Skocz do zawartości

Wesoło też bywało...


Rekomendowane odpowiedzi

Proponuję nowy wątek a w nim może śmieszne a może tylko wyglądające na śmieszne sytuacje z okresu kampanii wrześniowej. Mam nadzieję, że nie zostanie to uznane przez Szanownych Forumowiczów za profanację. Wszak i wtedy ludzie potrafili się śmiać mimo takiej tragedii.
Na początek proponuję fragment o Mszczonowie, o którym to głośno ostatnimi dniami na Forum. Fragment pochodzi z książki Maszerują strzelcy", która jest opisem wrześniowych działań Pułków Kaniowskich.
Zapraszam do dodawania innych historii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja się przyłączę o drewnianych armatach:)

W bitwie w okolocach Wojnicza Armia Karpaty w niej 39 pułk 24.DP. Pomimo braku artylerii bardzo skuteczną obronę prowadził kapral Bronisław Matuszek. Gdy zorientował sie, ze na jedo odcinku nie ma odpowiednich sił do obrony zmontował własny D.A.L. Zabrał dwie biedki telefonistom, umocował na nich zwykłe słupy drewniane, które leżały przy drodze. Całość miała udawać armaty. Wystrzały armatnie pozorował ciskając na przedpole granaty ręczne. I poskutkowało, bo Niemcy wstrzymali natarcie i skoncentrowali ostrzał na...armatach. CKM i mozdzierze niemieckie posiekały działa" na drzazgi. Przy okazji dostało się motocyklowi pułkowemu. Dzięki temu polskie gniazda CKM prowadziły skuteczny ogień. Niemcy po chwili wycofali się.
W starciu stracili:
- kilkunastu zabitych
- kilkudziesięciu rannych
- 3 motory trójkołowe (jedna z przyczep miała amunicję ppanc do ckmów i karabinów, druga sprawny RKM)
- 2 motory dwukołowe
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to trochę tragiczne, ale mnie ten dokument szalenie bawi. Niestety skanu nie załączę, bo pisane ręcznie i wisi za szkłem więc w rozdzielczości na forum raczej wiele by się przeczytać nie dało. Treść następując:

Gerard Koro(a)lewicz
[adres]
10 lipca 1960

OŚWIADCZENIE

Oświadczam z całą stanowczością, ża naocznie byłem świadkiem, że w dniu 19 września 1939 r. w momencie, kiedy mój 3-ci szwadron ruszał harcownikami jeszcze w lesie pod Wólką Węglową do szarży w ramach pułku, przed wyjściem na skraj polany, na której szarżował - zastępca d-cy Pułku ppłk Z.Ważyński zlazł z konia, którego puścił luzem i schronił się w zaroślach po prawej stronie swego konia. To był ostatni moment, kiedy ppłk. Z.Ważyńskiego widziałem.
Później dowiedziałem się, że przebywał jako jeniec w obozach niemieckich w Niemczech.

por. Gerard Koro(a)lewicz

[pisownia autentyczna]
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja też coś dorzucę. Oczywiście z Mszczonowa. Takie małe ale...

Fragment wspomnień dowódcy zwiadu konnego 31 pułku piechoty porucznika Stanisława Pińskiego spisanych przez autora w kwietniu 1977 roku.

[...] Pułkownik Wnuk zarządza odprawę oficerską. Wobec wytworzonej niepomyślnej sytuacji postanawia wycofać pułk za Wisłę na drugą linię obronną około 80 km powyżej Warszawy. Przewidujemy marszrutę; z Puszczy Mariańskiej przez Mszczonów, przecięcie szosy Warszawa-Radom koło Tarczyna, Drwalew, rejon Pilicy pod Warką, po przejściu przez rzekę l wielkimi lasami do przeprawy w okolicy Ryczywołu.
W tym czasie otrzymujemy wiadomość, że w Mszczonowie kwaterują niemieckie wojska pancerne. Zapada decyzja zaskakującego uderzenia o świcie 11-go września od strony Puszczy. Aby odnieść pełny sukces należałoby również uderzyć wzdłuż szosy od strony Rawy Mazowieckiej, uniemożliwiając w ten sposób ucieczkę czołgów niemieckich.
Otrzymałem polecenie spenetrowania terenu w kierunku na Skierniewice. W razie spotkania tam naszego wojska miałem namówić dowództwo na współdziałanie w ataku na Mszczonów.
Wyruszyłem w drogę o zmroku. Nieboskłon płonął czerwienią pożarów. Kluczyliśmy w różnych kierunkach. W pewnej chwili usłyszałem dalekie-metaliczne zgrzyty. Takie właśnie odgłosy mogą wydawać gąsienice małych czołgów. Zostawiłem swych ludzi pod kępą drzew, a sam ruszyłem zbadać, co to za wojsko. Zamajaczył pas drzew sugerujących bliskość szosy. Usłyszałem niewyraźne głosy. Niemcy czy Polacy?... Podjechałem jeszcze bliżej, a gdy usłyszałem głośne

k... twoja mać",

wyskoczyłem na szosę. Trafiłem na piechotę l tankietki.....

Panowie to powiedzenie działa jak hasło. Polak Polaka zawsze pozna;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to że ktoś się zesrał ze strachu nie jest zabawne. 11 II 97 SKO Augustów. przez pół dnia miałem rozstruj nerwowy. płk. Kwiatek" strzelił do mnie z P-64, kule mam do dzis na pamiątkę.
pozdrawiam Michała Kwiatkowskiego ze Szczytna.
pzdr
Bar_Naba
vel Hans" JW 2839
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez urazy co jednych bawi drugich przeraża lub smuci. Wszystko zależy od miejsca i kontekstu....

Ja sądzę, że Vincentowi chodziło o to, że zgodnie z powiedzeniem
.... w każdej tragedii znajdzie się coś z komedii...

Tu nie chodzi o profanowanie lub naigrywanie sie z czyjegoś strachu, ale o przytoczenie sytuacji i zdarzeń ogólnie rzecz ujmując niecodziennych i nieco dziwnych.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie