Skocz do zawartości

300-kilogramowa bomba w Pyrzowicach. Tuż obok lądowały samoloty


Rekomendowane odpowiedzi

Przez pięć dni tuż przy pasie startowym w Pyrzowicach leżała 300-kilogramowa bomba lotnicza. Dyrekcja portu lotniczego nie zdecydowała się na zamknięcie lotniska.
Bombę znaleźli saperzy z prywatnej firmy Sapper Support z Gliwic. Na zlecenie firmy Budimex sprawdzają teren, na którym robotnicy budują drugi pas startowy lotniska w Pyrzowicach. 18 kwietnia podczas rutynowych prac znaleźli bombę lotniczą. Ocenili ją na 250-300 kilogramów. Znajdowała się 30 metrów od używanego pasa startowego. - To był uzbrojony ładunek bojowy, nie ćwiczebny - podkreśla nasz informator. Bomba prawdopodobnie pochodziła z czasów II wojny światowej. Wtedy w Pyrzowicach stacjonował dywizjon Luftwaffe, a samo lotnisko było bombardowane przez radzieckie samoloty. Wszystko wskazuje na to, że jeden z ładunków zarył w ziemię i nie eksplodował.

Zagrożenie dla startujących i lądujących maszyn

Saperzy o niebezpiecznym znalezisku drogą radiową natychmiast powiadomili wieżę kontroli lotów, która jest w stałej łączności ze startującymi i lądującymi samolotami, a następnie skontaktowali się ze Służbą Ochrony Lotniska (podlega zarządowi portu), Budimexem (wykonawca budowy) oraz strażą graniczną. Specjaliści z Sapper Support na co dzień zajmują się określaniem stopnia niebezpieczeństwa niewybuchów, kalkulują też strefy rażenia odłamkami i falą uderzeniową. Powiadomili więc służby lotniska, że bomba stanowi zagrożenie przede wszystkim dla startujących i lądujących maszyn. Dyrekcja portu nie zdecydowała się jednak na zamknięcie lotniska.

- Nie będę się na ten temat wypowiadał, ale posiadam korespondencję, jaką wymieniałem w tej sprawie. Decyzja o zamknięciu bądź nie lotniska nie leżała już w naszych kompetencjach - powiedział nam Łukasz Froń, prezes Sapper Support.

Teren otaśmowano i postawiono tablice

Co zrobiły władze lotniska? Powiadomiły wojskowy patrol saperski, który oznajmił, że po bombę przyjedzie dopiero za kilka dni. Powodem zwłoki było to, że tak duże ładunki można detonować tylko na kilku wybranych poligonach w Polsce. Teren z leżącą bombą został więc otaśmowany, a Służba Ochrony Lotniska ustawiła tam tablice informacyjne. Dodatkowo patrole pilnowały, aby nikt się tam nie zbliżał do niebezpiecznego znaleziska.

Mimo takich środków ostrożności zezwolono na to, aby na pasie startowym, przy którym leżał ładunek wybuchowy, przez pięć dni lądowały i startowały ważące kilkadziesiąt ton samoloty pasażerskie. Wojskowi saperzy bombę zabrali dopiero w poniedziałek wieczorem.

Przysypali bombę ziemią, żeby się nie nagrzewała

- Opinia saperów, którzy odkryli bombę, była raczej prewencyjna, nasze służby bezpieczeństwa uznały, iż nie ma potrzeby zamykania pasa startowego - wyjaśnia Cezary Orzech, rzecznik prasowy katowickiego portu lotniczego. Według naszych informacji lotniskowe służby zdawały sobie jednak sprawę z możliwości eksplozji. Świadczy o tym to, że szef Służby Ochrony Lotniska informował inspektora ds. bezpieczeństwa (główna osoba odpowiadająca w porcie lotniczym za sprawy bezpieczeństwa) o tym, że w celu zminimalizowania zagrożenia bomba została przysypana dodatkowymi warstwami ziemi. Po co? Żeby się nie nagrzewała. Dodatkowo kierownik robót z ramienia Budimexu apelował do władz lotniska, aby z uwagi na bezpieczeństwo operacji lotniczych trzymać się procedur poruszania się po terenie sprawdzanym przez saperów.

Ładunek leżał 70 lat i nic się nie stało

Według jednego z byłych pirotechników katowickiej kompanii antyterrorystycznej decyzja o używaniu pasa, przy którym leżała bomba, była nieodpowiedzialna. - Ktoś powie, że skoro ładunek leżał 70 lat i nic się nie stało, to mógł poleżeć jeszcze kilka dni. Tyle że podczas jego odkopywania mogło dojść do naruszenia mechanizmów, a w rezultacie do detonacji. Przecież lądujące maszyny wywołują gigantyczne drgania ziemi - mówi były oficer policji. I przypomina, że kilkanaście lat temu w pobliżu pasa startowego w Pyrzowicach także znaleziono ładunek wojskowy. - Wtedy na kilkadziesiąt minut wstrzymano ruch maszyn nad lotniskiem, a my go prewencyjnie zdetonowaliśmy. Tak aby nikt niczym nie ryzykował - wspomina były pirotechnik.

Na początku kwietnia podczas budowy tunelu mającego połączyć terminal portu lotniczego im. Chopina w Warszawie ze stacją kolejki robotnicy natknęli się na podejrzany przedmiot mogący być bombą. Władze lotniska zdecydowały na kilka godzin zamknąć część portu. Po akcji saperów okazało się, że niepokój robotników wywołał głaz.


http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13802903,300_kilogramowa_bomba_w_Pyrzowicach__Tuz_obok_ladowaly.html?lokale=wroclaw#BoxWiadTxt
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie