Skocz do zawartości

Szukają niemieckiego junkersa i szczątków rumuńskiego pilota. Wykopaliska na polu koło Krosna


zadora

Rekomendowane odpowiedzi

Na świecie, w muzeach są zaledwie dwa zachowane egzemplarze niemieckiego bombowca Junkers 87 Stuka. Trzy są w stanie szczątkowym. Jeśli miłośnikom militariów z Krosna uda się wydobyć szczątki bombowca, który w 1944 roku spadł koło Krościenka Wyżnego, w Prywatnym Muzeum Podkarpackich Pól Bitewnych będzie można oglądać czwarty egzemplarz

W czwartek w Krościenku Wyżynym, na polu w odległości zaledwie 800 metrów do zabudowań archeolodzy wraz z miłośnikami militariów rozpoczęli prace wykopaliskowe. - Mamy zgodę konserwatora zabytków na wydobycie z ziemi szczątków samolotu Junkers Ju 87 Stuka. To bombowiec nurkowy z czasów II wojny światowej. Spadł 12 lutego 1944 roku. Wiemy, że pilotował go sierżant sztabowy rumuńskiej armii Ioan Clop. Jeśli natrafimy na jego szczątki, jesteśmy przygotowani do tego, żeby je zabezpieczyć, a później pochować na cmentarzu w Dukli - mówi Lesław Wilk, znawca lotnictwa, współtwórca muzeum pól bitewnych.

Jak doszło do tego, że rumuński pilot znalazł się na polu w Krościenku? W czasie wojny lotnisko w Krośnie było wykorzystywane przez Niemców do szkolenia pilotów. Latania uczyli się nie tylko piloci niemieckiej armii, ale także sojusznicy. Od 1941 roku sojusznikiem III Rzeszy była także Rumunia, a jednym z używanych do szkolenia samolotów był także bombowiec Junkers Ju 87 Stuka. - To były samoloty używane do bombardowania w lotach nurkowych. Ci, którzy przeżyli w czasie wojny bombardowanie, na zawsze zapamiętali dźwięk, który towarzyszył tym nalotom - przypomina Lesław Wilk z krośnieńskiego muzeum.

Junkersy to samoloty, które po raz pierwszy zostały użyte w 1936 roku podczas wojny domowej w Hiszpanii. Niemcy uczynili z niego symbol niemieckiego lotnictwa, symbol potęgi Luftwaffe. Na początku II wojny światowej na samolotach montowano syreny akustyczne tzw. rąby jerychońskie". Gdy samolot wchodził w lot nurkowy, syreny zaczynały wyć a ich dźwięk wywoływał panikę na ziemi. Bomby podczepiane do samolotu miały kartonowe rurki, które spadając również wydawały przeraźliwy świst. Dlatego nadlatujące stukasy" budziły strach u ludności cywilnej. Zapamiętali go mieszkańcy bombardowanej Warszawy, bali się ich również żołnierze na froncie.

Piloci, szkolący się w Krośnie, startowali z betonowego pasa na zapasowym lotnisku w Łężanach koło Krosna. Z podwieszonymi betonowymi bombami wykonywali nalot na wyznaczony cel i zrzucali bomby. - Ten samolot leciał ze wschodu w kierunku zachodnim. Z niewiadomych przyczyn spadł na ziemię. W trakcie uderzenia odpadły mu skrzydła, ale ogon wystawał około 2 m ponad ziemię. Niemcy próbowali go wydobyć, ale im się to nie udało. Były roztopy, ziemia podmokła, wrak głęboko tkwił w ziemi. Efekt ich działań był taki, że urwali ogon a samolot wraz ze szczątkami został w ziemi - opowiada Wilk.

Koledzy poległego pilota umieścili krzyż w miejscu, w którym znajdował się wrak. Świadkowie zapamiętali, że to był krzyż z rumuńskimi motywami lotniczymi. Nie stał długo, zniknął latem 1944 roku, po przejściu frontu.

Ioan Clop miał zaledwie 21 lat, gdy zginął. Skąd wiadomo, że to on pilotował samolot? - Udało nam się to ustalić przypadkiem. Od naszego znajomego z Londynu dostaliśmy trzy zdjęcia opisane Krościenko Wyżne". Kupił je na e-bayu. Na jednym z nich jest lotnik, który prawdopodobnie tu zginął. Kolejne zdjęcie jest już z miejsca katastrofy: lotnicy rumuńscy stoją obok krzyża, z którego ramion wychodzą skrzydła Ikara", a na środku znajduje się tablica z napisem Tu zginął sierżant sztabowy Ioan Clop urodzony w1921 roku, zginął 12 lutym 1944 roku. Pochowany w tym miejscu wraz ze swoim samolotem" - wyjaśnia Lesław Wilk. Twierdzi, że wg mieszkańców Krościenka, pilot mógł być kimś znaczącym: synem generała lub rumuńskiego arystokraty. Ojciec przyjechał po katastrofie na grób syna.

Miejsce, gdzie znajdują się szczątki samolotu, poszukiwaczom militariów z krośnieńskiego muzeum wskazali mieszkańcy Krościenka Wyżnego. - Za pomocą georadaru wyznaczyliśmy teren, na którym mogą znajdować się szczątki samolotu. Bardzo silny sygnał wskazał nam miejsce, gdzie może być jego silnik. Niestety jest na dużej głębokości, nawet 6-7 metrów pod ziemią - mówi Lesław Wilk.

Pierwszego dnia poszukiwań zdjęto półmetrową warstwę ziemi. Wydobyto taśmy amunicyjne, fragmenty poszycia samolotu, skrzydłowy karabin maszynowy oraz resztki podwozia. W piątek odnaleziono kolejne fragmenty samolotu: m.in. widelec koła tylnego z piastą i całkiem dobrze zachowaną oponą marki Continental, fragment klapki statecznika steru kierunkowego, konsolę pod którą podwieszano bomby, tabliczkę z numerem fabrycznym. Okazało się, że samolot wyprodukowano w 1943 roku. - Znaleźliśmy również całkiem dobrze zachowaną kość ludzką. Siła uderzenia była bardzo duża, że jeśli znajdziemy pozostałe szczątki, będą one bardzo rozczłonkowane - mówi Wilk.

Szczątki samolotu są mocno zniszczone, widać, że się paliły, ale jest szansa, że uda się je zabezpieczyć i wyeksponować w muzeum.

Dwa lata temu znaleziono w Bałtyku taki sam samolot, ale jego wydobycie okazało się niemożliwe.

Cały tekst: http://rzeszow.wyborcza.pl/rzeszow/1,34975,19151404,szukaja-niemieckiego-junkersa-i-rumunskiego-pilota-wykopaliska.html#ixzz3qnrUX4mi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie