arturborat Napisano 16 Październik 2010 Autor Napisano 16 Październik 2010 Stowarzyszenie Miłośników Historii i EksploracjiMówią o nich grabieżcy, niszczyciele. Sami nie mają jednak sobie nic do zarzucenia. Wyposażeni w wykrywacze metalu, wydobywają z ziemi ślady historii.Sądeccy poszukiwacze nie chcą wchodzić w konflikt z prawem, nie chcą też działać na szkodę zabytków. Mają swoje zasady i domagają się od instytucji dbających o dobro kultury, by uszanowali ich pracę. W tym celu, w marcu ub.r., powołali do życia Stowarzyszenie Miłośników Historii i Eksploracji.Hobby i misjaOjcem pomysłu był Zbigniew Ciekański, były funkcjonariusz Karpackiego Oddziału Straży Granicznej w Nowym Sączu, który niedawno przeszedł na emeryturę. Pasjonatów z wykrywaczami metalu skrzyknął przez internet. Obecnie grupa liczy trzynaście osób, najmłodszy z członków, Nikodem, ma 9 lat, pozostali są dorośli i na co dzień nie mają nic wspólnego z historią czy archeologią. Poszukiwanie to ich hobby i misja, bowiem – ich zdaniem – ratują od zniszczenia przedmioty minionych epok.- Gdyby nie my, wiele skarbów nigdy nie ujrzałoby światła dziennego i rozpadłoby się ze starości – twierdzą.Prawo własnościNiektóre jednak osoby, zajmujące się ochroną zabytków i dóbr kultury, mają na ten temat odmienne zdanie. Uważają, że wyprawy w teren osób wyposażonych w wykrywacze metalu przynoszą więcej strat, niż pożytku, a wyciąganie z ziemi zardzewiałych przedmiotów to dla nich pospolita grabież. Zgodnie z prawem wszystkie przedmioty, które w wyniku eksploracji znalazły się w rękach poszukiwaczy, stanowią własność Skarbu Państwa.- W tej kwestii mamy inne zdanie – mówi Ciekański. - Uważamy, że są one naszą własnością, z tego względu, że je podnosimy, a nie wykopujemy, jak archeolodzy. Czy 5-złotowa moneta, odnaleziona po kilku latach w przydomowym ogrodzie, też stanowi własność Skarbu Państwa? Zgodnie z prawem nie powinno się tych przedmiotów kolekcjonować, tylko przekazać instytucjom zajmującym się ochroną zabytków.Inny z sądeckich poszukiwaczy, Artur Andruszewski, dodaje: – To prawda, taki jest obowiązek, ale w praktyce wielu poszukiwaczy z różnych stron kraju, kiedy chce oddać znalezisko, jest lekceważona przez urzędników. Liczymy na to, że współpraca między naszym stowarzyszeniem, a lokalnymi instytucjami, chroniącymi dobra kultury, będzie układać się dobrze.Poszukiwacze zwracają uwagę, że przepisy prawa ich dotyczące nie są jasno sprecyzowane i powinny być zmienione w taki sposób, by chronić zabytki, ale także szanować i wspierać poszukiwania prowadzone przez osoby prywatne.– Czytamy artykuły, w których pisze się o poszukiwaczach, używając takich określeń jak: grabieżcy, niszczyciele, działający niezgodnie z prawem. A to nie jest tak. Boli nas, że w naszym kraju poszukiwacze nadal natrafiają na opór instytucji zajmujących się ochroną zabytków, gdy w grę wchodzi nawiązanie z nimi współpracy. Nie chciałbym generalizować tego problemu, bo zdarzają się wyjątki od reguły. Środowisko poszukiwaczy też przecież nie jest kryształowe. Także w nim zdarzają się czarne owce – przyznaje Zbigniew Ciekański.Kodeks poszukiwaczaPrawdziwi poszukiwacze mają własny kodeks, określający, jak każdy z nich powinien się zachowywać i jakich zasad przestrzegać. Jedna z nich mówi, że nie wchodzą na teren, gdzie znajdują się stanowiska archeologiczne. Chyba, że na obecność w nich mają zezwolenie konserwatora zabytków albo współpracują za jego zgodą z archeologami i pod ich nadzorem.– Wyjątek zrobiliśmy na przykład w ubiegłym roku, biorąc udział w pracach sondażowych podczas badań archeologicznych w obrębie ruin sądeckiego zamku. W tym przypadku sądeccy poszukiwacze wskazywali, posługując się wykrywaczami metalu, miejsca, w których coś znajdowało się pod ziemią. Wydobyciem zajmowali się już sami archeolodzy. Jesteśmy gotowi zawsze pomóc służbom archeologicznym, choćby udostępniając nasz sprzęt - deklaruje prezes Stowarzyszenia. Prawdziwych poszukiwaczy nie interesują głębsze warstwy ziemi. Dotarcie do nich uniemożliwia zresztą zasięg wykrywaczy metalu. Skupiają się na wierzchniej warstwie – tzw. humusu (do 40 cm głębokości), składającej się z przegniłych liści, igliwia, rozłożonych śmieci, na której nie koncentrują się archeolodzy.– Gdy się na coś natkniemy, delikatnie dłońmi i małymi łopatkami rozgrzebujemy miejsce i podnosimy z niego przedmiot – wyjaśnia Ciekański. – Potem miejsce zasypujemy. To podstawowa zasada poszukiwacza, której staramy się przestrzegać. Chętnie przekazywalibyśmy przedmioty, które przywozimy z wypraw, instytucjom zajmującym się ochroną zabytków, czy takim, które mają dobra kulturowe chronić, ale odnosimy wrażenie, jakby nie było woli, by z nami współpracować.Poszukiwania prowadzone na obszarach nieobjętych przepisami ustawy o ochronie dóbr kultury lub przepisami prawa miejscowego nie są traktowane jako nielegalne prace archeologiczne i wykopaliskowe, jeżeli zarejestrowane stowarzyszenie dokona pisemnego zgłoszenia zamiaru podjęcia takich poszukiwań do wojewódzkiego konserwatora zabytków. – Przede wszystkim z tego względu postanowiliśmy powołać do życia i zarejestrować nasze stowarzyszenie – wyjaśnia Ciekański.Teren namierzonySądeccy pasjonaci są nieźle zorientowani, jakie rejony na Sądecczyźnie mogą obfitować w to, co ich najbardziej interesuje – czyli elementy żołnierskich mundurów, uzbrojenia i wyposażenia z I i II wojny światowej. Dobrze są im znane spenetrowane już okolice Nowego Sącza, tereny wzdłuż Dunajca, nad Kamienicą, rejony Marcinkowic czy wreszcie Wysokiego koło Limanowej, gdzie znajdowały się pozycje niemieckie. Nie przebiją one jednak tych pod Gorlicami, gdzie podczas I wojny światowej rozgrywały się krwawe działania wojenne (Operacja Gorlicka). Poszukiwacze nie penetrują terenu w ciemno. Jest on - jak to mówią – namierzony.– Bazujemy na informacjach pozyskiwanych od rdzennych mieszkańców, osób, które walczyły w interesującym nas rejonie, albo były podczas wojny świadkami różnych zdarzeń – mówi poszukiwacz Marcin Laciuga.Do każdej eksploracji muszą się przygotować. Zanim wejdą w teren, spędzają wiele godzin w bibliotece na wertowaniu opracowań, źródeł historycznych i map, pozwalających im lepiej go poznać. Bazują również na informacjach wyszukanych w internecie, zwłaszcza na forach dla poszukiwaczy.Dreszczyk emocjiO narzędzia pracy muszą zatroszczyć się sami. Takie hobby trochę kosztuje. Ceny wykrywaczy metalu (o przyzwoitych parametrach) wahają się od 1–2 tys. zł. Do tego wydatku doliczyć należy odzież i buty, najlepiej nieprzemakalne, środki do czyszczenia i konserwacji przedmiotów. Dla swojej pasji są jednak w stanie ponieść te koszty.- Lubię ten dreszczyk emocji, kiedy wykrywacz daje znać, że coś jest pod ziemią. Nigdy nie wiadomo na co się trafi – mówi Małgorzata Ciekańska. Tym hobby zaraził ją mąż, dając na chwilę do ręki sprzęt. A że w szkole należała do harcerstwa i lubiła wypady w teren, wciągnęła się.– Mnie w grono poszukiwaczy wciągnął z kolei kolega ze studiów – dodaje Marcin Pociecha. – Właśnie z nim po raz pierwszy pojechałem w teren. Znaleźliśmy wówczas maleńkie buteleczki austriackie.Pięcioletni staż chodzenia z wykrywaczem metalu ma założyciel stowarzyszenia.– Pochodzę z Krosna Odrzańskiego. Pamiętam, że z kolegami penetrowaliśmy bunkry, których w tych rejonach nie brakowało i ruiny zamku – opowiada Zbigniew Ciekański. - Dzięki tej pasji, wspólnie z żoną, odwiedziliśmy w Polsce niemal wszystkie miejsca znajdujące się w „kalendarzu poszukiwacza skarbów”: Bory Tucholskie, Wał Pomorski, linie umocnień z 1939 r., Bieszczady i oczywiście najbliższe okolice. Z każdym eksponatem, który udało mi się uratować od zniszczenia, wiążą się niezapomniane wspomnienia.Najdłuższym stażem chodzenia z wykrywaczem, spośród sądeckich poszukiwaczy, bo 9-letnim, legitymuje się Artur Andruszewski.– Podobnie, jak wielu kolegów, ja również sam zrobiłem sobie pierwszy wykrywacz. Nie był to jednak tzw. „klozeciak”. Poszukiwacze wiedzą, o co chodzi. Jego konstrukcja wykonana była ze zwykłych rurek PCV – takich, jakie używa się w domowej kanalizacji. Od dziecka interesowałem się numizmatyką. Zbierałem monety. Pamiętam, że z ziemi z przydomowego ogródka, kiedy trzeba było coś w nim zrobić, wyciągało się, a to guziki od mundurów niemieckich, a to jakąś monetę z okresu I wojny światowej.Iga MichalecOPINIEKrystyna Menio, kierownik sądeckiej Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie:– Osoby, starające się o zgodę na poszukiwania, muszą wypełnić stosowny wniosek zawierający wskazanie miejsca poszukiwań wraz z podaniem współrzędnych geodezyjnych, zgodę właściciela terenu (dokument potwierdzający, że dana osoba jest właścicielem terenu), program planowanych prac, wskazanie terminu rozpoczęcia i zakończenia poszukiwań i uzasadnienie, w jakim celu prowadzi się te czynności. Dobrze byłoby, by grupa zabezpieczyła sobie nadzór archeologiczny. Badań, o których mowa, taka grupa nie może z pewnością prowadzić na już odkrytych stanowiskach archeologicznych. Przedmioty, jakie znajdą w ziemi, są w myśl ustawy własnością Skarbu Państwa. Nieważnym więc jest, czy czynność tę nazwiemy podniesieniem, wydobyciem czy wykopaniem. Jeśli są przedmioty zabytkowe, winny trafić do muzeum. My, przy wydawaniu zgody na poszukiwania, winniśmy więc zażądać dodatkowo zgody muzeum regionalnego na przyjęcie znalezisk w depozyt. Nasze prawo jednak nie precyzuje, co zrobić, jeśli taka placówka nie wyrazi na to akceptacji. Może poszukiwacze mają więc w jakiejś części rację, że ta ustawa w niektórych miejscach winna być zmieniona i doprecyzowana.Robert Ślusarek, dyrektor Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu.– Jesteśmy otwarci na każdą współpracę, każdy dar, co nie znaczy, że nie zostanie on przez nas zweryfikowany. Zależy, co się przekazuje i w jakim trybie. Chodzi o to, jak znalezisko zostało udokumentowane. Powinno mieć opis, w jakim miejscu zostało znalezione i na jakiej głębokości. Historia jest nauką rozwijającą pasje wielu ludzi, więc gdyby nie pasjonaci nie byłoby historii. Trzeba jednak – co chciałbym podkreślić – monitorować to, co dzieje się za ich pośrednictwem.Stowarzyszenie Miłośników Historii i Eksploracji zaprezentowało niedawno w Sądeckiej Bibliotece Publicznej wystawę Historia wojnami pisana. Grupa chce krzewić historię również przez organizowanie prelekcji dla uczniów, chwalić się wiedzę także z zakresu obrony cywilnej kraju - bowiem członkowie stowarzyszenia należą do Samodzielnej Kompanii Ratownictwa Ogólnego Miasta Nowego Sącza. Marzy im się też powołanie grupy rekonstrukcyjnej wzorowanej na I Pułku Strzelców Podhalańskich z 1939 r. oraz utworzenie sekcji modelarskiej.http://sadeczanin.info/sadeczanin-teksty-28/7639
zbyniek Napisano 16 Październik 2010 Napisano 16 Październik 2010 Pani Krystyna Menio z WUOZu powiedziała Jeśli są przedmioty zabytkowe, winny trafić do muzeum." I tu jest właśnie problem, bo kiedy przedmiot staje się zabytkiem, i czym ten zabytek jest!? (zagłębieni w temacie wiedzą o co chodzi).Druga sprawa to również wypowiedź Pani Krystyny z WUOZu.Badań, o których mowa, taka grupa nie może z pewnością prowadzić na już odkrytych stanowiskach archeologicznych." Czyli z tego wynika, że wypowiedź tej Pani w dalszym ciągu nawiązuje do stanowisk archeologicznych mimo, że Pan Zbigniew Ciekański podkreślił w Kodeksie".Prawdziwi poszukiwacze mają własny kodeks, określający, jak każdy z nich powinien się zachowywać i jakich zasad przestrzegać. Jedna z nich mówi, że nie wchodzą na teren, gdzie znajdują się stanowiska archeologiczne."To właśnie jest klasyczny przykład jak WUOZ na czele z WKZetem odwracają kota ogonem od prawdziwego problemu, który nas męczy mydląc nam oczy tymi ich stanowiskami. Czy możliwe jest, że ci hipokryci zrozumieją to kiedyś??? pozdr
arturborat Napisano 16 Październik 2010 Autor Napisano 16 Październik 2010 Klasyka, Zbyniek... Oni powtarzają to, co wyczytają w innej gazecie i tak w kółko. Ale chłopaki z Nowego Sącza, jak widać z tekstu, nie są w ciemię bici. Niepotrzebnie tylko certolą się z tym podnoszeniem", bo tutaj Menio ma rację:Nieważnym więc jest, czy czynność tę nazwiemy podniesieniem, wydobyciem czy wykopaniem."Tylko jak zwykle miesza wszystko dodając:Przedmioty, jakie znajdą w ziemi, są w myśl ustawy własnością Skarbu Państwa."Własnością Skarbu Państwa stają się tylko zabytki znalezione w ziemi, a patrząc na zdjęcia znalezisk w tekście trudno je za zabytki uznać. To po prostu stare przedmioty porzucone przez ich właścicieli i tutaj śmiało można odwołać się do Kodeksu Cywilnego:Art. 180.Właściciel może wyzbyć się własności rzeczy ruchomej przez to, że w tym zamiarze rzecz porzuci.Art. 181.Własność ruchomej rzeczy niczyjej nabywa się przez jej objęcie w posiadanie samoistne.I nie ma co kombinować z podnoszeniem", tylko krótko: znalazłem, wykopałem, to nie jest zabytek, ktoś kiedyś to wyrzucił więc biorę i to jest moje. I oczywiście lady Menio miesza wszystko przywołując przepisy z rozporządzenia regulującego tryb wydawania zezwoleń na poszukiwania, nie zaznaczając, że rozporządzenie (wynikające z delegacji w ustawie) dotyczy tylko poszukiwań w miejscach wpisanych do rejestru. Artur
zbyniek Napisano 16 Październik 2010 Napisano 16 Październik 2010 Arturze, Szanowny kolego, trzeba zebrac te wszystkie nasze złote myśli, prawa o Ochronie Zabytków i prawa z Kodeksu Cywilnego, spisac na (jednej) kartce A4, zafoliowac i nosic przy sobie w razie niebieskich i ewentualnie do obrony w sądzie :) bo nici z tego co My tutaj napiszemy i wysnujemy bo każdy wie, że prawo stoi po stronie bogatszych....bogatszych o biuro i statut instytucji. pozdr
arturborat Napisano 16 Październik 2010 Autor Napisano 16 Październik 2010 Tą karteczkę to już każdy we własnym zakresie może sobie przygotować. Na forach można znaleźć wszystko,co poszukiwacz wiedzieć powinien,żeby nie dać się ogłupić gazetowymi sloganami. Artur
lew_1988 Napisano 17 Październik 2010 Napisano 17 Październik 2010 Jak tam Artur twój bo w sądzie teraz wygląda?
arturborat Napisano 17 Październik 2010 Autor Napisano 17 Październik 2010 Nie bardzo rozumiem pytania...Artur
lew_1988 Napisano 17 Październik 2010 Napisano 17 Październik 2010 http://odkrywca.pl/pokaz_watek.php?id=661089#943279po porstu ciekaw jestem czy zagrałeś im w końcu na nosie
arturborat Napisano 17 Październik 2010 Autor Napisano 17 Październik 2010 Ciągnie się to jeszcze. Do sądu to ho, ho... Na razie wciąż jest postępowanie wyjaśniające w sprawie, a nie przeciwko, czyli nie mam postawionych zarzutów i występuję jako świadek. 95 proc przedmiotów,które mi zabrali, już odzyskałem. I, co dla mnie najważniejsze, w sądzie administracyjnym zlikwidowałem zabytek, który miałem rzekomo penetrować:http://www.preczzparkamikulturowymi.fora.pl/precz-z-parkami-kulturowymi,3/park-kulturowy-chwarszczany-zlikwidowany,16.htmla teraz staram się wyciągnąć odszkodowanie za to, że w ogóle na mojej ziemi ten zabytek w postaci parku kulturowego powołano. Orzeczenie już w tej sprawie mam, ok. 20 tys. mają mi wypłacić. Jak już wszystko pozamykam, to napisze w wątku wyżej. Artur
zbyniek Napisano 17 Październik 2010 Napisano 17 Październik 2010 Nooo, widzę, że już a pełnym gazie" bierzesz się za dygnitarzy.... powodzenia. Startuj to wojewodę pomorskiego to oddam głos xD pozdr
arturborat Napisano 17 Październik 2010 Autor Napisano 17 Październik 2010 Zbyniek, nie rób sobie jaj:)) Polityka to ostatnia rzecz, która mnie interesuje. Wkurza mnie, że coraz trudniej uciec od niej do lasu czy nawet własnego ogródka. Artur
zbyniek Napisano 17 Październik 2010 Napisano 17 Październik 2010 Ale ja nie robię sobie jaj :) mówię poważnie, mało w tym środowisku ludzi, którzy mają odwagę, siłe albo nie wiem co:) coby walczyli w sprawie ogółu, taki Prometeusz z Ciebie:) pozdr
arturborat Napisano 17 Październik 2010 Autor Napisano 17 Październik 2010 Ciągotek prometejskich to ja nigdy nie miałem:)) Z natury jestem egoistą. Jak walczę, to tylko o własny tyłek i tylko, gdy już mnie do tego zmuszą okoliczności. Najchętniej to bym się zaszył u siebie na wiosce i nosa stąd nie wychylał, ale skoro się czepiają, to trzeba temu stawiać czoła. Natomiast chętnie dzielę się tym, czego się nauczyłem z innymi, bo im więcej poszukiwaczy uzyska pewną świadomość prawną, tym jako grupa, mniej lub bardziej oficjalna, będą coraz trudniejszym celem ataków różnych niewydarzonych urzędasów, gliniarzy i archeologów. I ogólny klimat się polepszy, da się po prostu normalnie oddychać. Ale każdy musi indywidualnie poczynić pewien wysiłek, wgryzać się w to wszystko, oddzielać ziarno od plew. W razie czego każdy zostaje sam na sam ze swoimi problemami i dla własnego dobra powinien być dobrze przygotowany.Artur
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.