Skocz do zawartości

Artykuł:Grabież na polu bitwy


wilcz

Rekomendowane odpowiedzi

17 Czerwca 2006
Grabież na polu bitwy

Dobrze zorganizowane i wyposażone w nowoczesny sprzęt grupy poszukiwaczy skarbów rozkopują pobojowiska z II wojny światowej. Lasy między Pszczewem, Borowym Młynem i Polickiem wyglądają jak wielkie kretowisko.

Wysłużony polonez z trudem forsuje bajora błota na leśnej drodze w Pszczewskim Parku Krajobrazowym. Moim pilotem jest leśnik z Pszczewa Jarosław Szałata, który doskonale zna te lasy. Zatrzymujemy się 2 km na południowy-wschód od wsi Policko. - Jesteśmy na miejscu - mówi, wskazując na hałdy świeżo wykopanej ziemi, której nie zdążyła zakryć świeża trawa.
Największa dziura ma kilka metrów średnicy i ponad metr głębokości. W pobliżu wala się zardzewiały garnek i obręcz niewielkiego koła. Przewodnik wypatrzył coś na dnie. Po chwili wyłania się z dołu. W prawej ręce trzyma hełm niemieckiego żołnierza z okresu II wojny światowej, zardzewiały i w dodatku przestrzelony. - To ślad po odłamku, bo kula zostawiłaby okrągłą dziurę - ocenia. Podobnymi wykopami poszatkowany jest las koło Borowego Młyna. - To robota poszukiwaczy skarbów i militariów z okresu II wojny światowej. Pod koniec stycznia 1945 r. toczyły się tutaj ciężkie walki. Coraz częściej spotykam tutaj młodych ludzi z łopatami i wykrywaczami metalu - twierdzi Szałata.

Leśny arsenał

W minionym roku kilka razy wzywał saperów z Krosna Odrzańskiego. Lasy są naszpikowane niewypałami.
- Szukając skarbów i broni, kolekcjonerzy odkopują granaty, bomby i pociski artyleryjskie. Kiedyś omal nie wszedłem na minę przeciwpiechotną, którą porzucono koło wykopu. Innym razem natknąłem się na rakietowy niszczyciel czołgów - opowiada leśnik.
Przed kilku laty podczas budowy gazociągu z Międzyrzecza do Pszczewa pracownicy firmy MOW natknęli się pod Polickiem na istny arsenał granatów, bomb i pocisków. Prace opóźniły się o ponad miesiąc, bo saperzy musieli sprawdzić i rozminować kilkukilometrowy odcinek.
Na domorosłych poszukiwaczy skarbów i militariów narzeka Tomasz Czabański, prezes stowarzyszenia Pomost, które szuka mogił niemieckich żołnierzy i ekshumuje ich szczątki.
- Niekiedy natrafiamy na rozkopane bezimienne groby. Przy zwłokach nie ma nieśmiertelników ani odznak wojskowych, które nam ułatwiają identyfikację, ale stanowią nie lada gratkę dla kolekcjonerów - mówi Czabański. Podkreśla, że poszukiwaczy nie można wrzucać do jednego worka: - Są i tacy, którzy pomagają nam w poszukiwaniach mogił.

Kopią na dziko

Na prowadzenie badań i poszukiwań potrzebna jest zgoda służb konserwatorskich. W ciągu ostatnich trzech lat kierownik delegatury wojewódzkiego konserwatora zabytków w Gorzowie Błażej Skaziński wydał tylko jedną. A nie jest żadną tajemnicą, że dobrze zorganizowane i wyposażone w nowoczesny sprzęt grupy poszukiwaczy rozkopują dawne pola bitew w całym regionie, od Kostrzyna po Trzciel. - Prowadzenie poszukiwań bez pozwolenia jest wykroczeniem. Sąd może orzec wysoką grzywnę i przepadek kosztownych narzędzi np. wykrywaczy metalu lub sprzętu do nurkowania - ostrzega Skaziński.
W portalach internetowych Allegro i ebay bez problemu można kupić odznaki doborowych jednostek SS i Wehrmachtu, nieśmiertelniki żołnierzy, hełmy i manierki z II wojny. Nie jest żadną tajemnicą, że część z nich została wykopana na polach bitewnych. Dlaczego więc serwisy dopuszczają takie oferty? - Aukcje, na których wystawiono towary zakazane, są usuwane przez pracowników Allegro. Jeśli sprzedający wystawia takie towary pomimo upomnień, jego konto może zostać zawieszone. Allegro nie sprawdza jednak wszystkich wystawionych aukcji. Usuwając je, opieramy się na zgłoszeniach użytkowników - informuje Iwona Wiatr z Allegro.

Strzelali jak do kaczek

Historyk z Pszczewa Franciszek Leśny przyznaje, że okolice Pszczewa są dla dzikich poszukiwaczy atrakcyjne. - Pod koniec stycznia 1945 r. Niemcy przez dwa dni bronili przesmyku między jeziorami w Borowym Młynie. W Pszczewie odparli dwa ataki Rosjan, którzy nacierali na miasto przez zamarznięte jezioro Kochle - opowiada.
Ostatni epizodem obrony Pszczewa to bitwa pod Polickiem. Rosjanie otoczyli kolumnę wycofujących się z miasteczka żołnierzy Wehrmachtu i volkssturmistów, którymi dowodził graf zu Dona. Niemcy schronili się w tartaku grafa, gdzie zostali wybici przez czerwonoarmistów. - Razem z żołnierzami wycofywała się spora grupa mieszkańców - mówi badacz historii z Międzyrzecza Tadeusz Świder. - Na polach pod Polickiem doszło do dantejskich scen. Rosjanie strzelali do kobiet, starców i dzieci jak do kaczek. Później ciała żołnierzy i cywili pochowano w rowach i dołach. Dziś rośnie tam las.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłem, że jest coraz więcej takich artykułów w prasie lokalnej i ogólnopolskiej.W sobotniej Gazecie Wyborczej też można poczytać tekst szkalujący poszukiwaczów. Mam nadzieję, że to nie jest zmasowany atak na nas.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nazywamy to sezonem ogórkowym". Po straszliwych poszukiwaczach przyjdzie kolej na kleszcze- morderców, potem będą lisy- gwałciciele drobiu itd. Temat poszukiwaczy- niszczycieli ściółki jest szczególnie chwytliwy w moich stronach. Co prawda pompiarze na spółkę z dzikami czynią prawdziwe spustoszenie w nadmorskich lasach, nawet najbardziej gorliwych a przy tym niechlujnych poszukiwaczy spychając na plan dalszy. Jednak dziki były i będą, zaś pompiarze zaopatrują mieszkańców w bursztyn. Poszukiwacze natomiast są podejrzewani przez miejscowe matrony (z kółka gospodyń, czy samorządu rodziców) o znajdowanie złota i srebra a przez to znienawidzeni, bo ich mężowie też coś przebąkują o szukaniu skarbów. To nic że las przy wsi jest wywrócony do góry nogami przez płuczki i zarzucony tonami śmieci z gospodarstw, to właśnie poszukiwacze iszczą jego piękny koloryt". Dzieje się tak głównie ze zwykłej ludzkiej zawiści.
Oni coś tam znajdują i nie są to na pewno te zardzewiałe śmieci po niemieckim wojsku, kto by to zbierał, na pewno wydobywają tony złota... Nienawidzimy ich za to"
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No bez przesady z tymi dzikami. Że buchtują to i owszem, ale dołów po pas to fiskarsami nie wykopią.
Temat zachowania się tubylczej ludności względem lasu pomijam bo chyba nawyki wywalania śmieci doń wszędzie w Polsce są praktykowane. Taka mentalność.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po poszukiwaczach znajdowałem hełmy, wzgardzone bagnety a nawet trzonki od hantów, co więcej mój brat zastał kiedyś przy rozkopanym dole wyciągnięty i nie zabrany statyw trójnożny do MG (i nie było to wcale w latach 80) co do dzików to w moich stronach sa całe hektary lasu wywrócone do góry nogami (przypomina to trochę efekt orki). Czy ten fiskars to był przytyk do mojego oręża?
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak w rzeczywistości tam jest bo nie byłem. Natomiast zapraszam na Hel koło Juraty. Spokojnie można odegrać scenki okopowe z I WŚ. Dwie grupy z Gdańska eksplorowały" tam przez ok dwa tygodnie ( byłem w okolicy). Dopiero po interwencji Nadleśnictwa (mandat i kolegium), się wynieśli. Panowie , pełna hipokryzja bije na tym forum.
Inna sprawa to nagonka którą rzeczywiście rozpętano w mediach. Może nam to zaszkodzić ale i może pomóc. Polecam szczególnie uważne przeczytanie art. w Dużym Formacie - Wyborczej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie R51 to nie był przytyk do ciebie.

To było do tych zostawiających po sobie chlewnie i kratery księżycowe.
Dziki buchtują bo taki tryb ich życia, i nie yją" za złotymi szpangami a za pokarmem.
Dajcie spokój dzikom. Widać a raczej nie widać tam myśliwych. Można sobie z nimi poradzić.
Ale trudno nauczyć co niektórych kultury leśnej i zostawiania po sobie porządku w lesie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie