Skocz do zawartości

woyta

Użytkownik forum
  • Zawartość

    963
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez woyta

  1. Znajomy z okolic Kłodzka przy remoncie ganku (poniemiecka chałupa) znalazł kilkadziesiąt różnych monet. Jego ojciec i on łazili codziennie po tym skarbie przez wiele, wiele lat :) W ramach kółka historycznego spisywałem wspomnienia robotnika przymusowego, który robił na dolnym Śląsku u bauera. Pod koniec 44 w stodole kopał wielką dziurę ( panie na dwa chłopa głęboka ), potem gospodarz przynosił coś w wiadrach emaliowanych, skrzynkach zawiniętych w papę, kankach ocynk itp. Gościu potem wrzucał ziemię i zagęszczał co 5-10 cm. Całość klepiska dokładnie ubito, pozamiatano, postawiono maszyny. Nic nie było poznać. Z rozmów z innymi Polakami wyszło, że większość Niemców się tak szykowała do powitania ruskich. Oni też zdawali sobie sprawę, że są dla Niemców niewygodnymi świadkami. Czekali na dogodny moment do ucieczki. I zwiali razem z falą niemieckich uciekinierów na zachód. Pytanie tylko co taki chłop mógł tam zadołować. Serwis do kawy, parę łyżek. Czy warto to szukać. Polacy po wojnie też chowali. Ojciec kolegi był jednym z pierwszych osadników w pewnym mieście na śląsku opolskim, ponieważ był byłym więźniem Mathausen-Gussen i ważył 40 kg zaskarbił sobie przychylność ruskiego komandira miasta i ten pozwolił mu za krzywdy od giermańca wybrać sobie dom do zasiedlenia. Wybrał dom po byłym wyższym oficerze WH. W piwnicy pod kupką węgla był dodatkowy schronik". Gościu chodząc po jeszcze pustym mieście ściągał wszelkiego typu fanty i chował do schronika". Po zapełnieniu wejście zabetonował i zasypał węglem. Temat został zapomniany. Dopiero na łożu smierci ojciec wspomniał o skrytce synowi. Ale ten nie przejawiał większego zainteresowania. Był na studiach - co innego miał na głowie. Potem podjął pracę w innym mieście. Przy okazji rzadkich spotkań poruszaliśmy ten temat, że kiedyś jak będzie więcej czasu ....... Ale nie dane mu (nam) było doczekać. Zmarł w pracy na udar mózgu (32 lata). Jego matka dom sprzedała i przeniosła się do rodziny gdzieś w Polskę. Tych historii można by mnożyć. pzdr woyta
  2. Dla bażantów po WOSS-ie w Pile. Można było w zeszłym roku kupić sobie na pamiątkę od Agencji Mienia Wojskowego całe koszary :)) Zresztą może by tak machnąć nowy wątek : likwidowane jednostki". Na dobry początek: WOSS - Piła, Gliwice 106 SP, Prudnik - 10 SDP, ........ pzdr woyta
  3. Mimo usilnych zakusów pewnych służb - nie dane było mi odebrać dwóch biletów do woja ( w 1985 i 1987 ) Kłodzko i Jelenia Góra. (nota bene - 30 lat wcześniej szkolił się tam po studiach mój ojciec :)) Kat. A3 - na studiach zlikwidowano zajęcia wojskowe. A potem niemiła niespodzianka - wezwanie do WKU, a tu miła niespodzianka wpis do książeczki wojskowej - Kat. D. Niezdolny do pełnienia służby wojskowej w czasie pokoju. Przeniesiony do rezerwy w stopniu szeregowiec." pzdr woyta
  4. No to jeszcze chyba typowy fant" dla łażących po lesie. Po wielogodzinnym łażeniu, przedzierazniu się przez krzaczory i penetrowaniu różnych dziur wieczorem przy kąpieli trafiłem na czuku ku...a kleszcza. Zawsze to gdzieś pod kolanem, na głowie, na nodze a tym razem akurat w najbardziej czułym miejscu :)) Czy jest wśród nas jakiś swoisty rekordzista? Ja tylko pojedyncze trafienia. pzdr woyta
  5. 1. Lata 80-te, wieś przy trasie Rawa M. - Łódź stara podręczna szopa -kuźnia, obok warsztatu, w klepisko wkopany do góry dnem pocisk artyleryjski dużego kalibru CAŁY. Na nim młotek. Od wojny służył do klepania kosy itp. !!! Panie łod tylu lat sie na tym klepie, to co by sie miało teraz stać?" 2. Taż sama wioska - na ścianie stodoły na dużym gwoździu wisi polska szabla tj. to co po niej zostało - rękojeść i resztka głowni, taki wąski kikucik. Właściciel były ułan (bodaj jazłowiecki) szlachtował nią świnki :( 3. Jak wyżej - obok kamień do ostrzenia z piaskowca, średnica cca 50cm, gruby na jakieś 12cm, ładnie osadzony na wałku, z korbą do kręcenia. Ze względu na poprzeczne pęknięcie już nie używany. Z jednej strony gładki, ale coś mnie tknęło, patrzę a z drugiej strony napisy hebrajskie. W czasie wojny Niemcy nakazali rozebranie i zakopanie nagrobków z cmentarza żydowskiego, więc nasz dzielny ułan ze swoim ojcem zagospodarowali" parę kamyków". Reszta ponoć robi za fundamenty pod stodołą itp. Tylko proszę mnie nie posądzać o antysemityzm. Z resztą podobnych przypadków można przytaczać mnóstwo. pzdr woyta
  6. Lata 80-te, pojezierze suwalskie, wykop pod mur oporowy, kopiemy w kamienistej i żwirowatej ziemi, kupa mniejszych i większych kamieni i głazów. W pewnym momencie ze ściany wykopu wyłania się gładki głaz wielkości piłki, taki żółtawy bodaj kwarcyt, no wiecie jak wiele takich kamieni. To ja za szpadel aby go wydłubać ze ścianki, lekki zamach i ... ciach. Obciąłem jakieś denko. Patrzę zdziwiony. Ki diabeł, dziurawy kamień?! Kuzyn bez ceregieli łaps i wyciąga ładną czachę z widomym ubytkiem. Kopiąc dalej wykopaliśmy jeszcze paru gości. Ale robilismy to już z większym nabożeństwem. Kości wróciliśmy ziemi. Ale efekt zaskoczenia po wbiciu szpadla pozostał na całe życie. Innym razem pojechaliśmy do starej żwirowni po piasek i żwir na budowę. Podbieramy skarpę i patrzymy a tu razem z piaskiem obsypują się jakieś kości. Pozbieraliśmy to do worka po nawozie i zakopali obok. pzdr woyta
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie