Skocz do zawartości

Sprawny jak żołnierz! Jak jednostka sił powietrznych przez lata unikała egzaminu z WF-u


Czlowieksniegu

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Tę aferę armia chciała zamieść pod dywan. Nie udało się, bo kilku młodych oficerów powiedziało dość – powiadomili przełożonych i zgłosili organom ścigania, że od lat w jednej z jednostek sił powietrznych nie odbywały się obowiązkowe egzaminy z WF-u, a dokumentacja była fałszowana. Na razie zarzut usłyszał tylko jeden podoficer.

W ubiegłym roku jeden z oficerów jednostki sił powietrznych z Krakowa napisał skargę, w której poinformował MON o całej sytuacji

Gen. Dariusz Malinowski, dowódca sił powietrznych wysłał do jednostki komisję. Ta jednak uznała, że skarga jest bezpodstawna

Wkrótce jednak sprawą zajęła się Żandarmeria Wojskowa. Dowody na poświadczenie nieprawdy w dokumentach były tak mocne, że do sądu w sierpniu został skierowany akt oskarżenia przeciwko wuefiście, fałszującemu karty egzaminacyjne 

Problem w tym, że w proceder zamieszana była cała jednostka, łącznie z dwoma jej dowódcami 

Jest piękny majowy poranek. To ważny dzień dla 2. Centrum Koordynacji Operacji Powietrznych (2CKOP) w Krakowie. Dziś wszyscy żołnierze tej jednostki mają zdawać doroczny, obowiązkowy egzamin sprawnościowy z WF-u.

Zanim do niego przystąpią, idą z kartami egzaminacyjnymi do lekarza z pobliskiej jednostki, który ma sprawdzić stan ich zdrowia i dopuścić ich do egzaminu.

Tym lekarzem jest major Wojska Polskiego, a prywatnie znany krakowski ginekolog...

Około godz. 8.00 żołnierze meldują się przed jego kancelarią, która jednak nie jest gabinetem lekarskim. Do środka wchodzą pojedynczo. Każdego z nich lekarz pyta: „Dobrze się czujesz?” Odpowiedź jest zawsze taka sama: „Tak jest, panie majorze!” Pan major zapisuje na karcie: „Brak przeciwwskazań zdrowotnych do zdawania egzaminu z WF” i przybija pieczątkę.

Badanie przebiega sprawnie. Już po kilku kilkunastu minutach wszyscy żołnierze uzyskują akceptacje ginekologa do zdawania egzaminu.

Wychodzą z jego kancelarii i karty sprawdzianu sprawności fizycznej oddają czekającym na korytarzu pani chorąży Małgorzacie Sz. lub chorążemu sztab. Andrzejowi B. żołnierzom z 2CKOP.

Piątki, czwórki – do wyboru

Następnym etapem egzaminu powinna być wizyta na hali sportowej, gdzie żołnierze mają podejść do właściwego sprawdzianu, na który składają się cztery – do wyboru – spośród następujących konkurencji: marszobiegu na 3000 metrów, pływania przez 12 minut, podciągania się na drążku, uginania ramion na ławeczce, skłonów tułowia w przód przez 2 minuty, biegu wahadłowego 10x10 metrów oraz biegu zygzakiem.

Zamiast jednak wyjechać na halę sportową, żołnierze wracają spacerem do pomieszczeń 2CKOP przy ulicy Rakowickiej i kierują się do swoich codziennych obowiązków.

W ciągu następnych dwóch dni każdy z nich dostanie swoją kartę sprawdzianu sprawności fizycznej. Z niej dowie się, jaką ocenę otrzymał z egzaminu, w którym nie uczestniczył.

Wszystkie zostaną podpisane przez wuefistę z Regionalnego Centrum Informatyki (RCI) chorążego Marka K.

Dlaczego akurat ten żołnierz podpisuje karty? RCI w Krakowie jest sporą jednostką zajmująca się zabezpieczeniem teleinformatycznym wojska. Mieści się w tym samym, co 2CKOP, kompleksie przy ul. Rakowickiej w Krakowie. Jednak w tej małej jednostce nie ma etatowego wuefisty, dlatego ciężar obowiązków związanych z „organizacją” sprawdzianu z WF-u od lat brał na siebie chorąży Marek K., wuefista z RCI. Prywatnie, jak twierdzą nasze źródła, dobry znajomy chorąży Małgorzaty Sz. i chorążego sztab. Andrzeja B.

Z reguły na wypełnionych przez chorążego Marka K. kartach widnieje ocena, którą żołnierz wcześniej zamówił u pani chorąży Małgorzaty Sz. Piątki zamawiają tylko ci sprawniejsi. Oceny celujące dla całej jednostki mogłyby się wydać zbyt podejrzane.

Najwyższy stopniem były dowódca jednostki ppłk Michał Filipiak, który jeszcze w 2013 roku miał piątkę, trzy lata później zadowolił się czwórką. Obecny dowódca jednostki ppłk Waldemar Cedro nie ma takich dylematów – ze względu na stan zdrowia jest zwolniony z egzaminu z WF-u.

To nie temat dla prasy, to temat dla przełożonych

Tak od 2013 roku wygląda egzamin z WF-u w elitarnej jednostce podległej Centrum Operacji Powietrznych, Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych.

2CKOP jest niewielką, kilkunastoosobową jednostką, zajmującą się planowaniem, dowodzeniem oraz koordynacją operacji lotnictwa wydzielonego do wsparcia wojsk lądowych.

Wszyscy w 2CKOP dobrze się znają i codziennie spotykają na kawie. Większość żołnierzy służy ze sobą już kilkanaście lat. W ostatnich kilku latach w jednostce pojawiło się jednak kilku młodych oficerów. Wszyscy wysportowani i ambitni. Nie podobało im się to, w jaki sposób ich koledzy obchodzą wojskowe przepisy i łamią prawo.

– Kiedy jeden z nas wyraził to głośno podczas rozmowy z kolegami, wyczuł negatywne nastawienie. Nikt w jednostce nie zamierzał zmieniać zasad gry. Ale my nie chcieliśmy brać udziału w przestępstwie – mówi nam oficer.

Dlatego 9 lutego 2019 roku wysyła do Biura Skarg i Wniosków Ministerstwa Obrony Narodowej skargę, w której informuje, że co najmniej od 2013 do 2018 roku nie odbywały się egzaminy z WF-u, a dokumenty w tym zakresie były fałszowane.

Dokładnie opisał sprawę. Podkreślał, że przez wszystkie te lata karty sprawności fizycznej żołnierzy podpisywał jeden i ten sam egzaminator, wspomniany już chorąży Marek K.

Czy to normalne – pytamy żołnierzy z innych jednostek? Wyjaśniają, że egzamin z WF-u zwykle prowadzi kilku egzaminatorów. Jeden wpisuje żołnierzowi do karty wyniki marszobiegu, inny brzuszków, a jeszcze inny podciągania na drążku… Na koniec pod kartę podpisuje się prowadzący egzamin.

W skardze do MON oficer z 2CKOP podaje też, że żołnierzami odpowiedzialnymi za kontakt z tym egzaminatorem byli chor. Małgorzata Sz. oraz chor. sztab. Andrzej B., a o całej sprawie wiedział obecny dowódca 2CKOP ppłk Waldemar Cedro.

Udało nam się z nim skontaktować. Zapytaliśmy ppłk. Cedro, czy w 2CKOP odbywały się egzaminy z WF-u, czy były fałszowane. Ppłk. Cedro stwierdził, że nie będzie z nami rozmawiał, dopóki nie dowie się, skąd mamy jego numer telefonu.

Powiedzieliśmy, że tego się nie dowie, ponieważ obowiązuje nas ochrona źródeł naszych informacji.

Podpułkownik stwierdził: – To nie jest temat dla prasy. To jest temat dla przełożonych, żandarmerii, dla takich instytucji, a nie dla was.

Rzeczywiście wymienione przez ppłk. Cedro instytucję sprawą się zajmowały. Jak?

„Nie zgłaszaj tego, bo będzie chryja”. Zgłosił

28 lutego 2019 roku krakowską jednostkę odwiedza specjalna komisja powołana przez gen. pil. Dariusza Malinowskiego, dowódcę Centrum Operacji Powietrznych. Trzech jego podwładnych: ppłk Marek Padło, major Radosław Darul i major Artur Lasota ma sprawdzić informacje zawarte w skardze oficera. Ich wizyta wywołuje spore poruszenie w krakowskiej jednostce.

Żołnierze 2CKOP są wzywani indywidualnie przed komisję. Jej członkowie pytają, czy zdawali egzamin z WF-u? Ale co ciekawe, oficerów z Warszawy interesuje tylko jeden rok – 2018. O wcześniejsze już nie pytają.

Wszyscy obecni wówczas żołnierze zeznają, że egzamin zdawali. Atmosfera się rozluźnia. Po przesłuchaniach członkowie komisji i żołnierze z 2CKOP idą na pączki i herbatę.

Wtedy jednak dobre humory psuje im dwóch młodych oficerów. Chcą porozmawiać z komisją indywidualnie. Potwierdzają, że egzaminów z WF-u nie zdawali, dokładnie opisują im też proceder fałszowanie dokumentów.

– Jeden z członków komisji wziął mnie na stronę i powiedział, żebym tego nie zgłaszał, bo będzie chryja – mówi nam jeden z nich. Nie dał się jednak odwieść od złożenia zeznań. Komisja musiała więc to uwzględnić w raporcie.

Jak z tego wybrnęła? Otóż potraktowała jego zeznania, jako pomówienie przełożonych i kolegów objęte odpowiedzialnością karną. W raporcie czytamy też: „(…) uwagi Pana Kapitana do sposobu przeprowadzenia i oceny sprawdzianu z WF-u w żaden sposób nie mogą być traktowane jako naruszenie przepisów prawa karnego”.

Oświadczeniu drugiego z młodych oficerów komisja gen. Malinowskiego również nie dała wiary… „gdyż jako osoba odpowiedzialna za przygotowanie meldunków dla COP–DKP z realizacji sprawdzianu za ubiegłe lata nie wykazała nieprawidłowości i naruszeń przepisów”.

Wniosek z raportu jest jeden: w 2CKOP nie dochodziło do żadnych nieprawidłowości przy organizacji egzaminów z WF-u – skarga jest bezzasadna!

„Nie no, zajęcia były”. Ale to tajemnica

Wygląda na to, że wojsku skutecznie udaje się sprawę zamieść pod dywan. Problem w tym, że na nieprawidłowości przy organizacji sprawdzianu i fałszowanie dokumentów z egzaminów z WF-u są mocne dowody i co najmniej trzech świadków, którzy są gotowi poddać się badaniu wykrywaczem kłamstw.

Wiosną ubiegłego roku sprawa trafia do Żandarmerii Wojskowej w Krakowie. Ta początkowo prowadzi śledztwo opieszale jednak oficerowie dostarczają śledczym kolejne dowody.

W świetle tych materiałów w lipcu 2019 roku żandarmeria wszczyna dochodzenie w sprawie „poświadczenia nieprawdy w okresie 2013–2018 przez ustalonego podoficera w st. chorążego z Regionalnego Centrum Informatyki z Krakowa”. Chodzi o chorążego Marka K.

Akt oskarżenia przeciwko niemu 13 sierpnia 2020 roku wpływa do Wojskowego Sądu Garnizonowego w Lublinie. Wysyła go Prokuratura Rejonowa dla Krakowa-Krowodrzy, Dział do Spraw Wojskowych, która prowadziła sprawę.

Chorąży Marek K., od niedawna na emeryturze, jako osoba publiczna jest oskarżony o wystawienie dokumentu, w którym poświadcza nieprawdę. Grozi mu od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.

Udało nam się skontaktować z chorążym Markiem K. Pytany, czy prowadził egzaminy z WF-u, czy tylko wypisywał karty egzaminacyjne żołnierzom 2CKOP, odparł: „Nie no, zajęcia były”.

Próbujemy więc ustalić, dlaczego tylko on od 2013 roku jest podpisany na kartach? – Egzaminy prowadziła komisja, ale tylko ja fizycznie mogłem przeprowadzić te egzaminy – podkreśla.

Dopytujemy, gdzie fizycznie odbywały się egzaminy. – No, prawdopodobnie na Balicach – mówi, po czym stwierdza, że nie może nam takich informacji udzielać i ucina rozmowę.

Także chorąży Małgorzata Sz. z 2CKOP, nie jest w stanie podać nam dokładnie lokalizacji odbywania się egzaminów z WF-u. Twierdzi, że oddzwoni do nas, gdy dostanie skany naszych legitymacji prasowych.

Po chwili je wysyłamy. Pani chorąży nigdy nie oddzwoniła.

Zdaliśmy też wiele pytań Ministerstwu Obrony Narodowej. Interesowało nas zwłaszcza to, dlaczego w raporcie komisji gen. pil. Malinowskiego z 28 lutego 2019 roku komisja napisała, że zwracający uwagę na problem z WF-em oficerowie są niewiarygodni i pomawiają innych żołnierzy oraz jak to się ma do śledztwa Żandarmerii Wojskowej, które zakończyło się postawieniem zarzutów?

Resort odpisał: „Należy zaznaczyć, że powołany przez dowódcę COP–DKP zespół nie posiadał takich narzędzi jak organy ścigania prowadzące dochodzenia i śledztwa”.

Nie dowiedzieliśmy się też, czy sprawa raz jeszcze zostanie zbadania.

Młodzi oficerowie pytają jednak, dlaczego prokuratura wraz z Żandarmerią Wojskową oskarżają tylko chorążego, który ich zdaniem jest jedynie kozłem ofiarnym.

Twierdzą, że został wykorzystany przez żołnierzy łącznie z dwoma kolejnymi dowódcami 2CKOP, którzy świadomie nie przystępowali do egzaminu z WF-u lub tuszowali sprawę.

Potem, na podstawie kart egzaminacyjnych pisali fałszywe meldunki do dowódcy Centrum Operacji Powietrznych. A jak się mleko rozlało składali fałszywe zeznania, twierdząc, że egzamin odbywał się na normalnych zasadach.

Podobnego zdania jest też Krzysztof Parchimowicz, współzałożyciel stowarzyszenia Lex Super Omnia. – Na pierwszy rzut oka widać, że postawienie zarzutu tylko chorążemu to za mało. Część ogólna kodeksu karnego jest na tyle pojemna, że odpowiedzialność za poświadczenie nieprawdy powinni ponieść wszyscy, którzy o tym procederze wiedzieli, łącznie z dowódcami. To są żołnierze zawodowi, oni tym bardziej powinni panować nad pokusami i nie plamić honoru munduru – mówi prokurator Parchimowicz.

– Dla mnie jest to karygodne. Przecież od żołnierzy wymagamy sprawności fizycznej i dobrej kondycji. W amerykańskiej armii za takie przewinienia żołnierze zostaliby natychmiast ukarani dyscyplinarnie, a być może skończyłoby się nawet na wyrzuceniu z wojska. Niestety w polskiej armii panuje zbyt duża tolerancja dla tego typu zachowań – uważa gen. Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM.

Każdy sprawny człowiek może taki egzamin zaliczyć

Co roku każdy żołnierz powinien zaliczyć obowiązkowy egzamin sprawnościowy, chyba że nie może do niego podejść ze względu na stan zdrowia. Wówczas musi przedstawić zaświadczenie od lekarza.

Egzamin składa się z kilku konkurencji, za które uzyskuje się określoną liczbę punktów. Niezdany egzamin skutkuje obniżeniem oceny rocznej i w konsekwencji może się skończyć wydaleniem z wojska.

– Kilka lat temu był moment, gdy ówczesny minister obrony Radosław Sikorski przycisnął wojsko i bardzo skrupulatnie wymagał, by wszyscy bez wyjątku zdawali WF. To było bardzo ważne, bo w armii liczy się sprawność fizyczna. Tym bardziej, że normy z WF-u wcale nie są wygórowane, przeciętnie sprawny człowiek może taki egzamin zaliczyć. Ponadto poprzez WF kształtujemy w żołnierzach dyscyplinę. Jeśli obniżamy standardy w tym zakresie, obniżamy jakość całego wojska – uważa gen. Polko.

https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/afera-w-armii-w-jednej-z-jednostek-nie-odbywaly-sie-egzaminy-z-wf-u/w2lg0yf,79cfc278

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie