Skocz do zawartości

Woodhaven

Użytkownik forum
  • Zawartość

    13 069
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    37

Odpowiedzi dodane przez Woodhaven

  1.  

    Choć w Bieleckich Młynach to nie pierwsza tego typu akcja, nadzieje są spore i oczekiwania nie mniejsze niż w poprzednich przypadkach. We wsi po raz trzeci przy brzegu rzeki Nidy prawdopodobnie odkryta zostanie niebawem kolejna pamiątka z czasów II wojny światowej. Czym może się okazać i jak wyglądają prace przygotowawcze przed jej wydobyciem?

     

     

    W Bieleckich Młynach w gminie Morawica prace wre. – Musimy ogrodzić teren, przygotować go, zabezpieczyć, żeby było jak najbezpieczniej dla ludzi z zewnątrz. Musimy porobić dojazdy do tego miejsca, w którym mamy robić to wydobycie – tłumaczy Tomasz Zieliński, współpracownik Muzeum Zabytków Techniki Wojskowej.

     

    – Zadań mam mnóstwo różnych: od jeżdżenia wózkiem widłowym do nurkowania, oczyszczania tego egzemplarza, który mamy wyciągnąć – dodaje Michał Kęszycki, wolontariusz, Muzeum Zabytków Techniki Wojskowej.

     

    W tym miejscu to nie pierwsza tego typu sytuacja, dlatego oczekiwania są ogromne, a prognozy imponujące. Mieszkańcy jednak wątpią, że po raz trzeci z nurtu Czarnej Nidy wydobyta zostanie pamiątka pochodząca z czasów II wojny światowej. – Być może, że coś tam jeszcze jest, ale na obecny czas, że dopiero teraz, po tylu latach to zostało wykryte…? Jak tak się zastanawiam, czy naprawdę coś tam jeszcze jest? Może jakiś metal, ale nie czołg – mówi Teresa Orlińska, sołtys wsi Bieleckie Młyny.

     

    Grupa wydobywcza dokonała wielu ustaleń i uzyskała wymagane pozwolenia. Zgody na prowadzone tu działania musiały wydać m.in. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i konserwator zabytków. – Metodą odkrywkową będziemy starali się dojść do tych obiektów. Być może uda nam się wydobyć cały czołg, być może czołg tylko w kawałkach – przypuszcza Michał Kęszycki.

     

    Pracy jest wiele, ale chętnych wolontariuszy nie brakuje. Wyjątkowości całej akcji doda odpowiedź na pytanie, co kryje się pod ziemią, nieopodal rzeki. Tę poznamy już wkrótce.

     

    https://kielce.tvp.pl/72697811/czy-poszukiwacze-w-bieleckich-mlynach-natrafili-na-czolg-z-ii-wojny-swiatowej

  2. Od kilku dni jesteśmy w Bieleckich Młynach w woj. świetokrzyskim, gdzie wspieramy Muzeum Zabytków Techniki Wojskowej Panzer Farm w wydobyciu z rzeki Czarna Nida fragmentów niemieckich pojazdów panzernych z II wojny światowej. Zgodnie z decyzją Świętokrzyskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków działania mają charakter poszukiwania zabytków i odbywają się pod stałym nadzorem archeologicznym, sprawowanym przez archeologów z naszej Pracowni. O wynikach prac będziemy informować na bieżąco w naszych fotorelacjach.

    FB_IMG_1694801257840.jpg

    FB_IMG_1694801261030.jpg

    FB_IMG_1694801263521.jpg

    FB_IMG_1694801266226.jpg

    FB_IMG_1694801268816.jpg

    FB_IMG_1694801271392.jpg

    FB_IMG_1694801273913.jpg

    FB_IMG_1694801276427.jpg

    FB_IMG_1694801279025.jpg

    FB_IMG_1694801281598.jpg

    FB_IMG_1694801284226.jpg

  3. Niemiecki samolot znaleziony w bagnie!
    W niedzielę wspólnie z Piotrem Witkiem – założycielem i właścicielem Izby Pamiątek Lotniczych i Militarnych w Mańkowicach - uczestniczyliśmy w nagraniu odcinka programu „Poszukiwacze historii”, który poświęcony był wydobyciu pozostałości niemieckiego samolotu szkolnego w Nowakach koło Nysy.
    Cała historia zaczęła się od Krzysztof Pawłowski, który skontaktował się z nami informując o odnalezieniu na jego posesji szczątków samolotu. Jednocześnie sprawą zainteresował się wydawca programu „Poszukiwacze historii” dzięki czemu możliwe stało się wydobycie pozostałości samolotu i stworzenie ciekawego odcinka programu.
    Wstępne oględziny odnalezionych na miejscu drobnych elementów, w tym tabliczki znamionowej elementów sterowania skokiem śmigła, jednoznacznie wskazywały na samolot produkcji niemieckiej, który napędzał silnik Argus 410. W tym miejscu wspólnie z Piotrkiem, który jest ekspertem w tej dziedzinie, zaczęła się żmudna identyfikacja modelu, który według przekazu mieszkańców miał rozbić się po wojnie.
    Wstępnie wytypowaliśmy kilka typów, w tym m.in. Arado Ar 96B, Focke-Wulf Fw 189 oraz Henschel Hs 129, które napędzał ten typ silnika i stacjonowały na okolicznych lotniskach. Z góry założyliśmy też, że samolot został utracony w trakcie wojny, prawdopodobnie w wyniku ostrzału radzieckiego lotnictwa lub artylerii przeciwlotniczej.
    W międzyczasie Krzysztof postarał się o wszelkie pozwolenia od Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
    Podczas weryfikacji niemieckich strat bojowych, dokumentów radzieckich pułków lotniczych i obrony p-lot nie natknąłem się na żadną wzmiankę o zestrzeleniu czy nawet pojawieniu się tego typu samolotów w okolicy Nowak, które do maja 1945 roku pozostawały pod panowaniem armii niemieckiej.
    Przełomem w naszym śledztwie był dokument zatytułowany „Wypadki lotnicze według szkół i innych jednostek” z dnia 10 września 1943 roku autorstwa Generalnego Kwatermistrzostwa Luftwaffe pozyskany z Niemieckiego Wojskowego Archiwum Państwowego we Freiburgu. W dokumencie tym pod pozycją nr 4 znalazł się wpis dokumentujący katastrofę samolotu szkolnego Arado Ar 96 nr seryjny 1164, który rozbił się 7 września 1943 roku w Nowakach, w wyniku usterki techniczej i został zniszczony w 80%. Samolot pochodził ze szkoły pilotażu A/B 9 w Grodkowie i Radzikowicach, a brak wzmianki o załodze wskazywał, że przeżyła katastrofę.
    Te same dane potwierdził Piotr Witek u swoich czeskich znajomych.
    Bingo! Jest nasz samolot – pozostało potwierdzić na podstawie wydobytych części czy jest to faktycznie Arado Ar 96.
    W zeszłą niedzielę prowadzący program "Poszukiwacze historii" przy wsparciu strażaków z OSP Nowaki przeprowadzili poszukiwania zalegających w błotnistym terenie szczątków samolotu. Wydobyte elementy m.in. silnika, poszycia, instrumentów i urządzeń pokładowych wraz z tabliczkami znamionowymi jednoznacznie potwierdziły nasze ustalenia – rozbitym samolotem był szkolny Arado Ar 96B o numerze taktycznym 10, ze szkoły pilotażu w Grodkowie lub – co bardziej prawdopodobne – w Radzikowicach. Na miejscu nie odnaleziono także żadnych szczątków pilotów ani resztek ubioru, co także potwierdza naszą wersję wydarzeń.
    Na tą chwilę szczątki zostały zabezpieczone przez Muzeum Dywizjonu 303 im. ppłk Jana Zumbacha w Napoleonie, gdzie trafią ostatecznie? O tym zdecyduje Wojewódzki Konserwator Zabytków.
    Na tym można zakończyć całą historię – niestety teraz mała łyżka dziegciu. W dzisiejszym wydaniu nyskiego tygodnika przeczytałem artykuł o wydobyciu samolotu – świetnie, że lokalne media interesują się tego typu inicjatywami, jednak w ostatnim zdaniu autor podał nie do końca prawdę.
    Informuję, że kilku członków wymienionego w artykule Stowarzyszenia Kryptonim T-IV było obecnych przy wydobyciu samolotu i wsparło strażaków i prowadzących w częściowym umyciu i przeniesieniu wydobytych części. Całość organizacji leżała po stronie producenta programu oraz właściciela posesji, natomiast wsparcie formalno-naukowe, a także pomoc przy wydobyciu i wstępnej identyfikacji części zapewnił Piotr Witek i ja. Nie wiem czy informacja zawarta w artykule pochodziła od jednego z członków stowarzyszenia, który poinformował redakcję o fakcie prowadzenia prac czy była inwencją samego autora artykułu, ważne jednak aby podając informacje, przekazać je rzetelnie.
    Na koniec zapraszam wszystkich do odwiedzenia Izby Pamiątek Lotniczych i Militarnych w Mańkowicach, które prowadzi Piotr Witek – gwarantuję, że każdy odwiedzający to miejsce powie WOW!
    • Tak trzymać 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie