już się odbył. Czyli lada chwila powinno byc znane nazwisko nowego właściciela.
Co do demolki, to wszystkie podesty są pocięte, wały obrotowe - więc zostało zdemolowane coś, co gdzie indziej jest pieczołowicie odrestaurowywane :)))))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw miałem 2 wykrywki z serii MD. Teraz Mam Midasa. I wbrew niektórym opiniom - jest świetny, bdb na militarkę, a jak nauczysz się rozróżniać sygnały, to i na kolory się sprawdza.
Mam takie pytanie - to Ty wyciągnąłeś tą parabelkę, którą jakieś 2 miechy temu chwalił się jeden z użytkowników (tytuł tematu: a myślałem, że w Grudziądzu już nic nie ma")? Na zdjęciu był właśnie MD3010
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie to nie ja :(...
Ja takich trafień jeszcze nie miałem ;)
Chodziłem z MD 1,5 roku i ogólnie sama drobnica.
Jedyne co większe ten wykrywacz chwycił to był skład amunicji artyleryjskiej w Braniewie, w Grudziądzu tylko chwyciłem jakieś butle z gazem hehe ^^ ;)
Mam nadzieje że pogoda jeszcze w tym sezonie będzie sprzyjać muszę wypróbować nowy nabytek cewkę do smętka kupiłem fi 40cm sądzisz że ona jest dobra?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pochwal się fantami muri :>
Koledzy, czy któryś z Was posiada jakiekolwiek informacje na temat walk na Strzemięcinie w 1945 roku? Ja posiadam niewielkie wzmianki o tym, że po wyczerpaniu amunicji poddało się 102 szeregowych oraz 8 oficerów. Nie wiem, jaki był stan wojsk w tamtym rejonie przed rozpoczęciem działań wojennych. Bateria pancerna została uszkodzona w 1945 roku (jej los dopełnił się przy budowie garaży), magazyn amunicyjny został wysadzony jeszcze w 1939 przez Wojsko Polskie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mało wiem na temat tych walk w zasadzie to samo co ty...
A fanty jak fanty... Pełno niewypałów nic ciekawego...Kilka łusek mauser, łuska od PTRS, 5 od PPsH... Ogólnie lipa co ciekawsze znalazłem na 35 cm siekierę dosyć sporą później wrzucę fotkę... Mam pytanie do jakiej szkoły chodzisz?
Heh i jeszcze jedno znalazłem gruszkę od panzerfaust 30 klein...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

za moją ulubiona strona :www.e-kwidzyn.pl
Wspomnienia czołgisty

Relacja z ostatnich dni stycznia Josefa Hülsmanna – czołgisty z 507 Batalionu Czołgów Ciężkich – styczeń 1945 r.

(...) „Do Gardeji trafiła „ogołocona” z czołgów część personelu z pierwszej kompanii 507-go Batalionu. Skompletowano z niej załogi dla 4 Tygrysów pod dowództwem leutnanta [podporucznika – przyp. tłum.] Jahna wysłanych następnie do Kwidzyna. Miasto ogłoszono „twierdzą” a nasze Tygrysy były jedyną ciężką bronią we władaniu jej dowódcy. Miało to tę zaletę, że byliśmy [załogi tygrysów] dobrze zaopatrzeni, ale z drugiej strony musieliśmy pełnić rolę „straży pożarnej” – broniąc najbardziej zagrożonych odcinków frontu. Co dzień każda załoga dostawała nawet po butelce wódki po tym, jak powiedzieliśmy miejscowym, że to normalne na froncie.
Dni płynęły względnie spokojnie jeżeli nie liczyć kontrataku w stronę Podzamcza, który przeprowadziliśmy wieczorem 25 stycznia 1945. Po pomyślnym pojedynku z rosyjską armatą przeciwpancerną udało nam się daleko odrzucić przeciwnika.
Ale i na nas przyszedł marny koniec! Wszystkie posiadane przez nas Tygrysy były mniej lub bardziej uszkodzone i wymagały pilnych napraw. Na przykład w czołgu dowódcy „siadło” przednie zawieszenie, tak że jego wóz opierał się prawie na kołach napędowych [normalnie koła te wiszą wysoko ponad jezdnią – patrz rysunek].
30-go stycznia 1945 r. zwolniono nas z obrony „twierdzy” Kwidzyn i dostaliśmy rozkaz jechać do Grudziądza aby przeprawić się tamtejszym mostem na zachodni brzeg Wisły.
W Kwidzynie istniał wówczas już tylko most „lodowy” [ułożony na lodzie] – oczywiście niezdolny do udźwignięcia ciężaru Tygrysów.

Wśród załóg zapanowała beztroska radość do czasu aż nagle dostaliśmy się pod ostrzał armat przeciwpancernych. W jednym z wozów pocisk tak wygiął koło nośne, że unieruchomił cały czołg. Musieliśmy go wysadzić w powietrze.
Niedługo potem dojechaliśmy do następnej przeszkody - tym razem nie do pokonania. Na krótko przed naszym dotarciem do rowu przeciwczołgowego, gdzieś między Kwidzynem a Grudziądzem, wysadzono nad nim most. Był to objaw świetnej „współpracy” posterunków na tym odcinku. Ponieważ w Kwidzynie nie było promu pojechaliśmy wzdłuż rowu mając nadzieję na znalezienie przejścia. Nadaremnie!
Rów był wykopany z niemiecką dokładnością i ciągnął się aż do „Gór Wiślanych” [między Wielkim Wełczem a Zakurzewem tzw. Wzgórza Jeleniewskie lub Łosiowe Góry]. Odtąd byliśmy otoczeni z trzech stron przez Rosjan, a od czwartej mieliśmy skutą lodem Wisłę. Jedyne co nam pozostało to wysadzić trzy pozostałe Tygrysy w powietrze i próbować przebić się pieszo po lodzie na drugi brzeg. Nasza „dobrze” uzbrojona grupa dysponowała jednym ciężkim karabinem, czterema pistoletami maszynowymi i po zwykłym pistolecie na żołnierza.
Po tym jak minął nas silny rosyjski patrol, ześlizgnęliśmy się ze zbocza i weszliśmy na lód. Ten skrzypiał i był miejscami dziurawy, ale bez problemu i suchą stopą osiągnęliśmy zachodni brzeg Wisły. Napotkany niemiecki posterunek był wybawieniem z psychicznego i fizycznego obciążenia ostatnich godzin. Niemniej niż łyk wódki jeszcze z Kwidzyna.
Następnego dnia udało się nawiązać kontakt radiowy z batalionem i wysłano po nas ciężarówkę. Dowódca kompanii cieszył się widząc z powrotem 20 swoich ludzi. Z powodu wysadzenia czołgów w powietrze leutnant Jahn miał zostać postawiony przed sądem wojennym. Nie doszło jednak do tego. Ponieważ w marcu 1945 wysłano mnie do szkoły chorążych nie brałem udziału w dalszych walkach batalionu.” (...)

Fragment Dziennika Bojowego Josefa Hülsmanna czołgisty z niemieckiego, 507-go Batalionu Czołgów Ciężkich. Tłumaczenie z jęz. niemieckiego: Piotr Gawrysiak.
i co wy na to :>
pozdr VOO1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do tej samej co Ty... Widzę, że grucha przeżarta, pusta w środku. Stan marny, ale mogłeś wziąć. Znajomy natrafił tam ostatnio na opakowania po niemieckiej czekoladzie, nawet niezły stan :))
Muri, ja swoje wiadomości opieram głównie na odkryciach. Chociaż mam też dostęp do wielu ciekawych, mniej znanych informacji.
V001. Ciekawa relacja, wielkie dzięki za nią. Zbieram wszelakie informacje na temat jednostek i przebiegu w walk w rejonie G-dza. Zbiorę wszystko do kupy i postaram się to opublikować na jakiejś stronie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie