formoza58 Posted September 7, 2017 Author Posted September 7, 2017 Ciekawa praca Zygmunta Rozwadowskiego, w której artysta przedstawił szarżujących w płaszczach, oraz śnieg zalegający na planie. Quote
rokita6661 Posted September 12, 2017 Posted September 12, 2017 To ja sobię pozwole dozrucić do wątku jeszcze jedne akcent literacki. Chyba dosyć mało znany wiersz Artura OppmanaSamo Sierra"(Opowiadanie szwoleżera).Szwadron nasz przy cesarzu w służbie był od świtu...Nieprzyjaciel zasłonił drogę do MadrytuI wstrzymał armję całą, osiadłszy się w skałach...Kanonjery hiszpańskie przy dymiących działachNie spoczęły na chwilę, z osobna lub razemZiejąc na awangardę płomiennem żelazem,A krzyżowym nas ogniem z wyżyn Somo-SierryPrażyły rozsypane celne tyraljery.Dzień był zimny. Mgła gruba, jak to zwykle w górach,Spowiła okolicę w swych wilgotnych chmurach Słońce jeszcze nie wzeszło. Jak krwawe iskierkiMknął skroś mgły błysk wystrzałów. Ten i ów z manierkiPociągnął łyk gorzałki, albo szedł dokołaBukłak z winem hiszpańskiem, czarnem, gdyby smołaI cierpkiem; tego trunku pies nie pozazdrości!Nas i konie chłód ranny przenikał do kości...Wszystkie drogi na góry zalała piechota;Gościńcem szły armaty, lśniące jak ze złota,A za niemi, w dwu światach zwycięstwami dumne,Kawalerje gwardyjskie, ściśnięte w kolumnę.Z konnicą był sam cesarz. Z orderową wstęgąPod swą szarą kapotą, na białym „Marengo“,Stał i patrzył spokojnie: snać pozycję badał,Bo co moment lunetę do oczu przykładał. Hiszpan trzymał się krzepko. Z obronnych załomówGrzmiały gardziele armat kanonadą gromów:Jak ćma ptaków piekielnych na powietrzu mglistem,Kule gradem śmiertelnym leciały ze świstem.Raz wraz w pułki cesarskie, gdyby w żywe morze,Wpada bomba sycząca, głębie jego porze,Szkarłatną falą pryska, wali trupów rzędy —I począł żołnierz mruczeć: „Nie przejdziemy tędy!“Nagle cesarz nadjechał do szosy wylotu...Widziałem: stał, jak posąg, wśród kartaczów grzmotu.Pękające granaty ryły granit twardy —On, jak orzeł, wzrok puścił płomienny i hardyW wąwóz, skąd dział szesnaście śmiercią nań bluzgało.Potem zwrócił do sztabu twarz, jak całun białą.Skinął, chwilę na siodle nieruchomy siedział —I któremuś ze świty kilka słów powiedział... Myśmy stali na froncie z cesarza rozkazu,Kozietulski gryzł wąsa i klął raz po razu,Zły jak djabeł. Szeregi ciche, gdyby truna,Czasem tylko kto syknął! „Psia krew! Do pioruna!,Albo szkapę narowną kropnął w bok ostrogą.Nawet zaćmić na kuraż zakazano srogo!A tu coraz siarczyściej raziły nas ścierwyI „szlusuj!“ oficerów jęło brzmieć bez przerwy.Wtem szwadron przebiegł płomień: kurzawą okryty,Nadleciał major Segur od cesarskiej świty.(Major Segur, chwat Francuz! Dusza, jak skra, dziarska).„Kapitanie! zakrzyknął — komenda cesarska:Wskok szarżować na wąwóz i wziąć działobitnie!Oto szansa: zwyciężyć lub umrzeć zaszczytnieW jego oczach! Ja z wami! Hej, na łeb! na szyję!Niech żyje cesarz!..“ Myśmy ryknęli: „Niech żyje!“Miałem szkapę, jak siarka, ojcowego chowu,Ścigłą, jak wiatr, krwi wschodniej, bez wad, bez narowu,Gniadą, w pończoszkach białych na przednich pęcinach;Więc gdy kapitan po nas spojrzał, jak po synach,I sformował kolumnę czwórkami z prawego —Cuglem puścił swobodnie na grzywę gniadego,A on, ledwo posłyszał: „Marsz! marsz!“ jak mi skoczy! —I zaraz mgła mi krwawa przysłoniła oczy!Jezus Marja! Gdy wspomnę wprost nie mogę wierzyć,Jak on mógł to rozkazać, a my tak uderzyć!Warjatem lub półbogiem trza być! KawalerjąBrać wąwóz, gdzie baterja stoi za baterją!Ale wtedy z nas żaden nie pomyślał o tem:Rwaliśmy z krzykiem: „Cesarz!“ z brzękiem i łoskotem,Gotowi do ostatniej wylać krew kropelki...Jak on nas znał do szpiku! jak nas znał ten „wielki!“Jęk! Wrzask! Dym! Krew! Płomienie! Ciemna kurzu chmura!Ludziom pióra i koniom wystrzeliły pióra!Wpadliśmy w wąwóz... gnamy... Rąbiem, jak szatany...Z przed kopyt ogłupiałe zmykają Hiszpany.Grzmią działa, karabiny! We krwi pół szwadronuLeci z siodeł! Trzask kości! Straszny charkot zgonu!Tu przepaść! tam harmaty! — „Wskok! wskok! wskok!!! do czarta!!!...“Baterja jedna!... druga!... i trzecia!... i czwarta!... Zdobyte!...Kozietulski w najpierwszym momencieStracił konia i runął na wąwozu skręcie...Nie zginął! — wstał i pieszo pobiegł do ataku.Dziewanowski z Rowickim zostali na szlaku;Rudowski na armacie legł, przez siebie wziętej,Krzyżanowski zabity... Krasiński pocięty...A przy czwartej baterji, posoką zbryzganej,Mdlał dzielny Niegolewski z jedenastu rany...Jam się ocknął, w krwi cały, na ostatniem dziale...Złote słońce na niebie gorzało wspaniale,Nadjeżdżał właśnie cesarz. Patrzę: a on z głowyZdjął kapelusz trzyrożny; z twarzy marmurowejBiły blaski promienne... Spojrzał na harmaty,Na trupy szwoleżerów, jak wiośniane kwiaty,Ścięte kosą... I nagle ściągnął brwi sokoleI wołał: „Cześć walecznym!“... I wstyd miał na czole!... Quote
formoza58 Posted September 13, 2017 Author Posted September 13, 2017 Sylwetki naszych Lekkokonnych... Quote
formoza58 Posted March 7, 2018 Author Posted March 7, 2018 Jeszcze jedna wersja szarży wg. Jerzego Kossaka. Quote
formoza58 Posted January 3, 2019 Author Posted January 3, 2019 Szarża wg. starych litografii zagranicznych... Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.