Znalazłem przypadkiem stare foldery z materiałem dotyczących bratobójczych walk na ulicach Warszawy w maju 1926 roku. Miasta,w obronie którego kilka lat wcześniej, w sierpniu 1920 roku, oddało swoje życie setki młodocianych ochotników i żołnierzy. Kiedy patrzy się na każde zdjęcie, kadr lub nekrolog, to człowiekiem aż trzęsie febra" z przerażenia, oburzenia, złości i gniewu.Jak od słowa do słowa, z durnych sporów polityków, z bezmyślnych i bezdusznych decyzji wodzów", mogło dojść do takiej tragedii, w której setkami ginęli i ponosili rany ludzie bogu ducha winni. Młodzi żołnierze, cywile, których jedyną winą" było to, że znależli się na ulicy w nieodpowiednim miejscu i w czasie. Straszne to i przerażające... Materiały zgromadzone w tym wątku, niech będą ostrzeżeniem i hamulcem przed powtórką.Lepiej czasami chuchać na zimne"... Pamiętajmy, rana zadana bratnią ręką, boli najbardziej !!