Skocz do zawartości

Nowe zagrozenie - psy


Boruta

Rekomendowane odpowiedzi

Oficjalnie psy mogą przebywać w lesie tylko na uwięzi, smyczy a przynajmniej w kagańcu.

Psy dziko wałęsające się, niekiedy wręcz watahy, stanowią zagrożenie dla dzikiej zwierzyny, zagrożenia związane ze wścieklizną, dlatego myśliwi tu prowadzą politykę że tak powiem ostatecznego rozwiązania kwestii.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I słusznie Acer. Jako włóczykij po lasach jeżdżę konno, chodzę postrzelać z łuku nastarą leśną strzelnicę, pływam kanu po zapadłych rzeczkach i często nocuję w środku lasu itp z agresją ze strony psów, jak i kilka razy spotkałem się ze śladami ich uczty a dwukrotnie byłem zmuszony do nietypowych działań.
Raz musiałem salwować się ucieczką na drzewo u podnóża Bieszczadów przed czterema pieskami i spędziłem tam dobre półtora godziny, a drugi raz podobnie mnie zaatakowały późnym wieczoprem blisko miasta trzy psy ale tym razem kwestię owych trzech piesków załatwiłem ostatecznie przy użyciu łuku.
Nadmienię tylko, że ze strony tak zupełnie dzikich psów urodzonych i wałesających się po lasach człowiekowi nic rcazej nie grozi, takie unikają człowieka, najgorsze są wioskowe i miejskie psy i kundle które zbijaja się w większe watachy, te pozbawione są naturalnego lęku przed człowiekiem i w grupie śmiało atakują nie tylko ludzi ale nawet duże dziki.
O ile mnie pamięć nie myli zeszły rok skończył się blisko setką ataków na ludzi w tym kilka było śmiertelnych, a leśnicy coś tam nadmienili o setce dzików, podobnej ilości jeleni i około tysiąca saren i znacznie większej ilości drobniejszej zwierzyny i to tylko na obszarach terenów łowieckich.
Tak, że panowie czasem saperka może uratować życie, choć przed watacha czterech i więcej psów już szans zbytnich niestety nie mamy i drzewo to dobre rozwiązanie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, nie jestem zwolennikiem drastycznych metod, sam wychowuję dwa przygarnięte pieski bestialsko porzucone przez drani nie ludzi, ale są psy nawet watahy, które obierają andycki" tryb życia, behawior i faktycznie potrafią wyniszczyć nawet największą zwierzynę leśną... w takich wypadkach użycie broni ale palnej o bardzo wysokiej predkości początkowej pocisku jest wręcz obowiązkiem.

Z drugiej strony walczyć trzeba z przyczyną a nie doraźnie ze skutkami - duża wina w tym ludzi, którzy nie zastanawiają się nad konsekwencjami utrzymywania psa - to nie zabawka, nie wolno wyrzucać ani dopuszczać do niekontrolowanego rozmnożenia jeżeli nikt nie będzie mógł utrzymać potomstwa, tylko wyrzucać w lesie. Lepiej wysterylizować i nie będzie kłopotu i dużej liczby wałęsających się a niebezpiecznych i wściekłych psów.
Brutalne i mało humanitarne, ale taka jest prawda.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tez slyszalem o pieprzu- chemiczne tylko je rozjuszaja. Jakis czas temu jamnik rzucil mi sie do nogawki i uzarl w pasek od sandalka... Zanim wyjalem gaz to uciekl a wlascicielka do mnie jak ja objechalem- co sie pan rzuca on tak zawsze robi...
rece opadaja- nawet z kopa nie moglem zasadzic bo sandalkiem muchy mozna trzaskac a w shaolin nie bylem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są środki na bazie pieprzu - te z napisem AntiDog" - jeśli nie przekręciłem nazwy - inne faktycznie raczej tylko wkurzą ; dla b. zasobnych alternatywą sa paralizatory (nie potrzeba zezwolenia) - nie wyrzadzają krzywdy (poza ujmą na psim honorze : ) - a pozwalają spokojnie się oddalić (Albo znaleźć wyyyyyysooookie drzewo na nocleg ).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie