paulus76 Napisano 19 Lipiec 2007 Autor Napisano 19 Lipiec 2007 (za Przekrojem)W kwestii obchodzenia się z niewypałami Polacy zrobili ogromne postępyRzadziej giną, raczej urywa im ręce, czasem nogi. Za sto lat, po pełnym rozminowaniu kraju problem zniknie całkowicie.Łukasz Szeladka miał 15 lat. Spędzał wakacje, kręcąc się wokół rodzinnego domu w Myszkowie, koło Nowego Dworu Gdańskiego. Nieopodal, na polu, znalazł pierwszy niewypał. Podjął saperskie wyzwanie. – Pukłem młotkiem i hukło – wspomina. Jego matka miała szczęście w nieszczęściu. Szła zobaczyć, w co syn tak puka. Była na tyle daleko, że urwało jej tylko jedną nogę. I to tak szczęśliwie, że dało się przyszyć. Nóg Łukasza nie dało się przyszyć, bo nie było czego przyszywać. Przeżył. Kilka dni temu dostał protezy. Wróci do w miarę normalnego życia, gdy od nowa nauczy się chodzić. Na razie, od lipca zeszłego roku, gdy zaczął pukać w pocisk, jego świat stanął w miejscu. Bo – jak sam mówi – bez nóg żyje się tak sobie. O protezy dla Łukasza starała się Fundacja Pomocy Dzieciom Poszkodowanym przez Niewybuchy i Niewypały Dawid". Założyli ją Urszula i Lucjan Koredccy. W wakacje 1993 roku ich syn Dawid Kordecki z dwoma kolegami popełnił ten sam błąd co Łukasz. Tyle że trafił na większy kaliber. Wybuch był tak silny, że zadrżały szyby w całej Stegnie koło Nowego Dworu Gdańskiego. Chłopcy zginęli. W Stegnie średnio co 10 lat dochodzi do podobnych tragedii. Scenariusz jest podobny. Wakacje, dwóch albo trzech chłopców, no i młotek, piłka do metalu lub ognisko. W ciągu ostatnich 30 lat pamiątki po II wojnie światowej zabiły tam ośmioro dzieci. Lucjan Kordecki boi się każdych wakacji. Jego zdaniem wy też powinniście się bać.Min niet?Po 1945 roku szacunkowe dane dotyczące min, niewypałów i niewybuchów podawano w setkach milionów. Dla Niemców Polska była ostatnim szańcem, minowali więc na potęgę.Z kolei wojska radzieckie nie przywiązywały wagi do jakości amunicji. Jak nie wybuchł jeden pocisk, to i tak wystrzeliwano następny. W efekcie rozbrajanie kraju trwało ponad 11 lat.W 1956 roku naczelny dowódca Ludowego Wojska Polskiego triumfalnie ogłosił, że PRL jest krajem wolnym od min. Była feta, ordery i chwila zadumy nad prawie siedmioma tysiącami saperów, którzy zginęli podczas rozminowywania. Ale już następnego dnia ludzie dalej ginęli, bo według szacunków specjalistów w Polsce roboty dla saperów jest jeszcze na jakieś sto lat.– Pierwsze rozminowanie było dosyć pobieżne. Trzeba było działać szybko, bo ludzie chcieli siać, orać i normalnie żyć. No i sprzęt był prymitywny – mówi Ryszard Biskup, emerytowany saper wojskowy. Z niewybuchami miał do czynienia od dziecka, bo sam znajdował ich dziesiątki w lesie, gdzie pasał krowy. Ale dopiero podczas pracy w patrolu saperskim uświadomił sobie, że Polska to jeden wielki skład niewybuchów. – Nikt mnie nie namówi, żebym rozpalił gdzieś ognisko na kiełbaski, zanim nie sprawdzę ziemi wykrywaczem – dodaje Biskup. Na początku znajomi się z tego podśmiewali. Ale przestali, gdy zobaczyli efekty jego pracy.1001 pomysłów na ozrywkę"Krótko po wojnie poza saperami naród rozminowywał sam – metodą dziadka". Co się mogło przydać w gospodarstwie, zostawało, a resztę zakopywano albo wyrzucano do wody. Teraz metoda dziadka" mści się na wnuczkach.Z policyjnych statystyk jeszcze do niedawna nie dało się wyczytać, ile osób zabiła zardzewiała śmierć", a ile uśmiercili koledzy z mafii, którzy chcieli kogoś wysadzić z interesu. Dopiero dane z 2006 roku podawane są dokładniej. Wtedy to na 20 rannych w eksplozjach materiałów wybuchowych 4 osoby były poszkodowane przez powojenne niewybuchy.Ludzie z branży z takich liczb się śmieją. – Pracownicy mojej firmy oczyszczają z materiałów niebezpiecznych tereny w całej Polsce. Tylko w ciągu ostatnich paru miesięcy słyszeli o kilku przypadkach okaleczeń po majstrowaniu przy niewypałach – a to palec urwie, a to ciało poparzy. Widocznie nie wszystko jest zgłaszane – mówi Leszek Majewski, saper z prawie 30-letnim doświadczeniem i szef firmy Spec Maj.Pomysłowość narodu nie zna granic.Na Lubelszczyźnie był specjalista" od wyszukiwania i rozbrajania granatów metodą ekologiczną. Obejmował pień grubego drzewa ramionami, tak że przy ładunku manipulował po omacku. Ale jak słusznie sądził, w razie wybuchu pień chronił resztę ciała. Jego koncepcja się sprawdziła. Stracił tylko prawą rękę.W Krasnymstawie dzieci znalazły na cmentarzu podrzucony przez kogoś granat moździerzowy. A ponieważ był dla nich za ciężki do niesienia, ciągnęły go za sobą na sznurku. Chciały go zaciągnąć do mieszkania jednego z nich, na czwarte piętro w bloku. Zanim zainterweniowali sąsiedzi, dociągnęły go na drugie piętro. Trochę większe dzieci zrobiły rodzinie Stanisława Myśliwego ze wsi Stefkowa koła Leska powtórkę z II wojny światowej. – Spaliśmy na dobre, a tu nagle jak nie łupnie. Huk był straszny – wspomina. W ścianę werandy wbity był fragment pocisku, którym miejscowa młodzież uczciła koniec wakacji, piekąc go w ognisku.Absurdalne pomysły nie omijają nawet dorosłych. Dwa miesiące temu 30-latek, który wpadł odwiedzić dziewczynę, pochwalił się jej nowym nabytkiem: granatem, z którego chciał zrobić popielniczkę. Kilka minut później w mieszkaniu przy ulicy Siedleckiej w Chełmie nie było już szyb. Amator gaszenia papierosów w granatach dostał kilkoma odłamkami, ale przeżył. Jego partnerka do końca życia będzie miała szramę pod okiem.Przykłady skrajnej głupoty – albo niewiedzy – można mnożyć. Wszystkie łączy jedno tłumaczenie: przecież to coś przeleżało w ziemi ponad 60 lat i do niczego się nie nadaje.– To kompletne nieporozumienie. Wyciągałem już z ziemi tak zabezpieczoną amunicję, że tylko przetrzeć szmatką i strzelać. A nawet pociski z wierzchu skorodowane w środku mają się całkiem nieźle – tłumaczy Ryszard Biskup. Zresztą sercem każdego ładunku jest zapalnik. Niektóre robione były z bardziej trwałych od stali metali kolorowych, a niektóre z ebonitu. Ciągle są sprawne i piekielnie niebezpieczne.Craizy się nie boiTwarde argumenty o niebezpieczeństwie do niektórych po prostu nie trafiają. Mają nawet kilka swoich stron internetowych. Po otworzeniu strony www.niewypaly.poszukiwania.pl można przeczytać ostrzeżenie przed niewypałami i niewybuchami, a kilka linijek dalej wziąć udział w konkursie na najlepszą opowieść z wyprawy z wykrywaczem. Nagrodą jest pocisk artyleryjski kalibru 105 milimetrów. Sądząc po zdjęciu – całkiem niedawno wykopany.Poszukiwacze takich skarbów to zmora saperów i leśników. – To prawdziwe święto, jak znajdą niewybuch i zadzwonią po policję – denerwuje się chorąży Przemysław Parol, dowódca patrolu saperskiego z Wrocławia. – Często się zdarza, że nawet nie zakopią tego z powrotem. A do nieszczęścia droga nie jest długa. Znajdą to dzieci i może dojść do tragedii.Największe zagrożenie poszukiwacze stwarzają samym sobie. Jeden z forumowiczów o nicku Craizyiwan pyta na forum: Jakie są szanse, że taki niewybuch lub niewypał wybuchnie? Czy jeśli jak będę kopał i stuknę w to, to już eksploduje? Broń Boże, nie zamierzam trafić na jakąś bombkę, no ale jeśli akurat bym trafił?".Dostaje radę od Thomsona: Do domu się nie opłaca brać, ale można przecież obejrzeć w lesie. Moim zdaniem niewypały, które leżą w ziemi, nie mają szans eksplozji. Tak myślę".Saperom czytającym takie wpisy skóra cierpnie na plecach. – Ludzie olewają takie historie do chwili, gdy delikwent nie napcha do pełna piwnicy takimi zabawkami i coś mu odbije – mówi proszący o anonimowość specjalista. W 2002 roku w Świdniku wokół 22-letniego narodowca o wdzięcznym pseudonimie Führer zawiązała się grupa chłopców. On ich uczył o czystości rasy, a oni znajdowali dla niego pociski, którymi miał oczyścić świat. A konkretnie wysadzić lokalny hipermarket. O materiały wybuchowe nie było trudno, bo koło Świdnika w Wilczych Dołach była niemiecka fabryka amunicji. O procederze wiedziało pół osiedla. Ale dopiero kiedy jeden z żołnierzy" Führera zdetonował w domu granat moździerzowy, ludzie zrozumieli, że to też ich problem. Policja momentalnie dostała namiary na domowe składy niewypałów. Według policyjnych pirotechników 60 procent podkładanych bomb konstruuje się przy użyciu materiałów z czasów II wojny światowej. Tym bardziej że ich pozyskanie jest banalnie łatwe. Przepis oczywiście można znaleźć w Internecie.Bum (bum) na inwestycjeZdaniem saperów te wakacje mają szansę być wyjątkowo bombowe. – Gdy się dowiedziałem, że wygraliśmy to Euro 2012, to nie wiedziałem, czy się cieszyć, czy płakać – mówi chorąży Parol.Wrocław uchodzi za najbardziej zaśmiecone niewypałami miasto w Polsce. Führer, ten prawdziwy, ogłosił miasto twierdzą. Walki trwały trzy miesiące i toczyły się o każdy centymetr. Pociski o kalibrze ponad 200 milimetrów znajdowane są tam kilka razy w roku. Do tego dochodzą katiusze wypełnione silnym materiałem wybuchowym heksogenem i tysiące innych niespodzianek.Na podobne atrakcje muszą przygotować się też budowniczy Stadionu Narodowego, który stanie na gruzach masowo zwożonych w to miejsce w Warszawie. – Wtedy takich rzeczy się specjalnie nie czyściło z niewybuchów. Będzie mnóstwo pracy – mówi Leszek Majewski.Gdańsk miał już próbkę tych problemów. W lipcu zeszłego roku pod murawą stadionu Lechii zakładano instalację nawadniającą. Przy okazji znaleziono ponad 600 pocisków, min i granatów moździerzowych. Większość uzbrojona i w niezłym stanie. Aby to usunąć, trzeba było wynająć prywatną firmę.A z tym nie jest łatwo, bo brak przepisów powoduje, że branża działa według zasady: wszystko, co nie jest zabronione, jest dozwolone.Każdy kilometr drogi budowanej za unijne pieniądze trzeba najpierw sprawdzić pod kątem obecności materiałów niebezpiecznych. Do przetargu może się zgłosić niemal każdy, wystarczy zatrudnić choćby 70-letniego sapera i dać niską cenę. – W końcu dojdzie do jakiegoś nieszczęścia i będziemy się dziwić, jak to się stało – mówi Leszek Majewski. Wysłał nawet w tej sprawie kilka miesięcy temu pismo do polskiego rządu. Ale nikt mu nie odpowiedział. I pewnie będzie musiał jeszcze trochę poczekać. – Muszę przyznać, że najwięcej zleceń na oczyszczenie terenu z materiałów niebezpiecznych dostajemy przed wyborami – kwituje Majewski. – Widać taka specyfika tematu.
pokemon Napisano 19 Lipiec 2007 Napisano 19 Lipiec 2007 Jest na onecie i acer na Głównym założył wątek...
Catadero Napisano 19 Lipiec 2007 Napisano 19 Lipiec 2007 Baaaardzo mi się podoba swada,z jaką dziennikarz opowiada o beztrosce ruskich żołnierzy: kolei wojska radzieckie nie przywiązywały wagi do jakości amunicji. Jak nie wybuchł jeden pocisk, to i tak wystrzeliwano następny. W efekcie rozbrajanie kraju trwało ponad 11 lat."A co, mieli wysłać patrol by przyniósł niewybuch do korekty?Problem jest w tym,że dziś już nikt nie uświadamia dzieciom i młodzieży(niektórym dorosłym tez by się przydało) niebezpieczeństwa,jakie czai się we wszelkich ozrywkach". W czasach mojej szkoły podstawowej(może dlatego,że był to Wałcz,a więc Wał Pomorski)temat był wałkowany wielokrotnie. A i tak kolega i jego brat zginęli,rozerwani przez rozbrajany pocisk a inny stracił palce manipulując przy zapalniku.Dzisiaj młodzież traktuje pociski i amunicję jak jeszcze jedna petardkę ze sklepu,tyle że darmową.A nawet takie petardy często dekompletują" osobników nimi sie zabawiających.
FalkenBurg Napisano 19 Lipiec 2007 Napisano 19 Lipiec 2007 Moim zdaniem państwo nam poszukiwaczom powinno pozwolić odnajdywać niewypały i zgłaszać je bez zadnych obaw że powiezie nas policja mogło by nawet robić kursy saperskie i dawać nagrody od ilości znalezionych niewybuchów podejrzewam że jak tak by sie stało to za parę lat polska była by czysta jak łza jeżeli chodzi o niewypały itp . Ale to tylko moja fantazja zwykłego nastolatka ;)
ColdDemons Napisano 19 Lipiec 2007 Napisano 19 Lipiec 2007 @FalkenBurg ależ można zgłaszać takie rzeczy bez obaw (nawet powinnosię)!!! Nie mów tylko że sam wykopałeś (leżało sobie po prostu i przechodząc znalazłeś) no i schowaj detektor. Nie powinno być żadnych problemów!!!
Catadero Napisano 19 Lipiec 2007 Napisano 19 Lipiec 2007 Falkenburg - jedna,najważniejsza rzecz.Żadna państwowa instytucja nie weźmie odpowiedzialności (w tym finansowej) za kopaczy.Są firmy czyszczące tereny z niewybuchów itp. ale sobie liczą,że hoho.Trzeba by pewnie sprzedać połowę polskich lasów aby starczyło na zapłacenie firmom za rozminowanie drugiej połowy.
ZUBIKED Napisano 20 Lipiec 2007 Napisano 20 Lipiec 2007 Mam kolegę w opisywanym Świdniku. Mówił że aż kolki ze śmiechu dostał jak czytał ten artykół o jego mieście. Łazi z wykrywką kilka lat i nigdy nie słyszał o fabryce amunicji w Wilczych Dołach.
pokemon Napisano 20 Lipiec 2007 Napisano 20 Lipiec 2007 Fantazja dziennikarska i działanie pod publiczkę! Papier wszystko przyjmie :-)
acer Napisano 20 Lipiec 2007 Napisano 20 Lipiec 2007 Catadero napisał fakt.1,5 zł plus VAT za jeden metr kwadratowy.......
acer Napisano 20 Lipiec 2007 Napisano 20 Lipiec 2007 A przypadkiem w latach 60 nie dokonano aktów terroru i sabotażu w Szczecinku - za pomocą niewybuchów?Wysadzono zdaje się jakiś budynek dworzec, a inny pocisk spuszczono z jakiejś wieży (eksplodował oczywiście).
crazyiwan Napisano 20 Lipiec 2007 Napisano 20 Lipiec 2007 witamswoja wypowiedź dałem na głównymPozdrawiam Iwan
Catadero Napisano 20 Lipiec 2007 Napisano 20 Lipiec 2007 sosnowisko1-w latach osiemdziesiątych to już dawno mnie w Wałczu nie było, nad czym czasem ubolewam.
Catadero Napisano 20 Lipiec 2007 Napisano 20 Lipiec 2007 I jeszcze w temacie-na bunkry w okolicy cegielni(robili wtedy białą cegłę) miałem w zasadzie najbliżej bo od ul.Boh.Stalingradu(dzisiaj Dworcowa).
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.