Skocz do zawartości

O plskiej amunicji, przemyśle i MON.


DaSk1

Rekomendowane odpowiedzi

Za defence24.pl

 

Warte przeczytania i przemyślenia.

 

https://defence24.pl/sily-zbrojne/dlaczego-mon-nie-chce-polskiego-pirata-komentarz

 

Dlaczego MON nie chce polskiego Pirata? [KOMENTARZ]

Poprzednie Ministerstwo Obrony Narodowej ignorowało polskie programy budowy amunicji precyzyjnej, w tym przeciwpancernych pocisków kierowanych Pirat. Tymczasem wojna na Ukrainie wyraźnie pokazuje, że większość rosyjskich pojazdów bojowych jest niszczona nie Javelinami, ale o wiele tańszymi rakietami, które dodatkowo w większości są produkowane w ukraińskim przemyśle zbrojeniowym.

 

Program Pirat to typowy przykład braku zainteresowania polskiego wojska rozwiązaniami opracowanymi przez przemysł w Polsce. Są dwa wytłumaczenia takiego podejścia. Albo przeciwpancerny pocisk kierowany (ppk) Pirat nie nadaje się do niszczenie rosyjskich pojazdów (co jest nieprawdą), albo wojsko idzie na „łatwiznę” i zawyżając wymagania, asekuracyjnie kupuje to co inni, najbogatsi, nawet jeżeli jest to związane z ogromnymi kosztami.

 

Sytuacja jest o tyle niezrozumiała, że w przypadku Pirata nigdy nie było oficjalnej deklaracji kogokolwiek w Ministerstwie Obrony Narodowej, że jest to rozwiązanie nieprzydatne dla polskiego wojska. Wynika to z dwóch powodów. Po pierwsze takie kategoryczne stwierdzenie spotkałoby się z natychmiastową reakcją polskiego przemysłu, który wie, co opracował i jakie to uzbrojenie ma możliwości. Mogłoby się więc zdarzyć, że argumenty na „nie” zostałyby z łatwością obalone, przy okazji wykazując brak wiedzy o decydentów.

Po drugie po raz kolejny mogłoby się okazać, że wymagania taktyczno-techniczne na sprzęt wojskowy są pisane asekuracyjnie przez ludzi, którzy po prostu wybierają z różnych folderów konkurencyjnych rozwiązań najlepsze parametry i z przysłowiowej „łyżki” robią „Gwiazdę Śmierci”. Dotyczy to również programu Pustelnik, w ramach którego miał zostać opracowany, lekki przeciwpancerny pocisk kierowany i właśnie dla którego został opracowany ppk Pirat.

 

Wymagania dla tego programu zostały przygotowane wiele lat przed wybuchem pełnoskalowej wojny na Ukrainie i nie przystają do realiów obecnej sytuacji i braku dostępności systemów uzbrojenia na rynku. Długi czas dostaw oraz koszt ciężkich systemów ppk takich jak Javelin, Spike itp. powoduje, że założenia Pustelnika powinny być szybko zmienione, tak jak zrobiły to inne państwa. Trzeba zrewidować np. parametry przebijalności, które podobno (parametry te nie zostały jak na razie ujawnione) zakładają zdolność przebijania jednorodnego pancerza stalowego o grubości co najmniej 700 mm. W przypadku taniego ppk (takiego np. jak Pirat) jest to parametr wprost zaporowy.

 

Oczywiście polski przemysł mógłby zapewnić ten parametr, ale wymagałoby to pozyskania odpowiednich technologii (np. z Izraela) i dodatkowo zwiększyłoby koszty Piratów. Gdyby wojsko było jednak elastyczne, to bez problemu zaakceptowałoby przebijalność na poziomie 500 mm, ponieważ to w zupełności wystarcza do niszczenia 90% rosyjskich pojazdów wojskowych. Ale nie jest, zasłaniając się prawdopodobnie wymaganiami z Pustelnika, które samo stworzyło działając na zasadzie „kopiuj wklej” z zachodnich folderów.

 

Słowo „prawdopodobnie” zostało tu użyte nieprzypadkowo, ponieważ nie znamy rzeczywistych wymagań na polski ppk krótkiego zasięgu, a nikt oficjalnie nie stwierdził, że w przypadku Pirata nie zostały one spełnione.

Czy wprowadzenie Piratów ma w ogóle sens?

Ministerstwo Obrony Narodowej „nabierając wody w usta” w sprawie Pirata i w ogóle polskiego uzbrojenia precyzyjnego (APR-155 jest kolejnym tego typu przykładem), kompletnie ignoruje, jak takie działanie jest odbierane na zewnątrz. Tymczasem w ocenie co bardziej stanowczych obserwatorów jest to działanie ograniczające wyraźnie zdolności polskich Sił Zbrojnych. Oczywiście taka bezczynność może być zamierzona lub nieświadoma. Jednak w obu przypadkach nie stawia to dobrego świadectwa resortowi obrony. Sprawa jest o tyle niezrozumiała, że wnioski z wojny na Ukrainie zmieniają podejście do polityki obronnej praktycznie w każdym innym kraju NATO.

Ostatnio nagłośnionym przykładem takiego działania są zmieniane plany francuskiej armii, co do sposobu budowania wielowarstwowego systemu obrony przeciwpancernej. Wcześniej, tak jak w Polsce, zakładano, że zostanie on oparty o dwa typy przenośnych systemów przeciwpancernych nowej generacji. Zwalczaniem pojazdów na krótkim dystansie (do maksymalnie 500 m) mieli się bowiem zająć operatorzy opracowanych w szwedzkim koncernie Saab przenośnych granatników AT4 CS. Jest to jednorazowy zestaw przeciwpancerny o faktycznym zasięgu skutecznego ognia 300 m i deklarowanej przebijalności do 600 mm jednorodnej płyty stalowej.

 

Wszystkie cele znajdujące się na dalszych dystansach miały być we francuskiej armii zwalczanie pociskiem średniego zasięgi Akeron MP, oznaczanego również jako rakieta średniego zasięgu MMP (Missile Moyenne Portée). Jest to już wyrafinowany zestaw przeciwpancerny o zasięgu od 150 do 5000 m i deklarowanej przebijalności płyty stalowej o grubości 1000 mm. Teoretycznie Francuzi mają więc zapewnioną w ten sposób obronę przeciwpancerną do 5 km, jednak bez uwzględnienia szacunku „koszt-efekt”.

Ostatecznie obserwując działania wojennej na Ukrainie Francuzi zadali sobie proste pytanie, czy pociskiem mogącym zwalczać najnowsze czołgi (zaprojektowanym specjalnie do penetrowania najnowszych pancerzy) na odległości 5000 m warto niszczyć lekko opancerzone transportery poruszające się w odległości dziesięciokrotnie mniejszej? Odpowiedź była prosta: nie.

 

Dlatego sztab francuskich wojsk lądowych EMAT (L«état-major de l’armée de Terre) podjął szybką decyzję o stworzeniu nowej zdolności „przeciwpancernej krótkiego zasięgu” ACCP („anti-char courte portée”) uznając za istotną „dużą przepaść” pod względem wydajności i kosztów. Akeron MP został ostatecznie uznany jako Rolls Royce w kategorii PPK i zdecydowano, że tylko takim rozwiązaniem nie można będzie zastąpić wycofywanych z uzbrojenia zestawów przeciwpancernych MILAN, Eryx i HOT.

Już w kwietniu 2023 roku potwierdził to oficjalnie w czasie przesłuchania parlamentarnego generał Cédric Gaudillière, szef wydziału „spójności zdolności” francuskiego Sztabu Generalnego. Tłumaczył on francuskim parlamentarzystom, że na bazie doświadczeń z Ukrainy wojska lądowe zdecydowały się pracować „nad projektem rakiety niedrogiej, możliwej do nabycia w dużych ilościach i spełniającej określone potrzeby operacyjne”.

 

Twierdząc, że „zróżnicowanie jest jednym z kluczy do odpowiedniego nasycenia środkami ppanc” podał jako przykład: „decyzję o niezamawianiu 10 000 zaawansowanych technologicznie pocisków przeciwpancernych, których produkcja jest długa i kosztowna”. Wyjaśnił przy tym, że „zamiast tego wojsko zdecydowało się na zakup tylko kilku tysięcy sztuk tej rakiety opracowanych przez MBDA, jednocześnie pracując nad tanim pociskiem, który spełnia specyficzne potrzeby, takie jak walka z czołgami w środowisku miejskim”.

I teraz najważniejsze z punktu widzenia Polski. Francuzi podchodząc pragmatycznie do całej sprawy dopuszczają dwuetapowy plan obejmujący: natychmiastowy zakup „z półki” już dostępnego produktu, po którym następuje rozwój suwerennego systemu zdolnego do zapewnienia odpowiedniej zdolności. Teoretycznie byłaby więc możliwość sprzedania polskiego Pirata Francuzom, zachęcając ich do tego np. propozycją zakupu w zamian za to ich pocisków Akeron MP.

 

Dla polskich Sił Zbrojnych byłaby to o tyle korzyść, że francuska rakieta ma o wiele większe możliwości niż Javelin. Ma bowiem zdolność do strzelania według zasady „wystrzel i zapomnij”, jak również do atakowania celów pod pełną kontrolą operatora. Głowica pocisku Akeron MP po detonacji wystrzeliwuje również 1500 odłamków wolframu, co pozwala skutecznie razić żołnierzy w promieniu 15 m. Dodatkowo zasięg skuteczny jest ponad dwukrotnie większy niż w przypadku Javelina.

Dla polskiego przemysłu byłaby to doskonała okazja do zwiększenia produkcji i odzyskania dużej części kosztów wydanych na opracowanie i badanie nowego uzbrojenia. Co więcej, redakcja Defence24 otrzymała nieoficjalną informację, że zainteresowanie polskim Piratem wyraziło już kilka innych krajów. Byłaby więc szansa, by po Piorunie kolejna polska rakieta stała się swoistym przebojem eksportowym. Problem polega na tym, że polskie wojsko nie zamierza dokończyć programu, już nie mówiąc o tym, by kupić nowe ppk Pirat chociaż jest to projekt, który nie ma sobie równych jeżeli chodzi o koszt-efekt. Wszystkie koszty wytworzenia tej rakiety to zaledwie …15 mln złotych.

 

Na zapytanie o sprzedaż tych pocisków przeciwpancernych, więc po prostu nie odpowiedziano.

Czym polskie Wojska Lądowe chciały zwalczać rosyjskie czołgi?

W przypadku obrony przeciwpancernej Ministerstwo Obrony Narodowej całkowicie ignoruje sposób, w jaki zwalczane są rosyjskie pojazdy na Ukrainie. Świadczy o tym chociażby prezentacja przedstawiona 12 stycznia 2023 roku na posiedzeniu Sejmowej Komisji Obrony przez generała brygady Cezarego Janowskiego – Szefa Zarządu Planowania Użycia Sił Zbrojnych i Szkolenia Sztabu Generalnego WP (którego zadaniem jest m.in. monitorowanie sytuacji i analiza zagrożeń). Wynikało z niej bowiem, że w odróżnieniu od np. armii francuskiej, w Polsce ma istnieć tylko dwuwarstwowy system obrony przeciwpancernej.

W ten sposób odpowiednikiem AT4 ma być w Polsce lekki granatnik jednorazowy kryptonim Grot, a na dalszym zasięgi będzie wykorzystywany amerykański Javelin (odpowiednik francuskiego ppk Akeron MP). Postanowiono również zrezygnować z produkowanych w Polsce ppk Spike uznając, że spółka Mesko ma ograniczone zdolności produkcyjne. Efektem takiego podejścia jest to, że praktycznie całe uzbrojenie przeciwpancerne zaczęto kupować za granicą. Kontynuowano więc zakupy ppk Javelin, a zamiast skończyć w Polsce Grota, kupiono w norweskiej firmie NAMMO kilkanaście tysięcy granatników jednorazowych krótkiego zasięgu M72 EC Mark 1 kalibru 66 mm.

Co gorsza, w tym drugim przypadku, pomimo ogromnego zamówienia, nie zrobiono nic by uruchomić produkcję podobnego rozwiązania w polskim przemyśle zbrojeniowym. Coraz większy szum, jaki się zrobił wokół zamiaru utworzenia przez MON „zagranicznej” obrony przeciwpancernej polskiego wojska, zmusił jednak do zmiany takiego podejścia – przynajmniej oficjalnie.

Niestety podjęto działania: zarówno realne, jak i pozorne. Te pierwsze dotyczyły ppk Spike. Krytyka okazała się bowiem na tyle duża, że pomimo wcześniejszych wyjaśnień o „ograniczonych zdolności produkcyjnych” zakładów w Mesku, MON zdecydował się ponad pół roku później (w sierpniu 2023 roku) na zamówieniu tam nowej partii kilkuset pocisków Spike-LR (dostarczonych „w najbliższych latach”).

Minister Mariusz Błaszczak chwalił się przy tym na portalu „X”, że „zmodernizowano i dobrze wyposażone Wojsko Polskie to gwarancja naszego bezpieczeństwa, dlatego cały czas wzmacniamy Wojsko Polskie wykorzystując możliwości m.in. polskiego przemysłu zbrojeniowego”. Niestety w przypadku ppk Pirat zabrakło jednoznacznych działań: i to nie tylko w MON, ale również w wojskowych jednostek podległych.

Świadczy o tym chociażby odpowiedź Sekretarza Stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Wojciecha Skurkiewicza na interpelację grupy posłów nr 6512 z dnia 17 maja 2020 roku, w której m.in. zarzucano MON-owi zakup w Stanach Zjednoczonych Javelinów, gdy równocześnie w Polsce realizowany jest program Pustelnik i trwają prace nad ppk Pirat. Wiceminister Skurkiewicz odpowiedział 23 czerwca 2020 roku, że „aktualnie MON realizuje fazę analityczno-koncepcyjną dotyczącą Wymagania Operacyjnego kr. Pustelnik, w ramach której rozpatrywany jest ppk Pirat. Decyzje dotyczące zakupu konkretnego sprzętu wojskowego zostaną podjęte po jej zakończeniu”.

Jak się później okazało nic się jednak nie zakończyło. Świadczy o tym kolejna interpelacja nr 38558 z dnia 23 styczeń 2023 roku Posła Pawła Krutula oraz grupy innych posłów, w której poproszono m.in. o wyjaśnienie, dlaczego „mimo pozytywnych wyników testów poligonowych MON nie wykazuje zainteresowania zakupem pocisków Pirat”, oraz „dlaczego Ministerstwo Obrony Narodowej nie wspiera polskiej myśli technicznej i nie złożyło zamówienia na pociski w polskiej spółce?”

Pierwszą reakcją na tą interpelację, jak również na krytyczne artykuły ze strony przede wszystkim Defence24.pl był tweet z 31 stycznia 2023 roku byłego rzecznika prasowego Agencji Uzbrojenia ppłk. Krzysztofa Płatka, który wyjaśnił, że w „W najbliższych miesiącach, w ramach programu Pustelnik, planowane jest zakontraktowanie pierwszej partii testowej pocisków Pirat, a następnie uruchomienie pracy rozwojowej, której celem będzie opracowanie polskiego pocisku przeciwpancernego nowej generacji”.

Tweet ten jak dotąd otworzono ponad 278 tysięcy razy i z perspektywy czasu wszystkie robiące to osoby zostały wprowadzone w błąd. Minęło bowiem ponad 10 miesięcy: i ani nie zakontraktowano Piratów, ani nie uruchomiono pracy rozwojowej nad ppk nowej generacji. Ale pułkownik Płatek wcale nie był osamotniony w tego rodzaju deklaracjach. W odpowiedzi z dnia 24 lutego 2023 roku na interpelację nr 38558 wiceminister Skurkiewicz powtórzył dokładnie to, co przekazała wcześniej Agencja Uzbrojenia.

„W najbliższych miesiącach, w ramach programu Pustelnik, jest planowane zakontraktowanie pierwszej partii testowej pocisków Pirat (po zakończonych przez wykonawcę badaniach zakładowych). Przewidywane jest także uruchomienie pracy rozwojowej, której celem będzie opracowanie polskiego pocisku przeciwpancernego nowej generacji.”
Wojciech Skurkiewicz - Sekretarz Stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej

Później najczęściej przyjmowanym sposobem działania informacyjnego ze strony MON, było po prostu ignorowanie pytań dotyczących programów Pirat i Moskit. Dobrym przykładem jest chociażby interpelacja poselska nr 44031 złożonej przez Pawła Poncyljusza, Joannę Kluzik-Rostkowską, Tomasza Siemoniaka i Cezarego Grabarczyka 24 sierpnia 2023 roku. Poproszono w niej resort obrony m.in. o podanie przyczyn nie zakończenia badań kwalifikacyjnych polskich przeciwpancernych pocisków kierowanych Pirat i Moskit.

W odpowiedzi Sekretarza Stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Wojciecha Skurkiewicza 18 października 2023 roku wyjaśnień w tej sprawie po prostu w ogóle nie było. 

Czym jest tak naprawdę Pirat?

Pirat to lekki, przeciwpancerny pocisk kierowany, w pierwszej kolejności opracowywany jako uzbrojenie dla pododdziałów lekkiej piechoty. Jego rozwój był współfinansowany ze środków Skarbu Państwa od 2014 roku. Prace przyśpieszyła decyzja o wykorzystaniu tego samego systemu naprowadzania laserowego, jak w przypadku pocisków artyleryjskich APR-155 i APR-120. Można było bowiem skorzystać z już gotowych i sprawdzonych rozwiązań.

Maksymalny zasięg Pirata to 2,5 km, co czyni z tego pocisku bardzo dobry środek na wypełnienie luki, jaka istnieje pomiędzy wyrafinowanymi ppk, takimi jak Javelin i Akeron MP, a np. granatnikami AT4. Liczy się również kilkakrotnie mniejsza cena wynikająca przede wszystkim z wyeliminowania w tej rakiecie układów optycznych oraz ulokowania produkcji całkowicie w polskim przemyśle.

Pirat zachowuje przy tym bardzo wiele zdolności ze swoich droższych odpowiedników. Pozwala np. na prowadzenia ataku zarówno bezpośredniego (direct-attack), jak i z górnej półsfery (top-attack). Takiej możliwości nie mają np., atakujące bezpośrednio, ukraińskie ppk typu Stugna, a jednak bardzo dobrze sprawdzają się w zwalczaniu rosyjskich pojazdów opancerzonych, w tym czołgów. I dlatego są nadal produkowane na Ukrainie, jako bardzo ważne uzupełnienie m.in. amerykańskich Javelinów.

Samo naprowadzanie Pirata wymaga, by operator prowadzący pocisk z wykorzystaniem oświetlacza cały czas śledził cel, jednak wyrzutnię można ustawić w dużym oddaleniu (co zapewnia bezpieczeństwo obsłudze). Naprowadzanie może się również odbywać z systemów zewnętrznych (np. z dronów lub przez żołnierzy znajdujących się bliżej celu).

PPK Pirat zainstalowano także w ramach prób na bezzałogowym pojeździe (UGV) 4x4, który pozwala operatorowi na atakowanie celów, nawet jeżeli on ich nie widzi bezpośrednio, ale za pomocą systemu obserwacyjno-celowniczego pojazdu. PPK Pirat jest dodatkowo przygotowany na montaż różnego rodzaju głowic bojowych. Może więc o być przeznaczony do zwalczania pojazdów, ale może również służyć do niszczenia umocnień oraz siły żywej (po zastosowaniu głowicy odłamkowo-burzącą lub termobarycznej).

Jak się okazuje nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ polskie wojsko nie zamierza kupić polskiego Pirata, w ogóle nie myśląc tym bardzie o różnorodnym wyposażeniu.

Nie chodzi wcale tylko o opór MON w odniesieniu do Pirata

Opór przed wprowadzaniem ppk Pirat w przypadku MON nie jest wcale czymś wyjątkowym. Resort obrony ma bowiem w ogóle awersję do uzbrojenia naprowadzanego laserowo, opracowanego w polskim przemyśle. W przypadku uzbrojenia zagranicznego takiej stanowczości już nie ma, o czym świadczą kupowane w Stanach Zjednoczonych pociski kierowane Hellfire oraz bomby lotnicze GBU-12 Paveway II.

Sprawa jest o tyle niezrozumiała, że w Polsce jest praktycznie gotowa, artyleryjska amunicja precyzyjnego rażenia APR-155 przeznaczona dla armatohaubic kalibru 155 mm. Rozwijane są również tej samej klasy pociski APR-120 dla moździerzy samobieżnych Rak kalibru 120 mm.

Co więcej Pirat, APR-155 i APR-120, mając ten sam sposób naprowadzania (na odbity od atakowanego obiektu promień lasera), mogą być nakierowywane na cel za pomocą takiego samego oświetlacza laserowo, o ile spełnia on natowskie porozumienie standaryzacyjne STANAG  3733 („Laser pulse repetition frequencies (PRF) and characteristisc of laser designators and markers”). Polska ma więc możliwość stworzenia unikalnego systemu wskazywania celów dla bardzo szerokiego spektrum uzbrojenia – w tym również kierowanych bomb lotniczych GBU-12 Paveway II.

Wojsko Polskie nie zamawia jednak zarówno samej amunicji naprowadzanej laserowo, jak i dużej ilości oświetlaczy laserowych, które zresztą opracowano w Polsce i można je produkować na miejscu. A przecież pozwoliłoby to zwiększyć liczbę tego rodzaju urządzeń w wojsku, wprowadzając je nawet na szczebel plutonu, do bezpośredniego wsparcia walczących pododdziałów.

Przy takim podejściu MON-u do zakupu polskich rozwiązań istnieje niebezpieczeństwo, że tak jak w ramach pilnej potrzeby operacyjnej kupuje się Javeliny, tak również może zostać nabyta w Stanach Zjednoczonych precyzyjna amunicja artyleryjska M982 Excalibur kalibru 155 mm.

Amerykańskie pociski sprawdziły się bowiem na Ukrainie i są naprowadzane sposobem chwalonym przez wielu polskich decydentów, a więc na GPS. Tymczasem przy bardzo silnych zakłóceniach Excalibury mają problemy w precyzyjnym trafieniu celu, podobnie zresztą jak pociski z zestawów HIMARS. I potwierdzają to również sami Ukraińcy. Dodatkowo jest to amunicja nie pozwalająca na zwalczanie celów ruchomych a jedynie stacjonarnych.

Uzbrojenie naprowadzane laserowo byłyby więc doskonałym uzupełnieniem Excaliburów, działając również przy silnych zakłóceniach systemu GPS i niszcząc np.  pojazdy za stosunkowo niewielkie koszty, przy zapewnieniu równie dużej celności. Dużą zaletą polskiej amunicji precyzyjnej naprowadzanej laserowo jest również autonomia w wyznaczaniu wielkości produkcji, którą w razie potrzeby można bardzo szybko zwiększyć, uzupełniając środki szybko zużywające się w czasie działań wojennych.

Takie pociski jak Pirat dają bowiem Polsce pełną autonomię w wytwarzaniu potrzebnego uzbrojenia, bez uzależnienie od producentów zagranicznych. Jest to szczególnie ważne w kontekście wojny na Ukrainie. Import potrzebnej amunicji może być bowiem utrudniony lub ograniczony, gdy państwo-producent będzie w zagrożeniu. I to również daje Piratom przewagę nad kupowanymi za granicy rakietami, których uzupełnianie do Polski może być w każdej chwili ograniczone.

Oczywiście Pirat nie ma takich zdolności jak Javelin, ale to wcale nie jest przeszkodą, by go wprowadzić na uzbrojenie. Polski ppk był bowiem projektowany w zupełnie innym celu i jak na razie bez ambicji, by tym uzbrojeniem niszczyć również najnowocześniejsze czołgi. Wojna na Ukrainie pokazała zresztą, że było to słuszne założenie, bo Rosjanie takich nowoczesnych czołgów najczęściej nie wykorzystują (bo ich mają zbyt mało).

 

Ale nawet pomijając te wszystkie argumenty, to co już zostało zrobione w programie Pirat zasługuje na jego uczciwe podsumowanie. A tego jak na razie w MON-e nie zrobiono.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie