Skocz do zawartości

Skrwawiona ziemia - Łambinowice i okolice


Rekomendowane odpowiedzi

Sprawa zbiorowego mordu w obozie w Łambinowicach.

Dramatyczne wydarzenia, w tym najcięższe przestępstwa popełnione w obozie łambinowickim w latach 1945-1946, były przedmiotem wielu śledztw i procesów sądowych. W Polsce przeprowadzono 5 śledztw, a w RFN dwa. Polskie sądy trzykrotnie prowadziły procesy w tej sprawie. Przestępstwami popełnionymi w obozie zajmował się również sąd niemiecki. Trzykrotnie wymiar sprawiedliwości próbował osądzić pierwszego komendanta łambinowickiego obozu Czesława Gęborskiego.

Gęborski przybył do byłego obozu jenieckiego w Łambinowicach w połowie lipca 1945 r., aby zorganizować miejsce odosobnienia dla wysiedlanych Niemców. Po tragicznym pożarze 4 października Gęborski oraz jego adiutant i tłumacz Szypuła tłumaczyli, że strażnicy strzelali, bo Niemcy się zbuntowali, przecięli drut kolczasty i chcieli uciec z obozu. Po wizytacji obozu przez oficera do specjalnych poruczeń Leona Fojcika Gęborski został aresztowany i osadzony w areszcie PUBP w Niemodlinie. Zarzucono mu „przekroczenie służbowe”.

„Śledztwo” w sprawie śmierci ponad czterdziestu osób, nie przyniosło rezultatów. Nie wskazano winnych, nie ukarano odpowiedzialnych. Przed Bożym Narodzeniem 1945 Gęborski zostaje zwolniony z aresztu. Rozpowiada, że uwolnienie zawdzięcza gen. Zawadzkiemu. Sprawa zbiorowego mordu zostaje umorzona przez Prokuratora Wojskowego w Katowicach w marcu 1947 r. Jej akta nie zachowały się. Podobnie jak wykaz ofiar, które poniosły śmierć od kul strażników, zostały zniszczone w 1969 r. w Archiwum Prokuratury Wojskowej we Wrocławiu.

Na fali popaździernikowej odwilży, w marcu 1957 r. wszczęte zostaje postępowanie przygotowawcze, a następnie śledztwo w sprawie przestępstw popełnionych w łambinowickim obozie. Gęborski zostaje ponownie aresztowany. Oskarżony o pobicia, torturowanie, zabójstwa i współudział w wywołaniu pożaru, w wyniku czego zginęło co najmniej 48 osób, nie przyznaje się do winy.


Na znak protestu prowadzi głodówkę. Chce, aby przyjechali przedstawiciele władz z Warszawy. Utrzymuje, że cała sprawę nagłośnili rewanżyści i reakcjoniści, a oskarżenia opierają się wyłącznie na pomówieniach.


Sprawa zabójstwa podczas pożaru zostaje wyłączona do odrębnego postępowania, a następnie umorzona. W 1958 r. rozpoczął się proces Gęborskiego i innych strażników. Powołano m.in. biegłych psychiatrów. W kwietniu 1959 r. sąd uniewinnia Gęborskiego i jego adiutanta Ignacego Szypułę. W uzasadnieniu wskazywano głównie na sprzeczne zeznania świadków.

∙ 1960 r. Gęborski składa pozew cywilny o odszkodowanie w wysokości 200 tys. zł za niesłuszne aresztowanie. Sądy odrzucają jego żądania w 1961 r.

∙ Lata 90. – wszczęcie śledztwa przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Opolu

∙ 1998 r. – wznowienie śledztwa przez Prokuraturę Apelacyjną we Wrocławiu w sprawie zabójstw 48 osób w 1945 r., a umorzonego w 1957 r. , która składa w 2000 r. akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Opolu. W akcie oskarżenia napisano, że Gęborski działał z zemsty, dopuszczając się zabójstwa 41 osób, a całe zdarzenie rozpatrywać należy w kategoriach zbrodni przeciwko ludzkości. W sprawie ma zostać przesłuchanych 130 świadków i odczytanych 180 zeznań, nadesłanych w ramach międzynarodowej pomocy prawnej

∙ 2001 -2006 – kolejny proces Gęborskiego. Coraz mniej świadków przybywa na rozprawy, a posiedzenia mogą trwać najwyżej 2 godziny ze względu na stan zdrowia oskarżonego.
W czerwcu 2006 r. Gęborski umiera w szpitalu w Katowicach.

http://silesion.pl/komndant-obozu-w-lambinowicach-zbrodniarz-ktory-wyparl-zbrodnie-27-01-2017
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy szli w trójkę na miejsce w którym mieli przebywać ludzie „Bartka w połowie drogi przed laskiem Gęborski wyciągnął pistolet i znienacka strzelił „Rysiowi" w tył głowy...

http://www.rp.pl/Historia/303289998-Jak-zabito-ludzi-Bartka.html#ap-6

Ten sam Gęborski...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wcześniej w nocy przed tym budynkiem wykopano dół głębokości około 3 m szerokości 3 na 4 metry. Po zatrzymaniu wszystkich żołnierzy NSZ polecono im się rozebrać do naga. Następnie Rosjanie pojedynczo sprowadzali ich nad wykop i tam mordowali strzałem w tył głowy. Po egzekucji do dołu w którym leżały ciała zamordowanych wrzucono wojskowe znaki rozpoznawcze. W tej mogile pochowano 39 osób. Kolejny grób wykopano również na tej posiadłości po przeciwnej stronie budynku w drewnianej altanie o rozmiarach 6 na 5 metrów. Grób ten wykopali również w nocy Rosjanie.

http://www.rp.pl/Historia/303289998-Jak-zabito-ludzi-Bartka.html#ap-6

I to miejsce jest obecnie badane...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilkunastu saperów z Brzegu pomaga badaczom z Instytutu Pamięci Narodowej odnaleźć szczątki ofiar komunistycznego terroru. Prace są prowadzone na Opolszczyźnie. Wojskowi natrafili już m.in. na amunicję, łuski i elementy umundurowania, jakie nosili żołnierze kpt. Henryka Flamego „Bartka”, zamordowani w 1946 roku przez ubeków.

Poszukiwania szczątków żołnierzy wyklętych są prowadzone koło miejscowości Dworzysko w województwie opolskim. W 2012 roku na terenie znajdujących się tu pozostałości po niemieckim kompleksie dworskim Scharfenberg zostały odnalezione szczątki około 30 osób. Ekspertyzy patologów sądowych wykazały, że ludzie ci zostali rozstrzelani. Zdaniem historyków z Instytutu Pamięci Narodowej, mogą to być prochy żołnierzy ze zgrupowania kpt. Henryka Flamego „Bartka”, pododdziału Narodowych Sił Zbrojnych. Zostali oni zamordowani w 1946 roku przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Miejsce mordu i ukrycia zwłok pozostawało przez lata tajemnicą.

Badacze z IPN usiłują teraz ustalić, czy rzeczywiście natrafiono na miejsce pochówku żołnierzy „Bartka”. W pracach archeologicznych, które ruszyły na początku czerwca tego roku, pomaga 14 żołnierzy z 1 Brzeskiego Pułku Saperów. Specjaliści z kompanii rozminowania specjalnego EOD są wyposażeni w wykrywacze metali i centymetr po centymetrze sprawdzają grunt w miejscach wskazanych przez naukowców z Wydziału Poszukiwań IPN. Saperzy wyciągnęli już z ziemi setki metalowych przedmiotów, na przykład amunicję na taśmie do wojskowego erkaemu, łuski z wojskowej broni czy zachowaną w całości amunicję (m.in. do radzieckich pepesz, często używanych przez funkcjonariuszy bezpieki).

Najbardziej intrygującym znaleziskiem jest jednak metalowa klamra od angielskiego munduru typu battle-dress. Takiego umundurowania nie nosili ani żołnierze niemieccy, którzy mogli stacjonować w dworku w czasie wojny, ani żołnierze Armii Radzieckiej, ani funkcjonariusze komunistycznego aparatu represji. Dla archeologów odnaleziony przedmiot jest cenną wskazówką, ponieważ tego typu mundury mieli właśnie żołnierze NSZ.

Badacze i saperzy przeszukują teraz miejsce, w którym prawdopodobnie początkowo ukryto ofiary zbrodni. – Chodzi nie tylko o odnalezienie pozostałych szczątków, lecz także przedmiotów osobistych, dzięki którym będzie można zidentyfikować ofiary i ustalić bezsprzecznie, że są to poszukiwani od lat żołnierze wyklęci NSZ – mówi Michał Nowak archeolog z Wydziału Poszukiwań IPN.

Zaufanie do saperów

Przy tego rodzaju pracach poszukiwawczych liczy się staranność, dokładność i metodyka pracy. – Kiedy zlecam żołnierzom zbadanie jakiegoś terenu, to mam pewność, że zostanie on przeszukany bardzo starannie – chwali saperów Michał Nowak. St. sierż. Marcin Kałmuk dowodzący żołnierzami dodaje, że dzięki uporowi i żmudnej pracy jego ludzie w ubiegłym roku odkryli w Starym Grodkowie miejsce mordu żołnierzy „Bartka” z innego oddziału. – W pewnym miejscu natrafiliśmy w ziemi na dużo zardzewiałych gwoździ. Wyjęliśmy ich kilkadziesiąt, a wykrywacz ciągle sygnalizował, że w gruncie są kolejne metalowe przedmioty – wspomina podoficer. Po długim i żmudnym „przesiewaniu” kolejnych warstw ziemi jeden z żołnierzy odnalazł fragment metalowego orzełka. To był przełom w poszukiwaniach. Gdy w tym samym miejscu natrafiono jeszcze na charakterystyczny ryngraf, poszukiwacze zyskali pewność, że odkryli miejsce kaźni.

W Starym Grodkowie w miejscu mordu i ukrycia zwłok żołnierzy wyklętych stoi obecnie pomnik. W ubiegłym roku odbyła się tam msza polowa. Władze IPN i regionu zaprosili na nią saperów. Podczas uroczystości prof. Krzysztof Szwagrzyk, zastępca prezesa IPN, powiedział rodzinom pomordowanych, że to właśnie dzięki pracy saperów wiele osób poznało wreszcie miejsce, gdzie spoczywają ich bliscy.

Hołd pomordowanym

Żołnierze bardzo chętnie wyjeżdżają na poszukiwania. Jest to dla nich nie tylko forma szkolenia w pracy z wykrywaczami, lecz także ogromna satysfakcja, że mogą przyczynić się do odkrywania tajemnych kart historii narodu. – Mimo że praca jest trudna, bo przed poszukiwaniem trzeba najpierw wykarczować wiele krzaków i zarośli, to nikt nie narzeka. Czujemy, że w ten sposób oddajemy hołd pomordowanym – mówi kpr. Michał Ożóg, uczestnik kilku wojennych misji, podczas których był dwukrotnie ranny.

Prace z udziałem saperów w okolicach Dworzyska potrwają dopóty, dopóki saperzy będą znajdować kolejne ważne artefakty. Zarówno naukowcy, jak i wojskowi liczą, że prace pozwolą ujawnić całą tragiczną historię oddziału „Bartka”.

Tajemnica oddziału

W 1946 roku do liczącego około 200 żołnierzy zgrupowania NSZ kpt. Henryka Flamego ps. „Bartek” szefowie UB wprowadzili agentów. Najważniejszym był oficer o pseudonimie „Lawina”. To właśnie on – rzekomo reprezentując sztab Okręgu Śląskiego NSZ – namówił „Bartka”, żeby kilkoma transportami samochodowymi wysłał swoje pododdziały na Ziemie Zachodnie. Tam mieli być przeszkoleni i dozbrojeni, a następnie skierowani do dalszej walki.

We wrześniu 1946 roku spod Baraniej Góry w południowo-wschodniej części Beskidu Śląskiego wyjechały na zachód trzy kolumny samochodowe. Po dotarciu na Opolszczyznę w rejon Grodkowa i Łambinowic (każdy pododdział dotarł w inne miejsce) na żołnierzy NSZ czekały miejsca na wypoczynek oraz poczęstunek. Wódka, którą otrzymali ludzie „Bartka” zaprawiona była środkiem odurzającym. Gdy żołnierze zasnęli, zostali zamordowani. W 2016 roku badacze IPN, korzystając z pomocy saperów, odnaleźli miejsce zgładzenia jednej z trzech grup. Stało się to na terenie poniemieckiego lotniska, w baraku, w którym mieli nocować żołnierze wyklęci. Gdy zasnęli, ubecy detonowali miny przeciwpancerne umieszczone pod budynkiem. Ciała zabitych zostały przeniesione w inne miejsce i zakopane w dwóch dołach. Obecnie trwają poszukiwania miejsc mordu oraz pochówku żołnierzy z dwóch pozostałych transportów.

http://polska-zbrojna.pl/home/articleshow/22962?t=Saperzy-dla-IPN

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...
Odkryto ślady zbrodni na żołnierzach NSZ? Prof. Szwagrzyk: To miejsce, gdzie zlikwidowano pierwszą grupę „Bartka”



Ekipy poszukiwawcze pod kierunkiem pracowników Instytutu Pamięci Narodowej trafiły w okolicy Niemodlina na ślady mogące świadczyć o zbrodni, jakiej w 1946 roku dokonano na żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych.

Prace poszukiwawcze prowadzone są na terenie byłego majątku Scharfenberg, gdzie w studni na głębokości kilku metrów natrafiono na elementy szkieletu ludzkiego i dobrze zachowany ryngraf oraz elementy wyposażenia osobistego używanego przez żołnierzy podziemia po 1945 roku. W niedzielę na miejsce poszukiwań prowadzonych także przy pomocy sprzętu ciężkiego przyjechał wiceprezes IPN prof. Krzysztof Szwagrzyk.
W rozmowie z PAP naukowiec potwierdził, że znalezione szczątki ludzkie i przedmioty mogły należeć do jednej ze zlikwidowanych przez UB i Rosjan grup żołnierzy NSZ z oddziału Henryka Flammego, ps. Bartek.
Cały czas pracujemy. Są pierwsze dowody świadczące o tym, że to jest miejsce, gdzie zlikwidowano pierwszą grupę „Bartka”. Za wcześnie, żeby informować o grobie masowym, ale myślę, że jesteśmy blisko. Będziemy szukać do skutku
— powiedział prof. Szwagrzyk.
Akcję pod kryptonimem „Lawina”, której założeniem była fizyczna likwidacja żołnierzy NSZ ze zgrupowania „Bartka” na terenie Opolszczyzny, przeprowadzono we wrześniu 1946 roku. Agentom UB udało się przekonać partyzantów do możliwości ewakuacji z Polski. Z okolic Wisły, zamiast za granicę, trafili na Ziemie Odzyskane; w kilku transportach wyjechało od 150 do 200 żołnierzy. Przez kilkadziesiąt lat ich dalszy los był okryty tajemnicą.
Według ustaleń IPN, egzekucje żołnierzy NSZ przeprowadzono w sposób szczegółowo zaplanowany. Na miejsce kaźni wybrano miejsca odosobnione. Oprócz funkcjonariuszy UB uczestniczyli w nich ubrani w cywilne ubrania Rosjanie. W miejscowości Barut grupę kilkudziesięciu żołnierzy „Bartka” zakwaterowano w zaminowanym budynku gospodarczym, który następnie wysadzono w powietrze. Mieszkańcy okolicznych wsi po eksplozji słyszeli odgłosy strzałów z broni maszynowej.
Podobny przebieg miał mord na lotnisku w Starym Grodkowie. Tu czekających na ewakuację żołnierzy NSZ poczęstowano wódką ze środkiem usypiającym. Następnie do stodoły, w której spali, wrzucono granaty. Tych, którzy przeżyli eksplozje, wyłapali otaczający budynek funkcjonariusze. Zaprowadzeni do wykopanych wcześniej dołów zostali zamordowani strzałem w tył głowy. Do likwidacji kolejnej grupy miał służyć barak, pod który podłożono miny przeciwpancerne. Na terenie byłego lotniska wojskowego w Starym Grodkowie ekipy IPN znalazły szczątki 30 mężczyzn i dwóch kobiet.
Henryk Flamme ujawnił się w 1947 roku, korzystając z ogłoszonej przez komunistów amnestii. Kilka miesięcy później został zastrzelony przez milicjanta, który nie stanął za ten czyn przed sądem. Z okazji Narodowego Dnia Pamięci 1 marca 2017 roku Henryk Flamme został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
ak/PAP
-
Publikacja z dnia 19.11.2017 ''w.Polityce.pl
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golgota Grudzieniecka - tak nazywa majątek Scharfenberg ekipa poszukująca szczątków żołnierzy wyklętych.

To właśnie tam, pomiędzy Łambinowicami a Starym Grodkowem (w pobliżu Malerzowic Wielkich i Dworzyska), przy dawnym dworku zwanym Scharfenbergiem lub Grudzieńcem, przez ostatnie dwa tygodnie ekipa z Biura Poszukiwań i Identyfikacji Instytutu Pamięci Narodowej pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka wraz z wolontariuszami prowadziła poszukiwania szczątków żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych z oddziału Henryka Flamego „Bartka”.
W zasypanej ziemią studni, noszącej ślady wybuchu, i kilku innych wytypowanych wcześniej miejscach znaleziono elementy angielskiego umundurowania z czasów II wojny światowej, pozostałości po chlebakach, amunicję, fragmenty butów, pasów, guziki, orzełków i charakterystyczny ryngraf. Znaleziono też czaszkę i kilka innych kości, jednak mimo pogłębiania za pomocą ciężkiego sprzętu, na kolejne szczątki czy masowy grób nie trafiono.
- Pięć lat temu, jesienią 2012 r., właśnie w tym miejscu, w przypałacowym szambie, odnaleźliśmy szczątki co najmniej 29 niezidentyfikowanych osób. Brakowało nam potwierdzenia genetycznego, ale także przedmiotów, które mogłyby wskazywać, czyje one są. Teraz wreszcie nastąpił przełom, bo w pobliżu, w odległości ok. 15 m od tamtego miejsca, znaleźliśmy elementy wyposażenia wojskowego partyzantów. To pozwala nam stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że jest to miejsce związane z likwidacją części oddziału „Bartka” - przyznaje prof. Krzysztof Szwagrzyk.

Najprawdopodobniej partyzantom kazano się rozebrać, zastrzelono, ciała wrzucono do szamba, a to, co przy nich znaleziono, trafiło do studni, którą następnie wysadzono.
Do rozwikłania losów pierwszej z trzech grup, które zostały podstępem ściągnięte na Opolszczyznę i tu wymordowane przez NKWD i UB we wrześniu 1946 roku, brakuje jeszcze odnalezienia szczątków ok. 30 osób. Stąd prof. Szwagrzyk zapowiada, że prace w tym miejscu zostaną wznowione wiosną.
Tymczasem trwają intensywne badania genetyczne szczątków odnalezionych w 2012 r. pod kątem zgodności z DNA członków rodzin żołnierzy z oddziału „Bartka”. Pozwolą one na identyfikację konkretnych osób. - Wtedy na konferencji identyfikacyjnej ujawnimy ich nazwiska, zaś to miejsce na pewno w jakiś sposób upamiętnimy - zapowiada prof. Szwagrzyk z ekipą.
Najcenniejszym znalezionym w tym miejscu artefaktem, będącym jednym z dowodów, że mamy do czynienia z żołnierzami z oddziału „Bartka”, jest ryngraf, niemal identyczny z odnalezionym w ubiegłym roku pod Starym Grodkowem.

Ta szczególna relikwia została odnaleziona pod koniec prac przez najmłodszego członka naszego Stowarzyszenia - Marcina Dędysa ze Starej Jamki - relacjonuje Marcin Kruszyński prezes Stowarzyszenia „Kryptonim T-IV”. - Dodam, że Marcin prawie cały Dzień Zaduszny spędził w samotności na modlitwie przy krzyżu postawionym tam ku czci pomordowanych.
- Czy to przypadek, zwykłe szczęście czy zbieg okoliczności, że to właśnie mnie dane było odnaleźć ryngraf-relikwię, jaki nosił jeden z tych „zapomnianych - bezimiennych” na piersi, którą bronił resztek honoru naszej ukochanej ojczyzny? Głęboko wierzę, że to nie przypadek, to wola Boska! - stwierdza znalazca. I korzystając z okazji, kieruje słowa wdzięczności ku kolegom z „Kryptonimu T-IV” i prof. Krzysztofowi Szwagrzykowi: - Dziękuję za to, że mogłem być częścią Pańskiego zespołu. To dla mnie wielki zaszczyt!

http://opole.gosc.pl/doc/4329195.Prof-K-Szwagrzyk-Mamy-pewnosc-ze-tu-zgineli

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie